FrankoPolo

Premier Tusk trafił do Paryża w złym momencie. Tam w mediach króluje mędrzec stulecia Levi Strauss. A także eks-prezydent Chirack, któremu rekordowo rośnie popularność, chyba na złość Sarkozemu, któremu spada. Blues środka kadencji rzecz normalna. Doświadcza jej i nasz premier i może tak naprawdę to jedno łączy obu liderów.

Idea budowy polsko-francuskieg tandemu w dziedzinie wzmacniania unijnej współpracy militarnej wydaje mi się dość abstrakcyjna. Dlaczego akurat taki tandem? Bo Francuzi mają dobre wrażenia z Czadu, gdzie współdziałali z Polakami w ramach wojskowej misji unijnej? Bo Francuzi mogą kupić polską stocznię i budować w niej swoje okręty wojenne?

Rozumiem, że Polska stara się być aktywna dyplomatycznie, zwłaszcza teraz po ,,Lizbonie”, kiedy Unia będzie formować swoją służbę zagraniczną i zatrudniać w niej tysiące ludzi za dobre pieniądze (10 tys. euro lub więcej) i w słusznej sprawie moszczenia się na scenie globalnej.

Polska lansuje Partnerstwo Wschodnie, które jakoś Unii jak dotąd nie zaimponowało, a teraz usiłuje zająć przyczółek na zachodzie. I to – jak sugerują nasi oficjele – w miejsce Brytyjczyków! No bez przesady! Nawet jeśli pod rządami konserwatystów Camerona idea ,,armii UE” na jakiś czas kompletnie zamrze, to torysi albo zmienią zdanie, albo po prostu kiedyś władzę utracą i wtedy unijne bębny znów zagrają marsza.

Polska podkreśla, że wymiar transatlantycki jest wciąż ważny dla Europy. Ale wizyta Tuska w Paryżu to sygnał temu nieco zaprzeczający. To nie musi być żle, ale to powinno być spójne z deklaracjami Warszawy o kluczowym znaczeniu NATO, gdzie wciąż pierwsze dowodzi,a jakże, Waszyngton i z polską nadmierną gorliwością do polityczno-militarnego fetysza ,,tarczy”. Nie widzę tej spójności.

Widzę za to krzywy uśmiech ministra Sikorskiego: ma Hillary za swoje, ma Obama za swoje, ma Biden za swoje. Nie będzie Jankes pluł nam w twarz. Ale reaktywna polityka afektów to jest coś w rodzaju discopolo, w tym przypadku – francopolo.   

Tak naprawdę z wizyty Tuska cenny wydaje mi się jeden trop: współpraca atomowa. To dobry pomysł, ale znów czemu z Frankami? W tle spotkania Tusk-Sarkozy kryje się kolejne kluczowe pytanie: a co z Angelą Wielką? Czemu zamiast rozpraszać przecież dość skąpe nasze siły polityczno-dyplomatyczne nie skupimy się na współpracy z Niemcami, naszym najbardziej naturalnym, najlepiej poznanym i sprawdzonym partnerem w Unii? To powinien być numer jeden naszej bilateralnej polityki. W kwestii elektrowni też.

I wcale to nie przeszkadza, by napełnić życiem i treścią Trójkąta Weimarskiego, a tam jest miejsce i dla Franka, i dla Sasa, i dla Polanina. Panie premierze, panie ministrze, proszę mierzyć zamiary na siły. Do Weimaru i Berlina nam bliżej.