Młoda niewierząca Hiszpania
Niemal połowa Hiszpanów w najmłodszej grupie wiekowej (18-24 lata) deklaruje się jako ateiści, agnostycy, niewierzący – podaje KAI za raportem pewnego hiszpańskiego think tanku. Za to w grupie 65+ zdecydowanie dominują osoby wierzące. Czy w tę stronę zmierza też Polska?
Oba kraje są kulturowo katolickie, oba mają doświadczenie długich rządów autorytarnych, oba przeszły przez krwawe wojny domowe. Oba wykazują kontrast między postawami najmłodszych i znacznie starszych obywateli. Czynniki historyczne mogą być mniej istotne dla młodych, niż dla starszych, ale jakoś wpływają na postawy jednych i drugich, choćby przez negację: mnie interesuje dobre życie, a nie grzebanie w naszej historii.
To samo dotyczy postawy wobec wiary. Młodzi niewierzący oczywiście nie praktykują. Ale wierzący też nie: większość nie chodzi do kościoła, albo chodzi od wielkiego dzwonu. Nie uważają też, że koniecznie muszą zawrzeć formalne małżeństwo. Co w takim razie oznacza to, że deklarują się jako wierzący? I czy taka religijność może w nich przetrwać?
Wszystkie te zjawiska znajdziemy i w Polsce. Odczarowanie religii dzieje się też u nas, choć wolniej i nie na taką skalę. Lecz to może być kwestia czasu. Kolejne błędy polityki kościelnej ten proces przyspieszą. Najpierw młodzi ludzie przejdą na etap ,,wierzę, ale Kościoła mi nie trzeba’’, a potem już na etap agnostycyzmu, odrzucenia wiary i ateizmu w obu jego odmianach: praktycznej i wojującej.
Niechętni Kościołowi jako instytucji i wierze religijnej jako światopoglądowi uważają ten stan rzeczy za pozytywny. Ale powstaje pytanie: a co zajmie w sercach i umysłach tych ateistów, agnostyków i niewierzących miejsce religii? Nie musimy być wierzący, by je stawiać. Ani robić z tego pytania argumentu za wiarą religijną. Ale pytanie jest ważne, bo zachęca do myślenia o przyszłości, o kondycji społeczeństwa i państwa.
Wybitnemu angielskiemu pisarzowi Chestertonowi, konwertycie na katolicyzm, przypisuje się maksymę, że ten kto nie wierzy w nic, uwierzy w cokolwiek. Chodzi o to, że brak własnych wartości może człowieka wpychać w objęcia różnych szarlatanów, którzy będą mu podsuwać różne pomysły, jak ma żyć.
Naturalnie z tego, że ktoś jest niewierzący, nie wynika, że nie ma swego systemu wartości, swojej busoli etycznej, duchowej ,,mapy drogowej’’ prowadzącej taką osobę przez trudności i radości życia. A nawet jeśli nie ma, to nie musi przejść na jakąś destrukcyjną ideologię. W Hiszpanii nowa populistyczna siła pod nazwą Vox akurat młodych nie bardzo przyciąga, lecz raczej facetów po czterdziestce o nastawieniu anty-imigranckim i anty-feministycznym.
To z kolei podoba się niektórym tamtejszym liderom kościelnym, za to odpycha młodych. I tak koło się zamyka: do takiego Kościoła młodzi nie wrócą.
Komentarze
Wierzący często wypowiadają się z (prawdziwą albo obłudną) troską o tych, „którzy nie zaznali łaski wiary”. Ja widzę to z dokładnie odwrotnej perspektywy: są ludzie, którym niepotrzebne są metafizyczne podpórki i zwierzanie się jakiemuś strasznemu ojczulkowi w konfesjonale (dopytującemu nachalnie: ile razy? gdzie się dotykałeś?). Myślenie, że bez religii ludzie są gorsi albo niepełni, albo niemoralni jest potwornie prymitywne. Naprawdę, wiara nie ma nic wspólnego z wartością człowieka. Młodzież wychowana bez wiary może być lepsza niż wychowana w realnym katolicyzmie, któremu bliski jest ONR, antysemityzm, rasizm, prymitywizm, magiczne myślenie, brutalność wobec zwierząt, zachłanność, pustka intelektualna (ci wszyscy „naukowcy” od Trójcy św. i innych takich, nie chcę być złośliwy, więc przemilczę). Chrześcijaństwo ma pewne zalety, trzymało np. ludzi w gułagach. Katolicyzm to najbardziej zacofana odmiana chrześcijaństwa (kard. Dziwisz toczący krew z JPII). Taka wiara, jaką widzę u nas na każdym kroku, naprawdę nie jest społeczeństwu potrzebna, blokuje tylko siły i wchłania miliardy, które można lepiej wydać.
Polacy, niewierzacy ale praktykujacy.
Trochę danych w uzupełnieniu:
Badanie przeprowadzone wśród osób w wieku 16–29 lat – młodych dorosłych – wykazało, że Czechy są najmniej religijnym krajem w Europie, a 91% z tej grupy wiekowej twierdzi, że nie ma przynależności religijnej.
Między 70% a 80% młodych dorosłych w Estonii, Szwecji i Holandii również klasyfikuje się jako osoby niereligijne (bezwyznaniowe).
70% młodych ludzi w Wielkiej Brytanii nie identyfikuje się z żadną religią.
W Polsce to 17%.
W Republice Czeskiej 70% młodych dorosłych stwierdziło, że nigdy nie chodziło do kościoła lub innego miejsca kultu, a 80% twierdzi, że nigdy się nie modli.
W Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii, Hiszpanii i Holandii od 56% do 60% stwierdziło, że nigdy nie chodzi do kościoła, a między 63% a 66% twierdzi, że nigdy się nie modli.
W Polsce – odpowiednio – 12 i 17%
—————-
European social survey 2014-16.
a co zajmie w sercach i umysłach tych ateistów, agnostyków i niewierzących miejsce religii?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, należałoby najpierw zdefiniować, opisać czym jest w sercach i umysłach wierzących, to co nazywamy „religią”.
Obawiam się, że mogą to być bardzo różne treści, zarówno pozytywne jak i negatywne. Może to być też pustka maskowana bezmyślnie powtarzanymi rytuałami.
,,Co zajmie w sercach i umysłach tych ateistów, agnostyków i niewierzących miejsce religii?” To samo co obecnie. Jeżeli ktoś jest kanalią jako wierzący go jako niewierzący nią pozostanie. I vice versa.
,,Różni szarlatani”. Czym się różni wiara w szarlatana w muszce (tego od wolnego rynku) bądź szarlatana o włosach koloru kukurydzy od szarlatana w koloratce?
Niestety brak religii jest wygodny w życiu ale wymagający w użyciu
Obawiam się, polska ,,laicyzacja” to nie jest wynik duchowych przewartościowań ale zwykłego wygodnictwa.
Oj tam, oj tam, a jakiż może być system moralny u bezbożników ze środowisk ateistyczno-libertyńskich? W dodatku wojujących i prześladujących nieszczęsnych katolików. I to znacznie gorzej niż w czasach stalinowskich. Poza tym, wiadomo przecież, że wiara jest jedynym fundamentem dobra, prawdy i piękna. I nikt rozsądny nie nabierze się na żadne szkiełka do uzbrajania oczu i inne hokus pokus, co się pysznie mienią być nauką. Cała ta antropologia, ewolucja, geologia, logika, itp. – to są sprawy mocno podejrzane. Dobrze by było, gdyby uważnie przyjrzał się im ojciec Posacki.
„Ale powstaje pytanie: a co zajmie w sercach i umysłach tych ateistów, agnostyków i niewierzących miejsce religii?”
Jako ateistka nie mam z tym problemu. Nie myślę o żadnym bogu, żadnej religii, żadnej konkretnej ideologii (religia też jest, moim zdaniem, jakąś ideologią). Każdy ma jakiś tam pomysł na życie i moralne drogowskazy, które przyjął niekoniecznie wraz z pierwszą komunią świętą, ale tak po drodze, zbierając tak zwaną życiową mądrość. Moje doświadczenia życiowe kazały mi się trzymać z daleka od nawiedzonych liderów i od wiary „na słowo”, że tak jest jak powiedziano i mam to przyjąć za prawdę objawioną. Zanadto jestem sceptyczna. „Dusza” i „duchowość” to tylko nazwa, określająca to, co nas zmusza do zadawania pytań o sens istnienia i tak dalej. Pytamy o to bez względu na poglądy.
Podejrzewam, że mój kot też się nad tym zastanawia, siedząc na parapecie okna i wpatrując się w przestrzeń 😉
Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, o czym ona myśli, kotka moja, ale że coś tam w tej malutkiej główce się kłębi – jestem pewna!
Chesterton na pewno nie miał racji. Przekonuje mnie raczej teza, że związek moralności i religii jest odwrotny do zwykle przyjmowanego: to edukacja moralna dzieci kładzie nacisk, by wśród „nie ciągnij za włosy koleżanek” i „nie kradnij zabawek” znalazło się też „zmów paciorek” i „szanuj księdza”. W dorosłej wersji oznacza to zwykle przywiązanie do religii i szacunek dla przekonań i instytucji religijnych.
Oczywiście, odejście od Kościoła zmieni kulturę Hiszpanii, także wzorce etyczne, ale równie dobrze moża mieć nadzieję, że na lepsze, jak się obawiać, że na gorsze.
PS.
Jest tylko jedna „zagwozdka”. Przekonuje mnie bowiem teza, że pewną wolność osobistą, wolność myśli, zapewnia pewna równowaga ośrodków głoszących wzorce moralne. Tak, jak wolność w Europie miała tworzyć rywalizacja ołtarza i miecza. Dominacja Kościoła jest więc tu zła. Ale brak przeciwwagi dla państwa, jako siły narzucającej wzorce etyczne też byłby zły. A demokracja, jak już pisał Tocqueville, ma skłonność do linczu — większość może również narzucać swoje zdanie, zamykać swobodę dyskusji.
Nie wiem, jak się ułożą relacje w Hiszpanii, nie widzę powodów by być raczej pesymistą niż optymistą. Ale jest to rzeczywista niewiadoma.
Odpowiedź na Pana pytania leży w obszarze nauk biologicznych. Otóż mózg, poszczególne jego elementy można w taki sam sposób ukształtować jak mięśnie (tyle, że nie od razu widać). Dlatego osoby ukształtowane (umysłowo) przez religię wypełniają pustkę po religii … inną religią, dietą, sportem, wiarą w system (państwowy, opieki zdrowotnej) itd. To są znane sprawy, wystarczy poszukać. Ewolucja detekcji czynnika zagrożeń. Skoro tak, to trzeba też przyjąć, że skłonność do ekspresji religijnych ma częściowo podłoże genetyczne. Innym łatwiej wierzyć, drugim trudniej (trochę trudne do przyjęcia przez wierzących). Natomiast niewiara, lub też tendencja do analitycznego myślennia zależy od innych obszarów mózgu. A to trzeba wypracować. I jest tak, że pracujemy całym mózgiem, pytanie, która część ma przewagę. Pragnę jednak zauważyć, że racjonalizacja religii (eliminowanie co bardziej aburdalnych wierzeń) oraz ateizacja postępuje wraz z powszechną oświatą oraz dostępem do ogólnej informacji (Internet). To już teza. A co do ogólnego wydźwięku wpisu do zgoda. Czynniki laicyzacji są podobne. Kwestia tylko w ciągu ilu lat.
Przyczyny ,które spowodowały wiarę w bóstwa ,słońce dęby itd.,-strach przed siłami przyrody i śmiercią ,najbardziej.Bardziej kumaci ,stali się szamanami ,aby innych reprezentować w pośrednictwie z siłami nadprzyrodzonymi.U nas polepszenie bytu biedoty wiejskiej ,to ksiądz w rodzinie.Czkawka do dziś w Gdańsku i Krakowie.To ,że wmówiono ludziom ,że mają być nieśmiertelni w postaci duszy ,-wydaje się mi świętokradztwem .Bo okazuje się ,że człowiek swoją nieśmiertelnością ,porównał się do Boga.Wiara w Boga to raz w tygodniu na mszy.Tylko tm ,różni się katolik od ateisty ,bo obaj nie przestrzegają przykazań boskich.Ateista jest bardziej moralny i etyczny ,bo nie ma gdzie się wyspowiadać ,aby znowu grzeszyć.,TYM SAMYM STARA SIE BYĆ BARDZIEJ LUDZKI.Nawiedzony z Białegostoku był ciekaw ,jak to jest w niebie .-autentyczne.Ateista w sile wieku martwi się ,co będzie z jego wnukami ,po jego odejściu ,jak prezes będzie dalej rządził,i wnuki w knutach będą prowadzone do kościoła.Austronauci nie zabiorą kapelanów ,i okaże się ,że wiara ,nie będzie potrzebowała religji PAŁACÓW ,PEDOFILI flaszek i cyników. ,.AMEN.
W kwestii laicyzacji pozostaję ostrożnym optymistą. Jeśli spojrzy się na statystyki dotyczące przestępczości, przemocy w rodzinie, gwałtów, niechcianych ciąż itp., a takżę różniego rodzaju badań szacujących tzw. quality of life – od lat na czele listy są tam kraje silnie zlaicyzowane. Wiec jeśli miejsca szarlatanów w religijnych fatałaszkach nie zajmą inni szarlatani, kierunek zmian jest OK.
„Ale powstaje pytanie: a co zajmie w sercach i umysłach tych ateistów, agnostyków i niewierzących miejsce religii?”
Zasady świeckiego humanizmu, prawa człowieka wystarczą. Nieobciążone brzemieniem bezzsensownego dogmatyzmu, mogą swobodnie ewoluować starając się nadążyć z zmieniającym się światem. A mający źródło w nauce sceptycyzm skutecznie jest w stanie impregnować przed wpływem różnego rodzaju szarlatanerii religijnych.
@lalecznik
Tak, ale nie do końca; aspekt kulturowy jest tu konieczny- rejony mózgu które umożliwiły wykształcenie przez rodzaj Homo postawy intencjonalnej, są o wiele starsze ewolucyjnie niż jakiekolwiek religie. Dopiero rozwój i ewolucja języka umożliwiły naszmu gatunkowi wykształcenie wielostopniowej postawy intencjonalnej, krytycznej dla stworzenia dalej religii począwszy od ich najprymitywniejszych postaci, np. animizmu. Najcziekawsze jest jednak to, że zarówno ewolucja mózgu, języka jak i religii podlegają prawu doboru, choć nie zawsze naturalnego – i każde z nich ma wpływ na inne.
Magia liczb
La Vanguardia
63 proc. Hiszpanów niepokoi się emigracją z ich kraju, a tylko 19 proc. – imigracją do Hiszpanii.
/ Mikroforum Forum, Nr 08.2019 • 12.04.2019 /
Na strachu przed imigrantami Vox nic nie ugra. Na anty-feminizmie takze.
To kraj rownie feministyczny co Szwecja. Hiszpanki nie dadza sobie niczego odebrac, a i w polityce jest ich sporo. Wsrod mlodych „maczystowskie” postawy uchodza za zwykly , prowincjonalny obciach.
W kosciolach tak malo ubranych na czarno staruszek, ze ksieza nie uzywaja mikrofonow. Cicho, pusto. Natomiast HIszpanie nie zrezygnuja na pewno ze swoich religijnych swiat. Zwlaszcza z fiest ku czci patrona miasta czy wsi. W moim Castellon co roku tygodniowa biba – fiesta Magdalena odbywajaca sie w kwietniu. Gdyby tak pojezdzic po wszystkich fiestach w calej Hiszpanii moznaby przebalowac caly rok.
PAK4
14 kwietnia o godz. 8:29
Mieszkam w Hiszpanii od 16 lat, polowa mojej rodziny to Hiszpanie. Jestem raczej optymistka. Pozatem Hiszpanie sa narodem niezwykle zyczliwym wobec obcych (ci zawsze tu byli) i siebie na wzajem. Nie wyobrazam sobie takiej polaryzacji jak w Polsce. Czasy dyktatury zaszczepily Hiszpan przeciwko wszelkim autorytarnym zapedom, to kraj
wyjatkowo ceniacy demokracje. W Katalonii tez wiekszosc jednak sklania sie ku pozostaniu w Hiszpanii, co nie oznacza, ze nie oburza sie na postepowanie Madrytu, ktory wg. Katalonczykow eskaluje konflikt.
@ Polecam przypomnienie sobie filmu „Powrot Wabiszczura”.
Przerazajacy obraz upadku ludzkosci z powodu braku wielkiej, jednoczacej idei. I tylko natchniony przez boga artysta moze, niczym nowy Mojzesz wyprowadzic ludzkosc z piekla Wielkiego Nic. O ile nie zginie z reki zwyklego durnia, ludzkiego szczura. Film wyjatkowo aktualny.
Za tydzień są Święta. Powtórzą się powtarzane od setek lat
rytuały. Poczujemy się jedną wielką rodziną.
I właśnie to jest najlepsze. TRADYCJA.
Nie zaliczam siebie do wierzących w sensie naszej najbardziej powszechnej religii katolickiej.
Ale boję się, że inni pójdą moim śladem.
Co wtedy będzie z tradycją?
Dlatego popieram wierzących i darzę ich szacunkiem, bo potrafią wierzyć w jakieś nieskończone życie.
Tępię bezmyślnie atakujących katolicyzm, bo niszczą fundamenty naszej kultury i naszej tradycji. Nie zdają sobie sprawy, że podtruwają swoje własne korzenie.
Inna sprawa, że opis zmian w Hiszpanii jest trafny.
Ten kraj przez wieki przesycony dominacją religii Katolickiej przesuwa wahadło w drugą stronę.
Mam nadzieję, że nie będzie nigdy tak jak w Wandei.
Slawczan:
Na ile znam historię, to wierzący zaangażowani byli zawsze mniejszością. W każdej epoce rozlegał się lament, że ludzie odchodzą od religii — bo i większość była obojętna. Spełniała zewnętrzne wymogi, bo musiała, ale nic więcej. To mniejszość się angażowała, tworząc filozofię, sztukę, czy choćby nowe formy duchowości. Zresztą nie tylko dobre rzeczy, bo i złe, jak wojny religijne i prześladowania.
Piszesz, że się obawiasz, że laicyzacja to wygodnictwo, to ja się z jednej strony zgodzę, ale z drugiej strony trudno mi to określić słowem „obawa”, bo to raczej pewne odkłamanie rzeczywistości. Owszem, wolałbym by odejście od religii było jakimś wyborem ludzi świadomych, głęboko przekonanych do platońskich wartości dobra, prawdy i piękna, do tego inteligentnych, samodzielnych… Zwłaszcza, że nie jestem przekonany, że te wartości trzymają się dostatecznie mocno… Ale trzeba by stworzyć gatunek ludzki na nowo, by tacy byli.
Może mnie ktoś oświecić kiedy w Polsce była wojna domowa?
Alicja-Irena
14 kwietnia o godz. 1:50
Przedstawiciele wszelakich religii, chętnie utożsamiają z tzw. ”duchowością” zbiór rytuałów i przyjmowanych bezrefleksyjnie synkretycznych dogmatów. Twierdząc dodatkowo, że podstawowe, ogólnoludzkie normy etyczne mają religijne pochodzenie. Na tej podstawie demonstrują swoją wyższość nad wszelkiej maści bezbożnikami, którzy w ich mniemanie, pozbawieni są emocjonalnej i moralnej głębi.
Tymczasem, nawet pobieżna lektura świętych ksiąg [polecam biblijne Księgi Jozuego, Hioba czy dziewiątą surę koranu] boleśnie obnaża fałsz i miałkość takiej postawy. Swoją cegiełkę dokładają interdyscyplinarne badania [biologia, antropologia religii – o czym pisze Dawkins w ”Urojonym Bogu”] bez problemu dowodzące, że etyka ma pochodzenie ewolucyjne. O pochodzeniu kultury i Johanie Huizindze z jego ”Homo ludens”, nawet nie wspomnę.
Niestety, mniemana religijna ”duchowość”, jest tylko protezą, niezdarnie zastępującą wewnętrzne życie uczuciowe, twórczość czy głęboki kontakt ze sztuką i owocami intelektualnych dociekań, bez których nasza osobowość jest niepełna. Szczególnie jaskrawo widać to w naszym, na wskroś katolickim kraju.
Zlaicyzowana część społeczeństwa, oczywiście, też ma własne protezy, np. w postaci mody, podróży, sportów ekstremalnych, social mediów, itp. I jest to ta sama bajka.
„@lalecznik 14 kwietnia, 10:40
„Dlatego osoby ukształtowane (umysłowo) przez religię wypełniają pustkę po religii … inną religią, dietą, sportem, wiarą w system…”
Niekoniecznie. Odejście od wierzeń i praktyk religijnych może dać poczucie wielkiej ulgi np. dorastającemu dziecku, które w treści religii dostrzega dużo sprzeczności i rzeczy niewiarygodnych. Taki człowiek czuje, że się wyrywa z niewoli umysłowej. Wreszcie wielu wolnomyślicieli ma za sobą indoktrynację religijną.
Zgoda, że jednym łatwiej wierzyć, innym trudniej. Ciekawe, że widzisz w tym podłoże genetyczne.
Mnie się wydaje – i nie przeczy to Twojej tezie – że wiara jest stanem emocjonalnym (i dlatego niepodlegającym wartościowaniu), wynikającym z potrzeby nadania sensu własnej egzystencji. Dotyczy to zarówno religijności ludowej jak i wiary ludzi oświeconych. Jest jeszcze potrzeba przynależności do wspólnoty, którą zaspokaja religia.
Postęp oświaty prowadzi do laicyzacji społeczeństw, bo sprzyja rozwojowi analitycznej części mózgu (jak to nazywasz). Czy pustkę po religii można wypełnić sportem lub dietą? Dyscyplina, która sport i dieta narzucają, może zastąpić praktyki religijne, ale chyba nie zastąpi wiary. Wspólnoty tworzą się wokół innych niż religia spraw, jak troska o środowisko czy obrona praw zwierząt. Dyscyplina i
wspólnota nie zastępują jednak wiary w„@lalecznik 14 kwietnia, 10:40
„Dlatego osoby ukształtowane (umysłowo) przez religię wypełniają pustkę po religii … inną religią, dietą, sportem, wiarą w system…”
Niekoniecznie. Odejście od wierzeń i praktyk religijnych może dać poczucie wielkiej ulgi np. dorastającemu dziecku, które w treści religii dostrzega dużo sprzeczności i rzeczy niewiarygodnych. Taki człowiek czuje, że się wyrywa z niewoli umysłowej. Wreszcie wielu wolnomyślicieli ma za sobą indoktrynację religijną.
Zgoda, że jednym łatwiej wierzyć, innym trudniej. Ciekawe, że widzisz w tym podłoże genetyczne. Mnie się wydaje – i nie przeczy to Twojej tezie – że wiara jest stanem emocjonalnym (i dlatego niepodlegającym wartościowaniu), wynikającym z potrzeby nadania sensu własnej egzystencji. Dotyczy to zarówno religijności ludowej jak i wiary ludzi oświeconych. Jest jeszcze potrzeba przynależności do wspólnoty, którą zaspokaja religia.
Postęp oświaty prowadzi do laicyzacji społeczeństw, bo sprzyja rozwojowi analitycznej części mózgu (jak to nazywasz). Czy pustkę po religii można wypełnić sportem lub dietą? Dyscyplina, która sport i dieta
narzucają, może zastąpić praktyki religijne, ale chyba nie zastąpi wiary„@lalecznik 14 kwietnia, 10:40
„Dlatego osoby ukształtowane (umysłowo) przez religię wypełniają pustkę po religii … inną religią, dietą, sportem, wiarą w system…”
Niekoniecznie. Odejście od wierzeń i praktyk religijnych może dać poczucie wielkiej ulgi np. dorastającemu dziecku, które w treści religii dostrzega dużo sprzeczności i rzeczy niewiarygodnych. Taki człowiek czuje, że się wyrywa z niewoli umysłowej. Wreszcie wielu wolnomyślicieli ma za sobą indoktrynację religijną.
Zgoda, że jednym łatwiej wierzyć, innym trudniej. Ciekawe, że widzisz w tym podłoże genetyczne. Mnie się wydaje – i nie przeczy to Twojej tezie – że wiara jest stanem emocjonalnym (i dlatego niepodlegającym wartościowaniu), wynikającym z potrzeby nadania sensu własnej egzystencji.
Dotyczy to zarówno religijności ludowej jak i wiary ludzi oświeconych. Jest jeszcze potrzeba przynależności do wspólnoty, którą zaspokaja religia.
Postęp oświaty prowadzi do laicyzacji społeczeństw, bo sprzyja rozwojowi analitycznej części mózgu (jak to nazywasz). Czy pustkę po religii można wypełnić sportem lub dietą? Dyscyplina, która sport i dieta narzucają, może zastąpić praktyki religijne. Wspólnoty tworzą się wokół innych niż religia spraw, jak troska o środowisko czy obrona praw zwierząt. Dyscyplina i wspólnota nie zastępują jednak wiary w jakąś trascendencję. Może to tłumaczy odradzający się nacjonalizm, wiara w “naród” zastępuje wiarę w Boga, bo nieracjonalna część mózgu domaga się swego.
„@lalecznik 14 kwietnia, 10:40
„Dlatego osoby ukształtowane (umysłowo) przez religię wypełniają pustkę po religii … inną religią, dietą, sportem, wiarą w system…”
Niekoniecznie. Odejście od wierzeń i praktyk religijnych może dać poczucie wielkiej ulgi np. dorastającemu dziecku, które w treści religii dostrzega dużo sprzeczności i rzeczy niewiarygodnych. Taki człowiek czuje, że się wyrywa z niewoli umysłowej. Wreszcie wielu wolnomyślicieli ma za sobą indoktrynację religijną.
Zgoda, że jednym łatwiej wierzyć, innym trudniej. Ciekawe, że widzisz w tym podłoże genetyczne.
Mnie się wydaje – i nie przeczy to Twojej tezie – że wiara jest stanem emocjonalnym (i dlatego niepodlegającym wartościowaniu), wynikającym z potrzeby nadania sensu własnej egzystencji. Dotyczy to zarówno religijności ludowej jak i wiary ludzi oświeconych. Jest jeszcze potrzeba przynależności do wspólnoty, którą zaspokaja religia.
Postęp oświaty prowadzi do laicyzacji społeczeństw, bo sprzyja rozwojowi analitycznej części mózgu (jak to nazywasz). Czy pustkę po religii można wypełnić sportem lub dietą? Dyscyplina, która sport i dieta narzucają, może zastąpić praktyki religijne, ale chyba nie zastąpi wiary. Wspólnoty tworzą się wokół innych niż religia spraw, jak troska o środowisko czy obrona praw zwierząt.
„@lalecznik 14 kwietnia, 10:40
„Dlatego osoby ukształtowane (umysłowo) przez religię wypełniają pustkę po religii … inną religią, dietą, sportem, wiarą w system…”
Niekoniecznie. Odejście od wierzeń i praktyk religijnych może dać poczucie wielkiej ulgi np. dorastającemu dziecku, które w treści religii dostrzega dużo sprzeczności i rzeczy niewiarygodnych. Taki człowiek czuje, że się wyrywa z niewoli umysłowej. Wreszcie wielu wolnomyślicieli ma za sobą indoktrynację religijną.
Zgoda, że jednym łatwiej wierzyć, innym trudniej. Ciekawe, że widzisz w tym podłoże genetyczne.
Mnie się wydaje – i nie przeczy to Twojej tezie – że wiara jest stanem emocjonalnym (i dlatego niepodlegającym wartościowaniu), wynikającym z potrzeby nadania sensu własnej egzystencji. Dotyczy to zarówno religijności ludowej jak i wiary ludzi oświeconych. Jest jeszcze potrzeba przynależności do wspólnoty, którą zaspokaja religia.
Postęp oświaty prowadzi do laicyzacji społeczeństw, bo sprzyja rozwojowi analitycznej części mózgu (jak to nazywasz). Czy pustkę po religii można wypełnić sportem lub dietą? Dyscyplina, która sport i dieta narzucają, może zastąpić praktyki religijne. Wspólnoty tworzą się wokół innych niż religia spraw, jak troska o środowisko czy obrona praw zwierząt. Dyscyplina i wspólnota nie zastępują jednak wiary w jakąś trascendencję.
Przepraszam za powyzszy galimatias.
@lalecznik 14 kwietnia, 10:40
„Dlatego osoby ukształtowane (umysłowo) przez religię wypełniają pustkę po religii … inną religią, dietą, sportem, wiarą w system…”
Niekoniecznie. Odejście od wierzeń i praktyk religijnych może dać poczucie wielkiej ulgi np. dorastającemu dziecku, które w treści religii dostrzega dużo sprzeczności i rzeczy niewiarygodnych. Taki człowiek czuje, że się wyrywa z niewoli umysłowej. Wreszcie wielu wolnomyślicieli ma za sobą indoktrynację religijną.
Zgoda, że jednym łatwiej wierzyć, innym trudniej. Ciekawe, że widzisz w tym podłoże genetyczne.
Mnie się wydaje – i nie przeczy to Twojej tezie – że wiara jest stanem emocjonalnym (i dlatego
niepodlegającym wartościowaniu), wynikającym z potrzeby nadania sensu własnej egzystencji. Dotyczy to zarówno religijności ludowej jak i wiary ludzi oświeconych. Jest jeszcze potrzeba przynależności do wspólnoty, którą zaspokaja religia.
Postęp oświaty prowadzi do laicyzacji społeczeństw, bo sprzyja rozwojowi analitycznej części mózgu
(jak to nazywasz). Czy pustkę po religii można wypełnić sportem lub dietą? Dyscyplina, która sport i dieta narzucają, może zastąpić praktyki religijne. Wspólnoty tworzą się wokół innych niż religia spraw, jak troska o środowisko czy obrona praw zwierząt. Dyscyplina i wspólnota nie zastępują
jednak wiary w jakąś trascendencję. Może to tłumaczy odradzający się nacjonalizm, wiara w “naród” zastępuje wiarę w Boga, bo nieracjonalna część mózgu domaga się swego.
Jeszcze raz przepraszam. Jeżeli ktoś znajdzie cierpliwość, żeby mój post przeczytać, proszę zacząć od “Przepraszam za ten galimatias”.
Czechy najmniej religijny kraj w Europie, a 91% młodych dorosłych (16-29 lat) bez żadnej afiliacji kościelnej (agnostycy, ateiści, obojętni… nones),
ale w ocenie jakości publicznego systemu ochrony zdrowia – wśród 35. krajów europejskich – daleko przed Polską.
Ciekawie rozwija się sytuacja w USA…
2018 US
Q: What is your religious preference? Is it Protestant, Catholic, Jewish, some other religion, or no religion?
23%….No religion – w 2000 r. 14%
25%….Fundamentalist Protestants……..30%
23%….Moderate or Liberal Protestants..24%
23%….Catholic………………………………25%
Pytanie jest nie czy, ale kiedy nastąpi laicyzacja. To zależy od czynników zewnętrznych. Jeżeli będzie stabilizacja, to szacuję że w przeciągu jednego pokolenia (zerwany łańcuch religijności pokoleń – patrz wpis prof. Hartmanna). Natomiast przy silnym wstrząsie (wojna, kryzys ekonomiczny, klęska ekologiczna) nastąpi powrót do nacjonalizmu, autorytaryzmu … i religijności. Bo taki jest schemat radzenia sobie z niepewną rzeczywistością. A zatem módlmy się (!), żeby nie spadło coś, niczym grom z jasnego nieba 🙂
Po przeczytaniu felietonu musiałem jeszcze raz sprawdzić, czy jego autorem aby na pewno jest Adam Szostkiewicz. Skąd u Pana ta nagła tendencja do wieszczenia upadku moralnego po odejściu ludzi od wierzeń religijnych? Rozumiem, że jest Pan katolikiem, ale przecież tym nowoczesnym i otwartym, a nie kołtunem straszącym końcem świata i muzułmańską inwazją jeżeli tylko Europa „zapomni o swoich chrześcijańskich korzeniach”. Badania empiryczne już dawno temu udowodniły, że moralność człowieka jest dużo starsza i niezależna od religii. Co więcej, w areligijnych społeczeństwach nie zauważono żadnego upadku moralności. Jeżeli chodzi o moralności jest nawet dużo lepiej, niż w społeczeństwach bardzo religijnych. Więc to „darcie szat” i ubolewanie nad upadkiem religijności wśród młodych Hiszpanów jest nie na miejscu. Ot zwykły mechanizm laicyzacji, który inne kraje europejskie przeszły już wcześniej, a który w Hiszpanii został jedynie wyhamowany przez prawicowo-katolicki reżim.
„Religia to opium ludu (sic! a nie opium dla ludu) , wytchnienie dla duszy w bezdusznym świecie” (Karol Marx oczywiście)
Im bardziej świat będzie sie stawał przyjazny dla zwyczajnych ludzi, tym mniejsze znaczenie będzie w nim mieć religia, zwłaszcza ta instytucjonalna. Poza tym nie ma żadnego związku pomiędzy religijnością a przestrzeganiem społecznych i prawnych norm.
@gramin
Nieważne czy jestem katolikiem.ważne są pytania.stawianie pytań nie jest darciem szat.na dodatek nie twierdzę że ludzie niewierzący są gorszego sortu, ani że katechizacja to religioznawstwo.
@rysszc:
1) Kultura się zmienia. Też sobie pomyślałem, że nie wiem, czy hiszpańska kultura ateistyczna za pięćdziesiąt, dajmy na to, lat będzie mi się podobała, czy nie. Ale kultura to ma do siebie — Zenek Martyniuk mniej mi się podoba od Bacha, ale nie widzę szans by przymusić Polaków do chodzenia do Filharmonii.
2) Jedna rodzina w święta? Wiesz, pamiętam rok, w którym zmarła mi Matka, gdy na Boże Narodzenie media ze wszystkich stron atakowały mnie „rodzinnością świąt”, „rodzinną atmosferą” itp. To było najboleśniejsze wspomnienie z okresu żałoby.
Ludzie różnie przeżywają święta. Dla jednych są fajne, radosne, dla innych w jakiś sposób bolesne. Dajmy im przeżywać je tak, jak chcą.
PAK4.
Pojedyncze przypadki nieszczęść nie mogą być przyczyną pretensji do świętowania przez ogół.
Znam matkę jedynaka. W Wigilię poszedł w Tatry. Zginął.
Znam drugą matkę której syn poszedł w Tatry w Wielkanoc i też zginął.
Czy należy te śmierci traktować jak karę boską?
Na pewno nie ale zakładam, że wielu tak je traktuje.
„Kultura się zmienia”. Znam takie zmiany. Pochody pierwszomajowe i bardzo często prawdziwy entuzjazm
który nawet udzielał się tym co byli na pochodzie ze strachu, że nie dostaną przydziału na mieszkanie.
Nie mam kompetencji by wytyczać drogi zmian kulturowych /religijnych/ ale jak mi jest dobrze
z tym co widzę obok siebie to nienawidzę nienawistników którzy wchodzą w mój Świat i chcą go zmieniać, bo mają patent na „Nowy Wspaniały Świat”.
Bez Boga niczego prawdziwie dobrego nie da się osiągnąć zarówno w życiu jednostkowym jak i społecznym. Owszem, można żyć w iluzji, że Bóg nie jest do życia potrzebny, bo obecny świat dostarcza tylu różnych dóbr, że to wystarczy. Nie wystarczy. Są ludzie, którzy posiadają ogromne pieniądze, są głośni, znani, medialni, są obsypywani zaszczytami i … popełniają samobójstwo (rezygnuję z konkretnych drastycznych przykładów). Są i tacy, którzy nie popełniają samobójstwa i pozornie dobrze się im wiedzie, mimo to stale doświadczają wewnętrznego niepokoju, niezadowolenia, są nieszczęśliwi. Są też tacy, którzy żyją wyłącznie sprawami doczesnymi i wydaje się, że jest im z tym dobrze… do czasu. Obecnie, wielu młodych ludzi w Europie (w Polsce niestety też) wybrało tę ostatnią opcję, do czasu znalezienia się w sytuacji granicznej, do czasu próby…
@rysszc:
Ale ja nie widzę jakiejś kulturowej wojny, przynajmniej z tej strony. Nie ma jednej, antykatolickiej, czy „postępowej” ideologii.
Raczej widzę kilka innych rzeczy.
Pierwsza to ta, że powszechność religii wynikała raczej z przymusu społecznego i konformizmu, niż wolnego wyboru. Wolny wybór przez dłuższy czas daje to, co mamy.
Druga rzecz, to wleczenie się Kościoła w ogonie przemian. Nawet wczoraj wpadłem na kazanie z argumentem typu: „macie należeć do Kościoła i mnie słuchać”. Nie, to dzisiaj nie działa. Dzisiaj religia musi się starać być „atrakcyjna”. Dodaję tu jednak, że błędem jest uważać, że ludzie wybierają tylko to co łatwe i przyjemne. To nie o to chodzi. Chodzi o to by przekonywać, a nie rozkazywać. Ludzie chcą być często zadowoleni z tego co robią, mieć poczucie słuszności. Wystarczy zobaczyć zaangażowanie w akcjach humanitarnych, czy ekologicznych, często kosztownych dla zaangażowanych — wymagających czasu, pracy i pieniędzy. Robią to, bo uważają za dobre. Zresztą ja widziałem taki katolicyzm — zaangażowany, wymagający, atrakcyjny bez chodzenia na skróty. Tyle, że we… Francji.
Do wyżej.Boże chroń Czechów.WiĘkszośĆ to bezbożnicy.Mało ich, a sportowców wybitnych więcej .Piwo lepsze.Rozum na miejscu ,nie pozwalał zniszczyć stolicę i 2000 OO ofiar. Prezydent luzak ,nie nawiedzony.Nie oni, do nas ,a my do nich za chlebem.itd.Cwaniaki ,podrzucili nam Wojciecha i problem mają z głowy.A my?MAMY NASTĘPCĘ, TADEUSZA.
Temat jest bardzo ciekawy. Obecne odchodzenie ludzi od Kościoła postrzegam przede wszystkim jako upadek materialny i moralny samego Kościoła po serii romansów z brutalną, autorytarną władzą do pogrążenia się w obsesjach seksualnych.
Zbiorowe rytuały są naturalne w społecznościach a potrzeby duchowe ludzi istnieją tak samo, jak materialne. Trzeba być wyjątkowo kiepskim marketingowcem, aby wypłoszyć ludzi z miejsc, do których mają naturalną tendencję przychodzić.
@ PAK4 15 kwietnia o godz. 16:22
„Recepta na katolicyzm” którą przytaczasz przyciągnie młodych, ale kościoły u nas wypełniają ludzie zdezorientowani i sfrustrowani szybko zmieniającym się światem, jak ostatniej deski ratunku trzymający się znajdowanej w kościele tradycji i niezmienności. Jeśli kapłan nie potrafi „przemycić” treści porywających młodych w oprawie nie odstręczającej tradycjonalistów, nie utrzyma wiernych. Ale do tego ksiądz musiałby mieć „otwartą głowę”, podobnie zresztą jak nauczyciel. Czarno widzę, bo i tu i tam od lat obowiązuje selekcja negatywna, premiująca konformizm i wygodnictwo. Księdzu łatwiej jest być „mistrzem ceremoniału” niż duszpasterzem, nauczycielowi łatwiej funkcjonować w roli nadzorcy przydzielającemu zadania i kontrolującemu ich wykonanie, niż jako przewodnikowi wskazującemu młodemu człowiekowi interesujące kierunki samorozwoju.
@dino77:
Bałbym się jakiejś fali fundamentalizmu, czy innej agresywnej ideologii. Ale te zmiany, które widać nie wydają się iść w tym kierunku. A więc spokojnie.
Katolicyzm zapewne stanie się mniejszościowy. Zresztą, jak policzyć ilu Polaków chodzi co tydzieńd o kościoła, to już jest to mniejszość. Hiszpania zapewne w tej przemianie nas „wyprzedza”, ale nic więcej.
Mniejszościowy, nie znaczy, że zniknie. Znaczy, że wiernych będzie mniej, za to ci wierni zapewne będą lepiej wiedzieli dlaczego wierzą. Przynajmniej w tę stronę idą przemiany od lat. Nastąpi jakaś przemiana społeczna… ale upadek religii, kultury, a tym bardziej etyki — na pewno nie.
Zresztą, lubię taką historyjkę z de Mello — mistrz mówi, że jego wspólnota przeżywa największe odrodzenie religijne od dekad. — Tak? a ilu nowych członków do was się przyłączyło? — Ani jeden — odpowiada mistrz — za to stu odeszło!
Statystyka to wspaniała nauka, ale ma swoje ograniczenia 😉
Tęsknota za przeszłością? Tak, zdominowania chrześcijaństwa przez jakieś Bractwo Piusa X bym się bał. To mogłaby być śmierć chrześcijaństwa — pozostawić pustą formę-wydmuszkę, bez treści. Ale to raczej nie przejdzie. Raczej to będzie nisza w pluralistycznym świecie.
@dino77 & PS:
Przepraszam, że trochę odpowiedziałem „obok” Twojego komentarza.
Ale w tym sensie też bym nie widział szczególnie czarno. Może takie złe kapłaństwo, samozadowolenie, „bizancjum” sprawi, że przemiany będą boleśniejsze i brzydsze niż mogłyby być. Ale to tylko margines, jakby nie patrzeć — z punktu widzenia przemian, społeczeństwa, chrześcijaństwa. Nawet Kościoła, bym powiedział, choć tym „marginesem” są biskupi.
Hiszpanie mi imponują swoim racjonalizmem i postępowością pomimo , że ten kraj nie należy do forpoczty naukowej świata i liczba ich laureatów nagrody Nobla nie przytłacza liczbą.
Ale…
Odrobili lekcję Oświecenia, choć ta epoka przyszła tam nieco później niż w Anglii, Francji czy przedzjednoczeniowych Niemczech. Polska właściwie nie przeszła epoki Oświecenia, w tym czasie Polska żyła w mistycyzmie religijnym i częściowo do dziś w nim pozostaje, pielęgnując martyrologię i mesjanizm narodowy. Prof. N. Davies twierdzi , że epoka feudalna zakończyła się w Galicji (tej naszej nie hiszpańskiej) w 20-tym wieku.
Hiszpania była uwikłana w religijny fanatyzm podobnie jak Polska, to w Hiszpanii narodziła się najbardziej fanatyczna organizacja religijna – inkwizycja ( liczba ofiar pomiędzy 13 a 19 wiekiem to ok. 60 tysięcy spalonych żywcem , utopionych zatorturowanych kobiet)
Późniejsza historia też nie jest łatwa ale jednak dali radę oddzielić chociaż jeszcze nie do końca swoje państwo od kościoła. Niestety też mają konkordat. Ale najważniejsze że uwolnili naukę w szkołach państwowych od religii. To jest godne pochwały, że zdobyli się na to. Nasze dzieci muszą walczyć w szkole o „samodzielne myślenie” jakby istniało jakiekolwiek inne, bo indoktrynacja jest powszechna. Religią śmierdzi każdy podręcznik. Polski – bajki biblijne, geografia – o procesjach religijnych – klasa 5ta podstawowa zobaczcie sami.
Jak opuścić szkołę podstawową nie wątpiąc w paleoantropologię, astrofizykę, paleogeologię ,ewolucję ziemi, ewolucję organizmów , a już dziedziną wiedzy jest astrobiologia. Z czym przyjdzie się zderzyć w dorosłym życiu dziecku indoktrynowanemu religijnie pomiędzy lekcjami na których ma się dowiedzieć jak funkcjonuje otaczający wszechświat.