Szambo

Sprawa Joanny to wierzchołek góry lodowej. Domyślamy się tego, a jednak każdy kolejny ujawniony przypadek szokuje. Tym razem to historia kobiety, która poroniła i wszczęto przeciw niej dochodzenie „w kierunku dzieciobójstwa”. Przebiła się do opinii publicznej, gdy ofiara poznała historię pani Joanny z Krakowa i pod jej wpływem postanowiła ujawnić swoją.

Są tu te same elementy: nadgorliwość policji, dociekliwość prokuratorki granicząca z absurdem – chciała, żeby przesiewać szambo przez sitko w poszukiwaniu resztek płodu, pytanie, skąd policja wiedziała o poronieniu, do którego doszło w łazience w mieszkaniu pani Oli – jakie znajdujemy w innych opowieściach kobiet potraktowanych jak morderczynie przez wymiar sprawiedliwości. Prawdziwe szambo, które wybiło pod rządami obecnej władzy.

Każda z tych historii musi przerażać przede wszystkim kobiety i zniechęcać je do zachodzenia w ciążę. A przecież obóz Kaczyńskiego to sami „obrońcy życia”. Ich polityka demograficzna poniosła totalną klęskę, dzieci rodzi się coraz mniej, społeczeństwo się starzeje, nie będzie z czego wypłacać nawet skromnych emerytur.

Zamiast zmienić podejście do problemu, obecna władza nasila inwigilację kobiet ciężarnych (rejestr ciąż to jak lista podejrzanych) i ginekologów, donosy traktuje jak dowody przestępstwa, a kobiety przywożone na SOR jak dzieciobójczyni. Tym, które zgłaszają się z zagrożoną ciążą do szpitali, grozi śmierć, bo lekarze czekają z interwencją, aż chory płód obumrze. Jedni zasłaniają się klauzulą sumienia, aby uchylić się od pomocy, której potrzebuje kobieta, inni zasłaniają się wymogami prawa zaostrzonego za rządów Kaczyńskiego. Kobiety w potrzebie umierają. Lekarze robiący, co powinni robić w nadzwyczajnej sytuacji, okazują się bohaterami, choć nie po to szli do zawodu. Szambo wybiło i nie słabnie.

Kolejny przykład antyaborcyjnej obsesji władzy: siedemnastolatka źle odczytała test ciążowy, nie idzie do lekarza, bierze lek poronny, poczuła się źle, koleżanki dzwonią na numer alarmowy, dostaje wezwanie na policję, która wypytuje, skąd miała tabletki, może od którejś organizacji kobiecej, pomagającej kobietom usunąć niechcianą ciążę. Może podpada pod paragraf o dzieciobójstwie? Matce dziewczyny policja zabiera komórkę. Efekt jest zawsze podobny: osłupienie, przerażenie, poczucie osaczenia i bezsilności, czasem wściekłość i gniew. Im więcej nękanych kobiet przerwie milczenie, tym więcej traci obóz Kaczyńskiego w oczach kobiet, a to ma konsekwencje wyborcze.

PiS jest w defensywie, bo strach kobiet, który wywołał Kaczyński, przenika też do jego elektoratu, a tam nie ma „oszalałych feministek”. Są kobiety w PiS i w Konfederacji o mentalności Kai Godek – radykalne przeciwniczki aborcji i idei feministycznej, czyli realnej równości praw kobiet i mężczyzn. One swoje wątpliwości, o ile je mają, tłumią pod różnymi pretekstami. Chcą być bardziej antykobiece niż mężczyźni mizogini, którym służą, by robić swoje kariery w polityce lub biznesie. To im daje korzyści, ale muszą się liczyć, że kiedyś one same lub bliskie im kobiety mogą się znaleźć w sytuacji Oli, Joanny, nastolatki. Co wtedy?