Najazd policji na Gródek

Wieczorem 15 grudnia oddział policji z bronią automatyczną wszedł do punktu pomocy humanitarnej warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, działającego legalnie i przestrzegającego prawa, prowadzonego przez wolontariuszy.

Punkt dwa miesiące temu powstał w przygranicznej gminie Gródek z inicjatywy KIK, aby nieść pomoc humanitarną migrantom i uchodźcom na granicy z Białorusią. Zarząd KIK wydał oświadczenie na temat tej interwencji policyjnej.

Czytamy w nim, że władze tego zasłużonego stowarzyszenia katolików świeckich, działającego od 65 lat, zarówno w Polsce autorytarnej, jak i demokratycznej, uważają akcję policji za „działanie z pozycji siły absolutnie nieadekwatne do sytuacji”.

Gdy piszę te słowa, informacji o tym incydencie nie zamieściły jeszcze ani półoficjalny organ episkopatu, Katolicka Agencja Informacyjna, ani oficjalna strona internetowa Archidiecezji Warszawskiej, kierowanej obecnie przez kard. Kazimierza Nycza. Nie ma jej na stronach Komendy Głównej ani Komendy Wojewódzkiej w Białymstoku. Kiedy zostanie przerwane to głuche milczenie?

Moje pytanie kieruję przede wszystkim do kardynała Nycza, prymasa Wojciecha Polaka i całego episkopatu. Uważam, że już wcześniej Kościół w Polsce powinien był reagować na bulwersujące doniesienia o tym, co dzieje się na granicy z ludźmi dobrej woli, próbującymi nieść pomoc humanitarną zakleszczonym na naszej wschodniej granicy migrantom. Nie brakowało okazji do zajęcia stanowiska dotyczącego traktowania przez mundurowych i zniesławianych przez propagandę prorządową ochotników, lekarzy, prawników, aktywistów czy nękanych przez służby mundurowe niezależnych dziennikarzy.

Teraz przyszła kolej na pomoc świadczoną pod egidą organizacji katolickiej związanej od lat z Kościołem instytucjonalnym. Władzom kościelnym i opinii publicznej policja powinna szczegółowo wyjaśnić sprawę najścia funkcjonariuszy na punkt w Gródku i jego przebiegu.

Do czego policji były potrzebne wielogodzinne przesłuchania dyżurujących w nim wolontariuszy? Po co skonfiskowano ich narzędzia pracy, służbowe i prywatne telefony, komputery, dokumentację działalności? To wygląda fatalnie – tak jakby zostali potraktowani jak podejrzani o jakieś przestępstwa, gdy w istocie wielokrotnie kontaktowali się z mundurowymi, a ci wcześniej nie zgłaszali zastrzeżeń. Skąd więc ten nagły i „nieadekwatny” zwrot wydarzeń? Kto we władzach policyjnych, a może jeszcze wyżej, raptem uznał, że punkt w Gródku trzeba zrewidować?

Kimkolwiek byli mocodawcy, źle się bawią. Policja i państwo, by miały mir w społeczeństwie, nie mogą występować bez uzasadnionej przyczyny przeciwko niemu. Kościół też odebrał w Gródku lekcję: władzy obecnej nie podoba się organizowanie pomocy w duchu „chrześcijańskiej miłości bliźniego”, jeśli jest ona sprzeczna z jej polityką i interesami.

Gdy wybuchł stan wojenny, Kościół pomagał organizować pomoc humanitarną dla jego ofiar, internowanych i więzionych działaczy Solidarności i opozycji oraz ich rodzin. Taki komitet pomocy działał z coraz większym rozmachem w Warszawie pod egidą ówczesnego prymasa Józefa Glempa. Władze „wojenne” zgadzały się na jego istnienie, ale w maju 1983 r. nasłały na siedzibę komitetu nieumundurowanych milicyjnych „antyterrorystów”, którzy zdemolowali pomieszczenia i pobili niektórych zastanych tam ludzi. Wśród nich matkę Grzegorza Przemyka. Wtedy sytuacja była klarowna: komuniści sięgają po przemoc, by zdusić społeczeństwo obywatelskie, posiać strach, odebrać nadzieję. Jaki przekaz ma obecna władza i czy uświadamia sobie analogie?

Ps. Jak dotąd, zbulwersowanie najściem wyraził jeden biskup – luterański. To miara kunktatorstwa w KRK. A przekaz władzy wciąż bez zmian beznadziejny.