Niewesoło. Prognoza polityczna na ważny nowy rok

Nadchodzący rok przyniesie jeszcze więcej chaosu w państwie, polityce i społeczeństwie. Po sprawie Sasina, Obajtka, targów wokół KPO przyjdą nowe. Jeśli Kaczyński i spółka utrzyma się przy władzy, to zniszczy, zgodnie z zapowiedzią, opozycję, wtrącając Polskę w całkowity autorytaryzm. Wyprowadzi nas z UE i Zachodu, rozpocznie represje wobec przeciwników, spróbuje znów zakneblować prawnymi kruczkami debatę publiczną w mediach, których nie kontroluje. A może metodą wrogiego przejęcia spróbuje podporządkować je sobie przed wyborami.

Siły demokratyczne mogą temu zapobiec, wystawiając wspólną listę w wyborach parlamentarnych i monitorując ich przebieg i rzetelność wyniku. Sprawa nie jest przesądzona, ale rośnie prawdopodobieństwo, że po wygranej Kaczyńskiego Polska ulegnie putinizacji ideologicznej, czyli konfrontacji z liberalnym Zachodem. W praktyce oznaczałoby to drastyczne ograniczenie praw obywatelskich i wszelkich form samorządności. Dlatego w interesie Polski i polskiej racji stanu leży, aby nie wygrał.

Ponura prognoza nie musi się spełnić – i tego sobie życzmy – pod warunkiem, że obywatele, a nie tylko prodemokratyczne środowiska, partie i organizacje, skorzystają z jeszcze dostępnych praw konstytucyjnych. Nie odpuszczą kłamstw, manipulacji, korupcji i bezprawia. Zmobilizują się do masowego udziału w wyborach i do pokojowego obywatelskiego nieposłuszeństwa, ilekroć Kaczyński przekracza czerwone linie wyznaczone w naszej konstytucji.

Kaczyński i spółka mają poparcie mniejszości społeczeństwa. Większość jego rządów nie ceni ani nie popiera albo milczy z obojętności, strachu, konformizmu, ignorancji. Bez więzi społecznej nie ma rozwoju. Korumpują moralnie i materialnie Kościół, klasę średnią, przedsiębiorców, świat akademicki i kulturalny. Najmniejszy wpływ mają na wielkomiejską inteligencję i młodzież, więc w nich uderzą szczególnie dotkliwie.

Szukając analogii historycznych, można zestawić obecną kondycję państwa ze schyłkiem dawnej Rzeczpospolitej, latami 30. II RP, ostatnią dekadą PRL. Przy wszystkich różnicach jedna nić przewija się w nich wszystkich: słabość państwa źle zarządzanego, rozrywanego walkami na szczytach władzy, niezdolnego do wypracowania zdrowych kompromisów, za to zadufanego w swą wyimaginowaną potęgę. Państwa żyjącego w wyniosłej izolacji od świata zewnętrznego i celebrującego dawno minioną przeszłość.

Polski szlacheckiej nie uratował przed upadkiem oświeceniowy zryw modernizacyjny wąskiej elity. Polski międzywojennej nie uratował przed zagładą obleśny flirt autorytarnej części obozu sanacyjnego z profaszystowskim ruchem nacjonalistów. Polskę „ludową”, która chciała „bronić socjalizmu jak niepodległości”, dobił zamach 13 grudnia i stan wojenny, szczególnie jego konsekwencje ekonomiczne.

Tu warto jednak zaznaczyć, że PRL zwinęła i wyprowadziła swoje sztandary bezkrwawo dzięki porozumieniu części ówczesnej władzy z częścią ówczesnej opozycji. Dokonał się bezprecedensowy w historii świata proces przejścia z systemu sowieckiego w wersji polskiej na system demokratyczny w wersji zachodnioeuropejskiej. Polska odrabiała także – sporym kosztem społecznym, ale z powodzeniem – zapóźnienie cywilizacyjne i gospodarcze wobec Europy Zachodniej.

Ten proces wyhamowało dojście do władzy obozu Kaczyńskiego w 2015 r. Ten obóz usiłuje przestawić zwrotnicę historii z powrotem na tryb autorytarny. Przez osiem już prawie lat słyszymy, jak Kaczyński wychwala Polskę Gierka, Węgry Orbána, Turcję Erdoğana – reżimy autorytarne, łagodniej nazywane „nieliberalnymi demokracjami”. W 2023 r. mamy szansę przy urnach wyborczych odrzucić te antydemokratyczne i antyrozwojowe wizje przyszłości naszego kraju.

Polska nie może się rozwijać w warunkach permanentnego kryzysu państwa i konfliktu ideologicznego między zapyziałym konserwatyzmem à la Putin czy Trump a otwartym na postęp społeczeństwem obywatelskim. Miejmy w Warszawie Warszawę, a nie Moskwę, Budapeszt czy Stambuł. Udanych świąt w czasie marnym. Na Węgrzech już zaczynają reglamentować żywność, bo zamrozili ceny. Witajcie w krainie marzeń autokratów.

PS Wracam z blogiem po Nowym Roku. Nadzieja umiera ostatnia.