Tożsamość Macierewicza
Antoni Macierewicz jest wiceprezesem PiS, ale to jest rola polityczna, nas interesuje także to, o czym jego partia milczy. Kwestia jego tożsamości, głębsza niż jego oficjalna biografia publiczna.
Biografia jest bogata. Widzimy go jako działacza harcerskiego, działacza KOR i pierwszej Solidarności, redaktora podziemnego „Głosu”, gdzie publikuje artykuł proponujący przymierze Solidarności, wojska i KRK jako drogę wyjścia z kryzysu stanu wojennego, potem działacza narodowo-katolickiego, w końcu posła i ministra z ramienia partii Kaczyńskiego oraz autora hipotezy o ,,zamachu” na samolot wiozący prezydenta L. Kaczyńskiego na uroczystości katyńskie.
Nas tu Macierewicz interesuje w kontekście alarmującej sprawy Tomasza L. i jego udziału w likwidacji polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. WSI powstały już po 1989 r. To nie była SB, tajna policja polityczna PRL, tylko formacja w służbie niepodległej Polski. Rosyjskie służby specjalne wiedziały bardzo wiele o SB, o WSI prawdopodobnie prawie nic.
Jeśli Tomasz L. był już na usługach Rosjan, gdy miał dostęp do wiedzy na temat WSI jako członek komisji likwidacyjnej, to mógł wyrządzić wielkie szkody bezpieczeństwu państwa, przekazując swoją wiedzę specsłużbom rosyjskim. Dlaczego było to możliwe? Bo ktoś w obozie ówczesnej władzy pisowskiej pozwolił mu wejść do tej komisji. Ale kto i czemu? Z jakiego tytułu?
Wywiad, i to wojskowy, to nie jest materia dla amatorów. Jeśli ktoś dopuszcza dyletanta do tak ważnego i wrażliwego tematu i daje mu uprawnienia sprawcze, to przyczyna musi być pozamerytoryczna: czyli dopuszczony jest potrzebny nie jako ekspert, ale jako obserwator, być może nadzorca polityczny. Przyparta do muru w tej sprawie prawica pisowska milczy lub usiłuje odwrócić ,,narrację” na jej temat.
Choć z reportażu śledczego Piotra Świerczka jasno wynika, że sprawę WSI zlecił Macierewiczowi Kaczyński, to PiS eksponuje rolę Radosława Sikorskiego, wówczas ministra w rządzie Kaczyńskiego. Sikorski pokazał w reportażu tę dyspozycję i ją wykonał. Nie dowodzi to, by miał coś wspólnego z Tomaszem L. Za to zachęca do szukania odpowiedzi, kto w takim razie i dlaczego rekomendował go do brudnej politycznie roboty. To sprawa zbyt poważna, by wyręczać się rzecznikiem partii lub rządu. Głos powinni zabrać prezydent, premier i prezes. Bez wchodzenia w szczegóły, ale z jasnym komunikatem na ten bulwersujący temat.
Kim jest Macierewicz? Opozycja skandowała niedawno w Sejmie, że ,,ruskim szpiegiem”. I pyta, czemu włos mu z głowy nie spadł po książkach Tomasza Piątka czy Grzegorza Rzeczkowskiego o infiltracji polskiego państwa i polskiej polityki przez rosyjskich agentów wpływu. To są podstawowe pytania i musimy wiedzieć, jakie jest stanowisko władzy, bo przecież Macierewicz jest wciąż kluczową postacią w jej obozie, choć dziś nie pełni funkcji rządowych. Pełni za to funkcje parlamentarne i partyjne.
Na dodatek – co tu szczególnie istotne – ostro krytykuje opozycję, głównie PO, jako rzekomo prorosyjską. W świetle sprawy Tomasza L. wygląda to jak obrona poprzez atak. Podobny chwyt PiS-u polega na insynuacyjnym wykorzystywaniu faktu, że Tomasz L. był urzędnikiem stołecznym, przeciwko Trzaskowskiemu, który z likwidacją WSI nie ma nic wspólnego i nie ma obowiązku lustrować pracowników urzędu stanu cywilnego. Ten obowiązek miały służby względem członków komisji likwidujących WSI.
Jeśli Tomasz L. już wtedy pracował dla Rosjan, to jego wpuszczenie do tych komisji jest błędem graniczącym ze zdradą stanu i wymaga pociągnięcia decydentów do odpowiedzialności. Oraz powołania sejmowej speckomisji śledczej, czego słusznie domaga się opozycja.
W czasie zimnej wojny ruskie krety kopały w tajnych kancelariach potęg demokratycznych. W Niemczech, Wielkiej Brytanii, w USA. Ale agentów w końcu zdemaskowano i ukarano, o ile nie zdążyli ewakuować się do Rosji. Tomasz L. nie zdążył. Jest więc szansa, aby prawu i sprawiedliwości stało się zadość. Jeśli nie w tej kadencji – co niemal pewne – to po odsunięciu obozu Kaczyńskiego od władzy.
Komentarze
Pisowi ludzie nie maja tozsamosci.
Dlaczego Macierewicz, choć stanowi ewidentne obciążenie dla PiSu, choćby kreując obraz tej partii jako prawicowych szurów, jest taki ważny? Może wie ,,coś” o Jarosławie K.?
Przez tyle lat bliskiej współpracy i dostępu do akt mógł się tego i owego dowiedzieć? Przecież podczas przygotowań do osławionej ,,nocy teczek” nasz ancymon przekopał niejedną teczkę. Przypominam, że ,,lista Macierewicza” ogłoszona w 1993r w Sejmie była zaledwie PIERWSZĄ partią jego politycznego urobku.
Tomasz Piątek w swojej książce wyraźnie wykazał, że wiele nici wokół Antoniego M. wiedzie do Moskwy i jakoś autor tych twierdzeń nie zmaga się z nawałem procesów o pomówienie/zniesławienie, a jedynie po prawackiej stronie jest pełne wyższości ignorowanie.
Dlatego obstawiam, że on po prostu ,,coś” wie o naszym kandydacie na Emerytowanego Zbawcę Narodu, dlatego ten go utrzymuje w wierchuszce partyjnej. Jawnie to kontrastuje z bezwzględnością z jaką pozbywał się starych druhów z czasów PC jeżeli ci zaczynali zagrażać wizerunkowi PiS.
Ps. Być może opozycja powinna zagrać , odwróconym Macierewiczem” i zacząć głosić, że pewność Świroniego co do zamachu ma swe korzenie w jego wiedzy o nim: nie wsiadł do samolotu bo jego moskiewscy mocodawcy mu powiedzieli by nie wsiadał bo samolot nie doleci?
Macierewicz to jedno, ale np. sprawa rozwiązania WSI dotyczy również jego pryncypała. Cytat poniżej. Dlatego nawet na blogach “Polityki” wzmożenie uległo wzmożeniu. Znani (nazwijmy to) sympatycy PiSu bronią teraz Macierewicza jak niepodległości.
Ten tekst rzuci nowe światło na to kto naprawdę był TW ” Balbina ” i dlaczego tak zaciekle tropiono teczkę tego kapusia.
Warto przeczytać.
TW „Balbina” – paskudny sekret Kaczyńskich
Czy Jarosław Kaczyński rozwiązywał Wojskowe Służby Informacyjne aby ukryć przed Polakami współpracę swojej matki z tą instytucją?
Gdy latem 2006 roku do siedziby Wojskowych Służb Informacyjnych wpadła komisja weryfikacyjna kierowana przez Antoniego Macierewicza, rozpoczęło się poszukiwanie teczek „agentów” czyli współpracowników WSI. Opinii publicznej tłumaczono, że chodzi o ujawnienie patologii w służbach, przerwanie nieformalnych powiązań i „parasola ochronnego” roztaczanego nad kapusiami przez zdemoralizowane WSI.
Była to prawda ale nie cała. Agentów szybko podzielono na „swoich” (czyli tych, których nie wolno ujawniać, bo są z „naszego” czyli PiS-owskiego obozu) i „wrogów” czyi reprezentujących przeciwne środowiska polityczne. Swoich (choćby kilku dziennikarzy „Gazety Polskiej”) nie ujawniono za to „wrogów” poddano selekcji. Pierwszych „przewerbowano” czyli pozyskano dla polityki PiS. Dawni agenci, wśród nich przedsiębiorcy, dziennikarze, naukowcy, bojąc się ujawnienia ich wstydliwych epizodów w życiorysie, „przechrzcili” się nagle na gorących zwolenników IV RP. Pozostałych, w większości bez znaczenia, ujawniono w słynnym raporcie z lutego 2007.
Ujawnienie agentów WSI nie służyło więc żadnej likwidacji żadnej patologii a tylko zmianie „oficerów prowadzących” – osoby uwikłane w różne, patologiczne układy, wcześniej wykorzystywane przez WSI, teraz miały być wykorzystywane przez PiS i dla PiS. Część niewygodnych dla PiS materiałów, m.in., dokumenty wiążące Porozumienie Centrum (pierwsza partia braci Kaczyńskich) z FOZZ zniszczono.
Od pierwszego dnia, Komisja Weryfikacyjna WSI z największą intensywnością szukała jednej teczki – była to teczka Tajnego Współpracownika o pseudonimie „Balbina”. Taki pseudonim nosiła Jadwiga Kaczyńska – matka Lecha i Jarosława, lansowana przez nich na ikonę ruchu antykomunistycznego.
Z teczki TW „Balbina” wynikało, że niejawną współpracę z wojskowymi służbami PRL rozpoczęła jeszcze w latach 50 XX wieku. Była przez nich wykorzystywana jako źródło informacji na temat osób tworzących zalążki opozycji demokratycznej tzn. na temat kręgu intelektualistów gromadzących się wokół Jana Józefa Lipskiego i w Klubach Inteligencji Katolickiej. Bezpieka PRL obawiała się, że te środowiska gromadzą osoby niechętne komunistycznemu reżimowi (tak też było) stąd inwigilowała je z całą determinacją. W inwigilacji tej pomogło właśnie źródło informacji o pseudonimie „Balbina” – informacje przekazywane przez Jadwigę Kaczyńską pozwalały wojskowej bezpiece PRL szybko poznać nazwiska osób sympatyzujących z KIK i wyrażających brak entuzjazmu dla władz PRL. Tę postawę służby PRL nagrodziły: Jadwiga Kaczyńska mogła mieszkać sobie nie niepokojona przez nikogo na warszawskim Żoliborzu, w czasie gdy komunistyczne władze dyskryminowały osoby niepoprawnie myślące, utrudniając im dostęp do mieszkań. Ale nie tylko to: Kaczyńską – jako szczególnie gorliwego informatora – nagrodzono zgodą na udział jej dwóch synów – bliźniaków – w filmie o dwóch takich co ukradli księżyc.
Już po 1989 roku, wielu dociekliwych dziennikarzy i komentatorów zastanawiało się jak to możliwe, że w okresie gomułkowskim, w państwowej telewizji, w filmie nakręconym przez państwową wytwórnię, na użytek państwowej propagandy, zagrali dwaj bliźniacy – synowie opozycjonistki. Gdy później otworzono IPN i zaczęto odtajniać dokumenty bezpieki, ci sami wścibscy dziennikarze i komentatorzy zastanawiali się dlaczego w zacnym gronie dawnych opozycjonistów pędzących po „status pokrzywdzonego” (dokument świadczący o tym, iż zainteresowany nie był agentem służb PRL) zabrakło Jadwigi Kaczyńskiej. Tymczasem wyjaśnieniem jednego i drugiego paradoksu jest właśnie teczka TW „Balbina”. Teczka, którą Jarosław Kaczyński – budujący legendę Mamy – chorobliwie chciał pozyskać.
Tyle, że w WSI nie natrafił na idiotów. Byli oficerowie doskonale wiedzieli która teczka najbardziej boli Jarosława Kaczyńskiego i która ma zostać zniszczona jako pierwsza. Sprawa TW „Balbina” nie była w środowisku WSI tajemnicą. Wypłatali więc prezesowi PiS figla. Gdy latem 2006 Macierewicz wszedł do budynku służb i zaczął przeglądać materiały, znalazł teczkę TW „Balbina”. Zajrzał do środka i okazało się, że w teczce są jedynie… kopie akt. Oryginały zniknęły i do dziś ich nie odnaleziono. Aby Macierewicz lepiej zrozumiał sytuację, jeden z dziennikarzy (również zarejestrowany przez WSI) wysłał mu z redakcji oficjalne zapytanie dotyczące tej teczki. W ten sposób WSI dawało znać, że oryginały są „zabezpieczone” w „bezpiecznym” choć nieznanym PiS i Kaczyńskiemu miejscu. Kaczyńskiego i Macierewicza wystrychnięto więc na dudka.
Teczka TW „Balbina” jest też kluczem do wyjaśnienia kilku zaskakujących decyzji Komisji Weryfikacyjnej, polityków PiS i samego Jarosława Kaczyńskiego.
Za Leszek Szymowski – dziennikarz śledczy
https://forum.gazeta.pl/forum/w,92813,172606651,172606651,Gaska_nasza_kacza_.html
A tu szerzej o likwidacji WSI
welerman godzinę temu
Jest faktem, że Macierewicz zrobił coś bezprecedensowego. Wziął się za likwidację WSI, w efekcie pozbawił polskie wojsko osłony kontrwywiadowczej w Iraku i w Afganistanie. Dokonał czegoś, co by nikomu na świecie nie wpadło do głowy. Zlikwidował legalną tajną służbę, działającą raz lepiej, raz gorzej, ale jednak działającą, a w jej miejsce pozostawił pustkę. Nawet bolszewicy likwidując carską ochranę zachowali część agentury doceniając jej znaczenie. Podobnie Adenauer budując zręby demokratycznej RFN, chcąc nie chcąc musiał korzystać z doświadczeń Abwehry. Tak samo w Chile po upadku dyktatury Pinocheta. A wyobrażacie sobie USA po likwidacji CIA i niepowołaniu nowej służby? Nawet Kaczyński jako prezydent wstrzymał publikację aneksu do białej księgi Macierewicza, zdając sobie sprawę, że może dojść do niebywałej katastrofy w postaci całkowitej dekonspiracji polskich agentów działających w różnych krajach świata. Działających, dodajmy, na rzecz całkowicie legalnej służby, choć przez Macierewicza nielubianej. Wokół publikacji Macierewicza jest zresztą kilka zagadek, których książka Piątka też do końca nie wyjaśniła. Np. dlaczego minister wybrał na tłumaczkę raportu na język rosyjski osobę, która mogła mieć powiązania z rosyjskimi służbami specjalnymi. Dlaczego na rosyjski przetłumaczono CAŁY dokument a na angielski tylko… część. To co się stało już się nie odstanie. Po pierwsze zdekonspirowano część agentury na Bliskim Wschodzie, po drugie raport Macierewicza zdradził obcym wywiadom techniki operacyjne wywiadu polskiego, po trzecie, minister na długie lata podważył zaufanie do naszych tajnych służb. Kto normalny w Iraku, Pakistanie czy innym kraju zechce z nami współpracować, jeśli będzie się obawiać, że gdzieś, kiedyś jakiś urzędnik wpadnie na pomysł podobnej publikacji? No i nad wszystkim gdzieś wisi jak fatum osoba TW Nonparel, z którym Macierewicz utrzymywał kontakty przez kilkanaście lat, nawet wtedy, gdy twierdził, że człowieka nie zna, potem, że znał, ale już nie zna…..
Iaroslavus Magnus dicit:
„– Otóż to jest właśnie tego rodzaju akcja: Polska nie może być silnym narodem, nie może mieć silnego państwa, bo to się nie podoba naszym sąsiadom. Otóż nie! Będziemy mieli silne państwo i zniszczymy tych ludzi”
Pachnie austriackim mundurem kaprala.
Antek … tragiczny typ wiele wskazuje, iż to regularny kacapski agent… obrzydliwa kreatura.
A tożsamość płciowa trans-oki… czyli znad Oki…
Jaki tam z niego agent?
Jakiś oficer polskich Stosownych Służb, anonimowo oczywiście, wypowiedział się, że rosyjska agenturalność Macierewicza jest mało prawdopodobna. „Znani mi rosyjscy agenci działali znacznie bardziej subtelnie”.
Mackiewicz nazwał dawno temu to unikalne polskie zjawisko psychiatryczno-polityczne ‚wallenrodyzmem bezwiednym’.
Generalnie PiS na czele z lebiegą Jarosławem, to partia zamętu, hopsztosów i naiwnego cynizmu.
Czego się nie dotknie, to prędzej, czy później powstaje nierozwiązywalny problem.
To jest mętna woda, środowisko idealne do wykorzystania dla wszelkich służb specjalnych. Towarzysze PiSowscy, to osobnicy niby chytrzy i cwani, ale w gruncie rzeczy dający się łatwo podejść, przechytrzyć przez takich samych, tylko dalej na wschód rezydujących.
Głęboka wiara w słuszność sprawy zinterpretowanej przez wodza, podszyty fałszem idealizm, przesadna przyjaźń, przesadna nieufność i przesadna nienawiść oraz bylejakość polityczna koegzystują w tej partii z wybujała autopromocją oraz głośnym wyznawaniem pustego patriotyzmu.
Ludzie idący po skrajnościach, radykalni na pokaz są łatwiejsi do przeformowania, czy odwrócenia, niż normalsi w sensie norm traktowanych nie jako świętość (czczonych a niewypełnianych), ale jako bezwzględny obowiązek.
Te pierwsze normy są tak elastyczne, jak język PiSu, tak obudowane wieloma interpretacjami, że łatwo poddają się modernizacji, dają się zakłamywać i odwracać. Drugi rodzaj norm nie ma specjalnego oficjalnego sztafażu katechetycznego, czy hurrapatriotycznego, lecz jest dla państwa bardziej korzystny i budujący niż kolorowy, uliczny patriotyzm i hasła typu – goń wroga, goń, bierz należną kasę i łzy nad ojczyzną roń, roń, roń.
TJ
Wojsko Polskie nie przeszło w 1990 roku takiej weryfikacji, jaką przeprowadzono w jednostkach MSWiA. Teoretycznie, ludzie podlegli ówcześnie gen. Czesławowi Kiszczakowi zostali poddani oglądowi wynikającemu z likwidacji MO i SB. W ich miejsce została powołana Policja oraz formalnie nie związany z policją więziami organizacyjnymi i ludzkimi Urząd Ochrony Państwa. Wszyscy chętni do służby zostali poddani formalnej weryfikacji w trakcie procesu rekrutacyjnego do nowych formacji. Jak wyglądała ta weryfikacja funkcjonariuszy można poczytać w dosyć licznych publikacjach do znalezienia w prasie i Internecie.
LWP takiego oficjalnego przeglądu nie przeszło. Co najwyżej nie zainteresowani dalszą służbą w wojsku albo zbyt umoczeni w stan wojenny ,odeszli na emerytury. Nie ryzykowali utratą praw emerytalnych, jak ci od Kiszczaka. Nikt rozsądny nie przewidywał likwidacji wojska, bo przecież Polska nie mogła zostać pozbawiona ochrony militarnej. A ówcześni polscy obywatele wcale nie garnęli się hurmem do służby w kamaszach. Rodzinne opowieści o sposobach wykręcenia się z poboru są liczne i czasami wyjątkowo barwne. LWP straciło tylko swój ,,ludowy” przymiotnik.
Do tego trzeba pamiętać, iż na ziemiach zachodnich i północnych, nadal stacjonowały jednostki wojskowe wschodniego sąsiada, przekształcone w w 1991 roku z Armii Radzieckiej w Armię Rosyjską. Dzięki aktywności ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy, do 17 września 1993 r. Rosjanie wycofali swoich żołnierzy z Rzeczpospolitej. Wspomnianego wyżej dnia Lech Wałęsa na warszawskim dworcu pożegnał ostatni eszelon wracający do rosyjskiej ojczyzny.
W czasach PRL wojsko posiadało podobne struktury, jak służby cywilne. Ba, wojacy rywalizowali z cywilami. Tak samo jak SB, wojsko rekrutowało tajnych współpracowników, agentów i szpiegów. Nie da się ukryć, iż najważniejsze szkoły dla kadry znajdowały się na Wschodzie. Bo przecież LWP było wojskową częścią Układu Warszawskiego, stojącego w opozycji do NATO. Taki był tamten czas.
Dla pewnej części opozycji tamto ludowe wojsko było jak SB. I ta myśl mocno tłukła się w ich głowach. I nigdy ich nie opuściła. Reszta, to konsekwencje owej sytuacji. Niektórzy cywile chcieli zyskać cywilną kontrolę nad wojskiem. Wiedzieli też, że wojskowi mogą posiadać swoją wiedzę o cywilach. Wiedzę niezależną od służb cywilnych.
I stąd to polskie przekleństwo – to nie MY, to ONI.
Włos mu z głowy nie spadł? Kiedy w ’92-gim dostarczał swoje listy agentów, w porównaniu z tym co obecnie miał jeszcze całkiem bujną czuprynę… To oczywiście śmiech przez łzy.
Tak, tak. Antoni Macierewicz ruskim agentem. Natomiast Tomasz L. Polskim patriotą. Znam tę metodę odwracania narracji
Mad Marx
9 GRUDNIA 2022 20:16
Polska nie może być silnym narodem, nie może mieć silnego państwa, bo to się nie podoba naszym sąsiadom. Otóż nie! Będziemy mieli silne państwo i zniszczymy tych ludzi.
Dobrze, że prztoczyłeś ten bełkot pisnego kurdupla, które też nie umknął i mojej uwadze. To kolejne potwierdzenie choroby psychicznej tej kreatury, to przcież w mniejszej skali myślenie i działania putinowskie, co może również potwierdzać agenturalne związki tego ciecia.
„Zniszczymy tych ludzi” – zapowiada swoim wyznawcom podobnie tępym i bezwzględnym ich uwielbiany mafioso przyjmujący chleb od innego agenta TR przd ołtarzem.
„Zniszczymy tych ludzi” – to hańbiąca zapowiedź złośliwego i mściwego obszczymura.
Mozna zapytac co Macierewicz wie,jakie haki ma na Kaczynskiego i jakie dokumenty i na kogo w swoim prywatnym sejfie.Dlaczego jego i kaczynskiego teczki w IPN sa czyste,takich wielkich opozycjonistow.Byli bezpieczni bo rozbijali opozycje od srodka,a takich SB chronila.
Na Marginesie.. @ Zacytowane przez Pana treści układają się w całość. Pan Rajmund Kaczyński na warszawskiej uczelni dostąpił więc zaszczytu kształcenia partyjnych bonzów. Był wykładowcą i w okresie swojej pracy wielu dzięki niemu otrzymało dyplomy. Kursy Nagłych Inżynierów” trwały w całym Kraju. PZPR..chciała podnieść poziom kadry. Być może z tego samego powodu pan Rajmund był ekspertem technicznym przy budowie ambasady USA. Takie wieści w internecie jakby rozjasniały nieco zawiłą karierę Bliźniaków.
cuda cuda po prostu.
To nie jest jakąś tajna ://e-sochaczew.pl/post/rajmund-kaczynski–irka–kim-byl-cudowne-przypadki-kaczynskich-f753330
Pan hm hm Macierewicz..też wg sieci i martyrologii oraz komentarzy.. ,,Uciekł” z miejsca internowania i udał się do Warszawy z pomocą i pod parasolem elegancką taksówką,
Tam był potrzebny równie pilnie jak w Smoleńsku.
Wykuwała się nowa kadra..
Judasza nie da się wyrzucić ani z Ewangelii aniu z Credo Piłata. Inni w mniej szacownych dokumentach za życia próbuja i manipulują.
IPN.. namietnie eksponował w tym celu Bolka i jego wysiłki odwracając uwagę od Dostojnej Reszty by zyskać czas.
Aparat ochrony czy represii [ wsio rawno] skutecznie zagrodził drogę wścibskim. Jednak jest niemożliwe zetrzeć z tej tablicy wszystko.
Myślę że będzie dalszy ciąg..zgodnie z sugestywnym wierszu Miłosza o Judaszu.
chociaż nie koniecznie musi być Judaszowy finał tzn..
,,Poranek zimowy” i ,,sznur” i
gałąź pod ciężarem zgięta.’
Judasz miał sumienie i zrozumiał swą zdradę i winę.
Sumienie w politycznych kręgach jeszcze się zdarza ale dramatycznie rzadko..
Gra polityczna wymaga zdrady ,podstepu i kłamstwa,przekupstwa,korupcji.
Zatrzymano ostatnio wiceprzewodniczącą PE….to jeden z mnóstwa argumentów.
Link https://e-sochaczew.pl/post/rajmund-kaczynski–irka–kim-byl-cudowne-przypadki-kaczynskich-f753330
Och!!
Jakże szczęśliwy jest lud i jego książęta ulepieni i poczęci na tym łonie. Detale tylko potwierdzają smak szczęścia tego.!!!
https://wiadomosci.wp.pl/klub-milionerow-dobrej-zmiany-astronomiczne-zarobki-ludzi-zwiazanych-z-pis-6800300344855040a
@NH
A kto nazywa Tomasza L. Polskim patriotą, bo nigdzie nie widziałem takiej bzdury. Pewno ma pan na myśli proputinowskich trolli i skrajna prawicę.
Adam Szostkiewicz
10 GRUDNIA 2022
9:57
@NH
… delikatne to „wykręcanie szmaty”, ale dobre choć tyle…
Kaczyńskiego największe marzenie, to bycie wojownikiem, przewodzenie i zwyciężanie. Nie zostało nierealizowane, lecz to nie przeszkadza mu, żeby tak o sobie myśleć – o człowieku mądrym zdecydowanym, rozsądnym, który jak zajdzie potrzeba, to rozstawi swoje doborowe chorągwie na polu bitwy i przywali, zniszczy, rozniesie na szablach te zdradzieckie mordy i kanalie.
Zamiast wojownikiem stał się paranoikiem, zamiast zwycięstw szantaże, przekupstwa i kłamstwa o swojej sile, zamiast planu działania stale te same namowy – siadajcie śmiało, zmieścicie się.
Zwycięstwo ludowi już w darze niesie, nie boi się lasu, a ten – birnam zwie się.
TJ