Mowa zamknięta
Chyba źle z Ukrainą. Wygląda mi to na pełzający pucz Janukowycza. Ciekawe, że osaczanie Juszczenki nasila się po nieudanym szczycie Unia- Rosja. Tak jakby ekipa Putina chciała konsolidować stan posiadania włącznie z bliską zagranicą. Jak tak dalej pójdzie, z kim Polska będzie urządzała Euro 2012? Może sama.
Kiedy oglądałem zdjęcia z ukraińskimi komadosami wywalającymi kopami drzwi do prokuratury generalnej, pomyślałem sobie: Mój Boże, a my tu wciąż wylewamy pomyje na polski ,,kapitalizm polityczny” i fasadową demokrację. No nie ,,my”, tylko obóz aktualnie rządzący, który z niszczenia autorytetu państwa budowanego przez poprzednie demokratyczne rządy zrobił prawie sport narodowy. Dopiero na tle Ukrainy widać, jak poczciwe były nasze ,,pucze” – odwołanie rządu Olszewskiego czy lustracyjne ,,nie” Trybunału Konstytucyjnego. Te ,,pucze” mieściły się w kanonie demokratycznym.
Czytałem z zaciekawieniem dyskusję pod moim wpisem o wąsach Putry na temat PiS-owskiego bolszewizmu. Wiele racji ma ,,Jacobsky”, pisząc o ewolucji semantycznej ,,bolszewizmu” , ,,faszyzmu”, ,rewolucji” w naszych bieżących waśniach politycznych. Ale dodałbym, że PiS celuje nie tylko w ciężkim, zaczepnym, nieprzejednanym języku politycznej konfrontacji, lecz także w (zapewne umyślnym) lekceważeniu odcieni i niuansów. Cokolwiek powiemy o języku innych aktorów naszej polityki, to PiS (i w pewnym stopniu LPR) wymyśliły mowę hermetycznie zamkniętą, zupełnie nieprzenikalną jako swój oficjalny język publiczny. Niszczy to polską ,,logosferę” – przestrzeń dyskusji i sensu – niemal tak jak niszczyła ją zamknięta mowa oficjalnego PRL.
Mistrzem tej zamkniętej mowy jest minister Szczygło. Nazwał prezydenta Kwaśniewskiego swojskim cwaniakiem. Dziś Szmajdziński nazwał marszałka Dorna małym cwaniakiem, powołując się na precedns stworzony przez Szczygłę. To jest właśnie to niszczenie logosfery. A indagowany przez Monikę Olejnik, czy Szmajdziński obraził Dorna, odpowiedział: Nie wiem. Na złodzieju czapka gore.
Oburzam się na to niszczenie języka publicznego, bo żyję ze słów i słowami.
PS. ,,Ryba” – dzięki! Dzięki też za dyskusję międzynarodową (Jacobsky, Dana1, Grzes) o lekarzach i służbie zdrowia. Sprawa się rozwija, dochodzą jeszcze nauczyciele. Mam silne wrażenie, że tym razem PiS nie osiągnie celu – nie wywoła społecznej niechęci do tych akcji. Znów wszystko jest polityką, jak za PRL, niestety.
Komentarze
Wszystko jest polityka Szanowny Redzktorze! Przedtem, teraz i zawsze na wieki wiekow . Amen.
A co do obrazliwych epitetow to to oczywiscie swojski (jak dla kogo) cwaniak to wyraz poblazliwego uznania, maly cwaniak to juz gorzej bo lekcewazenie . Natomiast duzy cwaniak to wyraz uznania. Widac, ze nie pochodzi Pan z Warszawy.
To jest paradoks,ale dzialania tej ekipy rzadzacej prowadza do rozliczen z tymi ktorzy doprowadzili do okraglego stolu i do transformacji ustrojowej.
Ta ekipa byc moze w sposob nieswiadomy,odbudowuje stary system w ramach ustroju demokratycznego-taki PRL bis z lagodna twarza.
A Ukraina?
Ukraincy dogadaja sie,nie maja innego wyjscia jezeli chca zachowac niepodleglosc.
Co prawda jest jeszcze Trybunal Konstytucyjny,
ale to JEST nasz „pelzajacy zamach stanu”.
Niech bedzie nawet prawda ze pisze to „mowa zamknieta”.
Przeciez trzeba ich, „KaKaistow”, czyms „zamknac”.
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75248,4174977.html
Panie Redaktorze !
Z Ukrainą jest b.wielki problem. Gdyż to kraj w typowym rozkroku. W Polsce nikt tak na prawdę nie pisze obiektywnie o tym olbrzymim terytorium – wszelkie analizy mają wyraźnie antyrosyjskie ostrze. A tak na prawdę „zadnieprze” (wschód Ukrainy, Krym i południe z Odessą) jest nie tyle zrusyfikowane co kulturowo-rosyjskie. A tam tkwi w zasadzie główny potencjał przemysłowy, ludnościowy itd. Ukrainy. Język rosyjski, prawosławie, sposób zabudowy etc – jak się jedzie za Charków, za Dniepropietrowsk, w kierunku tych olbrzymich rosyjskich przestrzeni – nie widać żadnej granicy – ani „antopocentrycznej” (chodzi o charakter cywilizacyjny stworzony prze człowieka: zabudowa, jej charakter, konstrukcja budynków), ani geograficzno-florystycznej, ani w mentalności społecznej. Tak, widać wyraźną granicę, ale na linii dawnej Galicji, dawnej II RP – i nie ma tu u mnie żadnych podtekstów wartościujących.
„Rozkrok” Ukrainy jest zarówno kulturowy, cywilizacyjny, mentalnościowy, religijny, językowy etc. Z tego wynika b.ważna sprawa – to niezwykle delikatna materia i zbyt nachalna ingerencja może spowodować pęknięcie kraju (piszą m.in. o tym i Huntington i Pipes).
Tak więc uważam, że w Polsce te sprawy należy rozgrywć niezwykle delikatnie (tak po prawdzie to z polskiego dalekosiężnego interesu nie powinno zależeć na zbyt silnej Ukrainie – zakładając jej akcesję prędzej czy później do UE zajmie ona na pewno nasze miejsce, zepchnie Polskę na dalsze lokaty: kraj jest większy, ilościowo ludniejszy, potencjał wytwórczy też zdecydownaie większy etc. To cyniczne i bezwględne ale takie są interesy w polityce, w której nie ma stałych przyjaciół, są tylko stałe interesy – to W.S.Churchill ?).
W polskim dalekosiężnym interesie leży Ukraina „w rozkroku” i raczej „słaba” niźli „mocna”. I nie można stymulować „antyrosyjskości”, silnej na Zachodzie, w Galicji, ale odnoszącej zupełnie odwrotne efekty na Wschodzie. I nie jest tak jak ukazuje się schematycznie w polskiej prasie politycznego układu na Ukrainie: „dobry”, prozachodni, uczciwy (czyli nasz) Juszczenko – „zły”, prorosyjski, oligarchiczny (czyli godny absolutnego potępienia) Janukowycz.
Pozdrawiam.
Do Wodnika53:
muszę Ci udzielić pochwały przed frontem pododziału za kolejny dobry tekst. Rzeczywiście nic nie jest tylko czarne albo tylko białe, na zachodniej Ukrainie resentymenty antypolskie są silne, na wschodniej ich nie ma, bo tam nie było „polskich panów”. Pinczuk jako zięć Kuczmy i oligarcha jest z definicji „be” i kontakty z nim zasługują na potępienie, a najlepiej kilka lat odsiadki, za to Julia Tymoszenko to La Passionara pomarańczowej rewolucji, a niemałe pieniądze, jakimi dysponuje zdobyła ciężką pracą. Z doświadczeń moich kolegów: w należącej do Donbasu Hucie Częstochowa da się pracować, w hinduskiej Hucie Katowice już nie.
Bobola 01,03 – wnioskując z twego wpisu, jesteś warsiawiakem z dolnego miasta. Takie maniery i słownictwo mieli koledzy Stanisława Grzesiuka, ale gdy szli „w miasto” tzw górne, to „spokój w głowie” i elegancja.
Oni wiedzieli, co wypada, a co nie.
A teraz nasza pseudointeligencja nie wie, a ty Bobolo świadczysz o tym własnym przykładem.
Nawet gzymsikiem nie jesteś.
Wodniku 53! Zgadzam się z Olkiem 53, znakomity tekst.
Napiszę teraz coś, co wywoła furię bardzo wielu osób. Ale Ukraina ze swoimi granicami przypomina trochę państwa afrykańskie, gdzie granice ustalane były w sposób sztuczny, w poprzek poszczególnych ludów, religii, tradycji. Afryka do dzisiaj z koszmarem „granicznym” nie daje sobie rady. Tylko tam wtedy tym „nakazującym” był bialy najeźdźca, a tutaj Wujaszek Stalin (zresztą też biały najeźdźca).
Ja wiem, że po Wiośnie Ludów w 1989 roku nie wolno było ruszać spraw granicznych, bo spowoduje to rozlew krwi. W Afryce mówą bez przerwy to samo. Sprawy te płoną jak torf, na zewnątrz właściwie nie widać, a w środku gorzeje. Stalin tak wykombinował granice (sztuczne) i tak musiało pozostać. Pytam – co wspólnego ma Ukraina z Donieckiem, Charkowem i Krymem? Ja pójdę dalej i się spytam (już widzę stos!), co Ukraina ma wspólnego z Odessą?
To samo pytanie można zadać, co Azerbejdżan ma wspólnego z Górnym Karabachem?
A jak to jest? Jak jakaś część Związku Radzieckiego było republiką po 1989 roku, to powstało niezależne państwo, a jak było byłą republiką, np. Republika Karelska, to już nie?
Jedynym chyba rozwiązaniem jest Unia. Jak bardziej otworzą się granice i stanie się to naprawdę jednym wielkim państwem, to nie będzie rozmowy, że Siedmiogród jest tak rumuński jak Falklandy brytyjskie.
Dziękując Olkowi51 i Torlinowi za uznanie pragnę jednak zaznaczyć, że my Polacy przyczyniliśmy się swoją historią też do tego „rozkroku” dzisiejszej Ukrainy. Ale jak mówią Czesi „to se uż ne wrati”, dlatego w zupełności zgadzam się z Torlinem iż tylko Unia (i to w projekcie „oświeceniowym”, wolnościowo-obywatelskim, a nie „kaczo-narodowo-ojczyźnianym) ma jakąkolwiek przyszłość – i to w perspektywie (jak piszesz Torlinie – wielu „zawyje” w tej chwili) od Atlantyku po Kamczatkę. Bo Rosjanie też są częścią kulturowo-cywilizacyjnej formacji łacińsko-śródziemnomorsko-atlantyckiej (to obecnie, kiedyś to było – łacińsko-śródziemnomorskiej) – i wszystko co leży między Europą Zach, a przestrzeniami Euroazjatyckimi na Wschodzie też. JP II mówił o „dwóch płucach Europy” (m.in. encyklika „Slavorum Apostoli”) i to jest z grubsza ta wizja.
W najnowszym wydaniu PRZEGLĄD-u jest wspaniały materiał jednej z liderek rosyjskich konserwatystów Natalii Narocznickiej pt. „Manifest rosyjskiej konserwatystki” (gorąco wszystkim polecam) . Można polemizować, mozna się spierać z jej wizjami, absolutnie nie zgadzać (ja dużą część elementów z jej krytycznej analizy stosunków polsko-rosyjskich i rosyjsko-polskich podzielam, lecz – jako lewicowiec z natury i adherent Oswiecenia – nie zgadzam się z wnioskami i perspektywami kreślonymi przez nią, opozycyjność wobec konserwatyzmu a priori), ale przede wszystkim trzeba ze sobą ROZMAWIAĆ. A tego obecnie brakuje, zwłaszcza w stosunkach z całym Wschodem. Nasza elita chce „pouczać”, perorować, narzucać wizje i stereotypy (vide: sytuacja na Ukrainie i nasze „wishfull thinking” brane za realną sytuację – to zawsze źle się kończy, bo przede wszystkim rozczarowaniem i „kwasami”, a także spowodowaniem kolejnych ansów i prestensji).
Żeby nikt mi nie zarzucił nieznajomośc zagadnień wschodnich – pochodzę z rodziny „kresowej” i to daleko „kresowej” jeszcze z I RP, moja historia rodzinna jest tak powikłana i wielopoziomowa, że starczy na niezłe opowiadanie, a przy tym typowa dla multikulturowości w jakiej rozwijały się „od zawsze” tamte społeczności. Noszę w sobie zarówno sporą domieszkę krwi Rosyjskiej jak i Ormiańskiej.
A na zakończenie – w Czernihowie n/Desną – 150 km na płn-wsch. od Kijowa na tamtejszym cmentarzu są wspaniałe, historyczne, polskie groby. Tam m.in. pochowany jest mój pradziadek, oficer artylerii carskiej, uczestnik powstania AD’1863, zesłaniec na Syberię czy moja prababcia.
Napisy są po polsku !!! (zmarli w początku XX wieku). A o tożsamości mówiąc – moja Babcia, pochodząca z tegoż Czernihowa była Rosjanką – tak o sobie mowiła (a to jest najważniejsze przy okreśłaniu tozsamości narodowo-kulturowej); jak pamietam utożsamiała się absolutnie z kulturą rosyjską, świetnie mówiła po rosyjsku (po ukraińsku zupełnie – to był język „innej” Ukrainy jak stwierdzała zawsze) itd. W dzisiejszej polskiej prasie tak na te sprawy sie nie patrzy – bardzo płytko i utylitarnie. I o tym chciałem napisać w popszednim, tak pozytywnie ocenionym przez Olka 51 i Torlina poście.
Pozdrawiam.
Wodniku53!
Ja bym poszedł jeszcze dalej. My nie zdajemy sobie sprawy, jak idee Unii rozprzestrzeniają się po świecie. Ja sprzyjam Amerykanom, którzy doprowadzili do uczestnictwa Turcji w NATO, nas też najpierw przyjęli – i jak powiedzieli, że Unia powinna Polskę przyjąć, to Zachód się skrzywił, że co USA ma do tego.
A właśnie to rozszerzanie rozpropagowuje nasze ideały. Te państwa się zmieniają, wielokrotnie same o tym nie wiedząc. Bułgaria, Rumunia. Popatrzcie na milionowe demonstracje Turków, którzy chcą państwa świeckiego. Amerykanie nie boją się proponować NATO Gruzji, Mołdawii czy Armenii.
Jeszcze raz powtarzam – my nie zdajemy sobie sprawy, jak idee Unii rozprzestrzeniają się po świecie. Mam kumpla, który siedzi w Kazachstanie, opowiada, że ten kraj wprowadza sam dobrowolnie bardzo wiele rozwiązań unijnych, aby mu się łatwiej handlowało z nami. Ja nie mówię, że będzie wszystko naraz, ale krok po kroku nasze idee zdobędą świat.
Wodniku, a sprawy kulturowości pogranicza, mój konik, ubóstwiam te tematy, często piszę o tym u siebie, takich opowieści można przytaczać tysiące. Mój ród też wywodzi się ze wschodu I Rzeczypospolitej.
Do Wodnika53:
Tak się przejąłem Twoim tekstem, że aż odmłodziłem sobie o całe dwa lata nick, co na szczęście zauważyłeś. Pozdrowienia
Mysle ze Polakow i Ukraincow laczy dzis wspolne zmeczenie. Zmeczenie dlugim Ukrainskim kryzysem. U Polakow zainteresowanych sprawami Ukrainy rodzi sie pokusa by machnac reka: „niech dzieje sie co chce”.
Ulec tej pokusie to zrobic to czego chce putinowska Rosja.
Gospodarz slusznie wskazuje na zbieznosc nieudanej konferencji w Samarze z nasileniem presji Rosyjskiej na Ukraine. Werbalne deklaracje administracji Putina skierowane do PL sugerujace ustepstwa w sprawie miesnej, to takze element gry o bliska zagranice. Kaczynscy dostali by swoj sukces w polityce zagranicznej, Rosja ewentualne Polskie milczenie w sprawie Ukrainy.
Zmeczeni sa takze Ukraincy. Rewolucja choc pomaranczowa nie przyniosla tego czego przyniesc nie mogla: pomaranczy na wierzbie. Elektorat Ukrainski wybral to co wybral. Jeszcze wieksza wine za kryzys ponosza liderzy Pomaranczowych, obdarzeni autodestrukcyjnym genenem.
Juszczenko to nie aniol, Janukowycz to nie diabel. Nie sadze ze Janukowycza mozna jednoznacznie sklasyfikowac jako wroga niezaleznosci Ukrainy. Interesy grup ktore reprezentuje nie sa calkowicie zbiezne z interesem Rosji. Prowadzi on raczej niebezpieczna gre w ktorej uzywa Rosji, albo wydaje mu sie ze jej uzywa, w celu zdobycia i umacnienia swej wladzy. Gdyby czul ze ma zachodnie poparcie lub tylko przyzwolenie bylby mysle bardziej zachodni mniej Rosyjski.
Oczywiscie Putin skrzetnie wykorzystuje Janukowycza. Ale czy Rosja nigdy nie popelnia bledow w polityce zagranicnej? Czy nie mamy my Polacy tendencji by demonizowac Rosyjska skutecznosc zarowno na poziomie taktycznym jak i dlugo okresowej strategii?
Rosja moze sie bardzo poparzyc chocby na Janukowyczu, a prawie na pewno na Ukrainie. Procesy identyfikacyjne z ukrainskoscia ktora przestala byc „wiejska”, jaka byla za czasow Sowieckich, zaszly daleko.
Dominacja Rosyjska mozliwa jest tam tylko za wysoka cene, cene na ktora Rosji nie stac.
Tak Ukraina jest silnie zroznicowana kulturowo i politycznie. Sprowadanie tych podzialow do dychtotomii W-Z, Halyczyna kontra reszta to nieporozumienie. Prozachodnia w znacznym stopniu jest takze Kijowszczyzna – centrum, Rosyjsko jezyczna Odessa to nie prorosyjski Krym, to inna, zywa porozachodnia tradycja i rzeczywistosc.
Ukraina to takze Zakarpacie i Bukowina – jeszcze jeden kolor i smak.
Interes sasiadow i UE lezy w tym by Ukraine chronic przed dominacja putinowskiej Rosji.
Dla Rosji realne proba zdominowania Ukrainy oznacza w bliskiej przyszlosci destabilizaje wejscie w konflikt nie do wygrania.
Przy okazji Ukrainy odzywaja sie w PL stare trumny. Gdzies z zakamarkow wylazi darwinizm polityczny. Dmowski sie cieszy z za grobu.
Nie przypuszczalem ze ktos znajdzie zastosowanie dla endeckiej mysli
by „bronic” PL w UE przed Ukraina.
Co stracila Portugalia na tym, ze razem z nia do Unii weszla Hiszpania.
Co traci malutki Luksemburg na fakcie ze jest razem z Belgia w tej ze Unii.
Ktos tu w blogu napisal ze myslenie marksistowskie wywarlo trudny do zatarcia wplyw na PL mozgi. Okazuje sie ze nie tylko. Dmowski wiecznie zywy. Gratuluje zachwytow nad tym znaleziskiem potraktowanym w blogu jak objawienie.
Grzes
Twa ironia w opisie reedukacyjnych celow bolszewikow byla ukryta gleboko. Cenzor PRL mialby trudnosci. Nie nadazam. Chyba, by sie zemscic, pokropie cie swiecona woda. Nie nie zrobie tego. Nie jestem okrutnikiem.
Tragicznym jest fakt ze dzis kiedy aktywnosc PL w sprawie Ukrainy
jest sprawa konieczna, sprawa PL racji stanu, kiedy potrzena jest Polska inicjatywa by UE zaanagazowala sie jak najglebiej w rozwiazanie konfliktu w Kijowie, my zafundowalismy sobie taka jaka mamy wladze, taka polityke zagraniczna jaka mamy.
A jednak nie rezygnuje. Latem jade jak zwykle na Ukraine, nie na Kresy.
Zadna Fotyga czy Putin mnie nie zniecheci.
Dano 1
Nie jest to objawienie tylko patrzenie pragmatyczne i realno-poznawcze. W Twoim poście pobrzmiewają polskie kontrreformacyjne dźwięki wywodzące swe korzenie z jezuickiej i wyższo-katolickiej pańskości, wg której należy „zanieść na Wschód”, przede wszystkim do Rosji (schizmatyckiej jak się dawniej mówiło) prawdziwą wiarę europejską. A z nią i naszą kulturę. A w tym kontekście to właśnie szczucie Ukrainy na Rosję, i widzenie w tej ostatniej „wilka” (jawnego bądź w owczej skórze) jest niekorzystne z każdego punktu widzenia dla Polski. I tylko idea unijna od Atlantyku po Kamczatkę może wyrównać i zdeptać tą mentalność, która stworzyła tak wiele złego na terenach „przeciągu” cywilizacyjno-klulturowego między Zachodem, a Wschodem Europy. Ukraina ma sama, z cała swą wielowarstwowością i multikulturowością wejść w sferę unijną, nie jako przeważenie szali p-ko Rosji (ani polski klient). Zbyt wiele kulturowo je łączy: Ja zarysowujac tą dychotomię przerysowałem ją celowo – wiem Janukowycz nie jest przeciwnikiem neipodległości Ukrainy. Nigdzie tego nie napisałem. Sprzeciwiam się jednak kwantyfikacji Zadnieprza jako sprzedajnej, ologarchicznej, prorosyjskiej czy postradzieckiej. To obraźliwe i prostackie. Ale takie właśnie tendencje królują w naszej przestrzeni publicznej, w naszych polskich komentarzach i „figlują” w naszych polskich mózgach.
Ze wschodnią Ukrainą jest analogicznie jak z Trydentem we Włoszech – odnośnie tradycji, kultury, języka, przeżyć historycznych czy mentalności etc.
A dominacja jeśli granice rozciągniemy daleko do Azji, czego post Torlina z godz: 12.35. jest najlepszym przykładem (Kazachstan – Borat jest też tego przykładem) pozostanie tylko we wspomnianiach. Ty ostrzegając przed putinowską Rosją (też myślę, iż to bardziej humbuk i demonizacja niźli faktyczne zagrozenie) sama wpadasz w pułapkę „bywszości” i historii.
Pozdrawiam.
Moim skromnym zdaniem rozumowanie przedstawione przez Wodnika53:
„… te sprawy należy rozgrywć niezwykle delikatnie ..”
powinno byc rozciagniete na cala polityke wschodnia oraz polnocno-wschodnia Polski. To, co ostatnio pokazala strona polska w odniesieniu do awantury estonsko-rosyjskiej nie mialo w sobie nic z delikatnosci oraz ze zrozumienia zlozonosci problemow, tak globalnych, odnoszacych sie do calego regionu, jak i problemow partykularnych, dotyczacych poszczegolnych krajow.
Choc sam wywodze sie z lwowskiej rodziny, a wiec i u mnie ta Ukraina powinna gdzies sie odzywac, rezonujac obecnym wydarzeniom, to jakos nie czuje sie na silach podjac sie tego tematu. Zreszta ziemie wschodnie interesowaly mnie o wiele mniej niz ziemie polnocne i zachodznie Polski.
Nie mam zatem zielonego pojecia jak rozwiazac wezel ukrainsko-polski, i dlatego z wdziecznoscia przyjmuje teksty jak ten, napisany przez Wodnika53. Szkoda, ze ludzie reprezentujacy podobny poziom oraz sposob myslenia nie tworza (nawet za kulisami, jako doradcy) polityki zagranicznej.
Co do polskiej Logosfery: zauwazylem, ze sam, od czasu do czasu daj sie poniesc emocjom i chlapne cos (epitet, porownanie), co nie powinno byc powiedziane publiczne. Nie wiem, czy blog „Polityki” to juz domena publiczna, czy jeszcze „imieniny u cioci” (przy calym szacunku dla Gospodarza – jestem pewien, ze rozumie Pan o co mi chodzi), ale dzis tego typu podzialy nie maja juz zadnego znaczenia z punktu widzienia mozliwosci dostepu do informacji (nawet ekscesy z prawdziwych imienin u Cioci moga sie znalezc na YouTube, courtesy of telefon komorkowy jednego z czujnych biesiadnikow), a wiec teoretycznie powinnismy starannie dobierac slowa w kazdej sytuacji. I dobrze. Mozna powiedziec „szlachectwo zobowiazuje” w tym sensie, ze to jest w pewnym sensie wyroznienie jesli bierze sie udzial w debacie publicznej (lub upublicznionej za pomoca internetu).
I w ten sposob dochodzimy do sedna sprawy: o ile my, drobni wyrobnicy slowa piszacy po blogach jestesmy tylko zasciankowymi szlachetkami, o tyle panowie politycy powinni byc uznani za arystokratow oraz za ksiazeta Logosfery. Rzeczywistosc jednak skrzeczy i wychodzi na to, ze w wiekszosci przypadkow mamy do czynienia nie z arystokracja rodowa czy z ksiazetami krwi, ale z „kupionymi” baronami, ktorym sloma wychodzi spod bogato szamerowanych strojow, a etykieta dworska i maniery tylko przeszkadzaja w robieniu tego, co lezy w ich naturze.
Pozdrawiam,
Jacobsky
W środowym wydaniu GW, na pierwszej stronie pokazano fotografię prezydenta sąsiedniego mocarstwa, jedynego dostawcę energii do Polski,
Putina. Prezydent był w ciemych okularach /wiadomo mafiozo/. Sąsiadujące do prezydenta , w jednej parze, było zdjęcie jakiegoś bandyty. Czyli w sumie pokazano dwóch bandytów. Nie znalazłem żadnej reakcji w elitach ani w mediach. Pokazano coś poniżej wszelkich poziomów przyzwoitości. Nic mi nie pozostaje tylko gorąco przeprosić Prezydenta Putina. W swoim imieniu. A Pan Panie Redaktorze także nic?
Rosja bez Ukrainy nie jest mocarstwem. Stad Putin czy jego nastepca musi zrobic wszystko aby przywrocic rosyjskie panowanie w tej republice. Nie ma ontez czasu do stracenia bo musi zdazyc przed Anschlussem Ukrainy do Grossdeutchland II . W zwiazku z napietym harmonogramem oczekuje raczej szybkiego przebiegu wydarzen na naszej poludniowo-wschodniej rubiezy. Mysle, ze Juszczenko nie ma specjalnie duzych szans na zwyciestwo.
Ja jeszcze wrócę do dyskusji z grzesiem.
Zgoda, słowa mają swoje znaczenie. Zgoda, cechą propagandy rewolucyjnej jest zmiana znaczenia słów.
Problem leży jednak w tym, że gdyby z upartą konsekwencją zastosować Twoje kryterium okaże się, że nie ma możliwości nazwania niczego. W najlepszym razie uogólnienia sięgnęłyby powiedzmy stwierdzenia, że mamy oto dwie żółte kule, dwa podobne okręgi, dwa tak samo rozwarte kąty itd. I na ‚faszyzm’ można się buntować i znalazło by się tysiąc powodó w by posłów PiSu faszystami nie nazywać (pierwszy z brzegu: nie widzę tam związków kombatanckich). Ale nie prowadzimy debaty naukowej.
Bolszewizm to dla mnie bardziej postawa życiowa, sposób dążenia do celu, a mniej system polityczny (komunizm odwrotnie). Faszyzm to zdecydowanie system polityczny. Domyślam się, że to jest miejsce różnicy.
Rozgraniczyłbym PiS na 2 obozy: jeden superkonserwatywny, ‚reakcyjny’, być może faktycznie sympatyzujący z Franco czy Pinochetem obóz Jurków. Rzeczywiście ani trochę nie są podobni do bolszewików.
Ale ekipa Ziobry, i tych wszystkich ministrów których nie pamiętam, ze swoimi działaniami przypomina mi tylko bolszewicką hołotę i nic na to nie poradzę. Ja wiem, że tak nie powinno się mówić, ale też wiem, że kiedy ktoś łamie wartości w które wierzę, zgodnie z którymi żyje i które czynią życie znośnym – żarty się kończą.
Ani Ziobro, ani Dorn, ani Giertych, ani ktototam jest od Obrony i od MSW – nikt z nich nie powinien już rządzić. Nie chodzi o kompetencje ale poszanowanie pewnych standardów.
Jakim prawem pozwalamy Dornowi niedwuznacznie sugerować, że prezes Trybunału Konstytucyjnego jest głupcem z tytułem naukowym?! I dlaczego serwisy informacyjne pokazują tę sytuację jako ciekawostkę, przynętę dla widza a nikt głośno nie powie jaki jest wymiar tego stwierdzenia? Do czego już doszło?!
I wiesz co mnie gniewa? Że nie ma w tym państwie NIKOGO, kto potrafiłby powiedzieć: dość. Nie ma nikogo, kto nie zniżyłby się do ich poziomu w debacie ale potrafił jasno i stanowczo powiedzieć: sprawy zaszły za daleko. Bo zaszły, tylko my się niestety do pewnych rzeczy przyzwyczailiśmy. (ostatnio pozytywnie zaskakuje tylko Ryszard Kalisz, żadna tam moja opcja polityczna)
pozdrawiam 🙂
Szanowni Blogowicze ! Szanowny Gospodarzu !
Mieszkając we Wroclawiu i będąc przed 10- dniami na spotkaniu, na miejscowym Uniwersytecie („moim” Uniwersytecie na którym przed ponad 30 laty studiowałem równolegle przyrodę i filozofię), z mega-tuzem polskiego intelektualizmu Adamem Michnikiem zadałem mu pytanie; dlaczego polscy (i zachodnioeuropejscy także) dziennikarze i intelektualiści w tak prostacki i prymitywny spsosób „zaordynowali” nam szaraczkom, mini – „wykształciuchom”, rozpad i wojnę w b.Jugosławii. Ślęcząc od zirka 2 m-cy nad zgłębieniem tego zagadnienia wiem już (pardon – wydaje mi się że coś wiem) iz to była największa manipulacja i zaprzaństwo i autooszustwo i utylitaryzm i prostactwo mentalne po Wiośnie Ludow ’89 (no, może casus Iraku to-to przewyższać).
Ten konflikt, który tli się pod „spodem” (co to Bośnia ? co to Kosowo ? co to Sandżak ? co to Czameria ? – Czameria to po albańsku Epir czyli płn-zach część Grecji) bez UE i pomocy – realnej – wybuchnie prędzej czy później.
A co to ma wspólnego z Ukrainą o której tak namietnie tu dyskutujemy (te ziemie są częścią dawnej Polski, naszej mentalności, naszą traumą i „uwielbieniem” – Sienkiewicz, Milosz, Słowacki = Wschód…..) ? Ano ma b.wiele. Bo zarówno Bałkany – i na to zwróciłęm A.Michnikowi uwagę już w kuluarach (bo myślę, że krąg mentalny GW nie zachował w tym konflikcie wymaganego od intelektualistów i poważnych dziennikarzy dystansu, wstrzemięźliwości i tzw. „dzielenia włosa na 4-ro”) – jak i Ukraina ze swoimi problemami a’la XIX wieczne konflikty narodowościowe mogą skutecznie rozorać ten wspaniały projekt jakim jest UE i o jakim tu dyskutujemy. I jakiekolwiek szczucie, wzajemne, i wygrywanie kogoś p-ko komuś, moze skończyć się droga dano 1 tak jak na Bałkanach. Tam tez nie bylo tak iż Serbowie byli immannetnie skażeni ludobojstwem, morderstwem czy agresją. Gdyby historia stała się współczesnością to Sarajewa mogą się (i to w Europie) realnie powtarzać. Podglebie jest – trzeba je tylko wzruszyć, spulchnić, pobudzić.
Boję się ludzi, którzy posiedli prawdę – tak zakończyłem kuluarową rozmowę z A.Michnikiem, z którym można się nie zgadzać, mozna go krytykować (co robię i robiłem wielokrotnie) ale nie można mu odmówić ani przenikliwości, ani olbrzymiej roli w szerzeniu idei wolności choć czasem w pojmowaniu tej idei się myli). Wolnym bowiem nie można być „na kolanach” (i to wobec idei, bogów czy swych przyzwyczajeń).
Cóż, myślę Szanowny Gospodarzu, iż o Bałkanach, tym miękkim podbrzuszu Europy coś nam napiszesz – i pobudzisz dyskusję. Bo to też jest teren Europy nam którym może polec idea UE.
Pozdrawiam serdecznie.
W sprawach Ukrainy chyba bliżej mi do Dany niż do Wodnika;)
W naszym interesie wg mnie leży przede wszystkim Ukraina demokratyczna, transparentna, z funkcjonującą gospodarką wolnorynkową i społeczeństwem obywatelskim – i to zarówno z powodu pryncypiów, jak i dlatego, że kolejna pół-dyktatura za polską wschodnią granicą to źródło niestabilności i kłopotów także dla nas. Analogicznie, źródłem kłopotów i niestabilności byłaby dla Polski także Ukraina „upadła”: podzielona, słaba i rozdzierana nieustannymi konfliktami, podatna na ingerencje sąsiednich państw i mocarstw.
Jeśli Ukraina zbliżyłaby się do powyższych „demokratycznych” standardów (tak się przypadkowo składa, że są to jednocześnie standardy europejskie, a nie rosyjskie), to nie musiałaby wchodzić do UE – choć z drugiej strony, dlaczego nie, czyż nie jest to Europa (skoro jest nią Turcja czy Albania)?
Ale jak oni mają się tam teraz dogadać – nie mam bladego pojęcia:(
Daleko mi do ekspertyzy Wodnika53, Jacobsky’ego, Torlina i innych piszacych, ale z drugiej strony, spojrzenie z dystansu na polsko-ukrainsko-rosyjskie przypychanki jasno wskazuje, ze do w miare sensownych rozwiazan jeszcze daleka droga. Te „przepychanki” sa na dodatek inspirowane przez niemiecka ekspansje gospodarcza i amerykanska polityke prestizu i „leaderowania” swiatu. Tzw „polski punkt widzenia” jest wazny tylko dla zaangazowanych w polityczne dyskursy Polakow. Odnoszenie wlasnych tradycji rodzinnych i powiazan do oceny sytuacji, prosze wybaczyc, graniczy z naiwnoscia. Decyduje, jesli mozna, geografia i potencjal ekonomiczny. We wszystkich glosowaniach w wymienionych krajach, we wszystkich zmianach politycznych, wiekszosc w Rosji pojdzie za utrzymaniem(opoznieniem fiaska) znaczacej roli w Europie (jak zawsze za energie), na Ukrainie za pieniedzmi, czyli zblizeniem do europejskiego kapitalu, a w Polsce – bog raczy wiedziec. Oby nie za „przestizem na arenie miedzynarodowej”, tego juz chyba bylo dosc. Powolywanie sie na „gentelman agreement” z UE (dzisiejsza Polityka) w sprawie „bezpieczenstwa energetycznego” przypomina Lige Narodow i polskie sojusze przed WWII. Bardzo, bardzo ciekawe czym zakonczy sie spotkanie w Soczi. Prawdopodobnie miesne embargo pojdzie za naftowa rure pod Baltykiem. Radosc bedzie powszechna z sukcesu w sprawie miesa, ale ten sukces mozna unicestwic za rok czy dwa, a rura bedzie. Na dlugie lata. Zeby oslodzic Polakom te „gorzka nafte” z rury i uspokoic Amerykanow powstanie pewno i „tarcza”(wizyty 9 i 16 czerwca). Ale taka tarcze mozna rozmontowac za rok czy dwa. A rura bedzie. Na dlugie lata. Stosunki z jedynym znaczacym dostawca ropy beda bardzo mile. Ale – ropy nie bedzie, albo – po horrendalnych cenach. I tak Polska stanie w wyznaczonym jej miejscu: placic za nafte i sluchac. Waga tego momentu uswiadamia „irrelewance” roli polskiej w sprawie rosyjsko – ukrainskiej. Niezrozumiale w tej sytuacji sa polskie „zaczepki” pod adresem Rosji (chocby to zdjecie w GW) i jej przezydenta. Juz za pozno, ale byl czas na utrzymanie dobrych stosunkow z Kremlem i za wszelka cene, za wszelka cene, remont, odrestaurowanie i zapewnienie dlugich lat rurociagowi „Przyjazn” – jedynego kurka z paliwem dla polskich samochodow. Potem, znow rope dla Polski beda dyskutowac inni, zawsze kosztem Polski. Angazowanie Bialorusi, wtracanie sie do spraw Ukrainy, draznienie Rosji nie sa najlepszym wykladnikiem sujuszu z US. Pamiec przywodzi znane porzekadla: „you get more with honey than with a shit” i „tishe edesh – dalshe budesh”. Czy kiedys Polacy to pojma ?
Dyskusja zrobiła się bardzo „gęsta”. I ciekawa.
Wielu z blogowiczów (nie powiem „nas” żeby nie drażnić Dany 1) ustosunkowuje się do postaw obecnej władzy, inni do pozostałych postów. Jako że jest wśród blogowiczów (nie powiem „nas”…) niewielu, którzy podzielaliby poglądy obecnej władzy, ustosunkowanie się wobec nich wydaje się nie mieć specjalnego sensu… Niemniej, jest to najważniejsza rzecz dla nas (Polaków) dzisiaj.
Jak to pięknie Wodnik pisze, jadąc na wschód nie widać granic; bo ich nie ma. Rozmawiając z ludźmi się ich nie zauważa. Chyba że po wyjściu z cerkwi/kościoła. Albo u bardzo młodych, którzy właśnie w szkole się nauczyli, że za granicą mieszka diabeł wcielony.
Najwyraźniej państwo narodowe jest bardzo złym rozwiązaniem…
grzes
Wodnik 53
Kazdy sluszy co mu szumi. Ten szum moze odrobine deformowac recepcje.
W twojej recepcji tego co napisalem pobrzmiewa retoryka z „Tarasa Bulby”
albo raczej z narracji Aleksego Tolstoja. Mozna i tak. Niech ci pobrzmiewa.
Oczywiscie zgadzam sie z twoim twierdzeniem ze Rosja nie jest wilkiem.
Byla by wtedy przedmiotem zaineresowania obroncow przyrody.
Rosja jest ciekawym faktem politycznym, jest ciekawym wariantem kultury
europejskiej.
Jest takze podmiotem politycznym przezywajacym postimperialna traume.
To nie dziwi, ale zmusza sasiadow do wyostrzonej obserwacji i adekwatnych reakcji. To musi takze niepokoic bo karmienie postimperialnego kaca jest jedna z podstawowych legitymacji putinowskiej wladzy. Rosja taka jako jest dzis, Rosja putinowska budzi obawy.
Obawy dotycza tego co w Rosji nazywa sie „bliska zagranica”, bo to takze nasza UE „bliska zagranica”. Hodowla postimperialnych nastrojow jest takze niebezpieczne dla samej Rosji, ale to ich sprawa.
Podobne traumy przezywaly inne kraje i inne spoleczenstwa. Takie byly Niemcy po klesce w I WS, podobnie z innycm zakonczeniem bylo z Francja
(sprawa Algeru).
Teraz juz po dziesiatkach lat doswiadczen bylymi imperiami, wiemy ze najgorszym co mozna robic to ustepowac wobec takich resentymentow. Mamy prawo oczekiwac od Rosji ze zaakceptuje w koncu siebie taka jaka sie stala, eks potega globalna, srednim mocarstwem.
Juz kiedys tu u Szostkiewicza pisalem ze zgoda na pochloniecie Ukrainy przez Rosje to zgoda na nowy Anschluss. To rozgrzalo by Wiekoruski patriotyzm, bylo by wskazowka ze tak trzeba i mozna. A potem dalej i dalej dokad pozwola. To co mozna traktowac jako humbug dzis, jesli spotka sie z przyzwoleniem stanie sie rzeczywistoscia. Rzeczywistoscia tragiczna dla Rosji i nas jej sasiadow. Imperium nie odbuduja, ale zanim sie o tym przekonaja moze byc strasznie.
Tak. Wschodnia Ukraina jest otwarta na Rosje, granica jest trudna do zidentyfikowania.
Jadac z Ustrzyk do Sambora, czy z Przemysla do Lwowa
granice sie dostrzega, dostrzega w postaci „czasowego przesuniecia”
wszystko tak samo tyle ze dwadziescia lat wczesniej. Ta sama architektura
ta sama przyroda ten sam typ antropolagiczny, powszechna znajomosc jezyka polskiego. Ale czy z tego mamy wyciagac wniosek ze Wschodnia Galicja jest Polska. Oczywiscie to nie Polska tak jak Ukrainski Wschod to nie Rosja.
Nadal nie pojmuje twego programu polityki wobec Ukrainy: trzymac ich (Ukraincow) w slabosci bo zagrazaja naszej pozycji w UE. Co to jest?
Pozdrawiam
Do dana 1 (26.05.07 h: 8.05)
Odpowiadajac pokrótce na twoje pytanie kończące ów post odpowiem tak; traktować Wschód en bloc w naszych (i europejskich) zainteresowaniach. A parafraza powiedzenia W.S.Churchila o odwiecznych interesach i przemijajacych sojuszach, użyta przeze mnie i powodując u Ciebie taki dyskomfort i protesty, jest niestety naczelną zasadą działania w polityce. Nie mówi się tego wprost, ale tkwi to w duszy polityków (o ile dobrze pamiętam o tym samym – lecz w inym kontekcie mówił i Talleyrand, i Macciavelli). I wczytaj się dobrze w to co nt.temat napisałem – raczej „słabsza” niźli „mocniejsza” (to nie oznacza że słaba czy mocna).
A po prawdzie – Ukraina w UE to niestety dla Polski i Polaków
k o n k u r e n c j a prawie nie do wygrania. I jeszcze jedno – to ludnościowo i obszarowo bodajże największe państwo (przy ewentualnym przyjęciu Turcji – podobne gabaryty – zmienia się absolutnie charakter UE – w dzisiejszym, beztraktatowym, jestestwie).
Rozszerzając Unię na Wschod mozemy tylko w oparciu o ideę od Atlantyku po Kamczatkę – nowe zasady i podwaliny. Jakie – nie mam akurat pojęcia, jestem „za cienki” Bolek, zbyt mało wiem, a poza tym – to moje hobby.
Pozdrawiam
Torlin
OK wybacz.
Też pochodzę z terenów obecnie Ukrainy Zachodniej, a konkretnie z trójkąta naftowego, choć wojnę jako dziecko przeżywałam we Lwowie. Piszę o tym ponieważ może to po części tłumaczyć moją fascynację Ukrainą i Ukraińcami. Moje obserwacje są oczywiscie naznaczone pewnego rodzaju niekompetencją, ale i tak to co przeżywałam i widziałam w czasie wojny i potem w latach PRL a wreszcie obecnie mogą mieć jakies znaczenie dla zrozumienia tego co obecnie sie tam dzieje.
Od początku wojny jeszcze w moim rodzinnym miescie zetknęłam sie z konfliktem polsko-ukraińskim. Chodziło o domniemaną zbrodnię polskiego oddziału wojskowego na wziętych do niewoli walczących z Polakami Ukraińców. Kiedy oddział ów miał sie wycofywać rozstrzelał ponoć kilkunastu jeńców, i gdy weszli Niemcy (przed 17 wrzesnia), miejscowi Ukraińcy ułozyli zmasakrowane zwłoki przy drodze, którą szły wojska niemieckie. Polacy nie chcieli uwierzyc w to, ze nasi żołnierze mogli posunąć sie do takiego bestailstwa. Niestety parę lat póxniej przypadkowo na własne oczy widziałam pacyfikacje wsi ukraińskiej przez polska partyzantke w odwecie za masakrę wsi polskiej. Od tego czasu wiem, że w pewnych okolicznosciach w czsie wojny nie ma dobrych i złych. Jest wsciekłość iżądza zabijania. Później we Lwowie gdzie trafilismy w styczniu 1940 roku, znałam wielu Ukraińców, znajomych rodziców z lat studenckich czy wczesnej pracy, niektórzy byli nacjonalistami inni nie za wszelką cenę, ale wszyscy chcieli powstania Ukrainy jako niepodległego państwa. Byli tacy, którzy w czasach okupacji niemieckiej pomagali ukrywać Żydów, w co byli zaangażowani moi rodzice m.in. nasza dozorczyni Pazia, czy sasiedzi mieszkajacy piętro niżej. Oczywiście Niemcy podsycali nadzieje Ukraińców na niepodległość i ci dawali się na to złapać. Utworzono Ukraiński Legion Akademicki (wiem to z całą pewnoscią, chociaz nie trafiłam na potwierdzenie tego faktu w żadnej publikacji). Koniec był straszny. Kiedy Niemcy zaczęły przegrywać zapędzono legionistów w widły rzeki i wystrzelano. Uratowało się dwóch. Jednym z nich był brat zaprzyjaźnionej z rodzicami młodej kobiety. Zginęło wtedy kilka tysięcy młodych ukraińskich inteligentów. Następne trzebienie inteligencji tego narodu dokonane zostało w końcu lat 50tych, kiedy to kilka tysiecy ludzi o ambicjach intelektualnych zesłano za Ural.
Kiedy w latach 60tych pojechałam dwa razy do Lwowa na kazdym kroku spotykałam sie z informacjąmi, że ten czy ów jest w głębi Rosji. We Lwowie natomiast pojawiło się mnóstwo Rosjan, Kazachów, Gruzinów itp. Znowu zajmowali mieszkania miejsca pracy itd.
Ciekawe było, że w tym czasie posługiwano na codzień troche dziwnym volapukiem ukraińsko-polsko-rosyjskim. Kiedy w latach 90 znowu znalazłem sie we Lwowie językami słyszanymi był ukraiński i rosyski.
Z Ukraińcami zetknęłam sie od połowy lat 90tych, kiedy to do Polski przybyło ich wielu do pracy. Poznałam wiele Ukrainek w 90% z wyższym wykształceniem. Okazało się, że ich humanistyczne wykształcenie jest dalece niepełne. Można tez było zauwazyc róznice miedzy tymi, ktorzy studiowali we Wschodniej i Zachodniej Ukrainie, na korzyść tych z Zachodniej. Natomiast wszyscy byli patriotami i nagminnie studiowali pozycje historyczne, literaturę poszukując dzieł np Słowackiego.
Ale z moich obserwacji batrdzo w końcu wąskich, wynikło, że jednak między Zachodnia a Wschodnią Ukrainą istnieje coś w rodzaju przepasci kulturowej. To porzejawia się np w stosunku mężczyzny do kobiety, dominacji przekonania, że kobieta musi wyjść zamąż a mąż może kobietę tłuc, może nawet powinien, stosunek do wiedzy i nauki, przeświadczeniu, że lepsze wykształcenie zawodowe techniczne jest lepsz niż studia wyzsze, szczególnie dla mężczyzny itp.
Kiedy czytam to co napisałam, myślę, że może usiłuję na bazie znajomości kilkudizesięciu wspólczesnych Ukraińców, wyciągać zbyt daleko idace wnioski, ale trudno. Może sie to jednak komuś do czegoś przyda.
Mam jednak wrażenie, że między Wschodnią i Zachodnią Ukrainą róznece są tak poważne, że w końcu będą musieli sie podzi
Też pochodzę z terenów obecnie Ukrainy Zachodniej, a konkretnie z trójkąta naftowego, choć wojnę jako dziecko przeżywałam we Lwowie. Piszę o tym ponieważ może to po części tłumaczyć moją fascynację Ukrainą i Ukraińcami. Moje obserwacje są oczywiscie naznaczone pewnego rodzaju niekompetencją, ale i tak to co przeżywałam i widziałam w czasie wojny i potem w latach PRL a wreszcie obecnie mogą mieć jakies znaczenie dla zrozumienia tego co obecnie sie tam dzieje.
Od początku wojny jeszcze w moim rodzinnym miescie zetknęłam sie z konfliktem polsko-ukraińskim. Chodziło o domniemaną zbrodnię polskiego oddziału wojskowego na wziętych do niewoli walczących z Polakami Ukraińców. Kiedy oddział ów miał sie wycofywać rozstrzelał ponoć kilkunastu jeńców, i gdy weszli Niemcy (przed 17 wrzesnia), miejscowi Ukraińcy ułozyli zmasakrowane zwłoki przy drodze, którą szły wojska niemieckie. Polacy nie chcieli uwierzyc w to, ze nasi żołnierze mogli posunąć sie do takiego bestailstwa. Niestety parę lat póxniej przypadkowo na własne oczy widziałam pacyfikacje wsi ukraińskiej przez polska partyzantke w odwecie za masakrę wsi polskiej. Od tego czasu wiem, że w pewnych okolicznosciach w czsie wojny nie ma dobrych i złych. Jest wsciekłość iżądza zabijania. Później we Lwowie gdzie trafilismy w styczniu 1940 roku, znałam wielu Ukraińców, znajomych rodziców z lat studenckich czy wczesnej pracy, niektórzy byli nacjonalistami inni nie za wszelką cenę, ale wszyscy chcieli powstania Ukrainy jako niepodległego państwa. Byli tacy, którzy w czasach okupacji niemieckiej pomagali ukrywać Żydów, w co byli zaangażowani moi rodzice m.in. nasza dozorczyni Pazia, czy sasiedzi mieszkajacy piętro niżej. Oczywiście Niemcy podsycali nadzieje Ukraińców na niepodległość i ci dawali się na to złapać. Utworzono Ukraiński Legion Akademicki (wiem to z całą pewnoscią, chociaz nie trafiłam na potwierdzenie tego faktu w żadnej publikacji). Koniec był straszny. Kiedy Niemcy zaczęły przegrywać zapędzono legionistów w widły rzeki i wystrzelano. Uratowało się dwóch. Jednym z nich był brat zaprzyjaźnionej z rodzicami młodej kobiety. Zginęło wtedy kilka tysięcy młodych ukraińskich inteligentów. Następne trzebienie inteligencji tego narodu dokonane zostało w końcu lat 50tych, kiedy to kilka tysiecy ludzi o ambicjach intelektualnych zesłano za Ural.
Kiedy w latach 60tych pojechałam dwa razy do Lwowa na kazdym kroku spotykałam sie z informacjąmi, że ten czy ów jest w głębi Rosji. We Lwowie natomiast pojawiło się mnóstwo Rosjan, Kazachów, Gruzinów itp. Znowu zajmowali mieszkania miejsca pracy itd.
Ciekawe było, że w tym czasie posługiwano na codzień troche dziwnym volapukiem ukraińsko-polsko-rosyjskim. Kiedy w latach 90 znowu znalazłem sie we Lwowie językami słyszanymi był ukraiński i rosyski.
Z Ukraińcami zetknęłam sie od połowy lat 90tych, kiedy to do Polski przybyło ich wielu do pracy. Poznałam wiele Ukrainek w 90% z wyższym wykształceniem. Okazało się, że ich humanistyczne wykształcenie jest dalece niepełne. Można tez było zauwazyc róznice miedzy tymi, ktorzy studiowali we Wschodniej i Zachodniej Ukrainie, na korzyść tych z Zachodniej. Natomiast wszyscy byli patriotami i nagminnie studiowali pozycje historyczne, literaturę poszukując dzieł np Słowackiego.
Ale z moich obserwacji batrdzo w końcu wąskich, wynikło, że jednak między Zachodnia a Wschodnią Ukrainą istnieje coś w rodzaju przepasci kulturowej. To porzejawia się np w stosunku mężczyzny do kobiety, dominacji przekonania, że kobieta musi wyjść zamąż a mąż może kobietę tłuc, może nawet powinien, stosunek do wiedzy i nauki, przeświadczeniu, że lepsze wykształcenie zawodowe techniczne jest lepsz niż studia wyzsze, szczególnie dla mężczyzny itp.
Kiedy czytam to co napisałam, myślę, że może usiłuję na bazie znajomości kilkudizesięciu wspólczesnych Ukraińców, wyciągać zbyt daleko idace wnioski, ale trudno. Może sie to jednak komuś do czegoś przyda.
Mam jednak wrażenie, że między Wschodnią i Zachodnią Ukrainą róznece są tak poważne, że w końcu będą musieli sie podzi
Mam jednask wrazenie, że do podziału dojdzie. Może bedzie to podział spokojny na wzór Czech i Słowacji. Ale najwazniejsze jest przystapienie Ukrainy do Unii. To czego bym życzyła Ukrainie to jak najprędsze zrealizowanie tego faktu.Chciałabym by Polska w tej kwestii, przystąpienia do Unii pomagała Ukrainie. Natomiast nie wydaje mi sie właściwe włączanie w obecne nieporozumienia w tym kraju. Ukraina musi sama wewnętrznie sie wzmocnić, dojrzeć, choć mam też wrażenie, że zdecydowanie za mało uwagi przy analizowaniu spraw ukraińskich poświeca się narastajacego nieporozumienia między tymi dwoma „obozami”
Iannar jako dziecko przeżywała II wojnę światową, znaczy w 1939 r. miała kilka lat, tymczasem w 2007 r. bez trudu pisze do internetu, ciekawe.