Kto się boi ministra Giertycha?
Nie ma zmiłuj sie od polityki polskiej w Ziemi Świętej. Wczoraj podczas spotkania z grupą nauczycieli w Instytucie Pamięci o Zagładzie Yad Vashem starszy energiczny pan pytał mnie jak przewodnicy młodzieży izraelskiej mają reagować na wiadomość, że szefem resortu edukacji został Roman Giertych, partii powołującej się na endecje, która w Izraelu wywołuje od razu skojarzenie z antysemityzmem w polityce i dyskryminacją w życiu publicznym. Czy to ma znaczyć, że Polska wycofa się z programu współpracy, który od lat prowadzimy z polskimi nauczycielami i szkołami gotowymi spotykać się z młodzieżą izraelską – pytał uczestnik przy pełnej sali kiwającej ze zrozumieniem głowami. Tych 200 nauczycieli i nauczycielek, przewodników grup młodzieży, to silne lobby bardzo dobrej sprawy. Chodzi o to, żeby w odwiedzinach młodzieży izraelskiej w Polsce znalazło się trochę miejsca na historię i współczesność Polski. Od lat partnerem w tym programie jest grupa polskich nauczycieli. Od lat też w program zaangażowane są ministerstwa oświaty Izraela i Polski. Ale teraz, z ministrem Giertychem, po obu stronach tej współpracy zapanowała konsternacja i niepokój o przyszłość. Przewodnicy izraelscy mają zaskakująco szczegółową wiedzę o karierze politycznej ministra Giertycha od Młodzieży Wszechpolskiej do stanowiska wicepremiera od wychowania narodu i sprawiają wrażenie naprawdę zszokowanych.
Komentarze
nie zazdroszcze takiego pytania…
Kiedyś, podczas bankietu, generał Wieniawa – Długoszowski nazwał gwiazdy „Qui pro Quo” szwoleżerami polskiego kabaretu. Na to niezapomniany Fryderyk Jarosy – król konferansjerów – zripostował: „A pan, generale jest qui pro quo polskich szwoleżerów” (cytuję z mej ułomnej pamięci). Anegdotkę tę unieśmiertelnił w scenariuszu filmu „Lata dwudzieste, lata trzydzieste” Pański redakcyjny kolega Ryszard Marek Groński. Przytaczam ją tutaj trochę bez sensu, bo choć chętnie skwitowałbym podobnie panowanie Romana Giertycha w MEN – to się nie da. Wieniawa, wiadomo, szwoleżerem był jak się patrzy, więc żartobliwy prztyczek nie był w stanie Mu zaszkodzić, zwłaszca że słynął z poczucia humoru, także na swój temat. I to był, o ile mi wiadomo, ostatni taki przypadek wśród polskiej generalicji, po dziś dzień. Natomiast powiedzieć o Giertychu, że jest qui pro quo polskiej oświaty, to nic nie powiedzieć. Tu nasuwają się raczej porównania z dziedziny ciężkich narzędzi kowalskich. A to już śmieszne nie jest. To jest straszne.
No tak, gwiazda Romana widoczna jest nawet nad Izaraelem…
Z drugiej strony pozytywnie zaskakuje mnie, to jakie zainteresowanie sytuacją w naszym kraju przejawiają pewne środowiska w Izraelu! Już nie chodzi tu o osobę Pana Giertycha, a płaszczyznę współpracy polsko-izraelskiej, chociażby między młodzieżą!!!
Nie dziwię się konsternacji w Izraelu w związku ze zdumiewającą nominacją Giertycha na ministra oświaty. A co mamy powiedzieć my, nauczyciele?. Dla mnie jego nominacja była jak policzek. W ciągu 27 lat swej pracy w szkole starałam się wpajać dzieciom szacunek dla każdego człowieka, uświadamiałam im, że świat jest ciekawszy dzięki różnorodności. Taki minister. To po prostu hańba!
Panie Adamie!
Bardzo jestem ciekaw Pańskiej odpowiedzi na pytanie tego starszego pana.
Pozdrawiam.
Gdyby ci nauczyciele tak interesowali się losem niewinnych rodzin palestyńskich rozrywanych izraelskimi granatami…
Albo komunistycznymi zbrodniarzami, których chronią i hołubią w Izraelu, na przykład mordercą Salomonem Morelem, którego ekstradycji odmawiają Polsce…
Niech zajmą się najpierw swoim niezwykle prawym i sprawiedliwym państwem a dopiero potem wtykają nosy w nasze sprawy.
Niech się uspokoją młodzi Izraelczycy – zamykać się w zaścianku i kultywować megalomanię narodową nie da się długo. Dzisiaj młodzież ma Internet i doskonale wie, że globalizacja to wyzwanie dla nich.
Patryotyzm to nie 2 lub 3 godziny historii więcej. To jest nauka, praca i służba dla kraju dla wszystkich – od babki klozetoej do prezesa firmy – którzy sumiennie, aktywnie i solidnie wykonują swoje obowiązki obywatelskie (np. płacąc podatki, uczęstnicząc w życiu społeczeństwa) i zawodowe. To rozumie nawet średnio inteligentna małpa.
Co Wy na to, drodzy błogowicze?
W mieście w którym się wychowałem jeszcze w XIXw. 70% mieszkańców stanowili Żydzi, teraz nie ma zdaje się ani jednego. Taka zmiana musiała się jakoś odbić na naszej narodowej psyche. Może podświadomie za nimi tęsknimy? To byłoby trochę jak polska kresomania – głęboki sentyment. Może z drugiej strony jest to samo?
Oj nie trzeba tak sie od razu obruszac,ze inni wtracaja sie w nasze sprawy.
To bardzo dobrze,ze tak sie dzieje.Szczezniemy inaczej w naszym super uwielbieniu.Nie nalezy bac sie krytyki.Ona moze przyniesc czesto pozytywne zmiany.
A co by bylo z Jugoslawia,gdyby Unia sie nie wtracila!!!Ludzie tam, byli by sie pozabijali.
Pan Giertych jest hanba dla Polski!!Niedlugo inne kraje beda sie od nas odsuwac, jak od zadzumionych.Czy my tego na prawde chcemy?
Ps Panie redaktorze,jaka byla panska odpowiedz?
I co Pan odpowiedział?
Moja znajoma jest dyrektorką renomowanego warszawskiego społecznego liceum. Nawiązali współpracę z młodzieżą izraelską. Przyjechała grupa młodych Żydów, i na pierwszym spotkaniu z polska młodieżą zgrzyt – pada pytanie czy ci młodzi kilkunastoletni Polacy czują się odpowiedzialni za Holocaust.
Myslę, że konieczna jest edukacja dwukierunkowa – w Polsce o historii Żydów, ale i w Izraelu o Polsce. Niestety często wizyty młodzieży, czy żołnierzy izraelskich ograniczaja się wyłącznie do miejsc zagłady, lub pamiątek po Żydach którzy tam mieszkają. Przewodniczka w Łańcucie opowiadała o grupach turystów (jeżeli mozna tak ich nazwać) z Izraela, która przyjeżdża do Łańcuta i zwiedza tylko małaą synagogę, która znajduje się tuż obok pałacu. do pałacu nie wchodzą nigdy.
Mysle, ze wielu mieszkancow Izraela dobrze zna nie tylko polityczna przeszlosc Romana, ale rowniez pozostalych Giertychow, z Jedrzejem na czele. Londynskie „Zeszyty” giertychowskiego Towarzystwa im. R. Dmowskiego to ciekawa lektura, i nie dlatego, ze miejscami prawie zydozercza (dwa razy „z” z kropka, czego nie ma moja klawiatura), ale dlatego, ze zamieszczane w nich eseje i artykuly historyczne odwierciedlaja pewna szkole myslenia politycznego w calej jej okazalosci: od widzenia historii, poprzez semantyke, frazeologie az po filozofie i religie. Roman G. jest chyba wzorowym uczniem tej szkoly. Byc moze jednak odznaka „Wzorowego ucznia” Akademii Wychowania Narodowo-Katolickiego im. J. Giertycha” to nie za dobra wizytowka, zeby objac resort oswiaty w nowoczesnym panstwie polskim. Pisze „Narodowo-Katolickiego” a nie „Patriotycznego”, bo nie sadze, zeby jedno bylo obowiazkowo synonimem drugiego.
Pytanie Panu postawione jest usprawiedliwione. To troche tak, jakby postawic we Francji Le Pena na czele resortu imigracji. Teoretycznie mozna, tylko po co ? Chyba tylko po to, zeby stawiano klopotliwe pytania.
No nie dziwie się konsternacji Izraelczyków. W końcu p. Roman ma w rodzinie wieloletnie tradycje „sympatyzowania” z tym narodem. W końcu stwierdzenie „Żydzi na Madagaskar” to nie byle co.
Chociaż z drugiej strony, to Izrael ma chyba większe problemy niż nasz minister oswiaty. Chociaż taki z niego minister…
Do Anny:
> Oj nie trzeba tak sie od razu obruszac,ze inni wtracaja sie w nasze sprawy.
Niestety, gdy ktoś się wtrąca w sprawy Izraela to natychmiast zostaje nazwany antysemitą.
> A co by bylo z Jugoslawia,gdyby Unia sie nie wtracila!!!Ludzie tam, byli by
> sie pozabijali.
Unia? Ostatnio tak się mówiło na Stany Zjednoczone w XIX wieku. A tu proszę, ktoś jeszcze używa tego terminu.