Są jeszcze biskupi w Polsce
Arcybiskup Alfons Nosol skrytykował palenie książek na wezwanie księdza „ewangelizatora”. Arcybiskup Grzegorz Ryś na kolanach przepraszał za roztrwonienie powołania przez księży, którzy mieli prowadzić ludzi do Boga, a ich zgorszyli. Mówimy, słusznie, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale powtarzamy także, że kropla drąży skałę. Zwłaszcza w czasie, kiedy dygnitarze obozu obecnej władzy publicznie zachęcają do „oczyszczenia” wspólnoty narodowej.Miejmy nadzieję, że na ten nazistowski język biskupi też zareagują. W rozmowie z Arturem Sporniakiem z „Tygodnika Powszechnego” biskup emeryt Nossol uchyla się od komentowania osławionej prezentacji kościelnego raportu o pedofilii, ale sam przyznaje, że należy do pokolenia księży, którym trudno było uwierzyć, że taki ksiądz krzywdziciel może być jednym z nich. A kiedy okazało się, że może, to też nie wszyscy biskupi tak uformowani są gotowi do działania.
To o tyle interesujące, że Nossol mówi od wewnątrz Kościoła, próbuje ze swojej perspektywy pokazać, dlaczego tak opornie idzie walka ze złem pedofilii popełnianym przez duchownych. Nie próbuje jednak niczego usprawiedliwiać i zagłaskiwać. Potwierdza, że księżom łatwiej wczuć się w oskarżonego księdza, niż w jego ofiarę. Ale „wytłumaczenia tu nie ma: za czyn trzeba ponieść karę”. Sprawca takiego zła sam się odczłowiecza, a wskutek tego nie może uważać się i być dla innych „sługą Słowa Bożego”.
Czytaj także: Nie tylko palenie książek. Magia, gusła, sekciarstwo – choroba polskiego Kościoła
Co do palenia książek, arcybiskup też zajmuje jasne stanowisko. Przecież palenie książek kojarzy się jednoznacznie dla kogoś, kto ma pojęcie o nowszej historii. Książki palono w hitlerowskich Niemczech.
Sam duchowny jako jeszcze uczeń trzeciej klasy ratował książki z niemieckiej biblioteki podpalonej przez żołnierzy Armii Czerwonej idącej na Berlin. Uratował trzy: niemieckie tłumaczenie „Quo vadis” Sienkiewicza, dzieło o fizyce przepowiadające wynalazek broni atomowej i kolorowej telewizji i leksykon encyklopedyczny. Powieść Sienkiewicza przeczytał najpierw po niemiecku, a później po polsku i była to jego pierwsza przeczytana książka w naszym języku. Takie doświadczenie uleczyło go skutecznie, ba!, stał się nałogowcem czytania.
Morał, jaki abp Nossol wyciąga po latach, jest taki, że na magię dają się nabrać ludzie o umysłach uległych. Może ona pociągać dzieci, ale nie mogą jej ulegać dorośli zdolni do logicznego myślenia i odróżniania prawdy od fałszu. A palenie książek to znak końca kultury. Może abp Nossol zbyt optymistycznie patrzy na świat, ale dla ludzi chyba większy pożytek z takiego optymizmu, niż z czarnego pesymizmu współczesnych egzorcystów i inkwizytorów.
Komentarze
Jednym słowem: fajowi ludzie. Tylko dlaczego firma parszywa?
> Może abp Nossol zbyt optymistycznie patrzy na świat, ale dla ludzi chyba większy pożytek z takiego optymizmu, niż z czarnego pesymizmu współczesnych egzorcystów i inkwizytorów.
Nadzieja jest jedną z cnót teologicznych. Zaś wierzący powinien uznawać wielkość Boga, a przynajmniej uważać go za większego od diabła… Abp. Nossol wypada tu, po prostu, jako chrześcijanin.
A abp Marek dalej swoje, jak się wydaje ma podobny pogląd do Benedykta XVI: rewolucja 1968 roku winna jest temu, że w Kościele tyle jest czynów pedofilnych. Przez tę rewolucję geje się też ponoć pojawili – jak rozumiem abp Paetz jest dzieckiem kwiatem paryskich barykad z 1968 r. Wygląda na to, że najgorsze pokolenie w polskim Kościele, to to z nominacji JPII, które się utuczyło na wolnej Polsce, bez podatków, bez odpowiedzialności karnej, moralnej, zasiadające w niezliczonych instytucjach kościelnych wspieranych hojnie przez państwo. Obecne państwo polskie zachowuje się od lat zupełnie niesuwerennie, w rezultacie mamy bezwstydny sojusz Kościoła z najgorszą partią w historii III RP. Kościół zawsze miał słabość do faszystów i mafii. Jeśli PiS zostanie odsunięty od władzy, konkordat musi być zmieniony i urealniony. Inaczej Kościół będzie spiskował przeciwko państwu, tak jak w sprawie Smoleńska.
Abp Nosol ważna postać za kard. Wyszyńskiego Jana Pawła II, obecny episkopat praktycznie „wygumkował” abp Nosola z życia kościoła w Polsce. Ten głos w przestrzeni publicznej to ważne wydarzenie. Życzę dużo zdrowia.
Sam pan stwierdził, że jeden Nosol wiosny nie czyni, a nawet dziesięciu Nosoli…
Franciszek – zgodnie z przepowiednią – może być ostatnim papieżem.
Utwierdza mnie w tym mniemaniu opubliokowany list Ratzingera na temat pedofilii w kościele rzymsko-katolickim, a szerzej plugastwa ciężkich przestępstw przemocy seksualnej „duchowieństwa”…
Myślę, że nastepny pański felieton będzie o tej publicystyce expapieża, anty-papieża , czy publicysty?
Wszystkiemu winna rewolucja seksualna 1968 roku?
————————-
Nie zabieram pola.
Skoro najprzyzwoitszy z biskupów, Nossol, mówi, że nie byli „uformowani” do przyzwoitego zachowania.
Ryś urządza teatr ze słuchaniem pokrzywdzonego na kolanach.
A Polak nie potrafi powiedzieć kilku zdań przeprosin bez kartki.
To wniosek jest, dla mnie, tylko jeden.
Ta instytucja nadaje się już tylko do zaorania.
„Po owocach ich poznacie”
http://rzeszow.wyborcza.pl/rzeszow/7,34962,24642822,strajk-nauczycieli-ksiadz-katecheta-strajkujacy-nauczyciele.html#s=BoxOpCzol8
zatrute owoce z zatrutych drzew.
W czasie Karnawału Solidarności Hanna Krall napisała tekst o PZPR, w Polityce, „Rzeźbić w spróchniałym drewnie”. To samo można dzisiaj napisać o polskim krk.
I co z tego, że są jeszcze biskupi w Polsce, skoro nie ma w niej kościoła ewangelicznego?
mopus11
11 kwietnia o godz. 12:01
o. J. Góra to dominikanin Jan Góra działający głównie w Poznaniu.
Prototyp Rydzyka.
Zakochany w sobie z wzajemnością.
Tytuł jak jak od PiSu – taki państwowotwórczy ciutkę. „Co któryś biskup też człowiek”, a może „Biskup – a jednak duszpasterz!”…. bardziej by mi do treści pasowało.
Bardzo nam we wszystkich felietonach i komentarzach do nich brakuje optymizmu i pozytywnych stwierdzeń oraz wynikających z nich wniosków/rad/wskazówek. Jednakowoż coś jest w (bardzo wobec nas krytycznych!) powiedzonkach obcokrajowców, że Polak lubuje się w masochizmie patriotycznym i ” jest mu dobrze dopiero i wyłącznie wtedy, kiedy jest mu źle”. Przeżyłem i dobrze rozumiem obronę przed „optymizmem programowym” ordynarnie wciskanym od kiedy pamiętam, to znaczy od początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, ale pomiędzy masochizmem a hurraoptymizmem jest jeszcze cała tęcza barw pośrednich.
Nie rozumie, dlaczego pan jest zdziwiony postawą abp. Alfonsa Nossola.
Przecież on sie wychował w zupełnie innym środowisku, niż polscy purpuraci.
W środowisku wielonarodowym, w którym Ślązak za sąsiada miał Niemca, Czecha, a nawet Polaka.
Są jeszcze biskupi w Polsce, szkoda że tak nieliczni.
@andrzej52
Ja nie jestem zdziwiony, tylko zbudowany.
@dino77
Tytuł jest trawestacją znanego powiedzenia.
Zostawmy na boku biskupów polskich, których jest od groma – grubo ponad 100 (w tym 56 emerytowanych czyli seniorów).
Spójrzmy na 3. kardynałów (w tym 2. emerytowanych: Dziwisz, Gulbinowicz) i 31 arcybiskupów ( w tym 17. emerytowanych).
Jest kard. Nycz i 14. arcyarcy z takimi tuzami jak: Głodź, Jędraszewski, Gądecki, Depo, Dzięga…)
Nie ma… nie ma dzisiaj w kościele charyzmatycznego biskupa, który byłby w stanie pociągnąć za sobą, poprowadzić polski Kościół (nie jest nim ani Polak, ani Ryś).
Dominują mierni aspiranci, funkcjonariusze, ale chyba nawet zdają sobie sprawę ze swych niedostatków i obecna pozycja/fucha im absolutnie odpowiada.
Z pustego i Salomon nie naleje…
——————————-
Trzeba czytać Obirka były jezuita wie co mówi, spędził w zakonie 29 lat:
„Jeśli doktrynie brak związku z realnym światem, to popada w ułudę, że może więcej, niż może. Okłamuje, stwarza iluzje, a co najgorsze, uniemożliwia dogadywanie się ludzi. Stwarza sztuczne podziały. Historia religii to właśnie ilustracja zgubnych konsekwencji tej ułudy.Podstawowe dogmaty chrześcijaństwa są właśnie czymś takim, a podziały między chrześcijanami są wynikiem tej dogmatycznej perwersji”.
„Polski katolicyzm nie jest ani religią, ani chrześcijaństwem, lecz ideologią grupową pozwalającą na odróżnianie się od innych, a w skrajnych przypadkach – na zwalczanie tych, którzy nie podzielają ich poglądów. Szczegółowych odpowiedzi udzielają socjologowie religii.”
„Z ich analiz wyłania się dość ponury obraz ludzi zachowujących się stadnie i koniunkturalnie, których religijność jest w istocie zewnętrzną strategią dostosowania się do grupy dominującej, a w wielu wypadkach drogą do robienia kariery.
Moje obserwacje w dużym stopniu potwierdzają wyniki tych badań.”
„JP II nie miał zrozumienia dla idei oświecenia. Nie wyobrażał sobie, że etyka i moralność mogą istnieć poza chrześcijaństwem. Powiedzmy jasno, że on nigdy nie zaakceptował pluralizmu. Nigdy nie zgodził się na wielogłos. Mimo swojej ekumenicznej otwartości nigdy nie pytał o zdanie innych Kościołów. Jego katolicyzm był monologizujący i zamknięty na inne głosy. Spotykał się ze wszystkimi i recytował przemówienia, nie pozwalając na jakąkolwiek debatę. (…)
A przecież Sobór próbował odciąć się od tego, co Jan Paweł II uczynił swoim programem – ureligijnienia polityki i upolitycznienia religii„.
„Jego frazeologia podziwu dla odrealnionej kobiecości umacniała w Kościele paternalistyczne podejście do płci.
Papieskie „Totus Tuus” i kult maryjny wyparły z kobiety jej siłę, sprowadzając ją do obiektu, który się podziwia i uwielbia, ale nie dopuszcza jej do działań decyzyjnych.
Emancypacja nie jest sloganem, tylko faktem. Kobiety są liderkami, polityczkami, wpływają pozytywnie na jakość debaty we wszystkich dziedzinach przestrzeni publicznej, tymczasem w Kościele są wykluczane i dyskryminowane. Podobnie się dzieje w islamie, który pozbawił kobiety praw i w rękach mężczyzn stał się religią wojującą i fundamentalistyczną”.
„Wprawdzie mówi się o trosce o wartości rodzinne czy chrześcijańskie, ale w gruncie rzeczy chodzi o dominację nad całym naszym życiem.(…)
Nasi domorośli inkwizytorzy takich wątpliwości nie mają. Nie tylko osądzają, ale też chcą leczyć i eliminować wszystkich, którzy nie podzielają ich poglądów!
Nigdy i nigdzie na świecie teologowie katoliccy nie sformułowali takich sądów, które wygłaszają Dzięga, Hoser czy Gądecki, które mogą być traktowane co najwyżej jako prywatne opinie polskich księży, a nie jako obowiązująca wykładnia„. […]
„W Polsce myślenie krytyczne zostało zdominowane przez hagiografię i pomnikomanię, dlatego trudno będzie nam jeszcze przez długie lata spokojnie analizować mit Polaka-katolika„.
Co jest jasnego w religii?
– Wymiar mistyczny. Dostrzegam go w tekstach biblijnych, zwłaszcza w psalmach i u niektórych proroków. Widzę w postaci Jezusa, zwłaszcza wtedy, gdy ujmuje się za odrzuconymi i gdy wygłasza mowę o Sądzie Ostatecznym, w której jedynym kryterium prawdziwości religijnych przekonań jest pomoc bliźniemu.
Jagoda
12 kwietnia o godz. 13:06
„I co z tego, że są jeszcze biskupi w Polsce, skoro nie ma w niej kościoła ewangelicznego?”
Kościół „ewangeliczny” istnieje i ma się dobrze. Żeby się jednak o tym przekonać, trzeba wpierw go ROZPOZNAĆ, analizując nauczanie Jezusa z Nazaretu.
Po zmartwychwstaniu, Jezus polecił swoim wiernym uczniom kontynuować dzieło, które on zapoczątkował. Zapewnił ich też o swoim wsparciu, mówiąc: „(…) jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mateusza 28:20).
Kościół Jezusa Chrystusa jest obecnie zajęty rozgłaszaniem dobrej nowiny o Królestwie Bożym. Królestwo to, przejmie władzę nad naszą umęczoną planetą i sprawi, że będzie się tu działa wola Boga. Jak w niebie, tak i na ziemi (Mateusza 6:10; 24:14).
Kościół katolicki został utworzony przez cesarza Konstantyna w IV wieku, na fundamencie sojuszu ołtarza z tronem. Obecnie jest jednym z tysięcy wyznań nominalnego chrześcijaństwa – które mają tyle wspólnego z Kościołem Jezusa, co krzesło elektryczne z krzesłem.
Spotkanie z madroscia wygrzebane ze smieci na stacji Stare Bielany w oczekiwaniu na pociag do srodmiescia, tym milsze, ze ostatnio tak rzadkie. Strzep swiatecznego wydania GW wydarty gardzieli zapomnienia z wywiadem filozofki Teresy Holowki pt. “ Czy czlowiek jest Piekny? Piekne to jest drzewo”. Juz po odpowiedzi na pierwsze pytanie prowadzacej rozmowe Justyny Dabrowskiej prawe ucho poszlo w gore, a lewe wkrotce za nim. Wywiad rzeka, przytaczam tylko kilka fragmentow, bo jak mawial Solzenicyn, “Wystarczy lyk wody morskiej by poznac smak oceanu”.
Justyna Dabrowska: Czy zycie ma w sobie jakas logike?
Teresa Holowka: Zadnej. Jest to zbior niepowiazanych z soba epizodow Zbior przypadkow, na ktore nie mamy zadnego wplywu. Naprawde chwilami wydaje mi sie, ze to jest jakis okrutny zart zrobiony czlowiekowi.
JD: Dlaczego okrutny?
TH: Kolakowski pisal, ze zycie kazdego czlowieka, zeby nie wiem jak spelnionego, jest nieuchronna porazka. Zycie to jest cos co trzeba scierpiec, zniesc i w zadna calosc to sie nie sklada.
JD: Cierpienia jest duzo?
TH: Oj, wyzej glowy. Kataklizm za kataklizmem.
JD: Pani profesor, a jak pani radzi sobie z przemijaniem?
TH: Zle sobie radze. Jak kazdy. Staram sie miec kontakt z ludzmi mlodszymi od siebie.
JD: A ile pani ma lat?
TH: 74
JD: To jaki jeszcze dystans przed pania?
TH: Nie mam pojecia. Mam poczucie, ze w kazdej chwili moge kipnac.
JD: Czy to oznacza takie codzienne zegnanie sie z zyciem?
TH: Nie. Po prostu codziennie rano budze sie w rozpaczy. Musze sie ze dwie godziny zbierac.
JD: A spotkania z ludzmi?
TH: Lubie patrzec na ludzi w kwiecie wieku.Na starych nie lubie. Najwiekszy zal jaki mam do urzadzenia tego swiata, to ten, ze ludzie na stare lata tak straszliwie brzyda.
JD: Myslala pani zeby przeniesc sie do domu starcow?
TH: Tak, ze zgroza. Do domu starcow trafila moja przyszywana ciotka, ktora jak sadze popelnila samobojstwo.
JD: I co pani o tym mysli?
TH: Bardzo dobrze zrobila. Ludzie powinni miec taka mozliwosc. A kto zabrania, ma zle w glowie.
JD: Wierzyla kiedys pani w Boga?
TH: Tak. Zreszta do dzis nie jestem ateistka, raczej deistka. Moim ulubionym folozofem jest Hume. Mysle, ze nie da sie calkiem wykluczyc hipotezy o jakiejs doskonalej inteligencji i stworcy. Ale wiecej nie wiemy nic. Moze Bog jest, ale jesli jest to sie nie wtraca. I nie ma zadnego zycie posmiertnego. Nie wiem dlaczego to do ludzi wierzacych nie dociera.
JD: Moze to ich przeraza?
TH: Na pewno. Przeciez to kazdego przeraza. Na stare lata moge powiedziec to, co powiedzial moj niezyjacy sasiad ze wsi, prosty czlowiek. Ta opowiesc o Chrystusie to jest taka piekna legenda, ktora ludzie sobie wymyslili dla swojego pocieszenia.
JD: Jak pani te swoja wiare stracila?
Pewnego dnia zobaczylam okladke “National Geographic”, a tam bylo zdjecie antylopy zagryzanej przez lwa. I wtedy, w jednej chwili, cala moja wiara mnie opuscila. Nie mozna stworzyc takiego swiata i jeszcze mowic, ze “to jest dobre” On wcale nie jest dobry.
Potega i nosnosc banalu, ktory stawia nas w samym srodku zycia – pomyslalem, zafascynowany pogladami pani profesor bedacymi replika moich wlasnych. Dalsza debilna egzystencjalna zadume przerwal glos “Nastepna stacja Politechnika”, dwie dalej niz “Srodmiescie”, na ktorym mialem wysiasc.
@Torfo
Wielkie dzieki za oryginal “Listow umarlych” W.Szymborskiej. Sa poeci, kompozytorzy i pisarze, ktorzy nas nigdy nie opuszczaja. Trwaja przy nas jak dobrzy, wyprobowani przyjaciele lub jak stare, wierne psy zawsze gotowe przyjaznie machnac ogonem.
Adam Szostkiewicz
12 kwietnia o godz. 15:23
Abp senior Alfons Nossol JESZCZE JEST. Bo dożył szacownego wieku, który nie jest męskim standardem w Polsce. Jako Ślązak abp Nossol jeszcze jako ordynariusz diecezji opolskiej chadzał w poprzek opinii episkopatu ale i władz państwowych. On pozostał sobą, wbrew tendencjom obowiązującym w duchowieństwie jak i ogólnie w społeczeństwie. To, niestety, wyjątek w obecnych czasach. Ale on już niczego nie musi udowadniać. I jako kościelnego emeryta stać go na pozostanie sobą, szczególnie że niesie w sobie ogromny bagaż doświadczeń wyniesionych z bycia Ślązakiem i pozostaniem na tej ziemi pod rządami Polski w charakterze duchownego katolickiego.
PS. szkoda, że Redaktor nie wyłapał swojej literówki wymieniając pierwszy raz nazwisko swego bohatera, przez co część komentatorów powtarza błędną pisownię nazwiska jako „Nosol”. Te dwa „S” w jego nazwisku były bardzo wyróżniające.
@aborygen
Tak, a czy filozofka ma dzieci i wnuki? Bo na rozpacz trzeba mieć czas.
Alez oczywiscie, ze ma Panie Adamie. Ale co z tego? Pisze “wnuczki sa blogoslawienstwem, ale tez…patrze na nie ze smutkiem, bo przeciez nie zobacze nigdy kim beda te nasze dziewczynki”. A o dzieciach mowi tak: “Najlepszy okres zycia to ten, kiedy one sa male. Najlepsze lata zycia trawimy na odchowanie potomstwa, a potem… oni nas zostawiaja”.
Czy na rozpacz trzeba miec czas Panie Adamie? Chyba nie. W koncu skad Henremu Thoreau przyszloby do glowy stwierdzenie “The mass of men lead lives of quiet desperation” nad pieknym jeziorem Walden.
„Unia Europejska jest darem z nieba”
Abp Nossol
@aborygen
To nie temat na internetowä wymianę uwag.Dziękuję za informacje.
☹️
Aborygen
13 kwietnia o godz. 9:24
Abory … szkoda, że w odpowiedzi panu Szostkiewiczowi pominąłeś istotny – bodajże dotykajacy jądra ciemności – fragment wywiadu z Teresą Hołówkową, który dopełnia tę historię ludzkiego żywota:
(…)
Nic nie pomaga w tym, żeby to poczucie grozy się rozpuszczało trochę?
– Dzieci. Najlepszy okres życia to ten, kiedy one są małe. Ale to się dopiero na stare lata widzi. Bo wtedy to podpieramy się nosem, żeby wstać o pierwszej w nocy, ale to jest czas ogromnej nadziei.
A potem przychodzi rozczarowanie?
– Nie co do dzieci, tylko do tego, jak ten czas szybko się kończy. One dorastają i potrzebują odejść od rodziców. Odrzucają ich jako niepotrzebny balast. Moment, kiedy człowiek sobie uprzytamnia, że ojciec czy matka mieli rację, przychodzi najczęściej wtedy, kiedy już tych rodziców nie ma. Dlatego to wszystko jest takie daremne, przykre i gorzkie. Najlepsze lata życia trawimy na odchowanie potomstwa, a potem… oni nas zostawiają.
Ale przecież to, co im daliście, nadal w nich jest.
– Wiem. Tylko ile przykrych chwil człowiek musi znieść przedtem. Dojrzewanie jest straszne, a potem jest jeszcze gorzej. Nagle pojawiają się partnerzy tych dzieci. Dla nich to bliskie ciała, ale dla nas obce.
Trudno patrzeć na to wszystko. Pokolenie za pokoleniem przemija i niech pani zobaczy, nie ma żadnego narastania mądrości, życzliwości. Nie ma ciągłości. Czas niszczy wszystko. Wnuki nie są mądrzejsze od dziadków. Mam zdecydowanie pesymistyczny pogląd na gatunek ludzki. Jest egoistyczny, chciwy, krótkowzroczny. Nie myśli dalej czubka własnego nosa. To jest wszystko takie wołanie na puszczy, nic ludzi nie zatrzyma. Podam pani przykład.
(…)
Aż się pani oczy zaświeciły.
– Bo chciałabym w tej chwili siedzieć na wsi, a nie tutaj.
To czemu nie siedzicie na wsi?
– Jak długo jesteśmy jeszcze w formie, chcemy jednak pracować. Mieć kontakt z młodymi ludźmi, bo to człowiekowi staremu dobrze robi. Na głowę. Ale główny powód jest finansowy, nasze emerytury są niskie, a my musimy zarabiać. Na stare lata spotkało nas ogromne nieszczęście, los pokazał się w całej postaci. Mamy bardzo głęboko upośledzonego wnuka. I trzymamy tę chatkę na wsi, bo tam jest duży ogród i to jest jedyne miejsce, do którego nasz syn może z nim i z córką przyjechać na urlop. Nasz wnuk do żadnego publicznego miejsca się nie nadaje.
Tam ma gdzie biegać, a poza tym ludzie w małych miejscowościach mają zdrowszy stosunek do takich przypadków. Jak wyszłam pierwszy raz z nim na wieś, to pamiętam – siedzi kobiecina na ławce przed domem i mówi, kogo to Hołówkowa prowadzicie, ja mówię: wnuka pędzę, jest nienormalny. A ona od razu: to pędź pani, bo co innego możesz pani zrobić. Ale żadnego odwracania wzroku nie było. Jakby on się gdzieś urwał, toby ktoś za rękę przyprowadził, wszyscy wiedzą, że Hołówkowie mają nienormalnego wnuka.
Wie pani, myślę, że my mamy do pewnych przypadków upośledzenia umysłowego niewłaściwy stosunek. Uważam, że nie ma ostrej granicy między człowiekiem a zwierzętami, są także byty pośrednie. To jest nawet u Arystotelesa. Myślę, że nasz wnuk jest właśnie takim bytem pośrednim. Jego trzeba traktować mniej więcej tak jak domowego psa: nieznośnego, bez przerwy zwracającego na siebie uwagę, wciskającego się wszędzie, kochanego. A nie patrzeć jak na człowieka, którego trzeba koniecznie podnosić. Nie trzeba aż tak się przejmować. Tu nie ma co się tak ze wszystkich sił starać, bo to nic nie zmieni.
Trudno się pogodzić, to wymaga czasu.
– Ja jestem bardzo zmęczona. Przyznaję, że po sześciu godzinach spędzonych z nim czuję się, jakbym tonę węgla przerzuciła.
To jest taki rodzaj stworzenia, którego na sekundę nie można spuścić z oka. Jak jesteśmy razem, wszyscy razem musimy go pilnować. Ludzie nie lubią o takich rzeczach słuchać, mówią: przejdzie mu, wyrośnie. A jemu nie przejdzie i on nie wyrośnie.
(…)
————————-
A przecież to jedyna taka historia … ale pięknie opowiedziane życie ludzi myślących i dzielnych…
Obawiam się, że ani jaskółka co czyni wiosnę, ani kropla co drąży skałę, nie wydają mi się porównaniami racjonalnymi. Ale, jestem racjonalistą.
Działalność kk w Polsce, moim zdaniem. jest bardziej podobna do jednego z tytułów eseju L. Kołakowskiego „Ośmieszanie Chrystusa”.
Do czasu, kiedy „Pasterzami” pozostają tacy jak PT S.L.Głódź czy Jędraszewski, nie spodziewam bardziej znaczących zmian na lepsze.
A. Nossol mówił również, że u nich na Śląsku Opolskim ksiądz musiał znać język polski a już na pewno gwarę bo nikt nie spowiadał się po niemiecku. Niemiecki znali świetnie ale spowiedź po niemiecku?
To właśnie jego wspomnienia z przedwojennego dzieciństwa i trudnych czasów po wejściu wojsk radzieckich i fali szabrowników przekonały mnie jak ważna jest religia by naród przetrwał.
Może coś z tego zrozumieją nienawistnicy typu „Jagoda”.
Torfo, skad ty te rzeczy bierzesz? Ja zabralem ten wywiad z soba na Antypody. Kazde slowo jest warte przytoczenia. To jakas super- rozsadna, starsza pani. Wszystkiego nie moglem dac, bo pan Adam juz I tak jest dosc cierpliwy z tymi moimi off topicami. Obiecuje poprawe. Panie Adamie choc czasami czlowieka troche poniesie I cos dziwnego. nabazgroli jak dusza zaskomli.
@ rysszc 13 kwietnia o godz. 19:39
Kilka razy zadawałem pytanie „jeśli nie wiara, to co?”, dając przykład ślepej ścieżki ewolucji jaką poszli sowieci. Nawiedzeni religiożercy dyskusji nie podejmowali, a jeśli, to jedyną wskazywaną opcją była edukacja. A co z tymi, którzy są na edukację odporni? Potrzeba wiary tkwi w każdym przeciętnie normalnym osobniku rodzaju ludzkiego. Czym się ją wypełni, zależy od społeczności – sowieci pokazali też, że utopią której rzeczywistość na każdym kroku przeczy, się nie da.
rysszc
13 kwietnia o godz. 19:39
Nie strasz wujek, nie strasz…
Religia może być ważna, ale nie mafia kościelnych pasożytów, obłudników i złoczyńców.
Do wora.
@Aborygen
ależ proszę ,,offować”. Nie sprawdzam wszystkiego w Internecie: czy Autorka ma coś wspólnego z prof. Hołówką?
Jest to wywiad Justyny Dabrowskiej (wychowawczyni, psychoterapeutki, zalozycielki miesiecznika Dziecko) z prof.dr.hab.Teresa Holowka (filozof, logik, Instytut Filozofii UW) Wydala m.in.ksiazki Myslenie Potoczne I Bledy, spory, argumenty.
Wywiad ukazal sie w GW (Magazyn Swiateczny, 23-24luty br). Co te panie laczy trudno mi powiedziec.
Adam Szostkiewicz
14 kwietnia o godz. 11:16
… tak, są małżeństwem od 58 lat – ona, Teresa, pani od logiki, kultury logicznej, on, Jacek, Antoni (1943) filozof, etyk…
Tacy w Polsce są mało znani … to nie Martyniuki, Suskie, Karczewskie, Terleckie Gowiny …
Polska się bawi i kretynieje na potęgę.
Dobrze, że Pan jest Panie Adamie i są Pana felietony. Pana i Panów Passenta, Hartmana…
Stary nauczyciel.
@@torfo
a, dziękuję! Profesora Hołówkę oczywiście znam i cenię. Właśnie wydał ciekawą ,,Filozofię religii”, w której piszą i Hartman, i Terlikowski.