Pułapki pragmatyzmu: Merkel, Steinbach, Tusk

To dziś najgorętszy temat w polityce niemieckiej, w każdym razie polityce historycznej . Równie ważny w Polsce. To, że Warszawa nie chce pani Steinbach w fundacji dokumentującej wypędzenia Niemców z naszej części Europy po II wojnie światowej, wiemy doskonale.

Ale mniej wiemy, jak ta sprawa gmatwa sytuację w rządzie federalnym Niemiec. A zamęt w rządzie szybko może się przełożyć na zamęt w stosunkach polsko-niemieckich, z takim trudem odbudowywanych przez rząd Donalda Tuska. Należę do tych, którzy kibicują obecnemu kursowi Warszawy wobec Berlina, więc życzę pani kanclerz, by przez Steinbach rząd niemiecki się aby nie rozpadł.

To możliwe, choć, mam nadzieję, kryzys w rządzie aż tak się nie zaostrzy. Merkel jest zakładnikiem obietnicy wpisanej do programu wyborczego chadecji, że to sami zainteresowani, czyli związek wypędzonych, którego szefem jest Steinbach, zdecyduje , kogo deleguje do fundacji Ucieczka, wypędzenia, pojednanie. Teraz wypędzeni, a to spora siła polityczna, mówią: sprawdzamy panią kanclerz.

Czytam w Spieglu, że Angela wymyśliła, iż zaproponuje Erice wysoką posadę rządową w resorcie edukacji z pensją 9 000 euro miesięcznie  i limuzyną z kierowcą. I że Erika wybierze rząd, a z fundacji zrezygnuje. A tu zaskoczenie: Erika wykazała się charakterem i odmówiła, bo uznała, że rezygnacja byłaby niehonorowa względem związku wypędzonych, który murem stanął za jej wejściem do władz fundacji. Mało tego: zwązek ogłosił, że sprawa Steinbach jest testem na jakość niemieckiej demokracji!   

Tylko że równie twarda jest opozycja przeciw Steinbach w rządzie i parlamencie. W rządzie nie zgadza się na poparcie Steinbach, a musi ona uzyskać zgodę rządu, lider liberałów,  minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle, który dał to do zrozumienia już podczas swej pierwszej wizyty zagranicznej, jaką złożył w Warszawie (co było podwójnie znaczącym gestem dobrej woli szefa niemieckiej dyplomacji, chyba niezbyt docenionym w Polsce).

Ale część chadecji, zwłaszcza chadecja bawarska, jest za Steinbach, no bo słowo się rzekło, a poza tym ten odłam chadecji po prostu sympatyzuje z Eriką, bo czuje, jak silne ma ona poparcie w chadeckim, a też i socjaldemokratycznym elektoracie. W Polsce mało się wie o tym, że Steinbach, u nas przedstawiana skrajnie negatywnie i to ponad wewnętrznymi polskimi podziałami politycznym, w Niemczech uważana bywa za umiarkowaną jak na działaczkę BdV, związku wypędzonych. I za odważną, skoro nie raz wyprawiła się na dyskusje do Polski, gdzie jest ,,hate-figure”.

Jak zjeść tę żabę? U progu nowej kadencji Merkel zalicza poważny uszczerbek na swym prestiżu. W zderzeniu z pryncypialną Steinbach jawi się jako słaba, niezdolna do rozwiązania problemu zagrażającego spójności nowego rządu. Na dodatek także opozycja w parlamencie jest przeciw wejściu Steinbach do fundacji i ma mocny argument: to zaszkodzi stosunkom z Polską.

Trzeba wybierać: co jest tu dla Niemiec ważniejsze? Dobre stosunki z Warszawą czy kontrowersyjna i w Polsce, i w Niemczech, obsada władz fundacji? Oczywiście, że dobre stosunki. Pani kanclerz to wie i wymyśliła tę nieszczęsną próbę przekupstwa Eriki właśnie dlatego. Ale się przeliczyła i chyba nie wie, co dalej.

Płynie z tego pata lekcja o szerszym wymiarze. Widzimy mało apetyczną  kuchnię wielkiej polityki, lecz i coś więcej. Pojedynek politycznego pragmatyzmu (Merkel) z politycznym uporem, trwaniem przy pryncypiach (Steinbach). Pojedynek jeszcze ostatecznie nierozstrzygnięty, lecz na razie ze wskazaniem na Erikę jako rozgrywającą.

Niedawno premier Tusk wyznał, że jego ulubionym pisarzem politycznym jest John Gray, który z twardego liberała przeszedł na pozycje pragmatyczno-realistyczne. Nie deklamuje o zasadach, lecz zaleca podejście zadaniowe: robić to, co możliwe. Nie wiem, czy pani kanclerz czyta Graya, ale sprawę Steinbach usiłuje rozwiązać tak, jakby go czytała i wzięła sobie do serca. No i co? Porażka metody przeczekiwania i grania na niskich ludzkich instynktach. To powinno dać do myślenia polskiemu premierowi. Oczywiście nie tylko w kwestii Steinbach.          

XXXX
Rad jestem, że wywiązała się dyskusja o haiku, momentami zabawna i odświeżająca, w czym zasługę mają m.in. Sebastian, kubajurek, Kartka z podróży i Helena (dziękuję! Happy Thanksgiving to you!) Michał ? nie rozumiem, czemu mam atakować Rompuya, tylko dla efektu zaskoczenia? Ten co zawsze itd. ? jednak chyba nie czyta Pan mnie tak uważnie, jak Pan deklaruje, to pewnie skutek, nazwijmy to biegunki blogowej (od biegania po blogach). Pisałem owszem wiele razy o traktacie i Unii w jego kontekście, a także o kwestii obsadzenia nowych stanowisk, ale akcent kładłem nie na personalia, lecz na sterowność i w tym sensie wybór HVR mi naturalnie nie przeszkadza (polecam tekst Duet na miarę Wawrzyńca Smoczyńskiego w najnowszej Polityce). Tak, jestem w mniejszości, ale argumenty przeciwko Hermanowi i lady Ashton uważam za nieprzemyślane i pochopne, dyktowane emocjami rodem z tabloidu. Pewnie, że twarz znana byłaby efektowniejsza w mediach i polityce PR, ale czy skuteczniejsza? Czy Blair jest skuteczny w swej misji na Bliskim Wschodzie? Unia nie jest państwem, tylko przymierzem do osiągania konkretnych celów , Tak zwany prezydent UE ma spinać przymierze i pilnować roboty, do tego charyzma nie jest potrzebna. Taka zresztą była wspólnota europejska od narodzin. Tworzyli ją politycy wybitni, z formatem, o jakim dziś możemy sobie tylko pomarzyć, lecz bez charyzmy w znaczeniu dzisiejszym, tele-populistycznym. I może to jeden z powodów, dla których projekt wszedł w życie i ma szansę żyć dalej.