Majowa trzydniówka
Z trzech świąt majowych jako obywatel cieszę się umiarkowanie. Święto Pracy dla mnie uległo anihilacji w PRL. Państwo ówczesne zaganiało ludzi na pierwszomajowe pochody i sprawdzało, kto się absentował. W moim liceum świętowaliśmy na odwal, pod przymusem, próbując jak najszybciej dać drapaka.
Ale to nic w porównaniu z miażdżeniem co kilka lat przez milicję i wojsko protestów ludzi pracy w państwie rzekomo robotniczo-chłopskim. W rzeczywistości rządziła w nim partyjna nomenklatura. Tylko w stanie wojennym obchody były prawdziwe. Te nieoficjalne rozpędzane pałkami i strumieniami wody z milicyjnych polewaczek. Były prawdziwe, bo wyrażały solidarność z ofiarami przemocy, która deptała prawa pracownicze i swobody obywatelskie.
Dzień Flagi narodowej wprowadzono na wniosek posła Edwarda Płonki (PO) ustawą w 2004 r. Posłowi nie pomogło to zdobyć mandatu sejmowego rok później. Ale święto się utrzymało. Mnie kojarzy się z USA, gdzie flagi narodowe eksponowane są niemal wszędzie przez cały rok. Jest w tym jakaś domieszka ostentacji, od której niedaleko do nacjonalizmu, więc mam mieszane uczucia. W Polsce oburza mnie nadużywanie symboli narodowych, przede wszystkim właśnie flagi i hymnu do celów im uwłaczających. Na przykład na marszach i wiecach pod nienawistnymi hasłami.
W PRL flagi narodowe usuwano z budynków właśnie 2 maja, zaraz po Święcie Pracy, żeby przypadkiem nie wisiały jeszcze 3 maja, w święto wyklęte przez komunistów. Już tylko starsze pokolenie pamiętało o nim wówczas, ale strach przed spontanicznym obchodzeniem przedwojennego, „burżuazyjnego” Święta Trzeciego Maja kierował ówczesną władzą także w sferze symboli narodowych. Pierwszy Maja miał wyprzeć z pamięci społecznej Trzeci. Święto Konstytucji zniesiono kilka lat po zakończeniu II wojny pod pretekstem zmian w kalendarzu świąt państwowych.
Nie do końca się to udało, bo już w latach 70. środowiska opozycji antyreżimowej wróciły do świętowania rocznicy uchwalenia Konstytucji Trzeciego Maja. Milicja i SB naturalnie rozpędzały te zgromadzenia i zatrzymywały uczestników, których karano grzywnami lub aresztem. Za co? Za obronę ciągłości historycznej tradycji narodowej. W PRL historia jakby zaczynała się 22 lipca 1944 r. Nie było 11 listopada 1918 ani 3 maja 1791.
Słuszne to zatem i sprawiedliwe, że w III RP możemy swobodnie i z własnej woli świętować i dzień flagi, i dzień konstytucji. Bez obaw przed represjami ze strony władzy politycznej. Byle godnie, a z tym różnie bywa. Symbole narodowe mają jednoczyć, a nie dzielić. Tak samo konstytucja, demokratycznie uchwalona, powinna być zwornikiem państwa i przedmiotem nauczania w szkołach średnich.
Święto Trzeciego Maja zajmuje miejsce szczególne. Także pod względem formalnym. Tekst liczył 11 artykułów. Dziś lektor przeczyta całość w pół godziny. Na lekcjach historii czy wychowania obywatelskiego i w debacie publicznej nie wystarczy jednak sama celebracja. Trzeba też przypomnieć ku przestrodze, jaki był los tej konstytucji. Ta nasza duma narodowa de facto obowiązywała rok i została obalona rękami polskimi ze wsparciem wojsk rosyjskich.
Pogrzebał ją sam główny autor, „król Staś”, który zaledwie kilkanaście miesięcy po jej uchwaleniu zdradził ją, przystępując do konfederacji targowickiej, nielegalnej w świetle ustawy zasadniczej. Konstytucję obalono pod pretekstem odebrania wolności narodowi szlacheckiemu. Ta złota wolność – liberum veto – prowadziła państwo staropolskie prosto do niewoli.
Cztery lata po uchwaleniu konstytucji Rzeczpospolita zniknęła z politycznej mapy Europy. Próba modernizacji państwa zakończyła się katastrofą. Nie dlatego, że była zła, ale dlatego, że połączone siły wrogów wewnętrznych i zewnętrznych przeciwnych racjonalnej reformie ustroju politycznego, społecznego i gospodarczego, która naruszała ich interesy, okazały się potężniejsze niż obóz reform. Wyciągajmy wnioski z własnej historii. Świętujmy rozumnie to, co jest warte świętowania.
Komentarze
Stąpamy od symbolu do symbolu. 1. maja jest jednak świętem szczególnym, bo prawie wszyscy jesteśmy lub byliśmy pracobiorcami.
Sytuacja obecnej Konstytucji jest jakże odmienna od 3- majowej. Dziś to ” obce państwa” zrzeszone w EU i polscy obywatele walczą w obronie praw konstytucyjnych. A targowica wiecznie żywa i znów walczy o liberum veto.
Felieton Redaktora nastroił mnie nostalgicznie. Pamietam te Pierwsze Maje w mojej szkole – wyjatkowo wrednej i czerwonej. Trzeba bylo oczywiscie przyjśc na zbiórkę pod szkołą, po sprawdzeniu listy ruszaliśmy z Elektoralnej przez Plac Bankowy do Marszałkowskiej. Tam był Ogród Saski, wiec od razu kolumna marszowa topniała do jednej trzeciej:))) L’instigateur de la mascarade byla zwykle pani nauczycielka rosyjskiego. Wyjatkowo czerwona zd…ra, która chwalila sie, ze pracowała w NKWD, a w Polsce byla sekretarką starego Modzelewskiego. Trzeba jednak przyznac, ze nauczycielka była dobrą, takze życia. Nauczyła mnie wiele o ludziach i sytuacjach. Miała drobna wadę – nie mogła patrzec na twarze dzieci polskiej inteligencji, wiec robila wszystko, zeby sie takich pozbyc ze szkoly i na nie nie patrzeć. Nie wchodząc w historie choroby – dzieki niej Antek Macierewicz dostał consilium abeundi. Sprawiła tez, ze musiało szkołę opuscić wielu innych kolegów. Gorzej jej bylo ze mna. Wezwała na rozmowe mojego ojca i zażądała, aby mnie ze szkoły zabrał. Rozmawiali jeszcze o innych sprawach, tak ze moj ojciec – chodzaca grzeczność i uprzejmość, po powrocie do domu przez 10 minut chodził w plaszczu i kapeluszu po mieszkaniu i wykrzykiwał: to jest czerwona zdzira, znam takie z UB, zabieram cie z tej szkoly! Nie zabrał, bo wkrótce zmarł w wieku 50 lat (byl chory, pani Kurlandska nie miała z tym nic wspólnego:))) A ja sobie powiedziałam, ze w szkole zostaję i zadna taka… mnie z niej nie wyrzuci bez szkód dla niej samej. Zostałam i mimo obietnic pani K., ze matury nie zdam, zdałam na bardzo dobre stopnie i tylko jest tam trójka z rosyjskiego. To cała epopea, ale nie ma tu miejsca na takie wspominki. Opowiedziałam o tym red. Marcinowi Dzierzanowskiemu, który mnie poprosił o wspomnienia o Macierewiczu do jego książki, ale nie poswiecił pani K. zbyt wiele uwagi.
Co do flagi – przepieknie wygladaja flagi tureckie, których jest w Turcji pełno, niemal w kazdym nadajacym sie do tego miejscu. Ogromne, na wysokich masztach, z bardzo dobrego materiału połyskliwego, powiewaja dumnie na błekitnym niebie. Wiem, co to oznacza w Turcji Erdogana, niemniej miło popatrzeć:)))
Zawsze mnie to semantycznie fascynowało, ta zamiana znaczeń. Ktoś, kto wykonuje, świadczy pracę powinien być nazywany pracodawcą, a tego, kto go zatrudnia i korzysta z efektów tej pracy należałoby nazywać pracobiorcą.
Rozumiem, że w dawnych czasach, gdy o pracę było trudno, wtedy gdy możliwość pracy była nieomalże darem od losu, powstały i utrwaliły się owe terminy – ale czasami warto się nad nimi zastanowić.
Nasz kochany pan prezydent wczoraj wygłosił orędzie…Kompletna tandeta i obłuda. Niedawno UE była wg niego wyimaginowaną wspólnotą, a teraz się do UE mizdrzy, bo wie, że mu się taka gadka teraz opłaca. Moim zdaniem w tym orędziu utracił resztki powagi urzędu. Już został takim Mastalerkiem, czyli cwaniaczkiem z podwórka. Smutne i śmieszne.
W Polsce od dekad tradycyjnie wszystko postawione jest na głowie, gdzie wiele znaczeń, określeń, idei i symboli przywłaszczonych i zdeformowanych przez represyjną historię czy różne polityczne środowiska rozumie się kompletnie na opak. I większości to w jakiś sposób odpowiada.
Tak więc święto 1 maja panu redaktorowi kojarzy się z komuną i pałowaniem, mi (mojemu pokoleniu) z grillem i piwem. Jedno ponure drugie groteskowe. Należy tylko życzyć aby następnej generacji wielu sprawom udało się w końcu nadać odpowiedni sens.
@Saldo mortale, 1 MAJA 2024, 0:56
,,Stąpamy od symbolu do symbolu. 1. maja jest jednak świętem szczególnym, bo prawie wszyscy jesteśmy lub byliśmy pracobiorcami.”
Pracownikami. Poza tym pełna zgoda.
W rozbiorach Polski największy udział miała Rosja. W pewnych aspektach kultura jedynowładztwa carskiego, tj. zamordyzmu scentralizowanego wygrała z polską kulturą zamordyzmu rozproszonego, która w istocie była kulturą folwarcznego bezprawia, władztwa rozproszonego, opartego na lokalnym widzi mi się, co miało przemożny wpływ na sposób rządzenia państwem i jego spójność.
W Rosji rządzenie też było oparte na widzi mi się, lecz dotyczyło to jednej osoby, co dawało w ówczesnych warunkach rosnącą przewagę Rosji nad Rzeczpospolitą, tym bardziej, że pozostali uczestnicy przyszłych rozbiorów sprzyjali tej przewadze.
TJ
Przy majówce ***** Mat****ego to odprężające odreagowanie ohydnej gebelsówy kombinatorów podedworczyków, fogli i tabunu innych bezczelnych przygłupów –
ruiniarzy Polski…
STOP! pisdnym oszustom, kłamcom i pospolitym złodziejom udających niewiniątka…
Kandytatury do PE tumanowatych przekręciarzy i karierowiczów łobajtków, kurskich, wąsików, kaminskich, tarczyńskich i innej licznej troglodycji … dyskwalifikują pisdowatych jako partnerów do czegokolwiek…
Święta jak święta. W większości wszystko sprowadza się do wyboru miejsca na majówkę (od kanapy po Kanary) i rodzaju rąbanki na grilla. Lud potrzebuje wytchnienia od polityki i jej symboli, od rocznic i upamiętnień tego czy tamtego. I dobrze ! Co nie znaczy, że lud nie będzie politykować przy grillu lub na kanapie. Będzie, ale po swojemu. Może coś ciekawego kiedyś z tego wyrośnie.
Się absentować… a nie tak dawno zahaczono mnie tutaj za potknięcie w odmianie rzeczownika kończącego się na -ów….
pracobiorca – «osoba zatrudniona przez pracodawcę na określonych umową warunkach»
Tako rzecze Słownik Języka Polskiego PWN.
Odpowiednikiem pojęciowym „pracobiorcy” jest „pracownik”
Innymi słowy obydwa terminy działają.
Obowiązkowy pochód 1-majowy… ech, tyle wspomnień. Kiedy szła Ochota ze swoim inwentarzem, a już szczególnie szkoły – na końcu, to na trybunie honorowej na ogól pozostawał drugi komplet dygnitarzy. Ochota to nie był ówczesny Żoliborz z Hutą Warszawa. Chyba raz widziałem Gierka i Jaroszewicza. Na ogól było f… zwyczajnie. Byle tylko nie wcisnęli do łapy szturmówki, bo to na niej była robotnicza krew, a ta – wiadomo – plami.
Tak gaworzy kandydat na prezydenta ex-prezydent „mocarstwa”:
” (…) Trump skomentował również aktywność NATO i swoją deklarację, że pozwoliłby Rosji „zrobić co, do diabła, by chciała” z państwami sojuszu, które nie przeznaczają odpowiedniej części PKB na swoją obronność. Były prezydent tłumaczył, że jest to sposób na skłonienie Europy do zwiększenia wydatków.
– Tak się mówi jako negocjator. Negocjuję, bo chcę, by płacili. Chcę, by Europa płaciła. Nie chcę, by cokolwiek złego stało się Europie […], ale oni wykorzystują nas, zarówno w sprawie NATO, jak i Ukrainy – orzekł, dodając, że nie jest przeciwko NATO ani nie chce renegocjacji traktatu, ale jedynie by „Europa płaciła swoje rachunki”.
Podobnie odniósł się do obecności amerykańskich żołnierzy w Korei Południowej. Dodał, że ma dobre stosunki z Kim Dzong Unem, jednak północnokoreański dyktator ma według Trumpa swoje „wizje”.
Polityk tłumaczył też swoje poprzednie słowa na temat zamiarów „bycia dyktatorem na jeden dzień” czy zawieszenia konstytucji. Stwierdził, że słowa o byciu dyktatorem były żartem, ale przyznał, że wielu ludziom one się spodobały. Jeśli zaś chodzi o konstytucję, to „zakończyłby jej łamanie”.
Kto jest największym wrogiem USA? Według Trumpa to nie Rosja czy Chiny
Były prezydent USA nadmienił, że ściganie go przez prokuraturę jest właśnie przykładem łamania konstytucji. Stwierdził też, że największym wrogiem Ameryki nie są Chiny ani Rosja, lecz jego wewnętrzni przeciwnicy.
– Wróg wewnętrzny jest większym zagrożeniem dla tego kraju niż wróg zewnętrzny […], bo jeśli prezydent jest dobrym, solidnym, porządnym człowiekiem, nie będziesz miał problemu z Chinami, Rosją czy innymi, ale wciąż będziesz miał problem z chorymi ludźmi wewnątrz kraju – wyjaśniał”. (ZP)
Tak mówi psychol, który twierdzi, że nie jest psycholem …
Przypadek kliniczny…
A „poziom” wypowiedzi … gówniarzerii bawiącej się w wojny…
Jedno mu się udało – by accident – największym wrogiem US jest ich wróg wewnętrzny czyli on sam.
Obawiam się, że gry planszowe dla dzieci byłyby dla tego narcystycznego hochsztaplera zbyt trudne…
Wielkimi krokami nadchodzi czas wielkiej próby dla świata… pełzający kryzys światowy ma wiele wymiarów i źródeł… większość nierozpoznanych albo wypartych ze świadomości nominalnych zarządców ze strachu przed ich możliwymi tylko wyobrażonymi konsekwencjami…
Ale wiele wskazuje, że może być szybciej i gorzej…
@Kalina
-> i tylko jest tam trójka z rosyjskiego
to jestesmy w tym samym klubie 🙂
… mnie taka inna powiedziała, juz na studiach, że bez ruskiego mogę zapomnieć o karierze naukowej.
@babilas
Zawsze mnie to semantycznie fascynowało, ta zamiana znaczeń. Ktoś, kto wykonuje, świadczy pracę powinien być nazywany pracodawcą, a tego, kto go zatrudnia i korzysta z efektów tej pracy należałoby nazywać pracobiorcą.
Słoneczko grzeje jak w 1939, mózgi się dotleniają to i semantyka fascynuje albo botanika czy zoologia… i świetnie…
chlebodawca (1584) – osoba (lub instytucja) zatrudniająca kogoś…
pracodawca
„Najbardziej ucieszyła się ochmistrzyni, poczciwa, starsza kobieta oddana swemu chlebodawcy, która była pewna, że ją natychmiast zwolnimy. Usłyszawszy, że pozostaje i że będzie mieć pensję podwyższoną, zabrała się z energią do porządkowania domu […]”. (MJ)
„Biznesmen gardzi pracownikami, ponieważ mu na nich nie zależy, w kolejce czekają inni. A pracownicy gardzą chlebodawcą, widząc, że nie posiada on elementarnych umiejętności kierowania zespołem […]”. (EW)
chlebodawca – osoba, która zapewnia wyżywienie oraz opiekę innej osobie lub zwierzęciu – opiekun
„Mikołaj Chopin wraz z rodziną Weydlichów przybył do Warszawy pod koniec 1787 roku. Już wczesną wiosną przyszłego roku jego opiekun i chlebodawca założył pensję żeńską, w której zapewne znalazł zajęcie także Mikołaj”. (sieć)
A najlepiej w tych rozważaniach wyjść od „dawcy” i relacji dawca-biorca.
dawca (organu, łapówki) i w psychologii: „osoba nastawiona w relacjach międzyludzkich przede wszystkim na poświęcanie się dla innych, co jest możliwe dzięki osobom, które pod względem charakteru dążą do osiągania własnych korzyści kosztem innych ludzi”.
„Mnie interesuje psychologia dawców, sam bowiem należę do tych, co to podejmują odpowiedzialność, opiekują się, pomagają, choć… w głębi duszy czuję, że w ostatecznym rozrachunku nierzadko chodzi mi bardziej o siebie niż o innych”. (Jacek Santorski”)
„— Nie można jednak kategorycznie stwierdzić, że to dawcy są bardziej nieszczęśliwi — ocenia psycholog […] z Uniwersytetu Śląskiego. — Wbrew pozorom otrzymują od biorców sporo. To może być prestiż i wiedza albo atrakcyjność”.
I tu może być trop dla rozważań o semantyce „praco-dawcy” – daje umówioną płacę za wykonana pracę, ale też bierze owoce tej pracy i inne dobra m.in. prestiż gdy wytworzone dobra – towary czy usługi sprzedają się z zyskiem i budują markę pracodawco-biorcy.
A propos absentowania się Jacobskiego…
Nie stawić się na określone miejsce [absento – niebytnim uczynić Calep] (2): OKAZOWANIE Luſtratio […] Kaźń którzyby ſie abſentowáli. SarnStat 431; A ieſliby ná czás zámierzony [żołnierz] ſie nie ſtáwił: arbitrio Regis ſubijciatur. Sta. 55. v3. A którzy ſie abſentowáli: Sta. 59. Pecuniam reſtituant. v.3. Sta. 55. SarnStat 437. (Słownik polszczyzny XVI wieku)
A absentowanie – Uchylanie się
Synonimy: niechęć, uchylanie się.
„Dlaczego jednak u licha, nawet na posiedzeniach (…) warszawiacy, tak zwykle pochopni do dyskusji wszelakiej, poczynają się absentować? (1900)
W wywiadzie dla Time przekaz dnia dla ‚dupo-lizow’.
https://time.com/6972021/donald-trump-2024-election-interview/
Trump tells NATO members they are ‚on their own’,
widac takie wytyczne z Kremla przyszły.
A niech ta majówka w gardle stanie tym wszystkim Kaczyńskim, Morawieckim i Dudom.
@R.S.
Bez rosyjskiego musiałabym zapomnieć może nie o karierze, ale pracy naukowej z pewnością:))) Całe życie zajmowałam się tematami z zakresu dziejów Królestwa Polskiego XIX/XX w. Wszystkie archiwalia są więc w dużej mierze po rosyjsku
Marian Załucki tak definiował małżeństwo:
Jest jak warszawska defilada
Wola maszeruje, Ochota już przeszła
Pracodawca i pracobiorca to typowe kalki niemieckie spotykane dość często w językach słowiańskich: Arbeitgeber i Arbeitnehmer
Freidenker – wolnomyśliciel
Backenbart – bokobrody
Fünfkampf – pięciobój
Gegengewicht- przeciwwaga
Halbinsel – półwysep
Halbschuh – półbut
Jahrhundert – stulecie
Nachwort – posłowie
Selbstkritik – samokrytyka
Selbstlaut – samogłoska
Selbstmord – samobójstwo
Selbstverteidigung – samoobrona
Steinbruch – kamieniołom
Vergissmeinnicht – niezapominajka
Wasserfall – wodospad
Wasserleitung – wodociąg
Weltanschauung – światopogląd
Och, to zaczynamy mówić staropolszczyzną ?
Przykro mi, ale to, że kiedyś nasi przodkowie z kompleksami (na ogół herbowi) zaśmiecili polski język bezsensownymi zapożyczeniami nie oznacza, że trzeba tych zapożyczeń używać wtedy, kiedy istnieją inne, mniej … staropolskie (?) odpowiedniki.
Ale co kto lubi. Tego typu polszczyzną można się gargaryzowac, ekscytować, a nawet… – no właśnie. Tylko po co ?
Chyba po owym szerowaniu przeczytanym na blogu Polityki stałem się jakby wyczulony.
Pamiętam taką frazę dochodzącą z głośnika w czasie przemarszu pochodu 1 majowego ulicami Warszawy. Ochota już przeszła, Wola jeszcze nie ( albo odwrotnie).
A ja (Pesel 41) miałem w latach 50 ruski w I LO na ul. Poniatowskiego we Wrocławiu.
Uczyła rosyjska żydówka – znakomita Pani Cukierman (nie pamiętam już imienia). Była bardzo dobrym fachowcem, podobnie jak fachowiec od łaciny – mój imiennik.
On to wpoił mi na całe życie akcentowanie, na co do chwili obecnej także zwracam uwagę moim bliskim, dostrzegając, że prezenterzy radiowi czy telewizyjni, ale nie tylko, posługując się naszym językiem – fatalnie akcentują. Nie mieli oni jednak ani łaciny, ani takiego nauczyciela, jakim był zmarły już EUGENIUSZ JACAK z I LO przy ul. Poniatowskiego we Wrocławiu.
Pozdrawiam majowo, nie tylko seniorów.
cxi
Absentowanie się to jest to. Nawet wiadomo jak co
demi
1 MAJA 2024
14:29
Tak gaworzy kandydat na prezydenta ex-prezydent „mocarstwa”:
Mój komentarz
Ta prostota którą Trump maskuje niedostatki politycznego IQ, przedstawia się z nią jako swojak w bejsbolówce, prawdziwy uczciwy i szczery Amerykanin, jest doceniana przez wielu w USA, bowiem tym prostym słowom ufny umysł nadaje takie znaczenie, jakiego posiadacz takiego umysłu oczekuje.
Jak szanowaną i silną osobowością jest Trump na świecie zaświadczyły jego rokowania z Kim Dżong Unem z Korei Płn, które polegały na tym, że Kim spotkał się z Trumpem 3 razy i nic z tego nie wynikło. Zaraz potem Kim Dżong Ul olał go ostatecznie na zasadzie, że nie ma co tracić czasu, robić hałasu, bo to nie ta figura, nie ta konfitura, nic z tego nie będzie, niech nadal tkwi w błędzie.
Jak dzisiaj wiadomo z wypowiedzi jego byłych współpracowników Trump miał blade pojęcie o polityce zagranicznej, o polityce w ogóle i wszystko na czym się skupiał i co stanowiło jego doświadczenie życiowe. to kupić tanio i sprzedać drogo.
TJ
le tre e mezzo
I tu może być trop dla rozważań o semantyce „praco-dawcy” – daje umówioną płacę za wykonana pracę
No i proszę, wyszedł nam „płacodawca”
Robert Krasowski popełnił książczynę Wytrych do Kaczyńskiego czy coś koło tego… stawiając go na jakimś wierzchołku i nadmiernie i niezasłużenie gloryfikując.
Powiedzmy jasno kurdupel popełnił jedną główną (pozostałe są jej pochodnymi) zbrodnię na polskiej państwowości: zniszczył sądownictwo, prokuraturę, służby specjalne i policję w Polsce i jednocześniej wypuścił dżina z butelki – pokazał, że w jego Polsce każdy lojalny wobec niego lump, gówniarz, złodziej, skurwysyn i burdel mama…. mogą piastować odpowiedzialne (w teorii) najwyższe funkcje państwowe i nic im nie będzie grozić.
Ten wzorzec kurdupla – by go wyplenić z praktyki funkcjonowania polskiej administracji państwowej i samorządowej – będzie jeszcze funkcjonował w różnym nasileniu jeszcze przez co najmniej 3. pokolenia (60-75 lat).
I za to kurdupel powinien gnić bezwzględnie dożywotnio w pierdlu w kaczej hańbie.
Krasowski pisze m.in.:
” (…) Nie patologie III RP uczyniły Kaczyńskiego najważniejszym politykiem epoki, ale patologie inteligenckiego myślenia o polityce. Katastrofy, które od trzydziestu lat wieszczą na zmianę salon oraz antysalon, nie są stanem Polski, ale stanem inteligenckiego umysłu. Nie było układu, nie było Rywinlandu, nie było faszyzmu, nie było upadku demokracji. Były tylko szalone Kasandry, które wprowadziły Polskę w stan, który Max Weber nazywał „jałowym podnieceniem”.(…)
Przez co [Kaczyński] siał zamęt i w polityce, i w umysłach. Osobno jako polityk, osobno jako intelektualista potrafił budzić uznanie. Ale połączenie tych dwóch natur w jednej postaci stworzyło mieszankę, która gwałciła i państwo, i rozum.
Panie Krasowski gdyby pan chociaż przeczytał ten pierwszy z brzegu artykuł a w nim: „20 lat w UE. Jak wypadamy na tle sąsiadów? Mają wyliczenia.
IAR, Oprac. Przemysław Średziński
1 maja przypada 20. rocznica przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. W 2004 roku wraz z naszym krajem do wspólnoty europejskiej dołączyły Czechy, Słowacja, Węgry, Litwa, Łotwa, Estonia, Słowenia, Malta i Cypr. Po dwóch dekadach okazuje się, że to Polska jest największym beneficjentem rozszerzenia Wspólnoty.
W ciągu ostatnich 20 lat od akcesji Polski do Unii Europejskiej skumulowana wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych w naszym kraju zwiększyła się o ponad 200 mld dolarów. To także dynamiczny wzrost w wielu innych sektorach, takich jak np. eksport, przetwórstwo czy usługi.
„Wiele wskaźników i agregatów ekonomicznych dowodzi temu, iż Polska była największym beneficjentem członkostwa w UE spośród wszystkich państw regionu, które przystąpiły do Wspólnoty w 2004 roku i latach późniejszych” – twierdzą eksperci z Banku Pekao, którzy wzięli z tej okazji pod lupę m.in. PKB naszego kraju. Wskaźnik ten w latach 2004-2022 wzrósł dwukrotnie. W całej UE szybszy wzrost odnotowała w tym czasie jedynie niewielka Malta oraz stosująca preferencje podatkowe dla globalnych korporacji Irlandia. Daleko za Polską pod względem tempa wzrostu gospodarczego uplasowały się ponadto inne nowe kraje członkowskie z naszego regionu – przykładowo gospodarki Czech i Węgier urosły w tym czasie jedynie o około połowę.(…)”.
Panie Krasowski… kto to zrobił pomimo szaleństwa paranoicznego kurdupla i jego nominatów?
Pana teza o roli zdolniachy kurdupla jest fałszywa, jedynie zdania o jego „gwałcie na państwie i rozumie” i przypomnienie stanu który stale wytwarzał, „jałowego podniecenia” eunucha dyletanta politycznego, mają walor prawdziwości.
Już w 2011 doskonale to polskie „jałowe podniecenie” opisał Paweł Śpiewak:
„(…) Przed wiekiem Max Weber wprowadził niezwykle trafne rozróżnienie na politykę opartą na namiętnościach i na jałowym podnieceniu. Za politykiem, uczył, stać musi namiętność, silne przekonania, wola, stanowczość, wizja zmiany. Polityk, powiadał niemiecki uczony, jest namiętnością poruszany i pchany. Konieczne jest oddanie się „sprawie”, czemuś wyższemu. W namiętności jest jakaś prawda i siła wewnętrzna. Kojarzy się z charyzmą, siłą oddziaływania. Jałowe podniecenie (określenie Georga Simmla) przypomina dziecinne tupanie nogą z tego powodu, że maluch nie dostał lodów. Jest emocją, która choć krzykliwa, czasem wyrażająca zatroskanie, trwogę, nie służy niczemu innemu poza tym, żeby ktoś nią owładnięty poczuł się lepiej, szlachetniej, a zarazem w swoich oczach uchodził za kogoś, kto został niesprawiedliwie potraktowany. Za jałowością stoi zajmowanie się sobą i z pewnością nie ma w niej rzeczowego poczucia odpowiedzialności.
Słuchając i czytając opinie pisowskich publicystów oraz pisowskich akademików, którzy marudzą coś na temat stanu polskiej duszy, mam właśnie poczucie nierzeczywistości i nierzeczowości. Oni się dręczą swoimi emocjami i nie wynika z tego nic poza lamentami, załamywaniem rąk i poczuciem klęski. Wszelkie kryzysy, napięcia zdają się im być wręcz potrzebne. Im dosadniej je nazwą, tym lepiej – im jest gorzej, tym lepiej się czują.(…)
Jałowe podniecenie wiąże się z jeszcze jednym zjawiskiem: brakiem dystansu do siebie, ludzi i rzeczy. Ci mówcy znają się na sarkazmie, potrafią zza zaciśniętych, wąskich warg wyrzucić kpiące słowa. Ale obce są im ironia i poczucie humoru, szczególnie w stosunku do siebie. (…)
Max Weber trafnie pisał o dwóch grzechach śmiertelnych w polityce. Pierwszym jest nierzeczowość, drugim brak odpowiedzialności. Większość ideologicznych wypowiedzi prawicy odnajduje się najlepiej we mgle. Udają świętego Jerzego walczącego z niewidocznym, osłoniętym mgłą smokiem. Chcą, by ich podziwiać za odwagę, siłę, emocje, ale nie sposób powiedzieć, o co im chodzi. Pozostają, jak w większości wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego, pomówienia, insynuacje, przesadne oskarżenia, nieskuteczne reformy. Pozostaje wrażenie jałowości i nierzeczowości, otoczonej mgłą obietnic i równie mglistym wyobrażeniem wroga, na którego ruszają wyposażeni w swoje kopie z papieru i miecze z tektury. Chowają się, jak postaci wampiryczne z gotyckich powieści, w mroku krypt i marzą tylko, by zejść do podziemia, mówiąc o tym, że znów jak za komuny potrzebny jest drugi obieg, konieczne niemal tajne sprzysiężenia. Oni żywią się kultem ofiary, cierpiętnictwem. Chcieliby zaznać upokorzenia, męczeństwa w swoich wygodnych mieszkaniach z milionowymi odprawami.(…)
Ale w tym przypadku owo wykluczenie ma wszelkie cechy nierzeczowości. Jest maską, pozorem, histerycznym zachowaniem, jałowym podnieceniem, które służy tylko jednemu: samousprawiedliwieniu za własną nieudolność, za polityczną niedojrzałość, za obrażające umysł słowa i czyny gabinetu premiera Kaczyńskiego. Jest chęcią dominacji i władzy, w której znów spotka się rewolucyjna tromtadracja z pogardą i histerią.”
@nikodem
Tak jest.
@Kalina
Maj kojarzy mi sie z kiermaszem książki pod Pałacem Kultury.
Tłumaczenia rosyjskie literatury zachodniej literatury naukowej były bardzo dobre.
Natomiast ich rodzimą rosyjską myśl naukowa, była dość mroczna, za cholerę nie rozbierasz. Mówiono bumaga tania, natomiast sprzęt naukowy, to ich nie stać.
Naukowo, też wymieniać się zbytnio nie chcieli. Twierdzili, że u nich kiepsko, bo muszą wszystkie demoludy utrzymywać i wspomagać. Oni w to wierzyli.
Smutne, to, wielu z nich to dobrzy naukowcy.
W latach sześćdziesiątych polscy naukowcy trafiali na wymarzone studia. Niektórym nawet udało się wrócić w pudełku. Adres wysyłkowy, Dubna, nic więcej.
Listonosz przyniósł paczuszkę, zostawił pod drzwiami, tata wrócił ze stypendium, trochę sproszkowany. Co,jak dlaczego?
Czy coś się zmieniło?
Dziadek, inżynier mechanik, jeździł lokomotywą po Rosji w czasie pierwszej wojny, to się napatrzył. Niestety byłem małym brzdącem gdy żył i mało co pamiętam z jego opowieści.
@R.S.
2 MAJA 2024
0:27
Ja pamietam jeszcze Dni Książki i Prasy w Alejach Ujazdowskich. Mam tez kilka książek, powiedzmy, strawne dla mlodego czytelnika z autografami autorów. M. in. poezje Broniewskiego wydane przez PIW w 1957. Pamietam szanownego autora, który wydał mi sie olbrzymem z wielką, czerwona twarzą. Zapytał mnie, jak mam na imię, zadedykował książke i napisał datę: 15 maja 1960:)))
Nie wszyscy wiedzą zapewne, skad ta tradycja. Otóż w 1905 dzięki rewolucyjnemu naciskowi w Rosji i zaborze rosyjskim, a takze łaskawosci Mikolaja II zezwolono prywatnym szkolom srednim w Królestwie na wyklad w języku polskim. Szkoly te jednak zostały pozbawione dotacji państwowych, więc cienko przędły w biednym spoleczeństwie. Dlatego organizowano zbiorki pieniedzy na szkoły, a takim dniem począszy od 1907 był dzień 3 Maja, rocznica Konstytucji, której to rocznicy oficjalnie nie można bylo swietować. Przy okazji organizowano kiermasze podrecznikow i innych wydawnictw. Tradycja ta utrzymała się w II RP, a nawet w PRL.
@nikodem
1 MAJA 2024
21:42
@Adam Szostkiewicz
1 MAJA 2024
23:36
Jak zwykle, próbuję przemycić poglady niegłupiego faceta, jakim był Roman Dmowski. Pozwalam więc sobie na zacytowanie samej siebie, ale tez i szanownego prezesa:
„Aby sprostać nowym wyzwaniom, nalezy tez zmienic dotychczasowy stosunek do polityki jako takiej. Na pytanie: co to jest dojrzałość i zdolność polityczna społeczeństwa, odpowiedź brzmi: jest to stopień udziału przeciętnego obywatela w sprawach ogólnych i jego poczucie odpowiedzialności za to, co sie w kraju dzieje. Tymczasem polski „inteligentny ogół” chętnie przychyla się do opinii, że polityka w ogóle jest nikczemnością. A przecież „polityka nie jest niczym innym jak zbiorem czynności regulujacych sprawy miasta, kraju, narodu, sprawy ogólne społeczeństwa, tak ja juz rozumieli przed dwudziestu kilku wiekami ci, co ten wyraz stworzyli, i dzis nikt jej nie moze rozumiec inaczej. Czyz wiec opinia, że kierowanie tymi sprawami jest rzeczą wstrętną w swej istocie, nie jest powrotem do stanu pierwotnego, do czasów jaskiniowych, kiedy człowiek nie miał zadnych interesów ogólnych, społecznych, kiedy nie potrzebował żadnej polityki?””
2 Maja. Święto polskiej flagi, biało-czerwonej.
Z tej okazji Szymon Hołownia wszedł na dach polskiego sejmu i oświadczył, że sejmowe flagi będą rozdawane zasłużonym szkołom, uczelniom, zakładom pracy i innym jednostkom organizacyjnym.
Łączymy się dzisiaj pod polską, bialo-czerwoną flagą, znakiem naszej narodowej tożsamości, powiedział marszałek sejmu.
Z tego co widać to dla typowego polskiego inteligenta ważniejsze jest infantylne i popisowe rozkminianie określenia ,,pracobiorca” – swoją drogą odhumanizowującego martwego potworka którego nikt normalny w powszechnym obiegu nie używa, niż np. refleksja nad różnicą wydarzeń w ,,Haymarket Riot” od tych z ,,Grudnia 70”. W sumie… żadna. Nie dziwię się że dajecie i będzie dawać pożywkę różnym symetrystom.
Wesołe jest to, jak Morawiecki zaprzecza, że w Budapeszcie na zjeździe europejskiej skrajnej prawicy powiedział o Unii Europejskiej jako instytucji zagrażającej demokracji, co Węgrzy wnieśli na plakaty i rozkleili je w całym swoim kraju.
Umiejętność zapierania się w żywe oczy i palenia głupa, to podstawowa kwalifikacja PiSowskich polityków, która była najwyżej punktowana przez selekcjonera Jarosława Ka przy obsadzaniu stanowisk w państwie.
Raczej nie wesołe to, a smutne, ze taki dudek i kłamca robił za premiera rządu polskiego.
TJ
Marginesowo – wywiad o stanie kaka, przewidywalny, ale czytalny. Kto chce, niech czyta.
Cytat na zachętę:
Jan Paweł II, uwierzył, że został wybrany na papieża przełomu tysiąclecia. I zakreślił sobie, że jak już położył komunizm w Europie, a w Ameryce Południowej marksizm w postaci teologii wyzwolenia, to w drugim kroku podda obydwa kontynenty ortodoksyjnej reewangelizacji. To okazało się iluzją, gdyż nawet w ultrakatolickiej Polsce po przełomie 1990 roku społeczeństwo się liberalizowało i sekularyzowało, jak i w innych krajach Europy. Papież miał nadzieję, że Polacy staną się religijnymi fundamentalistami, i jako forpoczta tradycyjnego katolicyzmu zarażą nim resztę Europy Środkowej, a potem Europę Zachodnią. Jego program, po pierwsze, był anachroniczny, a po drugie, chciał go wdrażać przy użyciu młotka. Już podczas pielgrzymki w Kielcach – dwa lata po upadku komunizmu (!) – czerwony od złości musiał grzmieć o zagrożeniach, jakie niesie za sobą aborcja i przesadna wolność. Mógł przeczuwać, że świat nie będzie wyglądał tak, jak sobie wyobraził. Wolał jednak żywić nadzieję, że uda mu się najpierw Polskę, potem Europę, wcisnąć w swój program reewangelizacji. Jak wielu proroków uwierzył w swoją charyzmę i zbawczą misję.
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,30933283,schizma-w-kosciele-stempin-przed-takim-scenariuszem-w-watykanie.html#s=BoxMMtImg1
Do niektórych blogowiczów -tak trochę półżartem-pół serio: niektórzy przechwalają się, że na świadectwie maturalnym z czasów PRL-u mają dobre i bardzo dobre stopnie, a z j. rosyjskiego mają ledwie „dostateczny”.Hm….Czyżby uważali, że słaby stopień z tego języka dodaje im splendoru z patriotyzmu i antyrosyjskości? Ja zdawałem maturę w wieku 17-tu lat i z „żalem i skruchą muszę się teraz przyznać”, że wtedy nie miałem własnych poglądów politycznych, a tylko działało tzw.”swiatło odbite”,takie trochę tromtadrackie.(Nawiasem mówiąc z „rosyjskiego” mam na świadectwie maturalnym 5-tkę i nie wiem, czy zdaniem pani Kaliny mam się teraz tego wstydzić?. Po prostu chciałem mieć jak najlepsze stopnie z wszystkich przedmiotów).Wszystkiego najlepszego w maju!
Panie @pielnia, Pan nie rozumie tego, co czyta. Ja rosyjski znam całkiem dobrze, w PRLu nawet zdałam odpowiedni egzamin w Ministerstwie Kultury i Sztuki i miałam z tego tytułu dodatek do pensji:))) Nauczyłam się rosyjskiego sama słuchając rosyjskich stacji radiowych i czytając rosyjskie gazety. A wszystko po to, aby psychopatka owładnięta żądzą uwalenia mnie na maturze nie mogła tego zrobić. Niestety, jeśli ktoś chce uderzyć psa, kij znajdzie. Rosyjski jest językiem trudnym, nieregularnym, a poza tym to nieszczęsne udarenije, na którym poległ legion gimnazjalistów w czasach carskich. Mój występ na maturze został oceniony na trójkę dzięki wysokiej komisji, która znała moj
@pielnia
c.d.
Mój konflikt z nauczycielką był znany i dyrekcji szkoły, i kuratorium, i komisji maturalnej. Baba nie tylko terroryzowała uczniów, ale i kolegów-nauczycieli. Była obiektem nienawiści nie tylko mojej, tak że oblanie mnie raczej nie wchodziło w grę, jak się w końcu okazało
@pielnia
Skoro podjąłeś temat.
Tu bardziej chodziło o systemowe gnojenie uczniów niepoprawnie myślących lub mających pochodzenie niepasujące do standardu nowego czlowieka.
Taryfy ulgowej, punktów za pochodzenie nie było, pieniędzy na prezenty w dniu nauczyciela też nie.
Trzeba było walczyć samemu.
„Dmowskiego nie da się wymazać ani „skasować”. Ma miejsce w historii wraz z innymi ludźmi jego czasu, faszystami, których tak podziwiał”. (JC)
Pogardzam wszystkimi i mam wstręt taki do hołoty umysłowej, że rzygam.
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Listy do żony (1928-1931)
„…chrześcijanie mogą i powinni przyjąć, że żydowski sposób czytania Biblii jest lekturą możliwą, że jest dalszym ciągiem lektury świętych Pism żydowskich epoki Drugiej Świątyni, lektury analogicznej do chrześcijańskiej, która rozwinęła się paralelnie. Każda z tych dwóch lektur solidaryzuje się z odpowiednią dla niej wizją wiary, której jest wytworem i wyrazem. W konsekwencji są one niesprowadzalne, jedna do drugiej. Tym niemniej chrześcijanie na konkretnej płaszczyźnie egzegezy żydowskiej mogą się dużo nauczyć od egzegezy żydowskiej stosowanej od przeszło dwóch tysięcy lat, i faktycznie dużo się nauczyli w ciągu dziejów (Ratzinger, 2002, dokument Papieskiej Komisji Biblijnej Naród żydowski i jego
Święte Pisma w Biblii chrześcijańskiej, s. 11).
@andy
Dmowski nikogo nie podziwiał, może nieco siebie:))) Ludzi i zjawiska oceniał pod kątem ich pożyteczności lub szkodliwości dla polskiego interesu. Rzeczywiście imponował mu włoski faszyzm jako system integrujący społeczeństwo. Hitleryzm już nie bardzo, gdyż mógł stanowić zagrożenie dla Polski. Natomiast niewątpliwie nie miał D. nic przeciwko usuwaniu Żydów ze stanowisk i pozbawianiu ich majątków. Czy wsparłby zbrodnię Holocaustu? Bardzo wątpię
@andy
Mógłby Pan zdradzić, kim jest JC?
Myślałem, ze tylko tzw. artyści, tworcy po zejściu ze sceny ze względów emerytalnych, zasłużenie lub nie, maja kłopoty typowe dla „odwykowcow“. Okazuje się, ze syndrom odwyku dotyka przeróżnych „möchte gern“. Śmiechy i śmiesznośći nie hamują takich osobniczek/osobnikow. Zapatrzeni/zapatrzone w siebie nawożą blogosfere. Pozostaje pytanie czy to dobrze czy źle.
@Kalina
JC? John Connelly
skoro polskie władze chcą karać historyków wskazujących współsprawców ludobójstwa, prawda musi być gorsza od tego, co już wiemy.
Bardziej szokujące jest może to, że władze nie ograniczają się do ukrywania polskich sprawców, tylko ich jawnie wysławiają! Nie mam tu na myśli jakiegoś granatowego policjanta czy dowódcy NSZ, tylko twórcę toksycznej tradycji szowinizmu, dzięki której te zbrodnie wojenne były możliwe. Chodzi mi o Romana Dmowskiego.
Dopóki Polska będzie miała to smutne pierwszeństwo w świecie, że jest krajem najbardziej żydowskim, dopóty nie ma mowy o tym, żeby mogła ona być państwem, zdrowo rozwijającym się na wewnątrz i zdolnym śmiało patrzeć w oczy niebezpieczeństwom zewnętrznym”.
To niezwykłe wyznanie. Ze wszystkich problemów stojących przed Polską – takich jak umacniające się Niemcy i silny Związek Radziecki, konieczność unifikacji dawnych zaborów, rozwój gospodarczy, szukanie zagranicznych sojuszników – Dmowski wysuwał na plan pierwszy kwestię żydowską.
John Connelly
Professor
Sidney Hellman Ehrman Professorship of European History
University of California, Berkeley
Education:
PhD, 1994, Harvard University, History
MA, 1988, Harvard University, History
BSFS, 1982, Georgetown University, International Relations, magna cum laude
@passpartout
Mogłam się domyślić, że to ten nieuk i błazen
@Kalina
Mogłam się…
Nie mogłaś… wobec twoich uciążliwych dla innych ograniczeń mentalnych, intelektualnych i braku kultury.
I tej plebejskiej kołtunerii… z fisiem na punkcie swojej wyjątkowości …