FrankoPolo
Premier Tusk trafił do Paryża w złym momencie. Tam w mediach króluje mędrzec stulecia Levi Strauss. A także eks-prezydent Chirack, któremu rekordowo rośnie popularność, chyba na złość Sarkozemu, któremu spada. Blues środka kadencji rzecz normalna. Doświadcza jej i nasz premier i może tak naprawdę to jedno łączy obu liderów.
Idea budowy polsko-francuskieg tandemu w dziedzinie wzmacniania unijnej współpracy militarnej wydaje mi się dość abstrakcyjna. Dlaczego akurat taki tandem? Bo Francuzi mają dobre wrażenia z Czadu, gdzie współdziałali z Polakami w ramach wojskowej misji unijnej? Bo Francuzi mogą kupić polską stocznię i budować w niej swoje okręty wojenne?
Rozumiem, że Polska stara się być aktywna dyplomatycznie, zwłaszcza teraz po ,,Lizbonie”, kiedy Unia będzie formować swoją służbę zagraniczną i zatrudniać w niej tysiące ludzi za dobre pieniądze (10 tys. euro lub więcej) i w słusznej sprawie moszczenia się na scenie globalnej.
Polska lansuje Partnerstwo Wschodnie, które jakoś Unii jak dotąd nie zaimponowało, a teraz usiłuje zająć przyczółek na zachodzie. I to – jak sugerują nasi oficjele – w miejsce Brytyjczyków! No bez przesady! Nawet jeśli pod rządami konserwatystów Camerona idea ,,armii UE” na jakiś czas kompletnie zamrze, to torysi albo zmienią zdanie, albo po prostu kiedyś władzę utracą i wtedy unijne bębny znów zagrają marsza.
Polska podkreśla, że wymiar transatlantycki jest wciąż ważny dla Europy. Ale wizyta Tuska w Paryżu to sygnał temu nieco zaprzeczający. To nie musi być żle, ale to powinno być spójne z deklaracjami Warszawy o kluczowym znaczeniu NATO, gdzie wciąż pierwsze dowodzi,a jakże, Waszyngton i z polską nadmierną gorliwością do polityczno-militarnego fetysza ,,tarczy”. Nie widzę tej spójności.
Widzę za to krzywy uśmiech ministra Sikorskiego: ma Hillary za swoje, ma Obama za swoje, ma Biden za swoje. Nie będzie Jankes pluł nam w twarz. Ale reaktywna polityka afektów to jest coś w rodzaju discopolo, w tym przypadku – francopolo.
Tak naprawdę z wizyty Tuska cenny wydaje mi się jeden trop: współpraca atomowa. To dobry pomysł, ale znów czemu z Frankami? W tle spotkania Tusk-Sarkozy kryje się kolejne kluczowe pytanie: a co z Angelą Wielką? Czemu zamiast rozpraszać przecież dość skąpe nasze siły polityczno-dyplomatyczne nie skupimy się na współpracy z Niemcami, naszym najbardziej naturalnym, najlepiej poznanym i sprawdzonym partnerem w Unii? To powinien być numer jeden naszej bilateralnej polityki. W kwestii elektrowni też.
I wcale to nie przeszkadza, by napełnić życiem i treścią Trójkąta Weimarskiego, a tam jest miejsce i dla Franka, i dla Sasa, i dla Polanina. Panie premierze, panie ministrze, proszę mierzyć zamiary na siły. Do Weimaru i Berlina nam bliżej.
Komentarze
No to Pan, Panie Redaktorze, zdrowo przesadził. Polska ma bardzo dobre stosunki z Berlinem, współpraca z nami zapisana jest nawet w umowie koalicyjnej, co złego, że Tusk poleciał do Paryża? Znowu polskie kompleksy niższości się w Panu odezwały? Pod tym względem Tusk robi bardzo dobrą robotę.
Panie Adamie
Jasne, że do Wiemaru i Berlina nam bliżej ale nie widzę nic złego w podróży solo do Francji. To znaczy widzę jedną złą rzecz – przedwczesne odtrąbienie sukcesów. No ale to już jest norma, że z mglistych zapowiedzi czyni się tu propagandowe fajerwerki. Nie licząc tego uważam, że podróż do Francji jest sensowna. Za nią powinny iść wizyty w innych europejskich krajach – no i rewizyty. Na tym moim zdaniem polega integracja europejska, że ludzie – w tym przywódcy państw – u siebie bywają i prowadzą wspólne interesy. Niech więc Pan Premier jeździ – czas na Niemcy, Hiszpanie, Portugalię, Grecję, Włochy , …. . I niech pilnuje naszych zobowiązań w NATO.
Pozdrawiam
Pragnę zauważyć, że Levi Strauss to twórca znanej marki dżinsów, a francuskim ‚mędrcem”, jak pan pisze, być może ironicznie, jest, czy raczej był Claude Levi-Strauss. Tego rodzaju semiotyczne subtelności są w języku francuskim bardzo ważne i szkoda, że je pan przejechał buldożerem swojej ignorancji.
Hmmm…
Jedyny nasuwający się komentarz, to „nieeeee, no…” 🙂
Po pierwsze, to musiałyby się dziać rzeczy naprawdę niezwykłe, żeby kwestia Polski trafiła we Francji na „jedynkę”. Wybuch wojny? Przyznanie Polsce organizacji Igrzysk Olimpijskich? Albo gdyby Lech Kaczyński zamienił sie rolami z Vaclavem Klausem, tylko okazał się bardziej wytrwały. To nie wina Tuska, czy kogokolwiek innego, tylko efekt tego, że Polska jest średniodużym krajem o średnim potencjale politycznym, leżącym w średniociekawym miejscu na świecie.
Oczywiście, że unijne siły zbrojne to pomysł małokonkretny, ale to akurat dotyczy wszystkiego, czego się Unia tknie, o ile nie chodzi o zwiększanie kosztów funkcjonowania UE. Oczywiście, że Polska nie jest i nie będzie równorzędnym partnerem militarnym Francji (tym bardziej jednak nie może być mowy o „strategicznym” partnerstwie z USA), ale Francja jest jedynym na kontynencie państwem unijnym, z którym o armii da się rozmawiać poważnie, jeśli jest okazja, by Francuzi wymienili się z nami doświadzeniami, lub gdyby dołożyli się do modernizacji polskiej armii, to tylko dywersant by nie skorzystał. I co złego w tym, że marynarka francuska złożyłaby jakieś zamówienie w którejś z polskich stoczni? Francuzi akurat zamawiają okręty, w przeciwieństwie do Niemców, którzy się głównie rozbrajają.
Niespójność? Nie, to po prostu gra na możliwie największej ilości fortepianów. Duzo słabsze politycznie kraje od Polski usiłują aktywnie współpracować zarówno z Europą Zachodnią, jak i ze Stanami.
Francuzi mają w Europie największe doświadczenia w budowie elektrowni atomowych, budują je i kilkakrotnie dawali małodyskretne sygnały, że chcieliby budować i w Polsce. Kraj Angeli Merkel od 20 lat zajmuje się tylko ich zamykaniem, a do 2020 chcą zamknąć wszystkie. Energetyka jądrowa ich nie interesuje. Po co rozmawiać z Niemcami o sprawach, z którymi nie chcą mieć nic wspólnego? To dopiero byłoby koncertowe marnowanie potencjału politycznego.
Jak to sobie Gospodarz wyobraża? Że jak Białoruś stawia wszystko na Rosję, tak Polska powinna na Niemcy i w inne miejsca niż do Berlina jeździć raz na 10 lat?
Czyzby t.zw.trojkat Weimarski to tylko Niemcy i Polska, o ile sie nie myle to dotyczy jak w kazdym trojkacie trzech stron Francji, Niemiec i Polski i dlatego dobrze sie stalo ze t.zw. odnowienie kontaktow na szczeblu rzadowym z Francja sie dokonalo i calkiem slusznie p.Premier zrobil, bowiem jesli mowa o trzech stronach to o trzech a nie tylko dwoch, po co to faforyzowanie Niemiec? z ktorymi kontakty i tak sa o wiele czestsze niz z Francja (chyba ze p.Prezydent znow poczuje sie niedobrze na tyle zeby sie nie spotkac z tymi pozostalymi dwoma w jednym czasie) i tyle.
Z powazaniem
Zgadzam się z Torlinem, Pan Redaktor zdaje się albo nie doczytał, albo się rozpędził zanadto. Owszem L-S oraz Chirac są na pierwszych stronach gazet, pierwszy, temu że zmarł, drugi, że ma sprawę w sądzie. Idąc tropem myśli Pana Redaktora Tusk powinien wizytę przełożyć, bo się nie zmieści na czołówkach?
Po drugie, szczyt UE był trudny nie z powodu Traktatu, lecz z powodu dyskusji na temat podziału ‚zrzutki’ na porozumienie w Kopenhadze. Być może premier Tusk chciał jakieś szczegóły jeszcze dogadać?
Po trzecie, przecież trwają rozmowy na temat nowej Komisji Europejskiej, a także „Ministra Spraw Zagranicznych” oraz Przewodniczącego Rady UE. Czyżby Pan Redaktor sugerował, że i o tych sprawach lepiej dyskutować li tylko z Niemcam?
Po czwarte, zaczyna się powoli dyskusja na temat kształtu unijnego budżetu, a przecież tu jest tradycyjny i sojusz i konflikt polsko-francuski w sprawie rolnictwa.
Czy to mało tropów?
Dlaczego Kanada nie integruje się z USA ? Czemu Ameryka Północna nie ma wspólnej służby zagranicznej, wspólnej waluty, wspólnego parlamentu i prezydenta ? Dlaczego Argentyna nie łączy się z Brazylią, Nowa Zelandia z Australią, Korea z Japonią ? Itd.
Dobre kontakty z Paryżem to „oczywista oczywistość”. Francja jest skazana na przywództwo w UE, choćby ze względu na jej współojcostwo i swój potencjał – w każdej dziedzinie. Przeciw Paryżowi (a nawet bez Paryża) w Unii wiele się nie zdziała.
W Polsce Franja nie ma dobrej opinii jako potęga militarna, co wynika z postawy armii francuskiej w latach 1939-1940. Ale to już dawna i miniona przeszłość.
Muszę przyznać, że tym razem Gospodarza nie rozumiem. Raz pisze o „europie postamerykańskiej”, cały czas głosi, że Polska z Europą, w Europie, o Europie, a gdy Tusk jedzie do Francji, Gospodarz się zżyma, że ponurzy Amerykanie w NATO się obrażą. I choć ja sam wciąż upatruję gwarancji bezpieczeństwa raczej w NATO (i Stanach), niż w mitycznych europejskich siłach zbrojnych, nie widzę sprzeczności pomiędzy NATO a współpracą wojskową pomiędzy krajami europejskimi. Trzeba wykorzystywać wszystkie możliwości.
A dlaczego w sprawach atomowych mamy współpracować właśnie z Francuzami? Dlatego, że w tym biznesie i w tej technologii są najlepsi w Europie. Kropka. Trzeba jakichś innych uzasadnień?
Pan Redaktor pisze:
„Idea budowy polsko-francuskieg tandemu w dziedzinie wzmacniania unijnej współpracy militarnej wydaje mi się dość abstrakcyjna. Dlaczego akurat taki tandem?”
Szanowny panie Redaktorze, jak wszyscy wiedza, Francja jest jednym z glownych filarow Unii Europejskiej. Czyzby nagle stal sie Pan
„eurosceptykiem”? Czyzby przerazalo Pana, ze Tusk zamiast bronic
roznych kolesi nagle zaczal myslec w kategoriach polskiej racji stanu?
Nastepny fragment tekstu zdaje sie nieco wyjasniac sprawe:
„a co z Angelą Wielką? Czemu zamiast rozpraszać przecież dość skąpe nasze siły polityczno-dyplomatyczne nie skupimy się na współpracy z Niemcami,”
Czyzby z pod maski „europejczyka” zaczela wyzierac twarz…….?
Czy Pan sobie nie przeczy? Najpierw, że „postamerykańska Europa” i musimy sobie jakoś radzić w nowej sytuacji. No więc Tusk ściska się z Francuzami, a Pan pyta, a gdzie Waszyngton? To narzekactwo i wybrzydzanie.
Czemu nie Berlin? Słusznie Pan zauważył, że Frankowie będą budować nam atomówki, to jedno. Kwestia kolejna, to z Merkel mamy dobre stosunki i nawet kartofle na wykopki tego nie są w stanie popsuć, a z Paryżem raczej dystans. Wszyscy jeszcze pamiętamy o szansie siedzenia cicho.
Szkoda czasu i fatygi, na rozważania o „polityce” zagranicznej Polski. Cokolwiek zrobią nasi „fachowcy” z tej dziedziny- wszystko będzie miało ten sam wymiar, bo w spraqwach zasadniczych , nasz uzysk jest w przedziale od zera do minus nieskończoności. Rosja ostatnio wymusiła na nas oddanie przewagi w gazownictwie, wszystkie państwa nadbałtyckie zgodziły się na rurociąg bałtycki, nasza polityka wschodnia /Ukraina, Gruzja/ stała się naszą wielką porażką , itd.
Dla Niemiec jesteśmy takim samym partnerem jak dla Ameryki, więc na „rozpaczliwca” usiłujemy wykonywać jakieś pozoracje z Francją. Francji głównie zależy na sprzedaniu nam elektrowni jądrowych, więc w ramach uraiania frajera, coś tam z naszymi przy okazji poplotują o polityce. Naiwną jest wiara, że Francję stać na jakieś poważne polityki z krajem o takim dorobku politycznym jak Polska. My, najpierw powinniśmy się skupić głównie nad wypracowaniem argumentów, które poprawią nasz wizerunek i wartość rynkową.
Niestety, nasze pokłady obecnie rządzących i ewentualnych perspektywicznych są miałkie.
Pozdrawiam,Sebastian
Niemcy zasadniczo ,ogolnie sa przeciwni energi atomowej i wiekszosc
z checia odciela by od sieci wszystkie elektrownie ktore jeszcze pracuja .
O ile wiem Fracuzi maja jeszcze chyba pietnascie .
Tylko wyglada to chyba tak ,material biora z Kanady? i ,produkuja we Francji ,a zlom atomowy wysylaja do Niemiec /w to chyba Niemcy weszli sami przypadkiem przez traktaty /.
Pytac Niemcow o pomoc atomowa / Amerykanow ?/ to nie na czasie ,naprawde /
Pytali o Kopenhage ? w Brukseli ?,chyba bylo nie? –>to Paryz ! oui!/ …
…………………………………………..
Ale robienie cos przeciw USA i Rosji to dziecinada .
Niemcy sa solidni jesli chodzi o gospodarke ,Anglicy dotrzymuja slowa ,
a Francuzi sa chyba za egoistyczni /troche jak USA /, trzeba chyba troche uwazac ? …
————
A jakies „przestawienie” Polakow o potrzebie szczegolnej gwarancji dla Polski sa nieuzasadnione ,nikt nie chce jej atakowac / Izrael z Iranem ,co innego?/. Byc wielkim na sile /dorownac Angli ?/ to stracona energia .
Tusk zrobil dobrze ,tylko stawianie wszystkiego na jedna karte byloby niebezpieczne.
SALUTE
Oni tu robia ,tez dziwne rzeczy ,naprawde dziwne , ci u gory….
…cos jak grasz w zielone ? masz zielone ?….
/nie dyskutuje !!!!! – – nie mam pod reka buldozera !/
Dziwny ten wpis. Zupełnie niezrozumiała jego intencja.
A w Paryżu było wczoraj pół rządu i zajmowano się – na szczeblach ministerialnych i nie tylko – bardzo różnymi sprawami, jak gospodarka, środowisko, no i kultura. O czym się wczoraj w Paryżu mówiło w dziedzinie kultury, mogą Państwo się dowiedzieć z mojego blogu.
Cokolwiek robi, niech robi… skoro jestesmy juz w tej unii i Lizbona przeszla to trzeba teraz robic wszystko zeby wyjsc jak najlepiej nawet kosztem naszych „sprawdzonych” sojusznikow.Zwlaszcza takich ktorzy „sprawdzenie i solidnie” oczywiscie przepychaja rozne NordStreamy pod nosem :]. Teraz jest bardzo dobry pretekst zeby stworzyc frakcje w UE ktora bedzie rownowazyc francje i niemcy. Brytyjczycy nie beda sie oczywiscie boczyc na euroarmie tylko sie z nie wycofaja. Cameron nie jest przeciwny EU tylko oddawaniu wladzy whitehall do brukseli.Inna sprawa ze wciaz gramy za miekko… Unia to nie przelewki a my wszedzie z takim samym podejsciem …najpierw do Moskwy, potem do DC teraz do Brukseli i okolic.
Natomiast zgodze sie ze wpis jest dziwaczny. Conajmniej lekko propagandowy…. Niemcy moze i sa post factum naszym „najstabilniejszym” partnerem ale to glownie dzieki Kohlowi bo ze Schroederem bylo nam srednio po drodze.Czyli zamierzchla historia. Merkel jest srednio entuzjastyczna…. no i na razie w Unii Niemcy sa jednym z najmniej przychylnych nam panstw. Od polityki integracji czyli przestrzegania wolnosci po inicjatywy wewnatrzunijne. Celem Polskiego rzadu powinno byc sformowanie roznych porozumien takich jak grupa 10, dogadanie sie ze skandywawami i brytyjczykami w kwestiach gospodarczych, proba docisniecia grecji czy portugalii… i caly czas bombardowanie Niemiec i Francji jako centrum UE. Nie ma nic gorszego niz pozwolic tym krajom przewodzic….
Ja mam pecha Sebastianie, że się tak ciągle z Tobą nie zgadzam. Po prostu ton Twojego komentarza jest zbyt pesymistyczny. Ja sam bym chciał, aby się to działo szybciej i sprawniej.
Prawda jest taka, że w latach 90. ubiegłego wieku byliśmy klientami, w sposób polityczny nie znaczyliśmy nic. Później jak tylko weszliśmy do Unii nastała epoka Kaczyńskich, ludzi z poprzedniej epoki pod względem mentalności, pełnych kompleksów, obrażania się i zazdrości. Tak zawsze jest, gdy dana osoba lub państwo nie czuje się pewne, nie odczuwa swojej mocy. Teraz nareszcie się to zmienia. Ja wiem, że wszyscy chcą, aby było to szybciej, ale uważam, że Tusk idzie w dobrą stronę. Na większość Twoich wątpliwości właściwie odpowiedzieli moi poprzednicy, ale ja pozwolę sobie dodać kilka słów.
„nasz uzysk jest w przedziale od zera do minus nieskończoności” – ja nie lubię takich tekstów, przecież to jest nieprawda.
„Rosja ostatnio wymusiła na nas oddanie przewagi w gazownictwie” – chodzi Ci o te 4 % Guzowatego? Przecież nikt nie jest w stanie zmusić kogokolwiek do sprzedaży akcji, on jest współwłaścicielem firmy i nie ma takiej siły, któraby zabrała mu te akcje. Pamiętaj oprócz tego, że Polska nie jest uzależniona gazowo od Rosji, mamy własne wydobycie, które można spokojnie zwiększyć.
„wszystkie państwa nadbałtyckie zgodziły się na rurociąg bałtycki” – nieprawda, zgodziły się te, po których wodach terytorialnych będzie przeprowadzony gazociąg. Nie zgodziły się Litwa, Łotwa i Estonia – czy to nie są państwa bałtyckie Twoim zdaniem? (pamiętaj w ripoście – użyłeś słowa „wszystkie”)
„nasza polityka wschodnia /Ukraina, Gruzja/ stała się naszą wielką porażką” – ja bym tego tak nie ujął, to rządy Ukrainy i Gruzji poniosły porażkę, nie my. My nie jesteśmy nic winni temu, co tam się stało. Jakoś nie piszesz, że podobną porażkę poniosły USA w Gruzji.
„Dla Niemiec jesteśmy takim samym partnerem jak dla Ameryki” – czyli nic nie znaczymy, jesteśmy nic nie warci. Najlepiej od razu się powieśmy, Europa będzie miała spokój. Polska jest w pierwszej dziesiątce świata w handlu zagranicznym Niemiec, współpraca zapisana została w nowej umowie koalicyjnej, wicekanclerzem i ministrem spraw zagranicznych jest człowiek bardzo nam sprzyjający i żeby podnieść prestiż Warszawy wybrał się do niej na pierwszą inauguracyjną wizytę. A Ty swoje.
Mamy z Francją mnóstwo wspólnych spraw, chęć wyjścia Brytyjczyków z Unii, sprawa rolnictwa i również elektrowni atomowych. Tylko pamiętaj o tym, że przy wyborze oferenta będą debatować odpowiednie komisje – a Rosja nam też chce wybudować te elektrownie.
I tak punkt za punktem. Ja walczę z tym kompleksem niższości cały czas, Polska gospodarka się wzmacnia, z każdym rokiem będzie lepiej. Trzeba wskrzesić Trójkąt Weimarski… (nie mylić z wyżłem weimarskim, bo to jest coś innego 😀 ).
Pozdrowienia
Hej, Parker, jesteś tam gdzieś?
A nie mówiłem?
http://gielda.wp.pl/kat,71874,wid,11666530,raportwiadomosc.htmlj
Pozdrawiam, Nemer.
Dorota Szwarcman,
Szanowna Pani,
ja obecny wpis Gospodarza odbieram jako impresję, zapis kilku wrażeń w sytuacji , kiedy trudno to co się wydarzyło wpisać w sensowną poltykę naszych władz.To co się obserwuje to zwykłe skakanie od Sasa do lasa, powodowane dopiero co odebranym błyskiem „twórczego oświecenia” a nie realizacją sensownej , konsekwentnej strategii politycznej.
Ja z grubsza paryską całość rozumiem mniej więcj tak:
nasi politycy, w dotychczasowych, bezmyślnych poczynaniach, przegrali wszystko co było możliwe, a najbardziej dobre imię. Z braku poważnych argumentów w uprawianiu polityki na poziomie europejskim, co naszym „orłom” marzy się jako minimum, premier Tusk ze swoją drużyną zagrali „chytrze” i „przebiegle”. Zapowiedzieli się Francuzom, jako klienci do zakupu superdrogiej jednej/dwóch elektrowni jądrowych , co dało im prawo głosu z ważnymi oficjelami francuskimi,, a przy okazji , na pokaz naszych mało dojrzałych politycznie wyborców, pokazali się w aurze politycznych graczy , klasy europejskiej.Ponieważ „pasztet” ze sfinalizowaniem trefnego, głupiego zakupu przejdzie na ich następców, mogą sobie bezpiecznie grać co chcą. Ponieważ , „prezent” – zakup/dla Francuzów/, tak drogiej elektrowni , w czasie kryzysu musi robić wrażenie, więc komentatorzy automatycznie nadają jemu rangę wydarzenia politycznego, usiłując ubrać je w kontekst pozostałych elementów naszej bezmyślnej polityki. Na obecnym etapie, każda inerpretacja może mieć swj sens, bo kiedy nasi politycy obudzą się kolejnego dnia i znów ich „natchnie” to są losowe szanse, że dowolny wariant, który nas dopadnie jako wypadkowa pozostałych „olśnień, może być dla naszego kraju akurat genialny…
Korzystając z Pani zaproszenia , odwiedziłem Pani blog , z Pani wpisem na czele. W świetle powyższego powiem tak:
w sytuacji, kiedy podstawowe sprawy biznes i polityka mają sens i rangę, Kultura jest kapitalnym dopełniaczem dla takich wydarzeń.Jeśli te pierwsze są frajerskie, to biedna Kultura musi wziąć cały show na siebie, podobnie jak podczas rozbiorów. Przyznaję, że dla mnie nieomal wazeliniarskie/francuzki udział w korzeniach Chopina/
zatłamszanie Francji genialnym Chopinem, który jest od dawna przedstawicielem światowej kultury, odzwierciedla „bezpośredniość” towarzyszących tym , naszym ofertom kulturowym- spraw polityczno-gospodarczych.
Można oczekiwać, że kiedy będziemy kupować coś bardzo drogiego i bezsensownego we Włoszech- to show rozkręcimy wokł Jana Pawła II.
Pokazujemy się jako kraj, który w XIX wieku , w kulturze miał geniusza Chopina, i nam to wystarczy po wsze czasy,
Pozdrawiam,Sebastian
Sebastian:
Co ma Jan Paweł II we Włoszech wspólnego z Chopinem w Paryżu? Zero. Chopin był na wpół Francuzem. Jan Paweł II nie był Włochem nawet w setnej części. Przynależność Chopina jest dwunarodowa, choć kulturowo ukształtował się w Polsce.
Nie „zatłamszamy Francji genialnym Chopinem”. Nigdzie też, ani we Francji, ani w jakimkolwiek innym kraju, nie przedstawiamy się jako kraj, który miał wyłącznie Chopina. Pojęcia Pan nie ma o polityce kulturalnej stosowanej choćby przez Instytut Adama Mickiewicza; przykładowo w ramach Polska Year od strony muzycznej gra się przede wszystkim muzykę XX i XXI w., z prawdziwym powodzeniem. Podobnie jak staramy się pokazywać naszą sztukę współczesną – dawno nie było tak entuzjastycznie przyjętej wystawy w Hali Turbin Tate Modern, jak Mirosława Bałki.
A Chopin? Jest obecny wszędzie, najczęściej bez naszej pomocy – jak w kochającej go Azji, gdzie ma monumenty czasem znaczniejsze niż te polskie, o paryskich nie mówiąc. Ale – powtarzam – z Francją sytuacja jest szczególna, i to właśnie teraz. Bo on jest nasz wspólny, i doskonale to widzi i rozumie minister Mitterrand, a w przyszłym roku mija 200 lat od narodzin Chopina i to obchodzi oba nasze kraje.
Chopin jest wręcz symbolem nierozerwalnych więzi kulturowych Francji i Polski, których jest tak wiele, że na co dzień nie zdajemy sobie z nich nawet sprawy. I choćby właśnie dlatego kontakty naszych krajów w również innych dziedzinach są szczególnie ważne, i właśnie dlatego dziwię się Gospodarzowi, że chciałby je marginalizować.
Drogi Torlinie,
Ty walczysz z moim/jako obywatela/ kompleksem niższości/, a ja walczę o realizm w myśleniu na miarę.
Pewnie nie zauważyłeś mojego wpisu u pana Passenta, /Sebastian pisze: 2009-11-03 o godz. 19:00 /
w ktrym broniłem naszych przywar wytkniętych nam przez Zbigniewa Brzezińskiego, jako nasze znamię etapu naszego rozwoju, widząc w nim same pozytywy/ jako alternatywa potulnej małości/.
Oczywiście Brzezińki miał rację , mówiąc, że liczący się poltycy światowi/on mówił o amerykańskich/ zaczynają grać pod nasze uprawianie polityki pozornej i świadomie zaczynają dowartościowywać naszych ,” wlewając” im do uszu, same miłe balsamy.
Nasz sukces gospodarczy, dostrzeżonuy przez Bank światowy, i uczczny przezeń specjalnym seminarium, na trzeźwo, też jest takim balsamem. Z naszej podwórkowej perspektywy, ów sukcej jawi się jako pochodna emigracji pracowniczej do Unii, wielu z naszych bezrobotnych, koniunktura nqa inwestowanie w naszym kraju w tańszą siłę roboczą/zyski głównie Polski, to podatki od zatrudnienia/ i rodzime produkcje na średnim poziomie zaawansowania technologicznego, w tym rolnictwo z jego przetwórstwem. Hi-Tech, praktycznie u nas nie istnieje. Nie posiadamy niczego o wartości strategicznej. Całość tworzy średniej wielkości kraj na dorobku, który dzięki przedsiębiorczości narodu- jako tako sobie radzi. Czy szefów takiego kraju można traktować po partnersku? Pamiętając o tym, że partnerstwo jest zawsze za coś, czyli za jakieś strategiczne atuty, a nie za sympatyczne uśmiechy. Prezes 50 osobowej firmy, njigdy nie będzie partnerem biznesowym prezesa firmy o potencjale 100000 pracowników, pomimo, że obaj są prezesami…
Torlinie, ponieważ sam walczę o trzeźwość patrzenie na własne , najbliższe otoczenie, na siebie zwłaszcza, więc Twoje krytyczne uwagi przyjmuję z wdzięcznością, i nie potraktuję ich w żadnym przypadku, jako puste formy polemiczne.
W prywatnym życiu, , prawie wyłącznie zadaję się z ludźmi, którzy mówią , to co naprawdę widzą, bez osładzania. Taka postawa, jest w konsekwencji najbardziej życzliwa, a taki ktoś staje się dla mnie autorytetem, za zaufanie. Niedopuszczalna jest oczywiście dominacja autorytetu, bo to oznaczakoniec rozwoju własnego.
Pozdrawiam,Swebastian
Drodzy państwo. Naszą politykę zagraniczną możemy z powodzeniem rozjeżdżać bo na to zasługuje. Takie działanie od sasa do lasa. Proszę jednak zwrócić uwagę na to w jakich warunkach politycznych krajowych się to odbywa. TK trochę utemperował pana pre Kacz ale klimat w jakim działa rząd jet niesprzyjający a nawet wrogi. Wszystko co ewentualnie uda się zrobić dobrego przez naszą dyplomację automatycznie jest obśmiane i (powstrzymam się z epitetami) a wręcz w niektórych kołach narodowców jest to zdrada narodowa i prowadzenie polski do upadku. (wiemy Toruńskie środowiskowo) Po pani Fatygance i Leszku i Jarku na niwie zagranicznej oby posprzątać nie wystarczy żywot jednej miotły. Szeroko wątkowe rozmowy w Paryżu to dopiero obwąchiwanie tematu a ich efekty jak wszystkie rozmowy międzynarodowe poznajemy dopiero z opóźnieniem (zawsze są przesunięte w fazie) Trójkąt Weimarski dobra sprawa,mariaż wojskowy z Francją będzie głęboko krytykowany przez ośrodek zła BBN (bardzo Amerykański) ale trzeba pamiętać że jedną z propozycji Kacz Kaczyńskich był pomysł budowy wspólnej armii z Niemcami by wkrótce zrobić woltę i grać na strunie anty Niemieckiej (zupełnie nie rozumiem tych ludzi) Dosyć tego narzekania .Naszej dyplomacji należy życzyć wszystkiego dobrego i oby w kraju poprawił się dla niej klimat.
Życie przyzwyczaiło nas w ostatnich latach do prymitywnej politycznej łupaniny. Niestety wyrafinowany wymiar uprawiania polityki zastąpiono waleniem pięścią w stół, nadętym obrażaniem i innymi formami prostactwa. To z czym walczy Torlin – niska samoocena Polaków i kompleksy wyraźne np w komentarzach blogowych – wiąże się pewnie z tym, że zapomnieliśmy o wielu naszych atutach. Sądzę, że w duże3j ilości przypadków inne narodowości bardziej cenią np osiągnięcia polskiej kultury aniżeli my sami. Dotyczy to nie tylko muzyki Chopina o której pisze Pani Dorota. W tym roku w Hiszpanii, w górskim klasztorze spotkałem gościa, który czytuje i lubi poezję Szymborskiej. Za dibła bym się nie spodziewał, że w tej odludnej okolicy nasza Noblistka ma czytelnika. Gość z tej okazji wylewnie mnie podjął, bo niewielu Polaków tam dociera i zaprosił na zakrapiany poczęstunek do baru. To było bardzo miłe spotkanie tym bardziej, że doszedłem tam z Niemką, która oczy robiła widząc naszą literacko – barową integrację. No i za Szymborską dostaliśmy z Niemką po pięknym krzyżyku na szyję – jednym słowem był to praktyczny wymiar integracji w trójkącie Polska-Niemcy-Hiszpania. To oczywiście są tylko żartobliwe wrażenia z podróży ale myślę w kryje się w nich jakiś sens. Podobnie jak Sebastian z 21.13 oceniam naszą sytuację ekonomiczną i polityczną. Staram się na Polskę patrzeć realnie. Więc skoro jesteśmy społeczeństwem na dorobku i nie mamy „twardych” atutów sięgajmy po miękkie – prowadźmy zamiast polityki „cepa” jakieś działania inteligentne, bardziej wyrafinowane. Zamiast chamstwa, którym znużona jest już Europa zaproponujmy coś wartościowego – co ludzi łączy a nie dzieli i odstręcza. W tym kontekście – jak pisałem wcześniej – podróż Premiera do Francji mi się podoba. Również relacja Pani Doroty utwierdza mnie w tym przekonaniu. No i oczekuję na dalszy ciąg tych potrzebnych, politycznych działań. Również w stosunku do krajów i społeczeństw które – sam nie wiem czemu – traktowane są przez tutejszych polityków z jakimś mocarstwowym poczuciem wyższości.
Pozdrawiam
Dorota Szwarcman pisze:
2009-11-06 o godz. 20:57
——————————————-
Szanowna Pani,
1.JPII a Chopin- chodziło o metodę, a nie o detaliczne różnice.
2.Wydarzenia z Paryża ocenia Pani wyłącznie poprzez wydarzenia z dziedzinyh kultury, a to był tylko jeden z elementów. Warto by się pokusić o ocenę całości, oraz popatrzeć na całość z perspektywy polityczno-gospodarczej.
3.Wystawę Mirosława Bałki ocenia Pani przedewszystkim jako fantastyczną imprezę. Czy jest Pani przygotowana merytorycznie do oceny samych rzeźb tego artysty? Chętnie przeczytałbym kilka Pani osobistych,/ nie PR-owskich / opinii o jego dziełach. Tak na marginesie, pozwolę sobie w ramach wzajemnych zwierzeń, podzielić się z Panią informacją, że „pół życia” spędziłem na różnych wernisarzach, które przeważnie były bardzo udane. Im wyższa ranga organizatorów, tym impreza była bardziej udana…
4. Znam z autopsji reguły rządzące światem sztuki. Mogę domniemywać ,że Pani też.
Jeśli się nie mylę w stosunku do Pani zorientowania w tej dziedzinie, to było by mi miło, gdybyśmy traktowali się z szacunkiem. Jeśli jestem w błędzie, to uszanuję Pani rozumienie i czucie mechanizmów tej branży.
Pozdrawiam,sebastian
Podobno spore pieniądze z UE Polska będzie dostawać jeszcze tylko przez kilka lat. Gdy pieniądze przestaną płynąć należy rozpocząć starania o wystąpienie z UE (nie przyjmować waluty euro). Nasz kraj powinien wystąpić także z NATO, bo co przynależność do tego sojuszu daje ? Tragiczne zgony w Afganistanie. Za kilka lat Polska powinna ogłósić neutralność i zacząć skupiać się na działalności humanitarno – pokojowej w skali świata, która stałaby się znakiem firmowym polskiej polityki zagranicznej.
To że francuska opcja pojawiła się w polskiej polityce zagranicznej było widać po raz pierwszy jak Sikorski ściągnął francuskiego ministra SZ na doroczny zjazd polskiego korpusu dyplomatycznego w Polsce gdzieś z rok temu.
Zaspekulowałbym że to nie nowe przemyślenia strategiczne, to raczej Sikorski tak w podziękowaniu neocon-om amerykańskim za to że mu nie załatwili sekretarza NATO. Jakby mogli! Teraz okazuje się że udało mu się Buzka przeciągnąć na swoją stronę. Czyli wygląda na kompletną przegraną pampersów z Okopów Świętej Trójcy t.j BBN czyli „mózgu” strategicznego prezydenta. Całe szczęście bo to zawsze była pamperowska krypto agentura neocon-ów z AEI. Także zgadzam się z autorem co do krzywego uśmiechu Sikorskiego w podtle.
Generalnie co do Sikorskiego mieszane odczucia. Gościowi daleko do idealnego ministra SZ. Za bardzo nie wyparzona gęba, za dużo chojractwa spod budki z piwem. Za ostre odzywki.
Francją jest IMHO OK, kierunek rozwojowy, mało do tej pory wykorzystywany. Zakładając oczywiście że Polska będzie ostro pilnowała swoich interesów a nie podkładała się im tak jak swego czasu Stanom (ZAP) – F-16, Irak, etc. Dobry przykładem na to jak dbać o swoje interesy jest taka Brazylia – do dzisiaj się handryczą z nimi w sprawie kontaktu na nowe myśliwce.
Francuzi mają tendencję zbyt wysoko oceniać (i grubo przeceniać) własne technologie, co często jest zupełnie nieuzasadnione. Chyba tylko w transporcie kolejowym i atomistyce są rzeczywiście dobrze. Co do ostatniej to równie dobrą technologię i to z 2-3 razy taniej można kupić od Rosji, to warto chyba dobrze rozegrać. Deklarowanie dzisiaj że elektrownie będą francuskie to sabotaż swojej pozycji negocjacyjnej.
Co do współpracy w stworzeniu efektywnego korpusu szybkiego reagowania dla Europy, to też czemu nie, obiektywnie potrzebny, Francuzom daleko do poziomu technologicznego amerykańskiej imperialnej maszyny militarnej, ale na potrzeby Europy zupełnie wystarczy. Niemcy do tego chętnie się dołączą ale po cichu bo afiszować się im potencjałem militarnym do dzisiaj nie wypada. Po cichu zaś to tacy pacyficzni na pewno nie są (lodzie podwodne, niezależne od USA satelity szpiegowskie, decent broń cięzka, etc). Także tutaj pole jest do współpracy.
Pozostaje oczywiście pytanie czy Polska ma cokolwiek do zaoferowanie poza mięsem armatnim.
To bardzo dobrze że Tusk poleciał do Paryża mieszkamy tak blisko a znamy się byle jak turyści polscy jako jedni z ostatnich Europejczyków chętnie zwiedzają Paryż grupowo i wykupują hurtem perfumy w Parfumerii Fragonard gdzie można za darmo zwiedzić muzeum perfum i kupić taniej markowe perfumy ale znajomość języka i wspaniałej kultury zanika w narodzie , nikt nie pamięta co Francja wniosła do polityki europejskiej – demokrację parlamentarną , idęę wspólnej Europy i prawa człowieka oraz po prostu sztukę dyplomacji, przekonanie że polityka polega na dialogu i wypracowaniu wspólnego kompromisu i BIUROKRACJĘ niestety / tony papieru i absurdalne regulacje /szkoda , jeźdżmy do Paryża bez żadnych kompleksów i z otwartą głową jak najczęściej
Nie wiem czemu nic o tym media się nie zająkneły, jakoś nie czytałem nigdzie, ale w dniu wizyty w PRIII mimochodem pan Łuczak, nasz etatowy ekspert militarny napomknął, ze na poważnie z poparciem Sarkozy’ego rozwija się współpraca polsko-francuska nad naszą własną tarczą, w skrócie nasze radary-ich rakiety, najfajniejsze w tej wypowiedzi pana Ł. było to, że w tej współpracy będziemy mieć kontrolę nad oprogramowaniem, bo podobno jak się kupuje na licencji, to nie wiadomo co tam jest w środku i czasem jakiś backdoor producenta może wyłączyć cały system, bardzo to było ciekawe!
Jąkały się bo pamiętam że myślałem że rzeczywiście s/w to chyba jedyne co Polska może na dzisiaj zaproponować (poza technologią Tarpana oczywiście), wracając do energetyki atomowej, to na bieżąco Stany są z ich nowym zestandaryzowanym reaktorem raczej na tyle grubo do przodu (wiem trudno w to wierzyć) że Chiny na pniu od nich kupiły cztery takie (nowej tkzw III generacji), Francuzom ledwo udało im się później wcisnąć dwie, ale Sarkozy tak ich męczył że dokupili dwie by przynajmniej był parytet z SZAP. Francuzi teraz próbują (razem z Niemcami – ich technologia reaktora) Amerykanów dogonić ale nawet pilotażowej małej skali testowej elektrowni nie udało się im jeszcze skończyć. Rosjanie też doganiają jak mogą. Także jest w czym wybierać, Stany, Rosja, Francja. Znając kompetencje negocjacyjne polskich rządów skończymy sądzę z czymś tak niekorzystnym jak kontrakt na F-16.
Kiedyś muszę coś napisać o przyszłości technologicznej Stanów, bo nie wiele inteligentnego o tym słychać w polskich mediach.
Nie mam nic przeciwko dobrej współpracy z Francuzami. Zawsze jednak należy pamiętać o tym, co Polacy i Francuzi mają ze sobą wspólnego. Polacy jak wiadomo kochają Francję. A Francuzi? Też kochają Francję 🙂 Na to trzeba uważać.