Krasowski chłosta opozycję

Robert Krasowski przekonuje w „Polityce”, że PiS jest w zasadzie OK. Partia Kaczyńskiego nie jest antysystemowa, nie chce ani budować państwa autorytarnego, a tym bardziej faszystowskiego, ani wyprowadzać Polski z UE. Rząd Morawieckiego jest jak każdy inny.

„Panie w futrach” protestujące w obronie praworządności rozumieją z polityki polskiej mniej więcej tyle, ile ta część inteligencji, która wciąż straszy PiS, tak jak PiS straszył uchodźcami. Więcej: PiS nie walczy z systemem sądownictwa, tylko z konkretnymi sędziami i liberalnymi elitami, choć nie z samym liberalizmem. Robi głupstwa, ale dlatego, że opozycja jest taka beznadziejna. Trudno wyczuć, czy tekst Krasowskiego ma mobilizować, czy raczej demobilizować opozycję i tych, którzy na nią głosują. Wygląda na to, że demobilizować.

Autor, zadając opozycji antypisowskiej cios za ciosem, woli nie schodzić na poziom konkretów. Nie wspomina o głoszonej jawnie i otwarcie przez Kaczyńskiego pochwale „Budapesztu w Warszawie”, o jego „konserwatywnej kontrrewolucji” wymierzonej właśnie w liberalizm, w czym basują mu ultrakatoliccy biskupi i politycy od PiS po Konfederację.

Nie robi na nim żadnego wrażenia i nie daje do myślenia, że urządza się publicznie symboliczne wieszanie przeciwników politycznych, a sprawę umarza. Nie, mają za swoje, bo wyrwali się z tym interwencjami Brukseli jak filip z konopi. Nie zaprząta jego uwagi organizowanie hejtu przeciwko praworządnym sędziom przez funkcjonariuszy rządu, podobnie jak nie zawraca sobie głowy propagandowymi linczami na ludziach opozycji w mediach „publicznych” i innych, sympatyzujących z obecną władzą. Nie widzi potrzeby refleksji nad serią afer i skandali z udziałem ludzi obecnej władzy. A przecież to po owocach ich działania poznajemy ich cele i kompetencje.

Nie, wszystko jest z grubsza w porządku, tylko „liberałowie” nie potrafią rozmawiać z PiS i go zrozumieć. Bo przecież nikt nie został wrzucony do więzienia, nie ma więźniów politycznych, wybory nie zostały sfałszowane. Krasowski nie dostrzega nękania przez prokuraturę i policję wielu uczestników protestów obywatelskich, ostatnio naszej redakcyjnej koleżanki, red. Ewy Siedleckiej. Nie zająknął się słowem o licznych przypadkach nękania praworządnych sędziów, ostatnio sędziego Juszczyszyna, i zapowiedziach dalszego ich „dyscyplinowania”. Nie zajmuje się „strefami wolnymi od LGBT”, mową nienawiści i wykluczaniem ludzi uznanych przez PiS za „gorszy sort” czy ,,kastę”, co jest przykładem faszyzacji języka publicznego.

Ba! Nie zajmuje się polityką kulturalną i historyczną obecnej władzy, tak samo jak zagraniczną, oświatową, zdrowotną i obronną. Jasne, że nie może być o wszystkim, ale to akurat w tych dziedzinach obserwujemy fatalne skutki działań i zaniechań obecnej władzy. Pominięcie tych spraw może oznaczać, że Krasowski czyni to umyślnie, bo inaczej musiałby przyznać, że jednak nie wszystko jest z grubsza w porządku z tym rządem.

Nie wiemy, kogo właściwie ma na myśli Krasowski, chłostając „liberałów”, ale dostrzegamy, że może chodzić o PO i część lewicy, tej niedążącej do likwidacji gospodarki rynkowej i zaniechania odpowiedzialności budżetowej rządzących. O jakiś „liberalny establishment”, twór wykreowany przez autora dla potrzeb wywodu.

W Polsce liberalizm ideowy (prymat prawa nad woluntaryzmem władzy, wolność i prawa jednostki) i ekonomiczny (wolny rynek, jak najmniej interwencji państwa) nigdy się nie zakorzenił jako znacząca siła polityczna, choć miał wybitnych przedstawicieli. Platforma w okresie swej świetności miała różne odcienie, ale była głównie partią centrową, umiarkowaną, partią nowej klasy średniej, ale też inteligencji popierającej zrównoważone zmiany kulturowe. Nigdy radykalna, raczej reformistyczna. Dojście do władzy PiS ją zaskoczyło, podobnie jak inne siły demokratyczne, i z wyzwaniem radziła sobie słabo, ale przecież wyzwanie było i jest wielkie, a brak precedensów, jak sobie z nim skutecznie radzić.

Z populizmem agresywnym, wcale niechętnym do rozmowy, podlanym sosem nacjonalistycznym i antyelitarnym, nie radzą sobie też partie demokratyczne w innych krajach europejskich, a nawet w USA. Jednak teza, że populiści nie są wrogiem liberalnego świata, tylko liberalnych elit, nie da się obronić w świetle politycznych faktów. Nie ma liberalnego świata bez liberałów, liberalnych wartości i liberalnych elit. I to właśnie ten świat jest uznawany za wroga numer jeden przez polską prawicę i Kościół, który wspiera obecną władzę. Nie da się z nimi rozmawiać, skoro mają cię za wroga i zdrajcę, a nie równoprawnego przeciwnika. Strata czasu.

Argument Krasowskiego, że przecież nie zamykają i nie fałszują, nie oznacza, że nie będą w przyszłości. Przecież usiłują przejąć kontrolę polityczną nad sądami i mediami, od niedawna mają większość w Państwowej Komisji Wyborczej, a więc kontrolują wynik wyborów. To właśnie opór opozycji i ruchu obywatelskiego mógł spowolnić ich działanie, zmusić do wycofania się, zawieszenia niektórych planów, jak choćby całkowitego zakazu legalnej aborcji. Jeśli Duda wygra wybory, plany zostaną odwieszone.

Dobrze, że liberalna „Polityka” wydrukowała artykuł Roberta Krasowskiego. Można zrozumieć złość autora na opozycję, że jest, jaka jest, i częściowo podzielać jego zarzuty. Trudniej zrozumieć, dlaczego autor chce nas przekonać, że jej działacze i sympatycy są idiotami.