W Sejmie już po TVN

Krótka była euforia demokratów. Cieszyli się, że zaczął się wreszcie parlamentaryzm, bo Kaczyński stracił większość. Kilka godzin później Sejm przyjął ustawę umożliwiającą wrogie przejęcie TVN. „Reasumpcja” przegranego przez Kaczyńskiego wniosku o odroczenie obrad Sejmu do 2 września zdusiła w zarodku odrodzenie parlamentaryzmu sejmowego. Został Senat.

Jeśli starczy mu siły i determinacji, odrzuci kaganiec założony w środę TVN i innym mediom wolnym od politycznego nadzoru obozu Kaczyńskiego. Żeby odrzucić weto senackie, Kaczyński potrzebuje niewiele głosów więcej, niż uściubił 11 sierpnia, kolejnego czarnego dnia ginącej demokracji w Polsce.

Mamy dość, ale oni mają wciąż władzę. Tylko drogą wyborów obywatele mogą im ją odebrać. Po obezwładnieniu TVN będzie o to jeszcze trudniej niż dzisiaj. A trzeba się też liczyć z „reasumpcją” wyborów parlamentarnych, gdyby Kaczyński je przegrał. Pretekst się zawsze znajdzie, tak jak znalazł się 11 sierpnia.

W tym ataku na wolne media wsparły Kaczyńskiego niedobitki kukistów i tzw. konfederaci. Tak się kończy „wolnościowa antysystemowość” skrajnej prawicy: hołdem dla autorytaryzmu. Demokraci tym razem stanęli razem. Może po kolejnej porażce i upokarzającej „reasumpcji” wreszcie dotrze do nich, że czas porzucić wszelkie iluzje: nie mamy już demokracji, już opuszczamy nie tylko Unię Europejską, lecz Zachód, nasz konstytucyjny ustrój już zmienia się w atrapę.

Właściwie nie mamy też polityki w sensie wolnej i równej rywalizacji różnych opcji ideowych. Niech łuski spadną z oczu tym politykom demokratycznym, którzy jeszcze wierzą, że to, co się dzieje, jest tylko jakimś antraktem, po którym jeszcze będzie przepięknie i normalnie.