Jak trwoga, to do Jourovej

Co za hucpa! Jak komisarz Jourová przyjeżdżała do pisowskiej Warszawy w sprawie praworządności, to ją ignorowali. Jak stracili władzę, to Witek z Macierewiczem na korytarzu sejmowym wylali przed nią pomyje na nowy rząd. I alarmowali, że dzieje się krzywda byłej marszałek, pisowskiej opozycji, TVP i demokracji. Bezsilne te złorzeczenia, bo wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej jest dobrze poinformowana.

Nim zaczepili ją na korytarzu, rozmawiała przecież o ostatnich wydarzeniach w naszym kraju z Tuskiem, Hołownią, Bodnarem i szła na spotkanie z marszałek Senatu. Nagły wzrost pisowskiego zaufania do Brukseli jest kompletnie niewiarygodny i Jourová to wie doskonale. Ileż razy Bruksela słyszała od PiS najgorsze słowa i insynuacje, dlaczego miałaby wierzyć w pisowski przekaz?

Jak trwoga, to do Jourovej. Gdy PiS rządził, nie znalazł czasu na rozmowę z wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej o łamaniu praworządności i prawa europejskiego. Teraz grupka polityków pisowskiej opozycji obległa Jourovą na sejmowym korytarzu, by przedstawić jej w czarnych barwach wydarzenia ostatnich dni. Nie mogli prosić o interwencję, bo mają ręce związane swoim antybrukselskim „suwerenizmem”, więc złożyli tylko donos, że to czarny dzień dla mediów publicznych i demokracji w Polsce.

Sytuacja wyjątkowa wymaga wyjątkowych decyzji i działań. Taką decyzję podjął minister kultury w ślad za uchwałą demokratycznej większości sejmowej w sprawie naprawy mediów publicznych zamienionych w media pisowskie. Ta zmiana była sprzeczna z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego z 2016 r. Był to ostani prawdziwy trybunał, następny też został zamieniony w narzędzie obozu Kaczyńskiego.

Zmiana była częścią transformacji państwa polskiego w państwo pisowskie, wielokrotnie łamiącej konstytucję, prawo polskie i europejskie. Kto tego nie widzi, patrzy przez okulary Kaczyńskiego. Jak to działo w praktyce, ludzie mogli się przekonać, oglądając dziennik TVP i program TVP Info. Po utracie władzy Kaczyńskiemu zajrzał w oczy strach: bez zawłaszczonych mediów, oglądanych i słuchanych przez połowę Polaków, PiS utraci ważny instrument propagandy i zacznie osuwać się w niebyt. Stąd wycie i „obrona Monte Cassino” (pisowscy ignoranci nie wiedzą, że to Niemcy bronili się na klasztornej górze, a atakowali, ponosząc ciężkie straty, alianci, w tym żołnierze polskich sił zbrojnych podległych rządowi na wychodźstwie). Te górnolotne porównania obrażają pamięć poległych.

Gdy sytuacja w TVP wróci do fachowej normalności – ciekawe, że w Polskim Radiu nikt się nie okopał, a pisowskie tuzy tam się nie pofatygowały – powinny się zacząć parlamentarne prace nad nową ustawą o mediach publicznych. To ostatnia szansa na ocalenie ich dorobku i trwałej pozycji. Warunkiem podstawowym jest odcięcie od nich polityków i ich politycznych oficerów.