Nie było miejsca w gospodzie

Narodziny, śmierć i zmartwychwstanie Boga to metafory. Mówiąc, że w nie wierzymy, wyrażamy tęsknotę za pewnym porządkiem naszego ludzkiego świata. Takim porządkiem, w którym zło nie triumfuje, a dobro jest jak chleb, którym dzielimy się z innymi. W którym przemocy i wyzysku, bezprawia i niesprawiedliwości nie przedstawia się jako realizacji Królestwa Bożego. W którym teologią nie uzasadnia się dyskryminacji i rasizmu.

Chrześcijaństwo, które zorganizował nawrócony prześladowca pierwszych chrześcijan, było ruchem odnowicielskim w religii żydowskiej. Nic nie zapowiadało, że ruch przetrwa i rozszerzy się w różnych odmianach na prawie całą planetę, którą zamieszkuje ludzkość. Jedną z nieznanej nam liczby planet w kosmosie. Jeśli kiedyś nawiążemy kontakt z inną niż ziemska cywilizacją, dowiemy się być może, czy i w co „wierzy”.

Na razie fakty są takie, że większość ludzkości „wierzy” w jakiegoś „Boga” czy „bogów”, a dwie religie, chrześcijaństwo i islam, gromadzą największe liczby wyznawców. Tylko dwie z wielu religii i wiar nie mają centralnego bóstwa: buddyzm i taoizm. Pluralizm religii wyklucza roszczenie którejkolwiek z nich do supremacji. Prowadzi jednak albo do walki o nią, albo do idei wzajemnego poznania się, a nawet współpracy.

Spośród licznych teologii powstałych na gruncie chrześcijaństwa najbardziej przyszłościowa wydaje mi się teologia pluralizmu religii, która wielość religii i wiar uważa za dar, a nie zagrożenie. Każda coś wnosi do kulturowego i duchowego dorobku ludzkości. Inspiruje twórców, myślicieli, polityków, zwykłych wyznawców. Czasem ulega złu i degeneracji, ale zwykle odradza się w formie niezagrażającej już ludziom.

Religie i wiary są wyrazem naszych pragnień, nadziei i lęków egzystencjalnych. Dlatego nie umierają wraz z postępem nauki i racjonalizmu. Mogą się zmieniać, słabnąć, przeżywać okresy regresu i kryzysu, a jednak znajdują zasoby pozwalające na funkcjonowanie w każdym okresie historii ludzkości, od archaicznych po nowoczesne. Są zdolne współistnieć z innymi religiami i z innymi niereligijnymi czy antyreligijnymi obrazami człowieka, a nawet czerpać z nich intelektualne inspiracje. Mądrzy chrześcijanie wiedzą, że ateizm pomaga oczyścić religię z dogmatycznych uzurpacji. Bo rozumieją, że wielość wiar ma uczyć pokory i tolerancji.

Na przykład tzw. nowi teiści nie mają problemu z dialogiem z „nowymi ateistami”. Najogólniej biorąc, chodzi im o to, by wyjść poza dosłowne rozumienie dogmatów wiary i skupić się na rzeczywistości tu i teraz, a nie na spekulacjach o zaświatach i życiu po życiu. Nowi teiści zyskują popularność na Zachodzie, głównie w USA. Nie są jedną więcej sektą, tylko próbą odpowiedzi na wyzwania duchów w XXI w.

Jedna z jej uczestniczek, była polityk holenderska, a dziś pisarka z afrykańskimi i muzułmańskimi korzeniami, Ayaan Hirsi Ali, wystąpiła przed laty w filmie dokumentalnym o przemocowym traktowaniu kobiet w islamie. Reżyser został zamordowany przez islamistę. Ali musiała się ukrywać, ale nie przestała walczyć z islamizmem. Christopher Hitchens, guru „nowych ateistów”, chwalił ją za odwagę i bezkompromisowość. Ostatecznie Ali przeszła na chrześcijaństwo jako jedyną jej zdaniem siłę zdolną stawić opór agresywnemu fundamentalizmowi religijnemu.

Ataki i kontrataki nie służą temu celowi, są marnowaniem czasu i energii, gdy można robić coś dobrego, zajmując się pomocą potrzebującym, wykluczanym lub opieką nad środowiskiem naturalnym i zwierzętami. Nie odrzucając doświadczenia mistycznego i duchowości religijnej, nowi teiści chcą żyć w poczuciu odpowiedzialności za siebie, innych i planetę.

Udanych świąt.