Awanse Hołowni

Szymon Hołownia, lider ruchu Polska 2050, będzie miał w 2050 r. lat 74. Będzie wiedział, jak potoczyła się historia ruchu, który stworzył pod hasłem Polski „demokratycznej, zielonej i solidarnej”. Będzie znał odpowiedź, czy udało mu się wcielić w życie to szczytne hasło. Ale dziś jest na początku drogi i ani on, ani nikt nie zna odpowiedzi.

Za to wiemy, że jego ruch rośnie w sondażach, a sam Hołownia wyprzedził właśnie w jednym z nich obecnego prezydenta pod względem zaufania społecznego. To zobowiązuje. Tymczasem Hołownia i jego współpracownicy pozyskują kolejnych polityków demokratycznej opozycji parlamentarnej. Na razie podali do wiadomości publicznej, że uzyskali zgodę dwóch posłanek i jednego senatora na przejście z PO do ruchu Hołowni.

Czy muszą taką metodą budować swoją obecność w parlamencie? Przecież każdy transfer tak przeprowadzony jest osłabieniem wizerunkowym ugrupowania, z którego parlamentarzysta odchodzi. PO to nie PiS, więc metoda Hołowni nie grozi dogadanym z nim osobom jakąś masową kampanią zemsty i nienawiści. Decyzja transferowanych, choć bolesna, zostanie uszanowana.

A wyborcy? Czy ktoś ich pytał o zdanie? U nas nie ma takiego zwyczaju. Inne transfery też się odbywały poza wyborcami. Tak się w naszym życiu parlamentarnym interpretuje wolność wykonywania mandatu poselskiego czy senatorskiego. I tyle.

Ale czy w takich okolicznościach transfer np. Muchy to sukces Hołowni? Przecież buduje on swój ruch jako obywatelski. Tymczasem obywateli, którzy głosowali na osoby teraz transferujące się do Hołowni, chyba nikt o zdanie nie pytał.

Posłanka Mucha tłumaczy, że w jej ocenie Platforma „zakleszczyła” się w sporze z PiS, stała się „totalną opozycją” i nie potrafi pójść dalej. Propaganda pisowska bije brawo, słysząc takie uzasadnienie. Czy taka metoda pomoże Hołowni odsunąć od rządów „zjednoczoną prawicę”? Wątpię.

Jest jakieś czekanie na Godota w polskiej polityce. Dziś w tej roli część niepisowskich wyborców obsadza Szymona Hołownię. Platforma straciła impet sprzed zaledwie kilku tygodni, gdy zrównała się w sondażach z rządzącą prawicą. „Totalność” w Platformie wymusza sytuacja w polskiej polityce. Codziennie przychodzą złe wieści. Kurs na konfrontację zaostrza się. Im większy chaos w walce z pandemią, tym więcej wrzutek mających od niego odwrócić uwagę społeczeństwa, szczególnie elektoratu pisowskiego.

Najnowsze przykłady to operacja propagandowa „Ratujmy rodaka w Wielkiej Brytanii przed eutanazją”, wybranie Wawrzyka na następcę Bodnara, pozew sądowy przeciwko prof. Grabowskiemu, badaczowi Holokaustu, zesłanie niepokornych prokuratorów, wywiad prezydenta Dudy dla TVN24. Opozycja demokratyczna nie może na te prowokacje nie reagować, a kiedy reaguje, słyszy, że jest tylko reaktywna, sama nie ma programu pozytywnego.

Pisowska władza przez pięć ostatnich lat ani razu nie wzięła pod uwagę krytyki opozycji. Odrzuca hurtem wszystkie jej poprawki do ustaw. Kłamliwie zniesławia i obraża polityków opozycji, na czele z PO. Przed wyborami Kaczyński i Duda dla zmylenia opinii publicznej wykonują jakieś pojednawcze gesty. Kto pamięta o „pakiecie demokratycznym” proponowanym kiedyś opozycji przez Kaczyńskiego w nadziei, że się na tym jedwabnym sznurze sama powiesi?

To w Sejmie. A na ulicach brutalne interwencje policji łamiące protesty obywatelskie. To jest dziś nasza rzeczywistość polityczna i państwowa. Trwa totalna transformacja demokracji konstytucyjnej w fasadową. Państwo ulega upartyjnieniu, Kościół winduje się materialnie i propagandowo na piedestał wyroczni moralnej dla całego narodu. Grozi się niezależnym mediom, organizacjom społecznym i instytucjom będącym ostatnim buforem broniącym nas przed zamordyzmem.

To nie jest nudne straszenie, to są obecne realia polityczne. Tu trzeba się bronić przed rządową „postprawdą”, która, jak ostrzega prof. Timothy Snyder, toruje drogę faszyzmowi.

To w takim kontekście trzeba patrzeć na Hołownię i jego metodę budowania „sprawczości”. Trudno się spodziewać, by zachęcała ona Platformę do współpracy z jego ruchem. Tymczasem ta współpraca jest kluczem do pokonania „zjednoczonej prawicy”. W uraźliwej separacji ani Platforma, ani ruch Hołowni jej nie pokonają. Prawdziwy test będzie, o ile będzie, za dwa lata: wybory.