Szlem czy trzy karo w Brukseli?

Szlem to by był, gdyby Barroso wyciągnął spod stołu róże dla Kaczyńskiego/Kaczyńskich, a nie dla Angeli Merkel, która skądinąd na ten gest ciężko zapracowała. Szlem to będzie, jak przekujemy euro na lemiesze, a nie na miecze do walenia w Brukselę, że za mało, za późno, nieszczerze. Jak Polska będzie tak witana i traktowana w Brukseli jak choćby Finlandia.

Szlem to byłoby wybranie Kaczyńskiego/Kaczyńskich na kadencyjnego szefa Rady Europejskiej według ustaleń przyjętych na tym, najdłuższym w historii, szczycie Wspólnoty.

Ale nie czepiam się odpuszczenia pierwiastka w zamian za przedłużenie ,,Nicei” . Przykro zaskoczył mnie Jan Rokita, który straszył, że za siedem lat Polska dopiero poczuje fatalne skutki szczytu – dalsze wzmocnienie Niemiec.

Rokita bardziej niż Kaczyńscy nie chce grać w Europę inaczej niż na własnych i tylko własnych warunkach. Zresztą postawę całej Platformu w sprawie pierwiastka i przyjętego kompromisu uważam za dość żenującą. Szczerzej niż pochwała i krytyka Rokity zabrzmiały gratulacje Olejniczaka. Ludzie to wyczuwają i nagradzają (lub karzą).

Tak samo jak nie czepiam się Blaira, który przepchnął właściwie wszystko, na czym mu zależało, bo uważał, że na przykład karta praw zasadniczych wpisana do traktatu mogłaby podciąć skrzydła brytyjskiej ekonomii. Ale zauważmy, że Blair dopiął swego, choć ani razu nie użył brzydkiego słowa na ,,w”.

Róż od Barroso nie dostał, bo i za co, skoro bronił Wysp minus Kontynent, ale sami Brytyjczycy też go różami jakoś nie obsypali: nie dość, że ,,pudel Busha”, to jeszcze sługa Watykanu, co a może już przeszedł potajemnie na wiarę wstrętnych i obłudnych papistów, o zgrozo! Ma za swoje.

Nasi też na szlemowych Kaczyńskiego/Kaczyńskich biało-czerwonymi goździkami nie czekali, ale może i lepiej, bo chyba nikt by nie uwierzył, że to goździki spontaniczne (nawet jeśli by były). Brydż był rozrywką mojego pokolenia, tak jak później ,,monopoly”, a teraz gry komputerowe czy YouTube.

Grałem w czasach licealnych, z wynikami takimi sobie, ale kilka szlemów w życiu wylicytowałem i zrobiłem. Każdy wie, że do tego trzeba szczęśliwej kombinacji kilku czynników: niezłej karty, intucji, umiejętności przekonującego blefowania, pewności rozgrywki. Brydż jest grą zespołową, więc wymaga jeszcze kolejnej umiejętności: wyczucia partnera i operowania mylącymi przeciwnika konwencjami. Przyłóżcie te kryteria do ,,szlema” Kaczyńskich – co wyjdzie?