A może monarchia elekcyjna?
Podobało mi się, że pan Tusk zaproponował zmiany w konstytucji. Każdy moment byłby dyskusyjny, zostawmy to. Ważniejsze, że pojawił się jakiś temat serio.
Mniej mi się podobało, że skoro ma być poważna dyskusja o poważnej dla polskiej demokracji sprawie, to premier zaprasza, przynajmniej jak dotąd, do siebie ekspertów od konstytucji, ale wyłącznie tyvh którzy w zasadzie się z nim zgadzają. To nie jest poważna dyskusja.
A pierwsza reakcja Polaków też sukcesem Tuska nie jest, choć jest istotnym elementem dyskusji, którą Tusk zainicjował. Kolejna porażka premiera to negatywna reakcja ludowców, było nie było koalicjanta. To nie Platforma okazała się w kwestii konstytucyjnej partią ,,aksamitnego” populizmu, lecz raczej PSL.
Polacy chcą wybierać prezydenta jak szlachta króla( a potem go kontestować, jak to Sarmaci). Praw raz nabytych ani myślą oddawać. I trudno się dziwić, bo tak jest zawsze i wszędzie. Jeśli ten bunt przeciwko reformie konstytucji nie osłabnie, właściwie jest po reformie.
Bo albo system parlamentarno-gabinetowy, albo prezydencki. Dziś nie mamy ani jednego, ani drugiego i stąd słuszny pomysł, by podyskutować o reformie konstytucji. Lecz w obliczu sprzeciwu, najbardziej prawdopodobna jest kontynuacja: pozostawienie prezydenta z wyboru powszechnego w systemie sprawowania władzy.
Zamiast reformy pozostaje nadzieja, że w innej konfiguracji personalnej, np. prezydent Tusk, premier Komorowski lub Bielecki, kontynuacja konstytucji bez zmian nie będzie kontynuacją konfrontacji.
Do monarchii raczej nie wrócimy (choć tęsknota za nią wydaje mi się w Polsce po pontyfikacie Jana Pawła II dość wyraźna: Polska widziała w nim króla, lidera narodu politycznego). A jeśli już, bo co szkodzi chwilkę pofantazjować, to nie do takiej, jaką była I Rzeczpospolita. Nie ma szlachty, nie ma kandydatów z wysokich rodów. Nie ma dość miejsca na Polach Mokotowskich.
Byłoby też bardzo trudno o restaurację monarchii dziedzicznej (Czartoryscy czy Radziwiłłowie? Poniatowscy czy Potoccy? Kto by miał decydować i jakim prawem, chyba że po staropolsku: drogą jakiegoś pierwszego zajazdu w III RP). Elekcyjna odpada, dziedziczna też. A gdyby jakimś cudem ta druga się odrodziła, to po prostu musiałaby być monarchią parlamentarną. Takie czasy. Na szczęście.
Na koniec w tonie bardziej serio. Lubię ideę tak zwanego patriotyzmu konstytucyjnego. Tworzenie wspólnoty obywatelsko-politycznej wokół dobrej, znanej i szanowanej konstytucji. U nas na razie można pomarzyć.
No tak, ale nie jesteśmy Stanami Zjednoczonymi, ani powojennym Niemcami federalnymi. Mamy własne doświadczenia historyczne i ustrojowe. Jednak i z nimi, moglibyśmy popracować nad takim projektem. Sprawić sobie konstytucję przyjazną i państwu, i demokracji, i społeczeństwu obywatelskiemu.
Kto wie, może propozycje premiera Tuska okazałyby się krokiem ku konstytucji zdolnej budować taki patriotyzm konstytucyjny. Ale o tym się niestety nie przekonamy z woli samych Polaków miłośników monarchii elekcyjnej.
XXXX
Rad jestem, że, z nielicznymi wyjątkami, dyskusja o szwajcarskim referendum trzyma pewien poziom. Dziękuję Helenie, Kartce z podróży. Marcinowi, Parkerowi; Ana : odsyłam do wpisów Heleny i namawiam do uważniejszego czytania, zresztą nie tylko Panią: wyliczając punkty wspólne islamu z chrześcijaństwem, chciałem wyliczyć punkty wspólne, to znaczy pokazać, ile obie religie łączy, a nie tylko dzieli i dlaczego w związku z tym w pewnych ważnych momentach mogą wręcz zawierać taktyczne sojusze (na NIE, podobnie jak w sprawie pewnych praw osób homoseksualnych) jak np. podczas konferencji ONZ poświęconych tak zwanym reprodukcyjnym prawom kobiet. Tomek: patrz wpis Kecaja. Kiedy mieszkałem z rodziną w Londynie, mieliśmy za sąsiadów muzułmanów, a moje córki przyjaźniły się z muzułmanką ze szkoły, do której wszystkie trzy chodziły. W Polsce mają i dziś, już dorosłe, kolegów z krajów muzułmańskich. August: fakt, pan Terlikowski jest wart pozytywnego odnotowania na tle chóru islamo-fobów. A wiele wpisów w prasie prawicowej i pod blogiem w moim odczuciu ją mniej czy bardziej otwarcie wyraża. Mnie się bardzo nie podoba to, co robi się w islamie z kobietami i że islam gotów jest (lecz przecież nie cały; w Szwajcarii np. praktykujących muzułmanów jest mniejszość w mniejszości) zabijać i prześladować w imię religii (przede wszystkim współwyznawców), lecz to nie jest temat felietonu o minaretach. Nie jest nim też kwestia symetrii, to znaczy nie chciałem bić się w cudze piersi, bo to zwykle ławizna myślowa jak w tych dowcipach, że wprawdzie w ZSRR nie ma wolności, ale w USA biją Murzynów. Byk: tak samo jak nie jest nim studium etnograficzne; słowa totem używam publicystycznie, każdy kto rozróżnia gatunki pisarskie, a nie jest pedantem lub czepialskim, łatwo się zorientuje. RS: religia uniwersalna to taka, która nie wyklucza z góry nikogo, bo we wszystkich widzi, jak to nazywa, dzieci Boże. Odrzuca zbiorową odpowiedzialność tej czy innej społeczności za grzechy jej konkretnych członków. Homo scribens: ależ od tamtej umowy minęły wieki, imperium osamńskie nie wróci do Kamieńca ani nigdzie indziej, a jakoś nikomu nie przyszło do głowy wyburzyć minaret czy wyrzucić minbar.
Komentarze
Patriotyzm konstytucyjny to bardzo piękne marzenie ale przy obecnych podziałach wydaje mi się mało mozliwy. Myślę, że trzebaby Polsce drugiego okrągłego stołu, tym razem nie na temat podziału władzy tylko kształtu kraju – nowa konstytucja mogłaby byc owocem takiego porozumienia.
Premier Tusk nie jes gwaranem dobrych zmian konstytucji, ponieważ czyni to, z powodów dorażnych własnych i swojej partii…
Premier Tusk, nie może dyskutować z konstytucjanolistami różnych opcji, bo on nie ma kwalifikacji do takich dyskusji. On może porozmawiać z kimś w rodzaju doradców, najlepiej takich, którzy się z nim zgadzają. Dlaczego? Dlatego, że Tusk ma pomysły, które powinien ktoś wesprzeć swoim autorytetem, Do takiego wyłącznie celu, jemu jest potrzebne takie ewentualne Szacowne Grono.
Premier Tusk, jest na etapie tworzenia wspólnotowości własnej ekipy, nie za pomocą głębokich , merytorycznych dyskusji, tylko za pomocą wspólnych pasji futolowych…
A tak pozatym, to zamist, po raz kolejny raz mamić naróde swoją „wielkością” poprzez huczne „zaawy” z najwyższym aktem prawnym naszej pańwstwowości, lepiej by było, gdyby całą energię skupił na gospodarce. Jeśli kraj będie dobrze funkcjonował pod względem gospodarczym, , to reszta sama się dostosuje i poukłada. Kraj się osuwa cywilizacyjnie, pomimo wiary w lepsze jutro euroentuzjastów, a my tu sobie uprawiamy kapryśne fantazje ustrojowe. Rosja nie chce podpisać z nami umowy gazowej, a nam po głowie chodzi, czy takam np. monarchia dziedziczna y nam odpowiadała , czy też nie…
W Polsce od dawien dawna , robienie napuszonego, pustego hałasu- zastępowało tą prozaiczną , zwykłą , aż szarą pracę u podstaw. Tym niech się jakoś tam sam naród się zajmie.My stworzymy konstytucję na miarę Europy , świata, a z Torunia zrobimy Centrum kultury Europejskiej, a z Łodzi Centrum Szxtuki Filmowej, a ze zwykłago sklepiku z farbami zrrobimy Centrum Sztuk mPlastycznych, a z malutkiego gabineciku kosmetycznego- Centrum Odnowy i Wizażu, a z budki sprzedającej suknie ślubne -Centrum SDukien Ślubnych i Akcesoriów Ślubnych…
Proponuję , żeby te wszystkie Wiekie Zamierzenia, miały swój szień świąteczny, koniecznie 4-go maja każdego roku…
Pozdrawiam ,Sebastian
Panie Adamie
A ja czasem zazdroszczę Hiszpanom Juana Carlosa. Władzę ma symboliczną ale za to jaki autorytet. Pamiętam, że gdy byłem w Hiszpanii chyba 6-7 lat temu akurat ślub brało królewiątko. Telewizja transmitowała uroczystości a ludzie w barach nie odrywali oczu od tv – oni autentycznie, bez względu na polityczne przekonania – lubią, szanują króla i jego rodzinę. Partie robią cyrki, polityka podobnie brudna jak tu ale jest ktoś ponad tym – to Juan Carlos. Szkoda, że nie potrafiliśmy wybrać sobie nigdy Prezydenta z taką klasą tylko zawsze jakiś żartych na władzę małostkowych egoistów. W sumie sensowny Prezydent mógłby w Polsce być chociaż miniaturką króla.
Pozdrawiam
Czy moze mi ktos uzasadnic potrzebe utrzymywania Urzedu Prezydenta RP?
To ogromnie rozbudowana administracja na koszt budzetu narodowego z bardzo ograniczonymi prawami i obowiazkami. Przeto Premier i Rzad plus w sytuacji Polski nadmiernie roizbudowany Sejm i Senat decyduja o klosach kraju w kazdej dziedzinie. System kanclersko-parlamentarny wydaje sie byc najrozsadnijszym, przy czym, liczba Poslow powinna ulec redyukcji o polowe. To ogromne oszczednosci bujdzetowe, to ogrony wzrost mozliwosci egzekwowania odppowiedzialnosci na Polsach za ich prace parlamentarna, to w koncu mozliwosci wyboru do Sejmu nie przypadkowych ludzi a profesjonalow i patriotow.Chyba o to chodzi na m wszystkim, tj. tym, ktorym nie sa obce losy kraju ????????
@ Kartko:
Ale z tego co mi mówiono (Polka mieszkająca w Hiszpanii, co potwierdził mi niezależnie Hiszpan) to nie wszedł na tron z autorytetem, tylko go sobie później zbudował, w reakcji na strzlaninę w parlamencie. Poza tym wydaje mi się, że nie jesteśmy żadnym wyjątkiem jeśli chodzi o wybieranie na najwyższe urzędy osób żenującego formatu. Starczy spojrzeć na Francję i wszystkich bez wyjątku jej prezydentów od śmierci Pompidou.
Pozdrawiam
Godzi się przywołać Norwida gdy rozprawiał o narodzie i społeczeństwie.I dziś jak nie mamy jakościowego problemu z pojęciem narodu,tak problemy zaczynają się z wartościami w odniesieniu do społeczeństwa.
Demokracja nie niesie za sobą żadnych wartości.Wartością jest jakość świadomości uczestniczacych w tym systemie,co jest procesem.
Miniaturką patologii rodzimego systemu jest demokracja mieszkaniowej spółdzielczości,która w nowej rzeczywistości ustawowej nie może sobie poradzić ze względu na zakonserwowany system wyborczy i brak poszanowania jednostki i własności.Na tej bazie brak praworządności stał się cnotą,którą konserwuje Związek Rewizyjny Spółdzielczości Mieszkaniowej Rzeczpospolitej Polskiej w Warszawie.
Spadkobierca wojennego komunizmu Aleksander Kwaśniewski dobrze wiedział jakie skutki społeczne przyniesie kreowana demokracja partyjniacka i jakie będą problemy aby od niej odejść.Wziął górę nadrzędny interes jego towarzyszy.
System wyborczy znalazł się w zapisie ustawy zasadniczej,co zakonserwowało brak edukacji w zakresie obywatelskiego wychowania.Partie obudziły się z przysłowiową ręką w nocniku widząc swoje zaniedbania w pracy organicznej aby móc odejść od centralizmu,wodzowskiego swojego charakteru.Na tej zasadzie była przecież oparta walka z korupcją,która nie mogła przynieść spodziewanego efektu.
Coraz bardziej oddalała się wartość uczestnictwa w demokratycznym systemie aby WIEDZIEĆ I UCZESTNICZYĆ.Był przecież społeczny projekt konstytucji.
Szanowny gospodarz siłą swojego pióra konserwował model prowadzący do partyjniackiego,wodzowskiego stylu.
W historii sprawowania władzy pobożne kłamstwa były transferowane w polityczne szulerstwo,a kłamstwo nawet w świecie nauki zostało uznane jako czynnik rozwoju intelektualnego człowieka.To sprawia,że utrwalającej się patologii w życiu publicznym Obywatelowi trudno jest stawić czoła z otwartą przyłbicą.W instytucjach stanowiących o demokratycznym systemie państwa jest traktowany jak intruz,skrajnie z poniżeniem godności osobistej i etykietą pieniacza.
Władza sądownicza nie chce wychodzić Obywatelowi na przeciw i brać udział w tworzeniu wykładni prawa gdzie są korupcjogenne luki,a nawet i sprzeczności.Odnosi się to do własności państwowej,samorządowej i osób fizycznych gdzie prawa rodzić muszą i obowiązki aby normować życie społeczne.
Niedawno Marek Borowski przypomniał w Superstacji, że już wiele miesięcy temu lewica zaproponowała żeby powołać zespół ekspertów z różnych partii, także byłych ważnych polityków, także z poza partii, i żeby spokojnie podyskutowali i dogadali się co należałoby i co można by zmienić w konstytucji, a potem zaproponowali by to Sejmowi. PO to olała. Sądzi Pan że im zależy żeby coś rozsądnego zrobić w tej sprawie?
Podanie
Niniejszym zglaszam swoja kandydature na Krola Polski.
Mam odpowiednia prezencje, jestem tani w utrzymaniu jesli nie liczyc tego bandyty Weterynarza, za caly Dwor wystarczy mi Kucharz, ktos do rzucania pileczki i wynoszenia kuwety.
Jako Krol nie bede nikogo obrazal. Nie bede sie nadymal i zamykal w Palacu, podpisze kazda nominacje na amabasadora czy generala. Obiecuje tez, ze nikogo nie bede pouczal jak ma kochac Polske, nie bede robil akademii z placzacymi wierzbami i spiewami patryjotycznymi, bede uprzejmy dla ministrow mojego rzadu. Bede dbal o mile stosunki z sasiadami Polski i reszta swiata.
Znam angielski i rosyjski. Mam konto w banku. Potrafie obchodzic sie z komputerem.
Nie siorpie, nie ciamkam, nie seplenie, dbam o stan uzebienia, mozna mnie posadzic na bankiecie bez uszczerbku dla reputacji Krolestwa – wiem ktory widelec do bazanta, a ktory do ryb. Nie chleje.
Jestem zawsze milo usmiechniety i uprzejmy. Nie bede sie pchal na zadne miedzynarodowe szczyty, chyba, ze mnie imiennie zaprosza.
Last but not least – znam bardzo dobrze tekst Polskiego Hymnu, nawet te zwrotke o ojcu Basi i tarabanach.
Prosze o powazne rozpatrzenie mojej kandydatury.
Kot Mordechaj, dla przyjaciol -Mordka.
Jako zalacznik posylam List, jaki w swoim czasie wystosowal do mnie poeta Pies Bobik, ktory przedstawia moj program rzadzenia:
Szanowny Kocie Mordechaju!
Gdyby rządziły Polską koty,
walutą byłby w naszym kraju
bażanta funt, nie polski złoty.
Ryby by były bardzo tanie,
dzieci by były bardzo miłe,
moher by służył za posłanie,
a nie za polityczną siłę.
Ciepło by było w każdym domu
i raczej sucho, poza miską,
w której by rosół był, nie komuch.
Komu szkodziłoby to wszystko?
Pod miękką łapą kociokracji
twardych by zasad powstał zbiorek,
wiedziałby każdy w naszej nacji,
czego pod żadnym – ach! – pozorem
robić nie wolno, wstyd i głupio,
a co wkazane i chwalone,
co mówić kotom, kiedy tupią
i czemu brzydko jest tłuc żonę.
Żadnym nie byłaby problemem
kwestia do waleriany dopłat
i nikt by nie był bity w ciemię
za to, że wyjął kurę z kotła.
Natychmiast w rządzie, w parlamencie
myszy przestałyby tańcować
w jednym by zjawił się momencie
świeżutki polityczny towar,
bo kot się nieświeżego nie tknie
i nie namówisz go sloganem.
Prędzej w imadło ogon wetknie,
niż zje kotlety odgrzewane.
Szczęśliwie żyłaby Warszawa,
Suwałki, Chodzież oraz Nakło,
dla melomanów, jasna sprawa,
kociej muzyki by nie zbrakło.
Do tego grzbiet wygięty w pałąk
i futra kaszmirowy dotyk?
no, komu by to przeszkadzało,
gdyby rządziły Polską koty?
Nie wiem, czy warto ufać wynikom jednego sonadażu, ale skoro rzeczywiście Polacy chcą w tak przytłaczającej większości wybierać Prezydenta w wyborach powszechnych, to może rzezywiście nie powinno się ich takiej możliwości pozbawiać. Nie oznacza to, że nic nie da się zrobić. Mam pewien pomysł (powiedzmy, że doznałem olśnienia wspomaganego).
Konstytucja konstruuje bardzo nieumiejętnie całą instytucję Prezydenta. Wybierany jest w wyborach powszechnych, co daje mu właściwie najmocniejszy mandat do sprawowania władzy. Czyni to wybory prezydenckie wielkim politycznym mordobiciem, w którym szanse mają tylko kandydaci największych partii, zwykle po prostu partyjni „wodzowie” (Lech Kaczyński to trochę wyjątek, nie on był „numerem 1”, ale jego brat bliźniak …). Potem zaś ów „Wódz” zrzeka się przywództwa w partii, staje się ‚Prezydentem wszystkich Polaków”, ze słabą władzą wykonawczą, ale już całkiem potężnym instrumentem weta.
Ów paradoks dosyć łatwo usunąć. Skoro i tak wybory są plebiscytem na najbardziej popularnego „Wodza”, a Polakom wydaje się to bardzo podobać, to po cóż wymagać od Prezydenta zrzeczenia się funkcji partyjnej? W ten sposób, bez zmiany konstytucji (tutaj obowiązuje tylko zwyczaj) bardzo zbliżamy się do modelu francuskiego. Prezydent de facto staje się „oberpremierem”, jako przywódca parlamentarnej większości. Ma i silny mandat, i duzą władzę. Najlepszym dodatkiem byłoby wprowadzenie ordynacji większościowej, tak, by rządziła jedna partia (prezydencka), zamiast koalicji.
Brzmi to jak wymarzony scenariusz dla PO i Donalda Tuska.
Gdyby jednak komuś przyszło do głowy, że to naprawdę dobry pomysł, radzę przeprowadzić pewien test. Prezydent wybierany jest na pięć lat. W tym czasie może się zmienić większość w parlamencie, a Prezydent stanie z nią w otwartym konflikcie. Z drugiej strony, czy teraz jest jakoś inaczej? Obaj partyjni wodzowie, prezydent i premier są de facto w konflikcie, nie tylko dlatego, że zmierzą się najprawdopodobniej w najbliższych wyborach. Druga wątpliwość: kandydatem na prezydenta zawsze musiałby być przywódca partyjny, w innym przypadku prezydent, głowa państwa, byłby podwładnym szefa swojej partii. Z tego punktu widzenia, zrzeczenie się członkostwa w partii rzeczywiście wydaje się sensowne. Z drugiej strony: czy dzisiaj takie zrzeczenie się coś znaczy. Lech Kaczyński de facto jest prezydentem swojego brata. Powróćmy do przeszłości: Kwaśniewski zrzeka się partyjnego przywództwa na rzecz Millera, tylko dlatego, że został prezydentem. I po co tyle kłopotów? Oby Tusk się na tym nie przejechał.
Tak czy siak radzę zastanowić się nad tym pomysłem. W swoim czasie nawet odbyła się podobna dyskusja, zdaje się, po wypowiedzi Grzegorza Schetyny. Nie jestem w stanie podać danych, ale zdaje się, że więcej Polaków byłoby gotowych przyjąć prezydenta partyjnego, niż zrzec się wyborów powszechnych. Może to gotowy pomysł dla premiera. Przedstawić propozycję: Albo zmiany w konstytucji, jakie zaproponowałem, albo startuję i nie zrzekam się przywództwa. Chyba, że na takie dictum monarchy Sarmaci odpowiedzą: veto.
Zdecydowanie preferowalbym system prezydencki gdzie prezydent sprawujacy wladze wykonawcza jest wybierany w wyborach powszechnych i ponosi odpowiedzialnosc przed wyborcami zarowno kadencyjna jak i poprzez przedterminowe recall referendum (funkcjonuje z powodzeniem w Kaliforni – tak np Schwarzenegger zostal gubernatorem) no i przez klasyczny impeachment.
Parlament, a ten moze byc jednoizbowy bo w tej chwili nie ma to wiekszego sensu – dwuizbowosc parlamentu jest dyktowana uwarunkowaniami historycznymi (izba gmin i lordow reprezentujace odmienne stany) lub politycznymi (izba reprezentantow usa reprezentujaca populacje i – przed tragiczna 18 poprawka – senatorzy delegowani przez stany) – ma za zadanie ustanawiac i poprawiac prawa i kontrolowac wladze wykonawcza. Parlament oczywiscie powinien byc bardziej demokratyczny a wiec glosowanie na konkretne osoby i mozliwie jednomandatowy wiekszosciowy. Ponownie obowiazkowo – referendum odwolujace posla – co sprawi ze o ile wiekszosc nie bedzie przytlaczajaca wszyscy ktorzy na niego NIE glosowali beda mieli bat na niepokornego delegata. Jako ze prawdziwa jest zasada im blizej ludzi tym lepiej dla demokracji – senatorow w liczbie stu mozna dorzucic do liczby poslow w zunifikowanej izbie tak aby zmniejszyc liczbe wyborcow w okregu. Dla 600 osobowego parlamentu 65 tys okregi wyborcze to wlasciwa ilosc glow na posla na tyle zeby go dobrze kojarzyli i trzymali pod politycznym ostrzalem. Dodatkowo sejm powinien wymieniac poslow etapami czyli np 6 letnie mandaty z wyborami 1/3 sejmu co trzy 2 lata w poszczegolnych okregach. Zlikwidowaloby to automatyczne ogolnokrajowe wybory poprzez rozproszenie uwagi do konkretnych okregow, jednoczesnie dawalo pewne okresy szczegolnie korzystne do przedterminowych odwolan. Co oznaczaloby ze zamiast idiotycznego spektaklu politycznego lania wody w publicznej telewizji mielibysmy ulokalnienie wyborow co dodatkowo wzmacnia demokracje de facto. No i oczywiscie prog wejscia do parlamentu musi byc odpowiednio dobrany zalozmy ze jeden mandat na 70 tys obywateli zatem 51% z tych 70tys w podpisach daje prawo startu. Duzo kandydatow? BARDZO DOBRZE!!!! Idea demokracji jest wladza ludzi a nie sprawnosc politycznej machiny!!!
Reasumujac aby demokracja – ten najlepszy z najgorszych systemow – dzialal jako tako potrzebne sa niezbedne elementy
– czytelny podzial miedzy wladza wykonawcza a prawodawcza
– czytelna odpowiedzialnosc obu galezi wladzy
– jasnosc wyboru – glosowanie na konkretnego czlowieka tylko i wylacznie
– mozliwosc odwolania przedkadencyjnego przedstawicieli wladzy sprawujacych mandaty
– maksymalne mozliwe przyblizenie reprezentanta wyborcy
Problem w tym ze p. Tusk nie bardzo mysli o czyms takim ale o pozbyciu sie niewygodnego Kaczora… Choc moze cos z tego wyniknie. Oby z korzyscia dla kraju…
Monarchia w Polsce to nieporozumienie. Monarchie maja sens dynastycznie – elekcyjne to jakas piramidalna bzdura w dobie wszechwladzy panstwa. w IRP kraj byl bardzo malo scentralizowany a waladza krolewska byla mocno ograniczona wiec dla szlachty – oczywiscie – mialo to sens. Dla nas nie wiec odpowiednikiem monarchy elekcyjnego bylby prezydent z bezposredniego wyboru, ktorego juz mamy.
Nasz problem to nieczytelnosc struktur wladzy… nie jej charakter.
Natomiast co do samej idei monarchii… w krajach w ktorych istnieje jest z reguly tradycyjna i w jakims stopniu nieprzerwana wiec ma to sens. W Polsce bedacej po epoce dwoch wiekow elekcyjnego absurdu pod zaborami przez ponad wiek a potem w permanentnej zawierusze wojennej lub okupacyjnej….(zwlaszcza sowieckiej) … to jakies kuriozum.
Rownie dobrze mozemy oddac glowe panstwa jakiemus zagranicznemu tronowi – Australia i Kanada moga wiec czemu nie my?
Janek
Dokładnie było tak jak mówiła Ci hiszpańsko-polska znajoma. Trzy dni po śmierci Franco został ogłoszony głową państwa a później koronowany. Ale nikt Juana Carlosa de Borbon nie znał, jego poglądy były tajemnicą. Mało tego – ciążyły na nim zaszłości np przysięga złożona na wierność frakistowskim prawom w 1969 roku gdy został oficjalnie ustanowiony zastępcą Caudillo. Nikt nic nie wiedział bo Juan milczał i po cichu przygotowywał się do zmian. Próba puczu w Kortezach to była piąta ingerencja wojska i policji w okresie demokratyzacji – zarazem najniebezpieczniejsza bo wzięto za zakładników wszystkich parlamentarzystów i ministrów. W Walencji wojsko proklamowało stan wyjątkowy a na Madryt szły oddziały dywizji pancernej „Brunete”. Na a król to powstrzymał – w ciągu jednej nocy odbył rozmowy ze wszystkimi dowódcami jednostek wojskowych, wygłosił orędzie do narodu i rozeszło się po kościach. Wyobraź sobie w jakich warunkach rządził! Burdel w armii, komuniści w pół konspiracji, zamachy ETA … .W ciągu 20 lat nigdy nie było u nas takiej eskalacji walki politycznej. Więc trudno się dziwić, że Juan Carlos ma tak wielki autorytet i jest w polityce hiszpańskiej ponad sporami partyjnymi. Miał przydomek el motor del cambio – czyli motor przemian. No i popatrz na Belweder i nasz „el motor del cambio” – ręce opadają. A ja się ciągle łudzę, że trafi się jakiś nieboraczek niepozorny, który po wyborze zabłyśnie, ujawni talenty i siłę charakteru. Ale chyba prawdą jest, że nadzieja matką głupich – szczególnie tu nad Wisłą.
Pozdrawiam
Plotki głosiły, że w czerwcu 92 nadwiślańskie jednostki wojskowe były w stanie podwyższonej gotowości…
Najgorsze w polskim konstytucjonaliźmie jest to, że niestety (stety ?) wszystkie nasze konstytucje pisane były „pod” kogoś czyli były personalnie „dla” bądź „przeciw” komuś. W międzywojniu tym kimś był „Dziadek” a ostatnio Wałęsa. Aktualnie konstytucja miały by być „anty – kacza” a więc za każdym razem przyjmowane rozwiązania są z założenia i definicji ułomne. Historia ludzkości uczy bowiem, że tymi samymi mechanizmami / narzędziami można tworzyć i burzyć, łączyć i dzielić – wszystko zależy od wykonawcy …
Zwolennikom demokracji najprostszym wydają się np. JOW-y (jednomandatowe okręgi wyborcze), które (w największym skrócie) „wyjmują” posłów z objęć szefów partii a „oddają” ich wyborcom no, ale karpie nigdy nie zagłosują za przyśpieszeniem Bożego Narodzenia …
Acha, jeszcze o „szwajcarskim” referendum: osobiście uważam się za jednostkę wysoce zgodliwą i tolerancyjną, ale wśród mych generalnych zasad jest i ta, mówiąca, że gość nie ma prawa urządzać domu gospodarzowi czyli jak gdzieś, do kogoś przyjechałeś to ty masz się dostosować a nie odwrotnie …
No tak, ale nie jesteśmy…(..)… powojennym Niemcami federalnymi.
Istotnie. Ubolewan nad tym, ubolewam nad swoja (nasza?) nizszoscia.
Nie ma wsrod nas ludzi we krwi unurzanych po pachy. (bywaja, tacy, co maja troche krwi na palcach. Ale to tyle). Nie okupuje nas armia wyzowlencza.
I mamy tez ten fatalny stosunek do religii.
Poza tym, w odroznieniu od obywateli powojennej Republiki Federalnej Niemiec fetowanych powszechnie, swiat ma nas za nic i nami pogardza.
Strasznie tu zyc, az wyc sie chce.
A i jeszcze jedno. Pisal Jasiennica, ze wbrew obiegowym, uproszczonym, czy nawet wulgarnym pogladom wytworzenie sie elekcyjnosci w Polsce/Litwie, czy ogolniej w Europie Srodkowej mialo swoje glebokie uzasadnienie. Istotnie byl to system w dluzszym okresie niewydolny, ale wobec wygasniecia rodzimych dynastii byl jedynym systemem gwarantujacym suwerennosc, a nie bycie pionkiem w dynastycznych planach panstw osciennych.
Red. Szostkieiwcz na pewno Jasiennice gruntownie przeczytal.I mysle, ze pamieta te jego uwagi.
Ta straszna elekcyjnosc, gwarantuje wlasnie, ze ludzie o pogladach red. Szostkieiwcza zyja w nieustannym zdziwieniu, dlaczego 75% elektoratu nie glosuje na UW, czy PD?
Słyszałem Janek te plotki, nawet czytałem jakieś sugestie. Tyle, że nic nie stało na przeszkodzie by jakiś konkret na ten temat powiedzieć, pokazać efektowne zdjęcia i przekuć farsę lustracyjną mecenasa Olszewskiego na soczyste polityczne mięcho typu chłopaki umazani farbami maskującymi zdobywają Sejm RP. Skoro tego nie zrobiono więc sądzę, że to były tylko plotki. Na marginesie – trochę szkoda patrząc cynicznie. Powolna, ślimacząca się troszkę demokratyzacja Hiszpanii nabrała przyśpieszenia i konsekwencji po strzałach w Kortezach. Nic tak do ludzi nie przemawia jak powrót upiora widziany z bliskiej perspektywy – w tym przypadku odległości od telewizora. Może dzięki nieudanej próbie puczu w wykonaniu chłopaków z jednostek nadwiśliańskich żylibyśmy teraz w innym kraju.
Pozdrawiam
@Morechaju
Jestem gotów poprzeć Twoją kandydaturę na Króla Polski. Jeśli by doszło do wyborów, miałbyś szansę wygrać w pierwszej turze (pod warunkiem że Shrek by nie kandydował). Czy mógłbyś jednak doprecyzować swoje poglądy np. na sprawę myszy?
Panie Adamie! Bo nasi politycy potrafią dyskutować wyłącznie z klakierami, którzy przyklasną każdemu ich słowu. U nas poprostu nie ma dyskusji tylko wzajemne okładanie się.
Myślę, że w naszym przypadku dobrym pomysłem byłby system kanclerski. Prezydent jako elegancki dodatek – pełniłby jedynie funkcje preprezentacyjne na balach, galach i defiladach. W ten sposób premier w 100% odpowiadałby za rządzenie krajem i niemógby opowiadać nam, „że tak bardzo chciał, ale mu nie dali”.
Chciałabym być dumna z naszej konstucji, tak jak i parlamentu i ogólnie rzecz biorąc prawodawstwa, ale na taką dumę chyba trzeba będzie jeszcze poczekać.
Gdyby jednak ktoś chciał coś naprawiać, to egoistycznie proponuję zacząć np. od opłaty skarbowej i prawa budowlanego, które w każdym UW, Starostwie i Gminie interpretowane są inaczej, a kreatywność jest tu taka, że Gombrowicz byłby zawstydzony. Na codzień ratuje mnie lista, na której mam spisane zasady panujące w konkretnych urzędach, ale chyba nie o to chodzi w państwie prawa, którym chcielibyśmy być.
Co do poprzedniego wpisu.
Ja jednak uważam, że można równocześnie walczyć i o wolność w ZSRR, i bronić bitych Murzynów.
Ech, gdyby w roku ’90 zwolennicy Mazowieckiego – w tym i ja, ale ja byłem bardzo szeregowym zwolennikiem Mazowieckiego – nie domagali się powszechnych wyborów prezydenckich, Wałęsę, a później koljenych prezydentów, wybrałoby Zgromadzenie Narodowe. I dziś mielibyśmy święty spokój, z prezydentem ograniczonym do roli ceremonialnych. Obecnie mamy prezydenta z silnym mandatem wyborczym, słabym wykonawczym mandatem konstruktywnycm, ale silnym, jak się okazuje, mandatem destruktywnym. Taka sytuacja jest szkodliwa i schizofreniczna, ale wątpię w to, aby konstytucję udało się zmienić przed najbliższymi wyborami. Nie wątpię za to, że Tusk, zgłaszając projekt zmian konstytucji, robi to nie ze względu na autentyczną potrzebę zmian legislacyjnych, ale po to, aby zyskać trochę głosów w wyborach.
A skoro Gospodarz wspomina o pretendentach do tronu polskiego, to przypominam, iż wciąż żyją legalni potomkowie dynastii Wettynów. Konstytucja 3 Maja to im gwarantowała dziedziczenie polskiego tronu (pytanie w stylu teleturniejów: kto był formalnie władcą Księstwa Warszawskiego?).
Pod poprzednim postem zabrakło mi wpisów poruszających aspekt KULINARNY………………
Nie wieprzowinie, piwu wódce, winu, bo urazi to uczucia religijne Mahometan, nie wołowinie, bo urazimy Hinduistów………..
Najprostszym wyjściem byłoby mieć, lub nie mieć, Boga w sercu………..
A tak, żegnaj golonko z piwem, schabowy z kapustą, wódeczko……….
Nie wiem ile jest religii na świecie, ale prawie każda ma jakieś kulinarne tabu……….
Mające zresztą gdzieś w mrokach przeszłości sensowne uzasadnienie.
Całe szczęście, że spora mniejszość wietnamska żyjąca w naszym kraju- jakieś 50 000 podobno, nie narzuca nam żadnych własnych tradycji religijnych, czy kulinarnych………
W sprawie monarchii jestem ZA, i to nie elekcyjnej a dynastycznej.
Zauważcie Państwo , jak dobrze funkcjonują obecne.
Potomkowie Poniatowskich /Michel Poniatowski/ są w prostej linii potomkami Bonapartego. Albo, zafundujmy sobie „opcję Bernardotte’a…..
Zauważcie, ile kolejnych kadencji sprawują wójtowie, burmistrzowie, czy prezydenci miast, bez względu na zmiany koniunktur politycznych……..
To jak w anegdocie z afrykańskiego kraju:
– przez pierwszą kadencję ustawiałem się sam
– przez drugą, ustawiałem krewnych i przyjaciół
– przez trzecią zadbałem o swoje miasteczko i region
– przez czwartą zadbam o kraj………..
I został wybrany na czwartą kadencję, bo zobowiązania wobec wszystkich już spełnił, teraz może być bezinteresowny……….
Ciekawe, czy u nas może być podobny mechanizm????????
witam !!!!
jezeli juz wybieramy to oczywiscie Mordechaj!
co Kot to Kot 😉
Panie PFG,
dzieki za wpis. Odkrywa on czesc, mysle prawdy, ktora umyka mlodszym blogerom.
Rzeczywiscie w roku 1990 to zwolennicy T. Mazowieckiego forsowali koncepcje wyborow powszechnych wraz z ograniczona wladza prezydenta.
Dylemat polegal na tym, jak pamietam, ze wystawienie w Zgromadzeniu T. Mazowieckiego oznaczaloby jego wybor przez PZPR, a tym samym swietny (i ja nie ukrywam, ze podzielam ten poglad, ze swietny) argument w reku Walesy, co skutkowac moglo przyspieszeniem, jakie wlasnie grupa skupiona wokol Mazowieckiego chciala wytlumic.
Mozna bylo zdaje sie poslac kogos nieznacznego na rzez przeciw Walesie i wtedy Walesa wygralby w cuglach. W swietle tego, jakie dzis (a nie wtedy) laurki sie pisze Walesie i jakich ma wspanialych obroncow, az dziwi bierze, ze tak bardzo tego nie chciano.
Mlodsi blogerzy nie pamietaja, ze to Walesa byl wtedy ( i tu zgadzalo sie wielu) tym zlym.
Kaczynski uwazal, ze nalezy pozwolic wybrac Walese, bo ten sam najlepiej sie umie kompromitowac, i w ten sposob oboz Solidarnosci pozbedzie sie klopotliwego w czasie ‚budowy panstwa’ balastu.
Nieposluchano go, a to dlatego, ze oboz Mazowieckiego mial juz inne zgola plany na’budowe panstwa’. Tu sie pewnie nie zgadzamy, ale plan ten sie udal jako III RP z wszystkimi wadami i zaletami. Nie posluchano go takze dlatego, ze oboz T. Mazowieckiego dzialal, co tak chetnie zarzuca swoim przeciwnikom, jak sekta, w ktorej zdanie kilku guru bylo niepodwazalne, i nie bedzie jakis petak Kaczynski opowiadal im co maja robic.
Jak bardzo byli to ludzie rozumiejacy spoleczne emocje niech swiadczy fakt, ze wierzyli w to, ze w warunkach ‚wolnej amerykanki’ safandulowaty T. Mazowiecki pokona na wiecu bedacego w sile wieku Walese. Ci sami ludzie pozniej wpadali na pomysl niewystawiania kandydata w wyborach, lub wystawienia pani Bochniarz.
Kaczynski mial racje, bo Walesa sie istotnie zblaznil. Tyle, ze cena byla wojna na gorze, kikakrotna zmiana sojuszow i spadek w postaci dziwacznie skonstruowanego urzedu prezydenta, niby to o silnym mandacie, ale i spetanego.
Urzedu, ktory do dzisiaj wlada marzeniami kazdego polityka w Polsce z takim skutkiem, ze po kazdorazowych wyborach parlamentarnych mamy 2 -3 lata jazdy na luzie z premierem albo na tylnym siedzeniu (Kwasniewski, Krzaklewski) albo z premierem, ktory nie tyka sie zadnej pracy: Tusk.
Trzeba przyznac, ze chlubnym wyjatkiem sa tu Kaczynscy, ale bardziej z racji na niecodzienny zwiazek blizniaczy oraz jakos tam Krzaklewski, ktory jednak podjal sie oslaniania reform Buzka.
Warto w dzisiejszej debacie miec przynajmnie te kilkunastoletnia pzrepychanke na uwadze. I ciesze sie, ze pan ja ma, bez wzgledu na to jak ja oceniamy.
Dziwic moze, ze red. Szostkieiwcz tak latwo (naiwnie czy wrecz bardzo chytrze) przechodzi do porzadku dziennego nad tym kto pisal scenariusz do tego, ze Kaczynski zle gra w nim swoja role.
A co do tesknot podszytych monarchia, zapomina sie o rodzinie Lubomirskich ostatnio skoligaconej z Kulczykami, ktoremu to zwiazkowi blogoslawil sam J. Paetz.
Byloby jak znalazl.
„Byłoby też bardzo trudno o restaurację monarchii dziedzicznej (Czartoryscy czy Radziwiłłowie? Poniatowscy czy Potoccy? Kto by miał decydować i jakim prawem, chyba że po staropolsku: drogą jakiegoś pierwszego zajazdu w III RP)”.
Ależ Panie Redaktorze, przecież to jest zdecydowane, mówi na ten temat Nasza Konstytucja Trzeciomajowa 😀
http://torlin.wordpress.com/2007/12/03/zapomniany-wladca/
Naszym królem powinien być Maria Emanuel ks. saski Wettin.
Poboczny temacik o współpracy tronu z ołtarzem………
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7339877,Tlum_VIP_ow_u_Glodzia__Nowa_siedziba_arcybiskupa.html
„złapał kozak tatarzyna a tatarzyn za łeb trzyma” czy pełna symbioza?
A nam marzyło się państwo neutralne światopoglądowo i religia prywatną sprawą obywatela…………..
@ten_co_zawsze –
Zgoda z jednym zastrzeżeniem: Wojna na górze była przed wyborami, ba, poniekąd wymusiła przeprowadzenie wyborów w roku ’90. Byłem podówczas przeciwnikiem Wałęsy, ale nie tyle ze względu na wady niego samego, ile ze względu na towarzystwo, jakim się otaczał. W tym towarzystwie byli Kaczyńscy. Nie sądzę, aby autokompromitacja Wałęsy, jaką przewidywali, miała mieć moc katharsis; sądzę, że raczej spodziewali się, że to oni będą rządzić – z zachowaniem wszelkich proporcji – niczym zaufani wyzwoleńcy jakiegoś rzymskiego cesarza, co to formalnie mógł wszystko, a de facto robił tylko to, co mu podszepnęli, wmówili jego zausznicy, mimo iż ci *formalną* pozycję mieli o wiele niższą, niż arystokratyczni wrogowie imperatora. Tyle, że Wałęsa na to akurat nie dał się nabrać.
Jeśli chce mi pan powiedzieć, że ja, zwolennik Mazowieckiego, byłem wówczas jak czlonek sekty, cóż, przyznam, że coś jest na rzeczy. Mądry Polak po szkodzie.
Niniejszym zgłaszam moje poparcie dla kandydatury Kota Mordechaja na Króla Elekcyjnego
Wiesiek59
Też zwróciłem na tę informację uwagę. Nie mam nic do dodania ponad to co napisałeś
Pozdrawiam
Dziekuje wszystkim trzem moim zwolennikom. Nie zawiode Waszego zaufania.
PIRS, w sprawie myszy mam poglady takie, ze w moim Krolestwie kazdy bedzie sobie mogl pozwolic na mysze w misce.
Po mam prezydent? Prezydenta nalezy zlikwidowac, to pasozyt ktory kosztuje 160 mln zl. Czyzby to nie mialo znaczenia w najbiedniejszym kraju Uni?
Potrzebny jest nizalezny Sejm. Sejm w ktorym posel jest bezposrednio wybrany i niezalezny od szefa swojej parii.
Szanowni Panstwo,
musze przyznac, ze po pierwszym czytaniu dosc sceptycznie
odnioslem sie do propozycji pana Redaktora.
Zaszlo jednak dzisiaj cos, co wplynelo na korekte mojego zdania.
Jest to mianowicie znaleziona w ONECIE informacja, ktorej fragmenty
pozwole sobie zacytowac:
„Historia rodziny premiera Tuska nie jest znana.
Z kolei familia Lecha i Jarosława Kaczyńskich ma imponującą tradycję liczoną w 30 pokoleniach. Dość powiedzieć, że prezydent i jego brat są dalekimi potomkami władców Polski: Mieszka I, Bolesława Chrobrego i Bolesława Krzywoustego. ”
Sprawa obsadzenia polskiego tronu wydaje sie wiec juz prawie
rozstrzygnieta. Pozostaje tylko wybor miedzy Lechem Mrukliwym
a Jaroslawem Zawzietym. Mysle jednak ,ze da sie te sprawe jakos
zalatwic bez bratobojczych walk o tron, wydlubywania sobie oczu
i odwolywania sie do interwencji panstw osciennych.
I jeszcze jedna informacja:
„Dowódca Armii Krajowej i przywódca Powstania Warszawskiego generał Tadeusz Bór-Komorowski to nie wyjątek w wielowiekowej historii rodziny Bronisława Komorowskiego. Marszałek Sejmu jest spowinowacony w 29 pokoleniu ze szwedzkim monarchą Inge I, który piastował swój urząd w latach 1070-1112. Inge I zwalczał pogan, rozpropagowując w Szwecji chrześcijaństwo.
Kolejną barwną postacią w familii Komorowskiego był książę Mikołaj Radziwiłł, Kanclerz Wielki Litewski, książę na Goniądzu i Medelach, namiestnik Bielska Podlaskiego i senator, żyjący na przełomie XV i XVI wieku.”
Wyglada na to, ze problem obsadzenia wielkoksiazecego tronu
w wilnie mielibysmy tez z glowy.
Patriotyzm konstytucyjny jest ładną ideą, ale nieco uwierającą narodowy temperament samych Polaków, którzy lubią krótko mówiąc „anarchizować” od zarania dziejów. Model budowania wspólnoty wokół Konstytucji jest dobry w społeczeństwach gdzie jest silnie zaznaczona kultura posłuszeństwa obywatelskiego. U nas posłuszeństwo obywatelskie zwyczajnie nie jest cnotą, a czasem ma złe konotacje (donosicielstwo). taki model budowania wspólnoty jest zakorzenionyw krajach anglosaskich i germańskich.
Myślę, że najlepiej byłoby dziś uzmysłowić Polakom, że dzisiejsza RP wreszcie stała się własnością jej obywateli. Spełniło się marzenia wielu pokoleń, które utopiły się we krwi właśnie dla idei wolnej demokratycznej Polski. Z tego powodu również powinniśmy teraz bardziej skupić się na pogłębianiu wspólnoty narodowej poprzez społeczeństwo obywatelskie by usznować również ofiary naszej historii. Można wiele psioczyć na współczesną RP. Na fatalny poziom polityki, awanturnictwo, warcholstwo, niechlujstwo, ciemnotę. Trzeba jednak przyznać, że fundamentem naszego kraju jest demokracja, praworządnośc a prawa człowieka znajdują się również w centrum realizacji polskiej polityki zagranicznej. W naszej historii III RP jest bezprecedensowo krajem prawdziwej liberalnej demokracji.
@PFG
Zgoda. Napisalem do Pana kilka odpowiedzi, zadna nie przeszla. Nie mam sily powtarzac, przepraszam. Pisalem, ze szanuje panska autorefleksje. Dodam, ze nazwanie zwolennikow T. Mazowieckiego sekta nie bylo nawet w zamiarze zlosliwe. Glowny zarzut moj polegal na tym, ze to co powinno byc wyborem politycznym popartym polityczna analiza przewkeslowano na wybor estetyczny.
Z pewnoscia wielu ludzi z bliskiego srodowiska T. Mazowieckiego mialo swiadomosc naduzycia, odybwajacego sie (poza kosztami politycznymi) kosztem rzeszy aspirujacej do grupy ludzi uznawanych za wyksztalconych.
Otoz mlody czlowiek, ktory chce sie ksztalcic powinien zostac objasniony, ze tym, co zrobi z niego intelektualiste bedzie refleksja, lektura, dzialanie.
O ile sam na to nie wpadl. A wszystko czesto zmudne, trudne i z niewielka gratyfikacja.
Tymczasem wychowano bandy nieukow, ktore uwazaja, ze wybory swiatopogladowe czynia z czlowieka intelektualiste: jestes za Mazowieckim, przeciw ociepleniu, za prawami mniejszosci seksualnych=jestes inteligentem. Dorzuc do tego niechec do kleru i jawne okazywanie pogardy tradycju narodowej, to wlasciwie gwarantuje dowolna humanistyczna katedre. Jestes po imieniu z Adamem, i tak masz prawo pisac w swoich tekstach gazetowych, to juz prawie Nobel.
O to mi chodzilo.
Pozdrawiam obu panow.
Moim zdaniem Polsce potrzebna jest nowa konstytucja.
Prawdą jest, że mamy swoje doświadczenia historyczne i tradycję.
Tyle, że moim zdaniem Polsce potrzebna jest konstytucja nowoczesna,która zagwarantuje nam nowoczesny, liberalny ustrój,sprzyjający rozwojowi nowoczesnego europejskiego społeczeństwa XXI w.
Oglądanie się na tradycję i doświadczenia nasze, powoduje że siłą rzeczy tkwimy albo w czasach konstytucji 3 Maja albo w dwudziestoleciu.
Czasem, jak w przypadku dzisiejszej konstytucji, odwołujemy się do pięknej tradycji liberum veto.
Wolałbym, żeby nasi politycy,przy zmienianiu dzisiejszej ustawy zasadniczej, korzystali z dobrych tradycji europejskich niż naszych staropolskich.
Moim zdaniem państwo, które w ostatnich wiekach z własnej winy, dwukrotnie traciło niepodległość, nie powinno się w przypadku stanowienia ustroju, zbytnio na tradycję powoływać.
Parker
A propos ciągłego powoływania się na tradycje kończące się utratą niepodległości czyli nieszczęściem. Wyjaśnia to psychologia(psychiatria)
„Myśli natrętne to idee, wyobrażenia czy impulsy do działania, które pojawiają się w świadomości w sposób stereotypowy. Czynności przymusowe (tzw. rytuały) to stereotypowe i wielokrotnie powtarzane zachowania, które mają zapobiegać mało prawdopodobnym wydarzeniom, które, w mniemaniu osoby dotkniętej zaburzeniem, mogłyby nastąpić, w razie zaniechania wykonania danej czynności. Często te domniemane wydarzenia związane są z wyrządzeniem krzywdy sobie lub komuś. Zaburzenie to niemal zawsze łączy się z lękiem, który nasila się przy próbach zaniechania czynności przymusowej oraz nierzadko depresją i depersonalizacją.” To opis tzw nerwicy natręctw obecnie zwanej zaburzeniami obsesyjno – kompulsywnymi(obsessive-compulsive disorder, OCD). Owe natrętne i obsesyjne myśli oraz przymusowe (kompulsyjne) ruchy i zachowania, niemal zawsze bardzo przykre dla osoby przeżywającej je. Zaburzenie utrudnia lub uniemożliwia normalne funkcjonowanie.Co ciekawe psychiatria analizuje owe zachowania oczywiście w kontekście indywidualnym. A my mamy doczynienia z zaburzeniami masowymi. Epidemia?
Pozdrawiam
Hmm, panie Administratorze! No wiec jeszcze raz.
Panie Levar,
Polemizowalem z panem, ze jednak cos niecos wiemy na temat przodkow D. Tuska, a wiec cytat, ktorym sie pan posluzyl moglby niektorych, mniej uwaznych czytelnikow, wprowadzic w blad.
Poslugujac sie takze zartami z niegdysiejszego cyklu: Za Chwile Dalszy Ciag Programu, zgadywalem, ze przy zalozeniu, ze o Kaczynskim moze i by sie dosleczal u Kadlubka, o tyle dla niektorych czlonkow rzadu, bardziej wlasciwe bylyby sagi germanskie.
Przyszly mi na mysl: Hans und Helmut trinken Vermut, a takze Mam warsztat w Karl-Marx-Stadt.
Wnoszac z fizys zgaduje, iz moze szef rzadu mial za przodka Eryka Rudego albo i samego Nerona, zwanego na kartach Sienkiewicza Ahenobarbusem.
Winszowalem takze red. Szostkieiwczowi mimowolnego wstrzelenia sie z tematem. Bylo w tym cos dramatycznego, cos jakby Redaktor wieszczyl …
Nie każde złoto jasno błyszczy,
Nie każdy błądzi, kto wędruje.
Nie każdą siłę starość zniszczy,
Korzeni w głębi lód nie skuje.
Z popiołów strzelą znów ogniska
I mrok rozświetlą błyskawice.
Złamany miecz swą moc odzyska,
Król ? tułacz wróci na stolicę.
Chcialoby sie dodac za Levarem.
Zaskoczyl mnie pan panie Redaktorze. Mierzyl pan do kuropatwy, stracil pan bizona. Ale za to jak!!!!