Ruszcie się, wyborcze leniuchy!

Dwa dni wyborcze, a nie jeden, poprawią znacznie frekwencję, ten wciąż słaby punkt polskiej demokracji . Tak przynajmniej wynika z reprezentatywnego lutowego sondażu na zlecenie Instytutu Spraw Publicznych, którego była szefowa, prof. Kolarska-Bobińska jest dziś euro deputowaną z ramienia PO.

Na pytanie, czy uważają, że wydłużenie wyborów do dwóch dni ułatwiłoby im wzięcie w nich udziału, 60 procent ankietowanych odpowiedziało, że tak. W liczbach bezwzględnych frekwencja mogłaby podskoczyć nawet do 12 mln oddanych głosów. Kiedy siedem lat temu mieliśmy referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii, trwało właśnie dwa dni i głos oddało 5 mln więcej obywateli. Czyżby to te dwa dni głosowania, a nie słynne zdanie Jana Pawła II, Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej, przesądziły o szczęśliwym wyniku na TAK?

Wyliczono już, że dwudniowe wybory kosztowałaby państwo 40 proc. drożej niż jednodniowe. Myślę, że warto zapłacić te pieniądze za rzecz przecież bezcenną: większą reprezentatywność wyniku wyborczego, a więc i naszego systemu demokratycznego.

Pewnie, byłoby lepiej, gdybyśmy już tak dojrzeli obywatelsko, że jeden dzień wyborów by wystarczył; frekwencja była tak wysoka jak np. w Danii czy Belgii (ale tam za absencję przy urnie bez usprawiedliwienia płaci się grzywnę) i to kończyłoby spory typu, przepraszam za porównanie, ukraińskiego czy amerykańskiego, jak silny jest demokratyczny mandat zwycięzców, skoro prawie tyle samo wyborców zostało w domu. Byłoby lepiej, ale u nas ten podstawowy odruch obywatelski, żeby głosować, jeszcze się dostatecznie mocno nie zakorzenił. Więc jestem za konstytucyjnym okresem dwu dni na oddanie głosu.

Dość wyborczego lenistwa, to jest za poważna sprawa dla ustroju, a dla społeczeństwa nie ma w polityce rzeczy ważniejszej niż sprawny ustrój, by w trzeciej dekadzie III RP wciąż się wstydzić za wyborczych leniuchów, którzy zostają w domu pod byle pretekstem, a to że za daleko albo że taka czy inna pogoda, a to że pracują w weekend i nie zdążą lub że nie mają na kogo głosować, a wreszcie, że skoro mamy wolność, to oni z niej właśnie tak korzystają, iż nie głosują.

Tak, wolność polega i na tym, że się nie musi niczego, czego wyraźnie nie nakazuje prawo, ale również na tym, że się z niej korzysta pozytywnie, np. przez udział w wyborach. Tak naprawdę to nie sprzeciwiłbym się nawet, gdyby w Polsce wybory były obowiązkowe, przynajmniej na pewien czas, na przykład do końca obecnej dekady. Czemu by nie spróbować (na tej samej zasadzie, zasadzie eksperymentu usprawniającego system polityczny, od początku popieram ideę parytetów na listach wyborczych)?

Zróbmy to: dwa dni wyborów, głosowanie przez pełnomocnika, głosowanie przez Internet, parytet. Ale okręgów jednomandatowych w wyborach do Sejmu nie róbmy. To sprzeczne z polską tradycją parlamentarną. Tak samo jak likwidacja Senatu, choć nad ostrożnym zmniejszeniem liczby posłów czy senatorów można by się zastanowić . Akurat w tych dwu sprawach jestem konserwatystą.

XXXX
Miło było poczytać wpisy pod poprzednim blogiem, dzięki. Stasieku, lider Arłukowicz lepszy niż lider Napieralski, zgoda, ale szans na reaktywację lewicy wciąż nie widzę; czemu kłamliwi politycy są tolerowani, dobre pytanie. Myślę, że to przede wszystkim wina mediów, które niczego nie sprawdzają, tylko robią z polityki teatr dla ubogich. Zapraszają panią Gęsicką i nie pytają, co z jej kartką, którą wystawiała do kamer, że rząd Tuska nie jest w stanie przerobić unijnych funduszy; zapraszają pana Poncyliusza, który kłamał na temat powodów odejścia Jana Krzysztofa Bieleckiego z bankowego stanowiska, zapraszają panią Jakubiak, która insynuowała na temat sprzedaży stadionu TVN itd. Od show do show, reszta nieważna. Jacobsky, fakt, wielka piątka na kolana nie rzuca, ale w jakim innym kraju rzuca? To takie czasy, demokracja telewizyjna. Arnobio, niestety, nie wierzę w partie raczkujące, uważam obecny układ sił za stabilny (ale naturalnie nie na wieczność). Levar, i dlatego Tusk zarządził prawybory w PO? To się logiki nie trzyma, zob. też wpisy Krysta, wikonwi. Ciekawy wątek dojrzewania elektoratu, ostrożnie popieram tę tezę; Torlin, arnobio, Kartka z podróży, Janek, oby tak było, oby zła pamięć o dwuleciu IV RP nie zginęła w narodzie jako prewencyjne memento. Monteskiusz, jestem mi z Panem po drodze w tym wpisie. Kartka z podróży: to mnie Pan zaskoczył, serio Pan tak uważa? Roman56PL ? dzięki za dzięki. Parker, coś w tym jest, co Pan pisze o populizmie zgłaszanych dziś ad hoc korektach, ale jednak nie można było nie zareagować na zabójstwo pana Struja czy skandaliczną reklamę skatebordową. MW ? hm, niby tak, lecz po angielsku narrative nie brzmi tak pretensjonalnie jak polska ,,narracja”, a co do standardów BBC, to są tacy, co wytykają korporacji grzech lewactwa, np. w relacjach na temat polityki Izraela, ale byłbym z tym ostrożny, choć, a pracowałem w BBC w Londynie przez 2 lata, wielu jej dziennikarzy i redaktorów sympatyzuje z lewicą, to jednak bynajmniej nie wszyscy. Kandydaci na prezydenta, cóż pomysł Heleny z Ewą Łętowską, nie jest zły, lecz politycznie niewykonalny, (Kleofas) podobnie jak z powrotem pana Rotfelda na szefa MSZ (bo Sikorski moim zdaniem pozostanie ministrem). Jan mondry: nie wiem, czy Pan to serio pisze. Pewno pan Piesiewicz byłby kandydatem poważnym, ale tabloid ugodził go śmiertelnie. Optymista, witamy, a chciał Pan w ten sposób poprzeć Sikorskiego? Proszę bardzo. Dzięki wreszcie Janowi Mondremu za niemiecką prognozę o Polsce za 20 lat, tak trzymać!