,,Katyń”

katyn_450.jpg

Wojsko ma iść na ,,Katyń”. Niech idzie. Ja poszedłem nie na rozkaz i nie żałuję. Wcześniej usłyszałem od nie jednego dobrego znajomego, że nie pójdzie, bo ma dość martyrologii, nawet w wykonaniu mistrza Wajdy. Są zmęczeni celebracją klęsk narodowych. Mierzi ich ,,polityka historyczna” polegająca na obchodzeniu rocznic i urządzaniu defilad, by zarobić sobie w narodzie na miano prawdziwych patriotów i uzbierać głosy w wyborach.

Szedłem do kina z duszą na ramieniu. Katyń to naprawdę wyzwanie, a na dodatek film trafił na ekrany akurat w trakcie kampanii wyborczej. Bałem się, że podczas projekcji poczuję się, jakbym oglądał spot PiSu pod hasłem bitwy o pamięć. Nic z tych rzeczy.

Pierwsza część robiła wrażenie, już od szarych chmur pod wspaniałą muzykę Pendereckiego, wciągała, odtwarzała nastrój początków wojny i rosnącą grozę. Potem wątki zaczęły się niebezpiecznie mnożyć i zamieniać w nie powiązane sceny i sekwencje wyjęte jakby z innego dzieła bardziej publicystyczno-dydaktycznego niż filmowego. Napięcie siadło, człowiek skupiał się na detalach: jaka to ulica w moim Krakowie, czy to prawdopodobne, żeby milicja i wojsko rzucały się w pościg za chłopakiem, który zdarł ze słupa plakat o ,,zaplutych karłach reakcji”, do jakiego wcześniejszego filmu Wajdy nawiązuje ta czy inna scena? To zabiegi normalne u recenzenta czy filoznawcy, ale jeśli o tym zaczyna myśleć widz, który film ogląda po raz pierwszy i nie zawodowo, to chyba niedobrze.

Ale z drugiej strony – myślę przeciw sobie – może to moja wykształciuchowa reakcja? Na seans, na którym byłem, przyszła prawie wyłącznie młodzież, niedużo, ale jednak. Wysiedziała w skupieniu do końca. I nie byli to działacze jakiejś przybudówki partyjnej czy studenci historii albo filmoznawstwa. Na pewno przyszli nieobowiązkowo. A w końcu dla kogo robi się pierwszy film o Katyniu prawie 70 lat później?

Młodzi ludzie wiedzą o Katyniu prawie nic, choćby dlatego, że nauczyciele historii nie zdążają dojść do ostatniej wojny i czasów powojennych. Ci młodzi ludzie w krakowskim kinie Sztuka nie wyglądali na sfrustrowanych martyrologią, lecz na wdzięcznych Wajdzie.

No i finał. Tu kapelusz z głowy przed Wajdą i ekipą.Nie wiedziałem – unikałem bardziej szczegółowych rozmów, nie czytałem recenzji przedpremierowych – czy Wajda zdecyduje się filmować egzekucje. Sądziłem, że nie powinien. Że lepiej użyć tu jakiejś metonimii czy metafory. Ale nie miałem racji. Z drobnymi potknięciami – ręka z różańcem wystająca spod piachu – scena egzekucji jest wielka. Poczułem, co mógł czuć w lesie katyńskim mój stryj, por. rezerwy Leon Szostkiewicz, Dzidek.

Miejsce na film o Katyniu po wielu latach zostało więc zajęte i też pewno na długo, bo chyba mało który reżyser będzie teraz chciał przedstawiać swojej wizji Katynia. ,,Katyń” Wajdy wyznaczył w ten sposób punkt odniesienia, tak jak kiedyś Popiół i diament, Kanał czy Człowiek z marmuru, choć Katyń tym arcydziełom nie dorównał.

PS. ,,mw” – może na tle debat kanadyjskich dwaj panowie K wypadli zupełnie niemerytoryczni, ale miałem na myśli, że mimo wszystko debata – zgadzam się, że nie zasługująca na to miano – odcinała się korzystnie od sieczki i blablania polityków w kampanii. ,,Beavis” – dzięki za wskazanie mi adresów nowego miejsca pracy (w Tygodniku już pracowałem i to 11 lat). Nie będę się rewanżował w podobnym stylu. Że Polityka jest ,,lewicowo-liberalna”, dowiaduję się od Pana. Kiedy szefowie tygodnika zaproponowali mi w nim pracę 8 lat temu, przedstawili linię pisma tak: jesteśmy za demokracją, prawami człowieka, integracją europejską, dobrymi stosunkami z USA i za wolnym rynkiem. A w tej palecie jest miejsce dla różnych opcji i sympatii politycznych i ideowych, byle niesprzecznych z tą linią zasadniczą. Porozumieliśmy się w mig. I wcale nie powiedziałem, że do 21 października nie wyrobię sobie zdania, na kogo głosować.,,Sianin” – ależ naturalnie, że zostanie w domu w dniu wyborów też jest legalną, moralną i obywatelską opcją, choć ja żadnych wyborów od 1989 r. nie opuściłem i zawsze miałem swego kandydata/kandydatów, na których oddawałem głos. W końcu wolne wybory były dla mnie za czasu PRL marzeniem. Jak tu nie głosować, gdy marzenie się spełniło. To się tak rzadko zdarza w polskiej historii.

Fot. fabrykaobrazu.com