Jaka matura z religii?
Jestem za dodaniem religii do listy przedmiotów dodatkowych, które można zdawać na maturze. Ale to nie powinna być wiedza o katechizmie, tylko wiedza o religiach świata.
Przede wszystkim o chrześcijaństwie.
Taka matura to byłoby coś. Ignorancja religijna u nas jest według mego rozeznania taka, że woła o pomstę do nieba. Nawet na najprostsze pytania nie dostaniemy poprawnej odpowiedzi. Trójca Święta? ,,Pan Jezus, Józef i Maryja”. Co znaczy ,,amen” w pacierzu? ,,Tak jest”.
Za nieznajomość katechizmu katolickiego winę ponosi dom rodzinny, ale też katecheci. Dawniej katechezą zajmowała się parafia, w III RP wróciła do szkół. Jest wyjęta spod nadzoru władz świeckich, więc wina nadal spoczywa na Kościele.
W początku lat 90, kiedy jeszcze pracowałem w Tygodniku Powszechnym, odbyła się dyskusja nad tym powrotem katechizacji do szkół państwowych (,,publicznych”). Była zażarta i podzielona pól na pół. Zwracano uwagę, że lepsze bywa wrogiem dobrego. Czy rzeczywiście ma sens niszczenie dobrze funkcjonującego w latach PRL kościelnego systemu katechizacji parafialnej?
Sam go dobrze nie wspominałem, ale to było dawno temu. Tak czy owak, byłem wtedy za powrotem katechizacji do szkół. Także z powodów politycznych. Skoro w PRL jej w szkołach nie mogło być, to w wolnej Polsce powinna.
Dziś sądzę, że się myliłem. To nie był dobry pomysł. Politycznie raczej na dłuższą metę szkodził nowej Polsce. Stał się przykładem klerykalizacji i to za pieniądze publiczne. Kościół i tak szybko zapomniał, że zawdzięcza to rządowi Mazowieckiemu. Wkrótce Mazowiecki i jego obóz polityczny został obsadzony w Kościele i na prawicy w roli wroga publicznego numer jeden.
Ale mniejsza o to. Ważniejsze, że katecheza nie jest tym, co by się bardzo przydało naszej młodzieży. Nie daje elementarnej rzeczowej wiedzy o religiach świata. Na czele z chrześcijaństwem, ale też o judaizmie i islamie, buddyzmie i hinduizmie.
Tymczasem w świecie, w jakim żyjemy i w jakim będą żyły nasze dzieci i wnuki ta wiedza jest niezbędna, jeśli nie chcemy wegetować w kulturowych gettach w poczuciu zagrożenia i we wzajemnej nieufności. Jasne, że matura z tak rozumianej religii – jako z wprowadzenia do wiedzy o religiach – świata od konfliktów na tym tle nie uratuje, lecz to nie jest argument przeciw. Bo taka wiedza po prostu wbogaca.
Gdy pracowałem w Anglii, moje córki chodziły do szkoły publicznej razem z dziećmi z domów anglikanskich, muzułmańskich,żydowskich, hinduskich. Od nich na specjalnych zajęciach uczyły się, w co i dlaczego wierzą, jakie są ich święta i symbole. W weekendy chodziły do szkoły polskiej. W niedziele do kościoła katolickiego lub anglikańskiego. I myślę, że im to wszystko razem na dobre wyszło. Nie boją się różnorodności i inności.
Na podobnej zasadzie uważam, że nasze władze oświatowe powinny też zachęcać do zdawania matury z filozofii (jest na ministerialnej liście przedmiotów dodatkowych).
Jest taki kraj na świecie, gdzie w liceach uczą się filozofii wszyscy i można z niej robić maturę. To Francja. Tam rodzice nie wyrywają sobie włosów z głowy ani nie piszą protestów do MEN z tego powodu. Przeciwnie, panuje dość powszechne przekonanie, że dzięki zajęciom z filozofii młodzi ludzie zyskują – niezideologizowany prawicowo czy lewicowo, fideistycznie czy kontr-fideistycznie – dostęp do świata myśli i idei.
Nawet jeśli im to nie pomoże znaleźć dobrej pracy, to przynajmniej pomoże zrozumieć choć trochę samych siebie i świat. W tym roku maturalne tematy wypracowań z filozofii brzmiały m.in.: Prawda czy pokój? Czy władza może obejść się bez przemocy? Bezcenne.
Komentarze
Polska nie jest krajem katolickim, nie byla rowniez krajem socjalistycznym, komunistycznym rowniez nie…..
Saldo mortale
Zastanawiam sie dlaczego Panu Szostkiewiczowi nie wystarczylaby matura z filozofii czy etyki. W dzisiejszej Polsce nauka o religiach, dlaczego tylko lub przede wszystkim o chrzescijanstwie, ocieralaby sie o katolicyzm….i na tym polega Problem. Problem polega tez na oportunizmie rodzicow, szczegolnie poza duzymi miastami…..
Saldo mortale
Ja uczęszczałam na religię właśnie w latach przełomu, do salki i niestety już w szkole. Czasem mniej znaczy więcej, w szkole religia stała się kolejnym przedmiotem, obecność obowiązkowa, w liceum lepszym wariantem byłaby dobrowolna katecheza przyparafialna.
Tylko kto miałby uczuć tę młodzież o religiach świata? Chyba nie katecheta dla którego istnieje tylko jedna prawdziwa religia. Polski katolicyzm. Dla którego to „odłamu” nawet nowy papa zaczyna być podejrzany i niewygodny.
Obawiam się, że taka matura z „wiedzy o religiach świata”, nawet ze szczególnym uwzględnieniem chrześcijaństwa, nie byłaby w Polsce możliwa, a już na pewno nie w ramach nauki „religii”, takiej jaka ona jest. To trzeba by było wprowadzić religioznawstwo. Już słyszę te protesty biskupów, że to atak na katechezę w szkole. I gdyby była możliwa matura z religioznawstwa, tym bardziej dopominaliby się matury z religii. Problem polega na tym, że nauczanie religii jest sprawą wyłącznie kościelną, i system edukacyjny państwa nic do tego nie ma, poza tym że udostępnia klasy i oczywiście płaci katechetom. A na to, by dać państwu wpływ na programy katechezy, jako warunek weryfikacji w postaci egzaminu maturalnego, Kościół też nie pójdzie. Po prostu będą się dopominać bez warunków wstępnych, aż w końcu dojdzie ktoś do władzy (PiS?), i im to da.
We Francji uczniowie zdają maturę z francuskiego rok wcześniej, a w terminalu czyli klasie maturalnej zdają z wszystkich pozostalłch przedmiotów plus obowiazkowa filozofia, który to przedmiot jest przerabiany właśnie w ostatniej klasie.
Ciekawe są tematy na maturze. Po rocznym kursie z filozofii, a własciwie historii filozofii, gdzie uczniowie zapoznają się mniej lub bardziej powierzchownie z Platonem, Arystotelesem, czy później Sartrem, muszą sami w pracy maturalnej stać się filozofami. To znaczy, że tematem nie będzie przedstawienie myśli jakiegoś filozofa, ale mają za zadanie np. napisać esej na temat:Czy szczęście jest kategorią obiektywną ? Czy egoizm może być wartością pozytywną ? Czy dobro może przekształcić sie w ząo, a prawda w fałsz ? Itp
Tak jak odróżniamy historyków sztuki od artystów, tak można odróżnić historyka filozofi od filozofa.
Francuskiemu maturzyście daje się do ręki pędzel i kawałek kartonu i ma na nim namalować jakiś własny obrazek. Z pewnością w wiekszości wychodzą z tego bohomazy, ale mimo wszystko bardzo mi sie podoba ten sposób zmuszania młodego człowieka do wyrażenia własnego zdania. A jeśli jeszcze to własne zdanie podeprze jakimś filozoficznym autorytetem, z którym zapoznał się w rocznym kursie, to jeszcze lepiej
Zdecydowanie się zgadzam. Rozwiązałoby to problem z odpowiedzią na odwieczne pytanie: „co będziesz robił po skończeniu religioznawstwa?”. alb
Parafrazując klasyka można powiedzieć że nie ważne czego będą uczyć lecz ważne kto będzie uczyć i kto będzie egzaminować. Pomysł pana Szostkiewicza, jeśli ma być zrealizowany uczciwie, oznacza wycofanie religii i Kościoła za szkoły. Ale jeśli nowy program ma być tworzony, realizowany i egzaminowany przez Kościół to ja już teraz powiem stanowcze NIE! Mam już wystarczająco dużo wiedzy o Kościele żeby wiedzieć że gdyby powierzyć katechetom nauczanie matematyki a tworzenie programu nauczanie matematyki biskupom to bardzo szybko będziemy mieli kościelną propagandę pod szyldem matematyki.
@ET
oczywiście, oportunizm rodziców jest problemem, ale inicjatywa powinna należeć do MEN. Matura z wiedzy o religiach świata to dla mnie rzecz pożądana, bo uważam religię za jeden z fundamentalnych tekstów kultury ludzkiej. Taka wiedza pomaga w jej ogarnięciu.
@ Lewy
„Francuskiemu maturzyście daje się do ręki pędzel i kawałek kartonu i ma na nim namalować jakiś własny obrazek.”
Różnica pomiędzy polską szkołą a francuską jest większa niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Esej zamiast wypracowania na egzaminie oznacza że szkoła francuska nie tylko pozwala uczniom na posiadanie własnego zdania lecz wręcz wymaga własnej opinii i logicznego jej uzasadnienia. W polskiej szkole uczeń musi wykazać się przyswojeniem jedynie słusznych prawd i przedstawienia ich zgodnie z wymaganym na egzaminie kluczem. To jest różnica kulturowa. Francuska szkoła kształci obywatela krytycznego wobec władzy, potrafiącego swój krytycyzm logicznie i zrozumiale dla innych wyrazić. Szkoła polska kształci poddanych posłusznych bez sprzeciwu autorytetowi władzy. Dzieli naszą i zachodnią edukację przepaść, przecież eseje pisane są nie tylko we Francji.
Jeszcze raz o Francji. W szkole katolickiej jest obowiązkowy przedmiot religia, tzn religioznawstwo, gdzie kolejno omawia się różne religie; chrzescijaństwo, judaizm, islam.
Oprócz tego jest katecheza. Prowadzą ją jako wolontariusze rodzice w małych kilkuosobowych grupach. Katecheza nie jest obowiazkowa i na niej przygotowuje sie ucznia do bycia katolikiem(do komuni, bieżmowania)
W szkole katolickiej są mali muzułmani, Zydzi . W kantynie przestrzega sie reżimu kulinarnego który kazda z tych religii wymaga.
Jak narazie nie ma problemów z multikulti, ale to chyba dlatego, że ci muzułmanie którzy oddają swoje dziecko do szkoły katolickiej nie są takimi prawdziwymi muzułmanami w sensie terlikowskorydzykowskim.
Jezeli juz matura, to… z religioznawstwa, a nie z „religii”!
P.S. Niestety, krok po kroku, Polska podaza w strone mentalnego
skansenu, w ktorym konstytucyjny rozdzial panstwa
i kosciola staje sie coraz wieksza fikcja…
Zakładając nawet bezmiar dobrej woli ze strony naszych kręgów kościelnych, to nie sądzę by dopuściły do nauczania o innych systemach wierzeń.
Z bardzo prostego powodu- KONKURENCJA!!!
Wszystkie kościoły świata boją się prozelityzmu i ateizmu.
A wiedza o konkurencji, wielości Prawd Objawionych, może owieczki zmusić do myślenia i ……wyboru…..
Niewiedza jest największą bronią Kościoła. Dopóki ignorancja jest powszechna wśród owieczek, dopóty pasterze są bezpieczni…..
Nie religia, tylko religioznawstwo. To nawet nie budziłoby kontrowersji, a jeszcze skorzystałyby uczelnie prowadzące teologię lub kierunki zbliżone.
Sprzeciwiam się z całej siły, aby jakakolwiek „religia” pojawiła się na maturze i gorąco będę walczyć o to, żeby na stałe zniknęła ze szkół publicznych. Panie Adamie, pan patrzy idealistycznie na polską szkołę, tymczasem jest to smutny obraz nędzy i rozpaczy intelektualnej. Mówię tu przede wszystkim o kadrze nauczycielskiej, którym najsłabszym ogniwem jest ksiądz (katechetka). Lepiej zaprzestać nauki religii niż prowadzić ją źle, a jest ona prowadzona katastrofalnie. To nie jest nauka o religiach tylko prymitywna, katolicka indoktrynacja. Większość uczniów na lekcjach religii przysypia, olewa, lekceważy, bo tak naprawdę liczy się tylko to, czy ktoś uczęszcza na mszę i potrafi bezmyślnie klepać ojczenasze i zdrowaśki. Na lekcjach religii nie ma żadnych dojrzałych dyskusji, jest za to tłoczona dogmatyka, bardziej dojrzałych uczniów, dociekliwych zbywa się „bo tak”. Jak więc domagać się matury z religii? Co będzie stanowiło kryterium oceniania? Wiara? Znajomość modlitw? Bo na pewno nie będzie to żadne elementarne religioznawstwo – tego się nie naucza w polskiej szkole.
Filozofia z kolei wymaga intelektualnego backgroundu, świadomego myślenia, tego nie da się osiągnąć z planem lekcji, w którym matematyka stanowi zaledwie fatamorganę (a obok gry na instrumentach i nauki języków obcych jest to najlepszy sposób by zwyczajnie nauczyć się dyscypliny myślenia)? Ogólnie – młodzież nie czyta już książek, nauczyciele są bardzo źle kształceni, system edukacji słabo zorganizowany. Smutna prawda jest taka, że nie każdy człowiek nadaje się do tego by go kształcić i taki właśnie średnio ciekaw świata jasiu kowalski stanowi poprzeczkę dla programu nauczania w dzisiejszej szkole.
Zamiast religii widziałabym najchętniej matematykę, logikę i dwa języki obce (i to od podstawówki w możliwie maksymalnej liczbie godzin), a dopiero potem filozofię i gdzieś na samym końcu religioznawstwo. Inaczej to nie ma najmniejszego sensu.
Wszystko to co Pan, autorze, mówi o sensie matury z wiedzy o religiach + filozofii jest sensowne. w sam raz dla Polski za jakieś 30 lat. Ale może i za 20-cia, jak się natężymy i poczujemy, żeśmy Obywatele. I przez najbliższe 20 lat rola biskupów i całego KK zostanie sprowadzona do roli tychże w UK, NL, F, DK, S, N, FIN, D.
Żeby w społeczeństwie tak niespołecznym właśnie jak Polacy zrobić coś poważnego w 20 lat, trzeba się napiąć tak, że może z tego być ruptura. Co widać po ostatnich 20-tu latach wstecz. I co wskazuje, ze rupturą trzeba ryzykować.
Popierając ideę religioznawcza muszę zarazem wyrazić zdziwienie, ze nie przewidywał Pan tego co się stanie wraz z wprowadzeniem religii do szkół i jak się zachowa KK.
Nieco podobnie tłumaczył się prof. Samsonowicz.
W obu przypadkach jestem zdziwiony. Osoba nieuprzedzona i sądząca swobodnie miała wszelkie podstawy sądzić, ze obraz będzie mniej więcej taki jak widać.
W pewnym sensie, nawet całkiem konkretnym, te braki wyobraźni, naiwność, czy kunktatorstwo tych, co wspierali, jako przedstawiciele RP żądania KK okazują się zbawienne dla idei liberalnej demokracji i podmiotowej obywatelskości wszystkich. Poprzez zohydzenie katechezy i religii katolickiej czynione przez Kościół, przy współudziale państwa.
Ciesząc się z tego, należy zauważyć, że efekty uboczne są bardzo dolegliwe, a koszty dla państwa – ogromne.
Jako katecheta nie zgodzę się z Panem Szostkiewiczem, że na religii nie uczy się o innych religiach świata. W nowej podstawie programowej jest obowiązkiem poruszyć kwestię innych wyznań i dialogu międzyreligijnego. Natomiast przyznaję, że jest to mocno skrótowo robione. Sam staram się poszerzać te wątki i wskazywać uczniom, czym różnią się od katolicyzmu inne wyznania chrześcijańskie (i poruszam wtedy to zagadnienie w całej pełni: i prawosławie i protestanci różnych nurtów i kościoły przedchalcedońskie). Mamy też lekcje o religiach monoteistycznych i o hinduizmie i buddyzmie, a także o sektach, świadkach Jehowy, mormonach i New Age. Także może na całą Polskę jeszcze parę osób takich by się znalazło… Grunt to robić swoje, a nie tylko to, co narzucą biskupi programem nauczania. Zapraszam na swoje lekcje. U mnie jeśli ktoś krytykuje mój katolicki Kościół, to nie jest za to od razu potępiany na forum klasy, wręcz przeciwnie czasem przyznam mu rację, bo uważam, że uczeń ma prawo poznać prawdę o Kościele, a więc również jego czarne strony… Zresztą wydaje mi się, że wierzący powinien być myślący, a nie przyjmować wszystko, co mu się mówi na religii, czy w Kościele, bo tak ksiądz powiedział. Również na religii powinno się uczyć samodzielnego myślenia. Ale osobiście wątpię, czy matura z religii pomogłaby w osiągnięciu tego celu. To już bardziej chyba z filozofii i etyki, ewentualnie z religioznawstwa…
Religie Swiata.Pomysl dobry.Kazdy uczen doszedlby do wniosku ,ze wszystkie religie swiata i wszystkich „Bogow” ludzie sami sobie wymyslili.A moze nie???Dobry temat.
Zdaje się że nie tylko Redaktor nie przewidział skutków wprowadzania religii……
Jak to Klasyk pisał, „o wszystkim decydują kadry”.
Jakimi kryteriami posługiwał się w swych nominacjach JP II i jakie są efekty tych nominacji, właśnie obserwujemy.
Decyzje personalne sprzed kilkudziesięciu lat zrodziły owoce w postaci wypowiadających się publicznie obecnych biskupów.
Może wiele z tych nominacji było błędem personalnym?
Niby kto miałby religioznawstwa nauczać?
Przecież chyba nie katecheci, obojętnie, czy duchowni czy świeccy, którzy realizują wytyczne kościoła i opierają się na podręcznikach zatwierdzonych przez odpowiednią radę kościelną. Nawet nie wiem, czy mieliby do tego dostateczne przygotowanie.
Kto miałby stworzyć załozenia programowe nauczania takiego
przedmiotu, skoro w lekcje religii w szkołach (program, metody nauczania itd) nie może ingerować Ministerstwo Oświaty?
Krótko mówiąc, ustalenia Konkordatu dotyczące autonomii kościoła działają w jedną stronę. Szkoła PUBLICZNA nie ma żadnego wpływu na treści i przebieg edukacji religijnej JEDNEGO wyznania. Informacje o innych pojawiają się niejako mimochodem i w dużym stopniu zależą od chęci i inwencji katechety.
Jeśli się mylę, to proszę, by ktoś sprostował.
Trudno sobie wyobrazić, by kościól zechciał dobrowolnie zrezygnować z katechezy na rzecz religioznawstawa, a tym bardziej filozofii, czy etyki jako jej części składowej, bo podciąłby gałąź, na której wygodnie się w szkole umościł.
Nie sądzę, by zabrakło świeckich nauczycieli filozofii czy etyki opłacaych wg stawek, jakie obowiązują w oświacie.
Ludzie z takim wykształceniem najczęściej pracują nie w swojej „branży” i niekoniecznie zarabiają kokosy.
Teoretycznie może być dziś nauczana w szkole etyka zamiast religii, ale i dyrektorzy, i rodzice idą po najmniejszej linii oporu. Najprościej zatrudnić wyznaczonego przez kk katechetę, do którego nb. nie mogą się wtrącać.
Zeby uzdrowić ten chory system i w ogóle myśleć o maturze z tzw. religii, a na serio – z religioznawstwa, czy filozofii, najpiew trzeba by wyprowadzić religię ze szkół.
Chodziłam bez żadnego przymusu, a nawet chętnie, choc nigdy nie byłam szczególnie religijna, na katechezę do salki katechetycznej i bardzo dobrze to wspominam. Podobnie jak większość moich rówieśników. Zdarzyło mi się kiedyś zmienić parafię (na pewno gorzej jest z tym na wsi) i salkę, bo katecha przynudzał i poszłam tam, gdzie był naparwdę charyzmatyczny, mądry ksiądz.
Dziś młodzież takiej opcji jest pozbawiona. Jak się trafi ktos beznadziejny, to raczej nie ma zmiłuj się, bo nie ma dokąd uciekać.
Dziwię, że pan redaktor i wiele osób z tzw. kręgów opiniotwóczych oraz rządowych dziwi się, że religia w szkołach kompletnie nie wypaliła. Skutek jest raczej odwrotny.
Dla mnie było to jasne od początku. Nie można i nie trzeba było wracać do anachronicznego systemu z II RP i kilku lat powojennych, bo czasy są całkiem inne. To tylko przypeczętowało triumfalizm polskiego kościoła po obaleniu „komuny” i dziś zastanawiamy się, jak jeszcze daleko nam do „Iranu”.
Kolezanka mojej Starej miala (juz pokonczyly) dzieci w sredniej szkole katoliciej na glebokich peryferiach Londynu (gdzies za Wimbledonem). Oddala je tam, bo katolicka byla lepsza akademicko niz najblizsza swiecka „panstwowa”. Okazalo sie, ze chodza do niej takze dzieci innych wyznan – hinduskie, grecko-prawoslawne, nawet bylo jakies dziecko arabskie podobno. Calkiem spora gromadka niewiernych. Ilekroc te dzieci innycxh wyznan czy tradycji, obchodzily jakies swieto religijne, proszono je by o nich opowiadaly, pokazywaly tradycyjne potrawy (przyrzadzane w szkole lub przynoszone z domu) l. Dzieci byly zachecane by sie odwiedzaly nawzajem, jesli rodzice pozwola, i uczestniczyly w obchodach swiat innych niz katolickie. . Troche dalej byla szkola zydowska. Obie szkoly – katolicka i zydowska zapraszaly sie nawzajem w czasie swiat i uczyly dzieci z sasiedniej szkoly o swych tradycjach. Tak sie wychpwuje ludzi otwartych.
Wcale sie nie dziwie, ze kolejka do tej katolickiej szkoly byla spora i nie wszyscy chetni mogli sie do niej dostac. . Zas szkola robila nabor wedle wynikow z egazminow z poprzedniej szkoly (podstawowej), a nie wedle wyznania oraz po rozmowie wstepnej z dzieckiem i rodzicami. Zawsze wypytywalismy te dzieci kolrzanki o ich szkolne zycie, bo bylo fascynujace. .
W sumie jednak mysle, ze te matury z religii to jakis wydumany problem i Polska ma znacznie powazniejsze problemy z nauka, niz te o ktorych pisze Gospodarz. Oto czytam w liscie otwartym do terrorystow Polskiej Akademii Nauk: „Prześladowanie prof. Jasiewicza przywołuje pamięć o najczarniejszych praktykach terroru komunistycznego skierowanych przeciwko wolności nauki” –
Pod listem podpisany jest Kwiat Polskiej Nauki: prof. Ryszard Bender, mgr Zaryn oraz liczni inni koryfeusze zycia naukowego i umyslowego. 😈 😈 😈
Co ma wspólnego matura z filozofii z maturą z religii? Proszę rozszerzyć ten wątek, bo znam nieźle szkolnictwo we Francji i trochę się pogubiłem w Pańskiej argumentacji.
Polaczyc religioznawstwo z filozofia i dodac do listy przedmiotow dodadkowych.
katecheta z LO
5 czerwca o godz. 17:56
Szanowny katecheto z LO
Mówi Pan rzeczy bardzo miłe i bardzo wesołe. Oraz wyabstrahowane z tego świata.
Religią w szkole nie rządzi dyrekcja ani kuratorium ani minister edukacji. Szkole państwowej/samorządowej nic nie wiadomo o „podstawie programowej” lekcji religii. Może ona by dowolna albo żadna. To nie ma znaczenia, skoro przepisy państwowe tak a nie inaczej sytuują religię w szkole, odmawiając państwu państwowej jurysdykcji w szkole co do religii.
Realnie sam Pan przyznaje własnymi słowami, że jakakolwiek nauka o religiach na lekcjach religii (jedynej właściwej) jest lipą i picem.
Jeśli się Panu wydaje, ze człowiek wierzący powinien być zarazem myślący to uprawia Pan krecią robotę wobec swojego naczalstwa, co jest dla Pana niebezpieczne pod względem kariery pracowniczej.
Z pewnością w „podstawie programowej” nie ma o tym, że należy uczniów kształtować w duchu wolności myślenia, krytycyzmu wobec tzw. niezmiennych prawd i autorytetów, oraz podążania za samodzielnie i swobodnie powziętymi wnioskami. Jest to prosta droga nie tylko do opuszczenia zajęć z religii, ale także do opuszczenia Kościoła Kat. Co zresztą coraz więcej młodzieży licealnej czyni. Tyle że nie dlatego, iżby była uczona samodzielnego myślenia, ale wbrew temu.
Wie Pan także, ani katechetów, ani teologów, szczególnie w polskim KK nie uczy się cnoty samodzielności umysłowej i krytycyzmu. Cokolwiek ktokolwiek myśli sobie pod ławką, ostatecznie musi się zgadzać z tezą. A tezami rządzi papież ze swoją kongregacją, episkopat i biskup. Nie katecheta.
Zupełnie nie wiem, co ma Pan na myśli zapraszając na swoje lekcje. Zaprasza pan biskupa i jego prałatów w celu pokazania, że uczy Pan krytycznego spojrzenia na KK i jego religię? Czy może Świadków Jehowy? Oni to też chrześcijanie. W ramach krytycyzmu, może zechce Pan współdzielić z nimi czas przeznaczony na swoje lekcje. Byłoby to nareszcie ekumeniczne i zachęcało młodzież do samodzielnego myślenia.
To nie będzie religia, czyli wiara, ale religioznawstwo czyli nauka już słyszałem. Przy dodawaniu oceny z religii na świadectwie.
Przedmiot będzie na pierwszej albo ostatniej lekcji.
Żeby uczęszczać trzeba będzie wyrazić chęć.
W zamian będzie można wybrać etykę.
Prowadzony przez pedagogów nie kaznodziei.
…
Wszystkie zapewnienia są nic nie warte. Mamy Katechezę Katolicką w szkole polskiej za pieniądze wszystkich podatników, podlegającą kurii.
Nie zgadzam się na egzaminowanie w państwowej szkole z wiary. Że o płaceniu za taki egzamin przez państwo nawet nie wspomnę.
Ps. Filozofia na maturze proszę bardzo, ale nie matura z indoktrynacji światopoglądowej.
Red. Szostkiewicz pisze: „Jest taki kraj na świecie, gdzie w liceach uczą się filozofii wszyscy i można z niej robić maturę. To Francja.”
Całkowicie zgadzam się z redaktorem, że filozofia powinna być na maturze. Pytanie tylko: dlaczegóż to filozofia jest na „ministerialnej liście przedmiotów dodatkowych” i spokojnie tam sobie pozostaje odłożona ad calendas graecas. Dlaczegóż to żaden rząd – a były wszystkie od lewa do prawa – nie wprowadził filozofii do szkół?
Dlaczego rząd Mazowieckiego wprowadził tylko religię (uważam, że dobrze, mimo dydaktycznych błędów w jej nauczaniu) i alternatywnie: etykę? Żeby niby co, żeby niewierzącym, lub nie całkiem wierzącym rzucić ochłap? Tylko oni mają mieć etykę, a wierzący to już nie? Dlaczego? I nie słychać było, by biskupi mieli tu jakieś zastrzeżenia (u siebie w seminariach przez dwa lata wykładają klerykom filozofię całą, nie tylko chrześcijańską – więc nie są wrogami filozofii). Komu w Polsce po stronie elit rządzących zależy na tym, aby młodzi Polacy nie mieli szerszych horyzontów myślowych, nie myśleli samodzielnie i krytycznie? Kto się boi krytycznie myślących Polaków? Otóż, najpierw władza, potem prasa pisząca o byle czym, byle jak i w mocno zideologizowany sposób, różne ośrodki manipulujące opinia publiczną, magicy wszelakiego autoramentu itd. Ci bardzo boją się filozofii i zrobią wszystko, by nie znalazła się w programach szkolnych. Ciemnymi Polakami łatwiej manipulować. Niestety, nie będziemy Francją.
Kot Mordechaj
5 czerwca o godz. 19:40
Problem matury z religii jest niezwykle interesujacy. Rację ma Gospodarz, z czym się chętnie zgodziłem, rację masz Ty, mówiąc, że to problem wydumany i jest jeszcze kolejna racja – racja stanu. Żadania, by religa (katolicka w 95% przypadków) była na maturze to kolejny, zasadniczy krok w chęci zawłaszczenia państwowej edukacji, kolejnego obcięcia zakresu jurysdykcji państwa nad państwowa edukacją, załatwienie sobie przez KK darmowego dla siebie, a kosztownego dla Polski dokształcania katolickiego i poszerzania nienazwanej kontroli nad umysłami młodych i nad państwem.
To także przeciwkonstytucyjne i kolejny wasalizujący Polskę zamiar KK.
Na koniec, uwaga na temat panteonu Prawdziwych Naukowców Polskich. Żaryn, owszem, jest magistrem, ale – jeśli mnie pamięć nie myli, a nie chce mi się tego sprawdzać, nawet więcej – doktór, a może nawet tzw. profesor. Do spóły z prof. Benderem, tworzą prawdziwie polski creme-de-la-creme Prawdziwych Naukowców. Czytaj: błoto pośniegowe.
PAN, potępiając antysemickie brednie profesorajakmutam, stał się wedle stanowczych protestów instytucją stalinowskich siepaczy z najczarniejszych koszmarów w komunistycznych kazamatach.
Jacy Prawdziwi Polscy Naukowcy, takie stalinowskie kazamaty.
„Jestem za dodaniem religii do listy przedmiotów dodatkowych, które można zdawać na maturze. Ale to nie powinna być wiedza o katechizmie, tylko wiedza o religiach świata. Przede wszystkim o chrześcijaństwie. Taka matura to byłoby coś.”
Takie coś to byłoby NIC. Dzieciaki zamiast uczyć się przedmiotów ścisłych i techniki, finansów i ekonomii, prawa i praw obywatelskich, czy wreszcie precyzyjnego wypowiadania się w języku polskim, żeby swoje myśli przekazywać w sposób komunikatywny, będą uczyć się o bajdach i klechdach ludu polskiego i zagranicznego. I zamiast ścigać się ze światem, który technologicznie i gospodarczo nam odbiega w kosmos, będą się szczycić wiedzą, z której życia, poza pozornym spokojem emocjonalnym, nie ulepią. Więcej takich pomysłów, a zostaną w Polsce tylko emeryci i nieudacznicy. Reszta zagłosuje nogami.
jeśli nie ma diabła(katecheta),to do czego służy egzorcysta? zaliczanie beletrystyki (biblia*)-tak,ale na jęz.polskim
*c z y t a j c i e ze zrozumieniem biblię,a zwątpicie
Więcej nawet, katolicy w Polsce są tak zmanipulowani przy wrogów kościoła, którzy z pozycji marańskich tuningowali im Nowy Testament, że nie potrafią nawet zmówić pacierza tak, jak go przekazał nam Jezus Chrystus: „Chleba naszego daj nam na każdy dzień” stoi w Piśmie, a nie tylko „dzisiaj”.
Nie jest też prawdą, że Chrystus zalecał bezrefleksyjne nadstawianie drugiego policzka wrogom Boga i Ziemi. Np. Ewangelia wg św. Łukasza relacjonuje Chrystusowe podobieństwo, skierowane przeciwko załganym – jak to oni – faryzeuszom. W przypowieści mówi o prorokach, którzy zostali zesłani pośród zdeprawowanych Żydów, a zostali przez nich przegonieni i zabici oraz o samym Chrystusie, o którym dobrze wiedzieli, że jest Synem Boga, lecz zmordowali go z premedytacją, aby wyeliminowawszy namiestnika Boga na Ziemi, przejąć nad nią kontrolę i zaprowadzić swoje niecne porządki, typu związki partnerskie pederastów, barczyści faceci na szpilkach, załgane media, opodatkowane burdele, czy wojny najeźdźcze. W wersecie 19;27 mówi: „Ale tych nieprzyjaciół moich, którzy nie chcieli, bym ja królował nad nimi, przyprowadźcie tutaj i zabijcie ich na moich oczach.”
W żadnym miejscu Nowego Testamentu Chrystus nie powiedział także, iż jest królem żydowskim, ani synem Dawidowym. Jasno wyłożył, że synem Dawida być nie może, a na pytanie, czy jest żydowskim królem, postawione przez Poncjusza Piłata, odparł: „Ty tak mówisz”.
Jestem za maturą z religii.
Zgodnie z Konstytucją państwo polskie, a więc i jego składnik, jakim jest szkolnictwo, powinno być neutralne światopoglądowo, z czego wynika, że nauka religii (wszystkich) powinna być realizowana przez Kościoły i związki wyznaniowe na ich własnym terenie, poza szkołami, oraz na ich własny koszt. W tym zakresie konkordat jest sprzeczny z polską ustawą zasadniczą i od samego początku nieważny. Wydaje się to oczywiste, ale jestem niezmiernie ciekaw, ilu sędziów Trybunału Konstytucyjnego podziela ten pogląd, a także – ilu z nich należy do Opus Dei. To pytanie jest całkiem na serio, bo przecież to Opus Dei podpisało konkordat samo ze sobą.
Waldi pisze:”Ciemnymi Polakami łatwiej manipulować”.
Ja wiem co ma na myśli waldi – tyle tylko, że do jakiego stopnia trzeba być zmanipulowanym, żeby nie widzieć tego, który manipuluje ludźmi od tysięcy lat, zresztą z powodzeniem, a wierzyć, że manipulującym jest zupełnie ktoś inny!
PS. Proszę zwrócić uwagę na jeden z argumentów za wprowadzeniem filozofii; nie słychać, aby biskupi mieli jakieś zastrzeżenia. Co innego, gdyby mieli.
W/g waldiego to biskupi decydują czego należy uczyć w szkołach.
PS. A co o tym wszystkim myśli ob. Natanek? (księdzem to on już chyba nie jest?)
Dlaczego przede wszystkim o chrześcijaństwie?
@ Z daleka
Bo tak się składa, że w Polsce najpopularniejsze są konfesje/Kościoły chrześcijańskie, tak samo zresztą jak we Francji i w ogóle w Europie (choć tylko w Polsce i na Malcie tak silna jest dominacja katolicyzmu). Dobrze by było zatem, aby Polak katolik dowiedział się faktów na temat prawosławia czy protestantyzmu, bo to wyznania jego współrodaków i współobywateli, a od katechety raczej się ich nie dowie
Szkołę publiczną należy jak najprędzej odebrać kościołowi katolickiemu i mam przekonanie, że trzeba to zrobić przemocą (tu państwo ma środki prawie nieograniczone), ponieważ polski kler z armią dewotek i dewotów legną w drzwiach tych szkół i należy ich stamtąd po prostu „wynieść”. Jeśli ktoś sądzi, że jest możliwym dogadać się z polskim kościołem katolickim w kwestii nauczania (nie mylić do cholery z nauką!!!) religii poza szkołą publiczną, to jest w mylnym błędzie z którego nigdy, przenigdy nie wyjedzie.
Jednocześnie nie mam nic przeciwko funkcjonowaniu katolickich szkół wyznaniowych, finansowanych przez kościół, jego wiernych, a przede wszystkim rodziców, którzy sobie takiej edukacji życzą dla swoich dzieci. Nie powinno być w tej kwestii absolutnie żadnych ograniczeń ze strony państwa, niech tam nauczają dziatwę wedle swoich wyobrażeń i potrzeb, łącznie ze sztuką wypędzania szatana z ciała grzesznika, i wielu podobnych, acz niezbędnych dla katolika umiejętności.
Jestem też z prof. Hartmanem; nikt nie może znęcać się w szkole nad dziećmi, które pragną się uczyć i zdobywać wiedzę, a nie mogą tego robić, ponieważ połowa ich rówieśników chodzi do szkoły tylko po to, żeby im przeszkadzać. Wobec tego nich chodzą na lekcje religii, tam mogą się wyżyć na katechecie i niech to się będzie odbywało poza szkołą.
et waldi
Pyt: „Komu w Polsce po stronie elit rządzących zależy na tym, aby młodzi Polacy nie mieli szerszych horyzontów myślowych, nie myśleli samodzielnie i krytycznie? ”
Odp: Kościołowi kat.
A prosiłem, żeby dyskutant waldi czytał z namysłem, co pisze.
sugadaddy
waldi bardzo ładnie pisze co przeczytał w książeczkach z księgarni katolickiej. Ostatnio obszernie przepisał w poprzednim tekście Gospodarza o „Iranie”. Zrobił to bardzo starannie. Plamy wygumkował.
„Wydaje się to oczywiste, ale jestem niezmiernie ciekaw, ilu sędziów Trybunału Konstytucyjnego podziela ten pogląd, a także ? ilu z nich należy do Opus Dei. To pytanie jest całkiem na serio, bo przecież to Opus Dei podpisało konkordat samo ze sobą.”
Z cala pewnoscia do tej (cwierc-mafijnej) organizacji nalezy byly minister sprawiedliwosci, J. Gowin!
No dobra. Niechaj na mnie znow posypia sie gromy, co mi tam….
Szkola panstwow nie powinna nauczac metafizyki, tylko skupic sie na przedmiotach akademickich i nauczac praktycznych umiejetnosci.
Nauka religii powina sie odbwac poza szkola, nawet w innym budynku.
Moze sie bowiem okazac, ze przyjdzie nauczac jakis szurniety fanatyk religijny i zacznie wkladac dzieciom do glow rozlicze brednie: ze kobiety sa naczyniem grzechu, albo ze ewolucja jest „tylko teoria”, albo ze in vitro pwoduje bruzde dotykowa, albo ze AIDS jest boska kara za grzech marnowania nasienia, albo, ze ze od masturbacji moze reka uschnac albo stracic wzrok, albo ze zygota jest czlowiekiem, albo, ze koniec swiata sie zbliza.
No i co prawdziwy nauczyciel ma z tym fantem zrobic? Jak ma to odkrecac?
Zaoewne zadzraja sie madrzy nauczyciele religii. Ale i oni zapewne podlegaja roznym Hoserom. I ich moze spotkac to samo, co spotkalo madrego ksiedza Wojciecha Lemanskiego, ktorego dzis byle niedouczona dziennikarska gnida moze obrazac publicznie. A nie kazdy ma taki kregoslup jak ks. Lemanski.
W dodatku religia dzieli ludzi.Dlatego nie powinno byc dla niej miejsca w nowoczesnej swieckiej szkole.
Warto sobie zdać sprawę z wagi i doniosłości doświadczeń wynikających z tak skwapliwie – i poniekąd słusznie – potępianego, ale szczęśliwie jednak minionego eksperymentu z realnym socjalizmem, który wbrew wielu opiniom nie był bynajmniej czasem straconym, ponieważ stanowił prawdopodobnie nieuniknioną nauczkę dla ludzkości.
Mam na myśli przede wszystkim te np. wnioski, że mechanizmy rynkowe są skuteczniejsze i w gruncie rzeczy bardziej humanitarne, niż rzekomo sprawiedliwa społecznie i oparta na niedoskonałej wiedzy ludzkiej gospodarka planowa, oraz to, że większość ludzi nie może się obyć bez religii, bo ona jest im po prostu potrzebna.
Jest ? jak mówił Leszek Kołakowski ? potrzebą ? antropologiczną (cokolwiek miałoby to znaczyć).
Jednakże musimy sobie uświadomić, że we współczesnym, zglobalizowanym świecie to właśnie religie pozostały (oprócz resztek innych ideologii) tym głównym czynnikiem, który może skutecznie oddzielać od siebie ludzi i tworzyć pomiędzy nimi granice. Więc trzeba się nauczyć z nimi żyć. Dlatego poznawanie różnych religii służy dalszej integracji ludzkości i jest tej integracji niezbędnym warunkiem.
Poznanie i zrozumienie tego, w co głęboko wierzą inni, to przecież pierwszy krok do zaakceptowania istnienia różnorodności na świecie i przezwyciężenia naturalnej wrogości każdego człowieka wobec wszelkich inności. Nie ma chyba lepszej i szybszej drogi wiodącej do pokojowego współistnienia narodów świata, które jest przecież nieuniknione w świetle stałego przyrostu liczby ludności naszego globu, niż znajomość innych religii i kultur.
Jednocześnie wynikiem nauki o religiach będzie nie tylko większa wiedza na temat mało znanych nam i często egzotycznych systemów wierzeń, ale nieuchronne uświadomienie sobie tego, że to, co od dzieciństwa było dla nas, wychowanych po katolicku, wyjątkowe i oczywiste, wcale żadną oczywistością nie jest i że nie ma jednej prawdy na tym świecie, bo wielu różnych ludzi dałoby się zabić za przekonania zupełnie różne od naszych. Czyli nauka innych religii dałaby w rezultacie lepszą znajomość własnej religii i dojrzalszy do niej stosunek.
Jakkolwiek oczywiście brzmią powyższe dywagacje, to przecież w warunkach polskich wcale oczywistością nie są, o czym przekonał się prezydent Komorowski, który odważył się powiedzieć, że ?żyjemy w świecie zróżnicowanym i nie ma jednego prawa bożego”, za co go chcą ekskomunikować. A przecież wszyscy doskonale wiemy, że na 7 miliardów ludzkości na świecie, przypada tylko 1 miliard katolików. Czyżby więc cała reszta żyła w błędzie i grzechu i skazana była na wieczne potępienie?
Więc jestem za jak najszybszym usunięciem religii ze szkół i zastąpienia jej religioznawstwem. A jeżeli nie da się tego osiągnąć po dobroci, to faktycznie może warto dopuścić zdawania egzaminu z religii na maturze, żeby kościół jeszcze bardziej się skompromitował, a jego butni i pyszni hierarchowie oprzytomnieli na widok pustych kościołów.
Ja sam dosyć wcześnie przestałem wierzyć, ale pomimo tego pamiętam doskonale z czasów komunizmu, że przechodząc obok kościoła w niedziele żadnej wrogości do niego nie czułem. Wręcz przeciwnie, świadomość, że oni tam się modlą budziła we mnie raczej sympatię niż niechęć. Dlatego bardzo bym chciał, żeby kościół wreszcie wrócił do kościoła.
Szanowny @ Katecheto – New Age to nie religia, to nie zdefiniowany trend
Łaskawy @ Waldi – a kto będzie ustalał zakres filozofii? Lao Tsy i Kung Fu Tsy też tam będzie? Patandżali ? Ken Wilber? Crowley? Gurdżijew? W czym oni są gorsi od platoników, Tomasza z Akwinu czy Spinozy? Od jednego drzewa w gęsty las…
Zacny @ Frogo – zwrot „Tyś powiedział” bywa tłumaczone również: „Jest tak jak mówisz”. Zmienia to kontekst, prawda?
Oczywiście nie obyło (chyba byłbyś chory przepuściwszy okazję) się bez dop…nia „judejczykom”, mimo, iż Jehoszua, 100% Żyd, został skazany przez Rzymian i zginął z ich rąk, a Sanhedryn miał w ówczesnej Judei tyle do powiedzenia, co Polacy w Generalnej Gubernii. Zresztą historia bezlitośnie podaje, iż wcześniej i później, te rejony przeżyły wręcz zatrzęsienie „proroków” i „mesjaszy” – nie dziwne więc, że wielu odnosiło się do nich nieufnie, co nie zmienia faktu, że właśnie Żydzi byli pierwszymi uczniami Jehoszuy. I długo tylko oni. Zaś połączenie tego z postulowaną przez ciebie „promocją zboczenia” to figura retoryczna godna Josifa G. A jeżeli mowa o treści Biblii i manipulowaniu nią, to wyjmij wprzódy belkę ze swego katolickiego oka, począwszy od pierwszego przykazania…
Mój Boże, zaprawdę, sprawiedliwie poddajesz mnie próbie wiary, zsyłając na pokuszenie i pomieszanie dobrego i złego frogów, kadettów i podobnych… ale na razie chyba wystarczy. Break.
Nie zgadzam się z Panem redaktorem. Żadnych ustępstw.Religii uczą katecheci wskazani przez klechów. Samorządy nie zatrudnia filozofów i religioznawców, bo boja się klechów a i nie stać ich na to. Za chrystianizację młodzieży, nagle (tj katolicyzację(!) i to na poziomie tępych redemptorystów, Głódzia, tudzież prymitywnych Michalika , Dziwisza, Dydycza etc) w szkołach ,paradoksalnie odpowiada Państwo, nie mając żadnego wpływu na dobór „nauczycieli przedmiotu” dobieranych wg tępych biskupów; a i zmuszone jest ono do płacenia prymitywom. Prymitywni katecheci wskazani przez klechów,wykazują wyższość „naszej `najwspanialszej `religii”(a co w ich tępych móżdżkach zostało z tez soborowych, czy w ogóle je znają?). Klechy doprowadzili do tego, że Państwo opłaca katolicyzację młodzieży, na ich prymitywną, przedsoborową, modłę.——Dopuszczenie przedmiotu religioznawstwa na maturze w mig, przy rzeszy prymitywnych katechetów, bezmyślnych biskupów i prymitywizmie „wiernych”, doprowadzi do sytuacji, że „religia”, ta nasza prymitywniepolskapatriozcznieprawdziwiekatolicka- (nie jakiś uniwersalizm nie ekumenizm *zasrany*, nie tezy Soboru Watykańskiego II) będzie najważniejsza! Furda matura z polskiego! Kto widział prawdziwegopolakapatriotękatolika, mówiącego poprawną polszczyzną ? Nawet patriota rydzyk(dr, niby i to z samego siebie) na na swej antenie gada po „polskiemu.Matematyka też nieważna. Kościół od wieków przegrywał z nauką i to z kretesem, spektakularnie!. Po co komu nauka , Dziwisz, dydycz, rydzyk. Oni „wiedzo” „nalepij” z czym zgadza się Michalik i cała KEP.Nie udostępniajmy następnego dawajmy przyczółka idiotom!
@ Tanaka
Parę uwag co do świadków Jehowy: po pierwsze nie mam nic przeciwko temu, żeby chodzili na lekcje religii, ale jeszcze mi się taki cud nie zdarzył 🙂 Natomiast miałem kiedyś na lekcjach ateistkę, która choć nie musiała chodzić na lekcje, bo wybrała etykę (której inna sprawa w szkołach nie ma), to jednak chodziła i swoimi uwagami pobudzała klasę do myślenia i dyskusji, także wspominam to bardzo miło.
Po drugie: świadkowie Jehowy tylko mają się za chrześcijan, ale nimi nie są. Dlaczego? Wszystko zależy od tego, co przyjmiemy za wytyczne bycia chrześcijaninem. A zakłada się, że aby nim być od strony formalnej trzeba wierzyć przynajmniej w 2 podstawowe dogmaty: w Trójcę świętą i w boskość Jezusa. I z całym szacunkiem do świadków Jehowy, ale oni oba te dogmaty odrzucają, a więc chrześcijanami są tylko z nazwy.
Zaproszenia natomiast nie kieruję do biskupów, tylko do tych, którzy tylko krytykują lekcje religii. Wierzę, że jest to możliwe, by nawet te lekcje poprowadzić w sposób interesujący i pobudzający myślenie. Nie wiem, może to naiwność młodzieńczego wieku, ale z religią myślę jest trochę tak jak z lekcjami historii: można zrobić z tego przedmiot naprawdę wzbudzający ciekawość poznawczą i zainteresowanie, a można zanudzić człowieka na śmierć formułkami, datami i czym tam jeszcze się da…
Panie Redaktorze. Zaczyna pan od końca. Tak, taka matura byłaby czymś pozytywnym. Nawet ateiście dawałaby możliwość poznania, a nie przyjęcia za swój, innych światopoglądów. To poszerza horyzonty, czyni człowieka otwartego na innych.
Tylko to jest propozycja nauki, a potem zdawania matury z religioznawstwa, anie religii.
Pod tym ostatnim pojęciem mieści się możliwość, a czasem przymus uczestniczenia w zajęciach z klerykalnej indoktrynacji dzieci i młodzieży. W szkole mojej córki 25% dzieciaków to ewangelicy i dwoje dzieci niewierzących rodziców. I co? Tylko katolicy mają państwową religię. Reszta chodzi do przyparafialnych szkółek niedzielnych.
Zatem abo to, co pan proponuje zrealizować, trzeba zacząć od początku. Katolicka religia do kościołów, a do szkół etycy, filozofowie i niech rusza religioznawstwo, którego program tworzy i kontroluje państwo. Wtedy taka matura ma sens i jest warta pieniędzy z publicznej kasy.
Obecnie funkcjonująca w szkołach forma tzw. „nauki religii” nie jest żadną nauką lecz katechizacją. A katechizacja jest formą indoktrynacji. I na tym można dyskusje nt. temat zakończyć.
W Polsce nikt nie jest (z różnych względów – politycznych, poznawczych, serwilizmu wobec Instytucji reprezentującej katolicyzm, „tępoty” i religianctwa panującego na niższych szczeblach władzy zwłaszcza gminno-powiatowej itd.) zainteresowany zmianą tego stanu rzeczy. Polityczny – „bojaźń” i wspomniany serwilizm wobec Kk, poznawczy – bo głupimi się łatwiej rządzi (samodzielność myślenia w Polsce nigdy nie była w cenie), „tępota” i religianctwo – odsyłam do mego artykułu pt. „Kreacjoniści są wśród nas” (Portal: http://www.racjonalista.pl) – jeśli studenta III roku architektury twierdzi, że świat ma 6 000 lat i ludzie żyli razem z dinozaurami (jak p.prof. Maciej Giertych – buhahahahaha) a najważniejszą naukowo, poznawczo, merytorycznie i pod katem objaśniania świat jest …. Biblia, a reszta jest „niepotrzebnym” balastem to ….. nowe średniowiecze jest „u bram”.
A religioznawstwo Panie Redaktorze nie wejdzie za „mojego życia” do polskiej przestrzeni edukacyjnej (chyba, że Kościół kat. zapewni sobie monopol na jego „nauczanie” obok katechizacji) – brałem udział w kilku debatach nad tym problemem, organizowanym przez różne instytucje i gremia (jako religioznawca i publicysta zajmujący się tymi problemami) i widzę przede wszystkim „opór materii” idący z MEN-u, kuratoriów i innych szczebli powiatowo-gminnych struktur odpowiedzialnych za edukację polskich dzieci i młodzieży. Kościół jest w dzisiejszej Polsce jak szlachta w I RP: pacta conventa, nihil novi i „artykuły henrycjańskie” to kamienie u szyi nie tylko edukacji, ale postępu – mentalnego i w sferze świadomości – naszego kraju. Wiec „ciemność widzę, ciemność ….”
Katecheza na maturze – nie. Religioznawstwo i filozofia – tak. A będzie pewnie jak zwykle, czyli na odwrót. A wszelkie multi-kulti w Polsce to chyba najwcześniej za 100 lat. Puki co jesteśmy monokulturą (tu zasługa Stalina i II wojny światowej) i nie zmienią tego jakieś „rodzynki” w stylu Godsona, Pascala itp.
A ma byc tak.
____________________________
Religia w objektach konfesyjnych a religioznawstwo w szkolach
(tak jest w Szwecji)
______________________________________________________________________
a dzisiaj 6 czerwca: swieto narodowe Szwecji
Wprowadzenie matury z religii a nawet „religioznawstwa” w obecnej sytuacji byłoby jedynie udowodnieniem, że rację miał mądry biskup Krasicki: „nowe przysłowie sobie Polak kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi” 👿
Kiedy minister Samsonowicz wprowadzał tylnymi drzwiami katechezę do szkół, miało być tak: lekcje religii tylko na pierwszej albo ostatniej godzinie, katecheci nie mieli być opłacani ze środków państwowych, ocena nie miała być wpisywana na świadectwo.
Tak miało być. A jak jest? Kto wierzy w dotrzymanie jakiejkolwiek umowy przez miłujących wartości hierarchów, ten potwierdza, „że i po szkodzie… „.
Religioznawstwo jest potrzebne. I wszystkie argumenty za zostały już wymienione. Ale w tej chwili byłyby to rekolekcje w burdelu, który wcale nie zamierza przekształcić się w żeński klasztor kontemplacyjny 👿
Przygotowanie gruntu pod sensowne i potrzebne nauczanie religioznawstwa wymagałoby: wypowiedzenia konkordatu, całkowitego zablokowania korzystania z państwowych funduszy przez kościoły na dotychczasowych „zasadach”, uregulowanie statusu kościołów w oparciu o Ustawę o Organizacjach Pozarządowych, z możliwością ubiegania się o dofinansowanie na zasadzie grantów.
Jednym słowem „wybicia się na niepodległość”. A do tego potrzeba sił i lat.
Matylda
6 czerwca o godz. 9:34
„Jednym słowem ?wybicia się na niepodległość?. A do tego potrzeba sił i lat.”
Na szczescie zarowno lat jak i sil pozostalo juz niewiele, wiec zbyt wielu szkod obawiac sie nie nalezy.
Red. Szostkiewicz ze zrozumieniem akceptuje naukę religii w szkole w obecnej postaci, ale chciałby, żeby można było zdawać religię na maturze tylko inną, nie taką jaka jest nauczana w szkole. rozumiem, że uczniowie mieliby zdobywać wiedzę z religioznawstwa na tajnych kompletach, prywatnych korepetycjach albo jeszcze w inny sposób.
Uniwersytet Warszawski
Filologia polska, specjalność literatura i kultura polska w perspektywie europejskiej i światowej, stacjonarne, pierwszego stopnia
Aktualne zasady kwalifikacji
Wynik kandydata oblicza się na podstawie wyników na maturze za pomocą następującego wzoru:
W=JP*PO*0.85+JON*PO*0.10+M*PO*0.05
Gdzie:
JP = język polski
JON = język obcy nowożytny
M = matematyka
PO = poziom zdawany na maturze, dla podstawy PO = 0.6, dla rozszerzenia PO = 1.
**********************************************
Biotechnologia, stacjonarne, pierwszego stopnia
W=JP*PO*0.10+JON*PO*0.10+M*PO*0.10+B*PO*0.35+JZP*PO*0.35
Gdzie:
B = biologia
JZP = jeden z przedmiotów: chemia, fizyka i astronomia, informatyka, matematyka (matematykę można wskazać dwukrotnie)
**********************************************
Matematyka, stacjonarne, pierwszego stopnia
W=JP*PO*0.10+JOZL*PO*0.10+M*IF(P=podstawa, „0.06”, „0.60”)+DPDW*P*0.20
Gdzie:
JOZL = język obcy z listy:
j. angielski, j. francuski, j. niemiecki, j. hiszpański, j. włoski, j. rosyjski
DPDW = dowolny przedmiot do wyboru, byle zdawany na poziomie rozszerzonym, włącznie z matematyką. Matematykę, język polski i język obcy na poziomie rozszerzonym można wskazać dwukrotnie.
**********************************************
1/ Maturzyści działają racjonalnie i przedmioty maturalne wybierają obliczając podobne do podanych wzory. Tak więc to uczelnie wyższe będą efektywnie decydować o popularności wyboru przez maturzystów katechezy/religii/religioznawstwa/etyki/filozofii/jak to zwał tak zwał.
2/ O ile nic się nie zmieni, to kandydaci na matematykę całkiem racjonalnie powinni rozważyć zdawanie katechezy, byle na poziomie rozszerzonym. Potencjalnie 20% punktów za friko. A z polaka czy z języka obcego mogą maksymalnie zarobić tylko 10%. Przeczuwam ostre zwiększenie liczby kandydatów do liczenia aniołów przebywających w tym samym miejscu, ja tu widzę wyraźne podobieństwo do zbiorów Cantora, a więc żadnego naciągania nie będzie.
Matylda
6 czerwca o godz. 9:34
… z pewna nieśmiałoscią – Jan Kochanowski „Pieśń V” czyli ok. 250 lat wcześniej.
Tak mi sie zdaje…
Jedyne akceptwalne przez purpuratów tematy maturalne będą w duchu „Kto jest przedstawicielem Chrystusa na ziemi i dlaczego biskupi?” Wszelkie religioznawcze zagadnienia możemy sobie wybić z głowy. Kto niby miałby siłę i stanowczość, by do nich przekonać stronę kościelną?
@figa
a gdzie ja piszę, że akceptuję?!
Czy widział Pan maturę z filozofii? Zadania na stronie CKE: http://www.cke.edu.pl/pl/maj-2013.html
Czy naprawdę zachęcałby Pan kogokolwiek do zdawania tak skonstruowanego egzaminu? Filozofia nie jest tu rozumieniem Świata, tylko wykuciem definicji terminów i asocjacji typu „Kant – niebo gwiaździste”, „Descartes – myśli więc jest”, etc.
Żadnych pytań o rozumienie czegokolwiek, a wyłącznie o definicje i cytaty.
Matyldo droga, pełna zgoda co do „wybicia się na niepodległość”, ale małe sprostowanie: cytat o „mądrości Polaka po szkodzie” pochodzi z „Pieśni o spustoszeniu Podola” Jana Kochanowskiego, a z Krasickiego warto pamiętać inny cytat: „Szanujmy mądrych, przykładnych, chwalebnych, Śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych”. Smutno tylko ,że tych głupich i przewielebnych coraz więcej!
kaesjot
6 czerwca o godz. 10:13
przepraszam Kochanowskiego, Ciebie i wszystkich Szanownych Dyskutantów 😳
Oj, niedobrze, wszystko mi się zaczyna kojarzyć z biskupem 😉
@ ?
Różne rzeczy bywają pokrętnie tłumaczone, a przodują w tym talmudyczni rabini, TVN24, Wyborcza, Washington Post, NYT, FT itd., jednak białe to jest wciąż białe, a czarne – czarne.
„Jehoszua” może i był jakimś Żydem skazanym przez Rzymian, nie znam gościa, ale Jezus Chrystus na pewno nie – On był bowiem Synem Boga, a pojmali Go z polecenia sanhedrynu Żydzi i oni zamordowali Go potem rękoma rzymskich żołdaków tak, jak dzisiaj mordują Irakijczyków, Afgańczyków, Syryjczyków, czy Libijczyków – rękoma żołdaków amerykańskich, natowskich, pośrednio i bezpośrednio (Nangar Khel) także polskich.
Na śmierć Jezusa Chrystusa skazał żydowski sanhedryn, a wyrok na Poncjuszu Piłacie, który winy Chrystusa nie znalazł żadnej, wymusiła podjudzona żydowska tłuszcza, która dokonując wolnego wyboru pomiędzy Dobrem, a Złem, świadomie wybrała Zło, każąc Piłatowi Chrystusa ukrzyżować, natomiast Barabasza uwolnić, krzycząc przy tym: „Krew jego na nas i na dzieci nasze”.
Co do promocji dewiacji, to dziękował za nią ostatnio amerykańskim Żydom sam Joe Biden, więc do niego ewentualne pretensje, aczkolwiek kompletnie nieuzasadnione. A tę belkę to sobie zaaplikuj tam, gdzie Ci się spodoba.
Skoro istnieją już systemy sterowane myślą, to byc może będą i opracowane mierzące siłę WIARY…..
Ale jak na razie, stopień opanowania wiedzy religijnej- bez jej internalizacji- ładnie przedstawiono w powieści o przygodach Tomka Sawyera. Dzięki handlowi wymiennemu zdobył certyfikaty na znajomość 2 000 wersetów Biblii….
Jest spora różnica pomiędzy znajomością dogmatów, czy choćby 10 przykazań, a życiem zgodnie z nimi.
Łaska Wiary dotyka coraz mniej ludzi…..
Pan porusza temat tabu i bardzo niebezpieczny dla Monarchii A bsolutnej.Do matury o innych religiach nigdy nie dojdzie.Młodzi nie musza dowiedzieć się o historii KK ,i łutrze i Kalwinie i odłamów w chrześcijaństwa w USA.Bo np. Clinton im imponuje.Te cholerne plamy na słońcu powodują mieszanie trocin w mózgach.Ta walka o mature ,to to samo co dziś oglądanie muru chińskiego przez naszą doktor z buławą.
katecheta z LO
6 czerwca o godz. 7:46
Szanowny katecheto z LO
Przeczytałem uwagi z zainteresowaniem. dotyczą one fragmentów sprawy, nie obejmując kwestii zasadniczych, które radzą obecnością religii zarówno w szkole jak i w głowie/sumieniu/duszy/psychice.
Osobiste marzenie o godzeniu religii z jakąś formą wolnego myślenia, krytycyzmu, wolności osobistej w podejmowaniu wniosków i podążania za nimi jest fajne, cenne, niewątpliwie potrzebne osobiście Tobie, ale sprzeczne z zasadą konkretnej religii w konkretnym kształcie w człowieku i sprzeczne z celem jej nauczania.
Nie po to Kościół dziateczki każe uczyć, by je wyzwalać do samodzielności i krytycyzmu, czego rezultatem niemal zawsze jest odejście z Kościoła. Nie wkłada się wysiłku w coś co ma czyniącemu go przynieść szkodę. To chyba nietrudno pojąc.
Oczywiście, czasem miło jest hodować rybki w akwarium i chwalić się nimi przed gośćmi, jaki to Kościół jest mądry, otwarty na krytykę i nowoczesny. Ale zasada jest taka: jak goście wyjdą, albo rybki opatrzą, to się je wylewa do kanalizacji. Następnie, ewentualnie, wpuszcza do akwarium inne rybki, albo zaczyna hodować daniele.
Dajesz, katecheto, dowód, jak Kościół postrzega „otwartość” , mówiąc, że Świadkowie Jehowy to nie chrześcijanie. Vice versa – dla Świadków katolicy to nie chrześcijanie. Dla prawosławnych katolicy to zdrajcy, podobnie dla protestantów itd itp. Udowadnianie sobie nawzajem, którzy chrześcijanie nimi są, a którzy nie, jest naznaczone pychą i poniżeniem, a dla obserwatorów zewnętrznych śmiesznie żałosnym widowiskiem dowodzącym fałszu całego tego świętością opancerzonego i wzajemnymi klątwami ostrzelanego zakłamania.
Skoro twierdzisz, że Jehowici nie są „prawdziwi”, bo nie wyznają przynajmniej 2 podstawowych dogmatów, to musisz uznać ze kilkadziesiąt procent tzw. katolików nie jest katolikami, bo nie uznaje katolickich dogmatów. I duża cześć z nich nie jest w ogóle chrześcijanami. Mówią o tym badania robione przez sam KK, ale sam KK nie mówi wprost jakie z tego wynikają skutki. To też test dowód na odwrotność „otwartości” w KK.
Natomiast lekcje religii, skoro jest się katechetą, oczywiście należy prowadzić w sposób interesujący. W końcu chodzi o własne poczucie godności i wartości. Nao i może temu i owemu dzieciakowi coś to da pozytywnego, zamiasat świetnej okazji do oglądania w smartfonie pornosów, lub odrabiania innych lekcji.
Życzę wiary w sens osobistej pracy. A w szerszym sensie życzę zdolności do pojęcia jak sprawy się rzeczywiście mają.
Panie Adamie, naiwność to najłagodniejsze określenie, jakie mi w tej chwili przychodzi do głowy… Sam Pan przyznał, że popełnił błąd, opowiadając się za wprowadzeniem religii do szkół (szacun, nie każdy umie się do błędu przyznać), ale nie próbujmy teraz jednego błędu naprawiać drugim, bo skutki będą naprawdę opłakane. Można niemal z pewnością założyć, że w przypadku religii na maturze tak samo zrealizowałby się najgorszy z możliwych scenariuszy, czyli obniżanie poziomu matury i kolejne pole do nacisków i szantaży. Miło jest sobie pomarzyć o światłych katechetach, otwierających młodym ludziom oczy na różnorodność religijną świata. Ale, niestety, polska rzeczywistość to niejaki Grajewski, który oskarża prezydenta o herezje, bo ten powiedział publicznie coś podważającego prymat „naszego Boga” nad wszelakim stworzeniem. Czas otworzyć oczy. Nie wolno ustępować takiemu Kościołowi, nie można liczyć na to, że się zmienią, zreformują, wyciągną wnioski – na razie wszelkie zmiany w polskim KK to milowe kroki do tyłu.
Jestem ateistą. Nie jestem złym człowiekiem. Nie jestem potworem tylko dlatego że nie przyjąłem za prawdziwą absurdalnej tezy o istnieniu jakiegoś jednego lub drugiego bożka. Moje widzenie świata wynika z rozumienia co jakie jest, z wiedzy zdobytej przez wszystkich ludzi, z zasad humanizmu. Nie przyjąłem tego bezkrytycznie i nie podał mi tego jakiś religijny guru. Myślę. Jestem Homo sapiens.
Religia NIE JEST MYŚLENIEM. Kto podlega religii, dogmatom, kto choćby przez chwilę oddaje im swój umysł, ten staje się niewolnikiem i automatem, ten przestaje być człowiekiem. Religia degeneruje ludzkie myślenie. Nic, co jest dobre, a co religie chcą zawłaszczyć tylko dla siebie z potrzeby władzy nad umysłami, nie jest ich – to jest ludzkie, nasze, nas wszystkich i to jest przez ludzi odkryte i wypowiedziane. Wszystko złe, co kiedykolwiek dotyczyło ludzi, co było inspirowane przez religię i inne dogmaty, od nich pochodzi.
Brak religii nie inspiruje do niczego. Nic, co dobre, nie ma źródła w religiach i wierze, nie wynika z nich bezpośrednio. Człowiek, który musi przyjmować coś na wiarę staje się zwyczajnym niewolnikiem. Świat ludzi, niewolników idei (religijnych), jest zły i nigdy dobry się nie stanie.
Po wielu latach (religia jest juz w przedszkolach) nauczania astrologii biedni maturzysci mieliby naraz zdawac mature z ASTRONOMII ale byc dalej oceniani przez nauczycieli-astrologow. To chyba jakis rzadki rodzaj obledu.
Matylda
6 czerwca o godz. 9:34
Matyldo
Mam ogromnie wielkie zastrzeżenia do prof. Samsonowicza. Człek, zdawałoby się, mądry i godny zaufania publicznego. Okazał się albo zdziecinniałym naiwniakiem, albo obrzydliwcem wpuszczonym do wykonania wrednej roboty – wepchnięcia łobuzerską metodą religii do państwowej szkoły. W każdym przypadku zasługuje na surową krytykę, a w drugim na infamię. Mimo pewnego marginesu „bezpieczeństwa”, jaki jestem mu skłonny dać, ze względu na inne zasługi, obawiam się, że jednak zasłużył na bycie infamisem.
Czytałem jego, nie tak dawno publikowane, obszerne wyjaśnienia. Ich niespójność, nierozumność, nieraz zadziwiająca żałosność prowadzi mnie do takiego właśnie wniosku.
Szkoda, że nasz Gospodarz także popełnił fatalny błąd w ocenie o co chodziło w całej tej rozgrywce i jaki to będzie mieć przebieg i skutki.
Niestety, ponieważ takich było dość wielu, by stało się to o czym obecnie dyskutujemy, nie da się tego skwitować banalnym stwierdzeniem, że mleko się rozlało. Rozlało się coś znacznie gorszego.
Dzisiejsze wyznanie pomyłki Gospodarza ma swoją niezaprzeczalną wartość, ale cóż z tego.
[dla jasności – Gospodarzu, nie łączę tego z krytyką i jej wnioskami pod adresem prof. Samsonowicza, to zdecydowanie różne sytuacje].
Sądzę, że ludzie z wielu powodów godni uznania, nawet szacunku, popełniają błąd , chyba jednak nieszlachetnej, naiwności, bo są po prostu naiwni co do Kościoła i samej religii. Chcą w tym wszystkim widzieć to czego tam nie ma. Na gruncie prywatnym to pół biedy. Znacznie gorzej, jeśli ci, hm, marzyciele mają władzę.
Dobrze pamiętam te rumiane, obrzmiałe tłuszczem i poczuciem tryumfu twarzyczki biskupów, gdy religia znalazła się w szkole.
Wystarczy umieć patrzeć ludziom uważnie w oczy i uważnie ich słuchać, by rozumie, co się właśnie stało.
Dobrze pamiętam te biskupie obietnice, że teraz w szkole zapanują wreszcie dobre stosunki i wszyscy się będą po chrześcijańsku miłować, a wszelka przemoc zniknie. Oczywiście – nikt nie wspominał o pieniądzach. Oszukani Polacy mieli sądzić, że będzie tak samo, jak dotąd, gdy religia była uczona w kościołach – bez żadnych dodatkowych opłat.
A później, dosyć długo później w TV wystąpił któryś z arcypasterzy i jasno zakomunikował – za prace należy się kasa. Prawo pracy tak stanowi, a kto nie płaci ten… (w domyśle – złodziej). I nie można mu w tym odmówić racji.
To była poglądowa lekcja, jak się oszukuje ludzi. I bardzo kosztowna.
tyle, ze tych lekcji KK dawał już nieskończona ilość w swoich dziejach. A naiwni wciąż usiłują wierzyć w nieistniejące. O to mam do nich wszystkich pretensje.
Konkordat należy koniecznie wypowiedzieć. Oraz zablokować fundusze. Natomiast religioznawstwa można uczyć i z konkordatem, to niezależne kwestie. tylko w przeładowanych innymi przedmiotami trudno będzie znaleźć dodatkowe godziny, argumenty i dodatkowe pieniądze akurat na religioznawstwo.
Levar
6 czerwca o godz. 9:59
….Na szczescie zarowno lat jak i sil pozostalo juz niewiele, wiec zbyt wielu szkod obawiac sie nie nalezy.
Porzuć próżne nadzieje. „Rosną nowe kadry kombatantów” 😉
Matura obejmuje, i będzie nadal obejmowała, tylko przedmioty z podstawy programowej przyjmowanej przez ministra edukacji. A religia jest przedmiotem, który jest poza podstawą programową kształcenia ogólnego – powiedziała minister edukacji Krystyna Szumilas w Radiu TOK FM.
Katechezą kieruje Kościół, czyli nie minister, czyli matury być nie może.
„Religioznawstwo” znajdowałoby się zapewne pod zarządem ministerialnym i spełniałoby taki wymóg.
@alice
ależ jasne, że ten przedmiot który nazywam skrótowo ,,religią”, a w istocie chodzi mi o ,,religioznawstwo”, czy jeszcze ściślej ,,wprowadzenie do wiedzy o religiach”, musiałby być wyjęty spod nadzoru kościelnego, tylko podlegać świeckim władzom oświatowym. Czy to jest ,,naiwne”? Dziś tak, ale za 5-10 lat, kto wie? I jeszcze korekta: to nie Grajewski, to, o ile pamiętam p. Jaworski, szef PiSowskiego zespołu parlamentarnego do walki z ,,ateizacją”.
@xts
nie ,zachęcam do filozofii w rozumieniu szkoły francuskiej, ale na początek dobre i te automatyczne skojarzenia na obecnym morzu powszechnej i zadowolonej z siebie ignorancji.
W pełni popieram to, co pisze Matylda o porzebie wybicia się Polski na niepodległość. Tym razem od kościoła.
Chyba pora na obywatelskie nieposłuszeństwo, skoro kolejne lękliwe rządy, uzależnione narkotycznie od kk, oddają nas w niewolę i pozwalają na dyktat kleru praktycznie we wszystkich kwestiach społecznych i politycznych.
Trwają kolejne rozmowy przedstawicieli episkopatu z MEN-em w sprawie „przyklepania” religii (jedynie słusznej) jako przedmiotu maturalnego. PO CO te negocjacje? Zabawa w przeciąganie liny? Ona trzaśnie prędzej czy później.
Najwyższy czas na wypowiedzenie posłuszeństwa obywatelskiego naszym pastuchom, ups! pasterzom.
Dlaczego rodzice dla wygody głównie i świętego spokoju godzą się na TAKIE nauczanie religii?
Na treści, metody owej edukacji, a także dobór katechetów nie mają żadnego wpływu ani oni, ani władze oświatowe. Decydują wyłacznie biskupi i proboszczowie.
Nie jest przypadkiem, że młodzież licelna głosuje za religią w szkołach… nogami. Znaczny jej odsetek wypisuje się z lekcji religii (mimo że na świadectwach liczy się do „średniej”), bo ma już dość, a są już na tyle dorośli, że rodzice i plebani mogą im skoczyć.
Mądrzy, charyzmatyczni kapłani i katecheci są systematycznie rugowani przez swoich pryncypałów.
Ciekawe, co będzie dalej z ks. Wojciechem Lemańskim z Jasiny, który nie tylko utracił właśnie probostwo, ale nie może być już katechetą, ani wypowiadać się publicznie.
Co z tego, że parafianie po nim płaczą, a nawet powstał w necie jakich ruch poparcia dla niego?
Kolejny ksiądz „zmarnowany” przez polski kościół?
Mimo nacisków ze strony Komisji Episkopatu Polski resort nie przewiduje zmian w tej kwestii. Matura obejmuje przedmioty znajdujące się w podstawie programowej. Zaś religia jest poza podstawą programową dla kształcenia ogólnego przyjętą przez ministra edukacji i jest nauczana według programów kościołów oraz związków wyznaniowych. W podpisanym 25 kwietnia tego roku rozporządzeniu, dotyczącym między innymi zmian w zasadach zdawania matury począwszy od roku szkolnego 2014/1015, wykaz przedmiotów na niej obowiązujących nie zmienia się.
Już w tej chwili koszty przeprowadzenia egzaminu dojrzałości są wysokie. Szacuje się, że zmiany w 2015 roku wygenerują dodatkowe koszty na poziomie około 19 mln złotych. Czy rzeczywiście potrzebny jest tak rozbudowany egzamin? Niedawno spotkałam się z opinią, że liczba możliwych przedmiotów, które zdaje się na maturze jako dodatkowe jest zbyt duża, zaś koszt przygotowania arkuszy dla bardzo wąskiego kręgu zdających wciąż wzrasta. W tym roku na przykład maturę z łaciny i kultury antycznej zdawało zaledwie około 200 osób w całej Polsce. Podobnie jest z językami (w sumie) mniejszości narodowych. Jeszcze mniej osób zdaje historię tańca lub historię muzyki. Zatem, czy nie lepiej ograniczyć maturę do kilku podstawowych przedmiotów, a uczelniom wyższym pozostawić kompetencje przeprowadzenia egzaminu specjalistycznego ? podobnie dzieje się już teraz na kierunkach artystycznych lub przy rekrutacji na kierunek architektura. Odciążyłoby to oświatę i finansowo, i pod względem czasu przeznaczanego na egzamin. To pomysł warty rozpatrzenia, ale jak wynika z kwietniowego rozporządzenia zmian w tej kwestii nie będzie.
Chciałoby się powiedzieć, że – na szczęście – przynajmniej przedmiotów nie przybyło. Matura z religii to pomysł niedorzeczny i krytykowany także przez osoby związane z Kościołem katolickim. Gdyby przedmiot religia był uprawiany jako wiedza o religiach, można byłoby się zastawiać nad sensownością jego wprowadzenia. Jednak przecież już teraz treści z zakresu historii religii są, w niewielkim co prawda stopniu, wprowadzane na języku polskim, historii, wiedzy o kulturze czy wiedzy o społeczeństwie. Nie mnożyć bytów bez potrzeby ? to piękny średniowieczny postulat.
Panie Redaktorze a cóż innego znaczy „amen” jeśli nie „tak jest”? Oczywiście słowo to można tłumaczyć na wiele różnych sposobów, ale „tak jest” mieści się w zbiorze dopuszczalnych tłumaczeń. Oznacza ono również „niech tak się stanie”, „niech się spełni” jak również „ufać”, „być wiernym”. Pozdrawiam
Mógłbym się zgodzić z panem panie redaktorze co do pierwszej części, że nastąpiła klerykalizacja za publiczne pieniądze. Uważam, że należałoby ją z powrotem wyprowadzić z szkół. Z pracy w szkole gdzie jestem bibliotekarzem mogę panu powiedzieć jak to jest z każdej klasy warunkiem prowadzenia filozofii etyki jest 15 uczniów w praktyce dyrektorzy w szkole zniechęcają do tego woląc przeznaczyć godziny na inne przedmioty i zastanawiam się po co robiłem podyplomówkę z filozofii etyki po to, żeby mieć sam papier. Co do ksieży którzy nauczają religii widziałem może raz i dwa, żeby pojawił się taki katabas na konferencji rady pedagogicznej na wstępnej przed rozpoczęciem roku i przed zakończeniem plenarnej. W miedzyczasie ani widu ani słychu choć u mnie w szkole w praktyce co drugi tydzień jest jakieś zebranie lub tzw. konferencja rady pedagogicznej. Gdyby jak to pan mówi okazałoby się, że na maturze miano by na serio wprowadzić filozofię już mogę się domyśleć że pana koledzy po fachu członkowie rady purpuratów KK już zrobiliby wszystko, żeby przechwycić albo w postaci tych w sukienkach albo tzw. V kolumny świeckich. Można się także domyśleć jaka byłaby taka tematyka lekcji Tomasz z Akwinu, dzieła Jana Pawła II żadnego Hegla Nietzschego broń boże Kartezjusza słowem Monachomachia. Inne religie oczywiście z dodatkiem, że są podrzędne wobec religii rzymsko katolickiej.
Coś mi się wydaje, że popadł Pan w wishful thinking.
Postuluje Pan: matura z religii tak, ale nie z religii-katechezy, jaką mamy, tylko z religioznawstwa.
Sądzę, że najpierw to religioznawstwo musiałoby w szkole zastąpić katechezę, a jakoś się na to nie zanosi.
Matura z filozofii – tak, ale z filozofii uczonej sensownie (Pan tu francuską szkołę przywołuje, mi Brytyjczycy bliżsi, ale to już mało istotny szczegół).
Ale nie jest uczona sensownie, tylko encyklopedycznie. Trochę skrócony, spłycony i prawie na bryk przerobiony Tatarkiewicz. Wymaga się wiedzy właśnie encyklopedycznej, na jej najbardziej powierzchownym poziomie.
Najpierw to podejście szkoły musiałoby się zmienić, a dopiero wtedy śmiałbym zachęcać kogokolwiek do zdawania matury z filozofii.
Tym bardziej z religioznawstwa.
„na początek dobre i te automatyczne skojarzenia na obecnym morzu powszechnej i zadowolonej z siebie ignorancji”
Naprawdę dobre?
Mieliśmy wczoraj popis R.Kurkiewicza, który eksploatując skojarzenie „Bourdieu – przemoc symboliczna – przemoc” uzasadnił rację moralną Wprostu flekującego Fibaka.
Skojarzenia bez głębszego rozumienia treści najwyżej do czegoś w tym stylu mogą prowadzić.
Zlikwidować maturę państwową, przywrócić egzaminy wstępne. Szkoła może sobie organizować maturę, jak ma ochotę, ale państwo powinno się od tego absurdalnego procederu odczepić. Matura sprawdza, w której szkole nauczyciele najlepiej podpowiadają uczniom.
Wiedza ma być /o religiach świata/, ale /przede wszystkim o chrześcijaństwie/. A dlaczego przede wszystkim? Jeśli można sobie wybrać religię na maturze, to dlaczego nie można wybrać, która to ma być religia? Dlaczego nie religia Buszmenów albo Papuasów? Czy istnieje jakaś obiektywna metoda ustalenia, które religie są ważniejsze od innych? Dlaczego nie uczyć o wszystkich? Bo jest ich zbyt dużo?
Co jest złego w ignorancji religijnej? Gdyby spytać Jezusa, na pewno nie wiedziałby, czym jest /Trójca Święta/, bo nie było wówczas takiego pojęcia. Nie wiedziałby też, co znaczy /amen/, ani czym jest chrześcijaństwo. Jezus by tej matury nie zdał.
Nauczanie filozofii bardziej mnie przekonuje, ale nie bardzo wierzę w nieupolitycznioną filozofię. Każdy filozof miał jakieś preferencje polityczne.
PS. Czy rząd Mazowiecki panował na Mazowszu?
Gospodarz z jednej strony słusznie pisze, że treści programowe przedmiotu „religia” nie podlegają kontroli ze strony państwa, z drugiej chciałby matury z religii rozumianej jako religioznawstwo. To jest wewnętrzna sprzeczność. Matura z religii byłaby maturą z religii katolickiej, amen 🙂 W tej sytuacji uważam, że znacznie lepiej by było, gdyby religii jako przedmiotu maturalnego NIE wprowadzano.
Przy czym całkowicie zgadzam się z Gospodarzem, że poziom wiedzy religijnej i wśród osób kończących szkoły średnie, i w społeczeństwie jako takim, nominalnie w większości chrześcijańskim, jest zastraszająco niski. Ale wprowadzenie matury z katolicyzmu tego problemu akurat nie rozwiąże.
Tak na wstępie chciałbym tylko powiedzieć, że mylenie się jest rzeczą ludzką, nikt temu nie zaprzeczy. Jednak przyznanie się do błędu, szczególnie na forum publicznym, wymaga dużej odwagi. Podziwiam Pana za to.
Wracając do tematu. Z własnego doświadczenia(rocznik ’89) wiem jak wygląda religia w szkole, jest to przedmiot zapchajdziura, który jest bo wymaga tego ministerstwo. Przydatny uczniom tylko jako 45 na spisanie pracy domowej. To smutne ale prawdziwe. Matura z religii w obecnej formie jest złym pomysłem. Prawdę mówiąc ja widzę tyko 1 powód dla którego uczelnie katolickie chciałyby wprowadzenia religii na maturze. Nie chce się Kościołowi sięgnąć do kieszeni by zorganizować egzamin wstępny z religii.
Są dwa proste rozwiązania:
1. Zamiast religii religioznawstwo nauczane na takich samych zasadach jak wszystkie inne przedmioty: zgodnie z podstawą programowa, nauczyciele zatrudniani przez szkoły i spełniający wymagania jakie stawia się innym nauczycielom, nadzór kuratoriów itd. Wtedy mogłaby być z tego matura. Czy i komu to potrzebne to inna sprawa, ale jeżeli jakiś uczeń wybiera się po maturze do seminarium duchownego albo na wydział teologii to może to mieć sens.
2. Jeżeli nauka uprawiania religii katolickiej (bo tak się to powinno nazywać) ma pozostać w szkołach „eksterytorialna” to niech KK zrobi sobie swoją maturę z religii. Absolwenci liceów mieliby świadectwo matury państwowej a ci, którzy zdecydowaliby się na dodatkowy egzamin mieliby dodatkowo kościelne świadectwo matury katolickiej.
Ja bym chciał dodatkowo zakwestionować sens przedmiotu /religioznawstwo/. Uważam, że taki oddzielny przedmiot jest bez sensu. Zwyczaje religijne, jak inne zwyczaje, mogą i powinny być omawiane na takich przedmiotach jak /wiedza o społeczeństwie/ ewentualnie /historia/. Wiedza o zwyczajach religijnych jest fragmentem kulturoznawstwa, nie częścią religii. Z kolei myśl religijna jest częścią filozofii ewentualnie literatury, nie religii. Myśl religijna i zwyczaje religijne przeważnie nie mają ze sobą związku i nie ma powodu by taki sztuczny związek wytwarzać w procesie nauczania, gdyż to już byłaby indoktrynacja moim zdaniem. Oczywiście moje stanowisko też można uznać za indoktrynację, tym razem niereligijną. Nie widzę jednak możliwości, żeby się na coś nie zgecydować. Każde nauczanie religioznawstwa sugeruje istnienie spójnej i oddzielnej sfery życia zwanej religią, co dla osoby niereligijnej jest nieakceptowalne.
Nauczanie religioznawstwa sugeruje uczniowi, że on musi coś wybrać i umieścić się w jakiejś kategorii religijnej. Ewentualnie wybrać opcję ateistyczną, rozumianą jako /niedobór religii/. Dlaczego mamy wychowywać młodych ludzi w przekonaniu, że oni się jakoś /dzielą/ na rozmaite wiary i wyznania? Czy nie lepiej by było, gdy się nie podzielili wcale, albo chociaż jak najpóźniej? Czy nie lepiej nauczyć ludzi /relatywizmu/ (nie w sensie filozoficznym), czyli traktowania każdej sprawy oddzielnie, a nie w kontekście wiary i wyznania.
Ad Sugadaddy)
Napisał on: „PS. Proszę zwrócić uwagę na jeden z argumentów za wprowadzeniem filozofii; nie słychać, aby biskupi mieli jakieś zastrzeżenia. Co innego, gdyby mieli.
W/g waldiego to biskupi decydują czego należy uczyć w szkołach.”
No właśnie, umyślnie wspomniałem o biskupach, bo wiem, ze na tym forum o wszelkie zło w Polsce podejrzewa się biskupów, no więc napisałem, że hamulcowymi nie mogą być purpuraci, bo w seminariach im podległych wykłada się filozofię. Stąd wyciągnąłem wniosek, że nie mogą być wrogo usposobieni do czegoś, czego za ich przyzwoleniem się naucza. Zatem biskupi nie zwalczają filozofii ani też się o nią nie upominają w szkołach świeckich. No ale sugadaddy tego nie zrozumiał. Widać za trudne było.
Pozwole sobie gleboko i strukturalnie sie z Panem nie zgodzic. Wiedza o religiach nie przyczynia sie do ustania „wojen religijnych” poniewaz w tych religia jest zaledwie pretekstem. I choc oczywiscie warto sie wiedzy o religii i folozofii uczyc (rzeczywscie istnieje cos takiego jak kanon cywilizowanego czlowieka) to nie sa to w dzisiejszych czasach „niezbedniki” dla budowania sobie przyszlosci a takie „niezbedniki” powinny byc elementem matury.
Poza tym — kto Pana zdaniem uczyl by takiego przedmiotu w polskich szkolach, katecheci?!
Pozdrawiam z Amsterdamu
@Barbara Malak
Skoro pozdrawia Pani z Amsterdamu, to zaskakuje mnie, że nie widzi Pani, jak przydałaby się w Polsce taka wiedza o religiach. Moim zdaniwem jest ona niezbędna nie tylko dla obcowania z kulturą, ale też do sensownego funkcjonowania w obecnym świecie. Natomiast zgoda co do praktycznego kłopotu z brakiem przygotowanych dobrze nauczycieli. Ale kiedyś należałoby zacząć.
Barbara Malak
6 czerwca o godz. 15:49
… I choc oczywiscie warto sie wiedzy o religii i folozofii uczyc … to nie sa to w dzisiejszych czasach ?niezbedniki? dla budowania sobie przyszlosci a takie ?niezbedniki? powinny byc elementem matury.
Zaskakująca teza. Szczególnie kiedy wygłasza ją dyplomowany psycholog. Religie, jak już wspominał Gospodarz, stanowią ważne teksty kulturowe. I niezależnie od tempa czy głębokości procesów sekularyzacyjnych, długo jeszcze takimi pozostaną. A to z uwagi na funkcje, jakie religie pełnią. Między innymi ze wzgledu na funkcje łagodzenia lęków egzystencjalnych. Paradoksalnie postęp cywilizacyjny, zwłaszcza technologiczny, wcale tych lęków nie łagodzi. Religia stanowi pierwszy tekst kulturowy, dostarczajacy odpowiedzi na pytania egzystencjalne, z jakim spotyka się młody człowiek. Niezależnie od jakości tych odpowiedzi pełnią one rolę układu odniesienia. Determinują sposób widzenia świata i siebie w świecie. Sposób nadawania sensu.
Jeżeli zdekodowanie, a tym de facto jest religioznawstwo, sposobu w jaki jesteśmy kulturowo na życie zaprogramowani, nie jest „niezbędnikiem”, to naprawdę nie wiem, co by nim mogło być.
To nie tylko „niezbędnik”, ale wręcz fundament życiowych sukcesów człowieka wolnego, rozumnego i psychicznie zrównoważonego.
Drogi waldi,
Ja w ogóle nie za bardzo Ciebie rozumiem. Nasze światopoglądy pochodzą z zupełnie innych światów.
Praktycznie każdy polski maturzysta wybierając swoje przedmioty maturalne robi to pod kątem liczby punktów we wzorze kwalifikacyjnym na studia, jakie ów przedmiot mu przyniesie. Narzekamy na niski poziom matury ale ilu z dyskutantów na tym blogu byłoby w stanie obliczyć podane wzory?
Gdyby w USA żaden pracodawca nigdy nie zatrudniał nielegalnych imigrantów to nielegalna imigracja nie miałaby miejsca. Gdy uniwersytety nie będą dawały punktów za wyniki z matury z religii, to prawie żaden maturzysta nie wybierze tego przedmiotu na maturze.
Pokazałem, że według aktualych reguł kandydat na filologię polską i na biotechnologię na UW jeżeli będzie zdawał religię na maturze to tylko w ramach swojego hobby. Natomiast kandydat na matematykę na tej samej uczelni zupełnie przeciwnie, gdyż wybór religii na poziomie rozrzerzonym jest dla niego całkiem racjonalny.
Argumentacja na tym blogu jest wypisz-wymaluj kopią dawanego, peerelowskiego myślenia nakazowo-rozdzielczego, gdzie popyt i podaż ustalane były na posiedzeniu plenum a zapotrzebowanie rynku utożsamiane z „pchaniem w system” a nie z „ssaniem przez system”. Proszę zapytać swojego wnuczka o powody, jakie ewentualnie mogłyby go skłonić do zdawania religii na maturze. Tak będzie łatwiej zrozumieć, przynajmniej tak długo, jak długo wnuczek nie zacznie wyliczać uczelnianego wzoru i mówić o punktach.
Szanowny Panie Katecheto z LO
zapewniam Pana, że inni katecheci (w szczególności księża), nie sa wcale ciekawi tego, co mają w programie, a zajmują się jedynie indoktrynacją i politykierstwem, ewentualnie grą na gitarze i śpiewaniem pieśni rozmaitych, jeżeli w ogóle się czyms zajmują, bo najczęściej ich nie ma. Oczywiście, za nic też sobie mają wszelkie dodatkowe obowiązki, jakie na nich – w końcu nauczycielach – spoczywają.
Panie @ Frogo – no cóż, w pańskim równoległym świecie, może jest tak jak pan pisze, ponadto tamże niebo jest pomarańczowe, trawa niebieska, wilki latają, bociany pływają, a Słońce krąży wokół Ziemi. Nie wykluczam. Ale w naszym świecie i Biblii jaka istnieje, we wszelkich przekładach, jest tak jak ja napisałem. To czy Pan jest tylko banalnym oszołomem, czy przypadkiem klinicznym, czy prowokatorem, zostawiam do oceny współkomentatorom.
PS. A gdzie pańskim zdaniem kościół rzymski wyp..lił z Dekalogu przykazanie drugie: „Nie uczynisz sobie żadnej rzeźby ani obrazu rytego, na podobieństwo tego co na górze, ani tego co na dole, ani tego co w czeluściach, ani tego co w odmętach; nie będziesz się im kłaniał ani wielbił”? Belka obija się w pańskiej głowie aż echo idzie…
Panie @ Katecheto – to samo: ani dogmat o Trójcy, ani uznanie boskości Jehoszuy nie są warunkiem bycia chrześcijaninem. Odwrotnie: to dogmaty antybiblijne. Więc do wyboru: albo jest pan ignorantem, albo świadomym kłamcą.
Tyle w temacie.
Przypadek „katechety z LO” (wczoraj, godz 17:56) jest na pewno rzadkością. Nieźle znam szkoły i wiem, że na lekcjach religii w klasach młodszych dominuje obrzędowość i dość bajkowe przekazywanie biblijnych przypowieści, a w klasach starszych uprawia się zinfantylizowane moralizatorstwo, w którym ludzkie czyny ocenia się w dwóch kolorach – czarnym i białym, bez jakichkolwiek światłocieni. Brak jest też osadzenia treści religijnych w historii w ogóle, a w historii chrześcijaństwa w szczególności. No i wreszcie katecheci czują się przede wszystkim podwładnymi miejscowego proboszcza, a nie dyrektora swojej szkoły. Zresztą dyrektorzy nauczanie religii najczęściej sobie odpuszczają, bo wiedzą, że gdyby się wtrącali i nie daj Boże popadli w konflikt z proboszczami, to z nimi raczej nie wygrają.
Co do postulatów p. Redaktora, to uważam, że są słuszne, lecz utopijne w obecnej rzeczywistości.
Mam przykłady z Belgii, jak jest realizowany program nauczania religii w dwóch zupełnie różnych szkołach w Brukseli.
Moja wnuczka chodzi do prywatnej szkoły katolickiej, gdzie uczą się również dzieci innych wyznań. Krótko mówiąc, poznają bliżej zasady własnych religii, obyczaje, obrzędy itp. mimo „wykładowej” katolickiej, praktykując jakby mimochodem wzajemną tolerancję.
Wnuk uczy się w tzw. szkole europejskiej, która gwarantuje na koniec maturę również z języka ojczystego. Jest do wyboru religia swojego kraju pochodzenia (najczęściej katolicka) albo etyka. Program lekcji religii dla Polaków opiera się na polskich podręcznikach obowiązujących w kraju i polskich katechetach. Po „kursie” klasy V, którą właśnie kończy, mój bystry i myślący wnuk oświadczył, że ma dość „tych bzdur” i przepisuje się na etykę.
Rodzice i dziadkowie odetchnęli z ulgą.
Skoro w Polsce inaczej nie można, bo kościól dobrowolnie nie zrezygnuje z własnej wizji nauczania religii, na co nie ma żadnego wpływu MEN, to zamiast snuć mrzonki o maturze z religioznawsta, etyki, czy historii filizofii, trzeba religię – tak jak kiedyś pewien sztandar – wyprowadzić ze szkół.
szukanie kasy
Zrozumiałym jest że każdy człowiek a i instytucje czy organizacje tym bardziej
pilnuje swego interesu.
Trudno więc by tak samo nie działał i KK w Polsce.
Warto jednak zastanowić się nad tym czy nie oddajemy w pacht części działalności państwa , czy nie pozwalamy przywłaszczać praw przynależnych państwu jako takiemu.
Jeżeli przyjrzymy się słowom i czynom K K w Polsce to okaże się ze podpisane umowy A KONKORDAT W SZCZEGÓLNOŚCI dowodzą że służyły jedynie do torowania drogi do wymuszania kolejnych ustępstw Państwa a nauki głoszone przez Kośćiół były fałszywe i niezgodne z rzeczywistością.
Państwo i społeczeństwo służyło tylko jako dostarczyciel mamony – nie otrzymując nic w zamian w dodatku obietnice KK nigdy wprowdzane w życie nie były i za niepowodzenia oskarżany był każdy byle tylko nie kościół.
Przykład – a choćby prokreacja- ileż to słyszeliśmy jak cudownie będzie gdy nastąpi powszechna zgodność prawa z nauka KK .
Co mamy ? dzieci w zamrażarce , spadek urodzin większy niż za okupacji , wyjazdy // drenowanie pieniężne// na usunięcie ciąży za granice.
Tak dzieje się z każdą INICJATYWĄ KOŚCIELNA.
Nawet Owsiaka chciano udupić przystankiem Jezus.
Na lekcjach religii tych co to miały być na pierwszej lub ostatniej lekcji gra się na gitarze lub w cymbergaja a dzieciaki po skończonej mszy gromadnie muszą biegać do ołtarza po pieczątkę że były w kościele.
Weżmy choćby sprawę kibiców- tych z Jasnej Góry – mianowanych TAM na PRAWDZIWYCH POLAKÓW. Pogodziła się Wisła z Crakowią tylko ze jakieś kaleki łażą po Krakowie po tym pojednaniu a nawet i trup się zdarzył.
Rzeczywiście widać działalność ewangelizacyjną.
Bo czego się można nauczyć od nauczających :
– Glodzia ? jak pić i nauczyć służbę nalewania
– Paetza – jakiego koloru powinno się majtki nosić
– Rydzyka – jak skłaniać staruszki do oddawania emerytury no i gdzie chować forsę zbierana na ratowanie stoczni Gdańskiej
– cały skład Komisji Majątkowej – jak kilka razy odzyskiwać od Państwa Polskiego to co odebrali kościołowi arcykatoliccy Austriacy lub Niemcy.
Jeśli cofniemy się o lata przed rozbiorami to fakt oddania oświaty kościołowi zaprocentował wychowaniem pokolenia które w końcu oddało władzę w Polsce w obce ręce .
Kościół nigdy nie dotrzymał swych obietnic nawet wtedy gdy były obustronnie podpisane.
Jeżeli ma być prawdziwy rozdział Państwa i Kościoła to trzeba anulować Konkordat , wskazać KK miejsce gdzie może nauczać religii // byle nie w szkołach publicznych//
W szkołach własnym sumptem tworzonych proszę bardzo aż do akademickich.
Reszta jest niepotrzebnym młóceniem słomy.
howg
@ ?
Dla chrześcijan, misiu-pysiu, wykładnią są: Nowy Testament z pięcioma przykazaniami Chrystusa oraz siedem przykazań Boskich przekazanych Noemu wtedy, kiedy Bóg zarządził hydropiekłowstąpienie, a z nim zawarł przymierze, którego znakiem uczynił tęczę, który to Boski znak pederaści, lesbijki oraz Bęgowski z kumplami, za sprawą swoich powszechnie znanych motorów, sprofanowali. To było przymierze z Pana Boga z ojcem całej współczesnej ludzkości, Noem, a nie tylko jakiś plemienny, szowinistyczny geszeft z garstką szaleńców-megalomanów.
Żydowskie tablice, czy wstęgi z góry Synaj, jak dowodzą niektórzy, które miał podobno otrzymać Mojżesz, jeśli w ogóle istniały i jeśli istniał on sam, bo w genealogii o ile pamiętam od Adama nie figuruje – to ich plemienny problem. Dobrze by jednak było, żeby jeśli rzeczywiście wierzą w Mojżesza oraz w tę historię z tablicami, przestrzegali tego, co tam napisano, ktokolwiek to napisał, na czymkolwiek, jeśli w ogóle napisał, gdyż to treść mądra, ewidentnie zerżnięta z praw przekazanych Noemu.
A w Nowym Testamencie jest tak, jak ja napisałem.
PS. Kto chce mieć jak na dłoni dowód kłamstw pana @ Frogo, polecam artykuł X. RUT-a w „Wiedzy i Życiu” 10/2004.
mag
6 czerwca o godz. 21:50
Obawiam się że do takiego modelu trzeba kilkuset lat TRADYCJI i otwarcia na świat.
Nominanci papy Wojtyły, wychowani w zamkniętym i monolitycznym społeczeństwie, nie są do tego zdolni.
To co było siłą, może okazać się piętą achillesową polskiego kk.
Światopogląd religijny jest dość skuteczną barierą izolującą od INNYCH.
Posiadacze jedynej prawdy, innych nie potrzebują- rozwaliłyby klatkę poprzez swą różnorodność.
Szkoła jako supermarket z wartościami?
System wartości pochodzący z różnych klocków?
Ciężko będzie……
waldi
sugadaddy ma, jak widzisz, pewien problem ze zrozumieniem Twoich elukubracji. Ja nawet pewnie jeszcze większy. Na tyle, że jasno mówię, ze powinieneś uporządkować to co wycieka Ci spod klawiatury.
Jest to ważna wskazówka dla osoby admirującej Boga-Co-Chwilę-Zawieszajacego-Prawa-Przyrody-W-Celach-Interwencyjnych takich czy owych. Będącego zarazem właścicielem Twojego ciała i ducha.
Wskazówka ta powinna skłaniać Cię do zastanowienia się co właściwie wygadujesz.
Osoba skromna, mająca w sobie Bojaźń Bożą traktuje wskazówkę jako Bożą Wolę, by własne elukubracje uczynić zrozumialszymi dla innych, by pomóc im zbawić swoje dusze. Zaniechanie tego jest strasznym dramatem – jest wyrzeczeniem się miłowania człowieka i niesienia mu koniecznej braterskiej i Bożej miłości, którą ten bliźni rozpoznaje poprzez drugiego człowieka.
Jest jednak jeszcze poważniej – zaniechanie mowy prostej, jasnej, przystępnej, jest Zaparciem Się Woli Bożej.
Ponieważ masz trudności ze zrozumieniem tych Bożych Nakazów, przypominam Ci, ufając, że w porę zawrócisz z Drogi Szatana.
Masz trudniej niż my, sugadaddy, ja i jeszcze wiele obecnych tu osób. Ty masz trudny, ale i jakże słodki Obowiązek, który Twój Właściciel, sam Bóg, nałożył na barki Twoje i nakazał Ci iść między ludzi i czynić im Miłość oraz Boży Pokój w sposób dla nich zrozumiały.
My mamy łatwiej. Nie musimy się tak strasznie męczyć wypisując te koszmarne dyrdymały. Nie musimy nikomu niczego kłaść do durnego łba. Żyjemy uważając, że robimy to najlepiej jak można i to nam w zupełności wystarcza. A nawet, przynajmniej ja, uważamy, że żyjąc ciekawie i mądrze, być może dajemy innym interesujący przykład, ciekawszy niż Ty.
Nie mamy tego strasznie wielkiego obowiązku, co ułatwia nam swobodne rozmyślania, pochylanie się nad ciekawymi problemami i ich staranne, nieuprzedzone rozważanie. Jest to znacznie przyjemniejsze.
Ja na ten przykład, leżę sobie pod gruszą na dowolnie wybranym boku.
Jest dobrze.
Ale sam tak wybrałeś. Sam twierdzisz, że masz taki Obowiązek. Więc musisz zasuwać. Nie ma zmiłuj. Inaczej Twój właściciel przyjdzie po Ciebie z całą swoją Starotestamentową Potęgą, a nawet Nowotestamentową Potęgą i zażąda rozliczenia się ze skarbu który Ci powierzył.
A wtedy ręka,noga itd na ścianie. Nikt nie chciałby wtedy być w Twojej skórze. Nawet Szatan.
A teraz życzę miłych snów.
Jestem zachwycona poziomem dyskutantów. Jestem ateistką, nie ochrzciłam dzieci, przeżyłam indoktrynację(obowiązkową) w przedszkolu i podstawówkę i gimnazjum. Nie chodzili na religię( w środku lekcji), ganiani po korytarzach, wytrzymaliśmy! W tej chwili religia(jakakolwiek) źle mi się kojarzy. W Polsce religioznawstwo, filozofia, etyka w tej chwili nie są możliwe. W powiecie Warszawa Zachód nie ma szkoły z etyką! Te wszystkie fanaberie będą możliwe po wycofaniu Krk do kościoła. Nauczanie modlenia w szkole? Toż to niedorzeczne, absurdalne, szkodliwe! W dodatku za nasze pieniądze. Tfu!
Uważam, że! Państwo polskie winno stworzyć nową ustawę, w której dopuszcza się naukę religii w szkołach (bo tak wygodniej rodzicom), przez katechetów (, nawet niemianowanych i niekontrolowanych przez Państwo) – wskazanych przez klechów -ale…! Ale na zasadzie- wynajmowania (odpłatnie!) pomieszczeń szkolnych przez biskupów i opłacania przez nich, ich katechetów. A maturę z tego „przedmiotu” niech oni organizują sobie, jeżeli to dla nich takie ważne, w kuriach. PAŃSTWO NIE JEST OD KATOLICYZACJI ( I to tej na poziomie- zaprawdę prymitywnych: Głódzia, Dydycza,Dziwisza, rydzyka czy Michalika i reszty tej menażerii)! —-Dziś państwo nie ma wpływu na poziom katechetów, na program kleszej”nauki”, na ramy ich „nauczania” — i nagle, nie wiadomo dla czego, ma zagwarantować im locum, pensje a do tego i państwowy(!) egzamin z prymitywizmu klechów! —–Polscy biskupi i ich klechy, dziś nie respektują tez Soboru Watykańskiego II! Czego więc chcą uczyć młode pokolenie w XXI w.? To pokolenie odruchowo burzy się. Wszak ich odruchy,w zasadzie, znajdują odpowiedzi w Vaticanum Secundum. Ale nasi „purpuraci”(- vel prymitywi) i ich klechy- nadal są przedsoborowi… i niczego młodym nie proponują; cieszą się z tych bezmyślnych, im „klaskającym, mającym obmierzłe prawice” – a tych coraz mniej.——– Państwo ma gwarantować klechom, państwowy egzamin z ich prymitywizmu przekazywanego młodzieży( już dziś opłacanego z budżetu państwa)? Paranoja. Państwo ma im zapełnić świątynie! Bo oni- biskupi, w impotencji ewangelizacyjnej?
@Przemek:
Mi się wydaje podobnie, ale z pewnym zastrzeżeniem — amen to uroczyste potwierdzenie. Gdy Jezus mówi: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam”; to mówi właśnie: „amen, amen”.
Jestem za dodaniem religii do listy przedmiotów dodatkowych, które można zdawać na maturze. Ale to nie powinna być wiedza o katechizmie, tylko wiedza o religiach świata.
Tu sie zuplenie z Panem nie zgadzam. Religia jak i inne hokus pokus obrzadki powiny byc odlaczone od zasadniczej wiedzy i w potencjale spolecznym miac taka range jak sport, magia czy izoteryka, i moze nalezec do wiedzy ogolnej na bazie dobrowolnej. Samo wprowadzenie religi do szkol jest nie demokratyczen i ogranicza prawa w zyciu spolecznym minoritetow.
Szkoly panstwowe – szkoly konfesyjne
ta dychotomia jest prosta i wedlug niej funkcjonuje szkolnictwo w Szwecji. Skolverket (taka instytucja nadzoru nad szkola) ma za zadanie, by szkoly przestrzegaly ogolnego programu nauczania przedmiotow, ktore wchodza w zakres szkolnictwa. Religia, prosze bardzo. Sa koscioly, meczety, synagogi etc etc i tu moga ci wszyscy „katecheci” wyzywac sie ile sobie chca.
Jest ogolny przedmiot religioznawstwa od klasy V (etyka, filozofia) i ten jest w szkolach. Zadnej indoktrynacji, zadnej religijnej demonstracji, poniewaz jest to zabronione prawnie w publicznych instytuacjach finansowanych z kieszeni podatnikow.
Mam dzieci w wieku szkolnym podstawowyn, ktore uczeszczaja do szkoly niepublicznej waldorfskiej – dwojka i corke do szkoly muzycznej panstwowej. Dzieci moje sa wychowane w atmosferze laickiej. Co nie oznacza, ze izoluje je od ich rowiesnikow z rodzin religijnych. Niemniej nie do pomyslenia jest, by ktokolwiek mogl dzieci angazowac do jakich dzialan o charakterze religijnym bez wiedzu rodzicow. Te sprawe zastrzeglem sobie bardzo dawno. I jak dotychczas bez zaklocen.
Matylda
6 czerwca o godz. 11:48
Porzuć próżne nadzieje. ?Rosną nowe kadry kombatantów?
Szanowna Pani,
nie tak dawno temu bylem swiadkiem, ja przed „starymi kadrami” musiala sie
Pani tlumaczyc, ze nie jest wielbladem. (podobna historia przydarzyla sie
panu Jakobsky’emu).
Na Pani wiec miejscu obserwowalbym „wzrost nowych kadr” z raczej umiarkowanym
entuzjazmem.
Do kombatanctwa generalnie nalezaloby podchodzic ostroznie.
Zycie, jak wiadomo, nie znosi prozni, wiec jak sie juz pokona „tych”, to przyjda „tamci”,
niekoniecznie lepsi.
@dante
Pan nie ma oczu do czytania. Ja nie bronię religii w szkole w sensie jakiejkolwiek konfesji, tylko jako tekstu kultury. Pana może kultura nie interesować, ale wielu interesuje. Nie zrozumieją kultury, od malarstwa przez literaturę i film po muzykę, jeśli będą analfabetami religijnymi w tym sensie (niekonfesyjnym, ale kulturowym), to już się zresztą niestety dzieje.
Levar
7 czerwca o godz. 9:46
chciałam jedynie zwrócić uwagę na podstępne działanie niejakiego pantareja 😉
Polska stanie się krajem cywilizowanym i świeckim, kiedy ponad 50% będą stanowić tacy obywatele jak skarbonka.
Dopóki to nie nastąpi będziemy mieli państwo wyznaniowe. Nieoficjalnie co prawda, ale jednak. Chociaż kto wie? Po następnych wyborach, chyba może być tylko gorzej.
Religioznastwo to czysta nauka o roznych religiach ,natomiast religia jako taka katolicka ,prostestanska,islamska jest nauka zwiazana z przekonaniami ,wiara danego czlowieka i uczy nie tylko wiedzy
o danej religi ale rowniez wiary .
Dwa rozne pojecia. W Niemczech uczy sie w gimnazjum
religioznastwo ,etyke ,filozofie z logika ,religi w zaleznosci od konwesjonalu danego dziecka. W szkolach prywatnych n.p. katolickich
czy protestnackich, ktore sa dostepne dla wszystkich z racji wspolfinansowania przez panstwo , nie ma naturalnie obowiazku uczestni-
stwa w religi i mozna byc jednak tzw. wolnym sluchaczem. Wszystkie te przedmioty nie objete sa matura.
Ewentualne wprowadzenie matury z religi w kraju ,uwazalabym za katastrofe /rowniez polityczna/- zwiekszenie zaleznosci od kk..itp .,
wprowadzenie religioznastwa natomiast bez matury jako rozszrzenie
horyzontow i miedzyludzkiego zrozumienia -popieram….
Pozdrawiam
ps.czy nowoczesny czlowiek powinnien sie uczyc wiary w boga ,czy jednak wiary w siebie ….
Pan Gospodarz
zwrocil uwage powyzej na bardzo istotny element, ktory zanika w wychowaniu mlodego pokolenia a mianowicie:wiedze o religiiach. Bez tej wiedzy bedziemy czytac teksty literackie i nie bedziemy je rozumiec, bedziemy „ogladac” dziela sztuki i nic wiecej. Bez tej wiedzy niemozliwa jest estetyczna refleksja.
Niegdys Wolf Vostell, niemiecki konceptualista (dé-coll/age) wyznal, ze „nie znam zadnego artyste, ktory by nie wierzyl w Boga. Mozna powiedziec tak: kreatywnosc czy tez kreacja to przeciez boska zasada”.
Panie @ Frogo – powtórzę: w Biblii pańskiego autorstwa może tak jest. Dlatego dalsza dyskusja z panem jest bezprzedmiotowa. Tylko niech pan pamięta słowa Jehoszuy: „Dopóki czasy nie przeminą ani jedna litera z Prawa nie będzie odjęta czy zmieniona”. Więc skoro ma pan swoje własne Pismo to O.K. – wystarczy, żeby nie zmieniał pan tego, które obowiązuje chrześcijan.
Tanaka
6 czerwca o godz. 23:51
Znakomite. Ciekawe, czy Waldi zacznie sie zastanawiac.
Matura z religii… w liczbie mnogiej. Tak, to by było bardzo cenne. Tylko kto miałby tego uczyć? Magistrów religioznawstwa mamy raczej niedużo, zważywszy, że studia na tym kierunku do niedawna oferował tylko jeden uniwersytet w Polsce…
Ale pomysł świetny, popieram całym sercem.
@ Gospodarzu: ja tez nie twierdze w moim wpisie, ze jest Pan zwolenikiem religji jako konfersji?
Religia tez jako teks kulturowy jest niczym innym jak przezyciem systemem dogmatow i wymogow moralnych, zespolem wzajemnie napedzajacych sie poboznych praktyk i nierozlaczna wiez z Bogiem przez indoktrynacji, kontrole, cukier i bat. Religia jako méc?ne , malarstwa, literatury, filmu czy muzyki nie jest efektem dobrowolnego wyobru kreatwnego potencjalu spolecznego tylko przymusu i braku alternatywy, ktorej to nota bene spolecznoci sa pozabwiane. Religia nie tworzy, religia tylko posiada.
Doszukiwanie sie przyczyn analfabetyzmu kulturowego wsrod mlodego pokolenia przez brak ich zainteresowania zyciem spirytualnym jest bardzo subiektywne. Tak samo jak i twierdzenie ze owy analfabetyzm jest tak szeroko rozpowszeniony bo nastolatek jest wpatrzony w iPhona a nie w Matke Boska, Koran, Thora czy Budda.
Pozdr. DW
PS: Nie rozumie tez Pana reakcji i osobistych wycieczek pod moim adresem tylko dlatego, ze mam inne zdania. Byloby duzo przyjemniej prowadzic polemikie w popoludniowy piatek bez machania maczuga absolutnej prawdy.
Lewy
Obawiam się, że tekst Tanaki jest dla Waldiego po prostu nieprzyswajalny.
Osoby jego pokroju są tak zaprogramowane, że dyskusja z nimi przypomina dywagacje scholastyczne na temat ilości diabłow mieszczących się na główce szpilki.
Ozzy pisze: ‚Niegdys Wolf Vostell, niemiecki konceptualista (dé-coll/age) wyznal, ze ?nie znam zadnego artyste, ktory by nie wierzyl w Boga….”
Nie wszystkie brednie wypowiadane przez artystow warte sa cytowania. Rob troche odsiewu. 😈
Postanowiłem w trzech swoich ulubionych blogach „Polityki” wzniecić dyskusję na temat naszej Prezydent Hanny. Popełniłem notkę polityczną, czego nigdy nie robię, Pan wybaczy, Panie Redaktorze, za prywatę, ale kto ma ochotę…
http://torlin.wordpress.com/2013/06/07/hej-hanno-uslysz-mnie/
Adam Szostkiewicz
7 czerwca o godz. 9:53
Pełna zgoda co do teoretycznych pryncypiów.
Malarstwo, muzyka, balet i te sprawy w szkole – miałem, życzyłbym wszystkim dzieciakom. swoim zapewniam.
Jednak w realiach jakie mamy nie uda się oddzielić religii jako katechezy i kościelności od jej subtelnych, niejednoznacznych warstw kulturowych.
Tu rządzi pociąg pancerny Kościoła. A wrażliwcy-archeolodzy umiejący z uważnością oddzielić jedno od drugiego są, mówiąc kolokwialnie, „za chudzi w uszach”.
Pociąg pancerny ma za wiele pary i pędu, a my tu sobie „ą”, „ę”, pykając z fajeczki w klubie gentlemenów. W tym stanie można być jedynie mokrą plamą na torach. Milicja zawsze przed tym słusznie przestrzegała.
Oprócz elegancji w słowie i motylich wzlotów marzeń potrzebne są jednostki specjalne.
Nie do konca wiadomo co znaczy slowo amen (lub aman ). Znajduje sie juz w Piecioksiegu (w formie podwojnej,tz wzmacniajacej, amen amen ). Tlumaczy sie je wg nastepujacych obserwacji:
1. W Biblii wystepuje jako odzywka na poczatku lub na koncu zdania i kontekstualnie wyraza zgode, potwierdzenie, przyjecie (na siebie).
2. Przypuszczalnie pochodzi od hebrajskiego korzenia alef-mem-nun oznaczajacego wiare, wiarygodnosc, prawdziwosc. Po aramensku amen znaczy prawda .
3. W Ksiedze Izajasza (r 65 w 16) figuruje w kontekscie blogoslawienstwa oraz przysiegi jako rzeczownik: Bog amenu (Bog prawdy? / wiary?/ wszystkiego co jest?)
Ależ taka matura z religii, czy takie nauczanie religii, w którym byłyby elementy religioznawstwa to śmiertelne zagrożenie dla interesów kleru w Polsce! Od wiedzy o wielu religiach do zorientowania się, że żadna z nich nie jest „prawdą objawioną” jest tylko krok (bo skoro wszystkie posługują się podobnymi argumentami, to albo wszystkie są prawdziwe albo żadna, a wszystkie naraz prawdziwe być nie mogą, bo głoszą sprzeczne rzeczy). Kler nigdy, przenigdy się na to nie zgodzi! Prędzej wycofają się z powrotem do salek katechetycznych (czego sobie i Polsce szczerze życzę, choć marna nadzieja, że tak się stanie).
…tu jest pewien problem logistyczny. Bo kto by miał taką maturę przeprowadzać i kto ją by miał ‚sprawdzać’? Matura przy konfesjonale odsyłana potem do diecezjalnej komisji maturalnej?
Gospodarz pisze o elementarnej niewiedzy o religii katolickiej wśród absolwentów szkolnej katechezy – to od lat znana prawda. I jest to efekt jakości szkolnego – przymusowego często katechizowania.
Moje młode na wszystkich świadectwach szkolnych w rubryce ‚religia/etyka’ ma kreski. Ale moje młode jako jedyne chyba wśród szkolnych kolegów przeczytało stary i nowy testament (i to w kilku tłumaczeniach). Koran zresztą też.
Postuluje Gospodarz tak naprawdę zamiast szkolnej ‚nauki’ religii (głownie katolickiej w Polsce) – naukę religioznawstwa, i na to pełna zgoda. Tylko, kto by miał to robić? Dzisiejsi katecheci? Jakoś mi się to nie widzi…
A mojemu młodemu przez dwanaście lat szkolnej edukacji z powodu nieuczęszczania na religię ‚zajumali’ cały jeden rok szkolny.
Odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi: żadna. Katechezy nie powinny być włączane do programów nauczania, poza szkołami prowadzonymi przez Kościoły i inne związki wyznaniowe – wyłącznie na ich wewnętrzny użytek. Amen (cokolwiek to znaczy).
Matura z religii, w jakiejkolwiek postaci, ma niwiele sensu. Kościół nie dopuści do religioznawstwa, a egzamin z katechezy jest czystym absurdem.
.
Pamietam za komuny byla
logika/filozofia w liceum,
nazywalo sie to ?propedeutyka
filozofii?, komu to przeszkadzalo?
By zdawac mature z religioznawstwa
trzeba by go wpierw uczyc zamiast
religii (belkotu katechety), tylko,
i tylko wtedy.
Osobiscie nie spodziewam sie
zyc tak dlugo, by byc swiadkiem
takiej transformacji, nie ten kraj,
nie te geny…
@ Kot Mordechaj: cool 🙂
Pytaniem jest czy:
-wiedza z religii
-wiedza na temat religii
w czymkolwiek absolwentowi pomoże na rynku pracy?
Poza znajomością kodu kulturowego, w niczym….
Jest to zmarnowanie kilkuset godzin lekcyjnych które z większym skutkiem powinny być przeznaczone na uczenie innych przedmiotów.
Te półtora miliarda rocznie z budżetu oświaty jest tracone dla edukacji.
Ale czymże są miliardy w porównaniu z poparciem z ambony…..tyle że nie jest ono ani pewne, ani skuteczne.
Wiesiek 59
Była w liceum propedeutyka filozofii, a jednocześnie można było chodzić na lekcje religii do salki katechetycznej. Większość chodziła. Całkiem dobrowolnie. Jestem po obu „kursach”.
Nikomu to nie przeszkadzało, a nawet wprost przeciwnie.
Dziś nie są usatysfakcjonowani ani uczniowie, ani katecheci, którzy bardzo często są przedmiotem drwin, (wręcz się „boją” konfrontacji z niewygodnymi pytaniami albo niewybrednych żartów), a lekcje religii są trakowane przeważnie jako rodzaj „okienka”, kiedy można odrabiać inne lekcje, poczytać coś pod ławką albo zwyczajnie się powygłupiać.
I komu to było potrzebne?
vertigo13
Sorki, mój poprzedni wpis odnosił się do Twojego postu.
Pomyliłam nicki, ale Wiesiek59 myśli podobnie.
wiesiek59,
8 czerwca o godz. 12:26
dokładnie !
Trochę znużony monotematycznością granych utworów zacząłem bacznie obserwować zmieniające się oblicze Mojej Ojczyzny. Szczególnie wymowne były wszechobecne uliczne plakaty i banery o treści patriotyczno-religijnej:
?Niech żyje Posłuszeństwo i Świętobliwość ! ?
?Wodzu prowadź do Zbawienia!?
?Aby Kościoł rósł w siłę, a lud żył pobożniej?
?Kościół-Naród?
?Wolność – Pokój – Katolicyzm?
?Generał Jarosław może liczyć na wiernych?
?Młodzież zawsze z Kościołem?
?Nasz cel to Katolicyzm bez wypaczeń?
?Polski Katolik współtwórcą postępu?
?Linia Kościoła – linią Katolickiej odnowy?
?Polska Rzeczpospolita Katolicka – ukoronowaniem tysiącletnich dziejów Państwa Polskiego?
?Generał Jarosław to nasz wybitny przywódca?
?Zachód cierpi katusze, bo szatan zabrał im duszę?
?Niewiernych w oczy kole zasiane Chrystusem pole.?
?Niech żyje nam Generał Jarek, co nam Tuska zrzucił z barek.?
Wiecej: http://www.eioba.pl/a/3y13/przesluchanie-czyli-jeden-dzien-z-zycia-pana-y#ixzz2Ve7RbMiS
==============
Pieśń przyszłości?
To tak żartobliwie, ale nie lekceważyć symptomów…..
@Kot Mordechaj,
OK, tylko, czy to Ci Twoja Stara podpowiedziala? 😉
@mag
z PL zrezygnowalem dawno,
gdy nawiedzeni oddali kraj
kryminalnej sekcie,
a polski koltun zaakceptowal
wybor grylujac.
koncentruje sie na walkach
ktore mam szanse wygrac,
within my lifespan
Zakradła się pomyłka, u @vertigo13 po wyrazie „geny” nie było znaku zapytania, on ma pewność!
Z cyklu „Jak daleko Polsce od Iranu”.
Spodziewałem się tu nalotu bejotek, cameli, tanak, ozzych, kotków-ajów, mag co z głodziami pijała i oddech wstrzymywała jak jej wnuczka katechetka w brukseli nauczała, a tu cisza!
Gdzie ta pryncypialność, gdy Polska się nam w Iran zamienia?!
Poszła nabożna kobiecina – z pewnością w chustce na głowie – do kościółka w Warszawie pomodlić się.
A tu ZOMO, policja, milicja, konie, SKOTY, psy, gazy, helikoptery!
Setki uzbrojonego po zęby żołdactwa się tłoczy i ciśnie i szczęśliwe bezpieczeństwo zapewnia…o feministyczne idee walczy i o swobody religijne w cywilizowanym, niewątpliwie jedynym demokratycznym (w okolicy ma się rozumieć) państwie, upomina się.
Gdzie jak gdzie, ale na tym blogu już wszyscy wyżej wymienieni oraz z tuzin tych, o których zapomniałem powinien gromko popierać i zawiadamiać, organizować się i wyrażać opinię.
A tu cisza. SZA!
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14066438,Kobiety__w_koncu__pomodlily_sie_pod_Sciana_Placzu_.html#BoxWiadTxt
Faktycznie, „Polsce” strasznie do tego Iranu blisko.
Strach pomysleć, do czego może dojść jak już się całkiem tym babom we łbach poprzewraca. No i czego JESZCZE może im się zachcieć?!
Państwo nie jest od katolicyzacji narodu. Prymitywni biskupi polscy są za głupi, nazbyt prymitywni(a mianował ich JP II) , by ewangelizować w myśl Soboru Watykańskiego II. Oczekują idioci, że Państwo ich zastąpi , pod ich szantażem. Ignorujący Sobór głupcy (biskupi polscy),liczą na rząd dusz, na wzór przedsoborowy szantażując posłów i senatorów, vel Państwo.To jest hipokryzja i chamstwo ze strony „naszego” kościoła, impotenta ewangelizacyjnego.
zza kałuży
9 czerwca o godz. 20:12
nie jeden raz modliłam się pod” ścianą płaczu”. Oczywiscie w części dla kobiet. Nie widziałam najmniejszego zamieszania. Incydenty zdarzają się wszędzie.
Nie można na ich podstawie oceniać całego społeczeństwa. Żadnego
piotr toruńczyk
10 czerwca o godz. 0:40
Kolejny przyklad, ze chamstwo o ile „sluszne” zdaje sie moderatorowi
bloga kompletnie nie przeszkadzac.
Część zarzutów potwierdzili ostatnio kanadyjscy badacze, którzy natrafili na informacje o tajnych kontach zgromadzenia, gdzie do dzisiaj mogą być zdeponowane miliony dolarów. ?Ustaliliśmy, że tylko 5 proc. wszystkich pieniędzy poszło na opiekę. Cała reszta została przeznaczona na budowę domów dla sióstr misjonarek albo przejęta przez Watykan? ? twierdzi Genevieve Chenard w ?Krytyce Politycznej?. ?Z tego, co mówiły byłe misjonarki i z badań przeprowadzanych przez dziennikarzy wynika, że Matka Teresa dysponowała majątkiem wynoszącym ponad 100 milionów dolarów. Wobec takiego bogactwa nic nie tłumaczy faktu, że misjonarki nie miały leków przeciwbólowych dla chorych albo jednorazowych strzykawek? ? dodaje.
http://kobieta.wp.pl/kat,65524,title,Matka-Teresa-z-Kalkuty-nie-taka-swieta,wid,15700947,wiadomosc.html?ticaid=110be3
===============
Religia opiera się na mitach, które się sypią przy bliższym spojrzeniu.
Zamiast idealizmu wyziera merkantylizm……
Szlachetna katechizacja w rzeczywistości zmieniła się w dojenie państwowej kasy…..
Matyldo (10:21), masz slusznosc oczywiscie, kobiety moga sie modlic przy Scianie Placzu w czesci zenskiej. Autor cytowanego artykulu chyba po prostu nie zrozumial o co chodzi. Mowa o grupie kobiet modlacych sie przy Scianie uzywajac do modlitwy atrybutow meskich, jak tałes, i przez to naruszajacych ortodoksyjny kodeks. Spor dotyczy pytania kto decyduje o formie obrzadku przy Scianie – czy nurt bardziej ortodoksyjny, zawladajacy establishmentem religijnym, tz panstwowymi instytucjami religijnymi, sprawujacy oficjalna piecze nad Sciana, czy tez nurty zwane konserwatywny i reformowany, gdzie np kobiety moga pelnic funkcje rabinackie. W synagogach nie ma problemu, bo kazdy ma wlasne. To czesc szerszej dyskusji o przywilejach religijnych nurtow nieortodoksyjnych, np jaki nurt ma prawo zatwierdzac przejscie na judaizm itp. Spor o Sciane jest podobny do hipotetycznej sytuacji w ktorej np w Polsce bedzie jakies miejsce swiete znajdujace sie pod piecza Kosciola Katolickiego, a grupa protestancka bedzie domagala sie prawa zoragnizowania w nim wlasnej mszy prowadzonej przez kobiete. Osobiscie, choc sama sie nie modle, jak najbardziej popieram akcje tych pań. W jej wyniku powstala propozycja stworzenia miejsca przy Scianie gdzie kazdy bedzie mogl modlic sie po swojemu, czy sie uda zobaczymy.
Levar
To, że nasi biskupi mądrzy nie są, a przede wszystkim szkodzą wizerunkowi kościoła w Polsce i że bardzo daleko odeszli od nauczania Chrystusa, widzą nie tylko antyklerykałowie, ale mądrzy księża spętani „posłuszeństwem”, które zamyka im usta oraz bardzo liczni wierni. Można takich spotkać nawet na portalu Fronda.
Wolę takie „słuszne chamstwo” niż „ubogacające”, pełne pychy i obłudy słowa purpuratów.
zza kałuży
Widzisz, jak ci w pamięć zpadła moja „przygoda” z Flaszką Głódziem? Mnie też.
Dotknęłam wtedy nagiej prawdy o eminencji niechcący, bo trafiłam na „imprezę” przypadkowo i skąd miałam wiedzieć, jaki będzie jej przebieg.
Dlatego nie dziwią mnie jego kolejne ekscesy w Gańsku, łącznie z danielami, które modlą się do figurki NMP, a została ona postawiona na terenie wyłudzonym od miasta na cele sakralne po to, by ów cel jakoś uzasadnić.
Sławoj Flaszka (nie potrafię o nim mówić z szacunkiem), która naucza wiernych, jak mają żyć „po bożemu”, jest klasycznym przedstawicielem, tyle że niesłychanie wyrazistym, hierarchicznej czarnej mafii w Polsce.
„Iran” u nas raczej nie przejdzie, bo Polacy nie są samobójcami, ale zakusy kk są potężne.
(…mszy odprawianej przez…)
@ zza kaluzy
Nie chce mi sie tego dalej
walkowac, I?m on Dawkins
Onfray, Dennett, Hitchens,
Stenger, Hume, Popper side.
Nie sadze bym byl w stanie
cos pozytywnego wniesc,
koltuna grylujacego
w obywatela overnight
sie nie przerobi…..
Ciekawe ze to Turcja wydala
Atatürka ktoremu prawie udalo
sie zbudowac swiecki kraj.
Sadze ze Erdogan to chwilowa
czkawka, armia czuwa..
Pilsudskiego nie bylo na to stac,
mimo jego ateizmu. Z zazenowaniem
patrze na Tuska i Komorowskiego,
nie wspomne o silnej grupie
ktora sprzedala kraj kryminalnej
sekcie ? ciagle na wolnosci…
Pendulum swings lowly, czas
na ruch w druga strone.
To jeszcze moze byc normaly
kraj some day ~ 3 – 5 generacji?
Zakladajac ze nic nie pierdyknie
🙂
Cos z kodowaniem znakow
Na klawiaturze jest nie tak,
Znaki zapytania zastapily
Pare innych
Podzielam tę opinię. Skoro matematycy, fizycy i medycy mogą zdawać maturę z przedmiotów związanych ze swoimi zainteresowaniami, to dlaczego potencjalni księża czy inni ludzie związani z religią nie mogliby tego robić?
@hefe – ale to jest bardzo proste: Niech Kosciół zorganizuje egzamin, który nazwą sobie „maturą z religii” i niech uwzględnia wynik tego egzaminu przy kwalifikacji do seminariów duchownych lub prowadzonych przez siebie szkół i uczelni. Wolni ludzie w wolnym kraju, nikt im tego zabronić nie może. Ale ocena z takiego egzaminu nie powinna znaleźć się za państwowym świadectwie maturalnym, gdyż państwo nie ma nic do powiedzenia w kwestii treści programowych nauczanych na lekcjach religii.
Ja, za głębokiej komuny, chodziłem na religię do parafialnej salki katechetycznej. Na zakończenie edukacji, w ostatniej klasie liceum, katecheta zorganizował egzamin końcowy, który nazywał „maturą z religii”. Wydaje mi się, że wszystkie klasy i parafie tak miały. No i dobrze, jak ktoś chciał chodzić (miałem 19 lat i zmusić mnie nikt nie mógł, sam chciałem), to chodził i miał egzamin, komu to przeszkadzało?
Polska w innym kierunku dąży
a Szostkiewicz wciąż nie może
pozbyć się ministranckiej komży.
To się nazywa „śpioch” lub „piata kolumna”. KK (mam nadzieję że nie) kiedyś wynagrodzi ?