Nędza polityki polskiej
Ponoć europoseł Ziobro ma większe szanse na prezydenturę (24 proc.) niż ktokolwiek inny z PiS (Lech Kaczyński 18 proc.) i okolic. A pisowskiego czekistę Mariusza Kamińskiego jako prezydenta widzi 7 proc. Polaków. Hamlet Cimoszewicz mógłby – ku uciesze PiS – rywalizować z Tuskiem (31 proc.)
Są to wieści deprymujące. To, że spory procent elektoratu traktuje serio polityka tak merytorycznie słabego jak Ziobro, może oznaczać różne rzeczy, niewykluczone, że i żarty z naszej klasy politycznej. Ale bardziej prawdopodobne, że to jest na serio, bo Ziobro, jak słyszę, ma faktycznie poparcie i popularność w pisowskim plemieniu politycznym. Czy to może dziwić – pasuje jak ulał do jego mentalności. Ja do tego plemienia nie należę, toczę z nim walkę na idee i myśli, więc w tej popularności Ziobry widzę przede wszystkim może najsilniejszy przejaw kryzysu polityki polskiej.
Czego by nie powiedzieć o prezydencie Kaczyńskim, to jest prawie kosmiczna różnica między nim a Ziobrą i na miejscu spindoktorów Kaczyńskich szedłbym pod prąd opinii: szykowałbym się do walki o sprawę prawie beznadziejną – nie mówię o zwycięstwie, mówię o dobrnięciu do drugiej tury. I ponoć spindoktorzy mają (dziś) właśnie taki plan. Przyznajmy jednak, że to sytuacja dla PiS mało komfortowa – grać o drugie miejsce ( a już nie daj Boże przegrać i to).
Lecz, powtarzam, to nie moje zmartwienie. Im mniej PiS w polskiej polityce, tym – z perspektywy mojego plemienia 🙂 – lepiej, zdrowiej, normalniej. Ale drogę do normalności mamy raczej długą i wyboistą. Weźmy drugi, według mnie prawie tak samo politycznie diagnostyczny jak Ziobro przykład degrengolady: sytuację w SLD pod przewodem Napieralskiego.
Jak ktoś taki mógł zostać liderem mainstreamowej lewicy i dotąd się utrzymać u partyjnej władzy? Napieralski wydaje mi się klonem PiS w SLD – język, maniery, no i poglądy (o ile ma w ogóle jakieś prawdziwe poglądy, co zresztą też go łączy z pisowskimi miernymi ale wiernymi pokroju Brudzińskiego, podobno z Napieralskim po szczecińsku zakolegowanego).
To, że Napieralski jest formalnie sukcesorem było nie było Kwaśniewskiego, to, że udało mu się wypchnąć na margines Olejniczaka czy Szmajdzińskiego, a zatrzymać Szymanek Deresz mówi jeszcze gorzej o SLD niż o samym Napieralskim. Słupki mogą im skoczyć raz czy drugi, ale kryzys SLD wygląda na terminalny. Polityka polska na tym wiele nie traci, jednak samozwijanie się centrolewicy na dłuższą metę jest zjawiskiem dość nienormalnym jak na obecne standardy europejskie.
O ludowcach rozprawiać nie ma co, byli i pozostaną skansenem politycznym, ale wciąż użytecznym dla innych sił, więc podtrzymywanym przy życiu zapraszaniem do różnych konfiguracji rządowych, co permanentnie hamuje niezbędne polskie reformy polityczno-społeczno-gospodarcze. Ale oni mają przynajmniej kilka procent poparcia. A tu w telewizjach festiwal figur kompletnie marginalnych : Giertycha, Piskorskiego. To też miara upadku, ale tym razem za sprawą e-mediów.
No i Platforma. Wprawdzie afery hazardowej zapewne nie było, w każdym razie w sensie niezawodnej poseł Kempy (,,Rywin do dziesiątej potęgi”), ale zajrzeliśmy za kulisy wewnętrznego kręgu platformianej władzy i ujrzeli samotność Tuska. Panowie Chlebowski i Drzewiecki mają swój wkład w nędzę polityki polskiej, a i inni notable PO nie wychodzą tu obronną ręką, co pośrednio przyznał lider, tasując na nowo platformianą talię VIP-ów. Kryzys połowy kadencji Platformy nie oszczędził, choć obszedł się z nią jak na razie niezbytsurowo.
Konkluzja. Żeby coś drgnęło, trzeba cudu. W polityce cuda się zdarzają – patrz Obama. Ale my nie mamy Obamy. Mamy tylko Tuska. A Tusk wygląda na zmęczonego, choć demonstruje siłę spokoju. Realistycznie biorąc – a zawsze przecież może być inaczej, bo przyszłość nie da się zaprogramować ani przewidzieć – wyjście z obecnego przykrego dołka możliwe będzie dopiero po wyborach prezydenckich.
PS. Tymczasem u nas (i we Włoszech) szaleństwo krucyfiksowe. Pisałem już o tym w www.polityka.pl (nasza edycja online) i w najbliższym numerze, który ukaże się w nadchodzącą środę, więc tu tematu nie podejmuję.
XXXX
Dorota Szwarcman, Torlin, pfg – trochę jestem zdziwiony, że felieton ,,FrancoPolo” wydaje się ,,dziwny” czy ,,niezrozumiały”, ale dziękuję za całą dyskusję z tej okazji i odnotowują z pewną satysfakcją, że tym razem to chyba Sebastian wyraźniej dostrzegł moje intencje. Tez ostrych nie stawiam, zwracam uwagę na chaotyczność polskiej polityki zagranicznej, także w kwestii stosunków z USA, na jej przesadne ambicje – (Torlin – jakie tu Pan widzi moje ,,kompleksy”?!) i marnowanie skromnych środków. Argument o polityce wielu fortepianów może mieć zastosowanie w Londynie, nawet w Madrycie, ale w Warszawie jest nie tylko dość megalomański, lecz i zwyczajnie niewykonalny. A więc – tak ,,Janku” – uważam, że prawie wszystko trzeba postawić bilateralnie na Berlin. To Niemcy a nie megamegalomańska Francja jest największą potęgą Europy, nawet mimo dzisiejszych kłopotów z Oplem :). A i elektrownie chyba potrafi budować niegorzej (ale na tym się nie znam, może pfg ma rację, że tylko Francuzi). Teraz, po powstaniu rządu Merkel i Westerwellego koniunktura polsko-niemiecka jest jeszcze lepsza: tu w Berlinie proeuropejska, ostrożnie liberalna centroprawica i tutaj w Waszawie też. Ilona – nietrafiony i nieuprzejmy (złośliwie bym powiedział, że ,, typowo francuski” ten Pani wpis), ale odpowiem ze względu na meritum: felietonu nie piszę w Paryżu i nie dla Francuzów i nie po francusku, proszę sprawdzić, jak pisze prasa anglosaska czy polska o CLS: ,,Mister L-S”, a u nas zwyczajnie, jak o wszystkich innych, ,,L-S”.
Komentarze
Tak, tow. Szmajdziński to prawdziwy mąż stanu. Ale to nic dziwnego – w polityce od kilku dekad, miał kiedy i gdzie zdobyć doświadczenie. Do PZPR wstąpił w 1973r., jeszcze wcześniej dał się poznać jako aktywista ZMS. Dzięki pracowitości i talentom wyróżniał się wśród innych działaczy i w dowód uznania oraz zaufania w 1984r. mianowany został przewodniczącym ZG ZSMP, a w 1986r. członkiem KC PZPR.
Tacy politycy, jakie społeczeństwo. Popyt okresla podaż. Będę to powatarzała z uporem.
Dla mnie miernikiem mizerii polskiego społeczeństwa było niemal powszechne uwielbienie i zaufanie dla premiera Kazimierza Marcinkowskiego. Po tym żadne zachwyty nad Ziobro i jemu podobnymi panami nie są w stanie zrobić już na mnie żadnego wrażenia.
Towarzyszu Europejczyku
Czego Towarzysza komentarz dotyczy? Przepraszam ale nie widzę związku między podaną przez Towarzysza notką biograficzną Towarzysza Szmajdzińskiego a tekstem redaktora Szostkiewicza.
Z proletariackim pozdrowieniem
Towarzysz Kartka
towarzysz Europejczyk, 13.50. Szmajdziński jaki jest to jest, taki jakim go bóg stworzył. ale przynajmniej nie kradnie i nie oszukuje, i wygląda na przyzwoitego człowieka. Nie kradnie i nie korumpuje w skali i perfekcji do jakiej doszli bohaterowie walki o wolność, demokrację, wolne media i paszporty w kieszeni. Do PZPR i do ZMS należało kilkanaście milionów Polaków w zdecydowanej większości ludzi przyzwoitych. I co z tego? Mieliśmy kraj własny i nadzieję. Teraz jesteśmy wywłaszczeni, skolonizowani sługusi obcego kapitału i Ameryki. I bez nadziei.
Gospodarz skupił się na nędzy personalnej w polityce wewnętrznej. Niestety, można to rozszerzać. Radosław Sikorski głośno skarżył się, że nie mamy w wielu miejscach ambasadorów nie tylko z powodu prezydenckiej obstrukcji, ale również dlatego, że brak nam ludzi o odpowiednich kwalifikacjach („nie mam kogo mianować”).
W kwestii stosunków polsko-francuskich, to tak:
Zgadzam się, że potencjał gospodarczy Niemiec jest większy od francuskiego. Jeśli jednak chodzi o potencjał polityczny, to nie jestem tego pewien, jest natomiast oczywiste, że militarnie Niemcy wobec Francji nie istnieją. Osobną kwestią jest to, czy zaangażowanie Polski w budowanie struktur wojskowych innych, niż natowskie jest dla Polski korzystne. Minister Klich twierdzi, że te pomysły nie są względem siebie sprzeczne. Ja uważam, że są, i że to jest prawdziwa przyczyna, dla której inne kraje natowskie w Europie obchodzą się z tą ideą, jak z grzechotnikiem. Polska, o wiele bardziej od zachodnich krajów zainteresowana spójnością NATO, wchodzi… Na razie jednak pomysł jest w lesie, więc obiektywnych szkód nie ma. A Francja jest do pomysłu zapalona, więc koncesje za to będą.
Dotarłem do informacji, że we Francji istnieje 59 elektrowni atomowych i wciąż powstają nowe, a dostarczają one 78% francuskiej energii. W Niemczech jest 17 elektrowni dostarczających 22% energii, od 1981 roku (28 lat temu) nie rozpoczęto budowy żadnej nowej. Na pewno umieją budować elektrownie atomowe, ale nie chcą.
Jeśli chodzi o politykę unijną, to uważam, że Francja istnieje i nie osiągniemy w UE literalnie NIC, jeśli Francja nie będzie się zgadzać. To dobrze, że Polska ma przyjazne stosunki z Niemcami, ale Niemcy nie pomogą nam w niczym, jeśli miałoby to narazić na szwank ich stosunki z Francją. Jednocześnie nie sądzę, by Niemcom się zdawało, że odwiedzając Francję przyprawiamy im rogi.
Poza tym jest kilka takich stolic na świecie, a zaliczają się do nich Waszyngton, Moskwa, Londyn, Berlin, Tokio, Pekin, Delhi, Rzym i właśnie Paryż, które jeśli chcą z kimś rozmawiać o gospodarce, to się z nimi rozmawia. Jeśli będziemy ignorować istnienie Paryża i jego wpływy w UE, to nic nam nie pomoże, nieważne, co Niemcy wpiszą sobie do umowy koalicyjnej, bo przylepimy sobie na czoło kartkę z napisem „trzymaj się ode mnie z daleka, bo jestem nieobliczalny”. Francja i Niemcy nie dlatego współpracują ze sobą tak ściśle, bo się lubią (jest odwrotnie), tylko dlatego, że wiedzą, iż solowo nic w UE nie zdziałają, jeśli druga strona będzie przeciw. Jeśli Niemcy nie mogą, Polska tym bardziej.
Nie mogę też się zgodzić, że na grę na kilku fortepianach mogą sobie pozwalać jedynie mocarstwa, bo taka np. Holandia jest jądrem UE i utrzymuje bardzo bliskie stosunki z USA. Albo Finlandia: jest w UE, ma Euro, kupuje dużo amerykańskiej broni i ma bliskie stosunki z Rosją.
W połowie lat 80-tych byłem na przeszkoleniu wojskowym rezerwistów i na jednych z zajęć starliśmy się ze świeżo przeszkolonym w Moskwie pułkownikiem, który na nasze utyskiwania dotyczące sprawujących rządy odparował, że jakie społeczeństwo tacy rządzący. My na to, że jak będziemy mieli możliwość wybrania rządu w wolnych i demokratycznych wyborach, to wszystko ulegnie zmianie, ale dzisiaj widzę, że nie , to ten trep miał rację. Dzisiaj czytam w „Wyborczej” króciutką i mało rzucającą się w oczy informację o uchwaleniu przez Sejm RP nowych zasad głosowania w wyborach i nie znalazło się tam prawo pozwalające głosować przez dwa dni, że nie wspomnę o innych formach jak internet lub poczta polecona, bo politycy opozycji i PSL-u obawiają się swojej porażki w takim głosowaniu. Piszę o tym i wiem, że nie na temat, jakby obok , ale nie potrafię się powstrzymać i nie wytknąć mediom, że całkowicie mają ten ważny przecież problem w nosie, a powinni podtykać swoje mikrofony przeciwnikom tego pomysłu i nękać ich nieustannie, przynajmniej tak jak to robili w przypadku Zbycha i Rycha.
Jeszcze kilka lat temu p. Szostkiewicz był zachwycony politykiem Ziobro, a dziś nie pozostawia na nim suchej nitki. To żle świadczy o dziennikarskim rzemiośle gospodarza blogu. P. Szostkiewicz jest jeszcze jednym z wielu polskich dziennikarzy- komentatorów politycznych, którzy albo nie czuja polityki, albo ustawiają się w roli polityków. Najpierw był jednym z wielu promotorów tego słabego polityka z Krakowa, dziś jest jednym z wielu krytyków, a kolejne lata dla Polski zostały zmarnowane. Dzięki takim „promotorom”.
jotka pisze:
2009-11-07 o godz. 15:03
Jotka, co prawda to prawda. Kiedy Marcinkiewicz został premierem, a w mediach pokazywano jak Polacy zachwycają się tym „politykiem”, zastanawiałem się, do czego jeszcze zdolny jest ten naród? Dziś mogę powiedzieć, że Polacy nie zasłużyli na rząd, parlament, prezydenta jako propaństwowych polityków- mężów stanu. Dziś mamy to co mamy, a będzie jeszcze gorzej.
Świetnie! O nędzy polityki polskiej Pan napisał. Teraz czas na opisanie nędzy polskiego dziennikarstwa. A jest o czym i o kim pisać. Stać Pana p. Szostkiewicz na opisanie Pańskiego środowiska i kolegów po fachu, ale tak rzetelnie, od serca? Wątpię.
Najpierw wy- dziennikarze wypromowaliście nędznych politykierów (ludzie głosowali na tych, których wskazały im media i ambona), by póżniej na nich wylewać kubły pomyj żeby w ten sposób wśród gawiedzi uzyskać poklask, że dziennikarze są jedynymi obrońcami ludu przed niedobrymi politykami. Na szczęście coraz więcej ludzi w Polsce nie daje się nabierać na propagandę medialną i w dniu wyborów zostają w domach. Nie dlatego, że im się nie chce iść do lokalu wyborczego (tak stwierdził pański kolega po fachu Żakowski po wyborach do PE), ale dlatego, że nie mają na kogo głosować, bo „dziennikarska brać” przedstawia im w mediach ciągle te same twarze. Nowe twarze są niemedialne i niepopularne, bo nie pchają się przed mikrofony.
W chwili obecnej wybory prezydenckie w Polsce sporwadza sie do wyboru mniejszego zla , a nie lepszego jutra kraju.
Nie ma poki co kandydata godnego uwagi, zaufania,, bo scena polityczna w Polsce jest uboga, skompromitowana, bezprogramowa. Kazdy program to spis poboznych zyczen i formulek pod publiczke. Troche juz spoleczenstwo w Polsce zrobilo sie bardzo swiadome i albo za przpeorszeniem olewa wybory i mamy niska frekwencje, ale idzie i manifestuje swoje stanowisko. Tak wlasnie bylo przy wygranych przez PiS wyborach i parlamentarnych i prezydenckich.Jak bedzie dzisiaj? Obawiam sie ze freklwencja wyborcza bedzie na poziomie 40 -42 % a moze i nawet mniej – no nie wiecej..wiarygodnym jest zwyciestwo kandydata najmniejoczekiwnego. Moze nim przykladowow byc Jerzy Szmajdzinski – jesli w koncu Lewica da mu swoj wlkasny partyjny mandat zaufania,
Moze nim byc Bronislaw Komorowwski – bo poki co pozostaje on najswietlejsza postacia w Paltformie. Znikome, ale jednak pewne szanse ma niestety Zbigniew Ziobro – ale tylko przy rekordowo niskiej frekwencji.
Rozwoj wydarzen jest trudny do przewidzenia.Sadze, ze Tusk nie powinine kandydowac. Dalczego ? Nie bardzo widze Schetyne jako Premiera z ramienia PO, bo jesli tak, tio najblizsze wybory do Sejmu i Senatu PO przegrywa z kretesem i bedziemy mieli cyrk odwrotny do tego jaki mamy dzisiaj czy li Prezydent z PO a Rzad w rekach PiS. A dzisiaj Prezydent PiS i Rzad w rekach PO. Byc moze taka karuzela jest najbardziej mozliwa, ale najbardziej niewlasciwa dla obecnej suytuacji Polski
Swietny wpis !! …………………… az do slowa Obama.
Szanowny Panie redaktorze .
Szanowny Dziennikarski stanie .
Dlaczego w prasie ,radiu ,telewizji od dłuższego czasu promujecie MORDY nie nasze ?
Niemal wszyscy medialni(?) politycy nie mając NIC do powiedzenia,mimo tego bardzo dużo gadają!
To ?dzięki? Waszej dobroci serca a może zwykłej pospolitej nieruchawości promujecie te same już od dawna politycznie zdegenerowane persony ..takie persona non grata naszego życia codziennego. Tej ?starej? gwardii sceny politycznej najmniej chodzi o zrobienie czegoś konkretnego, jedyne na co ICH stać to tkwić i bełkotać w mediach . To taka niemal totalnie zdarta stara płyta , która jedynie do abominacji doprowadza tych t.z. szarych statystycznych rodaków! Czy Wy tuzy stanu dziennikarskiego też postradaliście wyczucie stanu ducha narodowego? Czy Wy stan dziennikarski też wdepnęliście w ten ICH bełkot , nic nieznaczący bełkot ? Czy Wy stan dziennikarski nie dostrzegacie że elektorat ma w głębokim poważaniu kto będzie NIM władał , byle było normalnie . Jeżeli jest inaczej to przypomnijcie sobie kto miał zostać prezydentem w ostatnich wyborach , co się stało w wyborach w których startował niejaki Stan T ? A elektorat z Wysp Brytyjskich już drugi raz się nie da w bambuko zrobić.
Brawo Janku, nie musiałem dzięki Tobie już nic pisać.
Drogi Panie Redaktorze!
Najpierw zacząłem zaczerniać tekst do skopiowania, który mówi o kompleksach, ale wyszła mi w całości Pana notka, to zrezygnowałem. Najbardziej charakterystyczne jest to zdanie: „Widzę za to krzywy uśmiech ministra Sikorskiego: ma Hillary za swoje, ma Obama za swoje, ma Biden za swoje. Nie będzie Jankes pluł nam w twarz.”.
Gdyby Kaczyńscy byli mądrzejsi i mniej egoistyczni, to wystawiliby w wyborach prezydenckich prof. Wojciecha Roszkowskiego. Może Roszkowski by nie wygrał, ale, jako człowiek kulturalny i inteligentny, podniósłby poziom debaty politycznej. Mógłby pomóc w przekształceniu PiS w partię akceptowalną dla większości społeczeństwa. Jednak, żeby zrezygnować z osobistych ambicji, Kaczyńscy musieliby kierować się przede wszystkim dobrem Polski. Wiele wskazuje na to, że oni utożsamiają dobro Polski z własnym dobrem.
Wypada mi sie zgodzic z mysla Jotki. 🙂
Uzupelnie tylko jej glowna mysl o 2 przyklady z zycia. Calkiem niedawno temu prezydentem USA byl czlowiek o ktorego kwalifikacjach intelekualnych i przywodczych trudno cos dobrego powiedziec. Wygral za pierwszym razem, jak niesie plotka z „niewielka pomoca przyjaciol”, ale za drugim razem przez, jak to mowi ekspresja angielska- „popular choice”. Drugi przyklad pochodzi z mojej obecnej ojczyzny, Kanady. Przez 3 kadencje jej premierem byl J. Chretien, „high school dropout”, czlowiek bez kwalifikacji, przedkladajacy swe prywatne zyski nad interes panstwowy. Gdy pojechal do Izraela z wizyta panstwowa i nad brzegiem jez. Genezaret w telewizji przekladal na swoje slowa swoje interpretacje polityki bliskowschodniej, dziennikarze i poslowie kanadayjscy zadali jego powrotu do kraju, aby zaoszczedzic Kanadzie wstydu .
Mizeria w polityce polskiej to symptom ogolnej recesji politycznej w skali swiatowej
po co marnować czas na takie teksty. Symbioza polityków i jurnalistów
Polską scwenę polityczną generalnie odbieram podobnie , jak Szanowny Gospodarz/też pozdrawiam/, z innym rozkładem na czynniki pierwsze spraw detalicznych.
Przykładowo SLD- w moim przekonaniu, to pusta skorupa tworu, który całkowicie spełnił misję, dla której został utworzony. Misją tą było miękkie, często zasobne lądowanie bonzów z PRL-u w nowej rzeczywistości. Z lewicą na sztandarach, członkowie tej partii asekurowali uwłaszczanie się wszystkich krewnych swojego królika. Po wypełnieniu misji, wypalone, ostatnie tuzy z tej partii, wysokiej klasy zawodowcy korzystnego, bezpiecznego bycia w polityce, tak samo jak mistrzowie trwania z PSL-u, urządzili z tej partii matecznik, w którym , pozorując aktywność polityczną swobodnie chcą przetrwać do emerytury. Do „roboty” zaangażowali „bezjajecznego” Napieralskiego, który będzie po wsze czasy ich szefem, tzn. ich szefem na własność. Napieralski , w odróżnieniu do bardziej wyrazistego Olejniczaka/zesłanie/ będzie zawsze im posłuszny. Nawet , kiedy będzie miał z nimi zatargi, to będzie tylko łącznikiem zatargów między nimi, a nie jego z kimkolwiek z ferajny.
Z PiS-em i PO, mam spory mętlik. Te dwie partie na najbliższe miesiące połączy w sposób wszechstronnie tragiczny/w tym nasz kraj/ najbliższa walka o prezydenturę. PiS wykonał pierwsze , zaczepne rozpoznania bojem/afery hazardowa i stoczniowa i dość łatwo osiągnął pierwsze spustoszenia w PO. Ponieważ politycy PiS-u byli od ostatnich wyborów wolni od obowiązków rządzenia, mieli czas na przygotowanie dostatecznej ilości „amunicji” na potrzeby walki wyborczej /tym razem o wszystko/, i można się spodziewać ciągłego szturmu na PO. Można domniemywać, że nawet proces, jaki Jan Kobylański wytoczył najważniejszym antypisowskim dziennikarzom, też może być elementem tej walki. Tusk tymczasem lekko „krwawi” gdyż jego uwagę i energię będzie absorbować komisja hazardowa, gdy tymczasem JK może ładować kolejne działa.
Mam przekonanie, że obecna kampania, będzie tak bezwzględna, że dzisiejsze spekulacje o kandydatach na prezydenta są kreacjami łagodnej przeszłości.
Z moich logicznych przemyśleń skorygowanych intuicją, w każdej kalkulacji wychodzi mnie, że przyszłym prezydentem będzie …Lech Wałęsa. Piszę o tym bez żadnej asekuracji od kilku miesięcy na blogach, bo po skrajnie paskudnej i wyczerpującej kampanii/taka się zapowiada/ nikt z obecnych liderów, czy kandydatów z łapanki, nie będzie mógł, albo chciał wziąć przyszłej prezydentury. Wałęsa ma taką konstrukcję psychiczną, tak jest zniewolony swoim mitem, że pozwoli ją sobie wcisnąć. Nawet ma dostateczne zaufanie społeczne na odegranie roli zbawiciela…
Pozdrawiam,Sebastian
Niebywałe. Nie dość, że Pan Gospodarz w ostatnim wpisie słabo się spisał, to jeszcze teraz to zrzuca na jakieś braki u czytelników – najwyraźniej tylko jeden zrozumiał, co autor miał na myśli… no to się robi bardzo elitarnie.
Może zastanówmy się, na ile polityka w UE to tradycyjnie pojmowana polityka zagraniczna (co zdaje się sugerować Pan Redaktor)? Kwoty produkcji mleka to rzeczywiście wyznacznik strategicznych kierunków polityki zagranicznej?
A propos kampanii prezydenckiej, w powyższym wpisie jest o osobach. Natomiast ciekawe, jakie będą główne tematy i linie sporu.
Czyżby działało prawo Kopernika?
„polityk gorszy wypiera lepszego”? To samo z dziennikarstwem……….
A może dokona się skok ewolucyjny i
„ilość przejdzie w jakość”?……….
Niestety, nie za naszej kadencji………
Jotka ma rację. W demokracji już tak jest: jacy obywatela, taka władza. Ani prezydent, ani posłowie nie zdobyli swoich mandatow w drodze zamachu stanu, lecz w pełni demokratycznych wyborach. Więc miejmy pretensje do siebie, że na politycznej scenie brylują: Ziobro, Gosiewski, Brudziński, Napieralski, a do niedawna Chlebowski i wielu innych podobnych.
Do Andrzeja: nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek red. Szostkiewicz wychwalał Zbigniewa Ziobrę. Pozdrawiam
Polska polityka jest bardzo marna. Analizie tego stanu rzeczy można poświęcić tysiące stron, ale na razie ograniczamy się do konstatacji samego faktu. Zgodna. Ale intencji Gospodarza nadal nie rozumiem. Adamie! Czy chcesz nas przekonać, że skoro nie wyszła nam rola klienta Waszyngtonu, powinniśmy zostać klientami Berlina? Przecież to jakiś absurd.
@Janek –
Podane przez ciebie informacje statystyczne są błędne. Francja produkuje 90% (dziewięćdziesiąt procent) swojej energii w elektrowniach atomowych (nawiasem mówiąc, jest to istotny powód, dla którego Francja tak bardzo popiera handel certyfikatami na emisję CO_2 – ma mnóstwo własnych na zbyciu), Niemcy natomiast, z powodów polityczno-ideologicznych, postanowiły wszystkie swoje elektrownie atomowe zamknąć. Naprawdę, dylemat, czy rozwijać współpracę w zakresie energii nuklearnej z Francją czy z Niemcami, jest mniej więcej taki, jak dyskusja o tym, czy makaron kupować we Włoszech, czy w Norwegii.
Czy red. Szostkiewicz chciałby widzieć Polskę w roli wasala Niemiec ?
Panie Redaktorze!
Nad polska scena polityczna wypada tylko zalamac rece. Tutaj pelna zgoda. Lewica praktycznie nie istnieje. Moim zdaniem PIS nie ma nawet powaznego kandytata prezydenckiego. Zostaje PO z Tuskiem. W tym miejscu nie podzielam Pana optymizmu. Tusk tez nie jest mezem stanu, po prostu przecietnym politykiem, ktory nie kompromituje sie tak czesto jak inni. A w dzisiejszej Polsce to juz wielki plus. Oczywiscie nikt nie pyta o program etc, bo takimi drobnostkami politycy sie w Polsce nie zajmuja.
Ale jak zauwazyl Jotka, jacy obywatele taka wladza. Politycy musza byc „medialni”, czyli ladnie opakowani. A ze to opakowanie jest tandetne…tego prawie nikt nie zauwa. Smutne ale prawdziwe.
Panie Adamie,
Dziwie sie, ze wlacza pan Tuska do nedzy polskiej polityki. To jedyny polityk z prawdziwego zdarzenia. Zgoda, ze, jak okazalo sie ostatnio, otoczony Ryskami i Mirami, ale jednak. Nie jestem slepym zwolennikiem PO i Tuska. Wiele rzeczy u nich mi sie nie podoba (np. posel Gowin – dawno bym go z PO usunal). Ale cala, wlasnie nedzna, reszta powoduje, ze nie ma innego rozsadnego wyboru. Cala ta reszta jest nie tylko nedzna, ale po prostu zwariowana. Zaden Kaczyski, Ziobro, Piskorski, Napieralski czy Giertych nie ma za grosz rozsadku. Kazdy z nich przesadza w swoja strone. Tylko Tusk potrafi zaproponowac jakies w miare rozsadne rozwiazania. Oczywiscie ciagle ma rece zwiazane przez szalonego prezydenta. Poczekajmy co zrobi kiedy sie z nim upora i bracia Kaczynscy znajda sie zasluzenie na smietniku historii. Poczekajmy razem z nim. Innej mozliwosci nie widze.
Z satysfakcją stwierdzam, że dyskusja (nocne wpisy) staje się krytyczna i sensowna. Sebastian metaforycznie nazywa sld pustą skorupą z czym się zgadzam. Nie wiem tylko czemu nie rozszerza tej metafory na pozostałe podmioty życia politycznego i społecznego. Moim zdaniem aktualny system polityczny w Polsce (partie, instytucje, media, funkcjonowanie państwa itp) są właśnie ewidentnym przykładem pustej skorupy, jakiejś wydmuszki pełnej podgniłego powietrza. Moim zdaniem system wchodzi w fazę terminalną choroby jak pisze Adam Szostkiewicz i to jest nieuchronne. Torlin konsekwentnie wskazuje na symptomy modernizacji kraju i ufa, że wymuszą one jakieś zmiany cywilizacyjne. Nie jestem takim optymistą – np powszechny internet wcale nie musi cywilizować jego użytkowników a wręcz przeciwnie. Może np integrować ludzi o kompletnie anachronicznej, plemiennej świadomości czego jesteśmy codzienne świadkami. W tym kontekście dyskusja powinna – moim zdaniem – dotyczyć głównie impulsu zmieniającego system. Ponieważ nie widzę, żadnej intelektualnej i politycznej siły chcącej zmienić zastałą społeczną rzeczywistość lub dostosować ją do współczesności sądzę, że należy kierować się zasadą im „gorzej tym lepiej”. Niech więc Polacy wychodują sobie politycznego Frankensteina a później niech doznają konsekwencji tego działania. Jak mówi historia tego typu przypadki otrzeźwiająco wpływały na wiele społeczeństw. Koszt wychowu Frenkensteina poniosą zresztą jego wyborcy – granice są otwarte i kto chce może w tej przykrej próbie nie uczestniczyć.
Pozdrawiam
Nedza „polskiej” polityki jest wprostproporcjonalna do nedzy
polskiej „publicystyki”.
Wynika to w duzej mierze z faktu, ze nawet wmiare inteligentny wyborca
nie jest w stanie podjac wlasciwej decyzji w oparciu o falszywe informacje.
Prowadzona od lat przez „osrodki opiniotworcze” kampania dezinformacji
oraz wojna psychologiczna prowadzona przeciwko polskiemu spoleczenstwu przynosi takie skutki, jakie mozemy zaobserwowac.
A kiedy nastapi juz kompletny rozklad, „czolowi publicysci” zacznal nas
przekonywac, ze jedynym ratunkiem jest likwidacja Panstwa Polskiego
i ustanowienie nower Generalnej Guberni albo kraju przywislanskiego.
Kartka z podróży pisze:
2009-11-08 o godz. 11:31
————————————
Szanowny -Kartko zm podróży,
PiS i PO nie kwalifikują się jeszcze do miana „pustej skorupy”, bo jeszcze mają wewnątrz siebie napęd do walczenia o władzę, o zwycięstwo. Jest to napęd egoistyczny i cyniczny , ale jest. W przełożeniu na język real-politic- ktoś jeszcze uich używa do gry, mają jakieś misje do spełnienia. Misje pokraczne, ale są dla kogoś przydatni,
SLD i PSL tworzą ludzie, którzy są już zbyt cwani, żeby w cokolwiek kłopotliwego się angażować.Oni chcą tylko być, żeby swoje móc.Pozatym wygodne życie i święty spokój…
Pozdrawiam,Sebastian
—————————————-
starzec pisze:
2009-11-08 o godz. 10:10
Czy red. Szostkiewicz chciałby widzieć Polskę w roli wasala Niemiec ?
——————————————-
Szanowny Panie,
z powodu psychozy , żeby nie zostać waswalem Rosji, prowadziliśmy z tym krajem taką politykę, że bez podjęcia jakiejkolwiek gry -zepsuliśmy wszuystko co było możliwe we wzajemnych stosunkach.
Politykę z Niemcami, też powinniśmy oprzeć na analizie naszych rzeczywistych kontaktów oraz szans na dalszą współpracę, relatywnie do innych naszych partnerów, a zapomnieć o wszelkich złych skojarzeniach z tym krajem. Nasza przyszłość zależy wyłącznie!!!!! od nas samych.
Pozdrawiam,Sebastian
————————————————-
pfg pisze:
2009-11-08 o godz. 09:55
Adamie! Czy chcesz nas przekonać, że skoro nie wyszła nam rola klienta Waszyngtonu, powinniśmy zostać klientami Berlina? Przecież to jakiś absurd.
———————————————————————
Szanowny Panie,
z dwóch detali /Niemcy, Ameryka/ niesposób skonstruować jakąś sensowną konkluzję o naszej polityce. Ma Pan rację pisząc :”Polska polityka jest bardzo marna. Analizie tego stanu rzeczy można poświęcić tysiące stron, ale na razie ograniczamy się do konstatacji samego „.
Ponieważ blog się do takich analiz nie nadaje, sens , naszej polityki jako całości, można oddać wrażeniowo, zakładając, że wszelkie istotne imponderabilia tworzące aktualny stan naszej polityki- są przez blogowiczów dostrzegane wraz z ich rzeczywistą wartością. Metoda wrażeniwa- to spojrzenie na całą panoramę danego zjawiska i już się wie, czy to „dżungla”, czy „bagna” , czy ” Manhattan” , czy „Wielki Kanion” itd. Każdy taki pejzaż można „zepsuć” dociekając na temat detali, Liczy się całość.Paterzę np. terza przez okno i widzę mroczny, szary, jesienny widok. Wystarczy, że powiem komuś, że ” dzień jest jesienny jak z opisów Żeromskiego”- to jeśli on zna dzieła tego pisarza- mózg jemu „wyświetla” całe sekwencje tego co ja widzę za oknem w dużym przybliżeniu. Wystarczającym, żeby miał dość prawdziwe poczucie mojej , zaokiennej rzeczywistości.
Pozdrawiam,Sebastian
PA2155 pisze:
2009-11-07 o godz. 22:29
Mizeria w polityce polskiej to symptom ogolnej recesji politycznej w skali swiatowej
Moje przemyślenia sa takie, że to co PA nazywa „recesją polityczną w skali światowej” stanowi jedynie fragment tego co ja nazwałabym kryzysem relacji międzyludzkich.
Być w kryzysie to najogólniej rzecz biorąc być na takim etapie, w takim momencie życia, kiedy dotychczasowe formy, sposoby przystosowania, funkcjonowania wyczerpały się i należy szukać nowych. Sam kryzys może mieć charakter rozwojowy (normatywny) albo sytuacyjny (traumatyczny). Przy czym jeden moze „przechodzić w drugi. Normatywny, rozwojowy np. słynny kryzys okresu dorastania, właściwie przeżywany/rozwiązywany prowadzi do wyższego poziomu rozwojowego. Niewłasciwie – do traumatycznego, razem ze wszystkimi konsekwencjami, przybierającymi z reguły postać od nieprzystosowania do patologii społecznych. Twórczo przeżyty kryzys traumatyczny (np. nagła utrata kogoś bliskiego) może przerodzic sie w kryzys rozwojowy i dalej wpłynąć korzystnie na jakość naszego życia.
Trudno tak dokładnie określić w którym miejscu jest teraz nasz „świat”. Z całą pewnością zmiany technologiczne, polityczne, obyczajowe, ich tempo i skala sytuuja nas w obszrze kryzysu rozwojowego, normatywnego. Jest to wyzwanie/zadanie dla nas jako obywatela świata. Od tego jak będziemy ten kryzys przeżywac/rozwiazywać zależy, przepraszam za patos, przyszłość świata. Czy to co robimy teraz – MY Wszyscy – mozna nazwać twórczym przezwyciężanie kryzysu? Czy może „obsuwamy się”, a może juz jesteśmy w kryzysie traumatycznym? Choć ten drugi też mozna rozwiazac w sposób twórczy 🙂
Kartka z podróży pisze, że jak będzie jeszcze gorzej ? w domyśle z klasą polityczną ? to nastąpić ma jakieś społeczne otrzeźwienie, po czym będzie już tylko lepiej. Ja osobiście nie znam takich przypadków, a jak miałbym już koniecznie wymienić, to nasuwają mi się Włochy, gdzie po katastrofie starych partii powstały nowe i nikt chyba nie chce powiedzieć, że one są w czymś lepsze, chyba przewyższają poprzednie śmiesznością, a jednak to się tam dalej jakoś kręci. To, że politycy nie rozmawiają ze społeczeństwem nie jest niczym nadzwyczajnym, bo do takiej rozmowy trzeba obydwu stron i to przygotowanych na różnego rodzaju przykrości, a kto chce przykrości, każdy chce się zabawić i to cudzym kosztem, nie jesteśmy jako Polacy jakimś egzotycznym wyjątkiem. Największym mankamentem naszych polityków, oczywiście moim zdaniem, jest brak przygotowania do pełnienia odpowiedzialnych funkcji, nieumiejętność stawiania sobie celów i ich realizacja, wszystko rozłazi im się w rękach, panuje król Chaos. Jako przygotowania nie mam na myśli ukończonych 3 fakultetów na najlepszych uczelniach, a jedynie uiejętności pozwalające zmobilizować ludzi w celu zrealizowania konkretnego zadania, czy też programu polityczno – gospodarczego, albo jak ktoś chce to społecznego. Takich ludzi mogłyby oczywiście wylansować media, ale one nie są tym zainteresowane, bo głupota sprzedaje się lepiej, a dla odbiorcy też jest łatwiej, bo nie musi wysilać mózgownicy, wszystko ma podane jak w serialu. Jest tylko w tym wszystkim jeden problem, nigdy nie wiadomo co ta tłuszcza tak naprawdę myśli, a jak się już dowiemy to jest zwykle za późno i znowu zaczynamy od początku , i znowu załamujemy ręce, że my nie tacy, to Oni. W tym całym moim pisaniu chodzi mi o to, że wina za obecny stan naszej rodzimej polityki rozkłada się po równo, na podmioty biorące i nie biorące w niej udziału, każdemu można coś zarzucić, jakieś zaniedbanie, brak aktywności itp.
Józef pisze:
2009-11-08 o godz. 09:17
„W demokracji już tak jest: jacy obywatela, taka władza. Ani prezydent, ani posłowie nie zdobyli swoich mandatow w drodze zamachu stanu, lecz w pełni demokratycznych wyborach. Więc miejmy pretensje do siebie, że na politycznej scenie brylują: Ziobro, Gosiewski, Brudziński, Napieralski, a do niedawna Chlebowski i wielu innych podobnych”.
Szanowny Józefie,nie zgadzam się z tą opinią, złaszcza z powiedzeniem „jacy obywatele, taka władza”, zwłaszcza w polskim przypadku. „Takich” polityków każą nam wybierać poprzez ich promowanie w mediach (inni nieznani, choć być może lepsi są niedopuszczani przed kamery, ani przed mikrofony) polscy dziennikarze, bo oni z politykami żyją w symbiozie w myśl: wy nam tematy na newsy, a my wam gwarantujemy wyłączność w mediach. To kogo ma wybierać sterany pracą od rana do wieczora polski wyborca, jeśli nie ma czasu na interesowanie się polityką, a jedyną o nich wiedzę czerpie z mediów lub z ambony? Zdecydowana większość świadomych potencjalnych wyborców przestała chodzić do urn, bo mają do wyboru ciągle te same skompromitowane twarze.
Co do wychwalania Ziobry przez Gospodarza, oczywiście nie wychwalał go w tonie takim w jakim wychwala T. Wołek premiera Tuska i całe PO, ale w latach 2003- 2005, czyli od afery Michnika do niepowstania POPiS, chyba nie było dziennikarza, który coś złego powiedział o póżniejszym ministrze sprawiedliwości 1000-lecia. Co prawda red. Szostkiewicz nie wznosił zachwytów jak red M Łętowski (nie tylko on, ale jego dokładnie zapamiętałem, bo aż zacierał dłonie, tak się podniecał nową koalicją POPiS) nad dwójką „bohaterów” komisji śledczej, ale słowa krytyki od niego nie usłyszałem. A były powody do krytyki, choćby w traktowaniu kolejnych świadków przesłuchania. Pan Gospodarz wpisuje się w ogólną nędzę polskiego dziennikarstwa i jego krytyka polityków (słuszna zresztą) tego nie zmieni. Lepszych polityków mieć nie będziemy, bo media do tego nie dopuszczą z prostego powodu. Brak tematów (skandale, afery, etc) powoduje, że polityka jest nudna, a jeśli jest nudna to nie ma czym zainteresować czytelnika czy widza, jeśli nie ma czytelnika i widza, nie ma reklamodawców i wreszcie dziennikarz musi iść na bruk.
Levar pisze:
2009-11-08 o godz. 12:33
Lewar, słusznie prawisz.
Sebastian
Pisząc o wydmuszce ze zgnilizną w środku myślałem oczywiście też o PO i PiS. Oczywiście, że zgniłe gazy świadczą o jakiejś tam nikłej witalności – tyle, że zwykle w schyłkowej fazie życia
Monteskiuszu
Pisząc im gorzej tym lepiej nie miałem na myśli tzw klasy politycznej – ona mi delikatnie mówiąc wisi, nie będę po nich płakał. Miałem na myśli społeczeństwo, które doświadczająco boleśnie powinny w końcu dotknąć skutki jego wyborów. A przykładem tego skutków jest np to czego zaznały społeczeństwa dawnej Jugosławii wyżynające się nawzajem akurat wtedy gdy nasi ówcześni sensowni przywódcy dobijali się o wejście do NATO i przecierali nam drogę do Europy. Tak więc pisząc im gorzej tym lepiej miałem na myśli Polskę rządzoną przez Towarzyszy Europejczyków i Levarów.
Pozdrawiam z całkiem europejskiej Coffe Planet na wrocławskim rynku
Jotka,
odczarowując Pani rozważania z akademickich „zawijasów”, w których wzajemnym relatywizowaniu , chyba się troszkę Pani pogubiła- powiem , możliwie krótko, co rozumiem i dlaczego, i w jakim zakresie zgadzam się z opinią blogowicza PA2155.
Jak świat światem, a nasz ludzki gatunek sobą-nasza ludzka cywilizacja rozwijała się „rozkwitając” w kolejnych obszarach społeczno kolturowych. Nasza , zachodnia zmiana, swój rozwojowy szczyt ma już za sobą, głównie z powodw osłabienia pokładów energii społecznej , niezbędnej do skutecznego rywalizowania z nowymi „rozkwitami ” w naszej ogólnoludzkiej cywilizacji, gdzie doświadczające „rozkwitów” społeczności są w fazie wzrostowej. Gdybyśmy my,ze swoją cywilizacją zachodnią byli sami na planecie, to moglibyśmy sobie tak trwać, trwać, i trwać… bawiąc się z naszymi kłopotami w taki sposób, jak to Pani opisała, ciesząc się szczególnie naszymi twórczymi osiągnięciami w zmaganiu kryzysów na przykład. Niestety, ciągle znajdujemy się w fazie rozwoju naszego gatunku, gdzie najszybszy postęp daje prymitywna rywalizacja, na zabój, między „starymi” a „nowymi”.
W warunkach, ostrej konkurencji , bezwzględne znaczenie ma fakt, że ONI są w fazie wzrostowej, a my przekwitamy, i nie ma na to siły.
Pozdrawiam,Sebastian
Kartka z podróży,
Szanowny Kartko z podróży,
każde „życie” ma swoją estetykę, i „budulec”.
Jeśli się w swojej skorupie jeszcze telepie- to oznacza , że żyje.
Podzielam Twoją opinię, że PO i PiS nie rokują przesadnie długiegj egzystencji, jednak nie dlatego, że są wypalone np. ideologicznie, bo ta część w obydwu tych partiach była tyko lichymi wabikami. Ich problemem są ich wewnętrzne kołtuńsko-wodzowskie struktury organizacyjne, szczelne i skostniałe. Brak otwarcia się na nowe kadry, zamknięcie się wewnątrz siebie na demokrację itp, grozi tym partiom zużycie się wraz ze swoimi liderami.A liderzy tych parii nigdy nie zdemokratyzują reguł tych partii, gdyż są tak kiepscy, że nie przetrzymaliby konkurencji z pierwszą nową falą w ich strukturach. I popatrz, Szanowny Kartko z podróży- po takim małym szkicu, jaki wykonaem, wychodzi chyba na Twoje- czuję coś, jakby fetor/z tych skorup/…
Pozdrawiam Sebastian
Nędza jest zgadza się ale jest Kwaśniewski, osoba przewyższająca całą resztę (poczucie historii, umiejętność mówienia sprawnie po polsku i to inteligentnie i ciekawie, prezencja, dobry angielski, wykształcenie, nowoczesny światopogląd generalnie, etc) na tyle że może by szybko zmienić konstytucję i pozwolić mu kandydować.
Jedyny minus to to że jego pomysły polityczne są z reguły nie trafione, sojusz globalny ze Stanami, F-16, Irak, przyzwolenie na degrengoladę (totalitarnościową) państwowego aparatu siłowego i systemu wymiaru sprawiedliwości na wzór amerykański, mieszanie na Ukrainie co tylko na ich nieszczęście, podpisywanie nonsensownych otwartych listów z Wałęsą, etc.
Ale i tak o głowę bije resztę.
—-
PS O Napieralskim wiem prawie nic, ale wrażenie z paru wywiadów telewizyjnych negatywne, prezentuje się bardzo, bardzo miernie.
W sumie mnie to nie obchodzi co dalej zrobicie z Polską – tyle ważne bym miał tematy do opisu
@ wg:
Otarł się Pan o sedno katastrofy. Kwaśniewski ma poczycie historii i mowi po polsku bez rażących błędów. Natomist ma kompromitującą prezencję, NIE MÓWI po angielsku, NIE MA wykształcenia.
Jego błędy, które Pan wymienił, to pochodna tych braków.
A mimo to – ma Pan rację. Ta postać żenująco małego formatu faktycznie bije resztę polskiej klasy politycznej na głowę…
Ta nedza w polityce jest od 1995 roku od czasu wyborow prezydenckich kiedy wygral Kwasniewski,to nawet przedszkolacy wiedza.
Zmiana orydynacji wyborczej jest potrzebna,ja nie wiem dlaczgo Polacy tak glosuja,pewnie socjolodzy moga na te pytanie odpowiedziec.
Mizeria to lagodne okreslenie tego co sie dzieje w polskiej polityce.
Chciałem przeprosić Szanownych Blogowiczów i Gospodarza za nocne sformułowanie – „W sumie mnie to nie obchodzi co dalej zrobicie z Polską …”. To uogólnienie jest niesprawiedliwe i krzywdzące. Jest wynikiem rozgoryczenia, którego doznaję obserwując po powrocie z Hiszpanii polskie życie publiczne.
Przepraszam i pozdrawiam
Kartka z podróży pisze:
2009-11-09 o godz. 08:30
——————————–
Szanowny Kartko z podróży,
bardzo godna postawa…
Pozdrawiam,Sebastian
Cóż powiedzieć? Polską scenę polityczną w coraz większym stopniu opanowują polityczni hohsztaplerzy, którzy nie porafią niczego więcej poza zręcznym żąglowaniem ludzkimi emocjami. Niech Pan popatrzy na czym wyrosła popularność Ziobry. Czy Pan, ja i 100000 innych ludzi nie chcielibyśmy, żeby złodzieje, oszuści i mordercy zostali ukarani i znaleźli się w więzieniu? Wystarczyło więc siebie wykreować zręcznym PR-em na czołowego szeryfa polskiej polityki i ma się na wiele lat zapewnione całkiem spore poparcie we wszelkich wyborach…
Miałem te same odczucia: słuchałem kiedyś programu niedzielnego Moniki Olejnik i PiS reprezentował Joachim Brudziński, to były czasy „afery hazardowej”. Powiedział coś oczywiście antyrządowego. Parę minut po nim prowadząca dopuściła do głosu Napieralskiego, i powtórzył niemal zupełnie to samo! Być może faktycznie ten Szczecin jest kluczem. Zgoda też co do Ziobry, pisałem o nim w czerwcu na blogu tak: „Zwróćmy uwagę na incydent z jego kampanii wyborczej, kiedy to odmówił debaty z Różą Thun. I od razu obserwatorzy uznali, że w ten sposób bardzo sobie pomoże. Można by spytać: jak to, przecież demokracja, spór, wymiana argumentów, jeśli tego unika, to znaczy, że nie czuje się mocny. Ale nie zapominajmy: nie chodzi o to, żeby z ludźmi rozmawiać, a o to, by do nich mówić, podawać im objawione prawdy, które oni chcą słyszeć. Choćby na antenie Radia Maryja”. Pozdrawiam serdecznie.
Ależ aps Ziobro jak najbardziej sobie pomógł. Jakakolwiek merytoryczna debata na poważne argumenty natychmiast ujawniła by jego kompletną indolencję w kwestiach europejskich oraz brak znajomości języków obcych. Unikając jej mógł już tylko nadymać swoje nienasycone ego wiernopoddańczymi pokłonami swoich zwolenników.