Więźniowie Łukaszenki

W Białorusi dzieją się rzeczy niesłychane. Nasza uwaga skupiona jest dziś na Ukrainie, gdzie trwa inwazja Rosji. Nie wolno nam jednak zapomnieć, że reżim Łukaszenki, sprzymierzeńcy Putina, więzi co najmniej półtora tysięcy swych politycznych przeciwników. Nic tak nie demaskuje prawdziwej natury władzy politycznej jak traktowanie przez nią opozycji.

Dyspozycyjni sędziowie białoruscy wydają wyroki na jej przedstawicieli niemieszczące się w głowie obywatelom państw praworządnych, w których każdy może krytykować władzę w ramach obowiązującego, demokratycznie uchwalanego prawa. Jeśli go nie narusza, może być spokojny, że władza go nie uwięzi. Jeśli uwięzi, będzie mógł się spodziewać uczciwego procesu przed sądem niezależnym od rządzących polityków. A jeśli przekona sąd, że skorzystał z prawa do krytyki władzy, nie wzywając do jej obalenia, może się spodziewać wypuszczenia na wolność.

Białoruś jest naszym sąsiadem, a wygląda, jakby była pod względem poszanowania praw człowieka państwem z innej planety – orwellowskiej, totalitarnej, gdzie obywatele są postrzegani jako zagrożenie, więc władza chce ich zastraszyć i kontrolować we wszystkim. Na opozycji chce się mścić w stylu stalinowskim. Fabrykuje absurdalne oskarżenia, wlepia drakońskie kary. W stalinowskiej Rosji nikt, nawet elita partyjna, wojskowa i kulturalna, nie mógł spać spokojnie. Wyroki wydawano z automatu i z pogwałceniem zasad cywilizowanego wymiaru sprawiedliwości. Standardem było dziesięć lat gułagu. Za co? Za wszystko i za nic. Decyzję, kogo oskarżyć i skazać, podejmowano na podstawie widzimisię ludzi władzy i aktualnej linii politycznej partii. Wczorajszy nagradzany współpracownik mógł się w jednej chwili stać wrogiem i zdrajcą.

Łukaszenka urodził się rok po śmierci Stalina w Białorusi sowieckiej. Kultura, historia i język Białorusi były wówczas podejrzane i prześladowane, podobnie jak w sowieckiej Ukrainie jej prawdziwa historia, kultura i język. Taka była logika imperium sowieckiego. Narodowości są niby równe, ale dominuje kultura i język najsilniejszej, w tym wypadku rosyjskiej. Wychowany w tym duchu Łukaszenka doszedł do władzy po rozpadzie imperium, ale przejął jej wzory w polityce i propagandzie.

Gdy napotkał w końcu masowe protesty obywateli na tle sfałszowanych wyborów prezydenckich w 2020 r., wszedł w buty Putina bez wstydu i bez opamiętania. Ratował system i siebie, nie oglądając się na nic: ani na oczekiwania własnego społeczeństwa, ani na katastrofalne skutki dla wizerunku państwa w demokratycznej Europie. Białoruś znalazła się w izolacji, co skazywało ją na rolę wasala putinowskiej Rosji. Jej niepodległość i samorządność zależały od Kremla. Poparł inwazję na Ukrainę. Krytycy jego polityki wystąpili otwarcie przeciwko niemu właśnie z tych powodów. Chcieli innej Białorusi – prawdziwie niepodległej, demokratycznej, szanującej prawa człowieka, współpracującej z Unią Europejską, rozwijającej swoją tożsamość, kulturę i język. To za to spadły na nich prześladowania z rozkazu samodzierżawcy, który tkwił mentalnie w epoce zimnej wojny między Zachodem i Sowietami.

Swiatłana Cichanouska dostała zaocznie 15 lat więzienia, jej współpracownik, były minister kultury Paweł Łatuszka – 18, troje innych demokratów – po 12 lat. Nieco wcześniej na dziesięć lat więzienia skazano noblistę Ałasia Bialiackiego, a dziennikarza i działacza Związku Polaków Andrzeja Poczobuta na osiem. Więzionemu mężowi Cichanouskiej, skazanemu już na 18 lat, dołożono półtora roku. Chciał kandydować na prezydenta przeciwko Łukaszence. Zastąpiła go po jego aresztowaniu Swiatłana. Dzielni ludzie, których jedyną „winą” była działalność w demokratycznej opozycji przeciwko dyktaturze. Ci, którzy siedzą, muszą się liczyć, że nie wyjdą cali i zdrowi. Nie po to ich wsadzono. Ich los ma być komunikatem do tych, którzy jeszcze nie siedzą: skończycie tak samo.

Niewykluczone, że Łukaszenka będzie próbował wymóc na Zachodzie jakieś ustępstwa i korzyści w zamian za ich zwolnienie, ale pod warunkiem, że emigrują. To też typowa metoda sowiecka. To się nie powinno mu udać. Więźniom Łukaszenki należy się ciągła uwaga opinii publicznej w Polsce i na Zachodzie. To zwykle powściąga zapędy dyktatorów. Celem długofalowym jest ich zwolnienie i wspieranie opozycji na uchodźstwie i w Białorusi. Sankcje są jednym ze środków. Innym bojkot reżimu na Zachodzie.

Dyktator nie powinien czuć się bezkarny.