Festiwal obłudy w Budapeszcie

Przegrany PiS wygląda z utęsknieniem powrotu Trumpa do Białego Domu. Na zlocie skrajnej prawicy w Budapeszcie były premier Morawiecki mówił o nim jako przyjacielu, a sytuację w Europie porównał z końcem imperium rzymskiego. Nie dodał, że jeśli już, to Hunami są dziś żołnierze, fani i kumple Putina w Unii Europejskiej.

A „wiceprezydent” Mastalerek, który też udzielał się w Budapeszcie, chwalił się, że niedawno rozmawiał z Trumpem, a ten wychwalał organizowaną na Węgrzech konferencję „konserwatywnej akcji politycznej”. Mastalerek żalił się tam, że „ciągłe ataki” Tuska na amerykańskich republikanów – w istocie zmajoryzowanych dziś przez trumpistów – „osłabiają bezpieczeństwo Polski”.

Gdyby miał głębsze pojęcie o polityce międzynarodowej, Trumpa by nie wychwalał. To prezydent Reagan nazwał sowiecką Rosję imperium zła, a Trump pozwala się bałamucić Rosji Putina. Tusk ma rację: Reagan przewracał się w grobie na widok blokowania pomocy dla walczącej z Rosją Ukrainy przez obecne pokolenie kongresmenów jego partii. Trump jest izolacjonistą, Reagan był internacjonalistą w tym sensie, że bronił wspólnoty Zachodu pod przywództwem Ameryki w konfrontacji z Rosją.

Skrajna prawica nie broni Zachodu jako przymierza demokratycznych państw prawa, tylko dąży do jego obalenia. Chce ją zastąpić wyimaginowaną wspólnotą sił przeciwnych liberalnej idei postępu. Pojawienie się na takim forum byłego polskiego premiera i przedstawiciela aktualnego prezydenta Polski na takim zlocie to akt kontestacji względem demokratycznej zmiany, do jakiej doszło w Polsce 15 października ubiegłego roku. Głupota to czy zdrada? – skomentował Tusk. Pytanie retoryczne, bo jedno i drugie. Głupota koncepcji, zdrada racji stanu, polegającej na odstraszaniu Putina od Europy.

Sens polityczny tego aktu odmowy zamanifestowanego w Budapeszcie jest podwójny. Chodzi im o konsolidację skrajnej prawicy przed czerwcowymi wyborami do parlamentu UE i promocję trumpizmu w demokratycznej Europie. Liczą, że Trump wygra, a ich akcje polityczne pójdą w górę. Sięgną po każde kłamstwo, każdą manipulację, by cel osiągnąć. Będą mówić, że to nie oni, tylko ich przeciwnicy kłamią i manipulują. Kaczyński uznał, że wiadomość o zegarku za 6 tys. sprezentowanego podwładnej Błaszczaka to fejk.

Skrajna prawica lubi przedstawiać się jako obrońcy tradycyjnych wartości i chrześcijaństwa. Konferencję w Budapeszcie rozpoczęły modlitwy duchownych chrześcijańskich i rabina oraz wideo z pozdrowieniami Trumpa. To festiwal obłudy, bo Trump jest w trakcie procesu dotyczącego kupienia przez niego milczenia aktorki porno o ich romansie, a na Węgrzech niedawno prezydent musiała ustąpić z urzędu na tle skandalu pedofilskiego. Takie to „wartości konserwatywne”. To tylko plakat dla naiwnych, za którym kryje się pazerność na jak najwięcej władzy i kasy. Do tego potrzebują mantry o suwerenności.

Na szczęście nawet w Węgrzech Orbána ludzie po 20 latach jego dyktatorskich rządów zaczynają wracać do rozumu. Rośnie w siłę partia opozycyjna założona przez jego byłego współpracownika. Na niedawny protest w Budapeszcie przez nią zorganizowany przyszło 100 tys. osób.