Politycy „zjednoczonej prawicy”, uszanujcie wolę rodziny

Zgadzam się z Tomaszem Terlikowskim: rozpętanie przez polityków obecnej władzy histerii wokół tragedii Polaka w Plymouth nie ma wiele wspólnego z obroną życia. Nie zgadzam się z opinią abp. Gądeckiego, że Polak „został skazany na śmierć”.

To też jest podkręcaniem histerii. Kościół rzymskokatolicki nie sprzeciwia się w tak dramatycznych sytuacjach, żeby zaprzestać uporczywego podtrzymywania życia. Bo Kościół uważa, że takie uporczywe podtrzymywanie przy życiu jest złem moralnym.

Katechizm katolicki ujmuje to tak: „Zaprzestanie zabiegów medycznych kosztownych, ryzykownych, nadzwyczajnych lub niewspółmiernych do spodziewanych rezultatów może być uprawnione. Jest to odmowa » uporczywej terapii« (ang. overzealous treatment). Nie zamierza się w ten sposób zadawać śmierci; przyjmuje się, że w tym wypadku nie można jej przeszkodzić”.

Głos decydujący ma w takich sytuacjach rodzina chorego. Żona i dzieci mężczyzny zgadzają się na odłączenie go od aparatury. Wiedzą, że mózg jest zniszczony nieodwołalnie, a pacjent angielskiego szpitala mówił, nim jeszcze doznał trwałego uszkodzenia mózgu, że nie chciałby być „żyjącą rośliną”. Rodzina biologiczna Polaka – matka i siostry – to osoby wierzące, tak jak nieuleczalnie chory. Rozumiem ich emocje, rozumiem, że „nadzieja umiera ostatnia”, jednak zdanie rodziny założonej przez chorego ma pierwszeństwo.

Mamy tu przecież do czynienia z ludźmi dorosłymi. Związek jest wynikiem ich wolnej decyzji. Rodzice powinni w takich sytuacjach uszanować wolę rodziny założonej przez ich dorosłe dziecko. Ich władza skończyła się wraz z osiągnięciem przez dzieci wieku dorosłego. Odstąpienie od uporczywej terapii nie jest eutanazją, którą Kościół potępia. Pozwala umrzeć możliwie godnie. Obrona życia nie może kwestionować prawa do godnej śmierci. Inaczej staje się jakąś ideologią, „biolatrią”, kultem życia wbrew podstawowemu faktowi ludzkiej egzystencji, że śmierć jest naturalną koleją rzeczy.

Mimo to organa państwa polskiego pod zarządem „zjednoczonej prawicy” włączają się do sprawy. Powstaje kuriozalny projekt przyznania Polakowi paszportu dyplomatycznego i zabrania go ze szpitala w Plymouth do Polski wbrew decyzji tamtejszego sądu i woli żony nieuleczalnie chorego.

Po co? Czemu angażować tu państwo? Obywatele nie są jego własnością. Państwo nie powinno się mieszać w ich prywatne sprawy, nawet najbardziej dramatyczne, jeśli o to nie proszą, a sprawa nie narusza obowiązującego prawa. Tym bardziej nie powinni się mieszać funkcjonariusze władzy politycznej.

Jeśli tak robią, powstaje pytanie, czym się kierują. Bo jeśli wiarą katolicką, to trzeba im przypomnieć, że św. Jan Paweł II tuż przed śmiercią, gdy usłyszał, że lekarze nie mogą już go uratować, odmówił uporczywej terapii i wolał pozostać w swoim watykańskim mieszkaniu.