Klnie jak poseł
Marszałek Kopacz chce ukarać posła Zbigniewa Rynasiewicza z PO, który przeklinał na posiedzeniu jednej z komisji sejmowych. Mówimy: klnie jak szewc. Ale czasy się zmieniają: okazuje się, że kląć publicznie może też reprezentant narodu.
Niby drobiazg, ale nie do końca. Nie znam parlamentu, w którym tolerowano by rzucanie ,,mięsem” podczas wykonywania obowiązków przez deputowanych. Marszałek Kopacz chce sprawę klnącego posła przekazać do rozpatrzenia komisji etyki poselskiej. Ale lepsza droga to powinien być ostracyzm towarzyski. Ujawnienie personaliów i okoliczności. Takie grubiaństwo skuteczniej leczyć zadawaniem wstydu grubianinowi niż karami dyscyplinarnymi.
Oczywiście, klnie nie tylko przyłapany na gorącym uczynku ten jeden poseł. Plaga przeklinania jest u nas powszechna. Przekracza wszystkie podziały – klasowe, edukacyjne, pokoleniowe, polityczne. Klnie się jawnie i bez zażenowania na ulicach największych miast i w miejscach zabitych dechami.Na domiar złego (nie tylko u nas) przekleństwa coraz szerzej są akceptowane w kulturze masowej, która dziś wychowuje młodzież.
Znam w Europie dwa kraje, gdzie werbalne chamstwo może nas dopaść w najmniej oczekiwanym miejscu i czasie, tak jak w Polsce. To Londyn i niektóre inne wielkie miasta na Wyspach oraz Rosja. Pewno nie lepiej jest w wielu innych, na czele z Italią i Hiszpanią, ale nie znam tych języków na tyle, by mieć pewność.
Przekleństwa w miejscach publicznych są zawsze nieznośne, psują powietrze. Ale w miejscach takich jak parlament są czymś jeszcze: dowodem niskiej jakości klasy politycznej, która taką werbalną przemoc toleruje. Rzecz nie w tym, by zakazać przeklinania w ogóle, bo to byłby idiotyzm – o ile wiem formalnie mamy takie całkowicie martwe przepisy zabraniające używania wulgaryzmów w przestrzeni publicznej – rzecz w tym, że masowe publiczne przeklinanie i jego masowe tolerowanie mówi coś nie tylko o przeklinających, ale także o społeczeństwie. Mówi to, że społeczeństwo traci zdolność ale i chęć samoobrony przed agresją. Dziś werbalną, a jutro?
Komentarze
Panie redaktorze! Sprawę rozdmuchała tvn 24! W Polsce przeklina się i bluźni na okrągło, nie pochwalam tego ale to powszechne. Dziennikarzyna z tvn24 „przyskrzyniła” Panią Kopacz, co z tym sejmowym casusem zrobi- zapowiedziała ona, „na antenie” tvn 24 skierowanie sprawy do komisji etyki! Pani Kopacz od dawna prze do piętnowania „nieobyczajnych wypowiedzi” w Sejmie, co nie udaje się jej i nie uda(!).—-Zastanawiam się jak, ta sama tvn 24 postąpiła z Durczokiem, na antenie bluźniącym, bo on nadal niby wybitny dziennikarzyna, tej -„wybitnej, `opiniotwórczej` tvn 24”. Nadal tam pracuje, jako ten „wybitny” dziennikarzyna! -Morozowski(inny „wybitny” dziennikarzyna tvn 24) ongi przerwał swój autorski program, donosząc o „bulu” wpisanym przez prezydenta RP,powodując rozdmuchanie tej wpadki ; po paru dniach relacjonował, że wygrał film „Jak zostać królem”, choć on cenił wyżej film, -czarny „ŁABĄDŹ”- – „ŁABĄDŹ” – TO WYPOWIEDŹ „WYBITNEGO (sic !) DZIENNIKARZA(?!)” TVN24. Ale on ma prawo czepiać się innych, bo on mądry, wybitny,”bezkonkurencyjny” z „opiniotwórczej” stacji .Niczym Durczok! Oni mają prawo do „swojej” polszczyzny, ot- tvn-owskiej, piętnując innych, bo oni wybitni, tvn też- pożal się Boże. —– Z rozbawieniem oglądam różne nagrody rozdawane „dziennikarzom”przez dziennikarzy. Toż to towarzystwo wzajemnej adoracji. Głupek, nie głupek, ma szanse i to wielkie! Dziennikarze tvn górują tam! ——-W Polsce kultura języka jest nikła,. Piętnujmy to. Ale, nie idźmy w kazuistykę, nie czepiajmy się poszczególnych osób, bo to śmieszne! Mówmy o problemie.
Sprawa jest banalnie prosta.
Parlament może wcielić w życie ustawę, że w języku polskim nie ma brzydkich słów.
Mnie bardziej rażą nadużywane słowa wytrychy np. dokładnie czy niesamowite.
Poseł nazywa się Zbigniew Rynasiewicz, a pobluzgał sobie – uwaga – podczas przyjmowania przez sejmową komisje sprawozdania Rady Języka Polskiego. Bluzki w przestrzeni publicznej są wyrazem ogólnego schamienia społeczeństwa. Widać to i na tym blogu, gdy niektórzy z nas bronią niekulturanych – eufemistycznie mówiąc – wypowiedzi czytelników Gospodarza. Pozdrawiam.
Podejrzewam, ze, drogi Adasiu, nie powinienem tego pisać. No ale niech tam
Pozwalam sobie na poufałość z dwóch powodów:
– żeśmy się osobiście poznali; kiedyś..
– przewyższam ciebie wiekiem o lat ponad sześc; niestety, nie mogę cie przewyższyć miejscem urodzenia..
Mam nadzieje ze mi darujesz te poufałość.
Z tym językiem nieparlamentarnym w parlamencie to ja nie wiem. Bo zobacz co się porobiło ostatnio – w ostatni czwartek – w tym oto tutaj parlamencie
http://www.torontosun.com/2013/05/10/cabinet-minister-quits-after-racial-tensions-spark-brawl-at-nova-scotia-legislature
„Minister turystyki i członek partii New Democratic Party (NDP), Percy Paris, został oskarżony o napaść i wypowiadanie gróźb przeciwko liberalnemu posłowi opozycji, Keith Colwellowi, którego Paris rzekomo pchnął go na ścianie w męskiej ubikacji parlamentarnej. Poseł Paris jest Murzynem. Obaj mężczyźni maja po 65 lat”
Zreasumujmy, Adasiu.
W tej grubo ponad stuletniej demokracji kanadyjskiej – Nova Scotia jest jedna z dziesięciu Prowincji kanadyjskich; są jeszcze 3 Terytoria – zahartowani w bojach polemicznych posłowie napadają na siebie, FIZYCZNIE, w UBIKACJI parlamentarnej. Wkracza POLICJA. Minister REZYGNUJE. Chryja elegancka.
Nie pierwsza zresztą. Poprzednia się wydarzyła, tez w tej samej prowincji, 30 lat temu. Gdzie indziej w Kanadzie zdarzały się podobne. Na przestrzeni wieloletniej historii tego jednego z NAJSTARSZYCH systemów demokratycznych w świecie. Tarcia miedzy rasowe, choć istnieją, nie były tu raczej czynnikiem decydującym. No, może tylko to, Murzyn chyba przewyższał waga białego. Stad zapewne to pchniecie na ścianę ubikacji parlamentarnej..
I teraz wkraczasz Ty , Adasiu. Mam nadzieje, ze mi wybaczysz te poufałość. A z czym ty wkraczasz, na tym prominentnym blogu „Polityki”? A z trąbieniem na larum z tego powodu, ze w naszej 23-letniej demokracji parlamentarnej, nieparlamentarny język się zdarza od czasu do czasu!
Naprawdę, Adamie. Teraz już poważnie. Nie dałbyś tak sobie czego? Łikend ostatecznie jest. Tylko nie dawaj sobie siana
PS. Pozdrawiam najserdeczniej zarówno Ciebie jak i red. Gorzyma. Przez Gorzyma żeśmy się bowiem poznawali..
A mnie dodatkowo razi nadużywanie pewnych słów. Wielkich słów do małych rzeczy.
Albo klnie jak celebrytka
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,13888036,Hotelowe_rewolucje_Magdy_Gessler.html#BoxSlotIIMT
Przyznaję, że dla mnie najlepszym kabaretem jest wypowiadanie liczb przez różne ważne osobistości. Mnie to nawet nie drażni, tylko budzi moją wesołość. Kiedyś TVN24 nagrał wypowiedź podsumowującą Przewodniczącego Komisji Wyborczej. To, co on wyprawiał z liczebnikami, to się w głowie nie mieści. Ludzie piszący ważnym osobistościom teksty mówione powinni liczby pisać słownie, wtedy nie byłoby pomyłek. A tak dla rozrywki – proszę powiedzieć:
1. dla 4. 683 koni zabrakło paszy,
2. z 15. 694 żołnierzami przyszło nam walczyć podczas przeprawy.
3. w 2213 roku będzie 200 rocznica tego wpisu
Dzien dobry Panstwu,
wyjechalem z Kraju dawno, dawno temu…pamietam, ze in illo tempore rzadko slyszalem te wulgarne przeklenstwa (lata 70.) a obecnie w Kraju to jest plaga i chyba nikt tym nie przejmuje sie. Przeklinaja tez u nas w Szwecji ale materia tych tubylczych przeklenstw jest zupelnia inna, anizeli w Polsce. Ot, np. „diabel”, „pieklo” prawie nigdy ponizej pasa.
Mieszkam niedaleko kosciola katolickiego (nie naleze do tej owczarni)), jakies 100 m i czesto przysluchuje sie Polakom, czestokroc mlodym a nawet dzieciakom, jak w drodze do kosciola taka „subtelna” polszczyzna operuja. Bez wyjatku, nawet kobiety… ilez tych: k…., ch….p…. w roznych konfiguracjach i permutacjach da sie slyszec.
Nie wiem, moze to przyjeta teraz forma, juz nie „materia gravis”, w Polsce, skoro nawet w mediach da sie slyszec podobne wyrazenia. I nikt prawie na to nie reaguje.
Jan Niecislaw Baudouin de Courtenay (1845-1927) polski lingwista powiadal, ze slowo „d….a” nie jest ani lepszym ani gorszym od „generala”, bowiem wszystko zalezy od uzycia.
Ale to juz inna historia.
@orteq
Chyba Pan nie doczytał do końca. Dodam najnowszy przykład rozlewania się agresji: podczas krakowskich studenckich juwenaliów doszło do bójki z nożami.Nie wiem jak w Kanadzie, ale w Polsce zaprani studenci z nożami to jednak wciąż bulwersuje. Można to wszystko lekceważyć jak Pan, ale ja jestem na chamstwo z różnych powodów szczególnie uczulony i widzę jego tolerowanie jako przejaw głębszego kryzysu, groźny dla demokracji. Podobnie jak tolerowanie politycznych kiboli i przenikanie ekstremistów oby skrzydeł do głównego nurtu polityki.
POP- kultura…….
Język mas, stał się językiem elit….
No ale skoro przedstawiciele mas stali się elitą, to czego można się spodziewać?
Język furmana, szewca- przedstawicieli wymarłych już prawie zawodów- zdominował język salonów?
Jeszcze ze dwa pokolenia i dorobimy się elit nieklnących…..
A na razie, vox populi vox dei……
To te elity będące przy władzy obecnie, denerwował program Bralczyka, czy Miodka w publicznej TV, więc postanowiły go zdjąć z anteny. Jakiś tam profesor nie będzie im mówił, jak mają się zachowywać i do elektoratu przemawiać.
Wykształciuch jakiś……
Zaczyna się to już w szkole, tam z jednej strony tolerując zanik czytelnictwa, czyli dostępu do słów dających szansę na bogate opisywanie rzeczywistości, pozwala sie na zastępowanie ich słowami typu fajny, potem zajebisty, a wykrzykniki z Oh!!! zastępuje wiadomymi.
Koło domu moich rodziców przewija się cały błogostan szkoły podstawowej i gimnazjum . Czasami nie zdzierżam i na wulgarny słowotok reaguję nie tak jak nauczyciel odwracający się plecami i udający, że nie słyszy, lecz prowokującym, niestety, pytaniem: czy tak u ciebie w domu mówi się w trakcie niedzielnego obiadu?
Reakcję są przeróżne, coraz częściej – odp….. bo ci jeb…, to z tych delikatniejszych. Znieczulica, bierność rodziców, nauczycieli wręcz nas wszystkich, daje przyzwolenie na taki język i takie zachowania.
Nie jestem purystą językowym, ale tutaj konieczna jest, żeby to nie zabrzmiało zbyt górnolotnie, ale jakaś kampania ogólnopolska o czystość języka, o piętnowanie wulgaryzmów, o nieprzenikanie do mowy publicznej różnych słów ? w tym chociażby tak mnie drażniącego – zajebisty. No i to co pierwotne, przywrócić chęć czytania.
pozdrawiam
BMM
Jechałem kiedyś tramwajem, obok rozmawiało dwóch na oko dwudziestolatków. Jeden opowiadał drugiemu o świetnej dziewczynie jaką poznał. „Bo, k., wiesz, to nie jakaś pier. k., ale, k., super laska. Jest, k., w porządku”. I tak jeszcze parę komplementów. W końcu zamilkł, zamyślił się, a po chwili powiedział: „Wiesz, k., brak mi słów żeby to opisać”.
Ta historyjka daje pewną nadzieję na przyszłość, że napotkawszy na trudniejsze zagadnienia, także posłowie będą musieli wzbogacić swoje słownictwo.
A na razie proponowałbym pani marszałek następującą reakcję: – Zamknij się, k., bo cię wyp. z sali!
Do każdego trzeba się zwracać w sposób dla niego zrozumiały.
Uzywanie wulgaryzmow sa dowodem potencjalu przemocy i bezradnosci .
My jako jednostki odrzucamy te dwa uczucia ,albo? w drugim wypadku
gotowi jestesmy do konfliktu …tylko po co ?
A jesli uzywanie wulgaryzmow przez Hiszpanow i Wlochow moglabym
przysiadz ,oni tego nie robia , oni wypadku „watpliwosci ” krzycza !
Po prostu krzycza .
Pozdrawiam
Jak tak dalej pójdzie, wulgaryzmy przestaną być wulgaryzmami. Kiedyś słowo „kobieta” było obraźliwe. A posłowie i tak mówią lepiej od statystycznego Polaka. Nie ma co winić tvn.
Podobnie jak ozzy, jestem w Polsce gościem, turystą, który jednak doskonale zna język.
Autobus miejski, pan w garniturze, z latopową teczką, widać że nie przysłowiowy robol czy kibol. Pan rozmawia przez komórę, nie za głośno, ale wystarczająco donośnoe, żeby przebić hurkot silnika (autobus przegubowy, silnik z tyłu, scena dzieje się w drugim segmenie”.
„… i wiesz, k…, ja mu mówie, k…, że on jest jakiś poj… y, a on mi nadal pier…. swoje!”
i tak dobre parę minut. I wcale nie jest to wyjątek. Tak się chyba teraz rozmawia na ulicy, przynajmniej ja odnoszę to wrażenie.
Chyba wszyscy pamiętają „Dzień świra”. Albo inny wehikuł artystyczny dla bulzgów, czyli film „Stacja”. Kiedy odbyła się projekcja tego ostatniego filmu w Montrealu, to proszę mi wierzyć, ale sporo ludzi wyszło, bo nie zdzierżyło tego potoku darmowych, niczego nie wnoszących do akcji bluzgów.
Nie wiem, co sprawia, że używanie siarczystych przekleństw stało się w Polsce niemal powszechnie akceptowalną normą.
Szczęśliwi turyści, którzy nie znają języka, dzięki czemu Polska może się im jawić jako naprawdę uroczy kraj.
Szanowny Panie Gospodarzu,
wlasciwie wyluszczyl Pan sedno sprawy w zakonczeniu odpowiedzi @orteqowi i mozna byloby cala te dyskusje tym zamknac i zajac sie czyms innym. Byleby tylko nie smolenskimi bieriozkami.
Podobnie jak powyzej szanowny @jacobsky, moglbym pare przykladow z moich doswiadczen krajowych przytoczyc. Jeden byl bardzo zabawny. W jednym z autobusow, a bylo to w Bialymstoku lata 90, bom od tego czasu juz do Kraju nie zagladam – nikogo tam nie mam a jednoczesnie wizja wojazy w tej scenerii chamsko-kibolskiej nie odpowiada mi. Ale do rzeczy: kierowca mial obrazek przyklejony do panelu a na nim napis „Boze prowac!” (oryg.pisowania) a klal, zgola nie gorzej niz wspomniany posel – nie porownam do szewca, bo porzadny rzemiocha dba, by klienci nie slyszeli jego bluzgow, co najwyzej wymsknie mu sie, kiedy mlotkiem trafi w palce a nie w cwieka.
@Jacobsky wspomnial filmy, ktore juz powstaly w latach 90 i pozniej. Podobnie odebralem je. Te wszystkie „Psy” i „swiry”
Przypomniala mi sie tworczosc Marka Piwowskiego , Henryka Kluby, duet Himilisbach-Maklakiewicz. Tam nie bylo wcale tych wulgarnych bluzgow, ktore nie wiem dlaczego musza byc tak gesto i czesto dzisiaj, czy to w kinematografii czy w literaturze. Mnie nie bawia te filmy i ta tworczosc literacka nasycona przeklenstwami. Dziwie sie aktorom, ktorzy takie role przyjmuja. Tu u nas w Szwecji jest to obce zjawisko a presja mediow jest bardzo silna i czestokroc skuteczna a takiej „tworczosci” zywot jest bardzo krotki.
Moj mistrz humoru i felietonu Janusz Glowacki zwykl byl mawiac, ze w nocy gorzej widac. Zreszta polecam jego pismiennictwo, bo pisze z elegancja i kultura.
wiesiek59
11 maja o godz. 12:05
Ten język to jest wynik długoletniej pracy nad ludźmi, prowadzonej w PRL-u.
Wyrazistym przykładem może być obserwowane na co dzień zachowanie mojego własnego dyrektora. Miał on zwyczaj „obnoszenia ręki” po pokojach z samego rana. Jeśli w naszym pokoju /pracowałyśmy w nim we dwie z koleżanką/ był akurat jakiś mężczyzna – ktoś z produkcji, czy od mechanika – to rękę w pierwszej kolejności podawał właśnie jemu, potem nam, po kolei. Nawet jeśli był to klient, który przyjechał porannym pociągiem i razem z nami wchodził do biura, to też – jeśli chłop – rąsia w pierwszej kolejności, jeśli baba – po uważaniu.
Preferował też takie grube słowa w obecności prostych robotników z transportu, czy innych „fizycznych”. Wydawało mu się, że w ten sposób jest bliżej klasy robotniczej, taki brat – łata. A ci prości, słabo wykształceni ludzie nigdy w naszej obecności takich słów nie używali…
Krótko mówiąc; praca u podstaw i są wyniki.
Trzeba będzie kolejnej takiej pracy, aby ten strup odpadł, choć ślad pewnie pozostanie. Tylko jakoś nie widzę chętnych do podjęcia takiego wysiłku.
To trochę, jak zawracanie Wisły kijem. Niestety.
@gospodarz:
a skad pan wie, ze to byli „naprani studenci”? wierzy pan nadal „gw” i jej klonom?
Odnoszę wrażenie, że owe q..rwowanie ma też być może swoją przyczynę w składni, gramatyce zdania języka polskiego. Wielu rozmówcom brakuje w pewnym momencie właściwego słowa bądź próbują kontynuować swoją relację bez tzw. przerywników typu „eee…yyy…” choć i to pierwsze czyli „q” nie wyklucza tego drugiego.
Moją teorię można „posłuchać” np. gdy oglądamy, słuchamy TV/radia. I prowadzący* i odpowiadający często-gęsto nie potrafią powiedzieć 2-3 zdań (a nawet jednego) bez tzw. dukania ,a nie wypada (jeszcze?) dodać wspomniane „q”. Faktem (ale to już rzadziej lub b. rzadko) jest ,że spotykam osoby ,które mówią poprawną, płynną polszczyzną. Za młodych lat uczęszczałem często na wykłady z „nieważnego” przedmiotu, powodem było ładne wysławianie się wykładowcy.
*czyli dziennikarz lub reporter po którym należałoby się spodziewać „gładkiego” języka.
Aha.. po hiszpańsku curva peligrosa znaczy : niebezpieczny zakręt.
@Adam Szostkiewicz, Policja podaje, że juwenaliowi napastnicy nie byli studentami.
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,13890653,Cztery_osoby_zranione_nozem_w_krakowskich_akademikach.html#LokKrakTxt
Adam Szostkiewicz (10:56)
„Chyba Pan nie doczytał do końca… Można to wszystko lekceważyć jak Pan, ale ja jestem na chamstwo z różnych powodów szczególnie uczulony i widzę jego tolerowanie jako przejaw głębszego kryzysu, groźny dla demokracji. Podobnie jak tolerowanie politycznych kiboli i przenikanie ekstremistów obu skrzydeł do głównego nurtu polityki.”
Tak toczno, panie psorze! Już ruki po szwam daje. I grzecznie na wyniki tego nietolerowania oczekuje. A ze w międzyczasie tyle RZECZYWISTYCH problemów pozostaje nie tylko nierozwiązanych ale nawet i niedyskutowanych, to niech się inni o to martwią.
Jednym z tych problemów jest to, ze przenikanie ekstremistów do głównego nurtu polityki nie dotyczy, po równo, obu skrzydeł polskich. Tak przynajmniej mnie się widzi, z odległości. Jeśli się mylę, to odszczekam. A narazie to nieostające śle
@gatsby
To dobrze, jeśli to prawda. Oby była, ale ostateczna wersja wydarzenia może być jednak inna.
A tam ludzie giną za amerykańskie pieniądze. http://wiadomosci.onet.pl/swiat/turcja-eksplozje-przy-granicy-z-syria-to-byl-zamac,1,5514085,wiadomosc.html
Informator „Newsweeka” zdradził, że PiS na początku płacili Rogalskiemu 9 tys. zł miesięcznie, potem ok. dwunastu, ale w ciągu ostatniego roku obniżono mu wynagrodzenie o połowę. W ciągu dwóch i pół roku mogło się tego uzbierać ok. 250 tys. zł.
Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/polska/news-newsweek-to-klub-pis-oplacal-mec-rogalskiego,nId,965937?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
===============
Niezła sumka….
Jedynymi mającymi pieniądze w tym kraju, są podpięci do państwowego cycka?
zezem
11 maja o godz. 15:49
Może takie efekty daje religia zamiast retoryki?
A na poważnie, zasób słownictwa naszej młodzieży jest dość ograniczony.
Jakieś 500 słów do funkcjonowania wystarczy.
Stany emocjonalne zaś, wyrażane są mową ciała i modulacją podstawowego k….wa.
Nawet piloci tutki inwokację do swego bóstwa u kresu życia tym wyrazili…..
Standard?
W społeczeństwie czytającym 42 strony rocznie, to chyba norma?
Dawno temu ktoś podsumował badania prasoznawcze.
30% społeczeństwa nie rozumiało 70% tekstów „Trybuny ludu”.
I tak już pozostało…..
Choć jak na analfabetyzm powszechny w II RP, to i tak postęp.
Sprywatyzowano wydawnictwo „Czytelnik”, a szkoda, dalej byłoby potrzebne. Książka kosztuje w naszym kraju równowartość co najmniej pięciu godzin pracy najniżej uposażonego.
Harlequiny, czy bliższa ci geograficznie „Saga o ludziach lodu” dwie co najmniej godziny.
Skąd więc mają znać język literacki nasi ziomkowie?
Jakie społeczeństwo takie elity, jakie elity rządzące (we wszystkich wymiarach) taka m.in. edukacja, jaki poziom tej edukacji taki potencjał intelektualny (patrz – prof.Jan Hartman), jaki potencjał intelektualny – taki sposób komunikacji, jaki sposób komunikacji – taka jakość demokracji (bo ona to przede wszystkim dyskurs społeczny).
Nie uczestniczę w jakichkolwiek wyborach, nie mam związku z żadną organizacją tzw. „poza-rządową”, nie należę do żadnych partii czy stowarzyszeń, za Julianem Tuwimem mam wszystko w …. (jak w jego wiekopomnym wierszu). Jestem dinozaurem minionej epoki, który winien zniknąć (m.in. z powodu sposobu myślenia) z powierzchni ziemi
aby nie zatruwać widoku i dobrego samopoczucia młodym, pięknym, bogatym, prężnym, optymistycznym, przedsiębiorczym, neo-liberalnie myślącym OBYWATELOM. Oni myśleć „inaczej’ nie chcą !
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Bo co mi zostało ….
Pozdrawiam – Wodnik 53
🙂
Gazeta Wyborcza:
jedyny dziennik, ktory mnie nie zawiodl od samego poczatku – a mam
nawet prawie caly archiwalny rok pierwszy tej wspanialej gazety.
@gospodarz
11 maja o godz. 17:05:
in dubio pro szostakiewicz?
Pamiętam lata 50-te. Młodzież męska, robotnicy klęli podobnie jak teraz, ale nigdy w towarzystwie kobiet i dzieci. Teraz nowe pokolenia nie mają umiaru. Klną nawet przedszkolaki. Wulgaryzmy są wszędzie, w prasie, powieściach i filmach, nawet w sejmie. Skutki tego są oczywiste i trudno liczyć na poprawę.
OZZY no musze sie przyznac , ze zaje.. cie mi sie czytalo wszystkie komentarze do momentu twojego ostatniego wpisu z godziny 18;23
PS . zaloz sobie obwiednie wecka janiszewskiego ,poprawia percepcje
Czemu tak się dziwicie ?
Jeśli nie uczy się matematyki , języka polskiego i WF w szkołach,
to i wychowankowie nie znają mowy polskiej , nie znają matematyki a fizycznie to chodzi takie zgarbione pokolenie.
Za to mieliśmy super ministrów oświaty no i komplet katechetów nauczających by do każdego mówić BRACIE , SIOSTRO.
Ciekawe czemu się nie przyjęło a pięknie egzystują słówka na K < P < H czy CH.
Nadużywanie wulgaryzmów kiedyś stanie się obciachem i to wtedy będzie koniec tego rynsztokowego języka. Wszelki nakazy, zakazy, kary, infamie itp. są po prostu do luftu, nikt się tego nie przestraszy, a wręcz poczuje się lepiej, łamiąc je.
Jak byłem małym chłopczykiem, a zdarzyło się, że wulce szyły akurat po naszej ulicy do szynku, to wszystkie matki zwoływały dzieci pod swoje spódnice, ażeby broń boże nie dotarło do ich dziatek to, co teraz jest ogólnie dostępnie wszędzie.
Przykład z przedszkola, przedszkolanka mówi (???) do malucha: „ty pierdolony gnojku, jak nie zeżresz tej zupki, to wyjebię ci w ryja!!!”
Nie zmyśliłem.
POzdro(waś)
Nie znam parlamentu, w którym tolerowano by rzucanie ,,mięsem? podczas wykonywania obowiązków przez deputowanych.
Panie redaktorze, prosze zapoznac sie z praca deputowanych we Wloszech, Korei Pd lub Ukrainy. Rekoczyny i wulgaryzm sa tam zaakceptowana forma dyskursu politycznego. Pierwsze dwa wymienione przezemnie kraje posiadaja gospodarke i kulture materialna na poziomie do ktorego Polska aspiruje.
Litewski socjalistyczny dyktator, ktory dobrowadzil Polske do tragedii WWII, przeklinal na panow poslow i na Polakow. Jak to powiadaja jego apolegisci-komendant mial styl.
Czyj to monolog ? A….?
Dziweczki, wy, ku..a, wyje..ne w d..ę. Wyje..ne dobrze, ku..a. Zajebiste jesteście, ku..a. No ku, ku..a patrzeć, ku..a. Zajebiścw, ku..a, ale zajebiśde! Ja pie…lę. Ja pie…lę..
Dla ułatwienia, to czolowy intelektualisa.
Co prawda prywatnie i po porcji puder-cukru.
Ale jednak.
„Nie znam parlamentu, w którym tolerowano by rzucanie ,,mięsem? podczas wykonywania obowiązków przez deputowanych.”
Irlandia
**http://en.wikipedia.org/wiki/Paul_Gogarty
Kanada
**http://www.ctvnews.ca/is-profanity-in-parliament-a-longstanding-tradition-1.740640
Niemcy
**http://en.wikipedia.org/wiki/Ronald_Pofalla
Przepraszać przepraszali, ale czy zostali jakoś za to przeklinanie ukarani?
——————————————————————–
Nie dziwi mnie emocjonalnie inny odbiór przekleństw w języku dzieciństwa oraz w językach, których nauczyliśmy się później. Tę moją obserwację tak wiele razy potwierdzali mi ludzie pochodzący z wielu krajów a tymczasowo żyjacy jako expats gdzie indziej, że przyjmuję ją jako oczywistość. Nieznajomość lokalnego jezyka nie ma z tym nic wspólnego. Ja mówię o kimś, kto lokalny język zna w całkiem dobrym stopniu ale ponieważ przekleństwa odbiera tylko na poziomie intelektualnym (poprzez „słownikowego” tłumacza) to spływają one po nim jak woda po kaczce.
Aby być dotkliwe, przekleństwo musi nas ukłuć tam, gdzie nie mamy zbroi. Emocjonalnie. W regiony, w których nasiąkamy przed wyhodowaniem sobie ochronnej zbroi, czyli w dzieciństwie. Dlatego tak często aby komuś, o kim wiemy, że pochodzi z innej kultury, sfery językowej, politycznej czy religijnej staramy się dowalić używając języka, pojęć, skojarzeń, idiomów, memów, o jakich myslimy, że są mu najbliższe.
———————————————————————–
Wrażenia turystów-byłych mieszkańców w Polsce są też zafałszowane przez inne czynniki. Turysta w pociagu, tramwaju czy autobusie nie ma na głowie pracy, czasami paru etatów, dzieciaków, długów, podatków, kłótni rodzinnych, sąsiadów. Nie ma na głowie „życia”. On jest w kokonie luksusu, choćby tylko polegającego na luksusie nie martwienia się przyziemnymi sparawami przez dwa tygodnie. Jakże często popada w hipokryzję wyobrażając sobie, że on nigdy nie klnie. Tylko tambylcy klną. Chciałbym móc zobaczyć turystę po powrocie do swojego kraju, zakładając oczywiście, że nie będzie to emeryt dożywający dni na jakimś zadupiu i już bez żadnych obowiązków poza codziennym ogoleniem się i odnalezieniem wszystkich pastylek.
Pozostają oczywiście jeszcze wypowiedzi blogerów mających specjalną misję do spełnienia. Np. takich lubiących podglądać bez przynależenia. Nic dziwnego. Jak się jest samemu „zatrudnionym w gminie żydowskiej” to pewnie trudno należeć także i do „tej” owczarni. Za to z lubością można „tej owczarni” przyłożyć. Szczególnie jak się ma taką dobrą pamięć, że dat urodzenia i śmierci Baudouin de Courtenay nie da się zapomnieć. No tak już mamy. Bez dat jeszcze jakiś mniej wykształcony blogowicz mógłby pomylić Jana Niecisława Baudouin de Courtenay (1845-1927) z fałszywym uzurpatorem czyli z Janem Niecisławem Baudouin de Courtenay (1845-1929).
Najśmiejszniejsze są „obserwacje” typu „a w Polsce”, „a u nas w Szwecji”. Szkoda, że nie dostaliśmy linka do zdjęcia burty okrętu „Wasa” z rzeźbą głowy polskiego szlachcica umieszczoną bezpośrednio pod wylotem okrętowej latryny.
O takim a nie innym pochodzeniu szwedzkich przekleństw oraz o źródłach ich emocjonalnego ładunku i powszechności stosowania dowiemy się dużo więcej z pierwszego lepszego wygooglowanego linku: (4 strony rzeczowych wpisów zamiast projekcji własnych wyobrażeń)
**http://www.thelocal.se/discuss/index.php?showtopic=30702&st=0
A jak w wywiadzie dla GW mówił pisarz ze Ślaska, Twardoch? Wywiad, w którym Twardoch chyba wielokrotnie twierdził, ze go coś wku… spółka Agora przedrukowała w książce. Z kolei rzekoma ostoja kultury wysokiej, radiowa Dwójka książkę tę reklamowała. TVP Kultura chyba tez ją reklamowała
Wulgaryzm i chamstwo to nie tylko slowa ale i sposob ich uzycia. Jesli wyrwie mi sie „o k… zapomnialem” to mozna to uznac nawet za smieszne, ale jak wolam do innego „ja ci k.. pokaze ch.. jeden” to wulgarnosc jest zamierzona. Praktykowane jest tez uzywanie przeklenstw i wulgazymow, tej ?materia gravis,? w celu rozladowania naszych wlasnych napiec, bez adresata, co nie musi byc naganne.
Sprawa nie jest zreszta nowa, choc jej natezenie we wspolczesnej Polsce bije wszelkie rekordy. W odniesieniu do wspomnianego przez ozzy slowa „dupa” (chyba mozna je napisac jawnie – przeciez jest w slowniku..) przypomina mi sie historia z dawnych lat kiedy to obywatel oskarzony o wylgarnosc w barze mlecznym, gdy wyrazil swoja opinie o spozywanym posilku w formie „do dupy taka zupa!”, bronil sie przed kolegium twierdzac, ze slownictwo jego ksztaltowala literatura publikowana w Expressie Wieczornym, dajac jako przyklad wyjete z owej literatury zdanie „lepsza dupa na ‚Osie’ niz osa na dupie”… (dla tych co nie pamietaja lub nie wiedza ‚Osa’ to byl calkiem fajny polski skuter).
Znam ludzi chamskich z których ust nigdy nie padł ani jeden wulgaryzm.
Osobiście przedkładam; kiedy ktoś powie do mnie pól żartobliwe „sp… na drzewo” niż „niech ciebie szlag trafi”.
Oto poklosie „proletariackiego” stylu zachowania, ktore zaraz po wojnie przeciwstawiano burzuazyjnej i obludnej gladkosci języka. Pamietam, ze wprawdzie moj duzo starszy brat i jego koledzy parodiowali ten „styl”, ale miedzy soba. W domu, przy siostrze i i przy gosciach przeciez umial sie zachowac i nie bylo mowy o takim „jezyku”. To samo mozna rzec o moim pokoleniu (jestem kolezanka ze studiow i Adama Michnika, i Antoniego Macierewicza). Klelismy w swoim towarzystwie (dokladnie w „swoim”, bo przy niektorych kolegach i kolezankach tego sie nie robilo), na zewnatrz zachowywalismy sie jak ludzie. Pewien niezyjacy juz polski minister spraw zagranicznych, jak dla mnie – do dziś wzor szarmanckiego wdzieku, kultury i elegancji jezyka i zachowania – w zaufanym gronie przyjaciół potrafil tak bluznąć, że czlowiekowi skora cierpla. Mimo tych umiejetnosci wszyscy pozostawalismy kulturalnymi ludźmi, ktorzy wiedza, komu, kiedy i co powiedzieć.Cechą dzisiejszego spoleczenstwa jest fakt, ze wszelkie bariery i ograniczenia upadły. Nie jest problemem, ze znamy slowa na rozmaite litery alfabetu. Problemem jest, ze nie wiemy, kiedy ich uzywac.
Można się uśmiać!!!
Ryba25: „Bluzki w przestrzeni publicznej są wyrazem”
Szostkiewicz: „doszło do bójki z nożami.”
Ha ha ha
Ja z innej beczki, wybiera się redaktor na dziesiejsze obchody rocznicy śmierci marszałka Piłsudskiego?. Czy będzie to jakoś połączone z rocznicą jego zamachu majowego, czy rodziny 380 zabitych są zaproszone?. Dziennikarskie baranki boże, z TVP Info nawet się nie zająknęły dzisiaj, że data 12 maja jest dla Polski ważna także z innego, również dotyczącego marszałka, powodu.
Cyt. „Przekleństwa w miejscach publicznych są zawsze nieznośne, psują powietrze.” Idąc tym tropem, powinno się ukarać posłankę i posła z PSL. (J. Fedak za „spier….j”, J. Zycha za „co mi ku…a przynosisz? ) Ukarać za ich zwięzłe wyjęzyczenia się, za stylistykę wypowiedzi.
Panu redaktorowi przeklinanie pomyliło się ze znieważaniem. A na to są paragrafy w Kodeksie karnym.
@t1000
Art. 141 Kodeksy wykroczeń zakazuje pod karą grzywny używania wulgaryzmów w miejscach publicznych.
@ ANC-NELA, wczoraj, 14:05. Najprościej winę zrzucić na PRL. Jestem dość stary i pamietam dobrze paskudne czasy realnego socjalizmu. Ale pamietam też, że, kto chciał , mógł się zachowywać przyzwoicie, mógł się też tanio porządnie wykształcić, a więc i poznać urodę polskiego języka niezasmieconego wulgaryzmami. Zrzucając odpowiedzialność na PRL, zdejmujemy odpowiedzialność z każdego z nas osobna. Niby proste, ale jednocześnie dość skomplikowane psychologicznie. @Vera, dzisiaj, godz. Godz.9:11. Rzeczywiście koń by się umiał ze zwyczajnej literowki. Pozdrawiam
Pamiętam moment, kiedy tabu mówiące, że słów niecenzuralnych publicznie nie używa się, zostało złamane. Tym słowem było „zajebisty”. Wcześniej były filmy Pasikowskiego wypasione nomen omen k…, ch…itd. Jest cała seria filmów polskich jak rozumiem „prawda czasu, prawda ekranu”, których przez knajacki język nie byłem w stanie obejrzeć nawet do połowy.
Słowo „zajebisty” zostało przejęte przez „salony” i ciąg dalszy znamy. W ten sam sposób celebryccy narkomani próbują wprowadzić palenie marihuany jako jedną z normalnych rozrywek. Dzięki temu także narkoman obok chama i prostaka będzie mógł być uważany za czcigodnego obywatela Polski.
zza kałuży,
nagminne przeklinanie w Polsce, używanie słow na k, ch, p jako znaków przystankowych przeszkadza mi – nic na to nie poradzę, ale jeśli stress życia ma być tutaj wygodnym usprawiedliwieniem , to zdaje się się, że Ty, jako wytrawny analityk i znawca zaczynasz mnożyć byty bez większej potrzeby. Innymi słowy zaczynasz gaworzyć w stylu rysunku Mleczki, tego z hipopotamem i żyrafą w pozycji klasycznej. To coś jak z tymi Solarisami, co to niepolskie.
Jacobsky 12 maja o godz. 13:07
„nagminne przeklinanie w Polsce, używanie słow na k, ch, p jako znaków przystankowych przeszkadza mi ? nic na to nie poradzę, ale jeśli stress życia ma być tutaj wygodnym usprawiedliwieniem ”
Kilka dni temu po raz drugi w życiu obejrzałem na youtube film „Zulu”. Jest tam kilka postaci, zarówno oficerów jak i nie, bardzo ładnie obrazujących tzw. „brytyjską rezerwę” albo „opanowanie”. Z pewnością ludzie ci nie pozwoliliby sobie na publiczne przeklinanie. Zamordować ileśtam tysięcy dzikusów? Certainly, we ARE professional soldiers! Przeklinać? Unforgivable, – manners maketh man!
„To coś jak z tymi Solarisami, co to niepolskie.”
Kilka dni temu odpowiedziałem na pańskie sensowne porównywanie autobusu z samolotem.
Ryba 25
12 maja o godz. 12:36
Winy na nikogo nie zrzucam, tylko piszę o tym, co obserwowałam na własne oczy.
To był klasyczny przykład
Sam pan dyrektor był tak kulturalny, że moja szefowa, która od czasu do czasu jeździła z nim służbowo do Warszawy nie raz była zakłopotana, kiedy przychodziło zjeść obiad w jakiejś restauracji. Kiedyś się zdarzyło, że przy opłacaniu rachunku – każdy za siebie – kelner wziął pieniądze od pana dyrektora, następnie od mojej szefowej i powiedział kłaniając się; głośno i wyraźnie „Dziękuję PANI i życzę miłej podróży”.
Sama wiem, że kto chciał, mógł się zachowywać kulturalnie, nie używać chamskich wyrazów, nie pożerać kurczaka rencamy, nie używając sztućców, mógł też czytywać ciekawe książki, chodzić do teatru, słuchać muzyki. Nikt nie zabraniał.
Daję słowo, że właśnie z takimi osobami łączyły mnie prywatne układy koleżeńskie i przyjacielskie i to się nie zmieniło.
Z układami służbowymi bywało, oj bywało… zupełnie inaczej, choć też nie zawsze.
Dobrze wychowanego nawet PRL nie wykoślawił.
Ale takiego, co z domu nie wyniósł odpowiedniego przykładu… no właśnie…
On patrzył, co robi szef!
Pan Adam ma po prostu rację.
ANCA_NELA, 14.05 pisze; „Ten język to jest wynik długoletniej pracy nad ludźmi, prowadzonej w PRL-u.” To paskudne kłamstwo. Wyglądana to abyś była na etacie w IPN w sektorze opluwania, łgania i obrzydzenia. Było jak było. Była partia, władza ludowa, sojusze, przyjaźnie i kościół. Ale ludzie przynajmniej nie klęli taki jak dziś. Byli owszem, nawet dyrektorzy, ale i były wzorce poprawnej polszczyzny i reakcja społeczna na przekleństwa. Dziś klną wszyscy, od przedszkola, gimnazjum, legendy posłów, biznesmenów, prezesów, marszałków i biskupów /ten z Gdańska od kurwa nalej/. Pomyśl więc zanim napiszesz takie nonsensy. Nie przystoi Damie.
spin doctor
12 maja o godz. 22:31
Oj! nie rozśmieszaj mnie spin doktorze!
W PRL żyli ludzie urodzeni przed tym szczęśliwym okresem w historii.
Obecnie dochodzą do wieku dojrzałego ci, co się w PRL urodzili… i w szkole mieli lekcje religii, czego my, starszaki byliśmy pozbawieni.
Pomyślałam, zanim napisałam i znowu chyba wychodzi nonsens.
Idę się zastrzelić!
Dobranoc.
zza granicy ?
to z Brytyjczykami z Zulusami to niby przyczynek do obecnej dyskusji ?
Uff…. Grabić szeroko, a nuż coś się zgarnie…
No tak. Idąc tokiem rozumowania z pierwszego wpisu można przyjąć za całkiem możliwe, że Polacy są bardziej zestresowani banalnym życiem codziennym (pracy, czasami parę etatów, dzieciaki, długi, podatki, kłótnie rodzinne, sąsiedzi) niż brytyjscy oficerowie wojną i zabijaniem Zulusów. Na to przynajmniej wychodzi, no bo brytyjscy oficerowie nie przeklinają, w przeciwieństwie do współczesnego Polaka.
Uff…. Grabić szeroko, a nuż coś się zgarnie…
ale się Ryba 25 11 maja o godz. 8:35, podchlebia, lizus.
A dlaczego pana posła nie można ukarać mandatem ?
Tak jak są karani obywatele klnący na ulicy ? 500 zł za pierwszy raz, Chociaż obawiam się, ze Niesiołowski i nie tylko on, rzeczywiście musiałby jeść szczaw
Hipokratyczne wyroki tych etycznych, z komisji, można sobie darować,
Zapraszam do Hamburga zy innego niemieckiego miasta. Jak idzie 2 Polakow to jest 100% pewne, ze przeklinaja i robia to glosno. Za zwrucenie uwagi „dziekuja” nowymi wyzwiskami i czasami potrafia byc agresywni. Ostatnio stwierdzilem, ze to chamstwo dotarlo nawet do Wysp Kanaryjskich. Dziekuje moim wspanialym rodakom, potrafia chyba tylko klac i krasc auta.