Wojna PiS z demokratami trwa w najgorsze

Jeśli panowie Kamiński i Wąsik pójdą do więzienia, to nie jako „więźniowie polityczni”, jak insynuuje PiS, lecz jako przestępcy skazani prawomocnym wyrokiem niezawisłego sądu. Powyborcza propaganda obozu Kaczyńskiego przekracza kolejną granicę, nazywając sytuację po swej klęsce „zamachem stanu”, a rozpoczęcie czyszczenia stajni Augiasza w mediach publicznych „zamachem” na wolne media, wolność słowa i pluralizm debaty publicznej. To „zjednoczona prawica”, a nie demokratyczny rząd Tuska, chciała przejąć TVN, przejęła rękami Obajtka prasę regionalną, w płonnej na szczęście nadziei, że zaprowadzi w Polsce reżim typu orbanowskiego.

Media niezależne nie dały się stłamsić ani zagłodzić. Przychody z reklam w moim tygodniku spadły w ostatnich latach o jedną trzecią i więcej, gdyż reklamodawcy z sektora publicznego przekierowali swoje ogłoszenia do mediów propisowskich i kościelnych. Przejęta przez Orlen (!) prasa regionalna zwolniła dziennikarzy i redaktorów, którzy przejęcia nie zaakceptowali. Nie chcieli być funkcjonariuszami frontu propagandowego, takimi jak pracownicy przejętych przez PiS mediów publicznych. I chwała im za to, że nie chcieli.

PiS rozkręcił kampanię dyskredytacji nowego rządu. W prawicowych social mediach pojawiły się wezwania do prezydenta, aby wyprowadził wojsko przeciwko rządowi Tuska. Kampania polega na typowym dla PiS orwellowskim odwracaniu znaczeń i kontynuuje bałamucenie propisowskiej części społeczeństwa. Upolityczniony wymiar sprawiedliwości na czele z neo-KRS i upolitycznione media publiczne PiS z TVP na czele przedstawia jako swoje wielkie osiągnięcia. Niepisowska część opinii publicznej widzi w nich praźródła wyniszczającego konfliktu. Jego fundamentem była zasada „dziel i rządź”, przydatna w satrapiach, ale demolująca system demokratyczny i demoralizująca społeczeństwo w nim żyjące. Wyborcy 15 października odrzucili te metody rządzenia.

Słusznie, i powinniśmy się cieszyć, że dzięki wynikowi wyborów 15 października – nawet ten historyczny dzień PiS próbuje przedstawić jako katastrofę dla Polski – powstała realna szansa zatrzymania pełzającego, pisowskiego zamachu na demokratyczne państwo prawa opisane w naszej konstytucji. Prezydent Duda ma w nim swój udział. W sprawach „ułaskawienia” Kamińskiego i Wąsika i mediów publicznych mówi jednym głosem z obozem Kaczyńskiego. Wystarczyło kilka słów prezesa, by prezydent znów okazał się synem obozu bezprawia i niesprawiedliwości.

Większość prawników podkreśla, że nikt, nawet głowa państwa, nie może być w praworządnym państwie sędzią we własnej sprawie. Duda i jego ekipa odrzucają ten punkt widzenia. Prezydent fotografuje się w pałacu ze skazanymi i oświadcza w mediach, że tak jak oni nie uznaje wyroku sądu. Narracja jednak nieco się zmieniła: zamiast o ułaskawieniu mówi się i broni „abolicji”. Czy to skuteczny pomysł na obronę bezprawnego ułaskawienia Wąsika i Kamińskiego, niech rozstrzygną prawnicy z autorytetem zawodowym.

Jest jasne, że PiS szykuje się na wojnę z nowym rządem, a nie na szukanie z nim konsensu w kluczowych dla państwa sprawach. Prezydent swymi decyzjami pokazał, że ostatnie miesiące swego urzędowania poświęci temu samemu celowi co obóz, któremu zawdzięcza prezydenturę. Kaczyński i Duda nie zrozumieli, że polityka „dziel i rządź” może obrócić się przeciwko nim i samej Polsce. Dobre rządy nie dzielą.