Polityczna dulszczyzna marszałka Karczewskiego

Marszałek Senatu rusza na odsiecz eurodeputowanemu Czarneckiemu. Karczewski wzywa eurodeputowaną Różę Thun, z krakowskiego domu Woźniakowską, działaczkę studenckiej opozycji demokratycznej, do wycofania się z polityki. Co za tupet.

Po Czarneckim nie ma się czego spodziewać, ale marszałek Senatu to trzecia osoba w państwie: szlachectwo zobowiązuje. A jednak przemówiła przez niego polityczna dulszczyzna: brudy prać w Polsce. Tylko że te brudy to efekt rządów prawicy Kaczyńskiego, Ziobry i Gowina, których bezgranicznie lojalnym żyrantem jest Karczewski.

Pani Thun jest politykiem opozycji i miała pełne prawo przedstawić swoją ocenę tej polityki w niemieckiej telewizji. Jest to ocena krytyczna, ale trudno, by eurodeputowana z ramienia PO uprawiała kult Kaczyńskiego.

Co więcej, jest to ocena zgodna z prawdą. Polska pod rządami zjednoczonej prawicy jest w konflikcie z standardami europejskimi w dziedzinie praworządności i demokracji, a Waszczykowski z Szydło wielokrotnie dolewali oliwy do ognia, zamiast współpracować. Utrwalało się w Brukseli wrażenie, że PiS szykuje się do „polexitu”.

W państwie polskim źle się dzieje, alarm jest wręcz obowiązkiem, bo Polska zawdzięcza wiele Unii, a Unia wciąż wiąże z Polską wielkie nadzieje.

Dlaczego polska polityk miałaby w zagranicznym medium poświadczać nieprawdę, tuszować, przemilczać, łagodzić? Zachowała się jak prawa i sprawiedliwa posłanka polska w parlamencie Unii. Dopóki Polska jest w UE, jej sprawy są także sprawami Unii. Opinia europejska ma prawo poznać ocenę doświadczonego przedstawiciela polskiej opozycji na te tematy.

Za taką postawę najpierw została, wraz z grupą innych eurodeputowanych z PO, symbolicznie powieszona przez neofaszystów, a potem nikczemnie zaatakowana przez Czarneckiego, wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego (słoma z butów).

Marszałek Karczewski zamiast bronić Thun przed kalumniami Czarneckiego, przyłącza się do pisowskich potępień. Bo mówi prawdę o polityce PiS na forum europejskim. Owszem, zdystansował się od samych obraźliwych słów Czarneckiego, lecz potępił Thun za to samo co hejterska prawica. To warte mniej więcej tyle co złota fraza rzecznik Mazurek (dziś wicemarszałek Sejmu!), że wprawdzie potępia kopiącego przeciwnika PiS, ale go rozumie.

Polityczna nagonka na panią Thun z wysokiego pisowskiego szczebla nie ustaje, mimo że nowy premier i nowy szef dyplomacji łudzą Unię jakimś „nowym otwarciem”. Nowe otwarcie to będzie, jeśli Czarnecki przeprosi panią Thun i sam wycofa się z polityki, a Karczewski zajmie się senatorem Kogutem.