Jezus, szantażysta humanitarny

Trudno dojść do siebie po nocnej prolongacie w Sejmie stanu wyjątkowego. Ten stan to stan klęski polityki rządowej. Jego obrona to kolejny czarny rozdział historii naszego parlamentaryzmu. Mimo że posłanki i posłowie obozu demokratycznego wypunktowali błędy, absurdy i grzechy obecnej władzy, mimo apeli o opamiętanie się i okazanie odrobiny empatii ofiarom tej katastrofalnej polityki – ekipa Kaczyńskiego wygrała głosowanie tak wyraźnie, że sama chyba się zdziwiła.

Zmieniła przepisy, by nie musieć mieć większości kwalifikowanej, tymczasem wygrałaby głosowanie i bez tej zmiany. Do obrońców polityki drutu kolczastego, płotu i muru na granicy dołączyła skrajna prawica, a resztówka Gowina i ludowcy wstrzymali się od głosowania, czyli wsparli Kaczyńskiego. Do kronik bezwstydu przejdą „szantaż humanitarny”, strącenie na podłogę podobizny irackiej dziewczynki „wypchniętej” z Polski nocą do lasu wraz z innymi migrantami, wrzaski z ław pisowskich w odpowiedzi na zarzuty demokratów, gratulacje dla ministra Kamińskiego za zapowiedź, że nie odpuszczą „utwardzania” granicy polsko-białoruskiej, nie dopuszczą pomocy medycznej, niezależnych mediów i obserwatorów.

No i jeszcze zbiorowe „niech światłość wiekuista im świeci”, zmówione przez część posłów i posłanek pisowskich, kiedy posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowcz-Bąk poprosiła z mównicy o uczczenie pamięci sześciu osób zmarłych między kordonami i zasiekami. Może żyliby dalej, gdyby nie ten pingpong ludźmi potrzebującymi pomocy, której nie otrzymali. Do modlitwy za ofiary katastrofy humanitarnej na naszej granicy ci sami posłowie i posłanki dołączyli modły za abortowane dzieci. Tak jakby w ogóle nie rozumieli, że każde życie, chrześcijan i niechrześcijan, jest warte tyle samo i tak samo zasługuje na ochronę. Podobnie jak godność i prawa każdego człowieka zapisane w kodeksach etycznych każdej kultury i religii.

Dzień wcześniej sam Kamiński wpisał się do kronik nikczemności. W obecności ministra Błaszczaka (wielkiego budowniczego wielkiego muru na granicy) i szefa pograniczników (nie mieli uwag) użył argumentu „zoofilskiego” przeciwko migrantom, uchodźcom, zwykłym ludziom. Tą wredną wrzutką zaraz zaczęła grać rządowa propaganda. I co? I nic: stan wyjątkowy przedłużony, poparcie dla „twardej” granicy i PiS nie spada. Ochrona granicy jest ważna, ale jej metody podlegają w demokracji dyskusji i krytyce.

Z tego prawa skorzystali w Sejmie demokraci, a nacjonalista wprowadzony do niego przez Kukiza miał czelność próbować przerzucić na nich winę za katastrofę humanitarną na granicy. Nie, tę katastrofę wywołała polityka obecnej władzy, bezduszna, ignorująca prawo krajowe i międzynarodowe, szukająca okazji do zbicia kapitału wyborczego na dramacie ludzi uwikłanych w rozgrywki polityczne po obu stronach granicy.

Kaczyńskiemu i jego ekipie, ostentacyjnie katolickiej, polski milczący (z nielicznymi wyjątkami) episkopat powinien urządzić rekolekcje z mowy Jezusa o zburzeniu Jerozolimy i przyjściu Mesjasza: „Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”. Wygląda na to, że nauki Chrystusa podpadają pod „szantaż humanitarny”.