Kościelny ,,plan Napieralskiego”

Plan deklerykalizacji Polski ma być ponoć ogłoszony  w grudniu na zjeździe lewicy pana Napieralskiego. Przecieki do mediów na ten temat są ciekawe, ale ich wiarygodność trudna do oceny. Nie wiadomo też, jak precyzyjnie powtarzają media otrzymane informacje. Naliczyłem sześć haseł czy tez owego planu odkościelnienia państwa polskiego:

1 ,,podatek od wiary”
2  usunięcie symboli religijnych z budynków publicznych
3 ograniczenie budżetu Funduszu Kościelnego
4  zakaz zapraszania na uroczystości państwowe duchownych
5 niewysyłanie urzędników publicznych na święta kościelne
6 likwidacja kościelno-państwowej Komisji Majątkowej

Nazwijmy tę listę (czy pełną, też nie wiemy) ,, kościelnym planem Napieralskiego”, choć ta nazwa to oczywiście tylko mój wymysł publicystyczny. Kolejność punktów nie jest przypadkowa, idą od, w mojej ocenie, bardziej do mniej istotnych. W istocie zaś idą na rozkurz.

Gdyby konwencja SLD przyjęła ten plan w takim kształcie, nie ma on szans.

Pomijam kwestię polityczno-parlamentarną: z kim SLD mógłby go wprowadzić w życie, choćby w części, bo chyba nikt nie wierzy, że w przewidywalnej przyszłości lewica pana Napieralskiego zdobędzie w sejmie większość pozwalającą jej rządzić bez koalicjanta, a tylko wtedy ,,plan Napieralskiego” mógłby wystartować.
Lecz sądzę, że nawet wtedy skończyłoby się falstartem. A to z drugiego powodu: merytorycznego. Popatrzmy.

1 jestem za, ale samo hasło jest kompletnie nieczytelne. Czy to ma być procent i jaki przekazywany na wskazany Kościół czy organizację religijną w corocznym rozliczeniu podatkowym? Jaki procent? Przypominam, że episkopatowi proponował już refleksję zmierzającą do tego celu, tzn. wprowadzenia jakiejś wersji tzw. podatku kościelnego, nie kto inny jak bp. Pieronek. Bez powodzenia. Kościół katolicki, a to o niego przede wszystkim by chodziło, nie zgodzi się na podatek i będzie walczył z tym pomysłem, co oznacza duży problem polityczny, nawet jeśli wielu katolików byłoby za podatkiem.

2 jestem za, ale znów nie ma szczegółów. Rozumiem, że chodzi o symbole religijne nie tylko katolickie i w budynkach publicznych (jak definiowanych?). Sądząc po aktualnej polskiej dyskusji o krzyżach, ten punkt ,,planu Napieralskiego” jest równie wybuchowy społecznie. O możliwościach realizacji nie mówiąc: już widzę katolików, protestantów, prawosławnych, a może i Żydów i muzułmanów  solidarnie blokujących przed kamerami TV próby wyprowadzenia krzyża ze szpitali czy szkół publicznych.

3 ten budżet nie jest wielkim ciężarem dla państwa (w 2008 r. niecałe 100 mln zł), za to, zgodnie z prawem, ubezpiecza sporą liczbę osób duchownych, nie tylko księży katolickich! Czy ktoś w SLD bierze to pod uwagę? Polskę obciąża KRUS, nie kościelni emeryci.

4 i 5:  jestem za, ale znów bez konkretów trudno zrozumieć, o co chodzi. Przecież to jest sprawa niejednoznaczna. O jakich mowa uroczystościach państwowych i kościelnych? Czy chodzi o administrację rządową czy także samorządową? O jakich i jakiego szczebla ,,urzędników publicznych” ? Jak to hasło ma się do konstytucyjnie gwarantowanych praw człowieka, w tym prawa każdego Polaka do uczestnictwa w życiu publicznym? I jak ma się do zakorzenionego obyczaju, który po prostu ludziom pasuje, a nie pasowałoby im, gdyby nie mogli sobie zaprosić księdza z kropidłem. Kolejne hasło społecznie dezintegrujące. Czy SLD pana Napieralskiego to PiS-bis? 

6  jestem za, ale przecież to już, mam nadzieję, wkrótce nastąpi. 

Czy to nie paradoks, że tylko z jednym hasłem werbalnie się nie zgadzam, a w istocie mnożę wątpliwości. Nie. Ideę deklerykalizacji  państwa uważam za słuszną i pożądaną, ale uważam jednocześnie, że ,,plan Napieralskiego” jej wcale nie służy. Przeciwnie, gdyby tak miał naprawdę wyglądać, oddalałby moment rozpoczęcia jakichkolwiek reform na tym polu.

Takich zmian nie wprowadza się odgórnie, jednym pociągnięciem pióra. Tak robiono za socjalizmu, z wiadomymi skutkami. Jednym z nich jest właśnie lęk przed potraktowaniem serio zasady rozdziału państwa i religii/Kościoła, by się nie narazić na zarzut ,,komuny”. Bez długich i kompetentnych dyskusji, także z duchownymi, bez szukania konsensu politycznego i społecznego w Polsce, bez kampanii informacyjnych, żadna zmiana tego typu jak ,,plan Napieralskiego” u nas się nie powiedzie. Bardziej prawdopodobne, że zmiany dokonają sięoddolnie, to znaczy socjologiczno-polityczna siła religii zmaleje, a z nią problem klerykalizacji państwa.