Mejza, czyli brutalne życie polityczne

Skąd się wziął poseł Mejza, o tym milczą ci, którzy powinni nam wytłumaczyć, bo go znali i z nim współpracowali, zanim znalazł się w Sejmie i rządzie RP. Tyszkiewicz i „bezpartyjni samorządowcy”, wolnorynkowiec Gwiazdowski, Kukiz, na którego Mejza głosował, bo się zakochał w JOW-ach, ludowcy, którzy wzięli go na swoją listę w okręgu lubuskim, Bielan, który wziął go do republikanów. No i ludzie biznesu, z którymi robił interesy. Każdy z nich maczał palce w jego hucpiarskiej karierze. Niech nam wytłumaczą, dlaczego.

Oczywiście nie wytłumaczą, bo po co. Przecież wiadomo, że „życie jest brutalne”, a w Sejmie trafiają się różni posłowie. Aspekt etyczny? Jest, ale poczekajmy, co powiedzą służby. Postawa rządzących jest wyczekująca. Musi przyjść sygnał od Kaczyńskiego. A Kaczyński na razie robi unik, jak zwykle w sprawach dla niego trudnych.

Linia obrony przyjęta przez Mejzę polega na przedstawianiu się jako ofiara największego ataku politycznego po 1989 r., a z drugiej strony na obsadzeniu się w roli włoska, na którym wisi większość sejmowa „zjednoczonej prawicy”. Ale Kaczyński pytany przez reportera TVN24, czy na Mejzie opiera się rząd, rzucił krótko: nie sądzę.

I wie, co mówi, bo co jak co, ale arytmetykę sejmową ma w jednym palcu, a służby mają rozpracowane profile parlamentarzystów do ewentualnego politycznego odwrócenia. To przecież elementarz „brutalnego życia” w dzisiejszej polityce. Niektórzy w takich sytuacjach zachodzą w głowę, czy może Mejza ma jakieś „haki” jako polisę swego bezpieczeństwa.

Nonsens. Ma za krótkie ręce i za małe chody. Jest raczej odwrotnie: to PiS ma go w saku, a jego los zależy nie od inscenizacji medialnych (wstydu oszczędź!), tylko od jego politycznych oficerów prowadzących. Przed Mejzą byli inni podobni kowboje, promowani choćby przez Macierewicza czy Szumowskiego. Przetrwali użyteczni. Pyskaci, wyszczekani, bez moralnych zahamowań, za to dobrze wyczuwający, co jest grane na danym etapie, i zawsze gotowi do usług.

Póki Mejzę będą uważali w PiS za pożytecznego dla nich, przetrwa i on. Takie kariery są im potrzebne jako wabik do łowienia nowych miernych, ale wiernych. I to działa. Nawet w dojrzałych demokracjach (patrz najnowszy skandal z imprezą Borisa w siedzibie premiera podczas całkowitego lockdownu).

Gdy patrzę na cierpiącego moralnie Mejzę, myślę przede wszystkim o ludziach, którzy mu zaufali i padli ofiarą. Ale też o tych, którzy ciągnęli go w górę. Stworzyli system. To ten system jest źródłem patologii obecnej polskiej polityki. Bez niego nie byłoby tych karier, a bez nich nie byłoby patologii. Życie polityczne nie musi być brutalne. To mantra mająca usprawiedliwić zło i głupotę, nieudolność i niekompetencję. Tymczasem wystarczy trzymać się minimum etycznego: nie kłamać, nie kraść, nie przeceniać swej roli i możliwości, mieć dystans do siebie i respekt dla mądrzejszych.