Romskie klasy

Pisałem świeżo w Polityce o ,,Romofobii”, więc z ciekawością śledzę akcję ,,Dziennika” przeciwko ,,segregacji klasowej” Romów w polskich szkołach. Najbardziej intrygujące jest może to, jak to możliwe, iż kolejni ministrowie edukacji, prawicowi i lewicowi, a właściwie postsolidarnościowi i postkomunistyczni, nic o tych wstrętnych praktykach nie wiedzieli.

Ale nawet jeśli jest prawdą, że rzecz rozstrzygała się na szczeblu niższym, może wręcz lokalnym, to i tak wstyd. Bo przecież także po urzędnikach niższego szczebla oczekujemy jakieś kompetencji i jakiejś zawodowej etyki. Segregacja dzieci w szkole według kryterium etnicznego jest sprzeczna nie tylko z prawem, lecz i współczesną kulturą zachodnią.

Nie mam na temat Romów romantycznych wyobrażeń. Wiem, jak potrafią być zamknięci i nieufni; jak kultywują obyczaje nie do pogodzenia z naszymi w takich sprawach jak traktowanie kobiet czy właśnie edukacja dzieci. Wiem także, jak mało liczą się z takimi dyskusjami jak ta w Dzienniku. Są często nastawieni przede wszystkim roszczeniowo. A problemy, jakie powstają w związku z ich odrębnością nie są wyssane z palca jakichś rasistów.

Tu w Suwalskiem, gdzie teraz jestem na urlopie, akurat jest szkoła romska i to przy parafii katolickiej (w Suwałkach), ale to z tcyh samych Suwałk pochodził romski zabójca beligijskiego nastolatka w Brukseli, a dwa dni temu w lokalnej prasie można było przeczytać o dwóch romskich mężczyznach usiłujących zgwałcić przygodnie poznane turystki. (Swoją drogą dziwny to obyczaj dziennikarski, by podawać w relacji kryminalnej narodowość napastników).       

To wszystko nie zmienia jednak faktu, że nie widzę alternatywy dla obecnej polityki wobec polskich Romów, a zwłaszcza wspierania przez państwo wysiłków objęcia jak największej liczby romskich dzieci i młodzieży powszechną edukacją i to wspólną z ich polskimi rówieśnikami. Liczy się każdy romski uczeń, bo każdy jest jak owa kropla drążąca skałę uprzedzeń ich rodziców i starszyzny.

Znam osobiście Roma z Podtatrza, którego ojciec, choć sam tłukł kamienie, a może właśnie dlatego, przypilnował, by przynajmniej jeden jego syn miał maturę. Chłopaka wiele to kosztowało – wśród Romów przestał być swój, wśród Polaków nie zaczął być swój – ale zrobił nie tylko maturę, lecz jeszcze dyplom na UJ i dziś jest bywałym w świecie międzynarodowym ekspertem od spraw Romów. Udało się. I tak samo może się udać niejednemu i niejednej wśród obecnej romskiej młodzieży. Dobrze, że jest państwowy program pomocy Romom, mam nadzieję, że sensowny, dobrze, że prasa pisze o romskich klasach i w ogóle o romskiej sprawie, bo podejście do mniejszości, także tych trudnych kulturowo, pozostaje u nas papierkiem lakmusowym, pokazującym, kto jest kim w Polsce 2008. Słowem, powiedz mi, co myślisz o romskich klasach, a powiem ci, kim jesteś.