Idylla i zbrodnia

Koniec Polski, tu gdzie zbiegają się granice Rzeczpospolitej, Litwy i Federacji Rosyjskiej, jedyne takie miejsce. Ziemia garbata, przetykana taflami jezior, w których przegląda się tafla nieba. Bociany polatują niespiesznie między łąkami a wysokimi gniazdami wyszykowanymi im przez ludzi.Oko odpoczywa od tych zielono-żółtych podlaskich krajobrazów, jak ucho odpoczywa od ciszy zagajników i lasów otulających jeziora Suwalszczyzny.

W tym prawie idyllicznym otoczeniu czytam ,,Przegląd Prawosławny” na zmianę ze specjalnym jubileuszowym wydaniem tygodnika ,,The Spectator”, któremu stuknęło 180 lat. Ile mamy takich popularnych czasopism w Polsce, które nieprzerwanie wychodzą od prawie dwu stuleci? Retoryczne pytanie. To symbol różnicy wciąż dającej znać o sobie między naszą częścią Europy i samą Polską a europejskim Zachodem.

Nawet przy lekturze Przeglądu Prawosławnego to wychodzi. Poświęcono go 70-leciu… niszczenia prawosławnych świątyń na Chełmszczyźnie. Pod koniec II RP, w fatalnych latach 30, państwo polskie stanęło przeciwko części własnych obywateli. Żyło wtedy w granicach RP 4 mln wyznawców prawosławia, w większości Ukraińców. Rząd chciał, by mniejszości się polonizowały. W ramach ,,umacniania” polskości na terenach etnicznie mieszanych zabrano się za burzenie cerkwi. Polacy liczyli, że za pokolenie, dwa, może trzy, mniejszość pozbawiona cerkwi przejdzie na uniatyzm, a może i katolicyzm, a przez nową religię nabierze nowej tożsamości narodowej.

Niewiarygodne, że można było tak kalkulować. Okropne, że organa państwa polskiego przyłożyły rękę do tych aktów kulturowego unicestwiania czegoś, co było sercem ówczesnej tożsamości ukraińskiej. Chrześcijanie zgotowali ten los chrześcijanom. Nacjonaliści współobywatelom. Czy takie rozumienie ,,umacniania polskości” mogło się zakończyć sukcesem, nawet gdyby wyburzono wszystkie cerkwie, zmuszono wszystkich duchownych do kazań po polsku i zamknięto w Berezie wszystkich nacjonalistów ukraińskich? Widzimy po obecnych sporach, że nie, za to taka polityka państwa polskiego wzmacniała po obu stronach siły skrajne i cementowała na długie lata nienawiść Ukraińców do Polski. Niektórzy Ukraińcy widzieli wręcz w masakrze wołyńskiej wyrównanie rachunków z Polakami za represje przedwojenne takie jak na Chełmszczyźnie. Obłęd.

Ale w PP można też przeczytać wzmianki świadków historii, że wcześniej, przed akcjami polonizacyjnymi, rdzenni Ukraińcy i Polacy osadnicy żyli w wioskach wołyńskich w dobrych stosunkach. Czyżby powtarzał się tu paradoks ,,sąsiadów” nie tylko tych z Jedwabnego, ale i tych z wojen w byłej Jugosławii zaledwie kilkanaście lat temu?             

Przegląd Prawosławny drukuje projekt rezolucji sejmu RP, ułożony przez posła Eugeniusza Czykwina i podpisany przez 34 innych posłów na tę smutną rocznicę. Zbiega się ona z niedawnymi dyskusjami, jak głęboko należy się dziś angażować w sprawę ludobójstwa Polaków na Wołyniu przez Ukraińców w latach II wojny światowej. Czy rząd, prezydent i parlament powinny uchwalić stosowne rezolucje w ramach polskiej polityki historycznej. Ludobójstwo wołyńskie to porażająca zbrodnia, ale jak jej eksponowanie pogodzić z rolą wziętą na siebie przez Polskę po 1989 r. w stosunkach z niepodległą Ukrainą? Nawet prezydent Kaczyński stara się uniknąć tu wypowiedzi czy gestów, które można by odebrać jako polski nacjonalistyczny rewanżyzm.

I ma rację. Nie należy milczeć o Wołyniu, tak samo jak o burzeniu cerkwi (choć z zachowaniem proporcji, bo haniebne niszczenie świątyń to jednak nie to samo co masakra tysięcy cywili), ale niepotrzebne i szkodliwe wydaje mi się dążenie do jakiejś współczesnej konfrontacji polsko-ukraińskiej na tle tych tragicznych wydarzeń.

Podgrzewanie nastrojów antyukraińskich na tle zbrodni wołyńskiej jest na rękę antypolskim nacjonalistom ukraińskim i Moskwie, która polskie wsparcie ,,pomarańczowej rewolucji” w Kijowie zapamiętała jako upokorzenie i akt ingerencji w wewnętrzne sprawy byłego ZSRR. Kto, jak ja, uczył się polityki wschodniej z paryskiej ,,Kultury”, ujrzałby zapewne najchętniej taką rezolucję sejmu III RP, która oddając sprawiedliwość prawdzie o Chełmszczyźnie i Wołyniu, szukałaby tego, co dziś łączy a nie tego, co dzieli oba nasze narody w jednej Europie.