A jednak zawetował

Zmasowana presja obywatelska (2,5 mln podpisów w obronie TVN) i międzynarodowa zadziałała. Prezydent zawetował lex Suski. Słusznie, bo ustawa była bublem wymierzonym w jedyną stację telewizyjną niezależną politycznie od obecnej władzy.

Ale niespodziewanie, bo spodziewaliśmy się kapitulacji Dudy przed Kaczyńskim. Że albo od razu podpisze, albo zrobi unik, czyli odeśle do tzw. Trybunału Przyłębskiej. Taki scenariusz był dużo bardziej politycznie prawdopodobny, a jednak Duda wybrał inny: stanął po stronie sensu, prawa i sprawiedliwości.

Dlaczego? Oficjalnie dlatego, że już latem publicznie, przed elitą obecnej władzy, zapowiedział, że jako strażnik konstytucji musi wypełniać jej postanowienia, a także porozumienia międzynarodowe. Brzmiało godnie, ale niewiarygodnie, bo prezydent nigdy dotąd nie stanął po innej stronie niż obóz Kaczyńskiego.

Tym razem stanął po stronie konstytucji i Senatu, który wcześniej nie przyjął nowelizacji Suskiego. Przyznał rację opinii publicznej i sił demokratycznych w parlamencie. Kluczowe znaczenie miał też formalny i nieformalny nacisk dyplomacji amerykańskiej. Do staffu Dudy tym razem przesłanie dotarło. Koszty polityczne i biznesowe wyliczyć potrafili wyjątkowo szybko. Teraz ruch należy do Sejmu, który musi przyjrzeć się lex anty-TVN od nowa i z poczuciem fiaska i upokorzenia wśród posłów PiS. Mało prawdopodobne, by większość „zjednoczonej prawicy” zdołała weto Dudy odrzucić.

Decyzja prezydenta ma też szerszy kontekst: inflacji, drożyzny, pandemii. Sam Duda o tym wspomniał, uzasadniając weto. Po co dokładać jeden problem więcej, narażać budżet na dodatkowe wydatki, lepiej działać w takim czasie ponad podziałami politycznymi. Lepiej, ale czemu obecna władza i sam prezydent dochodzi do tych oczywistych wniosków dopiero teraz, kiedy obóz Kaczyńskiego musi konsumować fatalne skutki swej polityki w kraju i za granicą?

Odpowiecie: ze strachu, że będzie w końcu musiał wyciągnąć konsekwencje. Być może. Z różnych stron dochodzą nas w mediach informacje, że pisowska nomenklatura coraz poważniej liczy się z upadkiem obecnej władzy i zaczyna szukać bezpiecznej metody ewakuacji. Akurat Duda nie musi zawracać sobie tym głowy. Wie, że na prezydenta już go nie wystawią. Teraz ma szanse poprawić swój niechwalebny bilans.

Ale weto to za mało, bo konto Dudy jako prezydenta obciążają głównie jego decyzje dotyczące „deformy” władzy sądowniczej i kabotyńskie frazy o „ideologii LGBT”. W młodym pokoleniu to mu jest najbardziej pamiętane i urobiło trwale jego wizerunek jako osoby „nieprzysiadalnej”. Naturalnie to, że Duda zachował się sensownie, a teraz zbiera za to pochwały, jest trochę surrealne, bo we wszystkich sprawach, nie tylko TVN, po prezydencie sporego państwa unijnego niczego innego jak tylko racjonalności należy się spodziewać i za to mu się płaci z naszych podatków.