Trudne rocznice: 1920, 1980. Damy radę?
Prezydent Macron zapowiedział, że Francja przyśle reprezentację swych sił zbrojnych na obchody stulecia wojny polsko-bolszewickiej i bitwy warszawskiej. Ale jak te obchody będą wyglądać, czy znów zdominuje je wojna polsko-polska? A dodatkowo polsko-ruska?
Nasze relacje z Kremlem są złe jak nigdy w 30-leciu. Putin prowadzi kampanię atakującą Polskę jako rzekomego kolaboranta Hitlera i inspiratora II wojny światowej. Moskwa już zapowiada, że nie zaprosi przedstawiciela Polski na obchody 75-lecia zakończenia wojny. Zbiegną się one z wyborami prezydenckimi w Polsce. A my oczywiście nie zaprosimy nikogo z Rosji na obchody stulecia bitwy warszawskiej, bo to by w Moskwie odebrano jako prowokację polskich panów.
Ale czy słusznie? Gdyby w Polsce i Rosji u władzy byli inni ludzie, można by stulecie wojny z bolszewikami przekuć we wspólny projekt zmiany polityki historycznej w obu krajach. W takim duchu, by nie wykorzystywać tej rocznicy do rozpalania emocji nacjonalistycznych, ale do refleksji nad prawem narodów do stanowienia o własnym losie i wojnie jako narzędziu polityki, przynoszącej zgubę i cierpienie zwykłym ludziom.
Jasne, że to dziś niemożliwe i w pisowskiej Warszawie, i w Moskwie Putina. I że obecne władze polskie prawdopodobnie ulegną pokusie, aby wykorzystać obchody do walki politycznej z opozycją i Rosją. Zwłaszcza jeśli Duda wygra wybory. Trudno sobie wyobrazić, że na trybunie honorowej stają obok siebie dygnitarze PiS i marszałek Grodzki, na którego propaganda pisowska prowadzi nagonkę.
A co z byłymi prezydentami? Wszyscy trzej są na pisowskiej czarnej liście, czy staną na trybunie obok marszałka Grodzkiego? Zachód na pewno przyśle swoich delegatów na tę uroczystość. Jeśli Duda przegra, a jego następczynią będzie Kidawa-Błońska, nie będzie problemu. W przeciwnym razie byli prezydenci Polski nie staną obok prezydenta Dudy. Świat zobaczy, że nie potrafimy wspólnie, prawdziwie patriotycznie, z godnością i pozytywnym, antywojennym, antyimperialnym przesłaniem świętować chwalebnych rozdziałów naszej historii.
Podobny niepokój budzą obchody okrągłej rocznicy porozumień kończących falę protestów robotniczych w 1980 r. Utorowały drogę do powstania bezprecedensowych za żelazną kurtyną, wolnych od kontroli partii komunistycznej związków zawodowych.
Znów będzie problem: jak zaszczuwany Lech Wałęsa ma stanąć obok Piotra Dudy, szefa propisowskiej mutacji Solidarności, a działacze dawnej opozycji korowskiej obok dygnitarzy usiłujących przejąć kontrolę nad Europejskim Centrum Solidarności? Nie ma mowy. A więc rysuje się scenariusz powtórki 30. rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 r. Zamiast razem – osobno. Osobne obchody obywatelskie, osobne rządowo-pisowskie. Osobne przekazy historyczne i polityczne, wzajemnie sobie zaprzeczające. I tak kolejna okazja, by pokazać sobie i światu lepszą stronę naszej historii, przepadnie w odmętach wzajemnej nienawiści.
Komentarze
Wszelkie rocznice wielkich wydarzeń społecznych – w podzielonej sakramencko Polsce – straciły nieodwracalnie, wśród obecnych pokoleń, walor jednoczący – wspólnotowy.
Stały się – niestety, dzięki wszelkiej maści rewizjonistom, propagandystom, „edukatorom” i bajkopisarzom oraz coraz powszechniejszemu nieuctwu – wyśmienitą okazją do manifestowania, pogłębiania i utrwalania istniejących podziałów społecznych i politycznych.
Trzeba jasno powiedzieć: nie ma żadnej rocznicy, nie ma żadnego święta państwowego, które byłyby wspólnie celebrowane i przeżywane przez większość spoleczeństwa (o dumie i entuzjazmie trudno nawet marzyć).
Jedynym corocznym świętem (niepaństwowym) powszechnie celebrowanym w Polsce jest Dzień Zaduszny – poświęcony pamięci zmarłych.
Dobre choć tyle.
Choć obserwując młode pokolenia można mieć wątpliwosci czy i to „święto” nie padnie ofiarą nowych „stylów życia”.
Dobry wieczór Panie redaktorze Szostkiewiczu.
Trwa luty 2020. Od miesięcy nie blogowałem też i u Pana.
Zyczę Panu wigoru inteligenckiej, pragmatycznej pracy.
Meritum w sprawie pańskiej diagnozy.
Polska, kraj, państwo, nasza ojczyzna doznaje wszelkich katuszy.
Ataki ideologiczne, wrogie z poza naszego kraju, rozumiem.
Ogarnia mnie wielkopolski strach i jednocześnie wielkopolska siła, gdy dośwaiadczam kaczyzmu w Polsce.
Szanuję ide celebrowania polskich, istotnych, historycznych rocznic.
Cóż, teraz w terażnieszej Polsce, pragmatyzm rocznicowy, to farsa i szkalowanie imiennych i bezimiennych bohaterów rocznic wskazanych przez Pana, Panie red. Szostkiewiczu.
Mieszkam w liberalnych nadodrzańskich Słubicach, w Lubuskiem, w Polsce.
Aktywnie analizuję tutejsze nastroje polityczne, ekonomiczne, religijne, ba, społeczne.
W miasteczku, we wszystkich warstwach społecznych dominuje pragmatyzm realizmu bytu, nad ideologią codzienności.
Kaczyścisą są mniejszością społeczną.
Stronnictwa opozycyjne uaktywniają się pietnaście minut przed wszelkimi wyborami lub marszami i protestami wobec władzy i dyktatu partii neo-dyktatora z budynku przy żoliborskiej ulicy Nowogrodzkiej, w stolicy POlski.
Dążę do aksjomatu równowagi mego ego i doczesnego bytu.
Panie red. Szostkiewiczu, podzielam pańską diagnozę w sprawie marazmu w naszej Ojczyźnie.
Rakoczy
PS Zacząłem rzeczywiste trenowanie do startu w mym 13. z rzędu, tegorocznym, kwietniowym poznańskikm półmaratonie.
Pogoda sprzyja, a moja familia mnie dopinguje.
Czołem !
Mity, mity i jeszcze raz mity. Taka jest historia.
@Redaktor Szostkiewicz
„Zamiast razem, osobno. Osobne obchody obywatelskie, osobne rządowo-pisowskie. Osobne przekazy historyczna i polityczne, wzajemnie sobie zaprzeczające.”
…………………………………….
Panie Redaktorze, Pan jako były opozycjonista, baczny obserwator zjawisk politycznych i dobry komentator bieżącej polityki. Jak Pan myśli, co tak naprawdę podzieliło niegdysiejszych solidarnościowych kamratów z dawnych lat? Dzięki czemu praktycznie cały kraj jest pęknięty na pół i jeśli jakoś, cholera już wie jak, to nie zostanie zażegnane, możliwe będą drastyczne scenariusze.
„A Kościół milczy, jak za okupacji.”
Okopał się z w swoich pozycjach, broniąc haniebnych wypowiedzi bpa Jędraszewskiego, żadnych konkretnych reakcji na pedofilię w swoich szeregach i wielu innych grzechów z grzechem pychy włącznie. Jako największy beneficjent społecznych przemian po 89 roku, zblatował się z obecną władzą i tworzy wrażenie oblężonej twierdzy, której będą bronić, zawierzając po raz, nie wiem już który, Polskę Matce Boskiej (to te poprzednie zawierzenia były mało skuteczne, czy brak wiary?) i intronizując po raz kolejny Jezusa na króla Polski. Po co ta cała kościelno-polityczna maskarada?
Odnosi się nieodparte wrażenie, że u nas faktycznie rządzi władza duchowna (spotkania w Toruniu na kolanach), skutecznie urabiając dla swoich potrzeb ten katolicki i ogłupiony naród.
Nie mylił się chyba J. Piłsudski, mówiąc, że „W przyszłości największym wrogiem Polski będzie Kościół.”
Liczę na nie stereotypową odpowiedź.
Pozdrawiam
@optymatyk
Nie ma jednej przyczyny podziału, nie jest nią wyłącznie Kościół. W USA religia jest oddzielona od państwa, a społeczeństwo jest rozcięte na pół, jak u nas. To samo w UK, gdzie Kościół katolicki nie ma nic do gadania, a anglikański starał się zachować neutralność w.s.breksitu.we wszystkich krajach dotkniętych spazmami nacjonal-populistów w grę wchodzi wiązka przyczyn umiejętnie podjętych przez skrajnå prawicę do kruszenia porządku konstytucyjnego, podobnie jak działo się w Europie lat 30. ub.wieku.
Podział w Solidarności spowodował Lech Kaczyński, w polityce i społeczeństwie, z pomocä czēści episkopatu i kleru katolickiego – bracia K. Żeby dojść do realnej władzy, bo ta przy Wałęsie im nie wystarczała, skupili wokół siebie żywioł narodowo-katolicki i czekali na kryzys, ktöry przyszedł wraz z prowokacją zmontowaną przeciwko PO w restauracji Sowa & Przyjaciele.uważam że we wszystkich sytuacjach czynniki polityczne i kulturowe były röwnie ważne, jeśli nie ważniejsze, niż ekonomiczno-społeczne. Kompleksy i ambicje lideröw ,,konserwatywnej kontrrewolucji” zdołały uruchomić masy czujące się źle w obecnym świecie i odrzucajäce ład zbudowany woköł idei oświeceniowych, poprawności politycznej zachęcajäcej ludzi, by nie czynili drugim, czego sami by nie chcieli od innych doświadczyć i na rzädach prawa. Ta dzieciēca choroba prawicowiści w jej populistycznym wydaniu prēdzej czy później minie, tak jak minēła dziecięca choroba lewicowości (u nas jeszcze trwa).
Rozumiem, że ważna w życiu narodów jest pamięć historyczna. Ale mam z tym problem. Zwłaszcza za obecnej władzy, która wybiórczo traktuje rocznice, przeinacza fakty i pisze historię na nowo. Dochodzi do tego tandetna „pomnikoza” : macierewiczosko – błaszczakowskie ławeczki i kolumny niepodległości(na szczęście jakoś nie wyszło),wcześniej masówka pomników JPII, teraz LK. Budowanie jednych, łączenie bądź zamykanie drugich muzeów, zmiany dyrekcji, niepowoływanie zwycięzców konkursów na stanowiska dyrektorskie(bo wygrał nie nasz kandydat!),przejmowanie od samorządów placów by stawiać pomniki, zmiany nazw ulic wbrew samorządom, obcinanie dotacji instytucjom i wydarzeniom, co ociera się o cenzurę itp…..
Jestem więc pesymistą jeśli chodzi o okrągłe rocznice przywołane w tytule artykułu. Zwłaszcza, że już jest problem, czy wystarczająco „godnie” uczci bitwę warszawską pomnik na placu Na Rozdrożu (okoliczni mieszkańcy wolą fontannę i ja ich rozumiem),czy może lansowany kuriozalny projekt łuku triumfalnego w nurcie Wisły(?!). O 1980 szkoda gadać, bo trzeba by wspomnieć o roli L. Wałęsy, co działa jak płachta na byka na pisbolszewię.
„…I tak kolejna okazja, by pokazać sobie i światu lepszą stronę naszej historii, przepadnie w odmętach wzajemnej nienawiści…”
Nienawiść nie jest wzajemna. Mamy u władzy uzurpatorską formację wspieraną przez Kościół. Obie budują swoja tożsamość na nienawiści do III RP. Obie sieją kłamliwą propagandę a ich metoda kontaktu ze swiatem zewnętrznym to brutalny konflikt (prawica) lub obleśna, przemocowa hipokryzja (KK).
Podstawowymi błędami jakie dostrzegam po stonie demokratów to koncepcja „pojednania” się i symetryzm. Nie widzę żadnego powodu do obchodzenia rocznicy wydarzeń z 1980r z prokuratorem Piotrowiczem lub siedzącym na sali semowej obok p. Kaczyńskiego posłem Krasulskim.
Obecny reżim ma pełną władzę i własną wizję Polski, z którą całkowicie się nie zgadzam. Wolę poświęcać swój czas na działania społeczne, finansowanie stowarzyszeń obywatelskich i pomoc prześladowanym dziś obywatelom niż udawanie „wspólnoty” z tymi ludzmi. Odkąd zniszczyli Konstytucję, nic mnie z nimi nie łączy.
Ławrow w czasach jeszcze przed rządami PiS powiedział, że stosunki polsko-rosyjskie znalazły się w punkcie zamarzania. Był to jasny komunikat, że nie tędy droga. Teraz te stosunki to już głęboka zmarzlina, a drogi powrotnej – gdyby takiej szukać = nie widać.
Wiem, że chętnie byśmy widzieli tu wyłączną winę Putina, ale to za rządów Putina powstała Polsko-Rosyjska Grupa do Spraw Trudnych, a owocem prac grupy jest książka „Białe plamy, czarne plamy. Sprawy trudne w relacjach polsko-rosyjskich (1918-2008)”. To zbiór opracowań polskich i rosyjskich historyków i bynajmniej Rosjanie nie próbują wybielać swoich. Książka była wydana w 2010r. Wtedy jeszcze rozmawiano. Od tamtego czasu trwa ciągłe podgryzanie Rosji, szkodzenie jej interesom w każdy możliwy sposób.
Zapalnik bomby uruchomiła uchwała Parlamentu Europejskiego z 19 września 2019 roku o europejskiej pamięci historycznej, gdzie zrównano niemiecki i radziecki udział w wywołaniu wojny. Wiadomo czyjego autorstwa był projekt uchwały.
No i mamy to na co długo pracowaliśmy. Zamiast dialogu, okładanie się maczugami.
Podobnie mają się sprawy w kraju. Podział się pogłębia, a po obu stronach jest coraz więcej radykalizmu.
@mwas
@art63
W zasadzie widzę sytuację podobnie, ale niech pan się nie łudzi, że po stronie przeciwników PiS nie znajdzie pan nigdzie nienawiści, co z tego, że uzasadnionej, ale też destrukcyjnej. Kieruje się ona także przeciwko głöwnej sile politycznej zdolnej jeszcze powstrzymać a przynajmniej opóźnić dzieło zniszczenia państwa i prawa.
@Szostkiewicz
Popieram tezę że obecne tendencje mają raczej podłoże kulturowe niż ekonomiczne. Oczywiście generalizując bo były obszary PL odcięte od pozytywnych skutków transformacji ale to raczej problem mentalności bycia Wschodem Zachodu i Zachodem Wschodu niż strasznej krzywdy post- transformacyjnego.
Ale nie o tym chciałem napisać. Czy doczekamy się jako wierni fani tego bloga Pańskiej polemiki z tym co napisał Pan Krasowski? Bo mi bliżej do tego co napisał prof. Hartman, co nie zmienia stanu rzeczy że redakcja Polityki trochę „przeszła ” obok też p. Krasowskiego. Pozdrawiam
@zxcvb
No tak, ale to był inny Putin. Przestawił zwrotnicę przeciw Zachodowi w Monachium w 2007 r.
@chlopak
Nie wiem, co napisał p.krasowski i nie wiem, czy będē chciał z tym polemizować.Sprawdzę.
@ zxcvb
Tylko jakimś dziwnym trafem polityka zagraniczna PL ma bardzo dużo wspólnego z tą rosyjską : osłabienie i rozwalenie UE … I nie kto inny jak rosyjskie służby pomogły PIS w dojściu do władzy ( podsłuchy u Sowy …)
Adam Szostkiewicz
9 lutego o godz. 17:33
Z kryptopisizmem red. Krasowskiego koncertowo rozprawił się już pan Hartman na swoim blogu.
To trzeba rozpowszechniać w ramach „pracy organicznej”.
11. Nie bądź obojętny!.
„(…)
Takie gadanie jak Krasowskiego nie może pozostać bez odpowiedzi. Nie wolno głaskać Kaczyńskiego, jak gdyby był jakimś kocurem, co to myszy łowi, ale przecież jest tylko zwykłym małym zwierzątkiem. To kłamstwo. Kaczyński nie jest niegrzecznym kocurem – jest złym i niebezpiecznym człowiekiem. I nie ma tu w ogóle pola do żartów.
Nie jest prawdą, że „PiS włamał się do banku, ale ukradł tylko żarówki”, jak był łaskaw wyrazić się Robert Krasowski. Że oni dopuścili się tylko politycznego chuligaństwa, a nie zbrodni politycznej, za którą Trybunał Stanu mógłby ich ukarać. I nie jest prawdą, że PiS robi to co inni, tylko może trochę bardziej. Różnica nie jest ilościowa. To różnica zasadnicza i jak najbardziej jakościowa.
A właściwie trzy różnice: ciągła rewolta antykonstytucyjna i trwałe odejście od zasady praworządności, zdrada interesu narodowego oraz przejęcie państwa przez gangstersko-partyjną, przestępczą sitwę, z udziałem regularnych faszystów, również na stanowiskach rządowych. Niczego podobnego w dziejach III RP nie było. Kaczyński nie kantuje w pokera przy stoliku. Stolik dawno leży połamany w kącie, a kleptokraci liczą kasę. Tyle, jeśli chodzi o piękną metaforykę proponowaną przez pana redaktora.
Krasowski mija się z prawdą, mówiąc, że reżim nie dyktuje wyroków. Owszem, dyktuje. Steruje ściąganiem przestępstw na poziomie prokuratury i sądów. Żaden prokurator ani sędzia nie ma wątpliwości, jak ma się zachować, aby nie narazić się na szykany ze strony władzy. Wszystkie przestępstwa popełniane przez ludzi władzy i Kościoła są tuszowane, opozycyjni demonstranci są nękani przesłuchaniami i wyrokami za wykroczenia, faszystowska chuliganeria jest w pełni chroniona i nietykalna, a ich sprawy są umarzane.
Wymiar sprawiedliwości został kompletnie zdewastowany, a prokuratorzy i sędziowie są zastraszani; są też masowo represjonowani poprzez degradacje i złośliwe delegacje do innych miejsc wykonywania pracy, a wszystkie stanowiska kierownicze obsadzane są przez ludzi posłusznych władzy, w tym szumowiny, imające się dla kariery najbardziej ohydnej działalności, jak wulgarne szkalowanie sędziów. Tyle, jeśli chodzi o tezę Krasowskiego „nic wielkiego się nie dzieje”.
A że Kaczyński chciałby się widzieć jako demokratę miłującego wolność, to święta prawda – każdy chciałby się takim widzieć. I pięknym, i młodym również. Tylko co to ma do rzeczy?
Opinia publiczna dostała na tacy dowody zebrane przez dzielnych dziennikarzy. Wszyscy widzieliśmy Kaczyńskiego w roli cwaniaka szydzącego ze swojego biznesowego kontrahenta i odsyłającego go „do sądu”. Widzieliśmy, jak żąda pieniędzy w celu przekupienia pewnego księdza. Poznaliśmy sieć nielegalnych powiązań partyjno-biznesowych, gwarantujących finansowanie partii pod pretekstem działalności światopoglądowej itp.
Wiemy, jak powstało i jak działa finansowe imperium wokół PC, a potem PiS. Poznaliśmy kulisy afery taśmowej, w której czynne były służby rosyjskie i ludzie PiS. Wedle wszelkiej dostępnej wiedzy człowiekiem kontrolowanym przez Rosjan był też Antoni Macierewicz. Kaczyński musiał być tego świadom. Godząc się na udział służb rosyjskich w swoich gierkach, dopuścił się moralnej zdrady państwa. Zdrada idzie też w drugą stronę – w stronę Kościoła. Nigdy w dziejach III RP rząd nie wypłacał takich haraczy Watykanowi i nie oddawał władzy kościelnej tak wielkiego zakresu spraw. Nigdy też nie chronił w takim stopniu kościelnej przestępczości, której niewiarygodna skala – swoją drogą – dopiero za tych rządów wyszła na jaw.
Trzecim aspektem zdrady moralnej wobec Polski jest trwałe i konsekwentne działanie PiS na rzecz dewastacji stosunków naszego kraju z Unią Europejską. To są fakty, o których red. Krasowski jako zawodowy komentator (ja jednak zajmuję się głównie filozofią) wie lepiej ode mnie.
Lepiej ode mnie zna też sprawy kryminalne, za które nikt nie odpowie. Nie tylko sprawę Srebrnej i budowy wież Kaczyńskiego, ale brudną sprawę KNF, za którą wedle wszelkiej wiedzy stoi nietykalny prezes Glapiński, sprawy SKOK-ów i GetBacku czy Banasia, który nadal jest szefem NIK. Skala tych afer jest nieporównywalna z niczym, co wcześniej miało miejsce w Polsce powojennej, a przestępcy są całkowicie bezkarni, śmieją się nam w nos. Między państwem a przestępcami nie ma żadnego kordonu – państwo zostało przejęte.
Deliktów w normalnych warunkach prowadzących do upadku rządu było już co najmniej kilkanaście. Pogarda dla prawa i bezkarność gangsterów uwłaczają godności narodu i nie mają żadnego precedensu. Porównania z SLD czy PO – mającymi bardzo wiele na sumieniu – są nieuczciwe i niepoważne. Wulgarna, nacjonalistyczno-bigoteryjna propaganda rozlała się po wszystkich instytucjach edukacji i kultury, a media publiczne przestały istnieć.
Podobnie jak Trybunał Konstytucyjny, służba publiczna i wiele innych instytucji i mechanizmów demokratycznego państwa prawa. Bezprecedensowe i nieporównywalne z niczym znanym nam wcześniej zepsucie państwa jest dziełem wielu ludzi, lecz głównym jego winowajcą jest Jarosław Kaczyński.
I doprawdy – to nic śmiesznego. Nie bawmy się słowami, gdy w grę wchodzą fundamentalne wartości. Zło trzeba nazywać złem i nie udawać, że czarne jest szare”.
—————————————
[wytłuszczenia moje]
@Adam Szostkiewicz, „..niech pan się nie łudzi, że po stronie przeciwników PiS nie znajdzie pan nigdzie nienawiści..”
Oczywiście, to ludzka emocja. Co więcej, reżimowi zależy, aby ją podsycać i brutalizować życie społeczne. Tym bardziej osoby z demokratycznej stony powinny cały gniew zainwestować w konstruktywne działania zamiast zanurzać się w obezwładniającej bezsilnej złości. W moim wpisie chodziło raczej o to, że „pojednanie” z akolitami prezesa to szkodliwy mit. Nie ma potrzeby wspólnych rocznic.
@Art63
To niecałkiem tak.Nieobecność będzie propagandowo wykorzystywana jako dowód na rzekomy brak patriotyzmu i pogardę okazywaną narodowi, który rocznice szanuje i obchodzi.
@deo
Okropne, rozumiem, że chodzi o byłego doktoranta prof. Marcina Króla.
W ich propagandzie nic sie sie zmieni niezaleznie od tego, co będziemy robić.
Szczególnie teraz, gdy juz cały cywilizowany świat głośno mówi o niszczeniu demokracji w Polsce, jestem zwolennikiem obchodzenia rocznic w opozycji do uzurpatorskiego rządu. Duża tu rola dla ludzi kultury, uniwersytetów i samorządów, aby obywatelskie obchody były ciekawsze i uwydatniały różnice między obywatelami i władzą.
@deo
Sprostowanie.
to nie kocur łowi myszy, a kotka.
Na temat;
zamiast ciągle myśleć o przeszłości i obchodzić jakieś rocznice, powinniśmy myśleć o przyszłości.
Adam Szostkiewicz
9 lutego o godz. 20:24
Robert Krasowski nie ukończył – jeśli wiem – tych studiów doktoratem.
Zajął się publicystyką i został wydawcą.
Niewątpliwie jego analizy i opinie bywają -IMAO – intersujące, choćby dlatego, że prowokują do przemyśleń i polemiki. To publicysta osobny, jego opinie bywają kontrowersyjne.
Jego artykuły ukazują się również w Polityce.
Zemsta Kaczyńskiego na salonie (6, 2020)
Kapryśny lud, czyli bestia demosu (26, 2019)
Czy Marks był marksistą (17/18, 2017)
Czy partie polityczne mają przyszłość (52-53, 2016)
PiS u władzy: nie taki straszny, jak go malują (40, 2016)
Prawdziwa twarz prezesa PiS (13, 2016) – Od dekady nie sposób o Kaczyńskim racjonalnie rozmawiać. Większość patrzy na niego, ale go nie widzi, słucha, ale nie słyszy. Realnego polityka przesłonił mit. Największy, jaki stworzyła III RP.
ariera Jarosława Kaczyńskiego narodziła się razem z polską demokracją w czerwcu 1989 r. Wdarł się wtedy do polityki z impetem niezwykłym, jeszcze kilka miesięcy wcześniej był nikim, kilka miesięcy potem był obok Wałęsy najważniejszym graczem. Przez trzy pierwsze lata III RP – najważniejsze, bo tworzące założycielskie symbole – Kaczyński był w samym centrum wydarzeń. W 1989 r. odebrał Geremkowi fotel premiera, w 1990 r. poprowadził szturm przeciw Mazowieckiemu i Jaruzelskiemu, rok później przeciw Wałęsie.
Krasowski o upadku idei IV RP (11, 2016)
Robert Krasowski o PiS i Jarosławie Kaczyńskim (10, 2016) – Przez całe swoje życie Kaczyński składał donosy na rzeczywistość. Na korupcję władzy, na niesprawiedliwość świata, na zepsucie obyczajów. Oburzał się, że biedni są biedni, bogaci są bogaci, elity niemądre, a demokracja pozorna. Dziwne, że nigdy nie usłyszał: „Owszem, ale co z tego? Przecież tak jest wszędzie”.
Smoleńsk: czym zawiniła Polska (15, 2015)
To nie jest świat dla mężów stanu (9, 2015)
Wyborcy bywają nieprzewidywalni (41, 2014)
Jak się zmieniła Polska po wstąpieniu do UE? (19, 2014)
Spór o przywództwo na lewicy (15, 2014)
Intelektualiści wspierają polityków (51-52, 2013)
TYLKO U NAS: tryptyk Krasowskiego o Wałęsie! (39-41, 2013)
Rojenia niepokornych pisarzy i publicystów (25, 2013)
Mało lewicowa lewica (19, 2013)
Spór o Smoleńsk, czyli o co (13, 2013)
Krasowski z Rokitą: Koalicja, do której nie doszło (9, 2013)
Leszek Miller zdradza swoje polityczne sekrety (7, 2013)
Polska polityka jako szekspirowska tragikomedia (51-52, 2012)
Machiavelli a polska polityka (46, 2012) – Donald Tusk nie jest ideałem. Jarosław Kaczyński tym bardziej. Ale większość wad, jakie w nich widzimy, pochodzi nie od nich, lecz od nas. Od społeczeństwa. Aby to dostrzec, warto się pochylić nad Machiavellim. I spytać go o to, czemu polska polityka jest taka, jaka jest.
Krasowski: kim jest polski liberał i dlaczego wymiera? (39, 2012)
Według precyzyjnego planu – tak działa polska prawica (31, 2012)
Platforma traci, a w co gra Donald Tusk? (21, 2012)
Lech Kaczyński, czyli niemoc prezydenta (14, 2012)
Historia III RP i Jarosław Kaczyński (4, 2012)
Dziwna logika prawicy (2, 2011)
Posmoleńskie mity. Co mówią? (4, 2011)
Oni rządzą polskimi partiami (8, 2011)
SLD – partia na glinianych nogach? (12, 2011)
Nie ma dwóch Polsk, są dwie grupy walczących publicystów (22, 2011)
Lewica, prawica i polski Kościół (28, 2011)
Jarosław Kaczyński i jego cud tworzenia. Niezadowolonych (36, 2011)
Demokrata doskonały, czyli Tusk słucha ludu (43,2011)
Trup z prowincji (46, 2011)
Trumny Michnika i Kaczyńskiego (41, 2007)
przytoczę taki adekwatny do sytuacji fragment komentarza spod tego linku:
https://obserwatorpolityczny.pl/unia-europejska-po-brexicie-cz-2/
………………………….
Miecław
8 lutego 2020 at 22:24
„Kiedy wreszcie dotrze do ciebie ta podstawowa prawda, o której już wiele razy pisałem, że idee rewolucji były odpowiedzią na zniewolenie feudalno-kapitalistyczne i religijne narodów XIX wieku i to w całej Europie. W Rosji się powiodła rewolucja, ale też tylko dlatego, że zaistniała I wojna światowa i nastąpiły sprzyjające warunki społeczne po wojnie do rewolty sfinansowanej przez wrogów Rosji.”
„Prawdopodobnie gdyby nie ta wojna światowa to system powoli by ewoluował, ale każda rewolucja byłaby zduszona w zarodku, jak ta z roku 1905. Gdyby nie zachłanność zachodu, świat obecnie wyglądałby zupełnie inaczej, czy lepiej, czy gorzej? nigdy nie będzie wiadomo. Faktem jest, że “jaśnie państwo” w całej Europie poszło zbyt daleko z wyzyskiem ludu w interesie kapitału i o mało co, cała Europa mogła być czerwona. Takie są historyczne fakty.”
„A u nas ewoluujemy w kierunku feudalnej teokracji, a to oznacza upadek państwa, które przestało być inkluzywne, a za to stało się opresyjne wobec inteligencji oraz ludzi o innych poglądach.
PiS popełnia kolosalny błąd idąc na “wojnę” ze wszystkimi, którzy nie wyznają ich poglądów i nie chcą totalnej pseudoreligijnej władzy. Zamiast naprawiać powoli gospodarkę zajęło się wdrażaniem jedynie słusznej ideologii w ich mniemaniu, a to prosta droga do upadku i negatywnych opinii, które cyt. poniżej:
Prof. Andrzej Friszke o władzy PiS – „Nienawidzi się ekspertów, wiedzy, buduje się społeczeństwo antyintelektualne, antyinteligenckie i antyoświatowe”. Źródło: Przegląd nr 27/2019, s. 63.
Prof. Marcin Król, historyk idei – „Zapanowała w naszym kraju tyrania. To jest tyrania większości, tyrania kłamców i głupców. Tego obawiali się ojcowie demokracji. PiS dla mnie uosabia w całości i niektórzy przedstawiciele PiS uosabiają zło, diabła”. Źródło: Fakty i Mity nr 1/2019, s. 4.
Prof. Marcin Król – „Polityka uprawiana przez Kaczyńskiego jest złem wcielonym, a jednocześnie on wzywa, by ze złem walczyć. To wręcz bezczelność.” Źródło: Przegląd nr 31/2019, s. 3
„PiS tworzy skansen z Polski. Jak wyemigrują z Polski mądrzy ludzie, to pozostanie tylko tania siła robocza, mierna, aintelektualna, łatwa do sterowania i zniewolona religijnie, a to w zupełności odpowiada naszym zachodnim okupantom, bo jesteśmy pozamiatani na 100 lat co najmniej i się z tego intelektualnego upadku nie pozbieramy.
……………..
Czyli miałem całkowitą rację, piszac już prawie od 2 lat, że w Polsce następuje REFUDALIZACJA STOSUNKÓW SPOŁECZNYCH, na niedościgniony wzór KK.
Potem już tylko RECHRYSTIANIZACJA Europy, zapowiadana przez premiera M.
Co jest prawdopodobne, jeśli tylko zwycięży w wyborach w Niemczech AfD i M. Le Pen we Francji, a wszystko na to wskazuje. Wszystkiego jednak przewidzieć się nie da.
Możliwe, że jestem czarnowidzem, ale jakże bardzo chciabym się mylić!
@optymatyk
Niecałkiem.postępuje u nas nie refeudalizacja, bo nie ma feudałów ani chłopöw niewolniköw, tylko monopartyjna centralizacja państwa, ktörej towarzyszy formowanie się nomenklatury tuczącej się na spółkach skarbu państwa. Ideologia jest narodowo-katolicka, praktyka – arogancka i chciwa. PZPR też myślała, że wystarczy zapisać kapitalizm państwowy zwany oficjalnie realnym socjalizmem w konstytucji, aby rządzić wiecznie i niepodzielnie. Cytaty z prof. Króla trafne, szkoda, że u początköw ,,dobrozmianu” kajał się pod hasłem ,,byliśmy głupi”.
@deo
Doskonale, ale nadal nie wiem, o jaki tekst RK chodzi.
Adam Szostkiewicz
10 lutego o godz. 1:09
Proszę:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1940884,1,zemsta-kaczynskiego-na-salonie.read
@mwas:
Proponuję sięgnąć po Turbopatriotyzm Napiórkowskiego. Tam jest o niepowodzeniu pozytywnego („soft”, jak to nazywa autor) patriotyzmu za PO, czego symbolem był czekoladowy orzeł, a co — zdaniem autora — było paliwem dla odsunięcia PO od władzy i zwrotu ku nacjonalizmowi.
Ale ten sam Napiórkowski, odwołując się zresztą do nieudanych obchodów stulecia niepodległości, wskazuje, że przyczyną niepowodzenia w znacznej mierze była „grantoza”, to jest organizowanie rocznicy, jako pewnego rozdawnictwa grantów, co sprawiało, że pieniądze trafiały do drobnych, mało znaczących inicjatyw. Czasem potrzebnych społecznościom lokalnym — tu nie chodzi o krytykę każdego grantu z tej okazji; ale chodzi o wskazanie, że w takim sposobie dzielenia pieniędzy zawsze braknie ich na jedną, dużą akcję, która by rzeczywiście utrwaliła rocznicę i dotarła do świadomości obywateli.
To przecież nie musi być łuk nad Wisłą, rzeczywiście koszmarny, bo w historii XX wieku w Polsce mamy choćby „1000 szkół na Tysiąclecie” — w tym kierunku, realizacji jakiegoś dobra społecznego i publicznego też to mogłoby przecież pójść.
A, przepraszam, mamy zapowiedź akcji tego typu — 100 obwodnic na 10-lecie rządu (i oni sądzą, że będą rządzić jeszcze 5 lat?) 😀
@art63:
Ostatnio wpadłem na kolejny raport o podziałach w Polsce. I wychodzi z niego, że to opozycja jednak nienawidzi bardziej. Przynajmniej zwolenników rządu.
Ja rozumiem, że to bardziej złożone. Rozumiem też, że odniesienie „kogo nie lubisz bardziej — przeciwnika politycznego, czy stereotypowo nielubianej grupy” może wypaść gorzej dla ludzi tolerancyjnych (bo ci powiedzą, że do PiSu mają uwagi, ale do Romów, Żydów i homoseksualistów już nie… a to są właśnie „tradycyjnie nielubiane grupy”).
Niemniej, gdy mowa o samym uczuci nienawiści — a nie na przykład, kłamliwej propagandzie — to jak najbardziej, jest tu pewien symetryzm.
Utkwił mi w pamięci fragment wywiadu z Mamą Kaczyńskich, która wspominała, że jak chłopcy byli mali i na podwórku bawili się „we wojnę” to Jarek zawsze był generałem a Lesio sierżantem posłusznie wykonującym generalskie rozkazy. Być może chciał sobie podporządkować także „armie” z innych podwórek ale tamci „pogonili konusa”.
Ale żądza władzy pozostała.Najważniejszy CEL – metody nieistotne, byle skuteczne.
Znam kilku ludzi z podobną przeszłością – przeganiany przez rówieśników z innych „band”, spychany na koniec szereg stworzył swoją „bandę” z podobnych sobie lecz mu posłusznych.
@Optymatyk:
Zakładam, że poglądy, które akceptująco przytaczasz są bliskie Twoim. To i z nimi polemizuję.
> idee rewolucji były odpowiedzią na zniewolenie feudalno-kapitalistyczne i religijne narodów XIX
Ludzie zniewoleni, a zwłaszcza pozbawieni perspektyw, są „rewolucyjni”.
Ale też jakaś moda była na „rewolucje” w XIX wieku. Dzisiaj o wiele modniejsze są „ewolucje” i wiara w możliwość pokojowych zmian.
Ciekawe, czy dzisiaj Marks też przewidywałby rewolucję, czy może jednak ewolucję kapitalizmu?
> Rosji się powiodła rewolucja, ale też tylko dlatego, że zaistniała I wojna światowa i nastąpiły sprzyjające warunki społeczne po wojnie do rewolty sfinansowanej przez wrogów Rosji.
Fakty są trochę inne. Rewolucją w prawdziwym sensie była rewolucja lutowa, której żaden zewnętrzny wróg nie finansował.
W październiku nastąpił swoisty przewrót, owszem, to już finansowane było przez obce siły (choć też nie wprost — Lenin, jakby to powiedzieć, przyjmował pieniądze od Niemiec, gdyż uważał, że jest to zbieżne z jego interesem i jego (tu dużo z osobowóści egocentryka) rewolucji; a nie dlatego, że dał się kupić — układ dwóch stron, z których każda drugą mogła uważać za naiwną; no i Niemcy nie płacili za „rewolucję”, ale wspierali grupy skrajne (nie tylko bolszewików), licząc na destabilizację przy wzroście ich znaczenia — tę strategię kopiuje teraz Putin).
W Rosji sytuacja zmierzała w stronę rewolucji i bez wojny, a to dlatego, że obie strony się radykalizowały i nie były skłonne do kompromisów, które są warunkiem jakieś ewolucji. Oczywiście, wojna dodała do tego biedę, głód i poczucie frontowej klęski.
> Prawdopodobnie gdyby nie ta wojna światowa to system powoli by ewoluował, ale każda rewolucja byłaby zduszona w zarodku
Może rewolucje zostałyby zduszone raz, czy drugi, ale system właśnie nie miał ochoty ewoluować. Jak zerkniesz na polityków ówczesnej Rosji, to nie znajdziesz tam „zwolenników postępów w zakresie litery prawa”, tylko albo monarchistów śniących o powrocie do jedynowładztwa z XVI wieku; albo radykałów komunistycznych czy anarchistycznych.
Niektórzy historycy dokonują niezwykłych poszukiwać (np. Pipes), by znaleźć jakiś konserwatywnych liberałów, których zwolennik Reagana czy Thatcher mógłby polubić, ale takich tam nie ma.
Owszem, jest pewna linia „modernizacji bez demokratyzacji”, reprezentowana przez petersburskich urzędników. Linia, która przypomina trochę współczesne poszukiwania Putina… Ale właśnie: bez demokratyzacji, tzn. z modernizacją gospodarki, ale bez ruszania swobód obywatelskich. Demokraci zaś niemal z zasady się radykalizowali lewicowo, akceptując przy tym terror.
> Gdyby nie zachłanność zachodu
Nie bardzo rozumiem, czy to kwestia oceny historycznej (akurat „zachłanność Zachodu” nie ma nic wspólnego z rewolucją w 1917), czy współczesności (ale rewolucji przecież nie ma…)?
Że jednak 1917? No nie wiem, czy cała. Zresztą, co to znaczy „czerwona”? Bo jedną z najważniejszych myśli politycznych w Europie XX wieku była socjaldemokratyczna, czyli właśnie „czerwona”. To ona współtworzyła obecny demokratyczny model.
> feudalnej teokracji
Dlaczego teokracji?
Tzn., owszem, wiem że Ordo Iuris ma dużo większe wpływy niż organizacje świeckie… Ale Ordo Iuris jest sekciarskie, a teokracja sugeruje władzę duchownych.
Sojusz PiSu i Kościoła jest trochę jak sojusz Niemiec i Lenina, jeśli pozostać przy historiach z tego komentarza. Obie strony liczą na drugą — Kościół chce zatrzymać zeświecczenie Polski, uważając że każdy rząd „na lewo” od PiS oznacza większe otwarcie na zachodnie wartości i świecką modernizację; PiS uważa, że Kościół to w Polsce jedna z władz (a przynajmniej duży segment czwartej władzy), więc jego wsparcie jest ogromnym atutem w walce politycznej. Zresztą, znowu mamy wybory z niedzielą (10.5.2020), w którą się czytam Psalm 33 ze słowami o „prawie i sprawiedliwości”.
> PiS popełnia kolosalny błąd idąc na “wojnę” ze wszystkimi
Na razie PiS idzie, w realiach polskich, od sukcesu do sukcesu. Obraza żadnej z grup nie okazała się dlań dotąd problemem wizerunkowym.
Owszem, z historii znam przywódców, których coś takiego wbijało w pychę i było przyczyną upadku. Owszem, punkt krytyczny pychy został dawno przekroczony, ale choć mogę z łatwością wymienić co najmniej cztery afery, które powinny doprowadzić do upadku rządu i zaprowadzić PiS na śmietnik historii, to PiS rządzi i ma się dobrze.
> Zamiast naprawiać powoli gospodarkę
Naprawiać, czyli?
OK, wiem, że polska gospodarka ma swoje ograniczenia i wyzwania. Ale jak myślę, że PiS miałby „naprawiać gospodarkę”, to już wolę by zajął się czymś innym.
Pisałem tu kiedyś, że widzę analogie między PiSem a NSDAP. Jedną z nich jest podejście do gospodarki: oddać władzę „fachowcom” (czyli ludziom z instytucji finansowych), odciąć się od poważnej myśli lewicowej, ale jednocześnie realizować kilka postulatów lewicowych — jak najbardziej powierzchownych (nie zmieniać stosunków, czego chce lewica, tylko dać coś robotnikom i chłopom, tam było KdF, u nas 500+ na przykład).
Problem polega na tym, że to nie jest żadna konkretna polityka gospodarcza. Żadna wizja przyszłości. To jest dryfowanie i kupowanie głosów.
„Nasze relacje z Kremlem są złe jak nigdy w 30-leciu.”
A moim zdaniem relacje polskiego rządu z Kremlem są DOBRE jak nigdy w 30-leciu. Putin miałby być niezadowolony z rządu, który odciąga Polskę od UE, a tym samym popycha ją w stronę Kremla? Hę? Tyle tylko że Putin to cwany lis – wie, że nastroje w Polsce są antyrosyjskie, więc wie, że jeśli chce pomóc PiS-owi, to musi udawać, że go nie kocha. Kremlowscy agenci w polskim obozie władzy (ilu ich konkretnie jest, trudno powiedzieć, ale kto czytał książki Piątka, ten wie, że co najmniej kilka osób jest mocno podejrzanych) też udają nienawiść do Kremla, a w rzeczywistości służą mu wiernie.
Jednocześnie Putin intensywnie pracuje nad tym, żeby stosunek Polaków do Rosji uległ zmianie. Oczywiście jest to robota na lata, może nawet na dziesięciolecia. Ale na zasadzie kropli drążącej skałę robi, co może. Nie ja jeden uważam, że spośród prokremlowskich komentarzy pojawiających się na forach internetowych (także tu w Polityce), jest wiele takich, których autorzy pobierają honorarium w rublach. Tomasz Piątek zaś zwrócił uwagę na niedawne słowa (teraz już ś.p.) tatusia jednego z czołowych polityków obecnej władzy, słowa o tym, że Krym należy się Rosji. Co to było? Starszemu panu coś się pomyliło? A może… to był balon próbny, mający przetestować, na ile w tej chwili Polacy są gotowi pokochać Kreml? Rzecz o tyle tajemnicza, że w (rzekomo heroicznej) biografii tego pana red. Piątek znalazł dużo więcej znaków zapytania.
Ciekawy też był parę miesięcy temu artykuł w OKO Press (nie pamiętam dokładnie kiedy, ale kto się uprze, ten na pewno go odszuka). Autor artykułu zwrócił uwagę na stopniowe wyciszanie antyputinowskich treści w TVPiS. Efekty już widać – wedle badań CBOS maleje niechęć Polaków do Rosji. Owszem, ta niechęć wciąż jest większa niż sympatia, ale jednak maleje. Żeby było jasne: osobiście jestem za tym, żeby Polacy lubili i Rosjan, i wszystkie inne narody. Tu zachodzi jednak obawa, że u ogółu Polaków łaskawsze spoglądanie na Rosję łączy się z łaskawszym spoglądaniem na Kreml, a nie na zwykłych obywateli tego kraju.
Reasumując: nie ma wojny pisowsko-kremlowskiej, jest natomiast dyskretna – ale bardzo intensywna – współpraca rosyjskiego wywiadu z paroma wpływowymi szychami PiS-u i jego satelitów.
@PAK4, „..opozycja jednak nienawidzi bardziej..”
Piszemy o różnych rzeczach: oczywiście, że prześladowany odczuwa większą złość niż beneficjent. Nie trzeba chyba do tego badań.
Pisałem o nienawiści jako częsci doktryny politycznej.
@Adam Szostkiewicz
10 lutego o godz. 1:09
Panie Redaktorze, sądzę, że chodzi o ten artykuł:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1940884,1,zemsta-kaczynskiego-na-salonie.read
@deo
9 lutego o godz. 19:22
Ponieważ – pod podanym wyżej przeze mnie linkiem – mam dostęp tylko do kilku pierwszych zdań artykułu, lepiej go znam za Twoim pośrednictwem i prof. Hartmana niż z bezpośredniej lektury. Ale nawet po przeczytaniu tych paru zdań muszę przyznać 100 procent racji Tobie i prof. Hartmanowi. To że (na razie) nie rozstrzeliwuje się u nas opozycjonistów na ulicach, a ich rodzin nie zamyka w łagrach, nie powinno nikogo uspokajać. Wszyscy powinniśmy mieć w pamięci słowa red. Turskiego o tym, od czego zaczęło się piekło hitleryzmu – od zupełnej „błahostki”, ot wśród kilkuset czy nawet kilku tysięcy ławek w całym Berlinie, wyznaczono zupełnie znikomą liczbę ławeczek, na których zabroniono siadać Żydom…
Niestety ale za dojście do władzy żoliborskiego frustrata sporo odpowiedzialności ponoszą elity prawnicze. Fanatyczne podejście do kwestii resocjalizacji i obsesyjne potępienie dla jakichkolwiek surowych kar odpowiadających społecznemu poczuciu sprawiedliwości było tym, co zapoczątkowało rozłam pomiędzy coraz bardziej oderwanym od rzeczywistości środowiskiem opiniotwórczym a szarym Kowalskim. Jeśli środowisko prawnicze jednym głosem protestowało przeciwko projektowi ustawy przewidującemu obligatoryjne i nieodwołalne pozbawienie prawa jazdy za spowodowanie śmiertelnego wypadku po pijanemu (projekt PO!) to było to klasyczne pokazanie społeczeństwu że nie ma nic do powiedzenia, a decyzję będą podejmowane według widzimisię małej grupki, nawet gdyby było to sprzeczne z oczekiwaniami 90% obywateli. Od początku można było się spodziewać, że takie postępowanie będzie nabijać głosy populistom, a mimo to środowisko prawnicze szło w zaparte. Jak widać, demokracja i społeczeństwo obywatelskie znaczyło dla nich mniej niż możliwość przywrócenia „prawka” pijanemu bandycie…
@ PAK4
10 lutego o godz. 9:10
„Ostatnio wpadłem na kolejny raport o podziałach w Polsce. I wychodzi z niego, że to opozycja jednak nienawidzi bardziej. Przynajmniej zwolenników rządu.”
Jeśli chodzi o stosunek opozycji do zwolenników rządu – to może być prawda. Z tego co pamiętam z czasów PRL-u, solidarnościowcy bardziej nienawidzili „komuchów” niż vice versa, a na podstawie opowieści dziadków i wujków wnoszę, że za okupacji Polacy bardziej nienawidzili Niemców niż przebywający w Polsce Niemcy Polaków. I chyba nic w tym dziwnego – krzywdzony bardziej nienawidzi krzywdzącego niż krzywdzący krzywdzonego. Krzywdzący chyba bardziej gardzi krzywdzonym niż go nienawidzi. A niekiedy wręcz współczuje (tzn. współczesnych przykładów na takie współczucie nie mam, ale z czasów komuny i okupacji – mam mnóstwo, chodzi mi oczywiście o współczucie ze strony pojedynczych ludzi).
Natomiast jeśli ten raport twierdzi, że opozycjoniści bardziej niż prorządowcy nienawidzą szeroko pojętych „innych” (innych narodowościowo, kulturowo, wyznaniowo, pod względem orientacji seksualnej itd.) – to ja z kolei twierdzę, że ten raport jest do bani.
@PanWojtek @deo
tak, tak, już się zorientowałem, o jaki tekst chodzi. Moje pierwsze wrażenie jest zbliżone do reakcji prof. Hartmana.
Załączony cytat wypowiedzi KOMASY jest chyba najlepszą kwintesencją wszystkich rozważań na temat podziałów społeczeństw. „Uważam, co powiedziałem już nie raz w wywiadach, że JAKO NARÓD BARDZIEJ NIŻ PREZYDENTA POTRZEBUJEMY TERAPEUTY . Coraz więcej społeczeństw potrzebuje kogoś, kto spowoduje, że ludzie znowu zaczną ze sobą rozmawiać”.
https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114438,25681784,jan-komasa-o-przegranej-bozego-ciala-jako-narod-bardziej.html
Off topic, ale…
Polska energetyka w rękach pis-kolesi…
„„Jeżeli na początku 2019 akcje PGNiG były notowane po 7,6 zł (ok. 1,9 dol.) za akcję, to obecnie (dane w giełdy warszawskiej na 7 lutego 2020) dają za nie tylko 3,6 zł czyli 93 centy.
We wrześniu 2018 r błękitne paliwo w europejskich hubach sprzedawano po 308 euro za 1000 m3, a w styczniu 2019 r. – już po 216 euro.
Tak więc, na co zwracają uwagę Rosjanie, rynkowa cena gazu spadła o 30 proc., a na tym tle akcji PGNiG nie potaniały, a na odwrót, podrożały o 30 proc. (z 5,3 zł na koniec czerwca 2018 r do 6,9 zł w styczniu 2019 r).
Rosjanie zwracają uwagę, że od 2019 r istnieje „nowy czynnik w istotny sposób wpływający na wyniki PGNiG”. Jest to ich zdaniem, podpisany w listopadzie 2018 r kontrakt z amerykańską Cheniere Energy na zakup 0,73 mld m3 gazu roczne.
„ Zaraz po tym jak rozpoczęły się dostawy zaoceanicznego LNG do terminalu w Świnoujściu, akcje PGNiG przeszły w stan pikowania w dół. I nic dziwnego, bowiem jeżeli uwzględnić transport i regazyfikację, amerykański gaz okazał się być znacząco droższy od rosyjskiego” – podkreśla Prime.
Tak czy inaczej chodzi o dodatkowe wydatki (polskiego koncernu na amerykański LNG-red) w wysokości 60-160 dol. za 1000 m3. I czym niższe są notowania na europejskim rynku gazu, tym silniej uderzają w finanse PGNiG koszty transportu – ich udział w strukturze wydatków tylko rośnie”- podkreśla rosyjska agencja.
Dziś akcje PGNiG dalej tracą. W południe kosztowały 3,57 zł (-1,22 proc.).”
————-
A my płacimy za „godność” palantów i podporządkowanie…
Źródło:
https://energia.rp.pl/surowce-i-paliwa/20197-rosjanie-wiedza-dlaczego-pgnig-stracil-na-wartosci?utm_source=rp&utm_medium=teaser_redirect
@Pan Wojtek:
Nie. Raport autorstwa Pauliny Górskiej z Centrum Badań nad Uprzedzeniami.
„Temperatura uczuć” do oponentów — rys. 12, str. 16 raportu:
Zwolennicy PiS -> Opozycja: -5,65;
Opozycja -> Zwolennicy PiS: -15,2;
A np. stosunek:
Zwolennicy PiS -> Żydzi: +0,82.
Zwolennicy opozcji -> Żydzi: +8,64.
Zwolennicy PiS -> Muzułmanie: -10,4.
Zwolennicy opozycji -> Muzułmanie: -5,39.
Zwolennicy PiS -> Uchodźcy: -9,22.
Zwolennicy opozycji -> Uchodźcy: -3,8
Zwolennicy PiS -> Homoseksualiści: -7,37.
Zwolennicy opozycji -> Homoseksualiści: +3,62.
W dehumanizacji wygląda to podobnie — niechęć zwolenników opozycji wobec wyborców PiS jest większa niż niechęć w dowolnej grupie, do innej badanej grupy — uchodźców, muzułmanów, homoseksulistów.
Ciekawostki (przyznaję, że raczej przeglądam niż czytam uważnie):
— zwolennicy PiS częściej spotykają zwolennikow opozycji, niż odwrotnie;
— takie kontakty (zwolennicy PiS -> opozycja) wpływają na poprawę odbioru opozycji (ale w mniejszym stopniu odwrotnie);
— zwolennicy PiS bardziej „moralizują” (tj. uważają, że ich wybór polityczny jest wyborem moralnym/wyborem wartości);
— niechęć do zwolenników PiS jest tym większa, im mniejsza miejscowość zamieszkania — innymi słowy, nie jest to przeniesienie na PiS jakiś uprzedzeń wobec prowincji.
„Państwo zawsze nazywa się ojczyzną wtedy, kiedy sposobi się do mordowania ludzi” (FD)
@ PAK4
10 lutego o godz. 15:45
No to generalnie zaskoczony nie jestem. Większa niechęć opozycjonistów do pisowców też nie jest dla mnie zaskoczeniem, przez wzgląd na to, co napisałem wcześniej: to normalne, że prześladowany bardziej nienawidzi prześladowcę niż prześladowca prześladowanego.
Co do ciekawostek…
„zwolennicy PiS częściej spotykają zwolennikow opozycji, niż odwrotnie”
To zrozumiałe, skoro np. w ostatnich wyborach na antypis (KO + PSL + Lewica) oddano więcej głosów niż na PiS.
„takie kontakty (zwolennicy PiS -> opozycja) wpływają na poprawę odbioru opozycji (ale w mniejszym stopniu odwrotnie)”
To też zrozumiałe, z dwóch względów: a) wyższość intelektualna opozycji (nie jest żadną tajemnicą, że antypisowcy są lepiej wykształceni niż pisowcy); b) zło czynione przez PiS jest coraz bardziej ewidentne (dwórki Glapińskiego, Srebrna, GetBack, rodzinne loty Kuchcińskiego, kolejne „kryształy” okazują się wcale nie być takie kryształowe, bezczynność wobec przypadków pedofilii wśród duchownych, propaganda w TVP… itd.), więc coraz łatwiej unaocznić to zło wyborcy tej partii.
„zwolennicy PiS bardziej „moralizują” (tj. uważają, że ich wybór polityczny jest wyborem moralnym/wyborem wartości);”
To też żadna niespodzianka. Kłania się znana teza, że PiS ma bardziej wyznawców niż zwolenników.
„niechęć do zwolenników PiS jest tym większa, im mniejsza miejscowość zamieszkania — innymi słowy, nie jest to przeniesienie na PiS jakiś uprzedzeń wobec prowincji”
A tego nie wiedziałem. Czy raczej – nie zastanawiałem się nad tym.
W każdy razie wielkie dzięki za bardziej szczegółowe przybliżenie zagadnienia 🙂