Fiolka z krwią Jana Pawła II

Watykańska beatyfikacja Jana Pawła II ,,przykryła” niesamowitą wiadomość z Krakowa. Chodzi o relikwię Jana Pawła, a konkretnie o fiolkę z jego krwią. Krew pobrali włoscy lekarze przed zabiegiem w ostatnich dniach życia Wojtyły. Nie zniszczyli pobranej próbki po jej zbadaniu, choć zniszczenie niewykorzystanych ,,resztek” jest w szpitalu procedurą rutynową. Po śmierci papieża fiolkę przekazano osobistemu sekretarzowi Wojtyły, a dziś kardynałowi, ks. Dziwiszowi. Ten zabrał ją z sobą do Krakowa, kiedy został tamtejszym metropolitą.

Teraz Gazeta Wyborcza doniosła, że w budowanym w Krakowie kościele fiolka ma być wystawiona – w oprawie z kryształu na widok publiczny jako relikwia. Znając polski typ pobożności masowej, można z góry uznać, że ta relikwia będzie jak magnes przyciągający do Łagiewnik tłumy. A i z zagranicy można się spodziewać licznych turystów religijnych.

Czy się to komu podoba czy nie, masowa religijność jest faktem. Miliony ludzi na świecie potrzebują tego rodzaju emocji. I to wcale nie tylko w krajach tak zwanego Trzeciego Świata. Kto zna historię religijną ludzkości, ten wie, że tak było, jest i będzie, bo tu chodzi o powszechny – choć nie jedyny typ ludzkiej mentalności.

W Stambule na przykład oglądałem w tłumie przejętych muzułmanów relikwię w formie mniemanego włosa z brody proroka Muhammada (Mahometa). Mnie relikwie, tak samo jak cuda, nie są do niczego potrzebne, ale nie czuję, że powinienem je wyśmiewać. Przecież wystarczy stwierdzenie, że w samym Kościele – a co dopiero poza nim – są duchowni i świeccy uważający relikwie za anachronizm, umacniający negatywny stereotyp katolicyzmu jako średniowiecznej skamieliny.

Choć wiadomość o fiolce zbulwersowała mnie, to jeszcze bardziej zbulwersowały mnie internetowe wpisy pod artykułem na ten temat. Chlusnęła fala pogardy i grubiaństwa. Tymczasem warto się zastanowić, czy autorzy tych nienawistnych uwag tak samo zareagowaliby na kult relikwii poza chrześcijaństwem albo we współczesnej popkulturze?

Podejrzewam, że egzaltacja na punkcie relikwii religijnych niewiele się różni u pewnego rodzaju ludzi od egzaltacji na punkcie relikwii celebryckich: wdzianek Presleya czy gitary Lennona lub Hendriksa. Jedna i druga zaspokaja podobną potrzebę emocjonalną pewnego rodzaju ludzi. Mimo to, wśród adoratorów ,,relikwii” celebryckich trafiają się zajadli krytycy relikwii katolickich.

A czy wyznawcy islamu, skorzy wyśmiewać relikwie chrześcijańskie, nie oburzyliby się na wyśmiewanie włosów z brody Proroka? Zaś ci, którzy zbierają memorabilia beatlesowskie lub pielgrzymują do Paryża na grób Jima Morrisona, a zarazem kpią z kosteczek ks. Popiełuszki, czy nie protestowaliby przeciwko wykpiwaniu ich własnego świeckiego odpowiednika relikwii i kultu świętych? Czy przypadkiem nie jest tak, że komu nie przeszkadza parareligijna adoracja pamiątek po celebrytach, temu nie powinna też przeszkadzać religijna adoracja włosu z brody Proroka lub fiolki z krwią papieża.