Papież boi się wojny atomowej
Jesteś pacyfistą? Chciałbyś zniszczenia światowych arsenałów broni nuklearnej? Franciszek też jest za tym. Podczas rozmowy z dziennikarzami relacjonującymi jego podróż apostolską do Chile został zapytany, czy boi się wojny. Potwierdził i dodał: jesteśmy na granicy, wystarczy wypadek.
Jaki wypadek? Gdzie? Niestety, nie tylko o komunistyczną Koreę mogło chodzić papieżowi, ale też o Bliski Wschód, gdzie Izrael ma broń atomową (oficjalnie nie potwierdza), a Iran nad nią intensywnie pracuje (oficjalnie zaprzecza).
Albo o tak zwaną taktyczną broń jądrową w rękach państw takich jak Rosja czy Pakistan lub „brudną” broń atomową w rękach jakichś grup czy nawet jednostek z dostępem do materiałów i know-how.
Czy świat jest bezpieczny? Czy liderzy mają czas i ochotę serio się nad tym zastanowić, zapytać ekspertów? Bezradność świata w sprawie Korei Północnej może rzeczywiście przerażać.
To przede wszystkim o niej mógł myśleć Franciszek. Ponurą rolę gra tu nie tylko dyktator Kim, lecz także prezydent Trump. Obaj balansują na krawędzi prowokacji. A Putin i Xi chichoczą. Bo wiedzą, że Trump to infantylny dyletant polityczny, nieliczący się z nikim nawet we własnej ekipie.
W istocie nie ma się z czego śmiać. Nie trzeba być pacyfistą, by razem z papieżem bać się nuklearnego „wypadku”.
Komentarze
Gdyby na serio podjęto decyzję o likwidacji arsenałow atomowych,w co nie wierzę,
to raczej bałabym się zamieszania z tym związanego.
Teraz jest to jakoś ułożone.Strony się szachują wzajemnie ,ale każdy wie
,że guzika nie wciśnie.Wszystko ułożone jest od lat i można założyć ,że wszyscy co
siedzą brzy tych przyciskach, już się nauczyli co mają robić.
W zamieszaniu związanym z likwidacją ,która trwałaby, latami ktoś mógłby narobić
niezłego bałaganu.
Nawet w USA pracuje masa niedorajdów w wojsku czy służbach, co historia pokazała.
A Kim chyba strzela za miskę ryżu. Tak jak zawsze.
Ale jak to w życiu , panom czasem odbiera rozum zauroczenie.Tak stało się
z prezydentem Francji ,który urywał się służbom, nockami pomykając skuterem do
swojej pani.(nawet fajnie wyglądał w tej choreografii)
Facet, który włada guzikiem atomowym nie powinien robić takich głupot.
Zagrożenie zawsze jest ,ale jest nieźle ,a lepsze bywa wrogiem dobrego.
Większym zagrożeniem jest kradzież pojemników ,szczególnie w krajach Ameryki Południowej,z substancją radioaktywną ze szpitali i w trakcie przewożenia.
Czytałam też o przypadku schowania przez jednego z profesorów warszawskiego
szpitala ,takich pojemników we wrześniu 39 r przed Niemcami.
Jeden do dzisiaj się nie odnalazł.
Wybaczy Pan Panie Adamie, ale na poprzednim Frasyniukowym postcie, do ktorego pozwalam sobie raz jeszcze powrocic jakos posmutnialo, glownie ze wzgledu na metne wywody s uma zszedszewo lubitjela smorodiny. Moze wiec pora na chwile „comic relief” w postaci hipotetycznego „Protokolu z przesluchania Frasyniuka” na posterunku policji obywatelskiej (PO) . Samo przesluchanie odbylo sie w konwencji ‚”good cop, bad cop”.
(Bad Cop – groznie) – Jestescie lewakiem?
Frasyniuk – Nie
Bad cop (dalej groznie) – Wiec kim jestescie?
Frasyniuk – jestem eklektykiem.
(Zaczeli pisac) – „eklektyk”
Zatrzymali sie (Wchodzi „good cop” i mowi lagodnym glosem pelnym wyrozumienia) –
„Nie odcinajcie czlowiekowi drogi do poprawy”.
Zaczeli od nowa.
Good Cop: A wedlug was eklektyzm to dobre?
Frasyniuk: Coz w tym dobrego?
(Zapisali): „Eklektyk, ale do eklektyzmu ma stosunek negatywny”.
Też jestem pacyfistą i boję się tego „wypadku”, który spowoduje wybuch III Wojny Światowej. Globalnym światem od wielu, wielu lat rządzi kompleks przemysłowo – wojskowy. Takie państwa jak Koreańska Republika Ludowo – Demokratyczna (czyli Korea Płn.), Pakistan i Iran zagrażają pokojowi na świecie. W czasach, gdy USA mają „dziwnego prezydenta” (określenie ś.p. Zbigniewa Brzezińskiego), zaś Federacją Rosyjską od 18 lat rządzi Władimir Władimirowicz Putin świat stoi na krawędzi. Oby ludzkość pojęła, iż zagrożenie wojną staje się realne.
Niedawno czytałem „Poza kontrolą” Ericka Schlossera. Autor opisuje amerykańskie wypadki z bronią jądrową (opisuje też starania, by do wypadków nie dochodziło). W zakończeniu pisze:
Wyzwania, jakie postawiło przed Stanami Zjednoczonymi zarządzanie arsenałem jądrowym, powinny dać każdemu państwu do myślenia, czy należy dążyć do uzyskania broni nuklearnej. Tę technologię wynaleziono i udoskonalono w Stanach Zjednoczonych. Nie mam wątpliwości, że amerykańska broń jądrowa jest jedną z najbezpieczniejszych, najbardziej rozwiiniętą, najlepiej zabezpieczoną przed nielegalnym użyciem, jaką kiedykolwiek zbudowano. A jednak Stany Zjednoczone kilka razy uniknęly katastrofy jądrowej zaledwie o włos. Inne, mniej doświadczone kraje mogą nie mieć tyle szczęścia. Miarą skuteczności technologicznej danego państwa jed odsetek wypadków przemysłowych. Ten odsetek jest dwukrotnie wyższy w Indiach, trzy razy wyższy w Iranie, cztery razy wyższy w Pakistanie niż w Stanach Zjednoczonych. Ryzykowne technologie łatwo przenieść poza granice; ale trudniej się podzielić zdolnościami organizacyjnymi, kulturą bezpieczeństwa konieczną, żeby nimi zarządzać. Broń jądrowa zyskała urok jako symbol potęgi i źródło dumy narodowej. Stanowi jednak też wielkie zagrożenie dla kraju, który ją posiada.
Czytałem ebooka (powyższy fragment wynotowałem sobie do ew. polemik ze zwolennikami budowy bomby atomowej w Polsce…), co ma niestety tę wadę, że trudno mi teraz sięgnąć i przekartkować… Muszę więc z pamięci tylko przywołać apel byłych polityków, optujących za likwidacją arsenałów jądrowych. Apel już po zakończeniu zimnej wojny, podpisany przez osoby uważane wcześniej za „republikańskie jastrzębie”; wcześniej za rozwojem arsenału nuklearnego optujące.
Sprawa nie jest tak zupełnie jednoznaczna — likwidacja arsenałów przez dużych i doświadczonych posiadaczy broni nuklearnej, zwiększa potencjalne niebezpieczeństwo jej użycia przez posiadaczy „niedoświadczonych”, gdzie braki kultury technicznej łączyć się mogą z brakami kultury politycznej, czy zwykłym awanturnictwem. Niemniej problem istnieje, a opinia papieska wcale nie jest ekscentyczna.
„Of course, all of this rhetoric could just be a giant bluff”.
„I think it’s totally scary.”
Przyzwoite analizy sytuacji…
We are sleepwalking toward war with North Korea
https://www.vox.com/world/2017/12/18/16733560/north-korea-war
„The Trump administration’s nuclear policy review loosens constraints on the use of nuclear weapons. We should all be worried…”
https://www.theguardian.com/commentisfree/2018/jan/13/nuclear-policy-review-war-risk
https://www.theguardian.com/us-news/2018/jan/09/us-to-loosen-nuclear-weapons-policy-and-develop-more-usable-warheads
„On the edges of the official competition, misanthropes in both nations spread sensational and frightening disinformation that poisons public discussion, making steps towards dialog and cooperation more difficult for political leaders to take. In the face of growing strategic distrust, neither government seems willing to accept the risks for peace that are necessary to minimize the risks of war, which, while still small, continue to grow.”
https://www.huffingtonpost.com/gregory-kulacki/the-risk-of-nuclear-war-w_b_1903336.html
„The United States has spent the last three decades free from the fear of nuclear annihilation, thanks in large part to a rational combination of threats, diplomacy, and reassurance. Trump’s rejection of these norms creates a new nuclear shadow that may linger long after he departs.”
http://carnegieendowment.org/2017/12/14/rocket-men-how-trump-is-increasing-risk-of-nuclear-war-pub-75025
On the ground in Pyongyang: Could Kim Jong Un and Donald Trump goad each other into a devastating confrontation?
https://www.newyorker.com/magazine/2017/09/18/the-risk-of-nuclear-war-with-north-korea
(…)
Wypadki już były w czasach zimnej wojny (bomba wypadła z samolotu kilka razy), żaden nie skończył się wybuchem. Rozbrojenie nuklearne to utopia, która w żaden sposób nie powstrzyma terrorystycznych grup ani państw. Nie żebym był zwolennikiem Trumpa, ale on tu nie ma znaczenia, dyktatura koreańska zaczęła produkcję na długo wcześniej.
To że Putin i Xi chichoczą nic im nie pomoże, gdy trochę wzrośnie inflacja w USA, FED podniesie stopy i przestaną chichotać.
„Iran nad nią intensywnie pracuje ”
Sadze, ze Pan przeoczyl pewne wydarzenie z ubieglego roku tj podpisanie porozumienia z Iranem w sprawie programu nuklearnego. Z inspekcji wynika, ze Iran wypelnia postanowienia tego porozumienia, czego nie mozna powiedziec o innym sygnatriuszu.
„Albo o tak zwaną taktyczną broń jądrową w rękach państw takich jak Rosja czy Pakistan..”
Nie wiem, dlaczego akurat bron w rekach tych krajow jest niebezpieczniejsza niz w rekach innych posiadaczy. Jesli moge poleci lekture w tej sprawie: Daniel Ellsberg: „The Doomsday Machine. Confessions of a Nuclear War Planner.”
Iran, Indie i Pakistan mają regionalne ambicje, Rosja ma ambicje neoimperialne. Francja, Brytania nie mają. USA pod zarządem ,,geniusza” Trumpa są czynnikiem ryzyka, a nie stabilizacji. Podobnie oceniam Chiny. Izrael jeśli użyje, to prewencyjnie lub w samoobronie. Korea Kima to ponury żart, ale potencjalnie zdolny do wywołania konfliktu ponadregionalnego. No i pozostaje zagadka ,,brudnej” broni atomowej oraz arsenałów poradzieckich.
@Marian W.O.:
Nasze posty były jednocześnie zmoderowane, więc trochę to będzie powtarzanie.
Otóż mamy czynnik polityczny (nad którym się tu wszyscy skupiają) i czynnik techniczny.
Jeśli chodzi o politykę, to chyba najbardziej ryzykowne jest pogranicze pakistańsko-indyjskie. Dwa kraje z bronią nuklearną i zadawnionym konfliktem.
Bałbym się też trochę Korei Północnej (inna sprawa, że ich technologia nuklarna wydaje się gorsza niż amerykańska w 1945…), co prawda Kim straszy, wykorzystując bombę jako czynnik nacisku; a więc postępuje jednak racjonalnie, zawsze jednak to straszenie może przejść w próbę użycia na ludziach.
Rosji, USA, Francji, Wielkiej Brytanii, Chin, czy (obecnie) Izraela bym się nie obawiał pod względem politycznym — mimo Trumpa. Ale to osobna sprawa.
Pozostaje kwestia techniczna. I tu odpowiedź dał Schlosser. USA dużo pracowały (potrzebni do tego byli i whistleblowerzy, i zatroskani wojskowi i inżynierowie — zawsze była to jednak mniejszość…) nad zapewnieniem bezpieczeństwa swojej broni nuklearnej. W efekcie wypadki, które były wcale liczne, nigdy nie zakończyły się katastrofą. Ale czasem niewiele brakowało.
Jakim cudem nie było katastrofy z bronią nuklearną* w ZSRR nie wiem… (Schlosser był tematem zainteresowany, ale nie podjął go, ze względu na brak dostatecznych źródeł.) Mógłbym się zakładać, że whistleblowerów zastąpiło tu KGB… Bo rozwój amerykańskiej bronii dość dobrze infiltrowali, a to oznacza, że dowiadywali się o wprowadzanych zabezpieczeniach i mogli je zastosować u siebie.
Wielka Brytania, czy Francja mają dużo mniejsze arsenały i generalnie są państwami z wysokimi standardami kultury technicznej. Podobnie należy oceniać Izrael, który na dodatek zdaje sobie sprawę, że nie ma zabezpieczenia w postaci dużego terytorium, gdzie broń można odizolować od ludzkich siedzib. Tam jakakolwiek katastrofa byłaby fatalna dla samego Izraela…
W każdym razie, tych bym się nie obawiał jeśli chodzi o wypadek, bo dowiedli, że jakoś potrafią broń zabezpieczyć; nawet jeśli Schlosser zwraca uwagę, że po zakończeniu zimnej wojny zmniejszenie nakładów na arsenał atomowy w USA doprowadziło do bardzo wielu niebezpiecznych zaniedbań…
W wypadku jednak Pakistanu i Indii należy dodać względną nowość w arsenale, niską kulturę techniczną**, oraz także tajność (utrudniającą kontrolę) płynącą z poczucia zagrożenia… Jest więc się czego bać…
*) Pomijam katastrofę w zakładach produkujących bomby atomowe, bo to jednak nie była eksplozja bomby.
**) Zwrócę tylko uwagę, że głowice nuklearne coś musi przenosić. Albo to są samoloty (które czasem mają katastrofy), albo rakiety (które mają tony niebezpiecznego, wybuchowego paliwa…). Najbezpieczniejsza jest broń składowana w betonowych bunkrach, ale i na bunkier może spaść samolot, albo ktoś z osbługi może wywołać pożar. O spięciu w zaplaniku nie wspomniawszy…
Nie wspominając o zwykłej nieodpowiedzialności i szaleństwie. W USA, już bodaj po zimnej wojnie, pewien żołnierz wywiózł z bazy głowicę ćwiczebną, ot tak, by się popisać przed kumplami. Nie była to głowica nuklearna, ale nuklearne były składowane w tym samym magazynie, przy takich samych zabezpieczeniach… Więc mógł… Zdarzył się też przypadek zabrania głowicy prawdziwej zamiast ćwiczebnej z magazynu — co by było przy jej ćwiczebnym wystrzeleniu?
Oczywiście, biorę poprawkę na to, że arsenał amerykański jest duży, więc nawet jednostkowe zdarzenia mogą się trafić stosunkowo łatwo… Jednak wciąż obawiałbym się państw na nuklearnym dorobku, bo najpierw robi się bomby, a dopiero potem myśli o zabezpieczeniach.
zly
16 stycznia o godz. 22:45
Pisze niedorzecznie o prymacie wiekszosci, zapominajac o mniezosci i koniecznosci kompromisu. Polityka, to nie jest muchologia.
Myślałem, że Rosja ma ambicje retro-imperialne. Nie wiem jakie są te neo-imperialne, ale jeśli nie ma w nich Przywiślańskiego Kraju to można chyba spać spokojnie.
W kulturze mówi się, że jak w I akcie wisi strzelba na ścianie, to w III akcie z pewnością ta strzelba wystrzeli.
Z bronią atomową mieliśmy jak na razie trochę szczęścia. Możliwe nawet, że polityka odstraszania nuklearnego uratowała życie setek milionów, jeśli nie paru miliardów ludzi. Pytanie tylko, czy III akt jest planowany.
„Iran, Indie i Pakistan mają regionalne ambicje, Rosja ma ambicje neoimperialne. Francja, Brytania nie mają.”
Iran nie ma w tej chwili militarnego programu nuklearnego w ramach porozumienia i nie ma broni nuklearnej. Co do reszty, jeszcze raz polecam wczesniej wymieniona ksiazke by uswiadomil sobie Pan, ze posiadanie czy nie posiadanie ambicji imperialnych ( nie bardzo wiadomo na jakich zasadach sie przypisuje ambicje imperialne) nie ma tu nic do rzeczy, gdyz bron nuklearna nie jest narzedziem imperialnej ekspansji. Wiecej, ksiazka jest w sumie poswiecona planom wojny nuklearnej USA, gdyz autor sie tym zajmowal. Zdziwi sie Pan temu, co tam zostalo napisane i jak bardzo to odbiega od rozpowszechnianych ocen. W momencie, gdy jest guzik uruchamiajacy uzycie broni atomowej nie ma pewnosci kto, gdzie i kiedy ja uzyje, niezaleznie od systemu politycznego i naszych ocen – stad ow tytul „The Doomsday Machine”.
A jak prosto bieg zdarzen wymyka sie spod kontroli, wystarczy spojrzec na wojne 1967 roku, gdzie zadna ze stron wojny nie chciala a wojna sie skonczylo.
Pan może sobie spać, udając greka, ale Ukraina, Litwa, Łotwa, Estonia nie.
Paranoidalny anty-rusycyzm jest tak samo paskudną cechą charakteru i umysłu jak paranoidalny anty-semityzm czy anty-islamizm w ostatnich kampaniach nienawiści przeciw uchodźcom.
Dlaczego immanentną cechą „polskości” ma być zwierzęcy anty-rusycyzm wyssany z mlekiem matki?
Czy USA, Chiny, Indie mają też ambicje neo-imperialne?
Ja też się boję, ale sądzę, że nadchodzi czas dla nowych rodzajów broni.
@ Adam Szostkiewicz,
„Pan może sobie spać, udając greka, ale Ukraina, Litwa, Łotwa, Estonia nie”
Przepraszam ale ja Greka nie udaje, jedynie probuje wyrazic moj poglad na sprawe. Rzecz dotyczy bron nuklearnej i nie ma zwiazku z krajami przez Pana wymienionymi. Jesli zas ma, to w tym sensie, ze przestana istniec w wyniku konfliktu nuklearnego, ktory bedzie miedzy, przynajmniej, dwoma krajami posiadajcymi bron nuklearna. Trzy kraje europejskie posiadaja arsenal jadrowy i dochodzi do tego arsenal USA.
Szanowni Panstwo,
nikt przeciez lepiej od papieza nie wie, ze czlowiek posiada dusze niesmiertelna,
ktorej zaden atom nic nie moze zrobic. Czegoz wiec sie bac?
Grzechu nalezy sie bac, bo tylko on jest w stanie zniszczyc dusze.
@ Pak4,
Wypadki sa niebezpieczne ale nie one stanowia glowne zgrozenie. Zagrozeniem sa dzialania polityczno-militarne ktore krok po kroku wymykaja sie spod kontroli glownych aktorow. Dalem przyklad wojny 1967 roku ale Daniel Ellsberg opisuje bardzo dokladnie wydarzenia kryzysu kubanskiego, gdzie zarowno strona amerykanska jak i rosyjska zaczely tracic kontrole nad biegiem zdarzen.
Dobrym przykladem moze byc film Kubricka „Dr Starngelove”. Nie jest to historia wyssana z palca lecz kompozyt realnych postaci i systemu decyzyjnego istniejacego w rzeczywistosci. Wspomniana pod konec filmu „Doomsday Machine” to byl projekt nad ktorym rzeczywiscie przemysliwano.
W filmie mamy przyklad zawodnosci systemu decyzyjnego (oficer izoluje baze i wydaje rozkaz lotniczego ataku nuklearnego na Zwiazek Radziecki) oraz czynnika technicznego ( jeden z samolotow w wyniku uszkodzenia nie odczytuje rozkazu zaniechania ataku i zrzuca ladunek atomowy na rosyjska baze wojskowa).Te dwa czynniki, mimo wysilku obu zainteresowanych zapobiezeniem konfliktu stron, doprowadzaja do zaglady nuklearnej.
Red. Szostkiweiwcz tak jak i Pan probuje przypisac ewentualne tendencje do rozpoczecia wojny okreslonym krajom, chocby z racji innej „kultury technicznej”. Jesli jednak oprzec sie na analizach to wojne nuklearna moze spowodowac/sprowokowac kazdy kraj taka posiadajacy, wlasnie z powodu zawodnosci czlowieka i technologii. Pomijam tutaj doktryny wojenne, ktore z gory zakladaja smierc setek milionow ludzi – prosze nie wierzyc w bajki, ze ewentualny wzajemny atak nuklearny na Rosje i Stany Zjednoczone nie bedzie mial wplywu na Europe. Bedzie i to jest wyraznie napisane w analizach, choc spoleczenstwom mowi sie o kilkudzisieciu milionach tu czy tam.
nie antyrusycyzm, tego nikt tu nie głosi i nie pochwala, tylko anty-neoimperializm Kremla.
@Szostkiewicz
Z Trumpem jest tak,jak opowiedziała go Pani
Apelbaum. Jest jak dziecko,które wsidło do samochodu i chce ruszyć,pojechac.
Trzyma kirownicę ale nogi nie sięgają do
pedałów.
Aha, to tak jak sowieci, którzy kochali polski naród niesamowicie, ale nienawidzili krwiożercze faszystowsko-burżuazyjne rządy sanacyjne, które tak gnębiły polski, ukraiński i białoruski naród, że w końcu sowieci z czystej miłości te narody wyzwoliły obalając nieludzki polski rząd.
Te gadki, że kocham Ruskich, ale nienawidzę ruskiego państwa i rządu są tak bezmiernie głupie, że się słabo robi. A jak bym był Ruskim, to takich „miłośników” „lałbym z miejsca w …”.
@ Adam Szostkiewicz,
„nie antyrusycyzm, tego nikt tu nie głosi i nie pochwala, tylko anty-neoimperializm Kremla.”
Z czystej ciekawosci. W czym sie wyraza neo – imperializm Kremla w przeciwienstwie do niewyrazonego neo – imperailizmu Waszyngtonu?
Ciekaw jestem Pana odpowiedzi.
„A Putin i Xi chichoczą.” W zasadzie to trafne stwierdzenie, Panie Redaktorze, tylko kolejność nie ta (a Polish bias). Głównym rozgrywającym na Półwyspie Koreańskim jest od dawna Chińska RL, a nie Fed. Rosyjska albo Stany Zjednoczone. „Kim III” to w znacznej mierze marionetka Pekinu. Owszem trochę sobie samowolnie „fika”, ale w ramach określonych przez interesy ChRL. Wydarzenia ostatnich miesięcy w sposób podręcznikowy pokazały, jak się „robi idiotę” ze słabnących USA. Najpierw próby rakietowe „Kima III”, na które Donald Trump zareagował sławetną zapowiedzią „fire & fury”. Korea Płd. i Japonia całe w strachu (za nimi również jak się dowiedzieliśmy papież Franciszek, choć to akurat wieść z gatunku marginaliów geopolitycznych). Potem nagle „gest pojednania” ze strony „Kima III” w kierunku Seoulu i władze Korei Płd. już są całe „w skowronkach”. Nawet rozważa się wspólne wejście sportowców Korei Płd. i Płn pod „flagą jedności” podczas ceremonii otwarcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich w PyeongChang. Może dojdzie do połączenia paru rozdzielonych rodzin. Na „Arirang TV“ już leją się łzy wzruszenia. A „najważniejszy prezydent świata” (wg. pani Zagner; patrz jej wpis blogowy nt. Jemenu) ze swoim „fire & fury” wygląda niczym szaleniec, który nakupił półautomatycznych karabinów z „bump stocks” i szykuje się do kolejnej akcji z niekończącej się serii „mass shooting”. Xi Jinping i pozostali członkowie władz państwowo-partyjnych ChRL rzeczywiście mają ubaw.
@KrzysztofMazur: Znaczenia „FED” i inflacji w USA dla gospodarki chińskiej (a także rosyjskiej) nie przeceniałbym. USA przestają być „pępkiem świata”, bo świat się w bardzo szybkim tempie multipolaryzuje i „re-orientuje” (w rozumieniu późnego Andre Gundera Franka) – zarówno geopolitycznie jak i gospodarczo. Odnoszę wrażenie, że próbuje Pan (i nie Pan jeden) iść w przyszłość z głową odwróconą do tyłu. Jednym z przejawów takiego zachowania, które dostrzegam u wielu osób piszących tu komentarze, jest zahipnotyzowane wpatrywanie się w „neo-imperialną Rosję“. No cóż, to chyba właśnie ten tzw. „Polish bias“ (można też nazwać zaściankowością).
@Marian W.O.:
Dr Strangelove to film z 1964 roku. Czyli przekroczył 50-tkę.
Przez praktycznie cały okres zimnej wojny USA (a zapewne i ZSRR) balansowały między dwoma przeciwstawnymi lękami: że się zostanie zaatakowanym bronią nuklearną i nie będzie się w stanie odpowiedzieć; oraz że użyje się jej przez przypadek, czy szaleństwo jednego człowieka i ściągnie w ten sposób zagładę na wszystkich.
Odpowiednio do tych lęków zmieniały się zasady dotyczące bezpieczeństwa w obu krajach; zwłaszcza, że do tego doszły doświadczenia wietnamskie — broń nuklearna okazała się zbyt potężna, by pomóc USA rozstrzygnąć konflikt na swoją korzyść. Stąd doktryna elastycznego reagowania i przewidywanie możliwości użycia broni nuklearnej w formie taktycznej… To ostatnie oczywiście jest niebezpieczne, ale nie oznacza „zrzucania bomby” na zupełnie przypadkowe ofiary. Oraz z góry zakłada próbę lokalizowania i ograniczania konfliktu.
Zasadniczo lękano się sytuacji, jaką odmalował Kubrick. Generalnie wprowadzono zasadę, że za wystrzelenie uzbrojonej rakiety musi odpowiadać więcej niż jedna osoba. To nie usuwa problemu zupełnie — skoro głowicę da się porwać (a udowodniono, że się da…), to znaczy, że można ją też zdetonować (prędzej czy później zdeterminowany posiadacz dobierze się do zapalnika). Ale taka kombinacja (zdetonowanie głowicy na własnym terytorium… bo wystrzelić porwaną głowicę to zupełnie inny problem) nie wywołuje automatycznie wojny.
Przypomniałbym też, że systemy ostrzegania wielokrotnie w czasie zimnej wojny myliły się, sugerując, że kraj jest właśnie atakowany. I zabezpieczenia działały.
Oczywiście, zasadniczo masz rację — zawsze może się zdarzyć, że zabezpieczenia nie zadziałają. Tu jednak pojawia się przywołana kwestia kultury technicznej, kultury organizacyjnej, doświadczenia w obchodzeniu się z bronią jądrową… A tu, wybacz, moja nieufność nie rozkłada się równo na wszystkich posiadaczy.
Piszesz o możliwej eskalacji… To oczywiście zawsze możliwy problem, ale znowu przypomniałbym zimną wojnę — możliwość wzajemnego unicestwienia jest potężnym hamulcem, który studzi co gorętsze głowy. Dlatego, gdybym miał typować, gdzie może ona zostać użyta, to wskazałbym jednak na wzajmne animozje Pakistanu i Indii.
Piszę to wszystko po lekturze Schlossera, która jest przerażąjąca, bo wskazuje na nieustanność nuklearnego zagrożenia. Ale jednocześnie mówi ona bardziej o możliwości katastrofy nuklearnej, niż planowanej (a nawet przypadkowo eskalującej) III wojnie światowej.
Czy musimy bać się wojny nuklearnej? Czy ona jest nieuchronna? Nie, niekoniecznie. Pan Jezus w licznych objawieniach XX wieku i XXI wieku mówi wyraźnie: nie zginie żadne państwo, które oficjalnie uzna Mnie za Króla swojego kraju. Te słowa są skierowane nie tylko do Polski, ale do każdego państwa na świecie. Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek jest absolutnym gwarantem pokoju na świecie. Nie ma lepszego gwaranta, ale czy zostanie uznany za takiego przez ludzi, to zależy od nich samych. W Polsce częściowe uznanie Chrystusa za Króla miało miejsce 19 listopada 2016. Nie była to jednak pełna Intronizacja. Co może uczynić Franciszek? Oddać swój lęk Bogu, zawierzając Mu losy Ziemi. Może to w każdej chwili uczynić. Czy uczyni? Tego nie wiemy…
Proszę poczytać mistrzów Putina, piewców Eurazji i strategów podboju Zachodu, w tym Polski. Ich tubą polityczną jest np. Rogozin, kandydat na premiera. Trump nie czyta w ogóle, więc przynajmniej się nie zainfekuje. Neoimperializm lata samolotami o milimetr od strefy zakazanej, pływa okrętami podwodnymi i wojennymi manifestując gotowość, zabiera kawał terytorium suwerennemu państwu, angażuje się wojenne awantury w Syrii. Trump straszy, ale nie prowokuje tak bezczelnie i niebezpiecznie jak Putin.
Skąd ta agresja, chamstwo i bezczelność? Jakim prawem ośmiela się pan pisać o goebbelsowskiej propagandzie. Pana miejsce jest na forach antysemickich, nie tuaj.
Aby nieco złagodzić francziszkowe lęki i ostudzić fantazję niektórych uczestników dyskusji, proponuję spojrzeć na pewien ciekawy, aczkolwiek rzadko poruszany, aspekt historii europejskiej. W okresie II wojny światowej zarówno nazistowskie Niemcy jak i Wiekla Brytania miały duże zasoby broni masowej zagłady w postaci gazów bojowych. W porównaniu z tymi gazami (m.in. sarin, tabun) stosowany w okresie I wojny światowej yperite mógłby się wydać dość łagodnym (a przynajmniej dość łatwo neutralizowalnym) środkiem chemicznym. Stąd też ciekawym jest fakt, że ani Niemcy ani Wielka Brytania nie użyły tej broni, choć przecież prowadziły przez kilka lat wojnę o przetrwanie, a więc „wojnę totalną” jak to nazwał wspomniany tu już (choć w zupełnie innym kontekście) Joseph Goebbels. Należy też wziąć pod uwagę, że nazistowskie Niemcy wymordowały ok. sześć milionów bezbronnych ludzi (przede wszystim tych, których uważały za „Zydów“), zaś Wielka Brytania bez większych zahamowań bombardowała niemieckie miasta, w których zginęły setki tysięcy cywili w tym przysłowiowe „kobiety i dzieci”, a nie wyłącznie członkowie NSDAP, SA albo SS. Co więcej, gdy upadek III Rzeszy w ramach wojny konwencjonalnej był już nieodwracalny, Hitler nie wydał rozkazu wystrzelenia rakiet V2 załadowanych tabunem albo sarinem na Londyn. Nawet nie puścił tych gazów bojowych na nadciągające ze wschodu „sowieckie hordy”, choć Wehrmacht do spółki z Waffen-SS nie wahał się wcześniej tworzyć „strefy śmierci” (tote Zonen) zwalczając partyzantkę na terenie dzisiejszej Białorusi, a wojna na froncie wschodnim była generalnie znacznie bardziej brutalna niż ta prowadzona przeciwko „cywilizowanym” nacjom na zachodzie i północy kontynentu. W Polsce zresztą nikomu chyba nie trzeba przypominać o skali brutalności działań wojsk niemieckich. Tym bardziej więc dziwić powinno Polaków, że jeden z najbardziej zbrodniczych reżimów w udokumentowanej historii ludzkości nigdy nie sięgnął po najbardziej zabójczą broń, jaką posiadał. Zadziałała logika MAD (mutually assured destruction), choć wtedy tak tego jeszcze nie nazywano.
Mam świadomość, że w poprzednim wpisie podkreśliłem, iż nie należy iść w przyszłość patrząc w przeszłość. Pewne doświadczenia z przeszłości mogą jednak pomóc w trzeźwej ocenie sytuacji bieżącej i perspektyw na przyszłość. Dlatego też może warto wspomnieć o tym „psie, który nie zaszczekał” ani w nazistowskich Niemczech ani w Wielkiej Brytanii.
Niemiecko-chiński politolog Martin Guan Djien Chan już przed wieloma laty („Kim II“ miał się wtedy jeszcze dobrze a „Kim III“ chyba jeszcze uczył się w szkole pod Bernem) zwrócił uwagę na to, że Korea Płn. zachowuje się nader przewidywalnie a mianowicie niczym „extortionist“ (niem. Schutzgelderpresser) tzn. ktoś, kto groźbami wymusza od swego otoczenia haracz. Wydarzenia ostatnich miesięcy na Półwyspie Koreańskim (patrz mój poprzedni wpis) pasują do tego schematu zachowania: najpierw groźby, potem „gest pojednania”, a potem kolejna transza „pomocy humanitarnej” pozwalającej podkarmić północno-koreańską biedotę. Dynastja Kimów ma to już „obcykane”.
W innych regionach, gdzie jest broń nuklearna, zwiększonych napięć ostatnimi czasy nie dostrzegam. Między Indiami a Pakistanem jest od dłuższego czasu względnie spokojnie. Iran podpisał nie tak dawno umowę o kontroli progr. nuklearnego, a poza tym „Stuxnet“ poczynił swego czasu znaczne spustoszenia w irańskiej infrastrukturze technicznej. Tym samym Izrael raczej nie odczuwa obecnie palącej potrzeby ataku nuklearnego bądź konwencjonalnego przeciwko Iranowi, zaś zastosowanie bomb atomowych przeciwko Hamasowi byłoby znacznie gorsze od przysłowiowego strzału we własną stopę. Wielka Brytania i Francja, mimo Brexitu, raczej nie planują między sobą wojny. Rosja USA też raczej nie zamierza atakować. Putinowi do uzyskania pożądanego efektu mobilizacji społecznej wystarcza bowiem telewizyjna „gadka-szmatka” Dmitrija Kisieljowa o tym, że RF, gdyby chciała, mogłaby spopielić USA. (Szczególnie mocno akcentowane jest przy tym użycie trybu przypuszczającego.) Pozostaje jeszcze nasz „wielki słoń w pokoju” tzn. ChRL. Ale kogo i po co miałyby zaatakować przy pomocy broni atomowej kontynentalne Chiny? Taiwan? Tybet? W każdym razie papież Franciszek na pewno nie ma podstaw, aby bać się chińskiego ataku nuklearnego na Watykan, bo przecież odmówił spotkania z Dalai Lamą.
„Charakterystyka dobrego rzadu jest dbalosc o ludzkie szczescie i zycie, a nie niszczenie tych podstawowych wartosci”
Thomas Jefferson (1743-1862)
Ten banal przez chwile mnie zaintrygowal. Swiadomosc, ze byli przede mna niepoprawni marzyciele zawsze napawa szczypta otuchy.
@Pak4,
Film Kubricka moze miec 50 lat lecz jego wymowa nie ulegla przedawnieniu w zasadniczych aspektach. Pisze Pan, ze nie jedna osoba decyduje o uzyciu broni jadrowej- tak sa zbudowane systemy zabezpieczajace. W pierwszej chwili to wyglada na pewne zabezpieczenie. Warto jednak pamietac, ze ta regula ma rowniez „aneksy”na wypadek np. utraty komunikacji miedzy roznymi osrodkami decyzyjnymi. W takiej sytuacji odpowiedzialnosc zaczyna spoczywac na barkach jednego czlowieka – tego zazwyczaj nie podaje sie do wiadomosci publicznej. O tym wlasnie pisze Ellsberg. Nie twierdze, ze kraje posiadajace bron nuklearna przy pierwszej okazji zdecyduja sie na jej uzycie. Warto jednak pamietac, ze co jakis czas pojawiaja sie na swiecie ogniska konfliktu w ktore sa zaanagzowane kraje posiadajace bron nuklearna. Przy wzrastajacym poziomie napiecia i czesto braku zrozumienia intencji strony przeciwnej, wystarczy niefortunny zbieg okolicznosci by wzniecic nuklearna wojne. Analiza kryzysu kubanskiego przez Ellsberga jest w tym przypadku bardzo pouczajaca – wtedy swiat mial, mimo wszystko, bardzo duzo szczescie ale ktoregos dnia moze go nie miec. Taki cykl zdarzen powoli wymykajacy sie spod kontroli glownych aktorow, wbrew temu, co tu probuje sie sugerowac na blogu, ma niewiele wspolnego z systemem politycznym kraju czy tez „imperialnymi zamiarami”. „S..t happens”, nawet w najbardziej wypracowanym i, zdawaloby sie, bezpiecznym systemie. Gdzies, ktos przez nieuwage czy glupote moze spowodowac eksplozje ladunku atomowego. Tragiczny wypadek ale jeszcze nie wojna i swiat to jakos przezyje. Z drugiej zas strony warto pamietac powiedzenie gen. Shermana w czasie wojny secesyjnej, „war is hell”, gdy jego oddzialy maszerowaly przez poludnie Stanow niszczac, pladrujac i zabijajac – ostatecznym celem i ofiara wojny nuklearnej bedzie ludnosc cywilna, zamiary imperialne czy tez nie.
Sęk w tym, że pan zakłada racjonalność działań liderów politycznych. Ale nie ma pewności, że równowaga strachu jest niewzruszalna. Na domiar złego istnieją fanatycy z dostępem do broni atomowej w jakiejś odmianie. A co do Watykanu i dalajlamy xiv, to sprawa jest bardziej skomplikowana niż się panu wydaje. Unikając spotkania z DL, Franciszek uległ chińskiej presji, to smutna prawda, lecz on jest odpowiedzialny za los chińskich katolików respektujących zwierzchność papiestwa, a to jest powodem represji na tychże katolikach ze strony władz. Pańskie żarty są mało śmieszne, bo tu rzeczywiście chodzi o potencjalną zagładę mniejszości.
Dla Kima, czy Iranu, broń atomowa jest zabezpieczeniem przed agresją zewnętrzną, podpaleniem kraju pochodnią demokracji……
Demonizowanie tych krajów przez zachodnie media jest środkiem na otrzymanie przyzwolenia społecznego na atak.
Przerabialiśmy ten schemat już kilkukrotnie.
Skutki możemy obserwować na przykładzie niegdyś kwitnących krajów.
O marzeniach imperialnych zaś, decyduje ilość zagranicznych baz wojskowych i udział w konfliktach zbrojnych kilku krajów.
Mieniących się zresztą demokracjami i posiadających arsenał nuklearny.
Ale operujących za pomocą dronów, grup specjalnych, pomocy wojskowej dla marionetek rządzących podległymi krajami.
Gwarancją bezpieczeństwa świata jest równowaga sił, czy też możliwość uderzenia odwetowego.
Opracowywane intensywnie ostatnio systemy antyrakietowe, tę równowagę zakłócają, dając możliwość teoretyczną prowadzenia ograniczonej wojny nuklearnej, minimalizacji strat do takich do przyjęcia przez społeczeństwo.
Resztę załatwi propaganda……
@Satoshi Politico:
Papież Franciszek mówi o wypadku, który prowadzi do wojny. Nie o celowym jej rozpętaniu. Bardzo mi to współgra z wymową książki Schlossera, którą wciąż przywołuję — historia broni nuklearnej w USA (jako najlepiej poznany przykład) wskazuje, że do wypadku wiele razy o mało nie doszło. Wielokrotnie dochodziło także do błędnych ostrzeżeń o ataku przeciwnika, które stawiały arsenał atomowy w gotowości. Nigdzie tu nie mam mowy o próbie wywołania wojny atomowej…
Z jednej strony można powiedzieć, że nie warto panikować — w o wiele bardziej napiętej sytuacji międzynarodowej zadziałały mechanizmy zabezpieczeń, a przede wszystkim zdrowy rozsądek obsługi. (Podobno w jednym przypadku fałszywego ostrzeżenia, z wysłania w powietrze bombowców powstrzymało Amerykanów szybkie sprawdzenie gdzie jest Chruszczow… A ten był na posiedzeniu ONZ w Nowym Jorku; więc Amerykanie uznali, że ostrzeżenie musi być fałszywe, bo Chruszczow raczej nie chce zbombardować samego siebie…)
Te działające zabezpieczenia wskazują, że przynajmniej doświadczeni posiadacze broni nuklearnej wiedzą o problemi, mierzyli się z nim przez dziesięciolecia i są gotowi na kolejne problemy. W USA (wciąż przywołuję za Schlosserem ten przykład, gdyż USA czasami odtajniają materiały i można śledzić historię…) poważnie zajęto się zabezpieczeniami za prezydentu Eisenhowera.
Z drugiej strony, skoro coś jest możliwe, to prędzej czy później (pomnóżmy sobie czas przez liczbę głowic) nastąpi. Na dodatek* dochodzi kwestia nowych posiadaczy, ich braku doświadczenia, oraz zapóźnienia technologicznego.
*) O ile rozumiem, że likwidacja arsenału też ma swoje niebezpieczeństwa, to oczekiwałbym poważnego ruchu w kierunku zmniejszenia liczby głowic w USA i Rosji, do powiedzmy, poziomu Francji. Bo wydaje się, że Francja ma dość rozsądne podejście — przyjęła że nie potrzebuje środków do zwielokrotnienia możliwości zagłady, zniechęcając każdego potencjalnego przeciwnika. Tymczasem nawet niewielka szansa wypadku, zwielokrotniona zostaje przez liczbę posiadanych głowic…
@Marian W.O.:
Tu nie ma dobrych rozwiązań. O tym wiadomo od dawna. Stąd waga wszystkich głosów wzywających do zmniejszenia, czy likwidacji arsenału nuklearnego.
Tyle, że nie należy robić i rzeczy przeciwnej — wpadania w panikę. Tak jak i uważania każdej głowicy i bomby za równie niebezpieczną.
Broń atomowa jest czasem dobra. Gdyby np. Rosja broni atomowej nie miała to już dawno by ją zaatakowała w wojnie napastniczej Ameryka i Polska w imię idei jakiegoś Siedmiomorza. Ale Rosja ma broń atomową i Ameryka razem z Polską może jej skoczyć. Zatem Rosja może spać spokojnie dzięki posiadaniu broni jądrowej.
Ach, jak ja uwielbiam zadowolonych z siebie, zadufanych pitolantów, zwłaszcza internacjonalnych.
Taki Satoshi Pitoshi rżnie durnia, no chyba, że to kliniczny przypadek samozwańca gwiazdora…
W obecnej sytuacji geopolitycznej scałkował mini-maxa i ocenił, że alternatywne kryterium, w decyzji ramowej, założywszy, że estymator Bayesa w obecności wcześniejszej dystrybucji pi jest bayesowski, bo minimalizuje średnie ryzyko.
To mu dało naukowe – statystyczne – podstawy do globalnego stwierdzenia „w każdym razie papież Franciszek na pewno nie ma podstaw…”
Uwielbiam wprost takich palantów… bo choć papież to dzisiaj żaden autorytet w opinii globalnej, to nie eliminowałbym pierwiastka nadprzyrodzonego – czyli stochastyki – w analizie sytuacji (vide casus Pietrowa).
Aborygen
19 stycznia o godz. 1:09
Abory z Mel,
nie zazdroszczę Ci, że sobie siedzisz w tym upale (plus 40-50) degrees centigrad i szperasz w myślach.
U mnie tylko minus 5 degrees centigrad i też szperam.
Ale to zapewne bez znaczenia dla poszukiwań.
Choć ta myśl TJ to absolutnie nie banał IMO – ma przeca głebszą treść i jest oryginalne – samorodne.
Na przykład takie zdanie definiuje róznice
„The discussion touches upon both deep philosophical issues, such as the crisis creating a new geopolitical image of the world, as well as banal statements concerning lighter wallets and prices of food and the cost of living.
Papież Franciszek odznaczył orderem świętego Grzegorza Wielkiego proaborcyjną aktywistkę Lilianne Ploumen. Wyróżnienie to jest najwyższym odznaczeniem nadawanym osobom świeckim, za szczególne zasługi dla Kościoła.
@Pak4,
„Tak jak i uważania każdej głowicy i bomby za równie niebezpieczną.”
Prosze Pana, to jest bron zbudowana do jak najbardziej efektywnego i masowego zabijania i kazda jest jednakowo niebezpieczna.
I jeszcze dwie uwagi.
1. Jak napisano w jednej ciekawej analizie, niezaleznie od tego, co jest napisane w konstytucji instytucja wojska nie znajduje sie pod kontrola cywilna ( jak sie powszechnie sadzi) lecz godzi sie na wspolprace z wladza cywilna. Efek tego jest taki, ze wojsko przekazuje wladzy cywilnej tylko takie informacje jakie uwaza, ze wladza cywilna winna poznac. Tak jest nawet w ,podobno, super bezpiecznym systemie amerykanskim. To rodzi zagrozenie.
2. „..several presidents believed their threats had succeeded; and all of them since 1945 have acted throughout their time in office as if they believed that current or future first -use nuclear threats would be legitimate, could be effective, and might be necessary.” D.Ellsberg
To jest grozne samo w sobie.
Ja zas nie wpadam w panike, gdyz to w niczym nie pomoze.
Odznaczył, ale nie za aborcję. Niech pan nie kończy czytać na Terlikowskim.
Jacek, NH
19 stycznia o godz. 14:17
Gdy czytam taki wpis, to z niemiłą ochotą potwierdzam opinie, że Jacek, NH to szkaradna „forumowa menda” – przez grzeczność nie zaprzeczę.
lemarc
19 stycznia o godz. 19:28
Jacek, NH, tudzież Lider4 i dezerter 83 tak mają: wszystko powyżej jednego zdania, rozumianego jako mającego minimum podmiot i orzeczenie, jest kalką czyichś słów zerżniętych z internetowych portali. Co niekiedy, dla niepoznaki, zmieniają szyk, przestawiają wyrazy etc.
Tak czy siak- nienawiść to pomieszana z intelektualną niewydolnością.