Słowa pociski

Zniszczymy tych ludzi, grozi Kaczyński. Straszne słowa. Pocieszamy się, że kierowane tylko do swoich. A w realu politycznym oni spuszczą z tonu. To nie tak. Słowa w polityce są jak pociski. Oswajają najpierw z mową nienawiści i wykluczaniem. Przygotowują na przejście od słów do czynów, czyli niszczenia ,,nie-naszych”. Zabijają symbolicznie, mogą zabijać dosłownie, gdy ktoś je uzna za wskazówkę działania i za przyzwolenie. Takie słowa pociski powinny momentalnie dyskwalifikować w demokratycznej debacie. Obojętne, kto nimi strzela do urojonego lub rzeczywistego przeciwnika.

Wiem, że to trudne dla ludzi ośmiu gwiazdek. To ich ma na myśli Kaczyński. Ludzi błyskawicy, obrońców wolnych sądów i demokracji, niosących pomoc na polsko-białoruskiej granicy. To oni są od siedmiu lat solą polskiej ziemi, a nie ci miotacze słów pocisków. To oni są nękani za to, że mówią wprost, co myślą o rządach Kaczyńskiego, i za to, że nie są mu ulegli w złym. I że to boli, gdy są wykluczani, zniesławiani, karani za to, że nie są im obojętne skutki tych rządów. Że bulwersuje, iż tylu ludzi widzi te skutki, a mimo to wierzy bezgranicznie i bezkrytycznie w Kaczyńskiego. Bo to faktycznie bulwersuje, wkurza, doprowadza do szału.

Wyjdźmy jednak choć na chwilę poza emocje. PiS jest w stanie rozkładu, może jeszcze kąsać, ale nawet jego tradycyjni wyborcy widzą, że czas na wymianę rządzących Polską. Więc trzeba drążyć beton, nie unikać tematu w rozmowach z obawy, że będzie awantura. Bo może nie będzie, za to pojawi się okazja do poznania racji. Emocje już znamy do bólu i znudzenia. Trzeba tylko wyczuć, że lód pęka.

Naiwność? Może, ale warto spróbować. Bo Kaczyński prędzej czy później poczłapie w polityczny niebyt, ale beton zostanie. Trzeba go skruszyć nie siłą, tylko świadectwem, że inna Polska, niepisowska, nienacjonalistyczna, nieantyeuropejska, jest możliwa i żyje się w niej spokojniej o przyszłość własną i kraju. Ludzie głosują na PiS, bo nie widzą atrakcyjnej alternatywy. To jest wyzwanie i zadanie dla opozycji demokratycznej. Od jego podjęcia zależy dalszy bieg naszej historii. Trzeba fanom Kaczyńskiego pokazać, że wbrew propagandzie rządzących alternatywa istnieje. A Kaczyński nie jest bogiem, tylko starzejącym się autokratą.

Historyk idei Marcin Król, daleki od idealizowania Polski po 1989 r., pisze w eseju ,,Byliśmy głupi”, że największym trującym społeczeństwo grzechem Kaczyńskiego jest jego wersja polityki historycznej. Dostrzegł, że Polakom brakuje poczucia patriotycznej wspólnoty. Zaczął ją budować odgórnie, przy użyciu mitologii i symboliki, ale z pominięciem pełnej prawdy, tych jej elementów, które nie są powodem do dumy. W efekcie patriotyzm zamienił się w spektakl dla ,,ciemnego ludu”, utrudniając słuszne dążenie do stworzenia autentycznej wspólnoty wokół patriotyzmu.

Na niszczenie odpowiedzieć trzeba budowaniem. Grożenie zniszczeniem przeciwników politycznych oznacza brak argumentów, konstruktywnych pomysłów, dalekosiężnej perspektywy dla takiego państwa i społeczeństwa, w którym chce się żyć i pracować, mimo że się nie jest wyznawcą kultu Kaczyńskiego. Ten polityk na żaden kult nie zasłużył. Umie tylko prowadzić politykę negatywną. Do historii przejdzie, ale w rozdziale „próby niszczenia polskiej demokracji”.