Spekulacje prymasowskie
Nie wiem, jakim cudem abp Józef Kowalczyk miałby zostać prymasem. A takie plotki krążą po mediach, bo po Kościele raczej nie.
Jest tak, że prymas Glemp przechodzi w grudniu w stan zasłużonego spoczynku, a jego tytuł, zgodnie z długą polską tradycją kościelną i decyzją Benedykta XVI, przechodzi na metropolitę gnieźnieńskiego. Jest nim obecnie abp Muszyński.
Jednak i on powinien już być na emeryturze i tak, zgodnie z prawe kościelnym i decyzją obecnego papieża, stanie się za kilka miesięcy. Wtedy Watykan ogłosi nazwisko jego następcy, nowego metropolity gnieźnieńskiego. Papież wybierze go spośród kandydatów przedstawionych za pośrednictwem nuncjusza w Warszawie przez polskich biskupów. Ponieważ papież ma w Kościele władzę niemal absolutną, może postanowić inaczej niż sugeruje episkopat. Tak się zwykle nie dzieje, ale w Kościele wszystko może się zdarzyć.
Dziś nuncjuszem jest abp Kowalczyk. Gdyby biskupi go zaproponowali, naturalnie musiałby tę propozycję przesłać do watykańskiej ,,kancelarii premiera”, czyli sekretariatu stanu, ale pewnie z poczuciem pewnej niezręczności sytuacji.
Tylko jakie ma szanse w episkopacie, by go zgłoszono? Chyba nieduże. To hierarcha bardzo doświadczony, z gęstą siecią kontaktów w centrali i wszędzie, gdzie dyplomata tej rangi tego niezbędnie potrzebuje, na przykład w sferach rządowych, parlamencie i w klasie politycznej i biznesie, ale też choćby z tego powodu nie przez wszystkich biskupów lubiany. Ci niechętni widzą w nim zeświecczonego liberała, a to dziś w Kościele w Polsce gorzej niż komunista. Trudno mi sobie wyobrazić układ sił w episkopacie, którego efektem mogłaby być kandydatura Kowalczyka na metropolitę.
O wiele łatwiej, niestety, wyobrażam sobie, że zgłoszony zostaje abp Głódź, co nie znaczy, powtarzam, że urząd metropolity rzeczywiście obejmie. Głódź to brat łata biskupów, ale to za mało z perspektywy Watykanu. Nie wiem, jak jest teraz, ale i on, jak Kowalczyk, miał jednak w Wiecznym Mieście dobrze wydeptane ścieżki. Nie chcę więc dalej sam spekulować.
Zwłaszcza, że mówimy o tytule honorowym! W prawie kościelnym tytuł prymasa nie daje władzy rządzenia. Ma znaczenie historyczne, emocjonalne. U nas wciąż jest tak, że słyszymy ,,prymas”, a myślimy ,,kardynał Wyszyński”. I na tym dyskusja się kończy.
Lecz obie epoki, Wyszyńskiego i Glempa, już minęły, i nie ma powodu, by podtrzymywać kult samego tytułu. Nie to jest ważne, kto będzie prymasem, lecz to, czym będzie Kościół w Polsce.
XXXX
Janek – dobre pytanie, patrz: Peter, tuciu. ff – kompletnie kulą w płot: Steinbach jest punktem wyjścia, a nie tematem mojego felietonu. Ten co zawsze itd. – po co te obleśne wstawki? Uparcie Pan myli spekulacje personalne z lansowaniem i uparcie dezawuuje HVR, rozmowy z tego być nie może. parker – co do Dworca C. pełna zgoda
Komentarze
Panie Redaktorze
Staralem sie wytlumaczyc, ze nie dezawuuje HVR, a sposob wyboru. Krol ma wladze od Boga, prezydent od narodu, a od kogo ma ja VR?
Pan natomiast uparcie milczy na temat Ashton.
Dziwie sie, ze karci mnie pan pan za mylenie spekulacji personalnych z lansowaniem, po czym nastepuje saznisty felieton o Kowalczyku i jego szansach oraz Glodziu i jego szansach. Czy pan spekuluje, czy pan lansuje Kowalczyka i antylansuje Glodzia. Jak mi to pan wyjasni, to unikne nieporozumien i bede wiedzial na przyszlosc jak rozumiec panskie rozwazania o zaletach/wadach kandydatow na 5 minut przed rozamitymi balotazami.
Przypomnialo mi sie takze powiedzenia: mowimy partia myslimy Lenin.
Nie znam polskiego kosciola tak jak pan, ale raczej uwazam, ze zaden samorzad lokalny nie wybiera na szefa przedstawiciela rzadu. Nie wiem jakie szanse ma Glodz, ale wydaje mi sie, ze wlasnie z tego wzgledu nie ma ich Kowalczyk.
Prosze mnie nie zrozumiec zle, ale pan ciagle jakby przezywal konflikt Natolinczykow i Pulawian nieodmiennie popierajac tych drugich.
Nie wiem takze, czy w polskim kosciele przeszkadza opinia komunisty. Zdaje sie, ze nie przeszkadza bycie konfidentem SB.
KK w Polsce, znajduje się na etapie „uwłaszczania nomenklatury”, po „darze Bożym, jakim był JPII, ze swym doskonałym timingiem w odniesieniu do upadającego ZSRR.
Funkcjonariusze KK doskonale wiedzą o tym, że taka okazja się już nigdy nie powtórzy i zgrywają swój moment do bólu.
Taka „żniwna ” sytuacja ma to do siebie, że „prace gospodarskie” nie sprzyjają odświeżaniu kadr, wykreowywaniu nowych, charyzmatycznych postaci. To eteap podobny do sytuacji SLD, które po wyeksploatowaniu głównych zasobów energii, na zajmowanie się miękkim lądowaniem w nowej rzeczywistości, wykreowało raptem Napieralskiego i Olejniczaka.
Obecni liderzy polskiego KK to też tacy konserwatywni , okopujący się „baszowie”, dla których prymasowstwo, to folklor, który trzeba odbębnić
Ja stawiam na apb Józefa Kowalczyka, bo jest od np. apb Głodzia, barziej inteligentny, i bardziej na bieżąco z tymi wszystkimi ścieżkami, o których Szanowny Gospodarz…
Obłowieni już do syta , nienasyceni hierarchowie polskiego kościoła, mogą chcieć, kogoś, bardziej zręcznego do pełnienia tej funkcji.
Pozatym, my tu gadu -gadu, hierarchowie też swoje, a w międzyczasie , jakby się komuś , gdzieś zapodział sam Bóg. Taki Geniusz, a potrafi się zawieruszyć jak dziecko…
Pozdrawiam,Sebastian
Cóż, przeczytałem ostatni wpis i mam skojarzenia sprzed kilku dziesięcioleci- kto będzie 1-szym sekretarzem KC?
Niestety, obawiam się, że kościół jeśli jeszcze nie jest, to będzie w niedalekiej przyszłości właśnie tym- komitetem centralnym, który z tylnego siedzenia steruje życiem politycznym, ale również innymi dziedzinami życia, w tym kraju. Szkoda, bo wolałbym sytuację, jak u naszych południowych sąsiadów nad Wełtawą. Wiara to sprawa prywatna obywatela, ważne jest dobro kraju.
Sitwa. Mogą mieć różne zdanie w kwestiach trzeciorzędnych, mogą wewnątrz istnieć tarcia, a nawet prywatne nienawiści, ale to jest monolit. I to taki, którego wpływ (negatywny) na życie publiczne w Polsce jest olbrzymi i przedstawiciele organizacji ani myślą o tym, że mogłoby być inaczej. Bardzo to wszystko podobne do PZPR-u z jego frakcjami „betonu”, „dogmatyków”, „liberałów” i rzekomymi różnicami między nimi, a w gruncie rzeczy bez żadnej różnicy, bo liczyła się uprzywilejowana micha i zachowanie monopolu władzy. Dla jego zachowania byli wszyscy gotowi na pakt z diabłem. Wtedy natychmiast zapominali o różnicach, a kto nie chciał zapomnieć, ten wylatywał (tzw. rewizjoniści).
Wywód Petera mnie nie przekonał. Zasugerował On, że Steinbach urosła na niemieckiej scenie politycznej, bo w Polsce było o niej głośno. Nie wierzę, by Warszawa miała moc sprawczą do decydowania o tym, kto się w niemieckiej polityce liczy, a kto nie. W przeciwnym razie wiele rzeczy na linii Warszawa-Berlin (i nie tylko Berlin) wyglądałoby inaczej.
Dla polskiego Kosciola rzymkokatolickiego najlepiej by bylo gdyby B16 prymasem zrobil ks. Rydzyka. Doktorem juz jest, to mozna z przeskokiem zrobic go biskupem i od razu na prymasowski stolec. Bylaby przynajmniej jasnosc sytuacji.
Polecam ciekawy rocznicowy watek, w pelni i z premedytacja korzystajac z uprzejmosci autora blogu:
http://bernardo.salon24.pl/141176,druga-rocznica-smierci-andrzeja-kerna
Pretekstem niech bedzie nazwisko Glodzia.
Ten_co_zawsze
Przeczytałem uważnie rocznicowy tekst Bernarda i dyskusję – pamiętam zresztą tę historię. Muszę przyznać, że tekst na temat bo skoro dyskusja dotyczy biskupów i ich ambicji to czemu nie ma dotyczyć obyczajów prawicy narodowo – katolickiej nawet w kontekście dziwacznych form jej życia rodzinnego. Nie wiem czy śmiać się czy płakać na wspomnienie tej farsy. Nie wiem zresztą jak skomentować ten idiotyzm – również tekst Bernarda i dyskusję w salonie. Ja jestem chyba z innego świata. Nawet jak z empatią na ten przypadek popatrzę i wczuję się w rolę papy Kerna to nie potrafię się z nim utożsamić. No bo jak się można utożsamić z człowiekiem który – jak pisze Bernard – „odzyskuje” córkę. Corek się nie „odzyskuje” – córki trzeba przygotowywać do tego by były niezależne i wolne. Moja córka gdy miała 16-17 lat (jak Kernówna)autostopem objeździła pół Europy – całe wakacje jej nie było. Od czasu do czasu zadzwoniła, że jest fajnie i tyle. Przyznam, że z cichą zazdrością to traktowałem, bo też bym tak chciał a akurat nie mogłem.I jest fajną dziewczyną – inteligentną, wykształconą. Świat do takich dzieciaków teraz należy. Tyle moich okolicznościowych refleksji. I dzięki za wejście na salon – niestety capi tam łódzką dulszczyzną.
Pozdrawiam
Panie Redaktorze! Co to zmieni, że prymasem będzie Muszyński, Kowalczyk lub Głodź? Ja marzę o jednej rzeczy – żeby polski Kościół żył swoim życiem, a Państwo swoim. Żeby ani jedna, ani druga strona nie mieszała się w kwestie, które dotyczą drugiej strony. Czyli marzę po prostu o normalności.
@Tyveog pisze:
„Cóż, przeczytałem ostatni wpis i mam skojarzenia sprzed kilku dziesięcioleci- kto będzie 1-szym sekretarzem KC?”
*********************
Dobre porównanie. Porównanie roli kościoła z rolą PZPR w PRL nasuwa się samo. I owe spekulacje: kto po Gierku, a kto po Breżniewie? Rzecz jasna, spekulacje przyjmowały wówczas formę plotki. Dziennikarze spekulujący oficjalnie mogli się obudzić z ręką w nocniku, jeżeli źle „obstawili”. Tym bardziej, że do krytycznego momentu waadza twierdziła, że nic się nie dzieje. Podobnie jest w tej chwili z hierarchicznym kościołem: jest gdzieś tam daleko, wysoko, sam organizuje swoje przewroty pałacowe i sukcesje – by powiadomić w końcu trzódkę o łasce jaka na nią spłynęła.
Gdyby wybierano szefa Episkopatu, to możnaby śledzić i rozmyślać. Wybór prymasa jest mało istotny. Zresztą nawet gdyby wybierano następcę arcybiskupa Michalika, to co się może zmienić?
W Episkopacie dominuje nurt konserwatywny i to raczej się nie zmieni, bo swoi wyświęcają swoich i wszystko działa, jak świetnie naoliwiona machina. Gdyby nawet coś zazgrzytało, bądź zapiszczało, to z mediów się o tym nie dowiemy, gdyż dyskrecja jest cnotą prawie teologiczną.
A w końcu jakie obecnie kościół ma zmartwienia? Z problemami finansowymi sobie świetnie radzi, liczba powołań wystarczająca, czego chcieć więcej? No może od czasu do czasu jakiegoś konfliktu – np. w sprawie krzyży, albo in vitro, aby zagrzmieć z góry i się ludziom przypomnieć.
Jeśli chodzi o arcybiskupa Głodzia, to raczej o stanowisko szefa Episkopatu mógłby zawalczyć i tu się wykazać badziej niż w niszowej funkcji prymasa. To co prawda jeszcze kilka ładnych lat czekania, ale co tam. Młody jeszcze.
A tak w ogóle – o czym my tu spekulujemy? I tak nie mamy żadnego wpływu na ten wybór. Podobnie zresztą jak nie mamy wpływu na wybór Papieża i biskupów, a nawet proboszczów. Nie mamy też wpływu na prawa jakimi się kieruje Kościół, na jego finanse, politykę itd. Jedyne co możemy zrobić to wybrać sobie takich politycznych przedstawicieli, którzy nie będą chować głowy w piasek słysząc każdy gniewny warkot ze strony episkopatu. I tego nam życze w przyszłych latach.