Hołownia solo

„Polska popsuła się od głowy, a my ją naprawimy od ogona”, obiecał w Krakowie na wiecu Szymon Hołownia. W Tarnowie złożył ważną deklarację: pójdziemy do wyborów sami. Ale nie wykluczył wstępnej umowy koalicyjnej z PO/KO.

Hołownia robił w weekend polityczny „tour” po Małopolsce. W Krakowie mówił z sensem o Usnarzu, niesławnej uchwale małopolskiego sejmiku grożącej województwu utratą miliardów złotych za dyskryminację osób LGBT, o kompromitacji parlamentaryzmu wskutek „reasumpcji” przegranego przez PiS głosowania w Sejmie.

Na pytanie o prawo do bezpiecznej i legalnej aborcji odpowiedział, że w jego ruchu są różne opinie na ten temat i będzie je respektował, czyli nie zarządzi w tej sprawie dyscypliny głosowania. Sprawę powinno się rozstrzygnąć w referendum. Oświadczył, że ta kadencja Sejmu dobiega końca, a on szykuje się już do kampanii wyborczej w nadziei, że zdobędzie ok. 20 proc. poparcia.

Temat wyborczy rozwinął w Tarnowie. Nie pójdzie z nikim innym do wyborów, ale gotów jest do koalicji z PO w Sejmie po wyborach. To ważny sygnał polityczny i dla Kaczyńskiego, i dla Tuska. Nie ma szans – przynajmniej dzisiaj – na sformowanie bloku demokratycznego.

To raczej wzmacnia przedwyborczy potencjał obozu Kaczyńskiego, a obniża obozu Tuska. Hołownia (jego sztab i zaplecze) wciąż liczy na „efekt Szymona”, nową jakość w zgrzybiałej polityce. Wbrew sondażom i wyliczeniom analityków, którzy do znudzenia przypominają liderom partyjnym, że dziś Polską rządzi Kaczyński, ale wyborami ordynacja wyborcza, nagradzająca za partyjne koalicje wyborcze.

Sondaże Hołowni zdemolował nieco powrót Tuska reaktywujący Platformę. Ruch Hołowni w ciągu kilkunastu tygodni osłabł nawet dwukrotnie, Platforma uciekła ze strefy zagrożenia niebytem. Hołownia broni się inną mantrą: że potencjały niekoniecznie się sumują w jeszcze większy potencjał, a on nie chce starej, tylko nowej polityki, więc się nie przyłączy do Tuska.

Kalkulacja odważna, a nawet ryzykowna. Tusk mówi dziś to samo co Hołownia: sam „anty-PiS” nie wystarczy. Kto życzy źle Tuskowi, ten – po obu stronach sporu o Polskę – łasi się do Hołowni. Skrajna prawica i lewica są w tym sporze drugorzędne. Rośnie jednak grupa niezdecydowanych, więc nikt nie ma tak naprawdę pewności, w jaką stronę wieje wiatr historii.