Mecenas Giertych ostrzega

PiS szykuje prowokację, by wprowadzić stan wojenny i odsunąć pod tym pretekstem przyszłoroczne wybory parlamentarne. To teza Romana Giertycha ogłoszona na jego oficjalnej stronie na FB. Brzmi logicznie i zapowiada koniec praworządnej demokracji w Polskiej i tak już od dawna rozmontowywanej przez obóz obecnej władzy.

Brzmi logicznie, bo dziś wszystko wskazuje, że Kaczyński przegrałby wybory przez inflację i chaos w rządzeniu, więc ich odsunięcie od przegranej by go uratowało, to oczywiste. Prowokacja, twierdzi Giertych, ma być tak zaplanowana, by nas nie wciągnąć do wojny z Putinem, ale stworzyć wrażenie, że naprawdę zagraża nam agresja rosyjska. Mecenas nie podaje rzecz jasna szczegółów, ale pisze, że wkrótce po cynku doszło do incydentu w Gnieźnie, gdzie sympatyk PiS rzucił w kierunku „naczelnika” jajkiem.

Dlaczego sympatyk Kaczyńskiego miałby rzucać w niego jajkiem czy czymkolwiek innym? Tego mecenas nie wyjaśnia, ale domyślamy się, że skoro to miałaby być prowokacja, czyli ustawka, to prowokatorem musiałby być agent lub namówiony przez służby sympatyk. Można sobie wyobrazić, że takimi czy innymi metodami służby umiałyby kogoś z wyborców PiS przekonać do udziału w takiej operacji. Giertych zaznacza, że żeby się powiodła, trzeba by było dobrze wybrać moment: tak by oburzenie i panika nie wygasły, czyli niedługo przed wyborami.

Można ostrzeżenie Giertycha zlekceważyć z różnych powodów – interes osobisty, teoria spiskowa itp. – ale sedno sprawy jednak niepokoi. Zawieszenie demokracji jest przecież w interesie obecnej władzy, choćby dlatego, że po przegranej czekałoby ją rozliczenie jej rządów. Ustawa o stanie wojennym stanowi, że wniosek o jego wprowadzenie rząd przedstawia prezydentowi RP do zatwierdzenia, a ten powinien go zaakceptować lub odrzucić „bezzwłocznie”. Zatwierdzony wniosek powinien przedstawić Sejmowi, a ten może go odrzucić.

Czy prezydent Duda i Sejm, w którym Kaczyński ma dziś chwiejną większość, zdecydowaliby się zatwierdzić wniosek rządu? Czy rząd w całości by go poparł i ogłosił? Nie jest to pewne, ale nie można tego wykluczyć. Nie oznacza to jednak, że „opcja atomowa”, nawet gdyby przeszła, zostałaby szybko, sprawnie i pomyślnie wykonana. To samo dotyczy prowokacji. Stan wojenny w odpowiedzi na rzucenie jajkiem to teatr absurdu. Ale gdyby ostrzeżenie mecenasa się, nie daj bóg, sprawdziło, to do absurdu doszedłby koszmar. Obywatelu, przeczytaj ustawę o stanie wojennym.