Młoda niewierząca Hiszpania

Niemal połowa Hiszpanów w najmłodszej grupie wiekowej (18-24 lata) deklaruje się jako ateiści, agnostycy, niewierzący – podaje KAI za raportem pewnego hiszpańskiego think tanku. Za to w grupie 65+ zdecydowanie dominują osoby wierzące. Czy w tę stronę zmierza też Polska?

Oba kraje są kulturowo katolickie, oba mają doświadczenie długich rządów autorytarnych, oba przeszły przez krwawe wojny domowe. Oba wykazują kontrast między postawami najmłodszych i znacznie starszych obywateli. Czynniki historyczne mogą być mniej istotne dla młodych, niż dla starszych, ale jakoś wpływają na postawy jednych i drugich, choćby przez negację: mnie interesuje dobre życie, a nie grzebanie w naszej historii.

To samo dotyczy postawy wobec wiary. Młodzi niewierzący oczywiście nie praktykują. Ale wierzący też nie: większość nie chodzi do kościoła, albo chodzi od wielkiego dzwonu. Nie uważają też, że koniecznie muszą zawrzeć formalne małżeństwo. Co w takim razie oznacza to, że deklarują się jako wierzący? I czy taka religijność może w nich przetrwać?

Wszystkie te zjawiska znajdziemy i w Polsce. Odczarowanie religii dzieje się też u nas, choć wolniej i nie na taką skalę. Lecz to może być kwestia czasu. Kolejne błędy polityki kościelnej ten proces przyspieszą. Najpierw młodzi ludzie przejdą na etap ,,wierzę, ale Kościoła mi nie trzeba’’, a potem już na etap agnostycyzmu, odrzucenia wiary i ateizmu w obu jego odmianach: praktycznej i wojującej.

Niechętni Kościołowi jako instytucji i wierze religijnej jako światopoglądowi uważają ten stan rzeczy za pozytywny. Ale powstaje pytanie: a co zajmie w sercach i umysłach tych ateistów, agnostyków i niewierzących miejsce religii? Nie musimy być wierzący, by je stawiać. Ani robić z tego pytania argumentu za wiarą religijną. Ale pytanie jest ważne, bo zachęca do myślenia o przyszłości, o kondycji społeczeństwa i państwa.

Wybitnemu angielskiemu pisarzowi Chestertonowi, konwertycie na katolicyzm, przypisuje się maksymę, że ten kto nie wierzy w nic, uwierzy w cokolwiek. Chodzi o to, że brak własnych wartości może człowieka wpychać w objęcia różnych szarlatanów, którzy będą mu podsuwać różne pomysły, jak ma żyć.

Naturalnie z tego, że ktoś jest niewierzący, nie wynika, że nie ma swego systemu wartości, swojej busoli etycznej, duchowej ,,mapy drogowej’’ prowadzącej taką osobę przez trudności i radości życia. A nawet jeśli nie ma, to nie musi przejść na jakąś destrukcyjną ideologię. W Hiszpanii nowa populistyczna siła pod nazwą Vox akurat młodych nie bardzo przyciąga, lecz raczej facetów po czterdziestce o nastawieniu anty-imigranckim i anty-feministycznym.

To z kolei podoba się niektórym tamtejszym liderom kościelnym, za to odpycha młodych. I tak koło się zamyka: do takiego Kościoła młodzi nie wrócą.