Inwazja potworów
Powstaje film o Hermannie Göringu przed trybunałem w Norymberdze. Oparty na książce amerykańskiego autora o misji wyznaczonej pewnemu amerykańskiemu psychiatrze wojskowemu. Miał zbadać w Norymberdze, czy nazistowscy zbrodniarze wojenni są zdolni stanąć przed trybunałem mającym osądzić ich działalność w III Rzeszy.
A przy okazji nakreślić psychologiczne profile tych ludzi w służbie Hitlera. Psychiatra Douglas Kelley wykonał zadanie. Doszedł jednak do zaskakujących wniosków: czołowi naziści nie byli bandą szaleńców. Byli gotowi służyć złu, aby osiągnąć mroczne cele, w które wierzyli. Wykorzystali sytuację, jaka powstała pod rządami Hitlera, w przekonaniu, że idą po jasnej stronie mocy. W rzeczywistości poszli w stronę zła o niespotykanej dotąd skali. Wsparli totalitarny, zbrodniczy system w nadziei, że zapanuje nad światem. Tak interpretuje przesłanie książki odtwórca postaci Göringa, znany amerykański aktor Russell Crowe.
I dodaje: dziś widzimy wielu polityków gotowych łamać wszelkie zasady, kłamać, nie przyznawać się do kłamstwa, choć zostało im ono udowodnione, bo chcą trwać u władzy za wszelką cenę. Z dżungli wyłoniły się znów potwory, które mogą nas poprowadzić w ciemność (za PAP, Kultura).
Od razu przypomniała mi się wypowiedź papieża Ratzingera w obozie Auschwitz w 2006 r. Byłem jej świadkiem jako korespondent „Polityki”. Benedykt XVI powiedział wtedy, że przybywa do Auschwitz jako syn narodu niemieckiego, „tego narodu, nad którym grupa zbrodniarzy zdobyła władzę przez zwodnicze obietnice wielkości, przywrócenia honoru i znaczenia, roztaczając perspektywy dobrobytu, ale też stosując terror i zastraszenie, by posłużyć się narodem jako narzędziem swojej żądzy zniszczenia i panowania”.
Już wówczas ten fragment przemówienia wywołał konsternację wśród dziennikarzy, którzy go wysłuchali. Włoch Marco Politi, znany watykanista, krzyknął do mnie, czy dobrze zrozumiał, że Ratzinger za zło nazizmu obwinia nazistowską elitę, a naród niemiecki z winy odbarcza. A przecież to narracja fałszywa.
Potwierdziłem: też byłem zaskoczony, że akurat w takim miejscu niemiecki papież próbuje jakby pisać na nowo niemiecką historię tamtych strasznych czasów. Pamiętałem również, że filozof Karl Jaspers zaraz po wojnie poruszył problem winy niemieckiej dużo odważniej i głębiej, niż wiele lat później w tym przemówieniu uczynił Benedykt.
Jaspers wyróżnił cztery winy Niemców: kryminalną, polityczną, moralną i metafizyczną. Każdą z nich powinny osądzić różne instancje, ostatnią – metafizyczną – sam Bóg. Jak ją osądzi, rzecz jasna, nie wiemy, ale wiemy, że przede wszystkim musi się do niej odnieść sam naród, każdy obywatel we własnym sumieniu. W tym sensie ta wina zostanie odkupiona całkowicie dopiero wówczas, gdy cały naród ją w sobie przepracuje. Ten proces trwa. Niestety, pamięć historyczna i moralna ma niedługi termin ważności, więc nim rachunek sumienia się skończy, pojawią się nowe wyzwania. W Niemczech neonazizm był marginesem, za to skrajna prawica AfD zdołała wejść do parlamentu.
Wróćmy na koniec do „potworów”. Ma rację aktor, że to niebezpieczeństwo znów się pojawiło w polityce: w jego ojczystych Stanach, ale też w Europie, zarówno zachodniej, w zasiedziałych demokracjach, jak i w pokomunistycznej. Politycy, aby dojść do władzy i ją utrzymać jak najdłużej, nie cofają się przed żadnym kłamstwem, manipulacją, insynuacjami, a gdy są przyparci do muru, złapani na gorącym uczynku, kłamią dalej, zaprzeczają faktom albo rżną głupa i zamiast przeprosić, atakują.
Mimo to miliony na nich głosują, jakby nigdy nic. Wierzą im, bo chcą wierzyć. Wbrew faktom. Tym samym stają się współwinni za zło. Nie mają prawa zwalać całej winy na polityków, którym pomogli dojść do władzy. Zwłaszcza gdy już wiedzą, że zostali oszukani. W jakimś stopniu sprawdza się na nich typologia zbiorowych win proponowana przez Jaspersa.
Komentarze
Od pewnego czasu postępuje demoralizacja i degeneracja moralna ludzi, nie tylko w Polsce. Właśnie dokonano zamachu na premiera Słowacji, a dokonał go starszy, inteligentny człowiek – poeta. Co się dzieło w jego głowie, chciałabym się dowiedzieć. Jeśli nawet nie zgadzał się z polityką rządu, czy naprawdę sądził, że śmierć jednego polityka coś zmieni…
Czy naprawdę głosujemy na polityków, którym „wierzymy”? Z pewnością nie takie są moje motywacje i, jak podejrzewam, nie „wiarą” kierują się wyborcy PiSu. Po prostu jest nam z kimś po drodze, chcemy komuś uniemożliwić działalność, ja – elicie PiSowskiej, a jeszcze bardziej PiSowskiej mierzwie, wyborcy PiSu chcą zablokować Tuska, LGBT, „morderców niewinnych dzieci” etc. I nie spotykamy się z zawodem. Nasi wybrańcy są tacy, jak się spodziewaliśmy, czy są skuteczni, to już inna sprawa. A czy postępują praworządnie, kogo to obchodzi….
Kalina
15 maja 2024
17:48
” czy naprawdę sądził, że śmierć jednego polityka coś zmieni…”
Owszem, jak najbardziej. Gdyby zamach na Hitlera się udał, Świat wyglądałby dzisiaj zupełnie inaczej. Alianci zawarliby na przykład pokój z III Rzeszą.
Moderator !
Kalina !
Tak długo, jak długo tkwić będziemy w zakłamaną poprawnością polityczną, symetryzmie, populizmie,teoriach spiskowych, bzdetach i śledzeniu z zapartym
tchem serwowanych nam przez pseudo expertów opinii i konfabulacji, Tak długo trwać i pogłębiać się będą ; Postępująca demoralizacja, zdziczenie i degrengolada
coraz większych grup społecznych / co ma juz miejsce/
Moderatorze !!
Ja nie uprawiam, na Twoim blogu mowy nienawiści, ani propagandy pro-jakieś tam, ale domagam sie obiektywnej oceny faktów i prawdy w znaczeniu rzxetelnego
przekazywania udokomentowanej oceny z róznych zródeł pochodzących zdarzeń
i istotnych faktów, tak aby można było, w zgodzie z posiadanym doswiadczeniem
i wiedzą wyrobic sobie opinie na dany temat.
Mnie zupełnie , nie interesuje moda na liberalizm, konserwatyzm , lewicowość,nacjonalizm i cały ten siermiężny bełkot.
Nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia jakie zasługi przypisuje sobie XY i Z. znaczenie ma tylko i wyłącznie czy ASPIRUJACY ma mnie za PODMIOT,
sprawowanych RZADOW, czy wioskowego głupka i lud ciemny.
Moderatorze !
Proszę powstrzymać się od cenzurowania wypowiedzi i zamieścić moją notke z dnia wczorajszego.
Pozdrawiam
@zdzislaw
Nie tym tonem proszę. Pańskie wpisy nie wnoszą w mojej ocenie nowej treści do dyskusji na tym forum. Chętnie opublikuję pańskie wpisy odnoszące się rzeczowo do konkretnego tematu, jaki proponuję w felietonie.przypominam, że posty pod pseudonimami są jak anonimy, redakcja ma prawo ich nie publikować, tak jak anonimowych listów.
„Owszem, jak najbardziej. Gdyby zamach na Hitlera się udał, Świat wyglądałby dzisiaj zupełnie inaczej. Alianci zawarliby na przykład pokój z III Rzeszą”.
Tyle że Fico (ani np. Kaczyński czy Orban) to nie Hitler. Trzeba znać miarę i proporcje.
Ma Pan rację, nie możemy ot tak sobie rozgrzeszyć tych 7.6 miliona głosujących na PiS tylko dlatego, że żyją w rzeczywistości o zredukowanej liczbie wymiarów.
Pan Redaktor Adam Szostkiewicz !
Moje wpisy są dla mnie ważne, a tym sensie że nie powielają Obowiązującej Wykładni I Linii Programowej , a głównym przesłaniem jest rzetelna ocena faktów
i obiektywna ich interpretacja.
Wszelkie zaś ograniczanie swobody wypowiedzi jest dla mnie nie do przyjęcia, tym bardziej że na blogu znajduję treści niezbyt mające cokolwiek wspólnego z regulaminem.
Stąd moja irytacja,jeśli zbyt ostro wyrażona – Przepraszam
A moje dane/włącznie z numerem tel. / sa red. Polityki dobrze znane.
Pozdrawiam
@Graff5
Co by było gdyby…Pokój z aliantami chcieli zawrzeć zamachowcy. Nie jestem pewna, czy Stalin zrezygnowałby z Berlina…
@zdzisław
Ale ja tych danych nie znam, ani nie chcę znać. Pana insynuacje, że jest jakaś obowiązująca wykładnia czy linia programowa jest obraźliwa dla mojej redakcji i innych kierujących się etyką dziennikarską. Jasne, że dla pana pańskie wpisy są ważne, sęk w tym, że niekoniecznie dla innych dyskutantów.
Pamięć społeczna o zbrodniach nazistów jest trudna w „powstawaniu“, trudne jest też tłumaczenie jej konieczności wielu „wczorajszym“. Szczególnie wówczas, gdy szukanie symetrii w zbrodniach staje się celem. Gdy licytowanie europejskich, narodowców i antysemitow przy pomocy pestki jako miary pojawia się mimochodem w blogu.
Oderwani od rzeczywistości są nie tylko politycy/czki, czy przedstawiciele Kościoła. W blogu mamy wiele przykładów zapartej duszy. Przoduje dusza narodowosluszna, przy czym lekceważone są uwagi i krytyka tu piszących oraz moderatora. Chociaż często obecna i lekceważąca siebie jest również signifiée, bo jak ja inaczej opisać po dziesiątkach prób…
Wracając do niemieckich nazistów, to parli oni do władzy i jej utrzymania przy dużym poparciu społecznym w Niemczech i Austrii. Parli przy poparciu społecznym do opanowania Europy i zniszczenia Żydów.
O motywach jest wiele filmów, wiele w kolorze, pokazywanych często w
zdf info.
Również o Göringu. W Berlinie jest wiele miejsc pamięci. Wczoraj przechodziłem przez Plac Bebela, niegdyś Plac Opery. Szkoda ze nikt z piszących o rocznicy nie wspomniał. Przewiele publikacji etc.. Również polityka niemiecka próbuje unikać skrajności. Mimo ze naziści są wypychani na margines, NPD zabroniona, to neofaszyści maja legitymację polityczna, szczególnie w Turyngii i Saksonii. Obecnie obserwowani przez Urząd Ochrony Konstytucji, na mocy wyroku sądowego.
Czekanie natomiast na Sąd Boski i osadzenie win nazistów/hitlerowcow jest nie tylko historycznym nieporozumieniem. Jest dla niektórych odsyłaniem winy ad acta.
Niemcy na szczęście są świadomi swojej „winy“ i kolejne próby neofaszystów tego nie zmienia. Wielokrotnie pisałem, ze spychanie odpowiedzialności na wodza jest ahistoryczne i wrecz niedorzeczne, podobnie jak pomijanie przywódców.
Ciekawą inicjatywa pamięci społecznej są tysiące kamieni, w Niemczech i Europie, o które się poniekąd potykamy (Stolpersteine). Dwa filmy, Jajo węża, Bergmana i Shoa Lanzmanna pomagają naszej pamięci. Może również wspomniany film przez AS?
Nie pomoże natomiast relatywizowanie winy i zbrodni. Nie pomoże spychanie odpowiedzialności za zbrodnie na ofiary, co miało miejsce również w blogu.
„Mimo to miliony na nich głosują, jakby nigdy nic. Wierzą im, bo chcą wierzyć. Wbrew faktom. Tym samym stają się współwinni za zło. Nie mają prawa zwalać całej winy na polityków, którym pomogli dojść do władzy. Zwłaszcza gdy już wiedzą, że zostali oszukani. W jakimś stopniu sprawdza się na nich typologia zbiorowych win proponowana przez Jaspersa.”
Tez tak uwazam. Juz zaraz po wyborach 2023 tutaj na blogu pisalem, ze WYBORCOW PiS trzeba tak samo politycznie i moralnie rozliczyc jak ich politykow. I nadal tak uwazam.
PS. Dziekuje za przypomnienie K. Jaspersa! https://de.wikipedia.org/wiki/Karl_Jaspers#Politische_Stellungnahmen
Niestety angielska wiki tylko krotko wspomina jego polityczne pisma a polska wiki je kompletnie ignoruje 🙁
Dlaczego nie pamiętamy, ze zamach na Hitlera był planowany przez nazistów , może do tego light, nie przez opozycję , bo takiej nie było. Zamach miał na celu likwidację Hiltlera, nie systemu.
Czy sztuka pomaga w pamięci społecznej?
Porównanie Göringa do niektórych dzisiejszych polityków jest zwyczajnym relatywizowaniem zbrodni nazistów.
@Kalina
15 MAJA 2024 17:48
Pani Kalino a może właśnie brak tej ,,sankcji ostatecznej” decyduje, że politycy mają gdzieś konsekwencje swoich czynów? Ukradłem( zabiłem)? Czyli trzeba ukraść tyle by mieć na dobrego adwokata. Przypominam Pani, że za postrzelonym ,,biedulinkiem” stoi śmierć dwojga młodych ludzi, z których on opisywał MAFIJNE powiązania obecnej ofiary i jej otoczenia. Powie Pani: od tego są sądy, prokuratury. Racja ale sama Pani widzi jak trudno cokolwiek osądzić? Nie! Nawet uchwycić tak ewidentne sprawy jak pegassusy i inne dokonania naszych dobroznieńcòw to jest potężny wysiłek. A ich czyny przy tym co ustalił ten słowacki dziennikarz to błachostki. Sami to przerabialiśmy w pierwszych latach dwutysięcznych i wiemy, że korzenie mafii sięgają wszędzie, więc szanse na legalistyczne wymierzenie sprawiedliwości są nikłe.
Fico był ruskim trollem w UE i znacznie więcej. Widocznie czyjś zmysł moralny tego nie mógł znieść…
Papież Benedykt chciał dokonać ucieczki od HISTORYCZNEJ odpowiedzialności narodu niemieckiego. Powszechne uczestnictwo w zbrodni stransferować na grupkę ,,nazistów”. Nie byłoby nazistów bez TAKICH Niemców bo to naziści odpowiedzieli na najgłębsze, egzystencjalne potrzeby Niemców. To byli bracia Hansa i Helgi. Nie jakieś świry.
Podobnie stało się przecież w Rosji – Putin atakując Ukrainę chciał dać Rosjanom narodoey orgazm 10x bo przecież po bezkarnym zaborze Krymu Rosjanie szczytowali, to co byłoby po całej Ukrainie? Dziś należą do nas krowy Krymu, jutro Ukrainy a pojutrze całego świata! To nazim/raszyzm w podstawach. Dla ojczyzny(idei) biję Żyda(burżuja) a przy okazji chowam jego portfel, to kwintesencja …izmu.
„W jakimś stopniu sprawdza się na nich typologia zbiorowych win proponowana przez Jaspersa”. ASz
Typologia Jaspersa w kwestii niemieckiej winy ciągle budzi kontrowersje.
Pisze o tym, m.in., Paweł Wójs w O przydatności i szkodliwości zapominania o niemieckiej winie, Argument: Biennale Philosophical Journal 9 (2):271-287 (2019).
„Rozróżnienie między rodzajami winy nie straciło swojej mocy wyjaśniającej sprawę i pozostaje doskonałym narzędziem do badania konsekwencji zapomnienia o jakiejkolwiek winie. Karl Jaspers dokonał rozróżnienia między rodzajami winy głównie po to, aby ułatwić Niemcom radzenie sobie z poczuciem winy, gdyż wszystkich obwiniano za zło, które wydarzyło się za Adolfa Hitlera. Jaspers wierzył, że posługując się tym rozróżnieniem, naród niemiecki mógłby powrócić do swoich korzeni, a tym samym oczyścić się, wziąć udział w możliwej przyszłej jedności świata i całej ludzkości. Jednak wkrótce po zakończeniu II wojny światowej splot czynników politycznych, społecznych, psychologicznych i filozoficznych spowodował, że wielu winowajców nie zostało pociągniętych do odpowiedzialności: przestępcy rzadko byli sprawiedliwie karani. Ponadto wielu Niemców wierzących w ideologię narodowego socjalizmu nie miało poczucia winy moralnej; bagatelizowali winę polityczną; negowali samo istnienie winy metafizycznej. Nastąpił proces zapominania o winie.
Rzeczywistość Niemców tuż po zakończeniu II wojny światowej można nazwać niezróżnicowaną winą. Jaspers napisał: „W dzisiejszym świecie Niemiec – kimkolwiek jest Niemiec – jest uważany za coś, z czym wolałoby się nie mieć do czynienia” (Jaspers, 2000: 69). Sprawa jest taka, że cały naród niemiecki został uznany za winnego zła II wojny światowej. Ogrom zła nie był w pełni widoczny ani Jaspersowi, ani żadnemu pojedynczemu Niemcowi, ponieważ od samego początku było ono celowo ukrywane1. Sukcesywne ukazywanie skali terroru (w tym planów eliminacji całych narodów) wymagało wielu lat badań. a także eksterminacja ludzi kultury, nauki, polityki i kościoła podbitej Polski); niewyobrażalne okrucieństwo na niespotykaną wcześniej skalę (np. industrializacja zabijania ludzi — komory gazowe, zamienianie części ciała ludzkiego w przedmioty użytkowe, metodyczne usuwanie zwłok osób zabitych w krematoriach); i niszczenie kultury (np. palenie bibliotek, kin, teatrów w okupowanej Polsce i masowe kradzieże dzieł sztuki). Schemat tej sytuacji przedstawia rysunek 1. Słynne rozróżnienie winy zaprezentowane przez Jaspersa w książce Kwestia winy niemieckiej (Die Schuldfrage) (Jaspers, 2000) opiera się na rozróżnieniu czterech rodzajów winy: winy karnej, winy politycznej, wina moralna i wina metafizyczna. Filozof dokonał tego rozróżnienia, chcąc wskazać Niemcom drogę do osobistej akceptacji z godnością jasno uznanej winy, ale nie do uwolnienia się od jej ciężaru. Był także przekonany, że jego praca pomoże wyjaśnić sprawę niemiecką po II wojnie światowej i uporządkować sprawy ludzkie. Uważał za nonsens obwiniać cały naród niemiecki za zbrodnie wojenne i zrzucać winę moralną na wszystkich Niemców.
Warto dodać, że Jaspers kilkakrotnie wyraźnie podkreślał, że nie było jego intencją umniejszanie winy Niemców poprzez rozróżnienie czterech rodzajów winy. Daleki był też od zrzucania jakiejkolwiek winy na inne narody. Jeśli cały naród niemiecki nie jest winny w takim samym stopniu, to kto jest winny? Odpowiadając na to ostateczne pytanie (zadawane przez obywateli Niemiec, a także obywateli innych krajów) Jaspers liczył na możliwy powrót do początków, który, jak oczekiwał, odnowi niemiecki rdzeń. Rozbicie winy na różne rodzaje nie przyniosło efektu spodziewany rezultat. Wielu winnych Niemców nie podjęło wyzwania, które umożliwiałoby rozgrzeszenie po spełnieniu istotnego warunku zadośćuczynienia. Samo zróżnicowanie winy nie było powszechnie akceptowane. Zostało ono albo zignorowane, albo potraktowane instrumentalnie, zdeformowane i częściowo (a nawet całkowicie) zamazane. Jest to proces ciągły. Istnieje ciągły konflikt pomiędzy ludźmi, którzy chcą wymazać niemiecką winę, a tymi, którzy chcą temu wymazaniu zapobiec. Jest to proces szkodliwy dla obu stron: dla Niemców (…), oraz dla innych narodów, zwłaszcza tych, które ucierpiały najbardziej boleśnie, a w rezultacie – dla projektu przyszłości Jaspersowego związku narodów. Stwierdzenie Sabine Arnold, że pamięć jest zajęta/okupowana, wydaje się trafne.
(…)
Jaspers, rozczarowany wąskim rozumieniem moralnego wymiaru winy narodu niemieckiego, widząc błyskotliwe kariery wielu nazistów w strukturach RFN, dał wyraz swojej dezaprobacie opuszczając ojczyznę w 1948 r., a później zrzekając się obywatelstwa niemieckiego w 1967 r. Mimo to pozostał strażnikiem niemieckiego sumienia i pamięci:
„Zbrodnia zostaje odpokutowana; odpowiedzialność polityczna jest ograniczona traktatem pokojowym i tym samym ustalona. Jeśli chodzi o te dwa punkty, pomysł jest słuszny i znaczący. Jednak wina moralna i metafizyczna, rozumiana jedynie przez jednostkę w jej wspólnocie, ze swej natury nie jest odpokutowana. Nie ustają. Ktokolwiek je nosi, rozpoczyna proces trwający całe jego życie” (Jaspers, 2000: 111).
A.S.
bardzo wazne przypomnienie zawsze aktualnego ‘problemu winy’ w ujeciu Jaspersa.
Russell jako Göring – nie moge sie doczekac.
PS.
Zupelnie marginalne w stosunku do wagi felietonu ale dla porzadku:
Russell Crowe ma obywatelstwo nowozelandzkie i mieszka w Australii.
Aktor hollywoodzki? – tak, amerykanski? – raczej nie, a juz napewno Stany
nie sa mu ‘ojczyste’.
cd.
W raporcie z lutego 2018 r. z ankiety telefonicznej przeprowadzonej przez Fundację Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość oraz Uniwersytet w Bielefeld na reprezentatywnej grupie 1016 osób w wieku od 16 do 92 lat można przeczytać, że 54,4% Niemców uważa się za ofiary (!) Hitlera i tylko 17,7% Niemców przyznaje, że wśród ich przodków byli sprawcy zbrodni nazistowskich. Ogółem 55,7% rozmówców zdecydowanie neguje swoją winę za zagładę Żydów; 20,5% „raczej” temu zaprzecza.
Stwierdzenie: „Czuję się winny Holokaustu, chociaż sam nic złego nie zrobiłem” zdecydowanie poparło 4,5% ankietowanych Niemców; z taką opinią zgodziło się 5,9%.
Koleiny w blogosferze…gwoli przypomienia dla tych, którzy lekturę wpisu przeoczyli…
„ demi
15 MAJA 2024
14:10
Strasznie aktywna tu muzealna, dyplomowana, neostalinowska kołtuneria warszawska… łżąca o antysemityzmie dmowskim i jego zasługach i efektach…
Do poduszki dla zdezorientowanych i manipulowanych przez agentkę wpływów, odrażajacą obskurantkę w pretensjach, dla której polski antysemityzm to „pestka”:“
Proszę kontynuować lekturę drugiej połowy „demi“, prawicowy wiraż nie jest tylko wirowaniem w blogu czy w głlwie.
Czy ktoś, kto kłamie w blogosferze, może mówić o moralności lub jej braku? Chyba ze musi. Tylko ze będzie to nastepstwo kłamstwa.
err: ‚na pewno’ 🙁
@Sz.P. Kalina
…a zamachowcy, już w sojuszu chcieliby zrezygnować z lebensraum na wschód od Odry i dalej za Wołgę.
@saldo
Niekoniecznie. Chodzi o mechanizm wynoszący przyszłych zbrodniarzy do władzy, a nie o dokonane przez nich zbrodnie. Hitler doszedł do władzy w wyborach demokratycznych dzięki poparciu sił rewanżu za przegraną wojnę, gdy władzę zdobył, zlikwidował ustrój demokratyczny z poparciem nie tylko swojej partii nacjonalistycznych socjalistów, ale też innych ugrupowań prawicowych. Zlikwidował katolicką partię centrową, choć nie protestowała tak jak komuniści.
@Slawczan
16 MAJA 2024
0:17
„Kocham” Papę Ratzingera, niemniej ma rację Pan, Jaspers i wszyscy, którzy zdawali/zdaja sobie sprawe z poparcia nazizmu przez ówczasna niemiecka „mierzwe”.
@Adam Szostkiewicz:
Tak się składa, że w drodze do pracy czytałem rano „Fake News” Sandera van der Lindena, gdzie autor sporo miejsca poświęca psychologii, zarówno wierzenia w kłamstwa, jak i w teorie spiskowe.
I tam opisy eksperymentów psychologicznych wyglądają bardzo podobnie, choć też niejednoznacznie. Badanych, współczesnych Amerykanów, poddawano lekturze opracowań naukowych na temat globalnego ocieplenia. I wyglądało na to, że stosunek do tematu uniemożliwiał często prawidłowe odczytanie danych. Innymi słowy: badani (o ile byli prawicowymi sceptykami GO) byli w stanie zaręczać, że krzywa nie rośnie, choć widzieli jej wykres i widzieli, że rośnie. Nie było to więc odrzucanie faktów naocznych faktów (w końcu jak przebiega krzywa widać), ale wyraźne przeczenie im, by dostosować się do poglądów własnej grupy.
Wspomniałem, że wyniki były niejednoznaczne, bo ten sam van der Linden przytacza badania, które mówią, że gdyby sprawę postawić inaczej, tj. wskazać na „konsensus naukowy”, to już liczba odrzucających niechętnie widziane fakty znacząco spada.
A piszę to oczywiście w nawiązaniu do uwagi, że politycy (ale i wyborcy) potrafią kłamać — no to jest właśnie to: zaprzeczyć naocznemu faktowi, gdyż podważałoby to identyfikację z własną grupą. I nie jest to cecha jednej grupy — raczej ogólna zasada, choć chciałbym wierzyć, że przynajmniej występująca z różną mocą.
***
> Zlikwidował katolicką partię centrową, choć nie protestowała tak jak komuniści.
Ja bym jej jednak wypomniał, że wcześniej utworzyła koalicyjny rząd z NSDAP.
@leśnyszum
16 MAJA 2024
7:42
Nie mozna rezygnować z czegos, czego sie nie posiada. Armia Czerwona w czerwcu 1944 dochodziła juz do linii Wisły, na której staneła w sierpniu.
@Slawczan
16 MAJA 2024
0:00
O ile jestem „jastrzębiem” w sprawie zdecydowanych metod odzyskiwania praworzadności (vide minister Sienkiewicz, ktory przejął media publiczne. Oczekuje tego samego przy przejeciu Trybunału Konstytucyjnego), o tyle nie jestem w stanie zaakceptowac przemocy fizycznej, czyli zwyklej zbrodni niezaleznie od motywów.
Czytając komentarze pod poprzednim wpisem red Szostkiewicza zauważyłem , że nikt nie poruszył tematu Lasów Państwowych i polskich lasów. Pamiętamy jak na przed wyborczych wiecach w 2023 D.Tusk obiecywał ,że jedną z pierwszych decyzji po wygranych wyborach – będzie ta o wstrzymaniu rabunkowej wycinki polskich lasów. Minęlo już parę miesięcy od grudnia i co..?! Ano nic ..! Lasy Państwowe jak cieły lasy , tak w dalszym ciągu je wycinają. Dawniej były jakieś okresy ochronne na okres lęgowy ptaków , które jak sie okazało aktualne Lasy Państwowe już nie obowiązują. Co zauważyłem wczoraj będąc w lesie w Małopolsce zachodniej , gdzie właśnie wycięto dwa spore kawałki lasu , dużo więcej czeka na wycinkę zanaczonych pomarańczowymi kropkami na pniach .Wychodzi że nie ma mocnego na Lasy Państwowe – państwa w państwie , którego jak widać głównym celem są jak największe zyski osiągane z wycinek polskich lasów , które to Lasy Państwowe traktują jak swoją własność. Pani minister odpowiedzialna za lasy z 3D , okazała się być zbyt słaba by przecistawić się zblatowanych lobby leśników i myśliwych. Wczoraj Onet zapodał wiadomość , że dyrektor generalny LP zaplanował podwyżki płac do pracowników LP , których średnia płaca wynosi tam 11 tys zł. Wydaje się że jedynym sposobem , jest likwidacja LP w obecnym kształcie i powołanie organizacji której głownym zadaniem będzie ochrona i powiększanie stanu polskich lasów , a nie jego wycinki. Tutaj link gdzie możemy zobaczyć plany wycinek polskich lasów na 2024 . Mapę można powiększać. https://lasyiobywatele.pl/
@Adam Szostkiewicz
15 MAJA 2024
23:02
„@zdzisław
Ale ja tych danych nie znam, ani nie chcę znać. Pana insynuacje, że jest jakaś obowiązująca wykładnia czy linia programowa jest obraźliwa dla mojej redakcji i innych kierujących się etyką dziennikarską. ”
Panie Redaktorze… blagam…. przeciez i Pan, i Redakcja maja jak najbardziej własne poglady, ktorych bronia i ktore popularyzują. Inne tytuły tez tak mają, ale my wolimy dzieki wiedzy o profilu pisma udzielać sie w „Polityce”, a nie gdzie indziej. Ja do niedawna udzielałam sie w „Tygodniku Powszechnym”, niestety, mozliwośc komentowania została tam wyłączona. I słusznie, inwazja trolli, nasłanych przez tych, którym nie podobała się chrześcijańska mysl spoleczna, uniemozliwiła rzetelna wymiane zdań. Pańskiemu blogowi natomiast grozi inwacja lewackich chamów, a nie – jak ja – konserwatystów, ale z pewnoscia jest Pan tego swiadom.
@AS 7:54
Mechanizm jest znany – choć dla normalsa – nie mieszczący się w głowie…Führerprinzip i religijne uwielbienie „wodza”, które zawsze ma psychiatryczne podłoże…
„Jak może przetrwać demokracja, jeśli ludzie przejmują od przywódcy sposób postrzegania rzeczywistości? To Führerprinzip. Demokracja opiera się na moralnych wartościach: jesteśmy obywatelami, rządzimy poprzez debatę i kłócimy się szczerze. Kiedy te wartości znikną, cóż może zostać poza przemocą?
USA, niestety, nie są osamotnione. Opublikowany w lutym raport „Wolność na świecie 2023” amerykańskiej organizacji Freedom House donosi, że to 17. rok z rzędu pogarszania się kondycji liberalnej demokracji. „Demokratyczna recesja”, odnotowana przez Larry’ego Diamonda z Uniwersytetu Stanforda ponad półtorej dekady temu, jest bliska „demokratycznej depresji”.
Spadek ten nastąpił we wszystkich regionach świata, zwłaszcza w niestabilnych demokracjach powstałych po zimnej wojnie. Ale można go też zobaczyć w rdzeniu demokracji zachodnich, w tym w USA, jak wspomniałem, które są zdecydowanie najważniejszą ze wszystkich demokracji, krajem, który ocalił demokrację w XX wieku i stworzył świat, w którym żyjemy. Co się stanie, jeśli porzuci podstawowe normy liberalnej demokracji, tak jak robią to też Indie?
Dokąd to powiedzie przyszłość liberalnej demokracji?” (MW)
U nas to widoczne aż nadto w szaleństwie i bezceremonialności pisdzizmu – kurduple rules… lojalna gówniarzeria w cenie… w perspektywie zawsze degeneracja demokracji liberalnej i katastrofa…
groźne przesilenie trwa… ciągle jeszcze brakuje świętego szaleńca na miarę Hitlera… i będzie powtórka tamtej hekatomby… zbiorowego doświadczenia cierpienia, wyniszczenia, zniszczenia materialnego i duchowego, masowej fizycznej likwidacji obywateli… wynikającej z działalności wyznawców nowych ideologii totalitarnych i nacjonalistycznych…
Historia czeka…
@Slawczan:
> Nie byłoby nazistów bez TAKICH Niemców bo to naziści odpowiedzieli na najgłębsze, egzystencjalne potrzeby Niemców.
Myślę, że mówienie o „nazistach” powinniśmy rozumieć — naziści w demokratycznych wyborach mieli wyniki na poziomie poniżej naszego PiSu, żeby osiągnąć lepsze wyniki, musieli już doprowadzić do „nieliberalnej demokracji” (choć wyrażenie wynajdzie dopiero później Victor O.). Czy chcemy być utożsamiani z PISem jako Polacy? Bo ja nie.
A jednocześnie nie mogę nie dostrzec, że wiele działań rządu było akceptowalnych. Pierwszy przypadek z brzegu, to oczywiście kwestia uchodźców na granicy. To jest dobry odpowiednik polityki imperialnej, czy siania nienawiści wobec „obcych”.
Dodałbym jeszcze, że jeśli chcesz przekonać społeczeństwo do poparcia pokojowej egzystencji, musisz pozwolić mu potępić zło. Mówienie „jesteście źli” nie jest dobrą strategią, bo trudno potępić samego siebie. Ale uogólniony problem polityczny, albo mniejszość należącą do partii — jak najbardziej. O Niemcach i nazistach mówili więc już alianci, planujący pokojową Europę po wojnie.
Dodałbym, trochę a propos pytania, czy kula dla Hitlera zmieniłaby wojnę (w sumie, dlaczego w 1944, a nie powiedzmy, 1934?), to jednak zwróciłbym uwagę, że jak wielu obywateli źle życzy politykom, to prawie nikt nie pociąga za spust; tak też politycy, nawet opętani władzy i oddani rojeniom imperialnym, rzadko wywołują wojny. To już kwestia osobistego przekroczenia normy politycznej, społecznej, moralne. Nie każdy się na to decyduje, nawet jeśli polityczna droga potrafi bardzo obniżyć ten próg. Tak więc uważam, że gdyby Hitler zginął w 1934, albo Putin w 1999, to pewnych wojen by nie było; bo nawet gdyby do władzy doszli ludzie z tej samej partii, o tym samym typie myślenia, prawdopodobieństwo, że zdecydują się na taki krok jak wojna byłoby znacząco niższe.
@ Slawczan 16 maja 2024 0:00
cyt: „Fico był ruskim trollem w UE i znacznie więcej. Widocznie czyjś zmysł moralny tego nie mógł znieść…”
Poprzedni felieton „Kiedy aresztują Maciarewicza?” oraz większa część komentarzy do niego jest o bezradności państwa prawa wobec pewnych czynów/ludzi.
Jestem sobie w stanie wyobrazić zamach motywowany bezradnością, niemożnością zgodnego z prawem rozliczenia czynów, w dodatku wielokrotnie ponawianych, zgodnie z maksymą „mord jednej osoby to zbrodnia, zamordowanie miliona to tylko statystyka”.
Żydzi, mimo uznania holocaustu za zbrodnię przeciw ludzkości, nie mogli wyekzekwować złapania i należytego osądzenia sprawców, wzięli więc sprawy we własne ręce – czy dlatego że byli „urodzonymi zbrodniarzami”, jak ich właśnie Niemcy za Hitlera przedstawiali? – nie, z bezradności, trzeba było coś zrobić, a nikt nic nie robił, musieli więc sami.
Kalina
15 maja 2024
21:33
@Graff5
Co by było gdyby…Pokój z aliantami chcieli zawrzeć zamachowcy. Nie jestem pewna, czy Stalin zrezygnowałby z Berlina…
Szanowna Pani. Gdyby Babcia miała wąsy…
W momencie zamachu na Hitlera przed Aliantami było jeszcze wyzwolenie Francji i cała totalna woja (wtedy nie było wiadomo, jak szybko Niemcy się załamią). Możliwość pokoju na korzystnych warunkach ( „miękka kapitulacja” Niemiec) była na pewno bardzo kusząca.
Stalin bez wsparcia Ameryki mógłby sobie ostrzyc apetyt na Berlin, ale może musiałby sam w takiej sytuacji bronić, Moskwy?
@AS
Oczywiscie, ale owe mechanizmy przejmowania władzy po wygraniu w wyborach demokratycznych są dzisiaj dobrze znane. Tak działają wszystkie skrajnie prawicowe partie w Europie, a prawicowe w sposób zawowalowany próbują im dorównać , aby zdobyć głosy wyborcze.
Tylko dlaczego musimy to porównywać każdorazowo z hitleryzmem, nazizmem? To było właściwie celem mojej krytyki. Chociaż, gdy się zastanowię? Nie, niestety PiS-owi ludzie zapierający i wypierający wszystko, co nie pisowe i i i, mimo często podobnych mechanizmów nie są porównywalni z Hitlerem i mówienie, ze chodzi o metody, nie zbrodnie, jest nieporozumieniem. Cóż, nie udało mi się z Panem zgodzić.
@kalina
Muszę więc przypomnieć, że dziennikarstwo oddziela fakty od opinii. Linia programowa to nie jakiś katechizm, tylko wypadkowa całego dorobku tej czy innej gazety lub innego typu mediów. Po tym ją rozpoznajemy, o czym, jak i kto pisze. Poglądy prywatne autorów wyrażają się poprzez dobór tematów. Natomiast miejscem ich bezpośredniej prezentacji są komentarze redakcyjne i autorskie, felietony, czyli publicystyka, nieodłączna część prasy każdej epoki w każdym kraju.
dino77
I robią nadal, bo prawie wszyscy empatyczni politycy i protestujacy widzą problem Izraela i Palestyńczyków li tylko z jednej strony. Przy czym obie strony z różnych, znanych powodów nie są zgodni co do nieodzownego celu.
I tu wracamy do wcześniejszej dyskusji w blogu o wojnach. Kwestia były wojny sprawiedliwe. Nie ma wojen sprawiedliwych. Niektóre są jednak konieczne, chociaż przy wielu dłoniach, a propos „własne ręce“ byłyby możliwe do uniknięcia.
Paniusia sugeruje, ze „konserwatywni chrześcijanie „ stoją ponad chamami. Jakże się myli nieszczęsna.
Typowe się jest nieodróżnianie opinii od faktów, tak jak pogody od klimatu. Paniusia o tym nie wie i nikt jej nie może pomoc.
Wrona kojarzy się zawsze pejoratywnie. Sęp również. Więc jak kojarzą się jastrzębie? Komunały jednak pozostają „nieskojarzone“ komunałami i ptactwo pozostaje ptactwem. Nie każdy jednak będzie elemelkiem. Dla nie poinformowanych: chodzi oczywiście o elementarz.
@dino77:
Nie wiemy jakie dokładnie miał motywy zamachowiec z Handlovej. Wychodzi na to, że człowiek społeczne zaangażowany, ale to zaangażowanie jest od wyraźnego lewa do skrajnego prawa. Oczywiście przeciwnik Ficy, ale ten sprzeciw może mieć wiele twarzy. I oczywiście, nie wiemy nic o tym, czy w chwili zamachu był on poczytalny. Wolałbym się wstrzymać z komentarzami w tej chwili.
@Saldo mortale:
W 2005 roku czytałem biografię, już nie pamiętam, czy Goebbelsa, czy Hitlera, gdy z telewizji dobiegały głosy polityków ubiegających się o władzę. I szczerze mówiąc, to co mówił wówczas PiS idealnie mi się zlewało z tym, co czytałem jako historyczne wypowiedzi nazistów*. Tylko podmienić zdradę w 1918, na zdradę w 1989, zamienić pozycjami komunistów i Żydów; zła zagranica i wrogie media mogą pozostać bez zmian.
Teraz jestem mądrzejszy o doświadczenia z latami rządów PiS, które nie posunęły się do poziomu totalitarnej kontroli; jak też z dyskusjami o sensie ideologii faszystowskiej i chętnie poczynię zastrzeżenia, że „podobne, ale…”. Niemniej, akurat takie skojarzenie uważam wciąż za bardzo naturalne. Dużo naturalniejsze niż szukanie w PiSie jakiegoś post-PZPRu.
—
*) Zresztą znalazłem niejakie potwierdzenie, gdy kolega zaczął się zachwycać, że odkrył na strychu stos gadzinówek wydawanych w GG, i że dlaczego zakłamuje się historię, przecież ci naziści chcieli dokładnie tego, czego chcemy dzisiaj… Koledze szybko przeszło, niemniej to były te same „fale” narracji politycznej.
Bardzo ciekawe i wręcz przejmujace są różne dywagacje psychologiczno-socjologiczne, tu ,na blogu Szanownego Gospodarza o naturze człowieka ,demonach wojny, hitleryźmie, populiźmie, faszyźmie i ich skutkach. Dla mnie ,jako ignoranta w sprawach psychologicznych i socjologicznych ,brakuje „instrukcji”: jak temu zapobiegać. Historia ludzkości dowodzi, że niestety nauka i intelektualiści są w tej sprawie bezradni i to jest przerażające, bo próby tworzenia nowego człowieka kończą się często tak ,jak u Pol Pota w Kambodży. Moim skromnym zdaniem głównym „winowajcą” (praprzyczyną) jest w każdym państwie każdy instytut tzw”.narodowy”, czy „patriotyczny”, bowiem one stwarzają zawsze taką fałszywą narrację o wyjątkowości mojego narodu ,a to jest prosta droga do demagogii, nacjonalizmów wszelkiej maści, do tworzenia mitów o wyjątkowości mojego narodu .Oczywiście moja wiedza w tych sprawach, zwłaszcza psychologicznych jest prawie żadna. Mi się marzy taka Europa, gdzie wszyscy posługują się jednym językiem (może być angielski),gdzie jest podział na rejony, czy departamenty, landy,lokalne władze,lokalne gwary ,czy narzecza, lokalny folklor, ale jest jedna władza centralna, która racjonalnie zarządza całą Europą oczywiście pod kontrolą swoistego sejmu. Jak mnie się ktoś zapyta,kim jesteś?,to mu odpowiem, że Europejczykiem-Polakiem, tak ,jak mówią Ślązacy,że są Polakami-Ślązakami. Wtedy znikną wojny…Pomarzyć dobra rzecz…
Bardzo ciekawy jest wykład prof. Sadurskiego na temat prawo bezprawia PiSu. Dawno temu wyczytałem mądrą sentencję,że do stworzenia systemu bezprawia potrzebni są prawnicy. Coś w tym jest.
@Adam Szostkiewicz
16 MAJA 2024
10:38
Jak sie zwał, tak sie zwał, „Polityke” lubimy nie dla pieknych oczu, ale dla tresci odróżniajacych ja od „DoRzeczy”:))) Wiem, kiedy i za co Pan kasuje moje posty:))) Propagowanie endecji, Dmowskiego i mysli narodowej nie jest tu mile widziane, calkowicie to rozumiem i nie skladam reklamacji:)))
@Graff5
16 MAJA 2024
10:21
Za kilka miesiecy Stalin dyktował swoje warunki Koalicji, a Pan widzi go w roli obrońcy Moskwy?:))) Nie powinnismy „gdybac”, ale gdybyśmy chcieli sie jednak pobawić, to zaryzykowałabym tezę, ze śmierc w zamachu Hitlera nie byłaby z korzyscia dla Polski. Stalin i tak zająłby całą Polskę, a dogadanie się Zachodu z zamachowcami sprawiłoby, ze na zachodzie mielibysmy nie pokonane szturmem Niemcy, tylko wytrawnego gracza, ktory umiałby rozmawiać ze wszystkimi, ze Stalinem tez. Skutek – nie mielibysmy ani Kresów, ani Ziem Zachodnich.
Można było się zachowywać przyzwoicie w hitlerowskich Niemczech mając poglądy konserwatywne i antydemokratyczne (ale monarchistyczne, nie nazistowskie!). Takim przykładem jest postawa Ernsta Jungera – który kategorycznie odrzucił współpracę z nazistami i to od początku – mimo że bardzo im na niej zależało, bo Junger był bohaterem I wojny światowej. Potem Junger napisał świetną, antynazistowską przypowieść „Na marmurowych skałach”. Niestety, takie postawy nie były u Niemców regułą, ale zdarzały się wyjątki i warto o nich pamiętać.
@kalina
Nie jest, ale jak Pani wie, Dmowski miał różne okresy w swojej karierze. W ,,Myślach nowoczesnego Polaka” był za modernizacją Polski, pod koniec karmił politycznie skrajną prawicę nacjonalistyczną i programy ,,odżydzenia” i tu nie może być porozumienia.
@Adam Szostkiewicz
16 maja 2024
7:54
… Hitler doszedł do władzy w wyborach demokratycznych …
Hmmm, z całym należnym szacunkiem alzbiorowej świadomości legenda o jakoby demokratycznym dochodzeniu Hitlera do władzy jest w historycznym kontekście i przy dzisiejszych normach szalenie denerwująca i nie mam pojęcia skąd się w ogóle wzięła.
O ile jeszcze lipcowe wybory do izby niższej parlamentu Republiki Weimarskiej (Reichstagu) w 1932 można by uznać za quasi-demokratyczne to już wybory w listopadzie 1932 roku (uliczny terror SA, polityczne mordy etc.) a tym bardziej w marcu 1933 (po pożarze Reichstagu i wprowadzeniu w lutym stanu wyjątkowego (tzw. Reichstagsbrandverordnung)) z „wolnymi i demokratycznymi wyborami” nie miały nic, ale to nic wspólnego.
Poniżej krótka wyborcza chronologia oraz linki do polskojęzycznej cioci Wiki.
Wybory 31 lipca 1932 – NSDAP 37,8 %
Wybory 6 listopad 1932 – NSDAP 33,6 % (strata 34 mandatów!)
Wybory 5 marzec 1933 – NSDAP 44,5 %
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wybory_parlamentarne_w_Republice_Weimarskiej_w_lipcu_1932_roku
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wybory_parlamentarne_w_Republice_Weimarskiej_w_listopadzie_1932_roku
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wybory_parlamentarne_w_Republice_Weimarskiej_w_marcu_1933_roku
PS. O „wyborach” z listopada 1933 czyli już po proklamacji III Rzeszy nie wspominam, bo to była czysta farsa.
Inwazja potworków kołtunerii ze stalinowskich podwórek trwa … żałosne stworzenia… o wszystkim czyli o niczym mogą bulgotać bez przerwy…
Errata:
… ale ta pokutująca w naszej (i nie tylko) zbiorowej świadomości legenda …
@PAK
Wpis Gospodarza i dyskusja pod nim nasuwają mi jedno skojarzenie: u podstaw każdego zbrodniczego reżimu i łączącej się z nim ideologii leży KŁAMSTWO i resentyment.
Kłamstwem założycielskim nazizmu był mit o ,,ciosie w plecy” prawie zwycięskiej armii. Jak wiemy prawda była inna. To armia i gospodarka niemiecka załamały się. Nienawiść to Żydów była dla przytłaczającej większości Niemców obojętną. Dlatego Hitler z realizacją swoich marzeń o zagładzie Żydów musiał czekać aż do wybuchu wojny, za rewanż za przegraną wojnę był miły ogromnej części niemieckiego społeczeństwa. Szczególnie miłymi były sukcesy osiągane drogą faktów dokonanych. Czyż nie przypomina to ,,Krym nasz”?
Kłamstwem założycielskim bolszewizmu były pokój i sprawiedliwość. Jak wiemy militaryzm i terror to były podstawy bolszewickiego systemu.
Obecnie podstawą raszyzmu jest kłamstwo o rzekomym oszustwie popełnionym wobec Rosji przez Zachód, o agresji Zachodu, o neonazistach w Kijowie. Do wyboru.
U nas też…kłamstwo smoleńskie
Potworek Godek zaproponowała w sejmie by każdy pro choice abortował się sam – dając popis swych knajackich walorów łachudry do wynajęcia.
Latest news… nordic countries…
„Liczba aborcji spada w krajach skandynawskich – wskaźnik aborcji w Finlandii jest nadal najniższy.
W 2021 r. w Finlandii, Szwecji, Norwegii i Islandii przeprowadzono łącznie 53 000 aborcji, co stanowi 11,5 aborcji na tysiąc kobiet w wieku rozrodczym (15–49 lat). Najniższą liczbę aborcji odnotowano w Finlandii (6,7/1000 kobiet w podobnym wieku), a największą w Szwecji (15,1/1000). Za lata 2019–2021 nie są dostępne odpowiednie dane z Danii.
W ostatnich latach liczba aborcji spadła we wszystkich krajach nordyckich. Zmniejszyła się także liczba aborcji dokonywanych u młodych osób.
W porównaniu z wieloma innymi krajami europejskimi, wskaźniki aborcji w krajach skandynawskich, z wyjątkiem Szwecji, są stosunkowo niskie. Jednak w niektórych krajach Europy Zachodniej, takich jak Niemcy, liczba aborcji jest jeszcze niższa niż w Finlandii, pomimo bardziej liberalnego ustawodawstwa, więc samo ustawodawstwo nie wpływa na liczbę aborcji.
Finlandia w dalszym ciągu posiada najsurowsze ustawodawstwo aborcyjne ze wszystkich krajów nordyckich. Jednak od 1 września 2023 r. fińska ustawa aborcyjna zostanie zreformowana, po czym aborcja będzie możliwa do końca 12. tygodnia ciąży na osobistą prośbę kobiety.
„Chociaż nie możemy przewidzieć przyszłości, opierając się na doświadczeniach innych krajów, wierzymy, że reforma fińskiego ustawodawstwa nie zwiększy znacząco liczby aborcji. Obecne ustawodawstwo umożliwia także aborcję z szeroko pojętych względów społecznych. Nowe przepisy poprawią prawo kobiet do samostanowienia i zmniejszą obciążenie, jakie ten proces powoduje dla opieki zdrowotnej”.
Finlandia to piękny kraj …
Typowe więc jest… zamiast typowe się jest.
Slawczan
16 maja 2024
15:14
À propos kłamstw wszelakich a glównie tych propagandowych, to warto tutaj przypomiec los niejakiego Juliusa Streichera, zalozyciela i wydawcy „Der Stürmer”. Facet, który sam osobiście nigdy nikogo nie zamordował a jednak Trybunal w Norymberdze uznal go winnym zbrodni przeciwko ludzkości i skazal na stryczek. Dzisiaj raczej nie do pomyslenia.
@Slawczan:
Tylko sam się zastanawiam, czy nie za ostro podszedłem do obrony PiSu przed zarzutami faszyzowania, którą podniósł saldo mortale. I teraz tę wątpliwość przenoszę tu. Bo jest pytanie, co jest przyczyną, a co skutkiem.
Oczywiste jest, że reżimy totalitarne (i autorytarne) mają wspólne cechy, ale wydaje się, że większość z nich wynika z pragmatyki rządzenia, spotęgowanej przez dążenie do posiadania pełni władzy, nie ograniczanej już przez mechanizmy checks and balances. Dla władzy będzie się więc kłamać, szczuć, wyklinać obce media (jako niezależne — patrz też ustawa o obcych agentach w Gruzji), a w końcu więzić i mordować.
Cechy, o których piszesz — no tak, ale czasami można je przepracować, albo wykorzystać do czegoś lepszego. (Resentyment, jako motywacja do pozytywnej pracy.) A czasem można się skupić na polityce negatywnej: niszczeniu wrogów bardziej niż służeniu swoim.
Hitler, proces dochodzenia do dyktatury, zniewolenia. ludobójstwa i bestialstwa
16 MAJA 2024
9:00
@AS 7:54
Mechanizm jest znany – choć dla normalsa – nie mieszczący się w głowie…Führerprinzip i religijne uwielbienie „wodza”, które zawsze ma psychiatryczne podłoże…
Mój komentarz
Tak jest, zasada Führerprinzip była fundamentem planu Hitlera, zresztą nie była to jego oryginalna idea, tylko wyłaniająca się z dyskusji w ścisłym kręgu przyszłych licencjonowanych nazistów oraz w dużej części inspiracja Mussolinim i jego marszem na Rzym.
Podobnie jak i książka „Mein Kampf” nie była wypełniona pomysłami tylko Hitlera. W biografiach Hitlera czytałem, że z badań archiwalnych wynika, że autorem prowadzącym pisanie „Mein Kampf”, takim ghostwriterem był Hess, to on doradzał Hitlerowi, inspirował go, tchnął w niego pomysły Lebensraumu, Fuehrerprinzip, antysemityzmu stosowanego i inne, mimo że u zarania nazizmu Hess był raczej teoretykiem niż sprawczym nazistą, takim niby kulturalnym, pełnym ogłady człowiekiem kompromisu w sensie perfidii, strategii, form zewnętrznych, na tle ówczesnego natężenia politycznych walk w Republice Weimarskiej.
Najbardziej zaufanym człowiekiem Hitlera na początku, gdy idea partii faszystowskiej jako przodującej w państwie krzepła, po Hessie był Goering, Jemu Hitler ufał, ponieważ to Goering prowadził mu skutecznie prace organizacyjną, rozwiązywał łamigłówki personalne, to jemu Hitler na początku swojej drogi jako bezwzględny przywódca państwa powierzył najbardziej zaszczytną funkcję – uczynił go premierem Prus. Bardzo symboliczne stanowisko, było to wyrażenie najwyższego uznania i honoru dla Hermanna, bowiem istotą, wzorcem dla idei wielkości Niemiec, imperialistycznego programu Hitlera było funkcjonowanie i ekspansja terytorialna Prus oraz zjednoczenie Niemiec, budowa nowej Rzeszy.
Coś podobnego, co lansuje teraz Putin – odbudowę russkowo mira oraz przedstawianie siebie jako jednoczyciela Rosjan gdziekolwiek oni są, jako nowego Piotra I.
Hitler tak się znał na polityce zagranicznej, jak Kaczyński, coś tam kumał, pojmował, lecz niczego nie musiał dokładnie analizować, bo w czasie ekspansji NSDAP do partii przywódczej w Niemczech, fuehrer już miał przy sobie takich ludzi jak Ribbentrop, Goebels, którzy też słabo się na tych sprawach znali, lecz mieli swoich inspiratorów, doradców i popychaczy oraz aparat dyplomatyczny, a sami pełnili w tym wszystkim rolę spustu, zwalniaczy blokad na wyrzutni, czyli działania na rympał, z zaskoczenia, postępków nie do uwierzenia wręcz, co doskonale funkcjonowało w pierwszych latach jedynowładztwa NSDAP w Niemczech.
NSDAP miała szerokie poparcie w społeczeństwie, ponieważ nie było tak, jak dzisiaj większość ludzi z państw ościennych przedstawia to sobie, że zbrodniarze omamili czymś tam społeczeństwo i bez nikakich ludobójczo mordowali, palili ludzi, itd.
Wszystko zaczęło się do gromkich i ociekających sentymentalnym ahistorycznym patriotyzmem przemówień wodza NSDAP, który nie zapowiadał przecież morderstw, przemocy i bestialstwa. Obiecywał jak najbardziej, jak najdobitniej pokój, porządek, zasiłki, likwidację bezrobocia, likwidację biedy, budowę wielkich Niemiec, zdecydowane wybijanie się na suwerenność, walkę z wyzyskiem przez wielkie koncerny, odrzucenie Traktatu Wersalskiego, odmowę płacenia reparacji wojennych, walkę z wrogami Niemiec wewnętrznymi i zewnętrznymi, a w jednym i drugim przypadku byli to w pierwszym rzędzie Żydzi oraz komuniści, ściślej żydokomuna. A żydokomuna, to wiadomo kto, ci co chcieli zniszczyć Niemcy poprzez wywołanie rewolucji komunistycznej.
Wielu ludzi, większość społeczeństwa na to poszła, bo sytuacja polityczna i społeczna sprzyjała takiej partii jak NSDA – postrzeganej jako opiekuńcza, odważna, patriotyczna, broniąca interesów narodu.
Przeradzanie się rządów NSDAP w okrucieństwo, ludobójstwo, zniewolenie, to był proces, który trwał ładne kilka lat, a wiadomo, że jeśli kłamstwo, czy oszustwo, czy autorytaryzm są narzucane społeczeństwu stopniowo, to obywatele jeśli czują jakąkolwiek pozytywną zmianę dla siebie, to zaczynają karygodne postępki władzy tolerować, wypierać je ze świadomości, słabo się w tym rozeznają, nie interesują się szerzej tym i przyjmują w końcu to jako niezbędna normę, warunek skutecznego rządzenia państwem. Przecież mnie nie aresztowali, a tego tam …ja zwinęli wczoraj w nocy, co mnie to obchodzi, niech zwijają takich jak on, należy im się.
TJ
PiS-owi oraz Kalinowi ludzie nie znają innego świata, poza minionym na szczęście światem wumlowskim etc..Nie znają języków, nie podróżowali, a późniejsze wycieczki z tanimi biurami podróży żadnego świata im nie otworzyły. Wycieczki ryczałtowe, nie podróże. Oczywiście gratisowa propaganda podawała im na tacy historię nazistów. Nie chcieli jednak zrozumieć, raczej nie byli w stanie pojąć skomplikowanych losów wojennych Ślązaków czy Kaszubow. Pozostali więc jako prlowscy epigoni „na swoim“. Teczkowa niby lewica powtarzała moskiewskie slogany, a resentymenty lepiła na własne potrzeby. Tak więc kontynuują swoje zabawy z tanią plasteliną udając antymoskiewskie postawy. W sumie papuzenie od lat w zależności od politycznego popytu, prawie zawsze w kościelnym Entourage‘u. Mowa i język pozostały. Jedno ich łączy, wypieranie wszystkiego, co uwiera i kłamstwo, nawet jeśli często okłamują samych siebie.
@tejot:
> Mechanizm jest znany – choć dla normalsa – nie mieszczący się w głowie…
Dlaczego!?
> Führerprinzip i religijne uwielbienie „wodza”, które zawsze ma psychiatryczne podłoże…
Plemienność ma być normalną cechą gatunku homo. Nie widzę by naziści się różnili od kiboli, albo czasem nawet grupek wzajemnej adoracji w dyskusjach internetowych.
> Goering prowadził mu skutecznie prace organizacyjną
Miał być najinteligentniejszym z nazistów. Na szczęście dla świata, a nieszczęście dla nazizmu, zwyciężyła go narkomania.
> Coś podobnego, co lansuje teraz Putin – odbudowę russkowo mira oraz przedstawianie siebie jako jednoczyciela Rosjan gdziekolwiek oni są, jako nowego Piotra I.
W obu przypadkach mamy resentyment po przegranej wojnie, podlany nacjonalizmem.
Ale — dla faszyzmu mówi się o dwóch cechach charakterystycznych, nie zawsze łącznie:
1) zaangażowanie ludzi w ideologię (napisałem obywateli, ale to niezupełnie to, bo obywatelom przyznaje się podmiotowość, a tu nie o to chodzi);
2) idea „odrodzenia narodu przez przemoc”.
W obu przypadkach niezbyt to pasuje do Putina (a tym bardziej do Kaczyńskiego…). Putin chce mieć raczej biernych i miernych poddanych, niż fanatyków pragnących oddawać za niego życie. Także odrodzenie przez przemoc pojawia się jakby w rosyjskiej propagandzie, ale to raczej efekt wojny w Ukrainie, a nie przyczyna.
> A żydokomuna, to wiadomo kto, ci co chcieli zniszczyć Niemcy poprzez wywołanie rewolucji komunistycznej.
Primo, Hitler nie używał słowa „komuniści”. Używał słowa „marksiści”. I robił to z całą świadomością, że dotyczy to Niemców (tam nie było „żydokomuna”, ale „Żydzi i marksiści”) — nie tylko komunistów, ale także socjaldemokratów, którzy stanowili jeden z filarów Republiki Weimarskiej. Cała postawa nawet nie tyle przypominała niechęć do lewicy prezentowaną przez konserwatystów, co wprost nią była — Hitler świadomie się tu odwoływał, także do konserwatyzmu katolickiego (oczywiście mocno instrumentalnie — ale skąd my to znamy?).
Secundo, akurat to co się działo w Niemczech u schyłku I wojny światowej było pewnym ruchem rewolucyjnym. Wskazuje się, że w obu przypadkach (Niemcy, Rosja) ruch totalitarny wyrósł na sporach i walkach, które zbrutalizowały politykę i stanowiły podstawę dla przyzwolenia na eskalację przemocy.
A propos jeszcze — Hitler zdobywają władzę nie tylko spacyfikował „marksistów”, czy niszczył Partię Centrum, ale także rozprawił się z nacjonalistami, wyrosłymi na walce z lewicowymi rewolucjonistami roku 1918. Walka o władzę była tu wyższa od ideologii.
Do „Tejota” z 16bm,godz.20:12: bardzo ciekawie i pouczająco ująłeś syntetycznie sposób powstawania i krzepnięcia wszelkich totalitaryzmów i powolnego narastania bezwzględności. To tak samo, jak w ZSRR głoszono, że w miarę rozwoju socjalizmu i potem ‚komunizmu” narasta opór kontrrewolucjonistów, czy-jak głosił Gomułka o wrogich elementach. Objaśniasz, że od zawsze manipulatorzy ludzkich umysłów stosują technologię gotowania żaby. Absolutnie się z tym zgadzam. A jak im powoli nie wychodzi, to się niecierpliwią i zaostrzają terror, bo wierzą w swoją nieomylność, więc nie szukają winy w sobie, lecz w otoczeniu, a mając władzę, stosują terror. W jakimś stopniu jest to opowieść o rządach PiSu; PiS nie zsyłał wprawdzie wrogów na Wyspy Samojedzkie, ale tak zdeprawował prawo, że „sąd sądem, ale sprawiedliwość zawsze jest po naszej stronie”. Do tego PiS wspaniale wykorzystał w narodzie polskim syndrom niepokalanego poczęcia Maryji + Rydzyk, czyli polską swojskość, strach przed nowością i mamy to co mamy. Czyli co? Żeby człowiek nie dał sobą manipulować i być gotowany, niczym żaba, potrzebna jest wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza. Oczywiście to ,co ja tu piszę, nie jest odkrywcze i dotyczy nie tylko Polski, ale całego świata ,choć w różnym stopniu. Ja na początek proponuję likwidację wszelkich instytutów narodowo-patriotycznych, bo one są wylęgarnią wszelkich nacjonalizmów na całym świecie….Wiem, że moje propozycje nie uzyskają poparcia w sejmie……(pomarzyć zawsze wolno)
PAK4
17 MAJA 2024 8:01
Mechanizm jest znany – choć dla normalsa – nie mieszczący się w głowie…Führerprinzip i religijne uwielbienie „wodza”, które zawsze ma psychiatryczne podłoże…
@PAK4
Z całym szacunkiem do relatywnej potęgi pańskich erudycyjnych wpisów na tym blogu, jako autor powyższych słów, które tejot wziął za motto do swego minieseju „Hitler, proces dochodzenia do dyktatury…”, czuję się w obowiązku odpowiedzi na zadane tejotowi pytania:
#1
Pyta pan „dlaczego?”
Piszę dla „normalsa”, który w moim słowniku nie jest ani pisdzielcem, ani, kibolem, ani innym fanatycznym wyznawcą jakiejkolwiek figury.
#2 Pisze pan:
„Nie widzę by naziści się różnili od kiboli, albo czasem nawet grupek wzajemnej adoracji w dyskusjach internetowych„.
Tu pan daje ciała, by nie rzec dupy… co zniechęca mnie do polemiki wobec skali bzdetu, które pan tu wypisał.
Być może pan za dużo czyta bez zrozumienia albo zbyt wolno trawi… ale to już domena apolitycznej medycyny zwłaszcza psychiatrii…
Dla przypomnienia zdezorienowanym lub pewnym swego…co mówił (2021) autor przekladu polskiego krytycznego wydania „Mein Kampf” – Moja walka.
To absolutne minimum – obok lektury krytycznej edycji MK – co warto wiedzieć studiując problem hitleryzmu… i dyskutować o nim…
„(…)
– Co nowego doświadczony badacz historii Trzeciej Rzeszy wynosi z ponownej lektury „Mein Kampf”?
Gdy podczas pracy czytałem tekst Hitlera kawałek po kawałku, a później kolejny raz i kolejny, z wielką ostrością zrozumiałem, że jest to przewodnik, jak zbudować państwo totalitarne, zniszczyć system demokratyczny, którym była – z wielkimi słabościami, ale była – Republika Weimarska, a wreszcie podpalić Europę. Wiele postulatów zawartych w „Mein Kampf” po prostu się niestety sprawdziło. Zostało zrealizowane zarówno to, co Hitler postulował w odniesieniu do sytuacji wewnętrznej Niemiec, jak również do polityki zagranicznej. To w „Mein Kampf” pojawiło się hasło „przestrzeni życiowej”, został nawet określony kierunek jego poszukiwania, czyli Rosja.
– Jak odnotowuje pan we wstępie, mniej miejsca poświęcił Hitler Polsce.
Ale to bardzo ciekawy wątek – Polska w kontekście poszukiwania tejże przestrzeni życiowej. Jeśli planuje się iść na Rosję, powstaje pytanie, czy iść przez Polskę czy iść z Polską? Hitler w „Mein Kampf” tego problemu nie rozstrzygnął, jest jedynie enigmatyczna informacja, że obszarem ekspansji ma być Rosja i „podporządkowane jej państwa ościenne”. Pytanie, co to znaczy w tym przypadku „państwa ościenne”? Mogły to być republiki nadbałtyckie i Polska, jeśli weźmiemy pod uwagę sytuację w drugiej połowie lat 20. XX wieku. Hitlerowi mogło chodzić o Ukrainę i Białoruś, ale te wówczas wchodziły w skład Związku Radzieckiego i z całą pewnością nie były „państwami ościennymi”. To nieścisłość autora, ewentualnie celowe niedopowiedzenie, z którego wynika, że Hitler nie miał jeszcze sprecyzowanego rozwiązania technicznego tego problemu. Jak dzisiaj wiemy, wybrał alternatywę „przez Polskę”, niszcząc ją po drodze.
Dalej w „Mein Kampf” uderza szereg pomysłów, odnoszących się do spraw wewnętrznych Niemiec, które zawierają się w haśle budowy „państwa volkistowskiego”. Lektura pokazuje, z jaką skutecznością ta formuła państwa totalitarnego była budowana od 1933 roku. Przywódca Trzeciej Rzeszy zrealizował wiele z opisanych założeń – od zniszczenia federalizmu, przez budowę rozgałęzionegp aparatu przemocy i wprowadzenia ściśle zhierarchizowanej „zasady wodzostwa” aż po kwestię znazyfikowanych związków zawodowych i wreszcie – last but not least – całkowitego zdeprecjonawania i zdyskryminowania obywateli pochodzenia żydowskiego. Gdy czyta się ten tekst, uderza przerażająca rozległość programu Hitlera, a po tym, gdy spojrzymy na wydarzenia po 1933 roku daleko idąca skuteczność realizacji. Należy wziąć pod uwagę, że ta książka to nie tylko zbiór agresywnych haseł, ale także szczegółowo zarysowany program. Przywódca Trzeciej Rzeszy okazał się niestety politykiem bardzo skutecznym i konsekwentnym, a przy tym miarą tej skuteczności, była w znacznym stopniu nieskuteczność jego przeciwników.
– Czy to w ogóle możliwe, że po bardziej wnikliwej lekturze książki europejskie elity podjęłyby większe starania, aby powstrzymać dyktatora?
Hitler nieoficjalnie wykonywał szereg gestów, które miały utwierdzić jego partnerów na arenie międzynarodowej w przekonaniu, że „Mein Kampf” jest może zbyt ostro napisana, ale nie oddaje charakteru jego polityki. Dawał do zrozumienia, że należy wziąć poprawkę na okoliczności, w jakich powstała oraz że ostry antyfrancuski ton wziął się z rozgoryczenia autora wywołanym postawą Francji podczas konferencji pokojowej w Wersalu w 1919 roku, a także podjętą przez nią okupacją Zagłębia Ruhry w 1923 roku. Dochodziło do tego, że w przypadku wydawania przez Niemców pozwoleń na tłumaczenia, tekst był cenzurowany, zwłaszcza gdy chodziło o wątek Francji, którą przedstawiono w książce jako śmiertelnego wroga Niemiec. Prawdopodobnie wiele osób zostało w ten sposób uśpionych. Usprawiedliwiano go: siedział w więzieniu, cierpiał, przegrał swój pucz monachijski w 1923 roku, pisał to wszystko w desperacji. Uważano przy tym, że to tekst amatora, który się nie zna na polityce, ma oryginalne, fantastyczne pomysły, ale nie należy ich traktować poważnie. Gdy się okazało, że to już nie jest amator, a pomysły znajdują w stanie realizacji, było za późno.
Niemieckie i zagraniczne elity przewidywały, że Hitlera uda się okiełznać, że jako kanclerz potężnego państwa o wielkim dorobku gospodarczym i kulturalnymi będzie przestrzegał określonych standardów w sztuce rządzenia i pokaże cywilizowaną twarz. Politycy zachodni, którzy czytali „Mein Kampf”, zapewne spodziewali się, że Hitler ruszy na Rosję i podejmowali starania, by jego impet poszedł właśnie w tę stronę. Jak wiemy, z nadziei na przyjęcie przez Hitlera tych standardów niewiele wyszło, a im dalej szedł w las, tym bardziej jego twarz była barbarzyńska. Nawet, jeśli sprawiał wrażenie cywilizowanego polityka, było to działanie taktyczne.
– We wstępie stawia pan pytanie – czy „Mein Kampf” jest „aktem oskarżenia” wobec ówczesnych elit.
Jeden z autorów niemieckiego wydania krytycznego podczas konferencji prasowej powiedział, że „Mein Kampf” to książka wstydu, która pokazuje, że elity niemieckie i światowe okazały się indolentne, pozbawione wyobraźni i stanowczości. Miałem poczucie, gdy czytałem tę książkę, że może dlatego jest ona tabuizowana i że są ludzie, którzy nie chcą o niej rozmawiać, bo ona zawstydza – nie tylko Niemców, ale całą ludzkość. Cytuję we wstępie Tomasza Manna, który pytał: jak to możliwe, że „ta miernota” i „ten chłystek” doszedł do władzy. A więc tak – uważam, że ta książka jest aktem oskarżenia pod adresem ówczesnych elit, które nie zdały egzaminu i nie powstrzymały „chłystka i miernoty”, ale też sprawnego i przebiegłego realizatora swoich obłędnych idei.
Z drugiej strony, trzeba mieć świadomość ogromnego strachu zachodnich społeczeństw przed kolejną wojną. Pamiętajmy, że dorosłe roczniki we Francji i Wielkiej Brytanii zostały zdziesiątkowane podczas I wojny światowej i także w tej traumie miała swoje źródło niechęć do zdecydowanych kroków wobec Hitlera.
– Polacy w międzywojniu znali „Mein Kampf”?
Jest trochę publicystyki na ten temat, o książce pisali m.in. Antoni Słonimski, Władysław Studnicki, Stanisław Cat-Mackiewicz, Adolf Bocheński, ale widać tam wyraźnie, że nikt nie bije na alarm. Autorzy nie traktowali tego serio, to „biblia dla półinteligentów” – tak o „Mein Kampf” pisał Słonimski.
– Miał rację?
To pisarz i publicysta znany z błyskotliwych złośliwości i jemu to sformułowanie przystoi. Ale moim zdaniem „Mein Kampf” to nie jest „biblia dla półinteligentów”. Dało się nabrać na twierdzenia Hitlera wiele wykształconych osób, inteligentów. Duża doza ładunku emocjonalnego w książce może porwać nawet człowieka o trzeźwym, krytycznym umyśle. Trzeba pamiętać, że narodowy socjalizm to także bardzo sprawna propaganda uliczna i charyzmatyczny lider – Hitler. On sam uważał, i miał rację, że w propagandzie ważniejsze jest słowo mówione od pisanego. Wszystko to razem miało duże oddziaływanie na odbiorcę.
– Czyli – uogólniając – wśród naszych elit wielkiego zainteresowania nie było.
Ta kwestia jest zastanawiająca i wymaga badań. W latach 1934-1939 mieliśmy ocieplenie stosunków polsko-niemieckich po podpisaniu deklaracji o wyrzeczeniu się siły między Polską a Niemcami. Wiele ostrych ocen, które były po obu stronach, zostało złagodzonych. Proszę sobie wyobrazić, że pod wpływem sugestii Niemców z kanonu lektur szkolnych wycofano wtedy „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza. Na fali ocieplenia relacji polscy harcerze organizowali wraz z Hitlerjugend wspólne obozy, z kolei niemieccy kombatanci I wojny światowej odwiedzali Polskę, a polscy oficerowie jeździli z wizytą do Niemiec. Zdjęto zakaz sprzedawania w Polsce oryginału „Mein Kampf”, trzeba jednak zaznaczyć, że nie doszło jednak do przetłumaczenia na język polski tej publikacji. Pojednawczych gestów na w stosunkach polsko-niemieckich było wtedy wiele i wiemy, że w tym wszystkim Hitlerowi chodziło o próbę namówienia Polski do marszu na wschód. Brak ostrych reakcji na „Mein Kampf” w Polsce mogło mieć także źródło w tym, że głosy krytyczne były wyciszane przez wzgląd na konieczność utrzymywania dobrych stosunków z zachodnim sąsiadem.
– Wstęp kończy pan słowami: „‚Mein Kampf’ Adolfa Hitlera to wprawdzie bomba, która wybuchła wiele lat temu, czyniąc wielkie zniszczenia, ale jej odłamki nadal mogą siać spustoszenie w umysłach chorych, pozbawionych wiedzy i należytego krytycyzmu”. Widzi pan te odłamki?
Oczywiście tego zakończenia nie wziąłem znikąd. „Mein Kampf” posiada pewien potencjał, który może być atrakcyjny dla umysłów, którym podobają się rządy silnej ręki, mocnych haseł, zdecydowanych polityków, którzy wezmą ludzi za twarz i „zrobią porządek”, przy czym nie będą się przejmować regułami demokratycznymi. Książka Hitlera jest manifestem nienawiści wobec wroga – żydowskiego, francuskiego czy rosyjskiego – i to wroga śmiertelnego, z którym nie należy negocjować, tylko do niego strzelać lub rozdeptać jak insekta. Umysłom nieskażonym refleksją to może rzeczywiście imponować. Ja wiem, że tacy ludzie są, odzywają się w internecie, korzystając z łaski anonimowości i piszą: ten facet miał rację.
– Jak człowiek, z którym pan rozmawiał po spektaklu „Mein Kampf” w Teatrze Powszechnym, co przytacza pan w publikacji. Trudno uwierzyć, że takie słowa padły.
To był młody chłopak, zdaje się, że z jakiejś wycieczki szkolnej, pewnie ostatnia klasa liceum. Widziałem jego rozgorączkowanie po spektaklu, aż go nosiło, gdy wychodziliśmy z teatru. Zapytałem o wrażenia. „Przecież ten facet miał wiele racji!” – wykrzyknął. To dla mnie było nie do przyjęcia. Spektakl został tak przez reżysera wystylizowany, że w głowie człowieka nieznającego kontekstu mogło pojawić się wrażenie, że Hitler miał rację.
– Dla jakiego czytelnika właściwie jest to wydanie, które pan opracował?
Zależało mi na tym, aby trafić do człowieka na pewnym poziomie intelektualnym, ale jednocześnie chciałem, aby po tę pozycję sięgnął czytelnik niekoniecznie profesji historycznej. Takim też językiem próbowałem operować, przypisy starałem się budować tak, aby wszystko było zrozumiałe.
– Sam pomysł pracy nad edycją krytycznej książki Hitlera ma wielu przeciwników. Prof. Andrzej Friszke stwierdził, że to oznaka braku szacunku do jego ofiar.
Powiedział, że to bezczeszczenie pamięci ofiar i pożywka dla sił ekstremistycznych. To dwa z kilku argumentów. Kolejny to „uważam, że jeśli o czymś się nie mówi, to tego nie ma”, pewna pani doktor habilitowana nauk politycznych wysunęła także i taki zarzut, że edycja krytyczna „Mein Kampf” może „pokazać faszyzację kraju”. Ciekawe, że pani Zacharowa (rzeczniczka prasowa MSZ Rosji – red.) również niedawno zasugerowała, że wydanie „Mein Kampf” w Polsce to pokazuje. Najczęściej jednak padają głosy, że to ożywi siły ekstremistyczne. Jestem absolutnie pewien, że przeciętny ekstremista nie sięgnie do takiego opasłego tomu, bo załamie się po kilku stronach.
– A może kupi, zignoruje wstęp oraz pańskie przypisy i przeczyta „nagi” tekst?
Prędzej będzie się żywił pirackimi broszurami, które ukazały się w Polsce w latach 90. i na początku XXI wieku. Produkcja kolejnych nakładów „Mein Kampf”, pozbawionych naukowego komentarza, nie ustała, to się ciągle dzieje na całym świecie. Pojawiają się zazwyczaj w formie skróconej, a nawet jeśli w całości, to właśnie bez aparatu krytycznego. Tego rodzaju publikacje cały czas krążą i można je bez trudu kupić, również w Rosji, choć to jest tam prawnie zabronione. Poza tym w Polsce mamy przecież w internecie „gołe” tłumaczenie z angielskiego, z dużą ilością błędów i trzema czy czterema przypisami na cały tekst. Moja praca na jednym z portali pojawiła się z ceną 127 zł, a obok jest oferta jednej z takich broszur, tłumaczonej z angielskiego, skróconej, bez aparatu naukowego, z błędami – cena 110 zł. Poczułem się nieswojo, że takie książczyny osiągają takie ceny. I jeśli radykałowie czymś mają się pożywić, to właśnie taką ubogą broszurą. I to jest prawdziwy problem, nad którym należało by się pochylić. Jedyną drogę wyjścia z zaklętego kręgu „Mein Kampf” upatruję przede wszystkim w uczciwej, opartej na naukowych przesłankach edukacji. Dlatego przygotowałem krytyczną edycję tej książki, która powinna ukazać się już dawno temu. Nie byłoby dzisiaj tego fatalnego efektu „owocu zakazanego”. (Daniel Drab, „Redaktor edycji krytycznej „Mein Kampf”: Ta książka zawstydza elity, które nie powstrzymały „chłystka i miernoty”, gazeta.pl)
——————
Prof. Eugeniusz Cezary Król – historyk i politolog, w latach 2012-2016 dyrektor Instytutu Studiów Politycznych PAN. Jest autorem m.in. książki „Propaganda i indoktrynacja narodowego socjalizmu w Niemczech 1919-1945”, a także edytorem i tłumaczem wyboru „Dzienników” Josepha Goebbelsa. 20 stycznia 2021 roku ukazała się jego edycja krytyczna „Mein Kampf” Adolfa Hitlera.