Rusza proces w sprawie „Matki Boskiej Tęczochowskiej”

W środę zaczyna się proces Elżbiety Podleśnej oskarżonej o obrazę uczuć religijnych. Tylko że Podleśna deklaruje się jako wierząca, a naklejka z Matką Boską Częstochowską w tęczowej aureoli miała pokazać, gdzie jest dobro, a gdzie zło. Miejmy nadzieję, że sąd Podleśną uniewinni.

Dobro symbolizuje matka Jezusa, zło – ludzie Kościoła uwikłani w pedofilię i jej ukrywanie w Kościele. Dobro to miłość do dzieci i opieka nad nimi, zło to krzywdzenie dzieci i wykręcanie się od odpowiedzialności za te krzywdy. Trudno się nie zgodzić z tym przekazem – jasnym, uczciwym i zbieżnym z Ewangelią. Ale nie z polskim kodeksem karnym, który za „obrazę uczuć religijnych” grozi karą nawet do dwóch lat więzienia. Użyte w nim terminy: obraza, uczucia religijne, znieważenie, są nieostre, nieprecyzyjne, nie służą sprawiedliwości, lecz raczej prawo ideologizują.

A przecież wystarczy kodeks cywilny. Jeśli ktoś się poczuł religijnie obrażony, niech skarży prywatnie. Uruchamianie machiny sądowniczej z oskarżenia publicznego w tym przypadku to nonsens. Uczucia religijne to sfera bardzo intymna i lepiej, żeby policja demokratycznego państwa europejskiego nie podejmowała działań kojarzących się z policjami religijnymi muzułmańskich satrapii.

Według danych policyjnych za lata 1999-2019 liczba postępowań wszczętych z tego paragrafu oscyluje wokół 50 rocznie, podobnie jak liczba „przestępstw stwierdzonych”. To sporo, a za każdym postępowaniem i stwierdzeniem kryje się historia konkretnego człowieka. W przypadku Elżbiety Podleśnej zaczyna się ona od protestu przeciwko wielkanocnej inscenizacji w jednym z płockich kościołów.

W relacji OKO.press czytamy, jak wyglądała: nad krzyżem z biało-czerwoną szarfą umieszczono tam napis „Zachowaj nas od ognia niewiar”. Pod nim poustawiano pudła owinięte w szary papier z imionami grzechów: „Hejt”, „Pogarda”, „Chciwość”, „Kradzież”, a także „Gender”, „LGBT”, „Zboczenia”. Czy to nie jest obraza uczuć pewnej grupy ludzi? Podleśna odpowiedziała na nią swą tęczową „Matką Boską Równościową”. Bo wszyscy ludzie mają to samo prawo do obrony swej tożsamości i godności.

Na dodatek znak tęczy nie jest obraźliwy. Jest biblijnym symbolem przymierza Boga z ludźmi, znakiem miłości i nadziei. A zatem Matka Boska w tęczowej aureoli to znak sprzeciwu wobec nierówności i nietolerancji, a to są wartości uniwersalne, mogące łączyć wierzących i niewierzących. Ruch w obronie praw osób LGBT posługuje się znakiem tęczy jako symbolem wielości i różnorodności identyfikacji seksualnych.

Parady równości nie są marszami nienawiści. Nikt na paradach nie wyzywa, nie niszczy, nie wzywa do przemocy, nie piętnuje, nie przymusza do czegokolwiek. Z perspektywy chrześcijańskiej stawianie kogoś przed sądem za taką postawę jest niesprawiedliwe i niedorzeczne, bo chrześcijaństwo ewangeliczne broni krzywdzonych, a nie krzywdzicieli.

Panią Podleśną spotkały jednak szykany. Była nękana, upokarzana i atakowana przez prawicę i Kościół za swój protest. Prócz niej przed sądem w Płocku staną dwie inne działaczki sprzeciwiające się homofobii, przemocy seksualnej i hipokryzji. Zasługują na solidarność, a nie na karę.