Okaleczony świat
Stało się dziesięć lat temu. Byłem w Warszawie. Pomagałem stamtąd Polskiemu Radiu Kraków, obserwując relacje na żywo w BBC i CNN. Wiele godzin, lecz nie czułem zmęczenia, ani przerażenia. Przyszło potem.
Ale czasem lepiej oddać głos poetom. Widzą rzeczy. których nie widzą reporterzy i komentatorzy. Skomentowałem 10 rocznicę ataku na USA dla portalu OpenDemocracy: http://www.opendemocracy.net/adam-szostkiewicz/mutilated-world-911-in-poland
A tu wklejam dwa wielkie wiersze polskich poetów o tym wydarzeniu.
Wisława Szymborska
Fotografia z 11 września
Skoczyli z płonących pięter w dół
– jeden, dwóch, jeszcze kilku
wyżej, niżej.
Fotografia powstrzymała ich przy życiu,
a teraz przechowuje
nad ziemią ku ziemi.
Każdy to jeszcze całość
z osobistą twarzą
i krwią dobrze ukrytą.
Jest dosyć czasu,
żeby rozwiały się włosy,
a z kieszeni wypadły
klucze, drobne pieniądze.
Są ciągle jeszcze w zasięgu powietrza,
w obrębie miejsc,
które się właśnie otwarły.
Tylko dwie rzeczy mogę dla nich zrobić
– opisać ten lot
i nie dodawać ostatniego zdania.
Adam Zagajewski
Spróbuj opiewać okaleczony świat
Spróbuj opiewać okaleczony świat.
Pamiętaj o długich dniach czerwca
i o poziomkach, kroplach wina rosé.
O pokrzywach, które metodycznie zarastały
opuszczone domostwa wygnanych.
Musisz opiewać okaleczony świat.
Patrzyłeś na eleganckie jachty i okręty;
jeden z nich miał przed sobą długą podróż,
na inny czekała tylko słona nicość.
Widziałeś uchodźców, którzy szli donikąd ,
słyszałeś oprawców, którzy radośnie śpiewali.
Powinieneś opiewać okaleczony świat.
Pamiętaj o chwilach, kiedy byliście razem
w białym pokoju i firanka poruszyła się.
Wróć myślą do koncertu, kiedy wybuchła muzyka.
Jesienią zbierałeś żołędzie w parku
a liście wirowały nad bliznami ziemi.
Opiewaj okaleczony świat
i szare piórko, zgubione przez drozda,
i delikatne światło, które błądzi i znika
i powraca.
Komentarze
A czy zmęczenie i przerażenie przeszło, czy trwa nadal?
Monisia nam się wyrabia jako dziennikarz…..
Wspominki o 11 września.
http://www.radiozet.pl/Programy/7-Dzien-Tygodnia/11.09.2011
W rocznicę 9/11 Polityka nie zajmuje się już więcej celebrowaniem tej zbrodniczej tragedii. I bardzo dobrze – szkoda czasu oraz zasobów intelektualnych na powtarzanie obrażającej inteligencję czytelników, drwiącej z faktów legendy, oficjalnej teorii spiskowej, a prezentowanie opinii z nią niezgodnych, których nie da się zakwestionować, jak choćby WTC 7, czy ślady nanotermitu, nie jest mile widziane. Lepiej już przytoczyć dobry wiersz, lub dwa. Z drugiej strony, przemilczanie tych faktów oraz nie zaciąganie winnych przed sąd utrzymuje w USA, a także rozszerza na cały świat zachodni pojedenastowrześniowe status quo, skutkujące terrorem państwowym, inwigilacją, łamaniem praw człowieka, więzieniami CIA, jawnymi torturami, akceptacją faszystowskiego z natury ucisku społeczeństw, niegodziwości i niesprawiedliwości aparatu państwa. Dobrze, że chociaż w USA jest wiele osób zaufania publicznego, które nie kryją swojego krytycyzmu wobec oficjalnych niedorzeczności dotyczących 9/11
W wywiadzie Jacka Żakowskiego obok, jest takie, znamienne zdanie Benjamina Barbera: „Terroryzm jest strategią bezsilnych. Gdyby mieli armię, zaatakowaliby nas przy pomocy armii. Gdyby mieli miliardy, zaatakowaliby nasz system finansowy. Gdyby mieli potężną kulturę albo ideologię, konkurowaliby z nami książkami i wizjami świata”.
Moim zdaniem p. Barber ma w tym miejscu sporo racji. Dokładnie tak właśnie się stało. Kultury to oni co prawda nie mają (antykulturę raczej), za to ideologię, i to wielowiekową – jak najbardziej. Prawdziwi terroryści zaatakowali najpierw WTC oraz Pentagon, czyli symbole międzynarodowej współpracy gospodarczej, ludzkiej wolności ponad granicami, a w przypadku Pentagonu – absolutnego bezpieczeństwa. Następnie zaatakowali niepodległe państwa militarnie (na razie kilka), po czym zaatakowali system finansowy świata wytworzonymi przez siebie z niczego miliardami. W międzyczasie prowadzą cały czas propagandowy atak ideologiczny, za pomocą będących w ich rękach mediów, wydawnictw, wytwórni filmowych, usiłując wtłoczyć masom do głów taką wizję świata, jaka zbliża ich do panowania nad nimi. Każdy z tych ataków tak naprawdę jest skierowany przeciwko USA zwykłych Amerykanów oraz przeciwko całemu wolnemu światu, nie tylko zachodniemu.
Dalej p. Barber – choć w ocenie skutków się nie myli, gorzej przyczyn – nie wykazuje już takiej przenikliwości, ma także ewidentne problemy z arytmetyką, jeśli idzie o liczbę ofiar śmiertelnych amerykańskiej napaści na Irak; a może to kwestia psychologii, może łatwiej obywatelowi USA przechodzi przez gardło liczba sto tysięcy ofiar, niż milion, albo półtora miliona. Naiwność zaś przejawia wyrażając opinię: „Świat stracił wiarę, że Ameryka chce sprawiedliwości dla wszystkich”, tak jakby świat ją kiedykolwiek miał. Widać p. Barber nie lubi filmów Martina Scorsese, Briana de Palmy (Tony Montana ma tu coś do powiedzenia), czy Ridleya Scotta, nie ma także czasu na literaturę Noama Chomsky’ego na przykład. Benjamin Barber za wszystko wini mityczną Al-Kaidę. Wolno mu. Ale powinien chyba poznać opinię prof. Michela Chussodovskiego na jej temat, która nie jest wcale ewenementem pośród intelektualistów, raczej już normą.
Nie można w tych refleksjach zatrzymać sie na poetyckiej fotografii chwili.
Niestety, wszyscy wiemy co było ” przedtem”, ale co gorsza – wiemy również co było „potem”.
I szczególnie ostatnia dekada nie napawa wiarą w racjonalność ludzkiego działania.
Beznadziejnie bierny w chwili kryzysu Bush, obarczony prywatnym posłannictwem i forbiami, poprowadził Amerykę i nas na ” wojnę z terroryzmem”.
Miejsce w jakim jesteśmy teraz to zbiedniała i przeorana kryzysem Ameryka, jeszcze silniej niż ” przedtem ” zantagonizowany ze światem zachodnim świat islamu, niesłychane koszty materialne i niematerialne kretyńskiej irackiej wojny o nieistniejaca broń chemiczna, niemożliwa do wygrania wojna w Afganistanie.
Jak wygląda świat po 10 latach widać najlepiej po przebiegu arabskiej ” wiosny ludów”.Nie ma tam mowy o jakiejkolwiek rozumianej „po naszemu”
demokracji.
Niewatpliwie nie napawa to optymizmem…
Wiesiek59 12.30
Skoro bierzesz wspominki, tu sa moje, dokladnie z 11 wrzesnia. Akurat tego dnia wylecialem z JFK.
http://kleofas.blogspot.com/, „Co przyniesie niedziela?”
Red.Olejnik odnowila twarze w Programie. Nareszcie mowili powaznie, bez konwenansow i na temat. Ona tez. Lepszy jest chyba jej Program niz „miedlenie” na blogu.
Narazie jest cisza, ale to dopiero jedenasta rano. Przed chwila slyszalem daleko maly sportowy samolot. W telewizji – wszyscy czekaja na final US Open w poniedzialek. Karolinke, jak przewidziano, zdeklasowala Serena Williams.
Wczoraj przeszly uroczystosci przed Pentagon i w Shanksville. Byli Biden, Bloomberg i Guliani. Dzisiaj w NYC z udzialem Obamy.
Do konca niedzieli jeszcze daleko. Trzeba czekac.
Ja wtedy wracałem z Gór. Słuchałem bodaj Radia Kraków. przez pól godziny „nadawania” komentarzy łączeń z całym światem nie dowiedziałem sie o co chodzi. W krakowskiej restauracji kiedy poszedłem do ubikacji grupa meżczyzn w szatni żywo dyskutowała o TYM. kiedy zapytałem co sie stało usłyszałem Panie coś pan z ksieżyca spadł i t.p. pojechaliśmy dalej nie słuchając radia. Dowiedziałem sie dopiero w domu wieczorem.
Nikomu sie nie poskarżyłem na brak informacji
w 2010 roku byłem zły kiedy ciągle podawano że spadł samolot prezydencki
Wtedy brak a teraz nadmiar informacji
W powodzi materiałów na temat 11/9 znalazł się i taki (za radiem kanadyjskim):
według sondażu przeprowadzonego w Afganistanie, w tym w prowincji Kandahar, znakomita większość Afgańczyków będących w wieku pozwalającym pamiętać wydarzenia sprzed 10 lat nie ma zielonego pojęcia co wydarzyło sie 11 września 2001 w Nowym Yorku.
Dość trudno jest w takiej sytuacji wytłumaczyć Afgańczykom dlaczego żołnierzez Zachodu siedzą w ich kraju od 10 lat.
Poprawka: final US Open dzis o czwartej.
Pamietam, że Krzysztof Mroziewicz relacjonując ten atak w tv powiedział – „Swiat nie będzie już taki sam”. No i miał rację. Daleko przez te lata zaszliśmy – tylko nie wiadomo czy w dobrym kierunku
Pozdrawiam
Wiele osób zadaje sobie pytanie: dlaczego uczciwi ludzie mają przechodzić różne procedury sprawdzające czy czasami nie są terrorystami? Czemu przez garstkę ludzi, którzy faktycznie zagrażają bezpieczeństwu innych państw czy instytucji miliony pasażerów muszę być poddawani szczegółowym czynnościom kontrolującym? Czy powinno się dać im zastraszyć? Nie da się już jednoznacznie zdefiniować portretu terrorysty (narodowość, wyznanie, wygląd zewnętrzny), jak to się jeszcze kilka lat temu wydawało.
Coraz więcej osób uważa, że służby specjalne żadnego państwa nie są w stanie sprawdzić wszystkich podejrzeń związanych z prawdopodobieństwem dokonania zamachu. Czeka nas jeszcze pewnie wiele lat dyskusji na temat: jak daleko instytucje państwowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo na terytorium kraju mają sprawdzać swoich obywateli w imię walki z terroryzmem?
Byłem latem 2001 przed WTC w porze lunchu.Na placu i na schodach prowadzących na plac pełno ludzi z kubkami kartonowymi z chińskim żarciem.Oblężona tablica upamiętniająca zamach z roku 1993.Nie z pietyzmu.Dlatego,że w cieniu.W listopadzie 2001 jechałem z Newark taksówką prowadzoną przez klasycznego taliba ,który przed rozpoczęciem kursu nieśpiesznie schował koran do skrytki.Przed NYSE wojsko uzbrojone po zęby.
Wydawało mi się,że nawet psy są w hełmach.
Tragedia niezmierzona zastygłych w locie i ich współobywateli.Szaleństwo Wojny z Terroryzmem w odwecie za szaleństwo fanatyków.Tragedia już dziesięcioletnia na Bliskim Wschodzie z brakiem ochoty ? możliwości ? sensu ? dokonania ocen i rozliczeń jubileuszowych.
Dziesięć lat temu Al Kaida zniszczyła wieże WTC. Zginęło 2749 osób. W „odwecie” George Bush napadł na Irak, który z Al Kaidą nie miał nic wspólnego, o czym Bush wiedział (polecam książkę Boba Woodwarda ?Plan ataku?). W czasie wojny zginęło 3533 Amerykanów (a 52.571 zostało rannych) oraz ok. 25.000 irakijskich cywilów. W latach 2003-2006 zginęło ok. 665.000 Irakijczyków, w większości cywilów, poza tym 279 koalicjantów i ok. 400 cywilów niebędących obywatelami Iraku.
Według różnych szacunków (podaję za Wikipedią), podczas ?stabilizacji? Iraku zginęło od ok. 100 000 do ponad 1421000 ludzi, w tym 4733 żołnierzy koalicji (wśród nich 4415 żołnierzy armii amerykańskiej). Do tego dochodzi duża liczba samobójstw popełnianych przez weteranów.
Bezmyślność reakcji USA i jej niewspółmierność ze spodziewanym celem, ogromne koszty wojny, podkopanie potęgi USA ? o tym wszystkim mądrze mówi Benjamin Barber w ostatnim numerze Polityki.
Świat bardzo się przejął atakiem na wieże WTC, to było spektakularne. Wszyscy staliśmy się Amerykanami.
Ale 7 lat wcześniej w Rwandzie wymordowano, głównie maczetami, około miliona ludzi i świat przez kilka miesięcy nie kiwnął palcem aby ich ochronić. Nasze demokratyczne państwa nie mogły nawet uzgodnić czy to mordowanie można nazwać ludobójstwem (polecam http://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_Rwandy).
Łatwiej nam zostać Amerykanami niż Rwandyjczykami.
Jeszcze tak po grillu, skojarzenia.
Asasynów, członków RAF, ETA, IRA, były jako aktywnych uczestników zdarzeń promile w porównaniu z populacją, a na długie lata potrafili zdestabilizować swoje społeczności i kraje ościenne.
Nie liczy się ilość a determinacja.
Społeczeństwa demokratyczne są bezbronne w takich sytuacjach, zdecydowanie lepiej radzą sobie satrapie i reżimy.
Biblijny omal jest problem oko za oko, czy nadstawić drugi policzek.
Niestety, eliminacja przywódców jest na dłuższą metę tańsza niż przestrzeganie praw człowieka, uczciwe procesy, oszczędzanie ludności cywilnej. Tego jednak poprawny politycznie polityk wprost nie powie.
Miliardy wydane na ochronę nie załatwią niczego, eliminacja mózgów i sponsorów, owszem. I jest to zdecydowanie tańsza opcja.
Breivika nie można było chyba przewidzieć, ludzi głoszących skrajne poglądy i organizacje, zdecydowanie łatwiej.
Co bardziej wzruszy opinię publiczną, śmierć terrorysty i kilku przypadkowo znajdujących się w okolicy ludzi, czy zamach bombowy w którym zginie kilkudziesięciu NASZYCH obywateli?
Wynik jest z góry przewidywalny……
Nie łudźmy się, konwencje można podpisać z tymi którzy chcą ich przestrzegać. Ci którzy z założenia ich nie przestrzegają, nie będzie się przestrzegać żadnych praw- w imię mniejszego zła.
I to w moim odczuciu jest słuszne.
Wyjęcie się samemu spod prawa nie daje żadnych uprawnień w razie klęski czy schwytania.
Wcale nie tak daleko odeszliśmy od głów konserwowanych w miodzie, uszu, dłoni, czy skalpów, przywożonych dla skasowania nagrody….
A każdy mord, akt przemocy, rodzi mścicieli i nakręca spiralę przemocy, zemstę rodową, nienawiść do obcych na pokolenia…..
Co będzie paliwem do następnej eskalacji, jeszcze bardziej bezwzględnej, wyrafinowanej, okrutnej, bezsensownej…….
Czy zgodzi się Pan, Panie Redaktorze , że pod pewnym względem żyjemy w komuniźmie ? Wtedy wiadomo było, że np. Katyń to Niemcy i spróbowałby ktoś mówić inaczej. Jak media amerykańskie powiedziały, że 11/9 to El-Kaida to niech się który wychyli.
Ja jednej rzeczy nie rozumiem. Taki np. JPII, to on też był w „Organizacji” ? Bał się powiedzieć prawdy, że to Bush ? Przypominają mi sie wspomnienia np. p. Aleksandra Wieczorkowskiego (Mój PRL, tak ten znakomity eseista miał epizod z Trybuną Ludu), który w TL miał napaść na demonstrujących w Radomiu, odmówił i wyleciał. Ciekawe, ile by teraz dziennikarzy odmówiło …..
Czy ofiary spreparowanej przez Zachód wojny w Iraku , jak istoty ludzkie, takie same jak my- też zostały uhonorowane wzlotami dusz swoich poetów? Tego nie wiem.
Nie jestem poetą ale pod wpływem powyższego, coś każe mnie uchwycić chwile ostateczne tamtych ofiar. Mogłoby być np. tak:
Bóg przysłał nam wyzwolenie od naszego tyrana-Husajna,
Aniołowie przylecieli po nas na boskich rydwanach
posypali nas białym, jak niewinność, fosforem,
a boski ogień wyzwolił nas wprost do nieba…
Podpisuje sie pod tymi wypowiedziami, ktore chca widziec obie strony 911. To byla tragedia, ale liczba ofiar byla niewspolmiernie niska do liczby zabitej w odwecie na roznych frontach. Nie wiem rowniez, czy oficjalnie dokonano analizy przyczyn 911. Trudno zgodzic sie z wersja: po jednej stronie szlachetni demokraci a po drukiej- morderczy szalency z Koranem w rece. Przecietnego Amerykanina nie obchodzi polityka zagraniczna, stad nie bardzo widac probe autorefleksji, aby w przyszlosci zapobiec takim tragediom w sposob systemowy. Nie wierze, ze wszyscy wrogowie nasi i naszych „przyjaciol” sa politycznymi psychofanatykami. 911 bylo, moim skromnym zdaniem, odpryskiem pewnego modelu polityki swiatowej prowadzonej przez administracje amerykanska.
Ironicznie, zwyciezca po 911 byl GWB, ktorego politycznie uratowaly wydarzenia; zblizala sie wtedy recesja w gospodarce amerykanskiej, jego popularnosc byla ponizej 50% i nieprzewidziany zwrot wydarzen uczynil go mezem opatrznosciowym, ktory mogl dowolnie wprowadzac swoje pomysly na nowy lad spoleczny.
@Wieśku59 (z dn. 11.09.2011 h: 19.23.) – zapomniałeś jeszcze o zelotach-sykariuszach (dźgających cienkimi jak szpikulec nożami – tzw. sikka – w tłumie jerozolimskim swoich przeciwników politycznych lub Rzymian będących de facto okupantami w Palestynie AD’ I w.n.e.). Nota bene jeden z uczniów (z jego otoczenia) Jezusa był sykariuszem.
Terror indywidualny, ślepy i mający wywołać bardziej wrażenie psychologiczne niż zadać wrogowi straty materialne zawsze był bronią słabszych, poddanych opresji, upokorzonych i zdeptanych (a przynajmniej takich którym się to wszystko wdawało). A Hagana i Irgun czy nie były to typowe w dzisiejszym mniemaniu terrorystyczne, żydowsko-syjonistyczne organizacje (m.in. zamach na Hotel King Dawid w Jerozolimie – 1946 – gdzie zginęło ok. 100 cywilów) ? Dziś mówi się iż walczyły z okupantem o wolność Izraela …..
Historię (i określenia oraz rozdania konotacji stron) piszą zawsze zwycięzcy – to też ważny aspekt tego zagadnienia (i oni też wartościują czyny w tych konfliktach).
A B.Barber kapitalnym obserwatorem dzisiejszego świata jest i mówi/pisze na prawdę mądre oraz celne tezy.
Pzdr
Wodnik 53
Wrzesien co szeptem powiedzial,
ze nie tylko ty,ale ja,
gdzies tam.
To byl krzyk ktory,
stopil stal i beton.
Co nas rozni?
Powietrze polykamy,
to samo.
Te morze lez.
ktore wylano?
nic nas nie rozni,
przebaczac mozemy,
tak samo.
Jan pisze:
2011-09-11 o godz. 19:25
Bajek nie znasz?
Najtrudniej jest powiedzieć że król jest nagi….
Polityk, czy hierarcha nie jest dzieckiem. O niektórych faktach się nie mówi.
Realpolitik i poprawność polityczna często =hipokryzja i zakłamanie…..
Ostatnio Kiejkuty
Więzienie? Jakie więzienie!!
Tortury? U nas? Niemożliwe……..
Pedofilia w kościele? No nie, to potwarz, przekręty finansowe?
Pomówienie!!!
Może TEMIDA MA OPASKĘ NA OCZACH, ALE NIE MA WOSKU W USZACH.
Słyszy KTO mówi…..
Panie Redaktorze, doceniam Pana wolę publicystycznego wyciszenia w obliczu niewyobrażalnego dramatu sprzed 10 lat. Niestety popełnił Pan nieścisłość: piękny i przejmujący wiersz Adama Zagajewskiego powstał dużo wcześniej i dotyczył chyba wojny na Bałkanach. Wiersz został przyklejony do Nine-Eleven tylko dlatego, że tygodnik New Yorker wydrukował go na tylnej okładce swojego pierwszego wydania po tej tragedii. „Try to Praise the Mutilated World”, tak tytuł wiersza, o ile pamiętam, brzmi po angielsku.
Okaleczony świat, okaleczeni psychicznie ludzie.
Dziś, jak podaje TVN24 na pasku, p. Sikorski mówi: „Ameryka została upokorzona, to wymagało rozlewu krwi”.
Klasyk powiedziałby tak: „Dwója. Lufa. Zero. Za burtę wylatujesz. Nie masz prawa tu być.”
Zamach na wieże WTC były chyb najgłośniejszym wydarzeniem w historii ludzkości, a przynajmniej w moim życiu. Nie lot na księżyc i nie upadek komunizmu, w którym przeżyłem połowę życia, ale właśnie ten zamach. Sam już nie wiem ile razy zmieniałem zdanie na temat reakcji Ameryki. Najpierw byłem za, potem przeciw, a później to już różnie. Dzisiaj w publicznej dyskusji BBC na temat słuszności wojny, którą Ameryka podjęła z terroryzmem – Afganistan, Irak, itd. – większość była jak zwykle przeciw. Ja nadal nie jestem pewny, co do Iraku. Jednego jestem tylko pewny: to był początek teorii spiskowych i od tego czasu spora część ludzi nie wierzy już w nic, co podaje prasa. Wszystko, co się dzieje na świecie jest tłumaczone dwojako: oficjalnie i inaczej. Z tym, że to drugie wytłumaczenie jest na ogół dosyć proste: ropa, ot co! W każdym razie zawsze są to jakieś brudne interesy materialne. ? Kretyńskie popłuczyny marksizmu, w wersji dla ubogich duchem.
Myślę, że tytuł tego blogu ?Okaleczony świat? jest bardzo trafny. Od tamtej pory nikt już nie wie jak jest, lub było, ?naprawdę?. Nawet ?Polityka? tego nie wie! A ja sam? ? skąd mogę wiedzieć?
Łatwo być prorokiem czasu przeszłego.
Polecam wywiad Żakowskiego z Benjaminem Barberem.
Powiedział wszystko co o tej sprawie można powiedzieć.
Nic dodać nic ująć.
http://www.polityka.pl/swiat/rozmowy/1519182,1,rozmowa-zakowskiego-z-benjaminem-barberem.read
Doprawdy niełatwo dzisiaj być Brytyjczykiem, Polakiem czy też Norwegiem. Co przecież nie oznacza, że to, co trudne, jest niemożliwe i w związku z tym należy poniechać wszelkich wysiłków i rozmów. Można z sukcesem być francuskojęzycznym Żydem z Quebecu i do tego czuć się Kanadyjczykiem. Czy naprawdę niemożliwe jest bycie szwedzkojęzycznym muzułmaninem, który czuje się Finem i Europejczykiem, czy też czarnoskórym ateistą, który będzie się czuć Polakiem? Bez rozmawiania i oswajania się z fenomenem wielokulturowości wszelkie niekontrolowane wybuchy przemocy będą coraz częstsze. Nie da się odgrodzić Europy od zmian demograficznych i kulturowych. One zaczęły się dawno, a ich kierunek się nie zmienia. Nie staniemy się nagle na nowo homogenicznymi narodami z epoki tworzenia państw narodowych. Każdy, nawet bardzo jednokulturowy kraj, taki jak Polska, staje się obecnie coraz bardziej zróżnicowany.
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/podzielona-mloda-europa
Cóż można dodać…..
Żyjemy w ciekawych czasach w chińskim znaczeniu……
Mnie tylko jedno cieszy, że w Białym Domu już nie ma tego ćwierćinteligenta, który rozpętał „wojnę z terroryzmem” po 11 września, faceta, który co najwyżej nadawał się na prowincjonalnego, teksańskiego boksera, a za sprawą nieszczęśliwych zbiegów okoliczności został prezydentem USA aż na 2 kadencje. Makabra.
Ja pamiętam ten dzień aż za dobrze bo oglądałam upadek wież na wielu kanałach informacyjnych ,głównie francuskich i w nocy dostałam ataku woraczka żółciowego . Był to początek moich poważnych kłopotów zdrowotnych z którymi borykam sie do dziś ale myślę że dobrze świadczy o mojej wrażliwości bo oglądanie takiej tragedii jak filmu byłoby niesmaczne i nieetyczne , ja pamiętam bardzo dobrze ludzi spadających na dół ,szczeglólnie pewnego Pana ,który zgiał kolano jak bociek w stawie i miałam wraqżenie że bawiła go ta sytuacja ,od razu była przeciwna wojnie w Iraku bo odebrałam to jako próbę bezrozumnego odreagowania tej traumy w sytuacji nieuchwytnego wroga , Ameryka wydała na walkę z terroryzmem 3,3 biliona dolarów czyli 1/4 swojego obecnego długu publicznego a w Iraku i Awganistanie zginęło 250 000 ludzi głównie niewinnych niczemu cywili , pewnie wiele kobiet i dzieci ,ktoś nazwał to 3 wojną światową ,szkoda wszystkich którzy ucierpieli w tych wydarzeniach
najgorzej ze ludzie traca często przy okazji takich zbrodni i ich fatalnych skutków wiarę w czowieczeństwo w ogóle
Okaleczony swiat ?? Przeniesienie wojny na terytorium USA nazywa pan okaleczeniem swiata ?
A co pan powie na to ?
Ludzie uczcijmy pamiec 2 mln Wietnamczyków i 250 tys makaków zlikwidowanych przez Amerykanów za pomoca napalmu, bomb rozpryskowych, czynnika pomaranczowego, min przeciwpiechotnych, rozstrzeliwań i tym podobnych metod propagowania wolności demokracji.
W słynnym wywiadzie z Benjaminem Barberem podaje się tezę, że miliardy wydane i nadal wydawane na ?wojnę z terroryzmem? zostały i są zmarnowane, jest to wynikiem pomylonych priorytetów i postawienia na strach, na bezpieczeństwo, a nie na wolność. Niemożliwe jest zweryfikowanie tej tezy w praktyce.
Ale zastanówmy się, nie odbywa się interwencja w Afganistanie, nie sprawdza się pasażerów samolotów, nie inwigiluje się obywateli w kraju i zagranicą, tylko zamiast tych niepotrzebnych wysiłków energicznie eliminuje się przyczyny terroryzmu u źródła. Barber nie podaje specyficznych rozwiązań. Może chodzi mu o wyeliminowanie globalnego konfliktu politycznego, ale ten temat chyba wykracza poza ten wywiad – na to trzebaby poświęcić całą serię wywiadów, całą ogormną literaturę. A może Barberowi chodzi tymczasem o to, aby terroryści, ci ludzie tam gdzieś przecież żyjący, nie działali z ukrycia, lecz dostali armię, miliardy w środkach finansowych, aby im się pomagło w rozwoju kultury i ideologii wrogiej nam, niech konkurują z nami książkami i wizjami świata, niech niszczą nas otwarcie, zgodnie z regułami prowadzenia cywilizowanych wojen, aby przestrzegali konwencji genewskich …
Naprawdę myślę, że Barber jest lekkim naiwniakiem.
Uff, przewaliło się. Zalew „wspomnień” i prawdziwych Wspomnień.
Te pierwsze, pisane celowo w cudzysłowiu to niekończące się odpowiedzi na pytania typu „Co pan(i) robił(a) tego pamiętnego dnia ?”, „Jak pan(i) pamięta 9/11”. Pytania zadawane osobom, którzy w żaden sposób nie były związane ani z miejscami, ani z ofiarami zamachów (no chyba, że poprzez przysłowiowe 6 stopni separacji), zadawane z reguły tylko dlatego, że indagowana osoba ma odpowiednią widzialność w mediach, a więc musi, na prośbę dziennikarza lub sama z siebie wypowiedzieć się na każdy aktualny temat. Guzik mnie obchodzi, czy X lub Y należący do tej kategorii osób zatrzymał się w biegu, czy też ruszył z rozpędem na wieść o zamachach. „Wspomnienia” tych osób NIC nie wnoszą do całości poza sterylnym „bla bla bla”
Prawdziwe Wspomnienia pochodzą od osób bezpośrednio, namacalnie dotkniętych zamachami: od rodzin ofiar, od mieszkańców NY, Waszyngtonu czy nawet miejsc tak odległych od Ground Zero jak Gander w Nowej Funlandii czy Yellowknife w Yukonie, gdzie lądowały samoloty uziemnione z powodu zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Ameryką Pn. Ci ludzie opowiadają prawdziwe, ciekawe, wręcz pasjonujące i autentycznie dramatyczne historie związane z 9/11, a nie głodne kawałki, które niczym nie różnią się od historii każdego z nas, którzy oglądali 9/11 w TV.
W chwili takiej jak 10 rocznica zamachów zalew „wspomnień” rozcieńcza Wspomnienia, i bardzo mnie to irytuje. Chodzi mi o główne media, a nie np. o blogi jak ten czy o przysłowiowe imieniny u cioci, gdzie każdy może dzielić się swoimi wspomnieniami na dowolnie wybrany temat.
Pozdrawiam
telegraphic observer pisze:
2011-09-12 o godz. 15:40
Jako że Clancy przewidział wiele współczesnych wydarzeń, odwołam się do kolejnej jego powieści- Zęby tygrysa….
Wyspecjalizowana w bezśladowym likwidowaniu „celów” jednostka zabójców może po namierzeniu zlikwidować każdego przeciwnika.
Likwidacja mózgów i sponsorów terroryzmu jest zdecydowanie tańsza niż wysyłanie dywizji pancernych.
Oczywiście będzie to wybór „tańszego zła”, ale w polityce cel uświęca środki.
Stosują tę metodę Rosjanie, dlaczego nie Amerykanie?
Jacobsky!
Ciekaw jestem Wspomnień (Uwaga! nie mylić Wspomnienia przez duże W ze wspomnieniami przez małe w) pracowników WTC7. Lepiej nie wyjaśnią co się stało zanim zaczynają wspomnienia pisać przez duże W.
@telegraphic observer 2011-09-12 o godz. 15:40
Myślę że Barberowi chodziło o to, że terroryzmu związanego z organizacją, a nie z państwem, nie zwalcza się przy pomocy wojny. Można było zrobić to, co i tak zrobiono ? tropić terrorystów na całym świecie, blokować im finanse, inwigilować, aresztować, przekupywać ich sojuszników itp. To dopiero okazało się skuteczne. Śmierć paru tysięcy żołnierzy i setek tysięcy cywilów była niepotrzebna, a stworzyła wiele nowych problemów. Mając te 1,3 biliona dolarów, które wydano na wojnę, można by wiele zdziałać.
Bush parł do wojny z Irakiem jeszcze przed 2001 rokiem (polecam książkę „Plan ataku”). Prymitywne myślenie, typowe dla polityki amerykańskiej (choć nie tylko) przyniosło śmierć wielu ludzi, zniszczenie i podkopanie potęgi Ameryki. Zyskały tylko firmy obsługujące wojnę. A Polska umoczyła się w g.
Po tych dziesięciu latach dopiero widać jak bardzo nadmuchanym medialnym balonem był 9/11. Pamiętam też, że to był dzień, w którym okazało się, że internet jest lepszym źródłem informacji niż dedykowana telewizja informacyjna. Zamach był spektakularny medialnie, wymyślony jak z najlepszych powieści Toma Clancy. Przeprowadzony przez inteligentnych i wykształconych ludzi z dobrych domów, którym religia zatruła umysły. To moment w którym część zadowolonych z siebie sekularystów zrozumiała, że religia może być naprawdę groźna jeszcze w XXI wieku i nie zamierza umierać w pokoju. I to główna zasługa fanatyków.
Ciemniejsza strona to to jak ludzie dają się ogłupić, jak politycy i lobbyści potrafią wykorzystać sytuację do własnych niecnych celów. Okazało się, że można pod wyssanym z palca pretekstem napaść na bogu ducha winny kraj, obalić skądinąd niezbyt sympatycznego, bezczelnego dyktatora i okupować pola naftowe. Ot tak. Setki tysięcy ludzi zginęły i wciąż jeszcze giną w następstwie tej inwazji. Zdumiewające pogwałcenie wszelkich zasad, na których rzekomo zachodnia cywilizacja ma się opierać.
Zastanawia mnie trochę czy Irak i Afganistan nie będą tym czym był również Afganistan dla ZSRR, kamieniem o który imperium się potknęło.
telegraphic observer pisze:
2011-09-12 o godz. 15:40
Ale nie ma chyba wątpliwości, że sposób walki z terroryzmem nie okazał się skuteczny?
Barber pisze dlaczego, jego zdaniem.
Bo do wroga podeszliśmy tak, jakby miał on swoją państwowość, jakby można było go pokonać tradycyjnymi metodami rozprawiania się z wrogiem.
A do tej bezskutecznej metody, popchnął nas strach.
Strach irracjonalny, jak przed lataniem, mimo że to dużo bezpieczniejsze niż jazda samochodem na przykład.
Na strach, zareagowaliśmy agresją, zamiast próbować go racjonalizować.
Agresja pozwoliła nam strach przezwyciężyć, mimo że spowodowała znaczne ofiary po naszej stronie( celowo pominę ofiary cywilne po stronie.. no właśnie nieprzyjaciela? )
Woleliśmy wysłać na pewna śmierć tysiące naszych obywateli nie po to żeby tak naprawdę zwyciężyli, tylko żeby dali nam ułudę panowania nad sytuacją.
Wysłaliśmy ich, żeby nie czuć się bezsilnymi, podczas kiedy obiektywnie byliśmy bezsilni.
Bo jak się nie wie co robić, lepiej nic nie robić.
Mniejsze straty.
A co robić Barber mówi.
Walczyć z terroryzmem metodami policyjnymi, bo terroryzm ma charakter kryminalny a nie militarny.
Oczywiście łatwo teraz mówić, ale mówić trzeba i wyciągać wnioski na przyszłość.
Optymistyczne jest to, że chyba wyciągamy.
Sposób obalenia Kadaffiego i nierozmontowanie aparatu państwowego świadczy o tym, że zachód chyba wyciągnął wnioski z Iraku. Zobaczymy.
Ale czy Świat przed Irakiem nie miał pozytywnych przykładów, obalania dyktatury?
Z Zachowaniem wszystkich proporcji, czy sposób obalenia dyktatury komunistycznej w Polsce i innych krajach regionu, gdzie zachowano funkcje aparatu państwowego nie mógł być dla Amerykanów przykładem?
Woleli siłę zamiast myślenia.
Jak każdy kto się boi i chce się zemścić, zamiast osiągnąć zaplanowany cel.
Mnie tylko zastanawia czy Blogowicze, którzy 20 – 30 lat temu wybierali jako miejsce swego życia USA marzyli o tym z czym mają do czynienia teraz? Czy te zmiany polityczne, które nastąpiły np po ataku na WTC są zgodne z Waszymi oczekiwaniami i marzeniami? Jak przyjmujecie ten upadek? A może konieczności przechodzenia na boso przez bramkę wejściową do USA (to pewna metafora strachu) nie traktujecie jako upadek?
Pozdrawiam
Z okazji 9/11 na zawsze zapamiętałem też i taką scenę uchwyconą przez reportera telewizyjnego w Paryżu. Podczas minuty ciszy dla uczczenia ofiar zamachu wszyscy piesi zamarli w bezruchu – i tylko odprowadzają wzrokiem Araba, który z rękami w kieszeniach i pogardliwie ironicznym uśmieszkiem na twarzy ostentacyjnie, wolnym krokiem mija kamerzystę. Wówczas w pełni zgodziłem się z Orianą Fallaci.
Kartka z podróży,
Pamiętam czasy z lat 90-tych, kiedy do USA wjeżdżaliśmy na przysłowiowy uśmiech, pod warunkiem, że samochód miał miejscowe numery tablic. Po 9/11, kiedy pierwszy raz jechałem do południowego sąsiada zostaliśmy przesłuchani na okoliczność podróży, „prześwietleni” na okoliczność tożsamości na samej granicy, ale to jeszcze nic, bo ok. 50 mil za granicą, już w USA, w leśnej głuszy gór, przez które wije się autostrada I87, nagle pojawiają się znaki, żeby zwolnić i przygotować się do kontroli. I owszem, zza zakrętu wyłoniła się lotna blokada i punkt kontrolny w wykonaniu nie tylko policji mundurowej, ale też smutnych panów w za dużych marynarkach i ze słuchawką w uchu. Był już rok 2003, wrzesień. Muszę powiedzieć, że o ile kontrola na granicy nie była dla mnie zaskoczeniem, o tyle rogatka w przysłowiomym środku zadupia podziała na mnie odstraszająco. Po prostu miałem ochotę zawrócic na najbliższym zjeździe i pojechać do domu.
Dziś takiego fioła już nie ma, ale przekraczanie granicy na uśmiech i kartę zdrowia już się skończyło. Trzeba mieć paszport lub wyrobić sobie inny glejt biometryczny, żeby przekroczyć granicę zwaną kiedyś najdłuższą niestrzeżoną granicą na świecie ( czy coś w tym stylu), granicą przyjaźni, itp.
Nie wiem, czy to jest już upadek, czy jeszcze nie, ale z pewnością dawne czasy już nie wrócą.
Pozdrawiam
PS W ciągu ostatnich 10 lat rząd federalny Kanady wydał blisko 100 mld dolarów na bezpieczeńctwo. Budżet rządu federalnego to mniej niż 250 mld rocznie, o ile się nie mylę.
Wojna z terroryzmem kosztowała 1,3 biliona dolarów.
Wiadomo kto wydał. Ale czy wiadomo kto zarobił ?
Cały ten żal , wiersze są fałszywe. Imperium odebrało słone zadoścuczynienie krwi za swoich pożeraczy bigmacków w tysiącach tak samo niewinnych ale zupełnie bezimiennych , „nieważnych”, nigdzie niupamiętnionych… „Uroczystośći ” w Nowym Jorku to były rzymskie saturnalia urażonej pychy a nie żałoba….ohyda…USA sie nazyfikują i to jest zwycięstwo Bin Ladena.
parker pisze:
2011-09-12 o godz. 17:01
A ganiłeś mnie swego czasu za zastosowanie i cenę rakiet Hellfire……
Wracając do Clancy’ego, Doktrynę Rayana należałoby zastosować do wielu przywódców popieranych dotychczas przez Zachód…….
Pierwszy w kolejce Asad?
Jedynie bezpośrednie zagrożenie życia sprawiłoby, że dyktatorzy zrezygnowaliby z władzy.
Ale, kto decydowałby o egzekucji? Jakieś gremium międzynarodowych sędziów? Politycy?
Na przykładzie Palestyny i zbliżającej się daty ogłoszenia niepodległości widać ,jakie sprzeczne interesy kłębią się wokół ….
Kto zyska, straci, polepszy pozycję, zrobi interes bądź splajtuje.
Wokół żywych ludzi toczy się gra interesów.
Jak muchy wokół ścierwa….
Nie pamiętam tytułu filmu z Mitchumem, puenta była taka że na spotkanie młodych Izraelczyków i Palestyńczyków w jakiejś grocie w sprawie pokoju wpadło komando i wystrzelało wszystkich. Pokój zagroziłby wielu prowadzonym przez starszych interesom……..
Mitchum był mediatorem…..
wiesiek57, PIRS, parker
Do tego, aby komandosi mogli dolecieć do domu bin Ladena w Pakistanie, potrzebne były bazy w Afganistanie i jeden lotniskowiec, zdaje mi się. Bez obecności brygad wojska, baz, śmigłowców, samolotów transportowych nie możliwe byłoby działanie USA w tamtym regionie. Oni po prostu są tacy, nie zaszyją się w dżungli na kilka lat, czy w piachu pustyni. Oni muszą mieć pocztę z domu, i całą tę kosztowną logistykę. Poza tym zorganizowanie tych akcji wymaga szkolenia, czasu i pieniędzy. Bin Laden znalazł się w Pakistanie, bo wypchnięto go po dość energicznej wojnie z Afganistanu, po obaleniu tamtejszego reżimu. Stwierdzenie: Najważniejsze sukcesy w walce z Al-Kaidą zawdzięczamy policji, Interpolowi, agentom wywiadu. Ibn Ladena nie złapała dywizja amerykańskich czołgów. Zlokalizował go wywiad, a zabiła grupka komandosów. – jest moim zdaniem naiwne. Agenci wywiadu – ale to chyba wojsko, nie policja. Interpol – ale to chyba w Europie, nie w Afganistanie, czy Pakistanie. Z Talibami w Afganistanie nie walczą dywizje czołgów, lecz specjalizowane brygady.
Oczywiście inną kwestią strategiczną i taktyczną był Irak. Nie mam zamiaru bronić tej wojny jako części walki z bin Ladenem.
Jeden czynnik umykać może. Wszak wojowników bin Ladena wskazują lokalni. Jak możnaby ich przekonać do współpracy, gdyby straty amerykańskie, także brytyjskie, kanadyjskie i inne, polskie, liczyło się na palcach jednej ręki?
Wydaje mi się, że walka z terrorystami jest jednak skuteczna. Oczywiście świat zachodni płaci wysoką cenę ekonomiczną za tę wojnę, za to być może wygórowane poczucie bezpieczeństwa. Faktycznie – terror bez szerzenia strachu nie byłby terrorem. Terroryzm jest kryminalny, ewentualnie, o ile jest on baskijski, czy ulsterski, chociaż jest też silny element polityczny. Ale gdy bazy szkoleniowe terrorystów są daleko od granic krajów NATO, to jego charakter robi się globalny i jak najbardziej wojskowy.
Mam wrażenie, że przyszłość globu, w tym bezpieczeństwo świata zachodniego, jest silnie uzależnione od przemian w wielu krajach, w tym muzułmańskich. Ich demokratyzowanie, obalanie reżimów, w starym lub nowym stylu (czy możliwe jest obalenie Assada metodą libijską?) na odległość zająć może wieki. Mam wrażenie, że pokazanie im twardości, brutalności i determinacji świata zachodniego było konieczne. Wszak był on znany nie tylko z wysokich technologii i miliardów nagromadzonego bogactwa, ale także z deliberowania i pacyfizmu, z syndromu przegranej wojny wietnamskiej. Oczywiście najwięcej chwały i sławy należy się chłopcom z Virginii i Oklahomy, i wielu innych miejsc zachodniego świata …
Kartka z P. (09-12 o godz. 17:10)
Tak, ilość zmarnowanej wody do picia, skonfiskowanych zakupów duty free przy przekraczaniu kolejnej, niespodziewanej kontroli na lotniskach całego świat, godzin zmarnowanych w kolejkach … za każdym razem winię bin Ladena i jego koleżków. To chyba oczywiste???
Czays po 911 wyzwolily jakas drzemiaca u Amerykanow ksenofobie i patologiczna podejrzliwosc. Przekraczam granice kanadyjsko-amerykanska dwa razy dziennie, jadac do pracy i zastanawiam sie zawsze, co nowego wymysla bracia Amerykanie. Czasami sprawdzaja wszystkim bagazniki samochodow, czasami pytaja sie, jak kanapke i owoce ma sie na lunch. Czasami jest przyjacielsko, niekiedy sluzbiscie, na bacznosc. Sa dni, gdy lotne patrole zatrzymuja samochody przed wjazdem do tunelu. Jak ktos poznal uroki dawnej granicy miedzy RFN i NRD bedzie w stanie odtworzyc sobie atmosfere.
Gdy uslyszalem w radio, ze zabito Bin Ladena wyjechalem z domu o godzine wczesniej niz zwykle, na wszelki wypadek, aby nie spoznic sie do pracy. Bylo, na szczescie, spokojnie, jak w kazdy inny dzien. 🙂
Kartko z P.
Możesz oczywiście wierzyć, że granica Kanada – USA jest wyznaczona zasiekami z drutu kolaczastego, wokół miast są mury, mur windsorski, mur vancouverski, pardon, detroitski i seatlleński. Na check point Charlie żołnierze amerykańscy nie spuszczają cię z muszki kałacha, rocznie kilka osób ginie zastrzelanych w trakcie próby ucieczki, co jakiś czas Amerykanie coś ogłaszają z megafonów i stłamszona ludność kanadyjska wyrusza do rpacy wcześniej o godzinę lub dwie … (-:
T.O.
Sprowadzanie wojny z terroryzmem do Ibn Ladena to zbytnie uproszczenie.
Terror rodzi terror i po paru latach nikt już nie pamięta kto zaczął.
Pamięta się kto zadał ostatni cios i myśli o tym, żeby na niego odpowiedzieć.
Nie da się problemu terroryzmu rozwiązać siłowo.
A już na pewno nie przy pomocy konfliktów zbrojnych.
1000 skórek za jedną wyprawkę.
Uważam, że wojna z terroryzmem zwiększyła zagrożenie a nie je zmniejszyła, nie da się tego udowodnić, musimy polegać na swojej intuicji, nie zamierzam Cię przekonywać.
Bezsporne jest, że problem nie został rozwiązany co raczej powinno skłaniać do mojej tezy.
Mimo olbrzymiego zagrożenia terroryzmem, prawdopodobieństwo śmierci w zamachu w naszych częściach świata jest mniejsze niż zadławienie się ością a rybom wojny nie wypowiadamy przecież.
Na coś trzeba umrzeć, ja tam wole w zamachu niż na raka:)
Poza tym, bronimy się przed zamachami, dzięki pracy odpowiednich służb a nie chłopcom z Marines.
Wojna z terroryzmem to odwet, a nie rozwiązywanie problemu.
To błąd, żeby była jasność, wiemy to dzisiaj, nie osądzam.
Błędy się zdarzają, jak skala decyzji jest globalna, zdarzają się globalne błędy.
Nie zakładam niczyjej złej woli.
Taki u nich panuje system, tak zostali wychowani, siłowo rozwiązywać konflikty.
Czynią tak u siebie, z przeciwskuteczną polityka karną, z przeciwskuteczną polityka antynarkotykową, że się tylko tymi przykładami posłużę.
Społeczeństwa w ogóle trudno zmienić, a takie mocarstwowe..
Najczęściej upadają a nie się reformują.
Wierzę, że Amerykanie zdąża pójść po rozum do głowy, bo historia się lubi powtarzać, ale przecież nie musi.
Dwa podobne samoloty ostatnimi czasy byly poddane medialnej pralini:
Boeingi rzekomo uprowadzone 10 lat temu i prezydencki Tu-154.
W medialnym wymiarze widac wyraznie wyzszosc techniki zachodniej od tej wschodniej. Wezmy pod uwage nastepujaca sprawe: ostrze lancelota
w skrzydlach Boeinga i marnosc tego ostrza w Tu-154. Gdyby zamiast Tu-154 nasz prezydent Kaczynski lecial Boeingiem z pewnoscia las brzosowy wykosil by skrzydlami Lancelota. Nie wierzycie? Poczytajcie raport z 9/11.
Wieze byly zbudowane z ksztaltownikow o przekroju zamknietym z blachy stalowej grubosci od 6 do 13 centymetrow!!! Boeingi nie tylko ze je skosily, to na dodatek wycial ich fragmenty wlatujac do budynku. Tego by nie zrobila rosyjska tutka. Do tego potrzeba tegich glow w Boeingu aby tak skonstruowac te superfortece. Watpicie ze nie sa w stanie skosic tysiecy brzoz. Zapytajcie ekspertow ktorzy potwierdzili to wszystko. Oni wam powiedza jak bylo na prawde. Tylko prosze nie watpic w to co pisze bo ja to tylko przekazuje za masmediami.
T.O.
Lubię Cię czytać.
„W”
Samolot jako kosiarka do drzew. Aż dziw bierze, że nasi leśnicy jeszcze nie wpadli na pomysł, żeby rąbać lasy za pomocą Boeingów… Szybko, skutecznie. Podoba mi się Twój tok rozumowania 😉
W pisze:
2011-09-13 o godz. 06:12
Glowa boli jak czlowiek pomysli do czego jest zdolna polska rusofobia ?
Nawet jest gotowa zaprzeczac prostym prawom fizyki .
Boeing W z pelna szybkoscia wlecial w stojacy budynek ,Tupolew natomiast zamierzal ladowac ,zatem byl na hamowaniu .
Ta roznica miedzy przyspieszeniem ,a opoznieniem daje nam sile
ciecia nawet stali /pomijajac wybuch benzyny i powstala temperature /.
Pomijajac fakt ze turbiny samolotu umieszczone sa na skrzydlach ,a zatem po uszkodzeniu nie mozna latac …
Puinta ; jakakolwiek maszyna lecialby Kaczynski koniec jego bylby taki
sam.
Pozdrowienia dla expertow.
@ telegraphic observer 2011-09-12 o godz. 20:08
Zabicie Bin Ladena to tylko efektowne zdarzenie. To nie jest jak w średniowieczu, że zabicie króla kończy wojnę. Al Kaida w dużej mierze została unieruchomiona w wyniku działań jakie wymieniłem. Jeśli teraz Al Kaida przeniesie się do Somali czy Indonezji to czy wojska amerykańskie mają wypowiedzieć im wojnę? Albo Pakistanowi? Czy byłaby wojna czy nie to USA musiałyby podjąć działania chroniące swoje terytorium, bo terrorystom nie zależy na tych krajach ale na USA. USA walcząc w Afganistanie czy w Iraku nie walczą z Al Kaidą i nie zabijają tam głównie terrorystów.
„Boeing W z pelna szybkoscia wlecial w stojacy budynek ,Tupolew natomiast zamierzal ladowac ,zatem byl na hamowaniu „.
Z, widze ze odkrywasz nowe prawa fizyki. Dlaczego siekiery sa produkowane ze stali a nie z blachy aluminiowej? Jezeli uwazasz ze aluminiowymi skrzydelkami grubosci troche wiekszej niz klapa twojego samochodu mozna przeciac stalowe kolumny z blachy grubszej niz pancerz czolgowy dlaczego wiec nie uzywac ich do lepszych celow niz koszenie wiez w NY? Mozna wlasnie nia kosic lasy w rejonie Smolenska, albo nawet na Syberii, bo tam juz chyba lagrow nie ma a lasy rosna.
Moze ja sie myle ale wydaje sie ze ten Boing faktycznie byl na pelnej predkosci dlatego wieze po prostu przelecial. Niestety filmy nie pokazuja co bylo z drugiej strony bo w miedzyczasie pekly zbiorniki i smuga dymu zamazala caly obraz. Ja jednak wierze ze Boeingi byly na hamowaniu bo inaczej moglyby skosic caly blok w tym wieze Nr 7 ktora potem sam Silverman musial sciagac.
ff pisze:
2011-09-13 o godz. 07:29
?W?
Ja już to gdzieś czytałem
Po katastrofie smolenskiej kiedy podawano w watpliwość złamania skrzydła na brzozie jeden z czytelników podał przykład że to absurd.
Wyglądalo to nastepująco Otóz Tu 154 mają na koncu znaku literke wersji. M podobno oznacza Militarnyj jest wersja T która oznacza sie jako tartacznyj i ta wersja jest używana do ścinania tajgi w sposób tanszy niż setki drwali. Ponadto stop alu na Tu jest jakiiś tajemniczy azbestoglin czy glinoazbest. Dociekają tego składu konkurenci ale to cienkie bolki
prawdą jest że jeden z tu póxniej poscinał sporącześć lasu lądując na brzuchu ale inaczej jest kiedy brzózki rosną symetrycznie a inaczej jak jedna zachacza koniec skrzydła(tak mniemam). I jak czytam tu o ogromnych profilach z których WTC zbudowano a dał temu rady miękki samolot to przypominam że pocisk z kałacha o wym. 5,45x39mm przebija natowską płytę pancerną o grubości 3,5mm z odległości 555m,
Miękki ptak(bardziej niż duraluminium)jest w stanie zniszczyć turbinę ze stalowych łopatek o podwyższonej wytrzymałości
W pisze:
2011-09-13 o godz. 10:30
W na poziomie siekiery prosze rozmawiac z inna osoba z internetu .
Prosze sie tylko nie dac zabic kula pistoletu ,bo pewnie za mala ?
Pozdrowienia dla expertow.
Kartka z podróży,
w kwestii obostrzeń w ruchu granicznym osobiście polegał bym na relacji PA2155, który z granicą ma do czynienia na codzień niż na karykaturalnym (z powodu braku argumentów ?) wpisie telegraphic observera. Faktem jest, że nie ma wzdłuż granicy zwielokrotnionej linii barier z drutu kolczastego. Nie ma też wieżyczek co 250 m. Po co, skoro dziś to samo osiąga się za pomocą nadzoru elektronicznego wszelkiej maści ? Jednak efekt końcowy jest ten sam: z linii, która po prostu rozdzielała dwa sąsiadujące kraje granica stała się zaporą fizyczną i psychologiczną. Wszystko wynikło prawsopodobnie stąd, że po 9/11 Amerykanie ubzdurali sobie, że zamachowcy przybyli z Kanady, a więc że granica jest nieszczelna, na Kanadyjczykach nie można polegać – znalazł się kozioł ofiarny. Trochę to zajęło zanim zaczadzenie minęło i granicę udrożniono na tyle, żeby m.in. przywrócić sprawność odprawy granicznej dla przewoźników towarów. Mimo, że wymiana przez granicę jest bardzo ważna dla funkcjonowania obydwu gospodarek (a podobno ekonomia jest najważniejsza, głupcze !), w ramach ogólnego fioła Amerykanie zachowywali się jak głupcy, skoro okazało się, że ekonomia nie zawsze jest najważniejsza. Oh boy, ale trzeba było gimnastyki dyplomatycznej, negocjacji, żeby Amerykanie przestali być głupcami !
To było dość typowe dla Amerykanów takie szukanie kozłów ofiarnych za zamachy 9/11. Kanadzie i tak się upiekło. Arabii Saudyjskiej również. Afganistanowi już mniej, podobnie Irakowi. Kiedu Bush przejmował urząd, doradcy d/s bezpieczeństwa poprzedniej administracji przekazali następcom dossiers z generalną konkluzją, że największym zagrożeniem dla USA na daną chwilę była Al-Q. Ekipa Busha postanowiła inaczej: IRAK. Na fali wspominek oraz analiz okolicznościowych z ostatniego tygodnia przytoczono wiele dowodów nonszalancji oraz indolencji Amerykanów w okresie poprzedzającym 9/11. A wiem tym bardziej łatwo zrozumieć dlaczego winni byli wszyscy dookoła, w tym Kanada, przedstawiona jako schronienie, wylęgarnia oraz eksporter terrorystów.
Relacje PA2155 pokrywają się z obserwacjami innych, którzy często przekraczają granicę z USA: nigdy nic nie wiadomo co strzeli do głowy służbom granicznym, na łasce których znajduje się każdy wjeżdżający do USA. Kiedys była to rutynowa kontrola (jeśli już kontrolowano cokolwiek poza pytaniem czy wszyscy w samochodzie to Kanadyjczycy), dziś rutynowa loteria.
Pozdrawiam
TO:
Odczuwam, ze kieruje Toba, jak zawsze, poprawnosc polityczna i konfabulacja. Niech zyje kapitalizm i demokracja a la USA. Moglbys, od czasu do czasu odwiedzic miejsca o ktorych tak chetnie piszesz, aby sprawdzic, czy Twoja teoria przystaje do zycia. Czasami sa to Twoje pobozne zyczenia.
Pozdrawiam
Skoro bezruch, to wrzucę coś interesującego i dla tych z krótką pamięcią przydatnego…..
Amerykanie mieli swoich Mobutów, a Rosjanie Mengistów Hajle Mariamów, którzy niczym afrykańscy królowe sprzed epoki kolonialnej sprawowali absolutną władzę, nie umiejąc rządzić. Doprowadzali swoje kraje do ruiny, a każdą próbę buntu krwawo tłumili.
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75480,10244859,Afryka__Ciag_dalszy_nastapil.html?as=2&startsz=x#ixzz1XpnIgNR7
Nawet jesli poszycie samolotu wykonane jest z cienkiej blachy aluminiowej (moim zdaniem to raczej stop metali lekkich, na bazie aluminium), to wregi wewntarz skrzydel, nawet jesli wykonane z podobnego materialu lub z syntetycznego kompozytu maja wytrzymalosc mechaniczna odpowiadajaca stal, i to najlepszej. Inaczej samolottej wielkosci co B767 rozpadl by sie przy pierwszej lepszej turbulencji, gubiac przy okazji podwieszone silniki. Taranujacy samolot mogl rozedrzec poszycie skrzydel, ale wregi plus przymocowana do nich masa w postaci silnika i zbiornikow paliwa plus podwozie, przy odpowiedniej szybkosci moga zlamac slup stalowy.
parker (09-12 o godz. 22:28)
Bynajmniej nie sprowadzam terroryzmu do bin Ladena, lecz odpowiadam na argument Barbera:
„Ibn Ladena nie złapała dywizja amerykańskich czołgów. Zlokalizował go wywiad, a zabiła grupka komandosów”.
Parker, czy przesłać powinienem Twe krytyczne uwagi i rady Amerykanom, czy sam to zrobisz?
Jak również Twoją opinię, że zagrożenie atakiem wzrosło nie zmalało od roku 2001. Ale czy zdajesz sobie sprawę, jaki to strach wzbudzić może?
Faktycznie, kultura amerykańska jest nieco odmienna od europejskiej, od kanadyjskiej też. Wyobrażam sobie teraz, gdyby ona była podobna do europejskiej, jak wyglądałby świat, sama Europa, Polska. Gdyby poszli na rozwiązania mniej siłowe, wiesz o jakim konflikcie myślę???
Zmienić chcesz społeczeństwo amerykanskie? Ale się rozmarzyłeś wieczorową porą. A po co? Jest Ci to potrzebne do szczęścia?
PIRS (09-13 o godz. 09:51)
W sprawie bin Ladena, patrz wyżej.
Wg. Ciebie wystarczyło:
„tropić terrorystów na całym świecie, blokować im finanse, inwigilować, aresztować, przekupywać ich sojuszników itp”
Zdaje mi się, że Ty, jak i Barber, zapominacie o fakcie zniszczenia baz Al Kaidy w Afganistanie. Nie jestem ekspertem od tej wojny, ale wydaje mi się, że to miało kluczowe znaczenie. I to co się dzieje politycznie w tym regionie: Afganistan – Pakistan – Indie. Chyba zdajesz sobie sprawę, że to jest szersze politycznie. Np. takie Twoje rozważanie:
Jeśli teraz Al Kaida przeniesie się do Pakistanu, to czy wojska amerykańskie mają wypowiedzieć wojnę Pakistanowi?
O ile wiem, Al Kaida przeniosła się do Pakistanu już dawno (została przepędzona z Afganistanu przez góry). Jednak USA nia zaatakowały Pakistanu. Zaś w Pakistanie taliban terroryzuje atakami całe miasta i prowincje. Czy można terroryzm sprowadzić tylko do Al Kaidy i do USA?
W tym rozumowaniu tkwi jakiś błąd. Ameryka ma infiltorwać i przekupywać, i czekać. Jak dojdzie do ataku, to i tak na drogach więcej ofiar ginie. Miękko czekać, aż przyjdą i wtedy ich policyjnymi metodami, złapać, postawić przed sądem na Manhattanie. A w Pakistanie i Somali niech się tłuką bez amerykańskiego udziału, jak w Rwandzie – jakieś są tu niekonsekwencje, zarówno po amerykańskiej, jak i ich krytyków stronie. Inna sprawa, że niekonsekwencje nie są jakimś wyjątkiem, jak się wnikliwie na blogu temu przyjrzeć.
Torlin (09-13 o godz. 07:02) pisze – T.O. Lubię Cię czytać.
Et vice versa.
telegraphic observer pisze:
2011-09-13 o godz. 14:52
W wakacje się rozmarzałem ranna porą, przy kawie, jak się budził dzień.
Pisząc o wzroście zagrożenia terroryzmem nie miałem na myśli tylko Ameryki.
Choć rozumiem, że władze amerykańskie mają obowiązek o bezpieczeństwo u siebie a nie na świecie dbać.
Ale jak w Ameryce bezpieczeństwo wzrosło, to po co te kontrole?
Wiem, żeby było bezpiecznie.
No ale skoro zagrożenie zmalało na skutek wojny z terroryzmem, to powinni z nich zrezygnować i wrócić do prewencji sprzed zamachów, przecież była.
Droczę się trochę oczywiście zgodnie z blogowymi regułami.
Porównywanie sytuacji międzynarodowej i konfliktów z pierwszej połowy dwudziestego wieku z dzisiejszymi nie ma sensu, Barber na to właśnie zwraca uwagę. Wtedy nie było innego sposobu a obrana droga siłowa okazała się skuteczna.
Dzisiaj okazuje się nieskuteczna, bo problem do rozwiązania ma inny charakter a próbuje się go rozwiązać starymi, sprawdzonymi metodami.
Nie chcę zmienić społeczeństwa amerykańskiego, ja mam nadzieję, że ono się zmieni, bo świat potrzebuje silnej Ameryki.
Zwracam tylko uwagę na nieskuteczność siłowych rozwiązań dzisiaj, nie w na początku dwudziestego wieku.
Czy po to ginie kilkanaście tysięcy ludzi rocznie, na świecie, żeby amerykański narkoman, wciągał nielegalny towar?
Czy przykład europejskiej polityki walki z przestępczością nie dowodzi, że jest ona skuteczniejsza, przez to tańsza poza tym, że bardziej humanitarna?
Zwracam uwagę nieskuteczność walki z terroryzmem, jej szkodliwość dla świata, bo jeżeli nawet na swoim terytorium zwiększyli bezpieczeństwo, to zwiększyli niebezpieczeństwo na świecie. Ameryka żyje w mniej bezpiecznym świecie. Więc to zwiększenie bezpieczeństwa jest iluzoryczne, podobnie jak irracjonalny był strach przed zagrożeniem który do wojny z terroryzmem doprowadził.
Serdecznie dziękuję za sprawozdania z granicy USA – Kanada po ataku na WTC. Kapitalne relacje przefiltrowane przez osobiste doświadczenia i poglądy! Ponieważ nie przekraczałem tej granicy niewiele mam do powiedzenia, ale opisy mnie niesamowicie ujęły. Niektóre sceny z komentarzy zresztą mam w pamięci – to przecież też moje doswiadczenia europejskie sprzed ponad dwudziestu lat lat. Widać tzw „bezpieczeństwo” ma bez względu na położenie geograficzne takie samo idiotyczne oblicze. A zdanie Jacobskyego o „smutnych panach w za dużych marynarkach i ze słuchawką w uchu” stojących w jakiejś leśnej dziczy po prostu mnie powaliło. Jakbym widział amerykańskie polityczne filmy z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Prorocze filmy.
Nie bez kozery sie do tych słynnych filmów odwołuje, bo to one tworzyły w mojej swiadomości mit wolnej Ameryki – jeszcze w latach siedemdziesiatych. To one dawały mi wolnościową „parę” do życia w tamtych smutnych latach. Zadając Blogowiczom z Ameryki pytanie o spełnienie marzeń sprzed 20, 30 – stu lat to własnie miałem na mysli.
Mimo gorzkich momentami opisów mam nadzieję, że obecnie granica Kanady i USA przypomina granicę RP i Czechosłowacji obok której mieszkam. Przyznam, że jest dla mnie życiową satysfakcją fakt iż pies z kulawą nogą nie interesuje się obecnie kto tamtędy chodzi. Nic nie może równać sie z poczuciem wolnosci człowieka, który idzie prze góry i nikt go nie zaczepia pytaniami o jakis durnowaty paszport czy inny dokument. Ilekroć mi sie to zdarza czuje lekkość odreagowania wciąz ciążącej mi traumy po totalitaryźmie.
Pozdrawiam
Jacobsky (09-13 o godz. 12:19)
Dziękuje za wyjaśnienie różnicy między granicą NRD-RFN, a USA-Kanada, bo Kartka z P. mógłby sobie wyobrazić, na podstawie tekstu PIRSa, że jednak mamy zasieki i wieże wartownicze, psy na smyczy i zastrzelenia nielegalnie przekraczających.
Nie wiem, czy ten ironiczny mam nadzieję fragment jest z powodu braku argumentów, czy ich nadmiaru:
To było dość typowe dla Amerykanów takie szukanie kozłów ofiarnych za zamachy 9/11. Kanadzie i tak się upiekło. Arabii Saudyjskiej również. Afganistanowi już mniej, podobnie Irakowi.
– Typowe dla Amerykanów?
– Czy sugerujesz, że brali pod uwagę wkroczenie dywizjami pancernymi do Kanady, albo bombardowanie ze wsparciem dla lokalnego Sojuszu Północnego kosztem talibów z Toronto, Montrealu i Ottawy?
Czy muszę przypominać incydenty terroryzmu z terytorium Kanady: 1993 atak na WTC, 1999 na lotnisko w LA, 2006 na budynki w Toronto. Przedtem 1985 Air India 182 rozwalony u wybrzeży Wlk. Brytanii. Poza tym Amerykanie uznali, że kanadyjska inwigilacja antyterrorystyczna nie spełnia ich standardów bezpieczeństwa. Resztę czyni niehamowana histeria, która prowadzi do konkluzji, że granica kanadyjsko-amerykańska stała się zaporą fizyczną i psychologiczną.
Oczywiście zależy dla kogo zaporę. Od 11 IX 2001 przekraczam tę zaporę średnio 5-6 razy rocznie, służbowo i prywatnie, samochodem lub przez lotnisko w Toronto. Nigdy nie odczułem, że jest jakaś loteria – że „nigdy nie wiadomo co służbie granicznej USA strzeli do głowy”. Kilkakrotnie wiozłem pasażerów z polskimi paszportami, to trwa nieco dłużej na drodze. Raz przewoziłem „mienie przesiedlenia” mojej córki na studia do Nowego Jorku, uprzednio dzwoniłem do biur granicznych w Buffalo, wszędzie kompetentna informacja nt. procedury. Oczywiście, średni czas odpraw wydłużył się, raz z powodu autobusu jakichś europejskich turystów czekałem z mamą ponad godzinę, ale zawsze obsługa jest kompetentna, czasem trafi się jakiś Polak, który po przeczytaniu nazwiska zagada. Raz ewidentnie moja żona nie potrafila się wytlumaczyć z tego, że przewozi pełen cooler żarcia (co nie jest zgodne z przepisami), jedyną reakcją był pobłażliwy usmiech.
Aha, nigdy nie widziałem w lesie przy granicy słynnych ?smutnych panów w za dużych marynarkach i ze słuchawką w uchu?. Następnym razem będę jechał wolno i się rozglądał.
To co piszą niektórzy blogowicze jest efektem jakiejś psychozy, doprawdy – paranoi. Procedury przekraczania granicy, mimo NAFTA, zawsze obarczone byly komplikacjami, jakiś agenci od odprawy kontenerów i innych przesyłek. Dla mieszkańców UE wydaje się to zadziwiające, gdzie granice nie istnieją. Wynika to stąd, że biurokracja amerykańska na granicy z innym krajem NAFTA nie zelżała zbytnio. Po drugie, Amerykanie zgodnie z faktami mają prawo obawiać się terrorystów przybywających z zewnątrz. Kontrole przy wejściu do samolotów są upierdliwe – o tym pisałem, czy to w Waszyngtonie, czy w Amsterdamie. Czy to jest wina szalonych Amerykanów?
parker (09-13 o godz. 16:44)
Ale jak w Ameryce bezpieczeństwo wzrosło, to po co te kontrole?
Piorunujące pytanie. Bowiem istotna jest percepcja bezpieczeństwa, szacunek prawdopodobieństwa ataku. Przed 2001 była ona wysoka, ponad wszelkie uzasadnienie. Wszak odbywały się na świecie porwania samolotów, szczególnie na Bliskim Wschodzie, i inne formy terroryzmu islamistów. Wszak były próby wysadzenia WTC, a jednak potrzebna była wyraźna demonstracja spadku bezpieczeństwa.
Niewątpliwie metody miękkie, nacisków politycznych, czy „policyjne” przynoszą lepszy skutek. Ale nie wydaje mi się, aby świat jakoś zasadniczo się zmienił od czasów zimnej wojny. Niewątpliwie złagodniał, nie ma szalonego szantażu bronią nuklearną, ale czy aż tak diametralnie? Chyba kij i marchewka się przydają, trochę twardej siły, ale także gra naciskami, pieniędzmi, perswazją.
Inna rzecz, że w krytycyzm Ameryki łatwo się wpada, nie wiem jak psychologowie to klasyfikują, bo jest to mocarstwo i z tego wynika dziwna asymetria. Na przykład zaskypowem niedawno do znajomego emeryta na Florydzie, a on, że nie może długo rozmawiać bo debat kandydatów republikańskich zaraz się odbędzie i mają mówić o zabezpieczeniu socjalnym emerytów. Oto decydują się losy szefa tego mocarstwa na podstawie jego lepszych lub gorszych obietnic w sprawie nie obchodzących nikogo na świecie. I łatwo wpada się w szał w takiej sytuacji, to zrozumiałe.
Zdaniem biskupa, „zatrudnienie wyznawcy satanizmu, bluźniercy, człowieka bez podstawowej kultury w TV publicznej bije wszelkie granice przyzwoitości”. „TV publiczna powinna służyć budowaniu pokoju społecznego – decyzja dotycząca Nergala na pewno temu nie sprzyja!” – podkreślił biskup.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1345,title,Biskup-do-prezesa-TVP-niech-Nergal-zadrze-z-inna-religia,wid,13782982,wiadomosc.html
Zaciekawił mnie Nergal.
Czy biskupi nie mogą zająć się belką we własnym oku?- Natankiem, Isakiewiczem, Rydzykiem?
Gość jest oczytany, inteligentny, sądząc z wywiadu z nim, zdecydowanie bardziej związany z nurtem humanistycznym niż ich kapłani.
Z jakiej perspektywy biskupi patrzą na świat? Pasterzy baranów?
Bez ich „światłych” rad nie jesteśmy w stanie wybrać scieżki po której się poruszamy? Mamy przecież symbol władzy w ręce- pilota……
typowy brak szacunku dla inteligencji i wiedzy czytelników.
Panu Szostkiewiczowi, poloniście, polecam kurs fizyki, o swobodnym spadaniu ciał i wiązaniach międzycząsteczkowych
P.S.
czy ktoś zna dobre tłumaczenie na angielski „Pchla Szachrajka” ?
Kartka z podróży,
niestety, ale granica kanadyjsko-amerykanska nie przypomina granicy czesko-polskiej AD 2011. W sumie nigdy nie przypominala. Owszem, na odcinku, ktory znam dobrze (pogranicze Quebeku z NY, Vermontem i New Hampshire), granica czasem przebiega srodkiem drogi (Canusa Street w Stanstead), przed dom mieszkalny, teatr lub hotel (we tej samej okolicy), ale nawet i w takich warunkach nie mozna bylo nawet kiedys pozyczyc soli od sasiada z przeciwka, skoro sasiad mieszkal juz po drugiej stronie granicy. Ptrzeba bylo przejsc przez punkt kontrolny przy wjezdzie do miasta. Granica wije sie przez pola i lasy, czesto przylega do niej droga serwisowa pod nazwa Border Line, ktora to droga upstrzona jest tablicami informacyjnymi, ze kto kolwiek przekracza linie graniczna powinien natychmiast zglosic sie do najblizszego punktu kontroli (tu adres). Przed 9/11 w lasy wystawaly slupy z kamerami, dzis jest tych slupow wiecej, plus sa z pewnoscia inne gadzety bardziej lub mniej dyskretne, ktorych zadaniem jest kontrolowac granice. Spacery wzdluz granicy kiedys tylko sporadycznie przyciagaly uwage Border Patrolu. Dzis dla wlasnego konfortu lepiej pojsc na spacer gdzies indziej, bo patrolowcy przestali byc rozmowni jak kiedys i cholernie powaznie biora swoje obowiazki.
Opisuje to, bo swego czasu bywalem czesto po vermonckiej stronie, w domu znajomych nad jeziorem Champlain, w domu, ktory stoi doslownie 15o metrow od granicy. Pamietam spacery z ich psem, kiedy to pies jak to pies: kluczyl po swojemu nie zwazajac na granice wyznaczone przez czlowieka. Spacery sie skonczyly, bo znajmomi zostali upomniani za lazikujacego psa i pouczeni, ze pies powinien zostac po jednej stronie granicy, za co oni ponosza odpowiedzialnosc. Jak widzisz, Kartka z podrozy, nie tylko nie pies z kulawa noga nie nieinteresuje sie granica, ale nawet straz graniczna interesuje sie psami.
Pozdrawiam
telegraphic observer pisze:
2011-09-12 o godz. 20:08
Generałowie i politycy zawsze są przygotowani do wojny która już była…..
Tym razem zabrakło znowu wyobraźni. Wojen już nie wygrywa masowa armia z poboru, a wywiad, BSL i grupy specjalne.
Tak w ryzach utrzymywany jest Hamas, Czeczeni, Al- Kaida.
Eliminacja dysponentów, nie wykonawców akcji.
Z powodzeniem taką taktykę stosują Rosjanie, Izrael. Amerykanie się tego również w końcu nauczyli…..
Rakieta z drona odpalana w Kalifornii zabija ludzi w Pakistanie.
Czas armii masowych, czy zawodowych, dobiegł końca.
Nowa generacja to zawodowcy infiltrujący grupy uznane za wrogie i operatorzy sprzętu. Śmierć po naciśnięciu klawisza myszy…..
Powróciliśmy do czasów Asasynow, tym razem w zachodnim wydaniu.
@ telegraphic observer 2011-09-13 o godz. 14:52
W Iraku nie było talibów, ale USA wydało mu wojnę. Potem talibowie zaczęli napływać do Iraku i tam walczyć z Amerykanami. Dlaczego? Bo nie mogli z nimi walczyć na terenie Ameryki. Obie strony walczą ze sobą, ale na terenie innych państw, kosztem tych państw i ich obywateli. Te wojny zmieniły sytuację na świecie i przysporzyły Ameryce wielu nowych wrogów. Nie da się prowadzić wojny bez niewinnych ofiar wśród ludności cywilnej oraz wśród żołnierzy sprzymierzonego państwa, na terenie którego prowadzi się wojnę z talibami. Nie pomijałbym też własnych strat.
Ameryka ma wielu wrogów, którzy jej źle życzą a jednak nie prowadzi z nimi takich wojen. Nawet tam, gdzie wrogiem jest państwo, a nie taka luźna organizacja.
Można zaatakować bazy terrorystów i zniszczyć je (teraz robi się to najczęściej z samolotów bezzałogowych), niekoniecznie trzeba wysyłać wojsko. W razie potrzeby USA atakowały z powietrza różne obszary, np. Libię czy Somalię, ale nie prowadziły tam wojny.
Wspieranie państw zagrożonych infiltracją terrorystyczną dzieje się stale. Za 1,3 biliona dolarów można to zrobić mądrzej i ze znacznie mniejszymi stratami, a przede wszystkim nie kosztem niewinnych ludzi.
To nowa sytuacja i wymaga nowych działań, co słusznie podnosi Barber.
Myślę że Bush bardzo chciał zaatakować Irak i szukał tylko pretekstu. Atak Al Kaidy był świetnym pretekstem. Al Kaida, jak widać, realnie nie zagraża Ameryce. Teraz logika zdarzeń powoduje że trudno się wycofać i wciąż się prowadzi wojny z Al Kaidą i sojusznikami talibów, ale to nie tylko zbrodnia – to głupota.
T.O
Napisałem, że się droczę w tym punkcie:)
Ale serio, poczucie bezpieczeństwa może i było nieuzasadnione przed zamachami, ale poczucie zagrożenia i środki bezpieczeństwa po zamachach, też chyba uzasadnione nie są.
I nie mówię o zamykaniu kabiny pilotów na kłódkę, bo to akurat dla nikogo uciążliwe nie jest. Co ciekawe, po Smoleńsku podobne zarządzenie wprowadzono w naszych VIPowskich maszynach:)
Nie wiem ile zamachów na terenie USA udaremniono od 9.11, o tych co słyszałem, raczej szczęście pomogło niż nadzwyczajne środki ostrożności.
Nie wydaje mi się, żeby władze sukcesy w udaremnianiu zamachów ukrywały, bo sukcesy są im potrzebne dla uzasadnienia nadzwyczajnych, kosztownych i uciążliwych dla społeczeństwa środków bezpieczeństwa.
Odnoszę wrażenie, że to podtrzymywanie w Ameryce psychologi strachu, ma za zadanie podtrzymywanie akceptacji społeczeństwa dla wojny w Afganistanie z której Amerykanie z niezrozumiałych dla mnie względów, nie potrafią się wycofać. Żeby nie dopuścić do zapluskwienia się tam na nowo terrorystów, wystarczyłoby kontrolowanie przestrzeni powietrznej, precyzyjne bombardowania obozów terrorystycznych i wsparcie wywiadowcze.
To zresztą wystarczyłoby od samego początku moim zdaniem, zamiast wprowadzać tam wojska i próbować opanować terytorium.
A może racja stanu USA wymaga utrzymywania wojska zaprawionego w boju na wszelki wypadek i po to my też tam jesteśmy?
Wiem, że to trąci spiskową teorią, ale jakoś nie znajduję innego wytłumaczenia dla wkroczenia tam wojsk lądowych.
O, informacja jak znalazł dla ilustracji mojej tezy……
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,10282904,Szef_CIA__Wiemy__gdzie_jest_najniebezpieczniejsze.html
Mamy uzasadnione obawy, że ugrupowanie to jest w stanie przeprowadzić nowe ataki na terytorium USA i przeciwko amerykańskim interesom za granicą, jak również operacje propagandowe obliczone na zainspirowanie podobnie myślących ekstremistów na Zachodzie do ataków w swych krajach – powiedział Clapper.
Najważniejsze jest stwierdzenie AMERYKAŃSKIE INTERESY…..
Gdybyśmy przypadkowo znaleźli się od strony lufy nie kolby……
A ideologię zawsze można znaleźć.
Urodziwszy się w państwie buforowym ma się przechlapane…..
Zwycięzcy i tak napiszą historię.
Kto ją będzie pisał za lat 200? Państwa BRIC?
Dawno temu czytałem powieść Chung Kuo- Wingrove’a….
Historię napisali Chińczycy jako hegemon świata.
Ale nawet ich cesarze liczyli się z siłą triad…..
Ot, taka historia alternatywna.
Jaką wolimy alternatywę? Pax America, pax China?, bo do pax Europa sporo jeszcze brakuje….
Jak T.O się podniesie po tym zmasowanym ataku, to mu chyba armia amerykańska jakiś medal da.
Mają tam jakieś odznaczenia dla cywilów za sukcesy na froncie blogowym Jacobsky?
Taki odpowiednik „Za ofiarność i odwagę” jak odznaczano bohaterów „Kapitana Żbika.”
Jesteś bliżej, to pewnie wiesz?
telegraphic observer,
kazdy ma swoje doswiadczenia, a wiec nimi sie dzieli. Ty masz swoje, ja mam swoje. Fine ! To, ze Ty nie widziales, to nie znaczy, ze innym sie przytrafilo. Rozumowanie podobne do tego, ze katastrofy lotnicze stanowia bujde, skoro ja (telegraphic observer) jeszcze nigdy nie widzialem zadnej na wlasne oczy (to a propos mego opisu z rogatka w lesie).
Gdybys uwaznie przeczytal moj wpis, to doczytalbys, ze:
1. Był już rok 2003, wrzesień.
2. Dziś takiego fioła już nie ma, a wiec nie rozgladaj sie wokol, ale raczej patrz przed siebie, bo wpadniesz na drzewo. Rowniez czytaj ze zrozumieniem i komentuj z sensem.
Kazdy ma tez swoje konkluzje na temat tego, w jakim stopniu Kanadyjczycy zasluzyli sobie lub nie na traktowanie ich przez Amerykanow z pode lba jesli chodzi o tzw. bezpieczenstwo USA.
Natomiast na Twoje Inna rzecz, że w krytycyzm Ameryki łatwo się wpada, nie wiem jak psychologowie to klasyfikują, bo jest to mocarstwo i z tego wynika dziwna asymetria. mozna odpowiedziec, ze w klepanie pochwal Ameryce tez sie latwo wpada, i tez nie wiadomo jak to psychologowie kwalifikuja, bo to jest mocarstwo, i z tego moze wynikac u niektorych chwalacych dziwna asymetria.
Nie mieszaj NAFTY do procedur przekraczania granicy po 9/11. W tej kwestii ciekawie wypowiadal sie Jean Chretien, premier Kanady z czasu zamachow. Wedlug jego wypowiedzi restrykcje wprowadzone przez Amerykanow nie mialy nic wspolnego z ustaleniami NAFTY, i zajelo troche czasu negocjacji, zanim sytuacja w miare sie znormalizowala.
I wiesz co ? Wybacz, ale bardziej jestem sklonny wierzyc Chretienowi niz Tobie.
Pozdrawiam.
Na temat sytuacji na pograniczu USA-Kanada tutaj:
http://www.northcountrypublicradio.org/news/story/18372/20110909/u-s-canadian-border-changes-since-9-11
wyrywki:
But then, September 11 happened. In the days after, newspapers mistakenly reported that some of the attackers had entered the U.S. through Canada. The mistake stuck. Eight years later, U.S. Secretary of Homeland Security Janet Nepolitano repeated it. She later backtracked, then told Fox News
Nowadays, homeland security can stop drivers even when they?re not crossing the border. David Sommerstein reported in 2005 about the increasing presence of border patrols along north country roadways. (…) The U.S. border patrol is allowed to set up roadblocks within 100 air miles of the border. The agency says it has 20-30 locations around northern New York and Vermont. On Interstate 91, Interstate 87 in Essex County, and on local roads, mostly in Jefferson, St. Lawrence, and Franklin Counties.”
parker,
nie mam najmniejszego pojecia.
Jacobsky pisze:
2011-09-13 o godz. 20:50
A to chyba pierwszy raz ci się zdarzyło 🙂 🙂 🙂
Sorki, nie mogłem się powstrzymać:)
Jacobsky (09-13 o godz. 20:11)
Ja nie czytam Twoich wpisów uważnie?!
Faktycznie, od czasu jak rozpocząłęś się przeprowadzać czytam je z wytężoną uwagą, a nuż coś się stłukło przy rozpakowaniu i to wydarzenie znajdzie odbicie we wpisie, czego wcale Ci nie życzę, jak również uważnie sprawdzam co sam piszę.
Zastanawiałem się oczywiście, do czego odnosił się „fioł”, którego „dziś już nie ma”. Czy chodziło o Twoją obserwację, tj. o tego faceta(-tów) w za szerokiej marynarce, czy o opinię o szerszym zjawisku w USA. Ale jeśli jednak mimo wszystko go dojrzę, to czy do Twojej opinii o zniknięciu fioła będzie miała zastosowanie Twoja reguła porównywania rozumowania do tego o (nie)występowaniu katastrof lotniczych?
Oczywiście każdy ma swoje konkluzje stosownie do własnych możliwości umysłowych, ze tak powiem, ale coś tam było na rzeczy z tymi przypadkami terroryzmu w Kanadzie, chyba nie da się zaprzeczyć. Niewątpliwie Amerykanów (ich rząd) stać na dwulicowość, oto Obama pierwszą wizytę odbywa do nas, kadzi nam, a potem zleca swoim ludziom, aby na nas … spode łba spoglądać. Oczywiście nie miałem zamiaru wchodzić w spór merytoryczny z b. premierem Kanady, co za niezdarność z mojej strony, wszak szło mi o to, że NAFTA funkcjonuje nieco inaczej niż UE, szczególnie na granicy, co warto było wyjaśnić czytelnikom w kraju, że kolejki przed 9/11 były do kontroli granicznej przy wjeździe do USA i z poworotem do Kanady tak samo, szanse na stratę czasu może nieco mniejsze, ale na kartę zdrowia (przed 2001 w Ontario nie było na niej zdjęcia, a w Quebec?), ani nawet na prawo jazdy przekraczać granicy nigdy nie próbowałem. Zawsze pokazywałem im dowód obywatelstwa (specjalna karta plastykowa ze zdjęciem bez upływu ważności), co rekomendowali nasi urzędnicy.
Może ja po prostu jestem ostrożny i z władzą wolę nie zadzierać. Obecnie jak przeskanują mój paszport to nie ma żadnych dalszych pytań, poza nudną rutyną – na ile jadę i do kogo. Jeszcze wyjaśnienie, może to czyjaś nieuwaga była, ale w cytowanym przez Ciebie zdaniu idzie mi o to, że „dziwna asymetria” wynika z tego, że USA są mocarstwem, a nie z blogowego krytycyzmu, o czym świadczyć mogą następujące po tym dwa zdania. I ta asymetria może prowadzić całkiem inteligentnych skąd innąd blogowiczów na manowce, ale to taka moja hipoteza robocza. Dlatego nie „klepię pochwał Ameryce”, jedynie prostuję co się da ze zmasowanego krytycyzmu.
Może jednak napisz, jak przeprowadzka Ci się udaje/ła.
parker,
nie wiem, może rzeczywiście po raz pierwszy 😉
TO:
Konczac temat. Poniewaz stykam sie z tymi panami srednio ca. 250 razy na rok, a Ty tylko 6, mialem wiecej okazji zanotowac pewne aberacje ich zachowan. Podobnie jest w nauce, ktora stoi na statystyce, nie zas na pojedynczych obserwacjach.
Co do kolejek granicznych. Tuz po 911 stalo sie w kolejce po 6 godzin, tzn. wyruszalem do pracy o 5 rano, aby, przy pewnym szczesciu dotrzec do mojej pracowni. Potem bylo lepiej, bo czasami bylo to 15 min, a czasami godzina. Nie wspominam sprawdzania mojej wizy TN (odnawialem ja chyba z 9 razy), jak gdyby cos sie w niej zmienilo w ciagu nocy. Zaobserwowalem rowniez, ze urzednicy amerykanscy maja genetycznie poczucie wyzszosci nad tlumem obcokrajowcow i niektorzy lubia to okazywac. A odprawy na lotnisku sa zupelnie inne, bo pracuje tam kulturalna arystokracja urzednicza, bardzo mila i dobrze przeszkolona. Straznicy na ladzie sprawiaja wrazenie zdemobilizowanych weteranow z Iraku lub Afganistanu, ktorzy na otarcie lez dostali prace, pozwalajaca im zwiazac koniec z koncem.
telegraphic observer,
podobnie jak Tobie, mi również nie zależy na manifestowaniu swoich racji w chwili, kiedy muszę lub chcę przekroczyć granicę czy wejść do samolotu. Dlatego potulnie odpowiadam na pytania, zdejmuję buty, podnoszę ręce w skanerze, sprawdzam trzy razy bagaż podręczny czy przypadkiem nie zabłąkał się doń jakiś przedmiot niekoszerny. Kartka pytał o zmiany po 9/11, a więc podzieliłem się z nim własnymi obserwacjami, porównując stan po tej dacie ze stanem poprzedzającym zamachy. Przedtem na granicy po prostu było… bardziej po amerykańsku: relax and friendly, i tej atmosfery mi żal, zwłaszcza że po 9/11 Kanadę wsprzęgnięto w istniejące, i nadal wprzęga w coraz to nowe systemy bezpieczeństwa i kontroli, ale sądząc po produkowanych co jakiś czas opiniach ze strony amerykańskiej, Amerykanom ciągle mało, i nie wiadomo czym jeszcze im dogodzić. Murem o długości ponad 6 tys km ?
Przeprowadzka przebiega sprawnie, prawie na finiszu. Na przekór Twojej sugestii, mam się super, czego i Tobie życzę.
Pozdrawiam
Tak, to prawda, że była to dekada strachu i terroryzmu. Jedyne na co nie możemy sobie pozwolić to strach, bo to byłoby zwycięstwo terroryzmu.
Tego pamiętnego ranka 9.11.2011, uderzyła mnie bardzo niesamowita cisza nad washingtońskim niebem. Piękne niebieskie wrześnowe niebo było nieskazitelnie ciche i czyste. W każdy normalny inny dzień, niebo nad metropolią washingtońską jest poprzecinane białymi nitkami spalin tysięcy samolotów startujących i lądujących każdego dnia na jednym z trzech wielkich lotnisk obsługujących metropolię. Owego tygodnia, tą groźnie brzmiącą ciszę na washingtońskim niebie, od czasu do czasu zakłócał grzmot kilku przelatujących myśliwców, które jak nigdy dotąd patrolowały tą część państwa.
czytaj dalej…
Dziesięć lat minęło – Nie bójmy się
http://technochronik.blogspot.com/2011/09/dziesiec-lat-mineo-nie-bojmy-sie.html
Uważam, że w naszym (i nie tylko) kraju powinniśmy dążyć do opcji ZERO + 1%. Rozumię ją tak: nic z kasy państwa na ŻADEN kościół plus 1% dodatkowego opodatkowania dla tych, którzy chcą na daną wspólnotę łożyć. Taki układ wg mnie jest najbardziej fair, gdyż:
1) nie angażuje niezainteresowanych
2) zaangażowanym daje możliwość ofiary
3) nie obciąża dochodów budżetowych
Ewentualnie można by pomyśleć, czy tego +1% nie zrobić na zasadzie ile kto chce to tyle da (byle by w PIT). Chodzi o to by jeśli ktoś już chce to niech ma możliwość dania ile może – bez ograniczania go tylko do 1%
4) daje jasną wiedzę o wielkości środków do zadysponowania przez wspólnoty wyznaniowe
PS.
@admin
godziny publikacji wpisów są cofnięte o 1h względem stanu faktycznego