Minaret, krzyż, totem

                                               Minaret

Polscy obrońcy krzyża nabrali wody w usta na temat minaretów. A przecież powinni skrytykować Szwajcarów za nietolerancję religijną, tak jak krytykują sędziów strasburskich i tych, którzy zgadzają się z ich wyrokiem w sprawie pani Lautsio przeciw państwu włoskiemu.

Czemu milczą? Bo w Polsce nie chcą wyjść na przyjaciół muzułmanów i islamu. A to się naszym ksenofobom nie mogłoby spodobać. Od wielu dni sprawdzam w polskiej prasie prawicowej, jak informuje o szwajcarskim szlabanie na minarety, jednej z najgłupszych demokratycznych decyzji 2009 r.

Czy chrześcijanie zgodziliby się na budowę kościołów bez dzwonnic? Czemu miłośnikom czystości urbanistycznej w Europie przeszkadza minaret, a nie przeszkadza globalne badziewie typu McDonald’s czy markety?

Szukam i znajduję informacje, ale tym razem bez wysypu gorących komentarzy. Przeglądam prasę europejską: lawina! I zażenowanie, bo czuje się, że w wielu krajach zachodnich z znaczącą mniejszością muzułmańską wynik byłby taki sam: najpierw zakazać minaretów, potem burek, potem imigracji, potem deportować. Ostateczne rozwiązanie kwestii muzułmańskiej to jawne marzenie ekstremistów i troszkę mniej jawne większości populacji.

Warto podkreślić, że zakaz przyjęto z zatroskaniem w samym Kościele. Katoliccy biskupi szwajcarscy niepokoją się o ,,harmonię międzyreligijną” (w Szwajcarii jak dotąd nie było zamachów ani bojówek islamistycznych), obie wspólnoty koegzystowały bez większych napięć.

Półoficjalny dziennik watykański L’Osservatore Romano napisał bez owijania w bawełnę, że z minaretem jak z krzyżem. Kto zakazuje, narusza wolność religijną wbrew prawu europejskiemu i prawom narodowym oraz konwencjom praw człowieka. Jasne. Ale u nas dostrzegł to tylko (chyba że kogoś przeoczyłem) jeden ,,krzyżowiec” , pan Terlikowski. Reszta obrońców krzyża woli się nie wychylać w sprawie minaretu nie tylko dlatego, żeby nie wyjść na islamolubów.

Jest też drugi powód. Właśnie te krytyczne głosy o zakazie wychodzące z wnętrza Kościoła. Trzeba by albo je wziąć pod uwagę, czyli skrytykować ,,banowanie” minaretów, albo wejść w polemikę z biskupami i samym Watykanem.

Tymczasem Watykan rozpoznaje sytuację lepiej niż nasi prowincjusze spod znaku katolickiej konfrontacji. Przyszłość Kościoła Powszechnego zależy w znacznym stopniu od tego, jak się będą układały jego stosunki z islamem i światem muzułmańskim. Papież Benedykt i rzymscy prałaci kontynuują tu politykę papieża Wojtyły, który nie lękał się wejść ani do synagogi, ani do meczetu i przemawiać do tłumów w krajach islamu.

Szwajcarski zakaz godzi w wiele żywotnych interesów Konfederacji:wizerunkowych, ekonomicznych, związanych z pokojem społecznym, ale szkodzi też tej właśnie watykańskiej polityce ostrożnego ale stałego dialogu z islamem.

Jest wiele punktów wspólnych: monoteizm, wspólne korzenie Abrahamowe, podobne podejście do aborcji i homoseksualizmu, solidarność z biednymi i wykluczonymi, potępienie wojny z Irakiem Saddama, upominanie się o narodowe i ludzkie prawa Palestyńczyków.

Mało tego: w 1995 r. otwarto w Rzymie największy w Europie meczet (za saudyjskie pieniądze). W Rzymie, stolicy światowego katolicyzmu i mieście Bazyliki Św. Piotra! Ale Jan Paweł II nie wołał larum, lecz witał to wydarzenie jako przejaw wolności religii, zaznaczając, że niestety nie obowiązuje ona  niektórych krajach muzułmańskich.

Choć akurat w tym punkcie rzecz nie jest taka oczywista, jak się by wydawało. Katolicki biskup w Abu Dhabi, zresztą Szwajcar, musiał rozczarować rodaków cieszących się, że i dali muzułmanom po łapach, i wzmocnili przez referendum pozycję mniejszości chrześcijańskich w świecie arabskim. Bp Hinder dał do zrozumienia, że jest dokładnie odwrotnie: teraz, po referendum, będzie im ciężej.
                                               Krzyż 
Wyszło na to, że katolicka prawica gotowa jest bronić krzyża jako znaku religijnego i kulturowego, ale broń Boże minaretu, który jest tym samym w islamie, wobec tego według naszych zachodnich standardów podlegać powinien tej samej ochronie. Jest nawet takie miejsce, gdzie do dziś żyje w dosłownej symbiozie z katolicką świątynią: warto pojechać do Kamieńca Podolskiego i odwiedzić katedrę SS Piotra i Pawła. Zaiste są rzeczy, o których nie śniło się niektórym naszym ,,krzyżowcom”. To się nazywa podwójna miara albo zwyczajniej obłuda.

A tu jeszcze w sukurs obrońcom krzyża ruszył prawie cały sejm. Uchwała ,,krzyżowa” , trzeba przyznać, nosi ślady umiarkowania. Brzmi trochę jak preambuła do konstytucji, ale dzięki temu nie jest agresywna. Niestety,  efekt rujnuje nieścisłe zdanie, że wyrok strasburski dotyczy krzyży w klasach szkolnych we Włoszech. W klasach szkół PUBLICZNYCH, kochany sejmie, tego kluczowego słowa nie wolno było pominąć.
                                           Totem
Krzyż nie jest totemem, znakiem plemiennym, pod który zwołuje się szczep na wojnę z innym szczepem. Kto tak patrzy na krzyż, jest tak naprawdę nieprzyjacielem krzyża i chrześcijaństwa jako religii uniwersalnej.