Teoretyczne państwo pisowskie

Konsternacja elity PiS po tym, jak prezydent Duda wygłosił płomienny apel o przeprowadzenie bliżej nieokreślonego referendum konstytucyjnego, pokazuje, jaki chaos zapanował na najwyższych piętrach państwa kontrolowanego przez partię Kaczyńskiego.

Prezydent rzuca hasło bez treści, PiS się dziwi i odcina, ale nie mówi nie. Politycy pisowscy powinni sobie uświadomić, że konstytucyjny apel prezydenta, jeśli był solówką, to kompromituje obecną władzę po raz kolejny. Takie rzeczy jak nowa konstytucja zasługują na więcej.

Mało ciekawe są dla mnie spekulacje, czemu minister Magierowski już nie jest ministrem prezydenta Dudy. Albo czemu nowym ministrem został inny polityk pisowski. To są ruchy kadrowe bez znaczenia. Za tydzień może się dowiemy, że następcą następcy jest jeszcze ktoś inny. Sedno sprawy jest całkiem inne.

Prof. Karol Modzelewski ujął to tak w rozmowie z red. Konradem Piaseckim: obecna konstytucja obecnej władzy jest zbędna, bo jest demokratyczna, a pod rządami PiS idziemy w stronę państwa policyjnego. Modzelewski nie ma więc złudzeń: zaproszenie do jakiejś debaty konstytucyjnej nie ma tak samo znaczenia jak wymiana rzecznika prezydenta Dudy. To są ochłapy rzucane mediom i opinii publicznej: niech się wgryza, my robimy swoje. Chaos nas nie sprowadzi z raz obranej drogi.

Liczy się cel polityczny: demontaż ustroju zbudowanego po 1989 r. Po to, by zlikwidować wszystkie zabezpieczenia utrudniające PiS objęcie władzy całkowitej, niepodzielnej i zawisłej tylko od elity partyjnej. Słowem: chodzi o stworzenie prawicowej wersji PRL. Temu służy cała polityka PiS.

PiS przy każdej okazji wytyka koalicji PO/PSL, że pod jej rządami Polska była państwem teoretycznym. Nie precyzuje, czy jak wchodziła do NATO i Unii Europejskiej, to też było to dzieło państwa teoretycznego. Póki państwo jest demokratyczne i praworządne, nie jest teoretyczne, bo dzięki demokracji można odsunąć od władzy nieudaczników i szkodników. Teoretyczne staje się wtedy, kiedy władzy nie da się odwołać w wolnych i uczciwych wyborach. Wtedy stajemy się właśnie tym, co prof. Modzelewski nazwał państwem policyjnym. Zostaliśmy kolejny raz ostrzeżeni.