Czy Polska była kolonią Wenecji?

Jak PiS napotyka na kłopot, szczuje przeciw zagranicy i opozycji. Teraz poszło o negatywną opinię Komisji Weneckiej o ustawie „kagańcowej”, której nagle broni nie tylko minister Ziobro, ale też prezydent Duda i poseł Kaczyński, prezes PiS. Ziobro uznał ją za przejaw zachodniego „neokolonializmu” wobec Polski pod rządami „zjednoczonej prawicy”.

Czy Polska była kiedyś kolonią Wenecji? Zabawne, że Ziobro, pozujący na prawicowego twardziela, sięga po język lewicy, atakując ustalenia z niedawnej wizyty delegacji Komisji Weneckiej w Polsce.

Pal ich licho. Co nas obchodzi, że dwie Beaty urządziły magiel w Parlamencie Europejskim, niczego innego po nich nikt się nie spodziewa, ale zwraca uwagę, że także prezydent Duda wiecował w Zwoleniu na podobnym poziomie: nie będą nam obcy mówić, jakie mamy mieć prawo.

A właściwie czemu nie mają mówić? Żyjemy w Europie, Polska jest członkiem Rady Europy, której ciałem doradczym jest Komisja Wenecka, i Unii Europejskiej. Kaczyński i Duda przeplatają obecne ataki zapewnieniami, że Polska z Unii pod ich rządami nie wystąpi. Lecz to tylko ornament.

Gdyby nie to, że za wyjściem z UE jest w Polsce zaledwie 5 proc. obywateli (sondaż CBOS z ubiegłego marca), toby sobie te ornamenty odpuścili. Przecież nie mieści się im w głowie, że ktoś z zewnątrz może mieć rację, domagając się wyrzucenia ustawy „kagańcowej” do kosza na legislacyjne śmieci. Nie mieści się im w głowie, że gremia europejskie i nasz Senat mówią w tej sprawie tym samym językiem obrony praworządności jako fundamentu demokracji.

Ta seria porażek obecnej władzy nie kończy się w Warszawie (odrzucenie ustawy przez większość senacką) i Wenecji (negatywne wnioski KW z jej wizyty w Warszawie). Dochodzi czwartkowe oświadczenie unijnego komisarza do spraw sprawiedliwości, że Komisja Europejska weźmie pod uwagę opinię Komisji Weneckiej, wcześniejsza (z wtorku) zapowiedź Komisji Europejskiej, że wystąpi do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o zablokowanie działalności Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, i rezolucja Parlamentu Europejskiego krytykująca „deformę” sądownictwa w Polsce i na Węgrzech.

Za rezolucją głosowało dwadzieścioro polskich deputowanych do PE. Ich listę skwapliwie opublikował wicerzecznik PiS Radosław Fogiel (ten od odklejonego w studiu TVP serduszka WOŚP), pisząc, że rezolucja uderza w Polskę. Nieprawda, ona zachęca obecną władzę do opamiętania i zejścia z „kagańcowego” manowca.

Najgorzej w tej sytuacji wypada prezydent Duda. Z tych samych powodów co zawsze: ma bronić zasad konstytucyjnych, a nie linii partii rządzącej, a wdaje się w wiecowe tyrady, rozpalające w słuchaczach niechęć do „obcych”. Co z tego, że to tylko wyborcze zagrywki. Prezydent kraju z aspiracjami nie może sobie pozwalać na takie chwyty i przyłączać się do antyeuropejskiego magla.