Enter Marcinkiewicz

W Krakowie pokazali się wspólnie Jarosław Gowin i Kazimierz Marcinkiewicz. Para nieco surrealna, nie dlatego że Gowin jest kandydatem PO, a Marcinkiewicz byłym premierem z ramienia PiS, a teraz tworzą team wyborczy. Gowin już raz stworzył podobnie bulwersujący team wyborczy, kiedy poparł kandydata PiS na prezydenta Krakowa, prof. Terleckiego. Widać, że senator PO chce rządu PO-PiS wbrew swemuliderowi Tuskowi i oficjalnej linii kampanii wyborczej swej partii. A nawet wbrew swemu politycznemu sojusznikowi nr 1 w Platformie – Janowi Rokicie.

Nie trzeba z tego wyciągać zbyt poważnych wniosków. Poparcie Marcinkiewicza może Gowinowi nie pomóc. Popularność byłego premiera maleje, jego niejasna postawa – raz z PiS, raz z PO, raz z Londynem – na pewno mu nie pomoże. Marcinkiewicz był politykiem prawie całkowicie wykreowanym przez szamanów od propagandy i żeby mógł być dalej idolem mas, musiałby codziennie być pokazywany w polskiej TV.A polska TV pokazuje codziennie Jarosława Kaczyńskiego.

W Krakowie, według najnowszego sondażu (ale sprzed wspólnego spaceru panów senatora i premiera) notowania Gowina słabną – jego rywal Ziobro wyszedł na prowadzenie. 60 proc. krakusów deklaruje głosowanie na PiS. Profesor i minister Legutko ma sznsę powtórzyć swój rekord wyborczy sprzed`2`lat. 

Myślę, że wejście Marcinkiewicza do polityki, choćby takie miękkie i na krótko, jak teraz z Gowinem, nie wnosi niczego nowego. To już pieśń przeszłości (chyba że o czymś nie wiem), karta w stylu Platformy – niby as, ale tak naprawdę walet. Takimi kartami gra też LiD, choć ostatnio wypada lepiej niż PO. Upieranie się Gowina przy koalicji mrzonce za to przeciwko LiD pokazuje, że w Platformie jest potencjał rozłamowy, jakiego nie ma i nie będzie w PiS. Jeśli po wyborach Tusk wyciągnie jednak rękę do LiD-u, Gowin nie będzie miał innego wyjścia jak pożegnać się z PO. Odciąży tym samym sytuację w Platformie podobnie jak Rokita zatopiony przez żonę.

Czy coś istotnego z tego wszystkiego wynika? Nie sądzę. Gowin, Marcinkiewicz, Rokita to bardziej bohaterowie mediów niż wyborców a zwłaszcza przywództw partyjnych, które indywidualistów z zasadami nie lubią. Baba z wozu – koniom lżej.

A wóz i tak nie pójdzie w stronę układu dwupartyjnego, o którym marzy Gowin: z jednej strony centroprawica, z drugiej – centrolewica. PiS jest coraz bardziej partią ludową (i w tym jego siła wynikająca po prostu z czystej stattystyki: ludu ma w Polsce większość i głosuje chętniej niż wykształciuchy), LiD nie ma tylu ,,dywizji”, by zostać ,,drugą nogą” polskiej polityki. Tylko jakiś rodzaj przymierza, choćby taktycznego, między PO i LiD-em mogłoby przybliżyć marzenie Gowina, ale on jest właśnie przeciw takiej opcji.

A sam pomysł systemu dwupartyjnego wydaje mi się podobnie niedekwatny do polskich realiów jak okręgi mandatowe (które temu systemowi oczywiście by służyły, co dziś dałoby Sejm dwupartyjny: PO-PIS!). Polska tradycja i kultura polityczna tak się ułożyły, że mamy dość naturalny układ cztero-podmiotowy: lewica, prawica, ludowcy, drobnica. Na razie ludzie jakoś się w tym odnajdują. Dopóki nasza struktura społeczna się nie zmieni, majstrowanie przy tym układzie będzie prowadzić do nowych napięć i konfliktów, które mogą być nie mniej dotkliwe niż obecne. Demokracja proporcjonalna jest w kontynentalnej tradycji europejskiej silnie zakorzeniona w poczuciu sprawiedliwości ustrojowej i równości obywatelskiej. 

PS. Dyskusja katyńska zaczynała się obiecująco, ale ostatecznie skręciła w stronę beznadziejnej polemiki ,,albańskiej”. Tak czy inaczej, wysłuchawszy przedstawionych argumentów, stwierdzam, że bliżej mi do ,,RicoB” i ,,Topolowki”. Co do kwestii Kosowa, to przypomnę krytykom pokroju ,,Badgera”, że Polityka w ostatnich latach zamieściła sporo tekstów na tematy bałkańskie, w tym na temat Kosowa. Niedawno drukowaliśmy obszerny artykuł Jagienki Wilczak. Zarzut propagandy albańskiej wydaje mi się w tym kontekście całkiem niepoważny. Chyba że w tym sensie, w jakim ktoś zarzuciłby mi propagandę pro-turecką, bo opublikowałem kilka artykułów o europejskich aspiracjach Turcji – które faktycznie popieram. Kto przeczyta mój tekst o Kosowie bez uprzedzenia, zauważy, że jego teza brzmi: lepsze niepodległe Kosowo pod kontrolą UE niż Wielka Albania. Nie znam propagandy albańskiej odrzucającej ideę Wielkiej Albanii. A skoro już o propagandzie mowa, to sformułowanie, że ,,Albańczycy rozmnażają się jak króliki” mówi mi o autorze więcej niż jego wywody. Tak samo jak natrząsanie się z ,,political correctness”, która – jeśli pominiemy jej oczywiste wypaczenia i nadużycia – oznacza tyle, że choć na chwilę staram się popatrzeć na świat oczami drugiego – na przykład Albańczyka z Kosowa – i uszanować jego wartości. I jeszcze uwaga o ,,lewicowości” ,,Polityki”. Radzę uważniej czytać nieniszowe pisma zagraniczne ( a i niektóre polskie) o podobnym charakterze: czasy ,,jednolitofrontowości” już dawno minęły. Na szczęście.