Donatyści u bram

Działo się ponad 1500 lat temu w Północnej Afryce. W tamtejszym Kościele szalała schizma nazwana od biskupa Kartaginy Donata – donatyzmem. Rozłam wziął się między innymi z tego, jak afrykańscy chrześcijanie (wtedy część Imperium Romanum) zachowali się podczas prześladowań za cesarza Dioklecjana. Jedna frakcja – donatyści – uważała, że jedyną godną postawą było wtedy męczeństwo, druga nie była tak radykalna i nie odmawiała zawsze i wszędzie jakiejś formy współpracy, by ratować struktury Kościoła. Należało do niej wielu ówczesnych biskupów, ale tracili oni wpływ na wiernych. Powstały w istocie dwa Kościoły (donatyści nie uznali władzy biskupów umiarkowanych, nawet jeśli mieli poparcie papieża) i to walczące między sobą całkiem dosłownie, zajmowano świątynie, atakowano bogatych – donatyzm miał wielką popularność wśród plebsu.

Historia sporu sprzed wieków odzywa się echem w naszym kościelnym sporze o lustrację. Wykształceni w historii i doktrynach Kościoła polscy biskupi nie mogą nie mieć takich skojarzeń i to moim zdaniem wcale nie gorzej tłumaczy postawę części naszych hierarchów – jak choćby abp Wielgusa – niż wytrych ,,koroporacyjny”. Episkopat szczerze lęka się rozbicia Kościoła i walk frakcyjnych na tle lustracji. Nie lefebryści (jest ich garstka) bowiem zagrażają dziś jedności dogmatycznej i instytucjonalnej Kościoła w Polsce, lecz ,,donatyści” – czyli głosiciele poglądu, że Kościół jest albo Kościołem świętych, ludzi czystych moralnie jak łza, albo go nie ma. Wykluczona jest wspólnota dobrych i złych, świętych i grzeszników. Zdrajców trzeba usunąć, mało tego, w Kościele nie ma też miejsca dla osób, które zdrady się nie dopuściły, ale są w bliskich stosunkach ze zdrajcami. I tylko taki Kościół, oczyszczony ze zdrajców, Kościół męczenników, jest Kościołem prawdziwym. Bo prawdziwy Kościół nie prześladuje, tylko podlega prześladowaniom i sprzeciwia się władzy świeckiej.

Czy wizja Kościoła powszechnie i dogłębnie zlustrowanego nie przypomina odrobinę starożytnej wizji nieskalanego Kościoła donatystów? Biskupi mają się o co martwić. U progu 2007 roku zagląda im w oczy widmo herezji sprzed wieków, oczywiście w aktualnym polskim wydaniu. Na dodatek donatystów trzeba było zdławić siłą, przy pomocy państwa, a i tak przetrwali do podboju arabskiego.

Lustracja jak donatyzm stawia Kościołowi trudne pytanie i grozi poważnym kryzysem wiarygodności. Jakże wierzącym nie honorować męczenników, jakże biskupom głosić pochwałę ,,małej stabilizacji”? Kościół jest naturalnie dla wszystkich, także dla grzeszników, ale przecież nie w roli przywódców, a nauka moralna Jezusa jest radykalna. Rozumiem doskonale hierarchów, że nie chcą ulegać presji zewnętrznej, zwłaszcza w kwestii obsady stanowisk, wierzę im, że chcą sprawę lustracji rozwiązać, nie akceptuję zarzutów bez dowodów, ale obawiam się, że to za mało, by dziś pokonać ,,donatystów”.